Rising Sun (Eric M. Lang)
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Jestem po 2 i 1/2 rozgrywki.
Pierwsze pół to odpakowanie i odpalenie na 3 graczy w zeszły wtorek. Wyszło fajnie - ale byliśmy zmęczeni i po prostu przestaliśmy grać po lecie.
Druga rozgrywka w sobotę - 5 osób na macie - pierwsza prawdziwa rozgrywka. Sojusze bardziej na czuja - jedna wielka bitwa w lecie dała zbyt dużą przewagę jednemu z graczy i nie udało się go dogonić.
Wczoraj 3 rozgrywka - znowu na 5 osób. 3 godziny huśtawki nastrojów - od "dlaczego zabiłeś mi przedostatnią figurkę na stole?!!!!" do cudownego w smaku zwycięstwa zimą - gdy z ostatniego miejsca przeskoczyłem kolejno 4 graczy... .
Proste zasady z olbrzymią ilością pozytywnej i negatywnej interakcji. W ostatniej rozgrywce jesienią byłem w sojuszu z klanem lotosu - przekonałem go do zagrania zdrady jako innego mandatu (był trzeci w kolejce i nie miał szans na kolejny mandat). Kolejny gracz zagrał zdradę i rozwalił swój sojusz - zagrał w ten sposób idealnie pode mnie. Ja zagrałem wrzucenie wojsk na mapę i pokojowo osiągnąłem przewagę w 2 prowincjach z moim sojusznikiem. A że byliśmy daleko od bieżących konfliktów i ruchy wojsk były zagrane na początku nikt nie miał już jak się mi w te prowincje władować. Ostatnie krwawe starcia generowane przez klan karpia sprowokowały liczne seppuku jesienią.
Generalna uwaga - nie grajcie w tą grę w 6 i 4 osoby. Wczoraj równolegle była prowadzona druga rozgrywka 4-osobowa i gracze wyraźnie się słabiej bawili. 2 sojusze przez całą gre....
Tymczasem przy nieparzystej liczbie graczy, przynajmniej jeden nie jest w sojuszu od samego początku - klan żółwia, który nie miał szczęścia do sojuszy w pierwszych dwóch porach roku i nie miał jak wystawić zamków na mapę skutecznie zagrywał zdrady i całkiem nieźle na tym wychodził. Gracz bez sojuszu nie ma skrupułów i może robić co chce.
Pierwsze pół to odpakowanie i odpalenie na 3 graczy w zeszły wtorek. Wyszło fajnie - ale byliśmy zmęczeni i po prostu przestaliśmy grać po lecie.
Druga rozgrywka w sobotę - 5 osób na macie - pierwsza prawdziwa rozgrywka. Sojusze bardziej na czuja - jedna wielka bitwa w lecie dała zbyt dużą przewagę jednemu z graczy i nie udało się go dogonić.
Wczoraj 3 rozgrywka - znowu na 5 osób. 3 godziny huśtawki nastrojów - od "dlaczego zabiłeś mi przedostatnią figurkę na stole?!!!!" do cudownego w smaku zwycięstwa zimą - gdy z ostatniego miejsca przeskoczyłem kolejno 4 graczy... .
Proste zasady z olbrzymią ilością pozytywnej i negatywnej interakcji. W ostatniej rozgrywce jesienią byłem w sojuszu z klanem lotosu - przekonałem go do zagrania zdrady jako innego mandatu (był trzeci w kolejce i nie miał szans na kolejny mandat). Kolejny gracz zagrał zdradę i rozwalił swój sojusz - zagrał w ten sposób idealnie pode mnie. Ja zagrałem wrzucenie wojsk na mapę i pokojowo osiągnąłem przewagę w 2 prowincjach z moim sojusznikiem. A że byliśmy daleko od bieżących konfliktów i ruchy wojsk były zagrane na początku nikt nie miał już jak się mi w te prowincje władować. Ostatnie krwawe starcia generowane przez klan karpia sprowokowały liczne seppuku jesienią.
Generalna uwaga - nie grajcie w tą grę w 6 i 4 osoby. Wczoraj równolegle była prowadzona druga rozgrywka 4-osobowa i gracze wyraźnie się słabiej bawili. 2 sojusze przez całą gre....
Tymczasem przy nieparzystej liczbie graczy, przynajmniej jeden nie jest w sojuszu od samego początku - klan żółwia, który nie miał szczęścia do sojuszy w pierwszych dwóch porach roku i nie miał jak wystawić zamków na mapę skutecznie zagrywał zdrady i całkiem nieźle na tym wychodził. Gracz bez sojuszu nie ma skrupułów i może robić co chce.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
rattkin pisze:Uśmiechnąłem się, bo potwierdziłeś moje spostrzeżenia (wyżej) - że negocjacji to tu raczej niet. W ogóle można zaryzykować stwierdzenie, że negocjacje w grach planszowych (jako grach krótkoterminowych z ustalonym, jednym, ostatecznym zwycięzcą) nie mają żadnego sensu.pyz pisze: ?
Hmm zależy to od graczy. Ot choćby prosty motyw z naszej rozgrywki. Kolega rzucił zdradę. Jedną figurkę zdjął przeciwnikowi z którym konkurował w danym momencie o 2 prowincje. Ale decyzja o tym któremu z dwóch pozostałych zdjąć została podjęta na drodze negocjacji i drobnej wdzięczności wyrażonej w monetkach.
Czy kwestia wrzucania na kafle bogów jednostki. Jest tu spore pole do popisu, jeśli oczywiście graczom chce się w to bawić.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Dietrich pisze:Jeśli chodzi o edycję Polską czy mógłby ktoś ocenić na ile warto płacić w przedsprzedaży portalu te wywindowaną cenę żeby dostać dodatkową figurkę, na ile ciekawe są te stwory i czy któregoś z nich lepiej mieć niż tego drugiego?
Cena portalu jest z czapy! o ile ta przed sprzedażowa z bonusem ok ujdzie,,, ale jak ta gra będzie kosztować 399żł bez bonusa to nie wiem kto to kupi jak już teraz pokazują się podstawki w cenie poniżej 300zł... wielka sprzedaż zombicide black plage ich lekko zaćmiła chyba:) bardzo ich szanuję za to co robią i pomysły na wydawanie fajnych gier pl ale to ,,, słaboo... szkoda
stąd wiadmo jak ludzie zaraz po otwarciu w sobotę przedsprzedaży nagle wszystkie pudełka z ks zniknęły:)
- Curiosity
- Administrator
- Posty: 8733
- Rejestracja: 03 wrz 2012, 14:08
- Lokalizacja: Poznań
- Has thanked: 2641 times
- Been thanked: 2330 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Oficjalne FAQ 2.0
https://cmon-files.s3.amazonaws.com/pdf ... AQ_2.0.pdf
https://cmon-files.s3.amazonaws.com/pdf ... AQ_2.0.pdf
Jesteś tu od niedawna? Masz pytania co do funkcjonowania forum? Pisz.
Regulamin forum || Regulamin podforum handlowego
Regulamin forum || Regulamin podforum handlowego
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Czy wasze znaczniki wojny (plastikowe "sztandary") też są tak krzywo namalowane? - malunek nie pokrywa się z wgłębieniem.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Jak teraz rzuciłem okiem to wyglądają w porządku. Natomiast kafelki mandate miały ślady atramentu poza wyżłobieniem, które wyczyściłem gąbką drucianą w wodzie z płynem do naczyń (patent z BGG zaczerpnięty).
- Ardel12
- Posty: 3347
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1031 times
- Been thanked: 1985 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Druga partia w czteroosobowym składzie pokazała jak gra nad stołem może uprzykrzyć życie i zepsuć grę niektórym osobom:
1. Sojusznicy dogadali się jakie akcje mają wykonać, pierwszy wywiązał się ze swej roli, kolejny widząc, że ustalony plan przyniesie sporo pkt sojusznikowi a nie jemu, dał się łatwo przekonać do zmiany planu. Czysta gra nad stołem z wbijaniem sobie noży, dla mnie no problem imho zdradzony dość mocno przez to oberwał,
2. Sama końcówka partii, jeden sojusznik podkłada się drugiemu w walce by oddać mu wszystkie swoje pieniądze, by miał szansę wygrać grę -> to jest akurat moje znienawidzone zachowanie, gdy jeden gracz nic nie zyskuje a ustawia partię pod inną osobę. Na szczęście nic to nie zmieniło przez słabe rozstawienie pozyskanych pieniędzy na akcje w walce.
3. Kolega zdradzony w 1 pkt, nie chce wchodzić w sojusze, przez co dwójka graczy w finalnej rundzie boostuje się nawzajem -> słabe, jeden gracz, który ma szansę na wygraną ma ciężej
Nigdy nie zagram w tą grę w mieszanym towarzystwie osób grających i nie grających nad stołem. To, jak w każdej innej grze, po prostu nie działa i powoduje same problemy. Sama partia, pomijając wspomniane problemy, była przyjemna. Znowu poszedłem w ubijanie dla honoru swoich wojowników, znowu skupiłem się na kartach dających dodatkowe pkt chwały, znowu całkowicie olałem temat roninów oraz walk o prowincje i znowu wygrałem. W sumię grę wygrałem z 57 punktami i przewagą 4 pkt nad drugim graczem. Zwycięstwo osiągnąłem dzięki ustawicznemu zdobywaniu pkt z rundy na rundę oraz wykupieniu 2 kart dających po 3 pkt za każdą twierdzę (dzięki bogowi zapewniającemu dodatkowy zakup).
1. Sojusznicy dogadali się jakie akcje mają wykonać, pierwszy wywiązał się ze swej roli, kolejny widząc, że ustalony plan przyniesie sporo pkt sojusznikowi a nie jemu, dał się łatwo przekonać do zmiany planu. Czysta gra nad stołem z wbijaniem sobie noży, dla mnie no problem imho zdradzony dość mocno przez to oberwał,
2. Sama końcówka partii, jeden sojusznik podkłada się drugiemu w walce by oddać mu wszystkie swoje pieniądze, by miał szansę wygrać grę -> to jest akurat moje znienawidzone zachowanie, gdy jeden gracz nic nie zyskuje a ustawia partię pod inną osobę. Na szczęście nic to nie zmieniło przez słabe rozstawienie pozyskanych pieniędzy na akcje w walce.
3. Kolega zdradzony w 1 pkt, nie chce wchodzić w sojusze, przez co dwójka graczy w finalnej rundzie boostuje się nawzajem -> słabe, jeden gracz, który ma szansę na wygraną ma ciężej
Nigdy nie zagram w tą grę w mieszanym towarzystwie osób grających i nie grających nad stołem. To, jak w każdej innej grze, po prostu nie działa i powoduje same problemy. Sama partia, pomijając wspomniane problemy, była przyjemna. Znowu poszedłem w ubijanie dla honoru swoich wojowników, znowu skupiłem się na kartach dających dodatkowe pkt chwały, znowu całkowicie olałem temat roninów oraz walk o prowincje i znowu wygrałem. W sumię grę wygrałem z 57 punktami i przewagą 4 pkt nad drugim graczem. Zwycięstwo osiągnąłem dzięki ustawicznemu zdobywaniu pkt z rundy na rundę oraz wykupieniu 2 kart dających po 3 pkt za każdą twierdzę (dzięki bogowi zapewniającemu dodatkowy zakup).
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Odnośnie punktu numer 2 - czy na pewno dobrze zagraliście? Jeśli w walce są sami sojusznicy to nie walczą. Dochodzi do walki tylko wtedy, gdy wraz z sojusznikami w prowincji jest przeciwnik. W takim przypadku wszyscy za ekranem licytują. Powiedzmy, że jeden z sojuszników wygrał. Reparacje ze swojej planszy musi podzielić po równo dla wszystkich przegranych, czyli nie mógł ich wszystkich oddać sojusznikowi.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Ja raz grałem i dla odmiany mega mi się podobało. Z tym, że sojuszy nie traktowaliśmy super poważnie raczej- zastanawialiśmy się jak przechytrzyć sojusznika, ale nie na tyle mocno by użył na nas zdrady. Mnie w ostatniej rundzie sojusznik wykiwał, grał gośćmi, którzy kładą zakryte płytki i zakrył mi tą, której koniecznie potrzebowałem a w swojej drugiej akcji zagrał coś, co było dla mnie zupełnie bezużyteczne- tym samym pozbawił mnie 10 pktów za 7 walk w różnych prowincjach. Prawie przez to przegrałem.Ardel12 pisze:Druga partia w czteroosobowym składzie pokazała jak gra nad stołem może uprzykrzyć życie i zepsuć grę niektórym osobom:
1. Sojusznicy dogadali się jakie akcje mają wykonać, pierwszy wywiązał się ze swej roli, kolejny widząc, że ustalony plan przyniesie sporo pkt sojusznikowi a nie jemu, dał się łatwo przekonać do zmiany planu. Czysta gra nad stołem z wbijaniem sobie noży, dla mnie no problem imho zdradzony dość mocno przez to oberwał,
2. Sama końcówka partii, jeden sojusznik podkłada się drugiemu w walce by oddać mu wszystkie swoje pieniądze, by miał szansę wygrać grę -> to jest akurat moje znienawidzone zachowanie, gdy jeden gracz nic nie zyskuje a ustawia partię pod inną osobę. Na szczęście nic to nie zmieniło przez słabe rozstawienie pozyskanych pieniędzy na akcje w walce.
3. Kolega zdradzony w 1 pkt, nie chce wchodzić w sojusze, przez co dwójka graczy w finalnej rundzie boostuje się nawzajem -> słabe, jeden gracz, który ma szansę na wygraną ma ciężej
Nigdy nie zagram w tą grę w mieszanym towarzystwie osób grających i nie grających nad stołem. To, jak w każdej innej grze, po prostu nie działa i powoduje same problemy. Sama partia, pomijając wspomniane problemy, była przyjemna. Znowu poszedłem w ubijanie dla honoru swoich wojowników, znowu skupiłem się na kartach dających dodatkowe pkt chwały, znowu całkowicie olałem temat roninów oraz walk o prowincje i znowu wygrałem. W sumię grę wygrałem z 57 punktami i przewagą 4 pkt nad drugim graczem. Zwycięstwo osiągnąłem dzięki ustawicznemu zdobywaniu pkt z rundy na rundę oraz wykupieniu 2 kart dających po 3 pkt za każdą twierdzę (dzięki bogowi zapewniającemu dodatkowy zakup).
Przy pierwszej grze było w sumie niewiele tej gry nad stołem, ale występowała. Jeszcze nie wiedzieliśmy jak grać, jak można kogoś wpuścić dobrze w kanał, ale kilka razy się udało. Dużo negatywnej interakcji, dobra gra. Szczerze to się nie spodziewałem, że aż tak mi się spodoba.
My podeszliśmy do tych sojuszy ostrożnie, w końcu co rundę się zmieniają i nie zawsze dotrzymywaliśmy umów itd.
Dziwi mnie punkt 3. Gość został zdradzony, więc w sumie się mu nie dziwię, że nie chciał wchodzić w sojusz, ale z drugiej strony dużo na tym tracił. Trzeba mieć plan B i tyle, ja też uzależniłem swoje 10 pkt od tego co zrobi sojusznik i to był wielki błąd, ale na grę bym się o to nie obrażał, bo chyba ma to wpisane w rdzeń rozgrywki, że są sojusze, są zdrady itd.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Z wypowiedzi wynika, że było to w walce, czyli nie mógł ot tak tego zrobić.0NCK0 pisze:Mógł mu oddać pieniądze przed walkami ot tak.
- Ardel12
- Posty: 3347
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1031 times
- Been thanked: 1985 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Walka się odbyła, gdyż w prowicji byli sojusznicy i inny gracz. Tak, oddał po pół (nie dodałem tego, mea culpa), ale trzeciemu graczowi nic to nie zmieniało, bo walk już nie miał.Zuwal pisze:Odnośnie punktu numer 2 - czy na pewno dobrze zagraliście? Jeśli w walce są sami sojusznicy to nie walczą. Dochodzi do walki tylko wtedy, gdy wraz z sojusznikami w prowincji jest przeciwnik. W takim przypadku wszyscy za ekranem licytują. Powiedzmy, że jeden z sojuszników wygrał. Reparacje ze swojej planszy musi podzielić po równo dla wszystkich przegranych, czyli nie mógł ich wszystkich oddać sojusznikowi.
Jasne, to też była jakaś opcja.0NCK0 pisze:Mógł mu oddać pieniądze przed walkami ot tak.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Ta gra nad stołem to fajny klin na eurograczy mózgokalkulatorów, myślą że mają policzone a tu kicha. Samobalansujący sie system. Moim zdaniem stracić można punkty, które się posiada, nie te, które teoretycznie można zdobyć. Wchodzenie w sojusz poza profitami niesie ryzyko, które można oszacować. Gra dla osób, które dążą do własnego najwyższego wyniku a nie uprzykrzania życia innym na siłę. Największe oczekiwanie mam do tego aby to nie były cyklady czyli do połowy spoko gra a potem liczenie kogo zablokować żeby nie wygrał.
Rumia
- Deem
- Posty: 1213
- Rejestracja: 23 mar 2005, 01:50
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 363 times
- Been thanked: 250 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Jak pokazały przykłady przytoczone powyżej raczej destabilizujący.Mikanit pisze:Samobalansujący sie system.
Niewiele gier umiejętnie wplata dyplomację czy też „grę nad stołem” w mechanikę. Brak formalizacji prowadzi do takich potworków jak te, których doświadczył Adrel. Rzucenie w instrukcji „pogadajcie, nic nie jest wiążące, to dyplomacja jaką Wam daje, cieszcie się”, nie prowadzi zwykle do niczego dobrego (no może ułatwia życie recenzentom, bo wtedy wyświechtane hasło „ta gra nie jest dla każdego” idealnie pasuje).
Immanentnie abstrahując od transcendentalnych dywagacji, w kierunku pejoratywnych aczkolwiek konstruktywnych rekapitulacji, dochodzimy do konkluzji, że ewenement jest ewidentnym paradoksem.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Ale każdy ma takie same info: że umowy nie są wiążące.
I każdy z tym musi się liczyć, jak również z tym, że po jednym zawaleniu nikt nie będzie traktował go serio.
Przydałoby się w mechanice, że niedotrzymanie umowy wiązałoby się ze stratą honoru.
I każdy z tym musi się liczyć, jak również z tym, że po jednym zawaleniu nikt nie będzie traktował go serio.
Przydałoby się w mechanice, że niedotrzymanie umowy wiązałoby się ze stratą honoru.
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Zgadzam się w 100% . Powinny być jakieś ramy. Z jednej strony nie będzie przez to zarzucany brak balansu a z drugiej takie kwiatki będą się tworzyć. Takie otwarte negocjacje to wspaniała mechanika wrzucona do gry gdy się wie że terminy gonią i nie ma czasu na liczne playtesty, bo grę balansują sami gracze.Deem pisze:Jak pokazały przykłady przytoczone powyżej raczej destabilizujący.Mikanit pisze:Samobalansujący sie system.
Niewiele gier umiejętnie wplata dyplomację czy też „grę nad stołem” w mechanikę. Brak formalizacji prowadzi do takich potworków jak te, których doświadczył Adrel. Rzucenie w instrukcji „pogadajcie, nic nie jest wiążące, to dyplomacja jaką Wam daje, cieszcie się”, nie prowadzi zwykle do niczego dobrego (no może ułatwia życie recenzentom, bo wtedy wyświechtane hasło „ta gra nie jest dla każdego” idealnie pasuje).
Rumia
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Za mną na razie dwie partie sześcioosobowe. Gra mi się podoba, ale może się dłużyć, zajmując nawet do 4 godzin (w sumie w każdej partii byli nowi gracze). U nas było sporo gry nad stołem.
RS jest moim zdaniem bardziej mózgożerny od BR, co stanowi jednocześnie jego przewagę, ale może powodować nadmierny paraliż decyzyjny. Tak jak lubię licytacje, to jednak w porównaniu z rzuceniem 1 karty w bitwie trwa to dłużej, szczególnie, że trzeba jeszcze wziąć pod uwagę kolejne bitwy i przepływ pieniędzy na skutek reparacji.
Ze znaków zapytania: Grę tworzą gracze, ale coś chyba jest nie tak, jeżeli jeden z nich (i to nie jakiś gamoń) kończy z zaledwie 5 punktami - są ludzie, którzy przy takiej dysproporcji po prostu mogą odejść od stołu przed zakończeniem gry; można mocno oberwać przez to, że nie dostanie się odpowiednich kafli akcji. Ponadto dla mnie trochę dziwne jest, że w grze sześcioosobowej 3 graczy 2 razy będzie wybierało akcje. Wydaje mi się, że daje im to pewną przewagę.
RS jest moim zdaniem bardziej mózgożerny od BR, co stanowi jednocześnie jego przewagę, ale może powodować nadmierny paraliż decyzyjny. Tak jak lubię licytacje, to jednak w porównaniu z rzuceniem 1 karty w bitwie trwa to dłużej, szczególnie, że trzeba jeszcze wziąć pod uwagę kolejne bitwy i przepływ pieniędzy na skutek reparacji.
Ze znaków zapytania: Grę tworzą gracze, ale coś chyba jest nie tak, jeżeli jeden z nich (i to nie jakiś gamoń) kończy z zaledwie 5 punktami - są ludzie, którzy przy takiej dysproporcji po prostu mogą odejść od stołu przed zakończeniem gry; można mocno oberwać przez to, że nie dostanie się odpowiednich kafli akcji. Ponadto dla mnie trochę dziwne jest, że w grze sześcioosobowej 3 graczy 2 razy będzie wybierało akcje. Wydaje mi się, że daje im to pewną przewagę.
- costi
- Posty: 3416
- Rejestracja: 09 lut 2005, 19:19
- Lokalizacja: Warszawa - Ochota
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 3 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Trzeba to brać pod uwagę dogadując się co do sojuszu...
trochę człowieka i technika się gubi
Moja kolekcja
Moja kolekcja
- Ardel12
- Posty: 3347
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1031 times
- Been thanked: 1985 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Oj doświadczyłem btw ArdelDeem pisze:których doświadczył Adrel.
W podanym przykładzie, dla reszty zdrada była jak najbardziej na miejscu więc też nie miała problemu z zawieraniem sojuszu ze zdrajcą w kolejnych rundach.Arius pisze:Ale każdy ma takie same info: że umowy nie są wiążące.
I każdy z tym musi się liczyć, jak również z tym, że po jednym zawaleniu nikt nie będzie traktował go serio.
Przydałoby się w mechanice, że niedotrzymanie umowy wiązałoby się ze stratą honoru.
Nie podzieliłem się w sumie zdobyczami punktowymi najgorszego gracza. W pierwszej partii było to 5 pkt, w drugiej partii jakieś 12. W porównaniu pierwszy gracz miał 51 i 57pkt.
Czas gry na moje szczęście przy drugiej partii zamknął się w 2h ze złożeniem i rozłożeniem.
Ot jest to gra, w którą siadając do stołu, wszyscy powinni nastawiać się na chamskie zagrywki i wbijanie noży w plecy. Ja wychowałem się na GoT i uwielbiałem zdradzać swoich tymczasowych sojuszników, ale GoT nie oferował "przelewów" waluty i sojusze ograniczały się do podziału ziem
- Deem
- Posty: 1213
- Rejestracja: 23 mar 2005, 01:50
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 363 times
- Been thanked: 250 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
@up
Sorki, pisanie na małym ekraniku
Sorki, pisanie na małym ekraniku
Immanentnie abstrahując od transcendentalnych dywagacji, w kierunku pejoratywnych aczkolwiek konstruktywnych rekapitulacji, dochodzimy do konkluzji, że ewenement jest ewidentnym paradoksem.
-
- Posty: 1819
- Rejestracja: 29 cze 2016, 00:59
- Lokalizacja: Łódź
- Has thanked: 932 times
- Been thanked: 580 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Ciekawe. Czy to ten sam gracz za każdym razem miał najmniej punktów? Grałem na razie tylko raz w 3 osoby i punktacja była jeden ~60 i dwóch ~75. Jakoś nie wydaje mi się, że gra na 4 osoby jest tak drastycznie inna, żeby były aż takie różnice w punktach.Ardel12 pisze: Nie podzieliłem się w sumie zdobyczami punktowymi najgorszego gracza. W pierwszej partii było to 5 pkt, w drugiej partii jakieś 12. W porównaniu pierwszy gracz miał 51 i 57pkt.
- costi
- Posty: 3416
- Rejestracja: 09 lut 2005, 19:19
- Lokalizacja: Warszawa - Ochota
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 3 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
U nas w pierwszej grze było 85-57-38-17 aczkolwiek ostatni gracz zagrał bardzo źle, kompletnie zapominając o zdolności klanowej.
trochę człowieka i technika się gubi
Moja kolekcja
Moja kolekcja
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
U mnie było np. 105 u pierwszego gracza, czwarte miejsce 24. Także rozstrzał spory, ale jak się gra pierwszy raz przeciwko komuś bardziej doświadczonemu to niczego innego bym się nie spodziewał.
- Ardel12
- Posty: 3347
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1031 times
- Been thanked: 1985 times
Re: [KS] Rising Sun (Eric M. Lang)
Dokładnie ten sam więc nie jest to miarodajne, gdyż może ta gra po prostu mu nie leży. Jak widać z innych wypowiedzi rozstrzał się może zdarzyć, ale jest to area control. Jedni gracze zyskują na innych.sasquach pisze:Ciekawe. Czy to ten sam gracz za każdym razem miał najmniej punktów? Grałem na razie tylko raz w 3 osoby i punktacja była jeden ~60 i dwóch ~75. Jakoś nie wydaje mi się, że gra na 4 osoby jest tak drastycznie inna, żeby były aż takie różnice w punktach.Ardel12 pisze: Nie podzieliłem się w sumie zdobyczami punktowymi najgorszego gracza. W pierwszej partii było to 5 pkt, w drugiej partii jakieś 12. W porównaniu pierwszy gracz miał 51 i 57pkt.
Wow, 105 pkt jak taki wynik można uzyskać :>?dżodżo pisze:U mnie było np. 105 u pierwszego gracza, czwarte miejsce 24. Także rozstrzał spory, ale jak się gra pierwszy raz przeciwko komuś bardziej doświadczonemu to niczego innego bym się nie spodziewał.