Problem właśnie w tym, że dla niektórych gejsza = prostytutka. I nie mam tu na myśli ludzi z tego forum, tylko ogół społeczeństwa.crsunik pisze:Ale wiecie, że gejsze to nie prostytutki?
Hanamikoji / Gejsze (Kota Nakayama)
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
- Gambit
- Posty: 5233
- Rejestracja: 28 cze 2006, 12:50
- Lokalizacja: Gdańsk
- Has thanked: 524 times
- Been thanked: 1836 times
- Kontakt:
Re: Hanamikoji/Gejsze
-
- Posty: 581
- Rejestracja: 25 mar 2017, 19:53
- Has thanked: 26 times
- Been thanked: 182 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Tak z ciekawości, co ma nazwa gry mówić? Nazwa nie mówi wiele o samej grze. Tytuły nigdy nie są dosłowne, mogą być natomiast odrobinę sugestywne. No i co sugeruje nazwa Gejsze, jak się ona wiąże z czymkolwiek w grze? Bo jak mówisz że gra jest o Gejszach to mówisz o motywie. Mechanicznie to jest "dostaw karty lepiej niż przeciwnik", ewentualnie jak chcesz dodać elementy motywu to wychodzi, że dopasowujesz atrybuty do każdej z postaci. A jak to się ma do gejszy jako takiej? Żeby nie grzebać za bardzo, mi tam nazwa Carcassonne nic nie mówi. Ani o grze, ani o jej mechanikach. Nazwa niezbyt polska, a jakoś funkcjonuje w Polsce i na świecie. Jakiś czas temu przerzucając to forum natrafiłem na sugestię polskiego tytułu gry "One deck dungeon" jako "Loszki i karcioszki", oczywiście żartem. Uśmiałem się wtedy, głównie z myślą o tradycji polskiej "myśli lokalizacyjnej", która wiele lat temu pchnęła mnie do zgłębiania języków obcych. Jak ktoś z was kiedyś natrafił w swoich przygodach czytelniczych na Bilbo Bagosza, to wiecie co mam na myśli. Dla mnie paniczna potrzeba lokalizacji każdego tytułu jest właśnie taka - paniczna. Niekonieczna. Koniec świata to to nie jest, ale jakiś kompleks już tak. Polecam kroniki PRLu w kontekście wymyślania nazw. Nie wszystko trzeba tłumaczyć. Gra jest ślicznie wydana, miodna, elegancka; w moim pierwszym poście w tym wątku nie brak pochwał dla niej. Jeden minus (niewielki w skali tematu o grze), jedna skaza na polskim wydaniu to nazwa, która okazała się dla mnie, ku mojemu również zaskoczeniu, kłopotliwa. Bo ludzie nie wiedzą kto to gejsza. Mają toporne wyobrażenie orientalnej prostytutki. Jeśli polski tytuł ma grę sprzedać lepiej niż oryginalny, to ja jestem ciekaw: jak? Co jest w nazwie "Gejsze" pociągającego marketingowo, biorąc pod uwagę powszechną opinię o gejszach? Tej jednej rzeczy jestem ciekaw, bo nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć.Olgierdd pisze:Gra jest o gejszach i została nazwana w polskim wydaniu Gejsze. No koniec świata!
Mi również nazwa Hanamikoji do tej pory nic nie mówiła
Może masz rację co do sprzedaży. Nie jestem jednak pewien biorąc pod uwagę własne doświadczenia z tłumaczeniem innym "co to, a po co to, a z czym to" (tak, wiem, dowód anegdotyczny mało ważny etc etc, ale nigdy nikt mnie wcześniej nie zapytał jak podałem tytuł gry planszowej, czy to coś nieprzyzwoitego). A co do tłumaczenia dziecku, możesz powiedzieć "co to za problem" jak masz mądre dziecko otoczone innymi mądrymi dziećmi w mądrym świecie. Wspomniałem o dziecku w wieku 10 lat, bo wydawca tak ustawił dolny próg wiekowy dla gry, dlatego wydało mi się to ważne do wskazania.seki pisze:Mnie się bardziej podoba tytuł oryginalny ale jestem przekonany, że lepiej się sprzeda tytuł polski. Myślę, że wydawca też doszedł do tego wniosku. [...] Ja bym i tak dziecku odpowiedział, że są to gejsze, które bawiły panów. Co to za problem. Wydawca liczy potencjalne zyski, raczej nie zakładał dużej sprzedaży wśród dzieci.
- Andy
- Posty: 5129
- Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
- Lokalizacja: Piastów
- Has thanked: 77 times
- Been thanked: 192 times
Re: Hanamikoji
Nie, w Kioto.rattkin pisze:Tak, w Kyoto.Andy pisze:W Kioto.rattkin pisze:Że jest taka ulica w Tokio
Podobnie jak nie w Tokyo, w Paris, w London czy w Dresden, tylko w Tokio, w Paryżu, w Londynie czy w Dreźnie.
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
- garg
- Posty: 4474
- Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1425 times
- Been thanked: 1100 times
Re: Hanamikoji
Andy - kiedy wreszcie się spotkamy, masz u mnie piwo/ciastko/cokolwiek .Andy pisze:Nie, w Kioto.rattkin pisze:Tak, w Kyoto.Andy pisze:W Kioto.
Podobnie jak nie w Tokyo, w Paris, w London czy w Dresden, tylko w Tokio, w Paryżu, w Londynie czy w Dreźnie.
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
- rattkin
- Posty: 6518
- Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
- Lokalizacja: Poznań
- Has thanked: 382 times
- Been thanked: 929 times
Re: Hanamikoji
W punkt, szanuję!Skid_theDrifter pisze: Tak z ciekawości, co ma nazwa gry mówić? Nazwa nie mówi wiele o samej grze. Tytuły nigdy nie są dosłowne, mogą być natomiast odrobinę sugestywne. No i co sugeruje nazwa Gejsze, jak się ona wiąże z czymkolwiek w grze? Bo jak mówisz że gra jest o Gejszach to mówisz o motywie. Mechanicznie to jest "dostaw karty lepiej niż przeciwnik", ewentualnie jak chcesz dodać elementy motywu to wychodzi, że dopasowujesz atrybuty do każdej z postaci. A jak to się ma do gejszy jako takiej? Żeby nie grzebać za bardzo, mi tam nazwa Carcassonne nic nie mówi. Ani o grze, ani o jej mechanikach. Nazwa niezbyt polska, a jakoś funkcjonuje w Polsce i na świecie. Jakiś czas temu przerzucając to forum natrafiłem na sugestię polskiego tytułu gry "One deck dungeon" jako "Loszki i karcioszki", oczywiście żartem. Uśmiałem się wtedy, głównie z myślą o tradycji polskiej "myśli lokalizacyjnej", która wiele lat temu pchnęła mnie do zgłębiania języków obcych. Jak ktoś z was kiedyś natrafił w swoich przygodach czytelniczych na Bilbo Bagosza, to wiecie co mam na myśli. Dla mnie paniczna potrzeba lokalizacji każdego tytułu jest właśnie taka - paniczna. Niekonieczna. Koniec świata to to nie jest, ale jakiś kompleks już tak. Polecam kroniki PRLu w kontekście wymyślania nazw. Nie wszystko trzeba tłumaczyć.
Po zmianie użyłem nazwy oryginalnej w kontekście nazwy Hanamikoji. Ta wszak też nie jest polska, prawda? Dla purystów, uprzejmie proszę: "Ulica Chanamikodżyjska jest w Kioto".Andy pisze: Podobnie jak nie w Tokyo, w Paris, w London czy w Dresden, tylko w Tokio, w Paryżu, w Londynie czy w Dreźnie.
- mikeyoski
- Posty: 1523
- Rejestracja: 08 lut 2015, 00:32
- Has thanked: 278 times
- Been thanked: 172 times
- Kontakt:
Re: Hanamikoji/Gejsze
Nie wszystkie obce nazwy geograficzne mają polskie odpowiedniki. Polski to nie serbski, gdzie obce nazwy zapisuje się tak jak się je wypowiada.
Tapnięte z espiątki
Tapnięte z espiątki
- Leser
- Posty: 1737
- Rejestracja: 22 lut 2009, 23:38
- Lokalizacja: pod - Warszawa
- Has thanked: 571 times
- Been thanked: 1407 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Skid_theDrifter pisze: Tak z ciekawości, co ma nazwa gry mówić? Nazwa nie mówi wiele o samej grze. Tytuły nigdy nie są dosłowne, mogą być natomiast odrobinę sugestywne. No i co sugeruje nazwa Gejsze, jak się ona wiąże z czymkolwiek w grze?
Tytuł powinien być polski (wskazując na polskie wydanie) i kojarzyć się klientowi z czymkolwiek, do czegokolwiek nawiązywać. Hanamikoji nie kojarzy się zupełnie z niczym, prawie nikomu. I pisząc "nikomu" nie mam na myśli tylko owego znienawidzonego "przeciętnego Kowalskiego" (którym oczywiście nikt z nas nie jest), ale także ludzi kumatych, wykształconych i bywałych w świecie.Skid_theDrifter pisze: Dla mnie paniczna potrzeba lokalizacji każdego tytułu jest właśnie taka - paniczna. Niekonieczna. Koniec świata to to nie jest, ale jakiś kompleks już tak.
Dla Ciebie to niekonieczne, a dla wydawcy istotne. Parę miesięcy pracy w sklepie stacjonarnym i prawdopodobnie każdy Ci to powie. A kompleks to żaden. A jeśli nawet, to zdecydowanie nie tylko polski.
A co zmieniłoby w tej "kłopotliwej" kwestii pozostawienie oryginalnego tytułu? Ok, nie znalazłby się pretekst byś padł ofiarą żartów biurowych. Nadal gra wg "powszechnej opinii" byłaby o "dziwkach". Swoją drogą nie miałem do tej pory okazji zapoznać się z tą ponoć powszechną opinią.Skid_theDrifter pisze: Jeden minus (niewielki w skali tematu o grze), jedna skaza na polskim wydaniu to nazwa, która okazała się dla mnie, ku mojemu również zaskoczeniu, kłopotliwa. Bo ludzie nie wiedzą kto to gejsza. Mają toporne wyobrażenie orientalnej prostytutki. Jeśli polski tytuł ma grę sprzedać lepiej niż oryginalny, to ja jestem ciekaw: jak? Co jest w nazwie "Gejsze" pociągającego marketingowo, biorąc pod uwagę powszechną opinię o gejszach? Tej jednej rzeczy jestem ciekaw, bo nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć.
I rozjarzam się na mgnienie w uśmiechu z tych, co to trzeba mieć ten polor we krwi, żeby zmieścić bez pośpiechu pozdrowienie mimo energicznego pośpiechu przecież.
- Andy
- Posty: 5129
- Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
- Lokalizacja: Piastów
- Has thanked: 77 times
- Been thanked: 192 times
Re: Hanamikoji
Nie wierzę, żebyś pisał poważnie, ale na wszelki wypadek:rattkin pisze:Po zmianie użyłem nazwy oryginalnej w kontekście nazwy Hanamikoji. Ta wszak też nie jest polska, prawda? Dla purystów, uprzejmie proszę: "Ulica Chanamikodżyjska jest w Kioto".Andy pisze: Podobnie jak nie w Tokyo, w Paris, w London czy w Dresden, tylko w Tokio, w Paryżu, w Londynie czy w Dreźnie.
Kyoto to nie jest "nazwa oryginalna". Oryginalna nazwa miasta to: 京都市. Kyoto to angielska transkrypcja. Miasto w języku polskim nazywa się Kioto.
Czy mówisz: jadę do Warsaw?
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
- Olgierdd
- Posty: 1836
- Rejestracja: 23 lut 2010, 15:25
- Lokalizacja: Gdańsk
- Has thanked: 80 times
- Been thanked: 92 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Nie rozumiem do czego zmierzasz w tym miejscu. A co sugeruje nazwa Hanamikoji? Jak się wiąże z czymkolwiek w grze? itd. W czym pod tym względem nazwa Hanamikoji jest lepsza od Gejsz?Skid_theDrifter pisze:Tak z ciekawości, co ma nazwa gry mówić? Nazwa nie mówi wiele o samej grze. Tytuły nigdy nie są dosłowne, mogą być natomiast odrobinę sugestywne. No i co sugeruje nazwa Gejsze, jak się ona wiąże z czymkolwiek w grze? Bo jak mówisz że gra jest o Gejszach to mówisz o motywie. Mechanicznie to jest "dostaw karty lepiej niż przeciwnik", ewentualnie jak chcesz dodać elementy motywu to wychodzi, że dopasowujesz atrybuty do każdej z postaci. A jak to się ma do gejszy jako takiej?
Z Carcassonne pół punktu dla Ciebie. Pół, bo jednak Carcassonne to miasto w Europie, a nie ulica w azjatyckim mieście. Osobiście nie podoba mi się nazwa Carcassonne dla gry, bo ma mniej wspólnego niż Gejsze z gejszami
- seki
- Moderator
- Posty: 3358
- Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
- Lokalizacja: Czapury/Poznań
- Has thanked: 1114 times
- Been thanked: 1282 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Wg mnie ta cała dyskusja jest bez sensu. Jednym się podoba tytuł oryginalny a innym polski. Po co się przekonywać nawzajem do wyższości jednego tytułu nad drugim? Z punktu widzenia gracza nazwa gry powinna mieć niewielkie znaczenie. Znaczenie ma z punktu widzenia marketingowego ale przecież nikt z was na tej grze nie zarabia więc co wam do tego. Pisałem wcześniej, że bardziej podoba mi się tytuł oryginalny ale rozumiem dlaczego wydawca ją zmienił. Gdybym miał wybierać oba pudełka to wybrał bym wydanie polskie bo: bardziej podobają mi się karty gejszy, bardziej podoba mi się pudełko.
- rattkin
- Posty: 6518
- Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
- Lokalizacja: Poznań
- Has thanked: 382 times
- Been thanked: 929 times
Re: Hanamikoji
Tak samo jak mandaryński ma swój pīnyīn, tak japoński ma rōmaji. Fonetyczny zapis 京都市 to Kyōto-shi. To jest oryginalna nazwa, transkrypcja fonetyczna jest powszechnie stosowana w piśmie w Chinach i w Japonii. Ja już kończę, szkoda śmiecić wątku, przepraszam.Andy pisze: Kyoto to nie jest "nazwa oryginalna". Oryginalna nazwa miasta to: 京都市. Kyoto to angielska transkrypcja. Miasto w języku polskim nazywa się Kioto.
Ostatnio zmieniony 19 lip 2017, 12:46 przez rattkin, łącznie zmieniany 1 raz.
- Pan_K
- Posty: 2504
- Rejestracja: 24 wrz 2014, 19:16
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 189 times
- Been thanked: 168 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
A po polsku jest Kioto: https://sjp.pl/kioto
„Rzekł głupi w swoim sercu: nie ma Boga.”
Ryba bez roweru, to tylko ryba...
Ryba bez roweru, to tylko ryba...
- Leser
- Posty: 1737
- Rejestracja: 22 lut 2009, 23:38
- Lokalizacja: pod - Warszawa
- Has thanked: 571 times
- Been thanked: 1407 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Dyskusja o wyższości tytułu jest bez sensu, natomiast moim zdaniem warto pokazywać inny punkt widzenia na regularnie pojawiające się "widzimisię". co i rusz ktoś narzeka, że "oryginalny tytuł byłby lepszy". Uzasadnieniem zazwyczaj jest nieśmiertelne "bo lepiej brzmi". Fajnie jakby takie osoby spróbowały przyjąć do wiadomości, że choć lepiej brzmi dla nich, to nie oznacza, ze lepiej brzmi dla większości. I że owo w gruncie rzeczy dość absurdalne wytłumaczenie może być np. wynikiem faktu, że z oryginalnym tytułem zapoznali się znacznie wcześniej niż z polskim i po prostu go sobie oswoili, a gra ma trafić także do ludzi, którzy nie śledzą newsów na forum i BGG (czasem przede wszystkim do takich ludzi).seki pisze:Wg mnie ta cała dyskusja jest bez sensu. Jednym się podoba tytuł oryginalny a innym polski. Po co się przekonywać nawzajem do wyższości jednego tytułu nad drugim? Z punktu widzenia gracza nazwa gry powinna mieć niewielkie znaczenie. Znaczenie ma z punktu widzenia marketingowego ale przecież nikt z was na tej grze nie zarabia więc co wam do tego. Pisałem wcześniej, że bardziej podoba mi się tytuł oryginalny ale rozumiem dlaczego wydawca ją zmienił. Gdybym miał wybierać oba pudełka to wybrał bym wydanie polskie bo: bardziej podobają mi się karty gejszy, bardziej podoba mi się pudełko.
I rozjarzam się na mgnienie w uśmiechu z tych, co to trzeba mieć ten polor we krwi, żeby zmieścić bez pośpiechu pozdrowienie mimo energicznego pośpiechu przecież.
Re: Hanamikoji
No i co by zmieniło pozostawienie nazwy ulicy? Myślisz, że ów rodzic by nie drążył co znaczy słowo Hanamikoji? To w takim razie upada podniesiony tu wcześniej aspekt "edukacyjny" tego słowa.Skid_theDrifter pisze: Przy okazji; chciałem kupić na prezent dla dziecka lat 10, ale mnie tknęło i skonsultowałem z rodzicem. Skończyło się na tym, że to zbyt kłopotliwe kupić Gejsze. Gra mechanicznie świetna, dobra na myślenie, abstrakcję, planowanie... Nie nadaje się zdaniem rodzica. Przez nazwę. (Jasne, możemy powiedzieć, że rodzic głupi, ale ja to rozumiem; jak dla mnie to tylko unik przed tłumaczeniem dziecku kłopotliwych rzeczy, które wprowadzenie terminu do słownika wnosi ze sobą, ot co.)
A jakby zapytał i dowiedział się z czego słynie efekt byłby ten sam.
Nad czym tu myśleć? Dobrze wiadomo dlaczego firmy Fazer jak i NK nazwały tak swoje produkty.Skid_theDrifter pisze: Może wydawca gry właśnie w ten sposób dobrał target audience, na podstawie upodobania do cukierków...? Do przemyślenia.
Tylko, że wydawca musi rozpatrywać nie tylko punkt widzenia gracza (w domyśle doświadczonego, który wie na co zwracać uwagę i jak i czego szukać) ale przede wszystkim na konsumentów nowych, nieobeznanych z taką formą rozrywki, których pozyskanie sprawi, że zasilą rzesze graczy.seki pisze:Wg mnie ta cała dyskusja jest bez sensu. Jednym się podoba tytuł oryginalny a innym polski. Po co się przekonywać nawzajem do wyższości jednego tytułu nad drugim? Z punktu widzenia gracza nazwa gry powinna mieć niewielkie znaczenie. Znaczenie ma z punktu widzenia marketingowego ale przecież nikt z was na tej grze nie zarabia więc co wam do tego.
Ty od zawsze grałeś w gry planszowe?
Bo moje pierwsze gry to był chińczyk i monopoly.
Teraz mam ok 50 tytułów. Ale pamiętam początki, a zwłaszcza przypadkową wizytę w sklepie stacjonarnym Rebela do którego weszłam bo akurat przechodziłam ulicą, z ciekawości. I pierwszą grą jaka wpadła mi tam w oko był Robinson Cruzoe (szukałam prezentu dla 14 latka, skusiła nazwa zwiastująca przygodę i piękne grafiki na opakowaniu) i zaskoczenie, że sprzedawca mi Robinsona nie chce sprzedać (bo to za trudna gra dla początkującego, który się szybko zniechęci do gier planszowych a nie chodzi o to by gra się kurzyła na półce, tylko by w nią grać).
Tak, nieźle mnie zaskoczył wtedy, nie pamiętam czym bardziej, czy tym, że sprzedawca zamiast drogiej (za 200zł) proponuje mi grę o połowę tańszą, czy faktem, że gra planszowa może okazać się zbyt skomplikowana.
No z moich obserwacji wynika, że raczej gry planszowe są najczęściej kupowane przez osoby 18+ (często plus vat ). Spory udział ma także środowisko studenckie, w każdym razie ja w trakcie spotkań poznałam kilka tytułów, które potem nabyłam (m.in. Carcassonne do którego jakoś sprzedawca w sklepie nie potrafił mnie zachęcić).seki pisze: Wydawca liczy potencjalne zyski, raczej nie zakładał dużej sprzedaży wśród dzieci.
- seki
- Moderator
- Posty: 3358
- Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
- Lokalizacja: Czapury/Poznań
- Has thanked: 1114 times
- Been thanked: 1282 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Nie wiem co chcesz mi powiedzieć. Uważam, że z marketingowego punktu widzenia łatwiej sprzedać Gejsze niż obcobrzmiące coś.Kin@a pisze:Tylko, że wydawca musi rozpatrywać nie tylko punkt widzenia gracza (w domyśle doświadczonego, który wie na co zwracać uwagę i jak i czego szukać) ale przede wszystkim na konsumentów nowych, nieobeznanych z taką formą rozrywki, których pozyskanie sprawi, że zasilą rzesze graczy.seki pisze:Wg mnie ta cała dyskusja jest bez sensu. Jednym się podoba tytuł oryginalny a innym polski. Po co się przekonywać nawzajem do wyższości jednego tytułu nad drugim? Z punktu widzenia gracza nazwa gry powinna mieć niewielkie znaczenie. Znaczenie ma z punktu widzenia marketingowego ale przecież nikt z was na tej grze nie zarabia więc co wam do tego.
Ty od zawsze grałeś w gry planszowe?
Bo moje pierwsze gry to był chińczyk i monopoly.
CIACH
Re: Hanamikoji/Gejsze
Ja odniosłam się tylko do Twojego stwierdzenia, że z punktu widzenia gracza nazwa gry powinna mieć niewielkie znaczenie. Poza tym zgadzam się z tym, co napisałeś.
Swoją drogą to popatrzyłam na oryginalne tytuły pozostałych gier NK, w szczególności:
Gra na emocjach (Ikonikus), Piranie (Piranha Pedro), Domek na drzewie (
Best Treehouse Ever), Fabryka robotów (Cha dango), Mrówki (Rainbow 35), Twardy orzech do zgryzienia (Sugar Gliders) - bardzo dobre pomysły zmiany nazwy,
Jeśli chodzi o Bankruta (Wheedle) to mnie się najbardziej podoba niemiecka nazwa
GmbH & Co.KG
Szczerze mówiąc jedynie Cartagena mogła zostać niezmienna, nawiasem mówiąc grafiki na okładce z poprzednich wydań też mi się bardziej podobają:
https://boardgamegeek.com/image/671335/cartagena
https://boardgamegeek.com/image/1889500/cartagena
Swoją drogą to popatrzyłam na oryginalne tytuły pozostałych gier NK, w szczególności:
Gra na emocjach (Ikonikus), Piranie (Piranha Pedro), Domek na drzewie (
Best Treehouse Ever), Fabryka robotów (Cha dango), Mrówki (Rainbow 35), Twardy orzech do zgryzienia (Sugar Gliders) - bardzo dobre pomysły zmiany nazwy,
Jeśli chodzi o Bankruta (Wheedle) to mnie się najbardziej podoba niemiecka nazwa
GmbH & Co.KG
Szczerze mówiąc jedynie Cartagena mogła zostać niezmienna, nawiasem mówiąc grafiki na okładce z poprzednich wydań też mi się bardziej podobają:
https://boardgamegeek.com/image/671335/cartagena
https://boardgamegeek.com/image/1889500/cartagena
-
- Posty: 581
- Rejestracja: 25 mar 2017, 19:53
- Has thanked: 26 times
- Been thanked: 182 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
O to mi trochę chodziło. Hanamikoji nikomu się z niczym nie kojarzy. Musi? Co lepsze: brak skojarzenia, czy skojarzenie niekoniecznie dobre? Wrócę do nieszczęśliwego Carcassonne. Też się z niczym nie kojarzy. Jak ktoś zapyta: "Ej, a co to Carcassonne?" to mówisz "aa, miasto we Francji". Ktoś pyta "ej, a co to Hanamikoji" to mówisz "aa, dzielnica w Kioto". Różnica żadna.Leser pisze: Tytuł powinien być polski (wskazując na polskie wydanie) i kojarzyć się klientowi z czymkolwiek, do czegokolwiek nawiązywać. Hanamikoji nie kojarzy się zupełnie z niczym, prawie nikomu. I pisząc "nikomu" nie mam na myśli tylko owego znienawidzonego "przeciętnego Kowalskiego" (którym oczywiście nikt z nas nie jest), ale także ludzi kumatych, wykształconych i bywałych w świecie.
Ja niby też raczej z tłukami kulturalnymi nie gram, a i tak mi się zdarzyło to zapytanie o nieprzyzwoitość. Może miałem pecha. Czy gra nadal byłaby "o dziwkach"? Nie jestem tego taki pewny. Okładka - kobitki w kimonach. Kimona japońskie, kobitki japońskie. Same karty: kobitki, instrumenty, grzebień, herbatka - atrybuty. Nic nieprzyzwoitego.Leser pisze:A co zmieniłoby w tej "kłopotliwej" kwestii pozostawienie oryginalnego tytułu? Ok, nie znalazłby się pretekst byś padł ofiarą żartów biurowych. Nadal gra wg "powszechnej opinii" byłaby o "dziwkach". Swoją drogą nie miałem do tej pory okazji zapoznać się z tą ponoć powszechną opinią.
Przeceniasz ludzi. Ktoś pyta co to Hanamikoji a ty mówisz że dzielnica w Kioto. Nikt bardziej nie drąży. Będę wracać do Carcassonne: też nikt nie drążył. Nikt mnie nie dopytywał o znaczenie nazwy gry w kontekście rzeczywistego miejsca.Kin@a pisze: No i co by zmieniło pozostawienie nazwy ulicy? Myślisz, że ów rodzic by nie drążył co znaczy słowo Hanamikoji? To w takim razie upada podniesiony tu wcześniej aspekt "edukacyjny" tego słowa.
A jakby zapytał i dowiedział się z czego słynie efekt byłby ten sam.
To było żartem. Ale skoro już tak piszesz, to ja wrócę do swojego wcześniejszego zapytania. Dobrze wiadomo dlaczego firmy tak nazwały swoje produkty? Ja nie wiem. Nie rozumiem jaki jest pozytywny aspekt użycia nazwy która przez powszechne niezrozumienie może się wydawać nieprzyzwoita. Jeszcze nikt nie napisał co w tym dobrego.Kin@a pisze:Nad czym tu myśleć? Dobrze wiadomo dlaczego firmy Fazer jak i NK nazwały tak swoje produkty.Skid_theDrifter pisze: Może wydawca gry właśnie w ten sposób dobrał target audience, na podstawie upodobania do cukierków...? Do przemyślenia.
To tylko kwestia tego, że Hanamikoji to nazwa własna realnie istniejącego miejsca. Z niczym się nie kojarzy (a "Gejsze" niechcący mogą i to negatywnie), ale o tym pisałem wyżej: nie musi. To tytuł oryginalny. Nie jestem całkowicie przeciwny zmianom tytułu w procesie tłumaczenia, jeśli to ma sens. Kwestionuję sens tej akurat zmiany.Olgierdd pisze:Nie rozumiem do czego zmierzasz w tym miejscu. A co sugeruje nazwa Hanamikoji? Jak się wiąże z czymkolwiek w grze? itd. W czym pod tym względem nazwa Hanamikoji jest lepsza od Gejsz?
Z Carcassonne pół punktu dla Ciebie. Pół, bo jednak Carcassonne to miasto w Europie, a nie ulica w azjatyckim mieście. Osobiście nie podoba mi się nazwa Carcassonne dla gry, bo ma mniej wspólnego niż Gejsze z gejszami
Wielki +. Wyższości tytułu nie ma co rozpatrywać. Widzimisię tu nie mam, tylko realne doświadczenie: zmieniony polski tytuł okazał się dla mnie kilkukrotnie kłopotliwy. W moim wypadku spowodował jeden zakup gry mniej. I dlatego o tym piszę, bo jestem ciekaw innych opinii.Leser pisze:Dyskusja o wyższości tytułu jest bez sensu, natomiast moim zdaniem warto pokazywać inny punkt widzenia na regularnie pojawiające się "widzimisię". co i rusz ktoś narzeka, że "oryginalny tytuł byłby lepszy". Uzasadnieniem zazwyczaj jest nieśmiertelne "bo lepiej brzmi". Fajnie jakby takie osoby spróbowały przyjąć do wiadomości, że choć lepiej brzmi dla nich, to nie oznacza, ze lepiej brzmi dla większości.
A co do problemu "oryginalny tytuł lepszy" - to jeszcze inny problem. Jesteś twórcą. Nazywasz swój twór. W dobrym tonie tłumaczeń jest zachowanie wierności oryginałowi. Jest to łatwe z prostymi tytułami które można przetłumaczyć. "Game of Thrones" - Gra o Tron, "Das Parfum" - Pachnidło, etc etc. Są jednak tytuły, które nie denotują niczego. Dajmy na to, "Metro 2033". Albo cała seria "Millennium" -polski wydawca nie zrobił z tego "Tysiąclecia". Co tu tłumaczyć? Nikt niczego nie zmieniał żeby ułatwić potencjalnemu klientowi zrozumienie co to jest, bo nie trzeba wcale robić takich rzeczy. Może ktoś ma statystyki na ile to nazwy sprzedają produkty? Bo ja takich nie mam.
Słowem zamknięcia: niebiosa nie spadły nikomu na głowę. Gra jest dobra. Nie jest "zrujnowana" przez Polską nazwę - gra się tak samo. Ot, jeden, dziwaczny i niespodziewany problem początkowy z "a co to". Do zastanowienia na przyszłość, jak zmiana tytułu na bardziej polsko brzmiący możne wpłynąć na odbiór tego, co widzimy na półce w sklepie nie mając pojęcia o tym, co jest w pudełku.
- rattkin
- Posty: 6518
- Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
- Lokalizacja: Poznań
- Has thanked: 382 times
- Been thanked: 929 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Odnośnie samego Hanamikoji (tytułu) - pierwotnym wydawcą jest (chyba) Takamagahara (Japonia) / EmperorS4 (Taiwan). Jako firmy z innego kręgu kulturowego, mogły sobie nazwać grę nazwą ulicy. Gejsze w Japonii na pewno nie są kojarzone z "dziwkami", a raczej (w ogólności) z nobilitującym zawodem.Skid_theDrifter pisze:Nie rozumiem jaki jest pozytywny aspekt użycia nazwy która przez powszechne niezrozumienie może się wydawać nieprzyzwoita. Jeszcze nikt nie napisał co w tym dobrego.
Natomiast rzeczywiście, wybranie "Gejsze" jako tytuł w Polsce to zabieg ... odważny.
Akurat tutaj to tłumaczenie lekko traci podtekst oryginału. Bo w bezpośrednim przekładzie to raczej "Gra Tronów", sugerująca potyczkę pomiędzy władcami. No, ale. Są większe przewiny w tłumaczeniach.Skid_theDrifter pisze: Jest to łatwe z prostymi tytułami które można przetłumaczyć. "Game of Thrones" - Gra o Tron
+1.Skid_theDrifter pisze: Słowem zamknięcia: niebiosa nie spadły nikomu na głowę. Gra jest dobra. Nie jest "zrujnowana" przez Polską nazwę - gra się tak samo. Ot, jeden, dziwaczny i niespodziewany problem początkowy z "a co to". Do zastanowienia na przyszłość, jak zmiana tytułu na bardziej polsko brzmiący możne wpłynąć na odbiór tego, co widzimy na półce w sklepie nie mając pojęcia o tym, co jest w pudełku.
A dlaczego w ogóle zacząłem? Bo gry planszowe są dobrem kultury. I czas ochronny dla nich minął. Jako przed dobrami kultury, stoi przed nimi też pewna, chociażby śladowa, odpowiedzialność. Za rozrywkę, za edukację, za poszerzanie horyzontów. Czy wszystkie książki, które mamy na półce w księgarni to prosta, wesoła, zabawna, rozrywkowa lektura? Ano nie. I z grami już też jest albo nieuchronnie niedługo będzie podobnie. Wspominali o tym twórcy This War of Mine, którzy przede wszystkim chcieli grę sprzedać jako dobro kultury, które niekoniecznie ma dostarczać czystej wydestylowanej rozrywki i dobrego humoru. Podobna metamorfoza odbyła się jakieś 5-10 lat temu w grach wideo. Być może i gracze planszowi i wydawnictwa jeszcze nie są gotowi na taką przemianę. Na razie wydawnictwa robią co mogą by swój produkt spłaszczyć, zinfantylizować, zmiękczyć, sprowadzić do wspólnego dzielnika - tak by możliwie dobrze prezentował się na półce i trafił do możliwie dużej liczby osób, czyli mówiąc otwarcie - fuksem, z przypadku (bo nie ma reklam), po najmniejszej linii oporu. Bez jakichkolwiek ewentualnych barier. Jest jeden produkt, który mi się podobnie kojarzy w tym kontekście - ten legendarny już koncerniakowy międzynarodowy jasny lager. Czyli piwo pozbawione charakteru, by nie zrażać do siebie potencjalnego odbiorcy. No i tak jest z lokalnymi grami "poniżej 100 pln". Tylko tak (przez zmiękczenie) jest szansa na sprzedanie więcej niż magiczna bariera 1k kopii. I ja to rozumiem, ostatecznie wydawnictwo musi zarabiać. Ale marzy mi się taka sytuacja na rynku i taka świadomość odbiorcy, że lokalny wydawca nie konkuruje już tylko ceną i przewrotnym zaowalowaniem produktu, tylko właśnie stawia na coś więcej, wiedząc, że odbiorca czegoś takie poszukuje i doceni. Czyli: wydawnictwo nie tylko z głową, ale i z misją.
Może kiedyś...
Re: Hanamikoji/Gejsze
Bez sensu zatajać prawdę. Bo te nazwy właśnie mają sens: Carcassonne to miasto , które słynie z fortyfikacji do których w pewnym stopniu właśnie nawiązuje gra:Skid_theDrifter pisze: O to mi trochę chodziło. Hanamikoji nikomu się z niczym nie kojarzy. Musi? Co lepsze: brak skojarzenia, czy skojarzenie niekoniecznie dobre? Wrócę do nieszczęśliwego Carcassonne. Też się z niczym nie kojarzy. Jak ktoś zapyta: "Ej, a co to Carcassonne?" to mówisz "aa, miasto we Francji". Ktoś pyta "ej, a co to Hanamikoji" to mówisz "aa, dzielnica w Kioto". Różnica żadna.
http://www.creme-de-languedoc.com/Langu ... itadel.php
Są zamki w Carcassonne? Są. Nawet graficznie zbliżone do tych w grze.
Natomiast Hanamikoji to ulica, która zasłynęła z gejsz. Są gejsze w grze? Są. Są prezenty? Są.
Proste.
Nie lubię sformułowań dziwki, prostytutki, k... myślę, że sam niepotrzebnie nadajesz skrajnie pejoratywnego (wulgarnego) znaczenia.Skid_theDrifter pisze:Ja niby też raczej z tłukami kulturalnymi nie gram, a i tak mi się zdarzyło to zapytanie o nieprzyzwoitość. Może miałem pecha. Czy gra nadal byłaby "o dziwkach"? Nie jestem tego taki pewny. Okładka - kobitki w kimonach. Kimona japońskie, kobitki japońskie. Same karty: kobitki, instrumenty, grzebień, herbatka - atrybuty. Nic nieprzyzwoitego.
Lepiej brzmią panie do towarzystwa o które względy się w grze zabiega. Po to są te prezenty.
Proste.
Co do "tłuków" jak to określiłeś to nigdy nie wiadomo z kim grasz i to nie wina gry, ja pamiętam kiedyś podczas imprezy urodzinowej w gronie studenckim (kulturalnej, bez chlania czy chodnikowej łaciny) solenizantka wyjeła grę Psychodropsy (nową w folii, widać, że kupiła na tę okazję - czyli domyślam się, że jej nie znała). Po kilku minutach rozgrywki, jedna z dziewczyn ostentacyjnie wyszła z pokoju, nawet nic nie mówiąc, dopiero potem zwierzała się kolegom jaka to była oburzona i zniesmaczona zaproponowaną grą.
Osobiście nie uważam Psychodropsów za dobrą grę, jest słaba, hasła też mi nie odpowiadają dlatego nie mam żadnej gry w tym stylu jednak uważam, że nikomu korona z głowy nie spadła ani nie doznał uszczerbku na honorze grając w nią i reakcja była zbyt egzaltowana (zwłaszcza to obgadywanie za plecami). Nie bądźmy świętsi od papieża.
Nieprzyzwoite zależy w jakim znaczeniu. Na pewno nie w wulgarnym.Skid_theDrifter pisze:To było żartem. Ale skoro już tak piszesz, to ja wrócę do swojego wcześniejszego zapytania. Dobrze wiadomo dlaczego firmy tak nazwały swoje produkty? Ja nie wiem. Nie rozumiem jaki jest pozytywny aspekt użycia nazwy która przez powszechne niezrozumienie może się wydawać nieprzyzwoita. Jeszcze nikt nie napisał co w tym dobrego.
Co prawda powodu do chwały w byciu gejszą też nie widzę.
Ot nazwa na pewno zwiastuje rodzaj orientalnej przyjemności (nie pamiętam już haseł reklamowych Fazera podczas kampanii marketingowej, ale pewnie coś w ten deseń), nazwa gry natomiast intryguje.
Co to znaczy Millenium każdy wie, anglojęzyczne (Ghost Stories, Story Cubes) czy łacińskie nazwy (Agricola ) są zrozumiałe.Skid_theDrifter pisze:Są jednak tytuły, które nie denotują niczego. Dajmy na to, "Metro 2033". Albo cała seria "Millennium" -polski wydawca nie zrobił z tego "Tysiąclecia". Co tu tłumaczyć? Nikt niczego nie zmieniał żeby ułatwić potencjalnemu klientowi zrozumienie co to jest, bo nie trzeba wcale robić takich rzeczy. Może ktoś ma statystyki na ile to nazwy sprzedają produkty? Bo ja takich nie mam.
Orientalne (Hanamikoji, Cha dango) nie. I dlatego je przetłumaczono.
-
- Posty: 581
- Rejestracja: 25 mar 2017, 19:53
- Has thanked: 26 times
- Been thanked: 182 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
To nie zatajanie prawdy. Nikt nie nazwał polskiego Carcassonne "miasto, które słynie z fortyfikacji" bo nie było takiej potrzeby. To że można, nie znaczy że trzeba. Nie musisz zaklinać rzeczywistości.Kin@a pisze:Bez sensu zatajać prawdę. Bo te nazwy właśnie mają sens: Carcassonne to miasto , które słynie z fortyfikacji do których w pewnym stopniu właśnie nawiązuje gra:
http://www.creme-de-languedoc.com/Langu ... itadel.php
Są zamki w Carcassonne? Są. Nawet graficznie zbliżone do tych w grze.
Natomiast Hanamikoji to ulica, która zasłynęła z gejsz. Są gejsze w grze? Są. Są prezenty? Są.
Proste.
We wskazanym przez Ciebie fragmencie nawiązałem do ujętego w cudzysłowie określenia przedmówcy. Uważniej czytać.Kin@a pisze:Nie lubię sformułowań dziwki, prostytutki, k... myślę, że sam niepotrzebnie nadajesz skrajnie pejoratywnego (wulgarnego) znaczenia.
Jednakowoż nalegam być świętszym od papieża. /sKin@a pisze:Nie bądźmy świętsi od papieża.
Tu nie walka o świętości idzie, tylko prosta obserwacja którą się podzieliłem, a która została rozdmuchana poza wszelkie ramy.
Właśnie w wulgarnym (podkreślam: mylnie), o tym piszę, ale chyba przestanę bo czytanie ze zrozumieniem niezbyt działa.Kin@a pisze:Nieprzyzwoite zależy w jakim znaczeniu. Na pewno nie w wulgarnym.
Nie wiem czemu. Gejsze to artystki, nie prostytutki. Nie widzisz chwały w tworzeniu sztuki? W perfekcyjnym tańcu, grze na instrumencie? Chyba że właśnie nie wiesz, kim jest gejsza, czyli operujesz tym mylnym rozumieniem, o którym piszę, dowodząc zatem, że mam rację mówiąc o tym, że polski tytuł gry został źle przemyślany. Sama wcześniej piszesz, że gejsze to "panie do towarzystwa". W naszym kręgu kulturowym to określenie prostytutki. Czyli rozumiesz, kim jest gejsza, ale później mylnie ją określasz. Widzisz już o czym mówię, jaką dezinformację wprowadza sam termin "gejsza"? Bo to jest żywy przykład. O to mi dokładnie chodzi.Kin@a pisze:Co prawda powodu do chwały w byciu gejszą też nie widzę.
Czym intryguje nazwa Gejsze, czym by nie intrygowało Hanamikoji? Obie orientalne. Argument leci. "Orientalne przyjemności", padnę ze śmiechu - bardziej ogólnie się nie dało? A Gluteus Maximus to dobre imiona dla chłopca, nie?Kin@a pisze:Ot nazwa na pewno zwiastuje rodzaj orientalnej przyjemności (nie pamiętam już haseł reklamowych Fazera podczas kampanii marketingowej, ale pewnie coś w ten deseń), nazwa gry natomiast intryguje.
Millennium też łacińskie, nie tylko Agricola. Jeszcze raz. Hanamikoji to nazwa własna. Nie tłumaczy się nazw własnych. Dopasowuje do języka, prędzej. Dlatego mamy Pekin zamiast Beijing i do niedawna Fenian zamiast Pjongjang, prezenty od bloku komunistycznego. W tym wypadku nie doszło nawet do tłumaczenia, tylko zmiany nazwy, bo Hanamikoji nie tłumaczy się na gejszę w liczbie mnogiej. Jeśli tego nie możesz ogarnąć, to dalsza dyskusja jest bezcelowa. Wydawca ma wybór między 1. Hanamikoji. Oryginalną orientalną nazwą własną bez żadnych negatywnych skojarzeń; 2.Gejsze. Orientalną nazwą powiązaną z oryginalną, ale obdarzoną mylnie negatywnym znaczeniem wśród części społeczeństwa. Wybiera opcję drugą, a ja się zastanawiam czemu. Na to pytanie nie odpowiedziałaś, ale ja się nie dziwię. Nie ma na to dobrej odpowiedzi. Po prostu nikt nie pomyślał o tym, co ludzie w Polsce wiedzą o gejszach, a co mylnie wiedzą o gejszach. Ot i tyle.Kin@a pisze:Co to znaczy Millenium każdy wie, anglojęzyczne (Ghost Stories, Story Cubes) czy łacińskie nazwy (Agricola ) są zrozumiałe.Skid_theDrifter pisze:Są jednak tytuły, które nie denotują niczego. Dajmy na to, "Metro 2033". Albo cała seria "Millennium" -polski wydawca nie zrobił z tego "Tysiąclecia". Co tu tłumaczyć? Nikt niczego nie zmieniał żeby ułatwić potencjalnemu klientowi zrozumienie co to jest, bo nie trzeba wcale robić takich rzeczy. Może ktoś ma statystyki na ile to nazwy sprzedają produkty? Bo ja takich nie mam.
Orientalne (Hanamikoji, Cha dango) nie. I dlatego je przetłumaczono.
Alleluja, o to mi chodzi. Ale to dlatego, że oni tam w Japonii wiedzą, co jak i po czym nazwali. Na naszym rynku to taki strzał znikąd, tym bardziej że ktoś sobie zadał trud nazwę zmienić.rattkin pisze:Odnośnie samego Hanamikoji (tytułu) - pierwotnym wydawcą jest (chyba) Takamagahara (Japonia) / EmperorS4 (Taiwan). Jako firmy z innego kręgu kulturowego, mogły sobie nazwać grę nazwą ulicy. Gejsze w Japonii na pewno nie są kojarzone z "dziwkami", a raczej (w ogólności) z nobilitującym zawodem.
Natomiast rzeczywiście, wybranie "Gejsze" jako tytuł w Polsce to zabieg ... odważny.
Pełna zgoda. Tylko tak jak piszesz, tłumaczenie niezbyt dokładne językowo, ale sens zachowany, bo czy to jest gra tronów/władców, czy gra o tron/władcy to jesteśmy mniej więcej w zakresie tego samego znaczenia. Nie jest to próba reinterpretacji na poziomie...rattkin pisze:Akurat tutaj to tłumaczenie lekko traci podtekst oryginału. Bo w bezpośrednim przekładzie to raczej "Gra Tronów", sugerująca potyczkę pomiędzy władcami. No, ale. Są większe przewiny w tłumaczeniach.
Spoiler:
Zapachniało Martinem Lutherem Kingiem. (Zwracam uwagę, że nie zapachniało natomiast Marcinem Lutrem Królem. Bo nie wszystko wymaga tłumaczenia.) Czy gry planszowe wyjdą ze swojego lekkiego grajdołka ciężko powiedzieć, to generalnie temat na osobny wątek. Po obejrzeniu recenzji DT na temat "This war of mine" (ciekawe czemu nie "Moja wojna" albo "Moja wojenka" w polskim wydaniu...?) odnoszę wrażenie, że emocjonalne oczekiwania wobec gier planszowych są dość lekkie, przyjemne i niezbyt wymagające. Wiem, że moje oczekiwania raczej takie są. Nie nawykliśmy do tego, że gra dotyka życia poza grą, z braku lepszego określenia. Ale może faktycznie, o tym gdzie indziej.rattkin pisze:[...]Może kiedyś...
- Dr. Nikczemniuk
- Posty: 2821
- Rejestracja: 19 paź 2016, 13:39
- Has thanked: 447 times
- Been thanked: 318 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Szkoda że Platona tu nie ma, chętnie by do was dołączył.
Kto nie widzi ciemności, nie będzie szukał światła.
- seki
- Moderator
- Posty: 3358
- Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
- Lokalizacja: Czapury/Poznań
- Has thanked: 1114 times
- Been thanked: 1282 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Pozwól, że się wtrącę bo w kwestii dotyczącej braku zmiany nazwy gry Carcassonne jesteś w tak dużym błędzie, że nie sposób przejść obok tego obojętnie. Większość tytułów gier się tłumaczy na język narodowy albo przerabia na inny tytuł, który ma szanse się lepiej sprzedać niż tytuł oryginalny (o tym później). Nazwy gry Carcassonne się w żadnym kraju nie zmienia (albo w zdecydowanej większości) dlatego, że to nie tylko nazwa gry ale rozpoznawalna marka, która ma tak dużą wartość że sprzedaje się niemal sama.Skid_theDrifter pisze:To nie zatajanie prawdy. Nikt nie nazwał polskiego Carcassonne "miasto, które słynie z fortyfikacji" bo nie było takiej potrzeby. To że można, nie znaczy że trzeba. Nie musisz zaklinać rzeczywistości.Kin@a pisze:Bez sensu zatajać prawdę. Bo te nazwy właśnie mają sens: Carcassonne to miasto , które słynie z fortyfikacji do których w pewnym stopniu właśnie nawiązuje gra:
http://www.creme-de-languedoc.com/Langu ... itadel.php
Są zamki w Carcassonne? Są. Nawet graficznie zbliżone do tych w grze.
Natomiast Hanamikoji to ulica, która zasłynęła z gejsz. Są gejsze w grze? Są. Są prezenty? Są.
Proste.
Myślę, że Kin@a nie odpowiedziała wprost bo już długo trwa dyskusja na ten temat i wielokrotnie było już podane, że naszym zdaniem Gejsze łatwiej sprzedać niż nic nie mówiącą "nikomu" nazwę ulicy. Zresztą wydaje mi się, że dla większości dyskutantów, również tych którym się podoba oryginalny tytuł (mnie na przykład), jest sprawą oczywistą co było powodem zmiany nazwy. Wydawnictwo nie szerzy kultury, nie edukuje, jest to przedsiębiorstwo, które pracuje dla zysku. Nazwy produktu musi wybierać takie aby łatwiej było je sprzedać. Nawet jeśli Twoja intuicja podpowiada inaczej to sięgnij po jakikolwiek podręcznik marketingu. Myślę, że w każdym z nich będzie dział poświęcony nazwie towaru. Pomijając kwestie techniczne takie jak unikalność (w sensie pokrycia się z nazwą produktu już zarejestrowanego w Urzędzie Patentowym), nazwy powinny być przede wszystkim krótkie i proste, łatwe do rozpoznania, wymówienia, zapamiętania. Nadal nie rozumiesz dlaczego nazwa Gejsze jest lepszą nazwą od Hanamanikoji? (Celowo napisałem z pamięci.. jak widzę z błędem. Wiele razy słyszałem, czytałem tą nazwę a nadal nie utkwiła mi w pamięci).Skid_theDrifter pisze:Czym intryguje nazwa Gejsze, czym by nie intrygowało Hanamikoji? Obie orientalne. Argument leci. "Orientalne przyjemności", padnę ze śmiechu - bardziej ogólnie się nie dało? A Gluteus Maximus to dobre imiona dla chłopca, nie?Kin@a pisze:Ot nazwa na pewno zwiastuje rodzaj orientalnej przyjemności (nie pamiętam już haseł reklamowych Fazera podczas kampanii marketingowej, ale pewnie coś w ten deseń), nazwa gry natomiast intryguje.Millennium też łacińskie, nie tylko Agricola. Jeszcze raz. Hanamikoji to nazwa własna. Nie tłumaczy się nazw własnych. Dopasowuje do języka, prędzej. Dlatego mamy Pekin zamiast Beijing i do niedawna Fenian zamiast Pjongjang, prezenty od bloku komunistycznego. W tym wypadku nie doszło nawet do tłumaczenia, tylko zmiany nazwy, bo Hanamikoji nie tłumaczy się na gejszę w liczbie mnogiej. Jeśli tego nie możesz ogarnąć, to dalsza dyskusja jest bezcelowa. Wydawca ma wybór między 1. Hanamikoji. Oryginalną orientalną nazwą własną bez żadnych negatywnych skojarzeń; 2.Gejsze. Orientalną nazwą powiązaną z oryginalną, ale obdarzoną mylnie negatywnym znaczeniem wśród części społeczeństwa. Wybiera opcję drugą, a ja się zastanawiam czemu. Na to pytanie nie odpowiedziałaś, ale ja się nie dziwię. Nie ma na to dobrej odpowiedzi. Po prostu nikt nie pomyślał o tym, co ludzie w Polsce wiedzą o gejszach, a co mylnie wiedzą o gejszach. Ot i tyle.Kin@a pisze:Co to znaczy Millenium każdy wie, anglojęzyczne (Ghost Stories, Story Cubes) czy łacińskie nazwy (Agricola ) są zrozumiałe.Skid_theDrifter pisze:Są jednak tytuły, które nie denotują niczego. Dajmy na to, "Metro 2033". Albo cała seria "Millennium" -polski wydawca nie zrobił z tego "Tysiąclecia". Co tu tłumaczyć? Nikt niczego nie zmieniał żeby ułatwić potencjalnemu klientowi zrozumienie co to jest, bo nie trzeba wcale robić takich rzeczy. Może ktoś ma statystyki na ile to nazwy sprzedają produkty? Bo ja takich nie mam.
Orientalne (Hanamikoji, Cha dango) nie. I dlatego je przetłumaczono.
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 416 times
- Kontakt:
Re: Hanamikoji/Gejsze
Bagiński sam sobie przetłumaczył Fallen Art na Sztukę spadania - i co w takim wypadku? Czepiać się że nie zachował wierności oryginałowi, czy zezwolić, bo to autor? Obstawiam, że nazwa wydania jest konsultowana z autorem/oryginalnym wydawnictwem, a nie jest samowolką.A co do problemu "oryginalny tytuł lepszy" - to jeszcze inny problem. Jesteś twórcą. Nazywasz swój twór. W dobrym tonie tłumaczeń jest zachowanie wierności oryginałowi.
Natomiast co do stereotypu Polaka-turysty to warto nie mieć kompleksów, bo nam, w przeciwieństwie do Brytyjczyków, nie odbierają oficjalnie możliwości jeżdżenia na dostępne dla innych all-inclusive z powodu ogólnie pojętego buractwa, więc nie taki ten Polak najgorszy (albo nie taki najlepszy, zależnie od poglądów).
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
-
- Posty: 581
- Rejestracja: 25 mar 2017, 19:53
- Has thanked: 26 times
- Been thanked: 182 times
Re: Hanamikoji/Gejsze
Słuszna uwaga, marka sprzedaje produkt. Każdy wydawca regionalny ma prawo nazwać produkt w swoim kraju na taki, który się lepiej sprzeda. Tylko że nic nie jest marką od urodzenia. W sensie, czy wczesne wersje Carcassonne miały przerabiany tytuł, zanim jeszcze Carcassonne było tak rozpoznawalne? Nie wiem tego, ale ostrożnie powiem, że raczej nie. Catan to dobry przykład przekształcenia nazwy odrobinę jeśli się nie mylę, z "Settlers of Catan" na samo "Catan" na nowej edycji. Ale tu doszło do uproszczenia już po sukcesie.seki pisze:Pozwól, że się wtrącę bo w kwestii dotyczącej braku zmiany nazwy gry Carcassonne jesteś w tak dużym błędzie, że nie sposób przejść obok tego obojętnie. Większość tytułów gier się tłumaczy na język narodowy albo przerabia na inny tytuł, który ma szanse się lepiej sprzedać niż tytuł oryginalny (o tym później). Nazwy gry Carcassonne się w żadnym kraju nie zmienia (albo w zdecydowanej większości) dlatego, że to nie tylko nazwa gry ale rozpoznawalna marka, która ma tak dużą wartość że sprzedaje się niemal sama.
To trochę mój główny punkt. Co kierowało zmianą jestem w stanie zrozumieć, kwestionuję sens zmiany. Tak jak napisałem: "Wydawca ma wybór między 1. Hanamikoji. Oryginalną orientalną nazwą własną bez żadnych negatywnych skojarzeń; 2.Gejsze. Orientalną nazwą powiązaną z oryginalną, ale obdarzoną mylnie negatywnym znaczeniem wśród części społeczeństwa. Wybiera opcję drugą[...]". Wokół tego nie mogę się owinąć. Korci mnie żeby uderzyć do polskich youtuberów którzy robią sondy uliczne, żeby wzięli na tapetę "kto to jest gejsza, co robi". Z ciekawości i na chwałę nauki. Pobudki wydawnictwa są jasne, ale czy logiczne przy akurat takim ryzyku niezrozumienia tematu przez potencjalnych odbiorców? Jeśli tak, zrobili research odnośnie tego, to mój wywód nie ma sensu oczywiście, bo było to uwzględnione ryzyko. Rzecz jasna, cała ta tutaj dyskusja nic nie zmienia na teraz, to jest coś do zastanowienia na przyszłość.seki pisze:Myślę, że Kin@a nie odpowiedziała wprost bo już długo trwa dyskusja na ten temat i wielokrotnie było już podane, że naszym zdaniem Gejsze łatwiej sprzedać niż nic nie mówiącą "nikomu" nazwę ulicy. Zresztą wydaje mi się, że dla większości dyskutantów, również tych którym się podoba oryginalny tytuł (mnie na przykład), jest sprawą oczywistą co było powodem zmiany nazwy. Wydawnictwo nie szerzy kultury, nie edukuje, jest to przedsiębiorstwo, które pracuje dla zysku. Nazwy produktu musi wybierać takie aby łatwiej było je sprzedać. Nawet jeśli Twoja intuicja podpowiada inaczej to sięgnij po jakikolwiek podręcznik marketingu. Myślę, że w każdym z nich będzie dział poświęcony nazwie towaru. Pomijając kwestie techniczne takie jak unikalność (w sensie pokrycia się z nazwą produktu już zarejestrowanego w Urzędzie Patentowym), nazwy powinny być przede wszystkim krótkie i proste, łatwe do rozpoznania, wymówienia, zapamiętania. Nadal nie rozumiesz dlaczego nazwa Gejsze jest lepszą nazwą od Hanamanikoji? (Celowo napisałem z pamięci.. jak widzę z błędem. Wiele razy słyszałem, czytałem tą nazwę a nadal nie utkwiła mi w pamięci).
Zakładam że to żartobliwe pytanie. Twórca nadaje nazwę jaka mu odpowiada. Bo to twórca jest. Pewnie, że przez różne kontrakty takie decyzje się konsultuje z wydawcą, ale podejrzewam że nikt by się mu nie sprzeciwił. Facet to legenda.kwiatosz pisze:Bagiński sam sobie przetłumaczył Fallen Art na Sztukę spadania - i co w takim wypadku? Czepiać się że nie zachował wierności oryginałowi, czy zezwolić, bo to autor? Obstawiam, że nazwa wydania jest konsultowana z autorem/oryginalnym wydawnictwem, a nie jest samowolką.
Natomiast co do stereotypu Polaka-turysty to warto nie mieć kompleksów, bo nam, w przeciwieństwie do Brytyjczyków, nie odbierają oficjalnie możliwości jeżdżenia na dostępne dla innych all-inclusive z powodu ogólnie pojętego buractwa, więc nie taki ten Polak najgorszy (albo nie taki najlepszy, zależnie od poglądów).
Jasne, że Polak nie jest najgorszy, nie wiem, skąd Ci się to wzięło przy okazji tej rozmowy. Trzeba natomiast mieć świadomość, że mamy pewne utarte schematy myślowe i opinie często zbudowane na nieprawdzie. Tak jest wszędzie, więc to nie jest polska przywara, świat jest pełen ignorancji. Ale wokół takich rzeczy też się człowiek siedzący w marketingu obudowuje sprzedając różnorakie produkty, nawet Disney we Włoszech zmienił nazwy w swoim filmie, żeby uniknąć najmniejszych nawet skojarzeń z nieprzyzwoitością:
http://variety.com/2016/film/global/dis ... 201921745/
Mogli nie zmieniać, bo przecież nazwa okej, w samym filmie nie ma nic nieprzyzwoitego. Ale zmienili lokalnie, zmyślnie dostosowali, żeby uniknąć właściwie tego, o czym ja mówię w przypadku "Gejsz"; tylko u nas na odwrót zrobiono: zmieniono z neutralnego bez pomyślunku.