(Bitwy Westeros) Lew i dziewica

Relacje z pojedynczych gier, raporty z sesji oraz rozgrywki rpg na forum.
Awatar użytkownika
Grisznak
Posty: 88
Rejestracja: 09 wrz 2014, 13:02

(Bitwy Westeros) Lew i dziewica

Post autor: Grisznak »

Bitwy Westeros, scenariusz "Lew i dziewica" z dodatku "Strażnicy Zachodu".

"Dowiedziawszy się, że jednostki Lannisterów maszerują w stronę Pinkmaiden, król Robb zdecydował się na ruch wyprzedzający. Z doniesień zwiadu wiadomo było, że idąca w szpicy grupa składa się głównie z oddziałów pospolitego ruszenia. Ich niskie morale mogło doprowadzić do szybkiego załamania i ucieczki, a w rezultacie ta mogłaby stać się udziałem całej armii wroga. Jednak liczebność szpicy, dowodzonej przez Marbranda i Clegana sprawiała, że nie można było dzielić skóry na lwie, szczególnie, że działający na tym odcinku oddział Ricarda Karstarka, który połączył się z resztą wojsk, był już osłabiony licznymi starciami opóźniającymi marsz wroga. Toteż gdy dołączyła doń piechota pod osobistym dowództwem Robba, okazało się, że ich połączone siły są zaledwie równe nadciągającym wojskom Lannisterów. Ci zaś, dowiedziawszy się o naszych planach, przyjęli pozycję obronną.

http://pl.tinypic.com/usermedia.php?uo= ... BKpCqPyCYs

Starcie zaczęło się na naszym prawym skrzydle, które było bliżej rozwiniętej linii wojsk Lannisterów. Ich kawaleria przypuściła atak, mający zapewne na celu zdezorganizowanie naszych wojsk, jednak nasi jeźdźcy przyjęli go mężnie, a kontrszarża, przeprowadzona przez osobistą straż króla rozbiła doszczętnie tych śmiałków, którzy odważyli się na taki krok. Niektórzy z naszych, zbyt rozzuchwaleni tym łatwym zwycięstwem, wypuścili się zbyt do przodu, zadając co prawda pewne starty maszerującej dalej piechocie chłopskiej, ale z rozpędu wpadali na dobrze przygotowane do obrony linie pikinierów, przyzwyczajonych do walki z konnicą. Żal było patrzeć, jak ich konie giną, dźgane tymi długimi pikami, a jeźdźcy spadają na ziemię, dobijani przez wrogów. Niewielu zdołało się z tej pułapki wydostać. To jednak ostudziło zapał reszty. Nasze lewe skrzydło, złożone głównie z piechoty, maszerowało wolniej i na razie nie nawiązało jeszcze kontaktu bojowego z wrogiem.

Król Robb zebrał pod swoimi rozkazami całą naszą kawalerię i wykonał potężny atak na prawym skrzydle. Te lannisterskie chłystki mogą sobie wyszywać lwy gdzie chcą, ale z pola walki uciekali jak owce. Nasza jazda rozbiła ich szyki, nawet te długie tyczki tym razem im nie pomogły. Król sam prowadził to natarcie, a jego wilkor pędził tuż obok. Za wielki zaszczyt poczytuję sobie udział w tym wydarzeniu. Niestety, kiedy wydawało się, że nic nas nie powstrzyma, do akcji wkroczyli kusznicy wroga. Ich salwa była mordercza, szczególnie dla idącej obok chorągwi, która została zdziesiątkowana wyjątkowo celnym ostrzałem z tej piekielnej broni, godnej chyba tylko tchórzy. Na rycerzy, których konie padły ofiarami bełtów, rzuciło się pospólstwo z pospolitego ruszenia, nie dając pardonu naszym wojownikom.

Jednak nie długo ci wszetecznicy mogli się cieszyć swoim drobnym sukcesem. Oto uderzyła na nich nasza piechota, która dotarła do centrum linii wroga i wgryzła się w nie, ratując resztę kawalerii. Sam zapewne tylko temu zawdzięczam swoje życie. Co gorsza, nasze prawe skrzydło, pod wodzą Karstarka, wciąż jeszcze nie włączyło się do boju. Na lewym skrzydle wytworzyła się próżnia, gdyż główna linia obrony wroga została rozbita, ale i nasza jazda była na tyle mocno przetrzebiona, że atak mógł tu być ryzykowny. W centrum toczyła się zacięta walka, a wojska na prawym skrzydle wciąż nadchodziły. Takie toczenie bitwy na raty było obarczone poważnym ryzykiem.

Decyzja o cofnięciu się, choć ze wszechmiar racjonalna, musiała być dla króla Robba niełatwą. Jego przeciwnicy mogą mówić co chcą, ja tam byłem i widziałem – gdyby ruszył do dalszej szarży, łatwo uwikłałby się w walkę z ciężką piechotą, ostrzeliwany na dodatek ze skrzydeł. Dlatego właśnie zawrócił i dołączył do gros wojsk naszej armii. W tym samym czasie siły Karstarka nareszcie weszły do akcji. Jego psiarze zajęli się pikinierami Braxów, których mur pik wydawał się stanowić skuteczną zasłonę przeciwko naszym uderzeniom. Wydawał, bo piki, zabójcze dla konnicy, nie mogły zatrzymać bestii, które spuszczono z łańcuchów. Psy dosłownie zagryzły większość pikinierów, a ci, którzy próbowali uciekać, wpadali na własnych łuczników, stojących za ich plecami i wywoływali jedynie chaos. Nasza piechota atakowała dalej centrum, lecz celny ogień kuszników Clegane’a uniemożliwiał jej osiągnięcie rozstrzygającego zwycięstwa. Mimo to sytuacja rozwijała się jednak pomyślniej dla nas niż dla Lannisterów, których liczba na polu bitwy wyraźnie zmalała, a główna linia obrony niemal całkowicie przestała istnieć. Widząc to, Ogar zebrał najbliższe mu jednostki i zaczął następować na nasze lewe skrzydło, chcąc zapewne ściągnąć tam część naszych żołnierzy i osłabić tym samym impet naszego natarcia na innych odcinkach. Czego jak czego, ale odwagi mu odmówić nie sposób.

http://pl.tinypic.com/usermedia.php?uo= ... BKpX6PyCYs

Zapadający z wolna zmierzch zapowiadał koniec bitwy i tylko to uratowało Lannisterów przed całkowitą klęską. Robb, uporządkowawszy szyki znowu był na czole uderzenia, prowadząc szarżę w centrum, która rozbiła resztki piechoty i pospolitego ruszenia zachodu. Kontratak jednostek Ogara na prawym skrzydle zmusił nas jednak do ostrożności – i to on, wraz z końcem dnia pozwolił resztkom wojsk Lannisterów bezpiecznie wycofać się. Niemniej nie było mowy, aby te pobite i zdemoralizowane wojska mogły zagrozić Pinkmaiden. Mimo ewidentnego zwycięstwa, król był ostrożny, twierdząc, że wróg został pobity, ale nie pokonany. Pewnie miał rację, przed nami jeszcze niejedna bitwa. Oby jednak każda miała co najmniej równie pomyślny przebieg jak ta stoczona niedaleko murów zamku Pinkmaiden."

ser Arthur Mallery

Punkty zwycięstwa:
Starkowie - 7 (sześć rozbitych jednostek wroga, wyższe morale)
Lannisterowie - 3 (trzy rozbite jednostki wroga)
ODPOWIEDZ