Jak nazwa wskazuje, żeby dostać się na Narodowy należało wykazać się parasolem i cierpliwością, szczególnie ta druga cecha nieobca jest graczom, co potwierdziło się w praktyce ! Nie było przepychanek i bójek, Kolejka posiadał także swój Ogonek, zakręcony jak u młodego wieprza kilka razy
Zdarzały się co prawda wpuszczenia do Kolejki nowo przybyłych graczy, ale nawet nie spotykały się z komentarzem w stylu Pan Tu Nie Stał. Spokojnie było jednak do czasu. Lekka mżawka z czasem zmieniła się w soczysty deszcz z przytupem, wtedy to Kolejkę ogarnęła panika ! Służby porządkowe starały się ratować sytuację rozdając dzieciom cukierki i upychając mokrą Kolejkę do środka pod dach, spowodowały jej nagłe rozepchnięcie na boki, co poniektóre sprytne mamy z dzieckiem wykorzystały, żeby kolejkę sobie nieco przyspieszyć. Ale w końcu po 45 minutach Kolejka dobrnęła do mety i każdy jej uczestnik otrzymał własny numer. Tak to właśnie wtedy porzuciliśmy swoje Ja, zostaliśmy uprzedmiotowieni, sprowadzono nas do cyfrowej roli, poczułem się jak droid o numerze 3855. Potem czekało nas odnajdywanie właściwej drogi w Labiryncie schodów ruchomych, wielkich sal, korytarzy, zakrętów, wind. Niczym Indiana Jones pokonywaliśmy te przeszkody rzucone graczom pod nogi, aby w końcu dostać się na upragniony wyższy poziom i jeszcze jeden, i jeszcze... Po drodze zgarnęliśmy kilka bonusów w postaci ulotek informacyjnych, mapek, zniżek i promocji. Dotarliśmy w końcu do celu - znaleźliśmy się w planszowej krainie.
Dobra teraz już bez ubarwień. Obskoczyliśmy te kilka sal szybko omiatając wzrokiem liczne stoły, na których co krok to inny tytuł. Niestety sporo gier było adresowanych do dzieci, młodzików i familijnych odbiorców. Wyłowiwszy kilka nowości:
- Bloodborne (nie udało się zagrać choć były chyba ze 3 kopie)
- Pixie Queen (do której robiliśmy 2 podejścia, ale się nie udało zagrać z powodu nieustannego kompletu graczy, spędzających nad tym tytułem nie kilka rund dla obeznania z zasadami i zaczerpnięcia powiewu nowości, ale zawzięcie dążących do swojej ostatniej przepisowej tury. Co w przypadku niektórych trwało podobno nawet 4 godziny ! Wizualnie plansza odstrasza swoją szaro-burą kolorystyką
)
- Projekt Gaja (1 sztuka, tu nawet nie próbowałem, jako, że swój egzemplarz zamówiłem już)
- Stworzę (prototyp, na szczęście Wsparty, więc mogliśmy rzucić tylko okiem)
- Korzenny Szlak (nieco zwietrzały już na nim przyprawy, ale 2 kopie cieszyły się nieustającym udziałem kolejnych graczy)
- Korzenie Siekierek (ta gra o której nigdy nie słyszałem to na pierwszy rzut oka familjną rozgrywka na nieładnej planszy symbolizującej pod-dzielnicę Warszawy)
- Santiago (z wypożyczalni, to zbyt lekki tytuł o zakładaniu plantacji owocowych i nawadnianiu ich kanałami, po 1 rundzie oddaliśmy, a w ogóle okazało się, że w fabrycznie nowym egzemplarzu brakowało 3 palm)
- Miasto Szpiegów Estoril (z wypożyczalni, poddaliśmy się po 1 rundzie, bo uczenie się zasad i domniemywanie o co chodzi na sali pełnej kilkuset graczy, na stole gdzie jednocześnie toczyła się inna rozgrywka w Splendor nie miało szansy na szybki sukces)
- Fief 1423 (to tytuł na, który miałem ochotę już rok temu, ale wtedy się nie udało, a wczoraj się dało rozegrać kilka rund dzięki miłemu Panu z wydawnictwa Hobbity, który w skrócie omówił zasady i instruowawszy nadzorował naszych Lordów i Lordki z zastępami zbrojnych i rycerzy szwendających się po lennach i wioskach, wznoszących pięknie malowane plastikowe wiatraki 3D i kamienne wieże obronne, tudzież nawet mini zamki. Rozgrywka zdaniem trójki graczy po 30 minutach była mocno satysfakcjonująca. Doszło nawet do jednego małżeństwa dwóch rodów, ale niestety ja nie zdążyłem się oświadczyć bo moja blond sąsiadka z prawego rodu oświadczyła, że ma już męża i dziecko piękne i uciekła w pośpiechu od stołu pozostawiwszy w rozterce me serce. Generalnie tytuł zalecany od 4 do 6 graczy, przy czym wskazane mocno 6. Czy bym to widział na legionowskim długim stole ? No cóż jakby byli chętni to kto wie, szansa jest. Bitwy oczywiście są obecne, zliczamy wartość siły jednostek i Lordów podążających z nimi i w zależności od jej łącznej wartości rzucamy odpowiednią ilością specjalnych kości z symbolami Fiefa).
To tyle z tzw. pierwszych wrażeń na drugi dzień. Generalnie impreza warta przynajmniej jednorazowego odwiedzenia. Ale nie oczekujcie zbyt wiele. Nie było na imprezie niestety ani Ghost Stories, ani Karmaki, które miałem nadzieję jeszcze przetestować, a do Najemników czy Elementum zabrakło czasu.