elayeth pisze:
Chciałbym zapytać tych co juz byli by wrzucili kilka dobrych rad.
Biletow jeszcze nie mamy.
Kupić bilety.
Nie jestesmy z tych co rzucaja sie na nowosci.
Na Essen jedzie się głównie dla nowości i po to by się na nie rzucać.
Chcemy raczej wyszperac rozne fajne aksesoria i fajne gry, ktore po prostu beda dostepne...
Akcesoria bywają, ale nie tak znowu wiele. I będą też drogie. Większa oferta jest w sklepach online. Oczywiście, będzie stoisko spielemateriale.de, gdzie można sobie skompletować różne drobiazgi i przyoszczędzić na wysyłce. Będzie też polski e-raptor. Kilka stoisk z customowymi kostkami. I pewnie kostki DGT. I powoli lista się kończy...
Jeśli mowa o grach, które nie są nowościami - będzie ich tam dużo, ale albo a) po niemiecku, b) bardzo drogo (tam sprzedawcy zwykle dobrze wiedzą, ile mogą zawołać). Czasami można znaleźć jakąś perełkę ale bardzo rzadko. Ja nic nie przywiozłem z "wyprzedaży".
Do tego chcemy sobie sporo na miejscu pograć.
Chodzić stadami 4 osobowymi + 20 rozsianych agentów po całych targach, którzy mogą monitorować stany w budkach wystawców i blokować stoły. Ogólnie dopchać się jest trudno właściwie wszędzie - wymaga cierpliwości.
Z innych tipsów:
- samochodem bardzo trudno zaparkować w sensownej odległosci - właściwie trzeba o tym zapomnieć, chyba, że się przyjedzie o 6 nad ranem. Są duże parkingi pod miastem, z których później kursują shuttle busy, ale na nie też się czeka (nawet do godziny), a ostatni z busów wraca coś kole 19 - trochę za wcześnie
- mieć dobry plan tego co się chce zobaczyć/kupić, pooznaczać na mapie wydawców, narysować marszrutę. Alternatywnie obiec "szybko" hale i potem wiedzieć gdzie co jest
- angielski must-have, niemiecki mile widziany.
- Przygotować się na granie z bardzo różnymi ludźmi - i to nie tylko językowo/narodowościowo ale i charakterem. Może być ktoś, kto sięga po wasze żetony, gestykuluje, krzyczy, może być śmiertelnie obrażony, że go zaatakowaliście na planszy, są ludzie, którzy słabo ogarniają język albo bardzo wolno łapią zasady i proszą wiecznie o powtarzanie, robią kretyńskie ruchy, myśliciele po 5 min nad ruchem w testowej grze na konwencie, jakby od tego zależało życie itd. Dobrze jest wyczuć współpgraczy, żeby uniknąć potem przykrych historii. Oczywiście, zdarzają się też przegięcia w drugą stronę i wtedy jest bardzo wesoło (np. ostatnim razem graliśmy z grupą lekko wciętych francuzów w Colt Express, ten w wersji powiększonej - śmiechu było coniemiara).
- jeśli poluje się na nowości, lepiej smyrgnąć szybko pierwszego dnia i obkupić się, a potem mieć spokój - gry nahype'owane szybko znikają i potem jest żal, że się nie kupiło. Na te gry często czeka się potem jeszcze po parę miesięcy albo więcej. Nawet jak się nie spodoba, sprzedanie takiej gry to pikuś.
- w wielu stoiskach tłumaczący różnie radzą sobie z angielskim - będą tłumaczyć grę, ale dukając i szukając słów. Czasem sprawia to, że tłumaczą grę źle. Czasem nawet wiedzą, że tłumaczą źle, ale nie wiedzą jak to po angielsku miało być i liczą na to, że nie zauważycie. Trzeba wziąć poprawkę. Jak zna się niemiecki, poprosić, żeby przekazali problematyczny fragment po niemiecku (lub nawet całość) - wtedy mówią dużo składniej (jak każdy w swoim natywnym języku).
- przygotować się na ogromne tłumy. Piszę specjalnie, bo są ludzie, którzy bardzo źle znoszą takie otoczenie i warunki (duszno, śmierdzi, ciasno). Ja osobiście daję sobie radę, ale ja jestem napędzany na planszówki podczas Essen, z pominięciem opcjonalnego jedzenia, picia, a czasem i oddychania.
- dużo gotówki przy sobie, tam (w odróżnieniu od naszych targów) nie mają prawie w ogóle płatności kartą (przenośne terminale podpinane do telefonu). Karta właściwie bezużyteczna
- jedzenie jest drogie, długo się na nie czeka i przeważnie paskudne. Dobrze sobie przynieść coś własnego. Raczej unikać hotdogów/burgerów. W miarę zjadalny jest jakiś tam chińczyk.
- wszystkiego i tak się nie zobaczy, nawet przez 4 dni. Liczba wystawców i gier jest olbrzymia, a konwent gier planszowych ma unikalną charakterystykę - siada się tam do rozrywki, która kradnie godzinę albo więcej, efektywnie zbijając czas na zwiedzanie.
- możliwie mało rzeczy przy sobie, cały dzień noszenia daje się we znaki, a i tak wyjdzie się bardziej objuczonym niż się weszło (zakupy)
- jeśli chce się dużo zobaczyć, to testować gry "pobieżnie", jeśli już potrafi się wyczuć grę "po chwili". Przed grą przekazać współgraczom i tłumaczącemu grę, że zagra się jedynie pare rund / ileś tam minut. O ile tłumaczący taką uwagę przyjmą ze zrozumieniem i ulgą (bo i tak są non toper zmęczeni), o tyle potencjalni współgracze "z ulicy" mogą czasem krzywo patrzeć. Najważniejsze, to żeby nikt się nie czuł "oszukany" w trakcie takiej zabawy.
- nie nastawiać się na granie w jakieś skomplikowane gry po 3h - w takim hałasie nie da się tak wysiedzieć skupionym.
- na targach dość łatwo wyhaczyć ludzi z Dice Tower czy Rahdo - mają oni wspólną cechę - wszyscy koszykarskiego wzrostu (Zee trochę niższy). Trzeba pamiętać, że oni też tam jadą grać i mogą być momentami nieco zmęczeni popularnością, więc docenią szybkiego żółwika. Dice Tower czasem ma swoje stoisko lub jest w okolicach BGG - jeśli ktoś z nich tam siedzi, to akurat wtedy może mieć więcej czasu na pogaduchy.
- jeśli jest się promo-hunterem, zrobić sobie listę zawczasu i też atakować w czwartek. Pamiętać, że rozdanie promek zależy od widzimisię sprzedawcy. Ma ich ograniczoną ilość i wcale nie musi ich dawać każdemu. Wyciąganie ręki na "daj, bo mi się należy" może być przez niektórych źle odebrane. Spokojne ustawienie się w kolejce, zamienienie kilku słów, pochwalenie gry, grzeczne poproszenie o promkę - zwiększają istotnie szanse. Niektóre promki są tylko przy zakupie konkretnych tytułów, bądź od konkretnej wartości (szczególnie Zman). Jeśli ktoś się ustawia po raz trzeci po to samo ("dla kolegi" albo do spekulacji), może zostać spławiony. Zbieranie promek do gier, których się nie posiada, jest w bardzo złym stylu / źle widziane (sprzedawcy czasem zagajają o grę, jakiś detal z środka pudła, itd.)
- jeśli się ma jakieś ulubione pudło, wybadać czy będzie na miejscu designer albo grafik - parę ciepłych słów i autentyczna radość otwierają drzwi do podpisu lub personalizowanego rysunku
Przewrotnie podsumowując, na Essen nie jedzie się dla przyjemności

- to są 4 dni ciężkiej "pracy", jeśli chce się zrealizować plan, zagrać/zobaczyć rzeczy ze swojej listy i kupić to co obowiązkowe.