Android, a jak nie to co?

Zastanawiasz się co kupić? Poszukujesz gry dla 2 osób? A może najzabawniejszej gry dla 3-6 osób Reinera Knizia o kosmosie, zaczynającej się na literę Z? Pomożemy!
Awatar użytkownika
muker
Posty: 308
Rejestracja: 11 mar 2010, 20:58
Lokalizacja: Zabrze

Android, a jak nie to co?

Post autor: muker »

Hej.
Strasznie jestem napalony na Androida (starego planszowego, a nie karcianego).
Oglądając filmik z gameplay (od Tragic the blathering), gdy odczytuje opisy z kart Twilight, albo rozpatruje prywatne historie, jestem kupiony...
... ale gdy obejrzałem niektóre recenzje (w tym od Scotta Nicolsona) to już sam nie wiem.

Spodziewam się, że pewnie zależy to od grupy jak bardzo ciekawe historie wychodzą na wierzch, a jak bardzo po raz n-ty ktoś zagrał na mnie kartę, która robi mi źle.
Czy ktoś jeszcze w to gra i może się podzielić wrażeniami?

Ew. czy jest coś innego podobnego? Z tak ciekawą historią?

Above and Below - raczej mnie nie interesuje, bo ma tylko losowe spotkania, nie powiązane ze sobą lub postacią
Dead of winter - grałem crossroad zdarzył się nam tylko raz i wcale taki ciekawy nie był.
Awatar użytkownika
donmakaron
Posty: 3523
Rejestracja: 16 kwie 2009, 09:33
Has thanked: 198 times
Been thanked: 646 times

Re: Android, a jak nie to co?

Post autor: donmakaron »

Android jest bardzo fajny i klimatyczny, ale zalewa człowieka wiadrem zasad i strasznie negatywą interakcją między graczami. Do tego rozgrywki potrafią trwać dłużej niż 3 godziny. Także trzeba wiedzieć w co się człowiek pakuje.
Zasad jest naprawdę sporo, dużo jest drobnostek, o których trzeba pamiętać i mechanik, które na pierwszy rzut oka do siebie nie pasują albo są nieintuicyjne (bo tak naprawdę jest to srogie euro w wyciskanie punktów, z dodanymi elementami losowymi, negatywną interakcją i toną fluffu). Spokojnie można by obdzielić zasadami dwie porządne gry.
Negatywna interakcja jest z sortu tych najbardziej srogich - taka która sprawia, że kończysz grę rundę wcześniej niż wszyscy, bez połowy punktów, podeptany i opluty przez innych graczy. Oczywiście wszystkim się dostaje po czterech literach, więc jakoś się to wyrównuje. Ale czasem bywa tak, że na jednego gracza lecą słabsze karty, a inny obrywa samymi torpedami.

Nie zmienia to wszystko faktu, że gra jest bardzo fajna. Z odrobiną wyobraźni prywatne historie naszych bohaterów są emocjonujące, na planszy dużo się dzieje, układamy puzzle (!!!), ciułamy punkty i naparzamy się kartami. Dużo tutaj bajerów i smaczków. Jest to chyba największa hybryda euro-ameri w jaką grałem i na pewno najbardziej wyjątkowa. Gdyby ta gra miała mechanikę jednego zabójcy, którego trzeba by rozpracować w drodze dochodzenia, byłaby to jedna z najlepszych gier ever. Zastosowana mechanika (każdy ma skazać inną osobę) jest trochę abstrakcyjna, choć od biedy wpisuje się w klimat cynicznego cyberpunka - policjant-klon i -bioroid zmuszeni są skazać osobę niewygodną dla swoich producentów, przekupny policjant skazuje osobę wskazaną przez mafię, najemnik w ogóle nie wymaga tłumaczenia i tylko jeden jedyny uczciwy Raymond stara się skazać właściwego zabójcę (albo mu już całkiem odbiło i wali oskarżeniami na oślep).

Podsumowując - gra jest wyjątkowa, ale trochę przytłaczająca i toporna. Daje sporo frajdy, ale i sporo wymaga. Trzeba lubić wczuwać się w historię i nie denerwować przesadnie na bardzo negatywną interakcję.

Aha! No i raczej 4-5 graczy niż 3.
ODPOWIEDZ