Nie lubię Aeon's End. Grałem w to trochę i nawet mam, ale właśnie jest za proste. W HwA budowanie talii i zależności między kartami to jednak zupełnie inny poziom. A na zbieranie kolejnego LCG mnie nie stać.Jools pisze: ↑18 paź 2022, 12:36 To może Aeon's End lub Marvel Champions? Mniej wymagające tytuły?
Nie trzeba nic śledzić, mechaniki nie męczą gracza.
PS. Trochę sarkazm, ale mnie np MC odrzucił swoją prostotą mechaniki. Wolę, i lubię gdy w AH mogę właśnie śledzić te wszystkie rzeczy, gdy gra się komplikuje. No ale to oczywiście kwestia gustu i oczekiwań wobec gry. Nie ma złych gier, są tylko źle dobrane pod nasze oczekiwania.
W jednym scenariuszu Przerwanego kręgu na stole było chyba 9 kart, osłabień, aktu, kart graczy, wrogów i lokacji, które jednocześnie na siebie oddziaływały. Zwykle scenariusz zajmował nam 1,5 godziny, a tamten trwał niemal 3. To było niesamowicie męczące. Już nie pamiętam dokładnie, bo to było dawno temu, ale gra zgubiła gdzieś całkowicie klimat w tamtym momencie. W grze solo nie miałem nigdy takiego problemu, ale wtedy, jak za każdym razem musiałem konsultować jakie efekty się teraz odpalą, żeby zobaczyć co mogę zrobić, to zapamiętałem te rozgrywkę jako jedną z najgorszych w tę grę. Jak przechodziłem Przerwany Krąg solo, to już tego nie odczułem, bo musiałem śledzić wyłączenie swoje karty i w ogóle mniej się działo (za to pojawił się problem braku czasu w ostatnim scenariuszu).
A Na krawędzi z kolei pokonało mnie trochę w duecie koniecznością czytania na głos i jednak tą ilością tekstu, który trzeba przeczytać zanim w ogóle zacznie się grać. Rozumiem czytanie przez 5-10 minut. Ale tego tam jest kilka stron, do tego wplecionych w przygotowanie do gry. Jak masz na grę 2 godzinki, siadasz, a godzina mija i jeszcze nie zaczynasz grać, to coś jest nie tak. Też trochę przesadzam, ale dla mnie Carcosa to takie idealne wyważenie pomiędzy historią, ciekawymi mechanikami, poziomem skomplikowania scenariuszy i ilością tekstu. w Kręgu jest najlepszy Pandemic w jakiego grałem. Ale są też scenariusze gorsze, żmudne, zbyt długie i moim zdaniem przesadnie skomplikowane.
Pewnie inaczej jest, jak ktoś gra głównie w tę grę, gra często i do tego jeszcze solo, ale ja akurat traktuję HwA po prostu jako kolejną planszówkę, jedną z najlepszych jakie mam. Ale czasami mam tak, że dołożenie kolejnych elementów wcale nie poprawia mi gry, w którą nie chcę inwestować całego wolnego czasu. Ja w to gram głównie dla klimatu, przygody. Świetna mechanika ma mi to uzupełnić.
Co do połączenia klimatu z mechaniką, to moim zdaniem jest o niebo lepiej niż w TG. Tutaj nie ma zwykle tego oderwania fabuły od gry. Wszystko się ładnie przeplata. Sposób gry wpływa na historię. Twoje decyzje wpływają na historię, ale na pewno nie w taki sposób, że nagle dzieje się coś zupełnie innego. Zmiany są drobne, ale ważne. Za to sposób grania może się całkowicie różnić. Tylko też trzeba odróżnić mechanikę tego co się robi w grze od tego jak się to robi (czyli zagrywając karty). Ta pierwsza buduje narrację, ta druga jest środkiem do celu. Robisz w grze rzeczy klimatyczne, składające się w fajną historię, ale sam silniczek który w ogóle Ci to umożliwia to jednak karty na ręce, które musisz zagrywać. Często mało tematyczne. Ale u mnie to działa, podobnie jak działa w Podróżach przez Śródziemie, gdzie też nie przeszkadza mi oparcie mechaniki rozgrywki na kartach. W TG w zasadzie historia dzieje się w paragrafówce w oderwaniu od tego, co dzieje się na mapie i podczas walki/dyplomacji o to już mi się trochę gryzie, że te elementy jakoś kiepsko się łączą. Za to sama fabuła w TG jest jednak bardziej rozbudowana.Filip z Lublina pisze: ↑18 paź 2022, 12:55 To, czego ja oczekuję od gry, to realny wpływ moich decyzji na fabułę. Mechanika jest dla mnie tylko koniecznością (grywam czasem w paragrafówki, Tainted Grail był dla mnie zbyt obudowany mechaniką), i najlepiej jakby była dobrze spięta z klimatem. Powiedzcie proszę, czy HwA może być dobrym wyborem, a jeśli tak, to który cykl powinienem zbadać?