![Neutral :|](./images/smilies/icon_neutral.gif)
Zaliczyłem aż 41 partii w rekordową liczbę 26 tytułów! Jednak największy rekord został pobity pod względem ilości nowo poznanych gier. Aż 12 tytułów z tej puli – to nowości! Nie pamiętam miesiąca, w którym poznałem tyle nie znanych wcześniej tytułów. Skłamałbym, gdybym napisał, że odczuwam w tym momencie przesyt, ale jednocześnie – trochę się czuję jak planszówkoholik.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
KWIECIEŃ 2023:
SHERLOCK HOLMES: BAKER STREET IRREGULARS – W zasadzie ciężko mi nazwać ten twór “grą”. Ot, jest to „wieloosobowy” komiks paragrafowy dla wielu czytelników. Szanuję pomysł, jednak wykonanie pozostawia sporo do życzenia, bo decyzji tu w zasadzie nie ma, a i obiecana dedukcja jest znikoma, bo to w zasadzie tylko matematyczne zagadki. Klimat fajny, ilustracje super, ale po prostu nie ma tu gry jako takiej. Ciekawe doświadczenie na raz, którego raczej nie mam zamiaru powtarzać. 4/10
HIPPO – Sprytny, acz losowy filerek. Ot, prosta gra rodzinna polegająca z grubsza na rzucaniu kostkami i przydzielaniu wyników do konkretnych pól. Decyzje jednak tutaj są, interakcja również. Bawiłem się całkiem spoko, kilkukrotnie gruchnęły salwy śmiechu i chociaż nie jest to tytuł, do którego musiałbym wrócić, to nie będę się bronił, gdy ktoś kiedyś zaproponuje mi jeszcze partyjkę. 6/10.
KRÓL ZŁODZEI – Na pierwszy rzut oka gra miała być popierdółką na poziomie Hippo. Troszkę dłuższy filerek, który okazał się być pełnoprawną rozrywką na 40-50 minut. I choć nie znoszę durnego turlania kostkami, tak tutaj siadło mi na tyle, że z miejsca kupiłem swój egzemplarz! Jest to prosta w zasadach, pełna wrednej interakcji i ciekawych decyzji gra, z mechaniką dzielenia puli kostek. Bawiłem się rewelacyjnie, ale mam pełną świadomość tego, że jest to gra dla dość wąskiego grona odbiorców i pewnie trudno będzie mi znaleźć do niej ekipę. Ludzie, którzy obrażają się bo „ktoś im coś zabrał”, nawet nie powinni siadać do tego tytułu. Natomiast wszystkim graczom, lubiącym „grę nad stołem”, negatywną interakcję i ciekawe dylematy – serdecznie polecam „Króla Złodziei”. Bonusem są rewelacyjnie (jak zwykle zresztą) ilustracje Roba Lundy’ego. Dla mnie (w tej kategorii oczywiście - czyli imprezowe euro) 8/10 i chcę grać częściej!
AFFLICTION: SALEM 1692 – Worker placement o super ciekawej tematyce, dotyczącej słynnego polowania na czarownice w tytułowym Salem. Mnóstwo tutaj ciekawych pomysłów, bardzo duży nacisk położono tu na powiązanie mechaniki z tematem, ale jednak nie jest to gra do końca dla mnie. Po pierwsze – ekstremalnie krótka kołderka. Wybór akcji przez innych graczy potrafi uwalić nam całą rundę. Ktoś stanie swoim meeplem akurat na akcji, którą chcesz wykonać i cały misterny plan poszedł w pi...u. Dodatkowo losowość w wychodzących na „market” kartach, potrafi czasami mocno zaboleć. Mogę zagrać jeszcze kiedyś, chociaż jeżeli to nigdy się nie wydarzy – to nie będę płakał. Trochę przy tym mi żal, bo oprawa i tematyka mi się bardzo podoba, ale jednak przyjemności z grania nie miałem. Nie znoszę tego uczucia, gdy gra nie kreuje alternatywnych ścieżek. Tutaj akcje na polach są na tyle różne, że gdy ktoś ci zajmie te konkretne – do piachu może pójść nie tylko cała runda, ale też mnóstwo punktów, bo nie będziemy już nigdy w stanie zrealizować naszego celu. Co gorsza - nie jest to często „świadome blokowanie”. Zwyczajnie jest np. jedno pole na dobranie karty z market row. Ktoś ci je zajął, a w kolejnej rundzie nie zdążysz tej karty zabrać, bo zgodnie z zasadami, jako ostatnia karta spadnie na stos kart odrzuconych. Tylko sęk w tym, że jest to JEDYNA karta, której potrzebujesz do realizacji celu na końcową punktację! Dla mnie 5/10 i uważam, że zabrakło tutaj developmentu. Oczywiście, można lubić takie ciasne gry, napiętnowane lekkim chaosem. Widziałem, że pozostali gracze bawili się całkiem nieźle, dla mnie to były lekkie tortury. No ale w końcu to Salem, więc może to ja jestem dziwny.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
ETHERFIELDS – Bardzo trudno wyliczyć mi tutaj dokładną ilość partii, bo graliśmy na dwóch długich spotkaniach. "Umoczyliśmy" już w tą grę ponad 11 godzin, a na razie nadal mam wrażenie, że nie zrobiliśmy nic, ledwie poskrobaliśmy po powierzchni, jednocześnie grając tak dużo. Po rozegraniu wprowadzenia, dwóch snów, kilku drzemek, oraz bardzo długiej Areny – mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony jest tutaj fantastyczny klimat, ciekawie "plącząca"
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
BULLET – Bardzo ciekawy koncept – mianowicie przeniesienie arkadowej strzelanki z walką z bossem, na planszę. Mechanika jest bardzo sprytna, jest tu nad czym pomyśleć i jeżeli ktoś lubi „japońskie dziewczynki w krótkich spódniczkach”, to powinien Bulleta przynajmniej spróbować. Ciekawa układanka przestrzenna i zarządzanie ryzykiem. I chociaż jest to niby kooperacja, to pozostali gracze w zasadzie mogliby być nieobecni. Jeżeli ktoś lubi grać solo, lubi „tetrisa”, był zakochany w „buttonmasherach” i kocha mangę – to niech gna do sklepu. Pozostali mogą odpuścić. Dla mnie - 5/10
THE GRAND TRUNK JOURNEY – Nie trawię tematyki kolejowej i zazwyczaj unikam jej jak ognia. Tym razem dałem się namówić i choć początek był trudny, to mój entuzjazm rozpędzał się, niczym dobrze naoliwiona maszyna. TGTJ to kolejowy deckbuilder i pick up & delivery, zadziwiająco odświeżający gatunek! Gra jest ciasna, momentami frustrująca, ale w przeciwieństwie do rozegranego w tym miesiącu i opisywanego powyżej Affliction – daje graczom narzędzia do rozwiązywania problemów i przed każdym ruchem mamy kilka opcji na zaplanowanie swojego ruchu. Decyzje potrafią paraliżować, bo trzeba nie tylko rozegrać bieżącą rundę, ale zaplanować swoje działania na kilka rund do przodu. I tutaj gra dostarcza mega ciekawych decyzji, bo karty możemy zazwyczaj zagrać kilka sposobów. Przykład – ot potrzebujemy konkretnego wagonu, żeby załadować konkretny rodzaj surowca. Sęk w tym, że na karcie mamy też stację kolejową, do której możemy dostarczyć inny towar. I teraz stajemy przed dylematem – jak to rozegrać? Zostawić sobie kartę na ręku ze stacją docelową, czy jednak nie czekać, tylko ładować towar na wagon. Mamy tutaj znakomite, mięsiste decyzje i super ciekawe zarządzanie ryzykiem. No w zasadzie mogę napisać, że to mistrzowskie euro! Minusem dla mnie niestety była oprawa graficzna. Ani ładna, ani specjalnie ułatwiająca obsługę, a już odnajdywanie na planszy docelowych stacji jest wręcz uciążliwe. Ikonografia momentami jest nieintuicyjna, a już na kartach ulepszeń lokomotyw – bez kart pomocy - w zasadzie nie do rozszyfrowania! Gdyby kiedyś wyszła druga edycja, z poprawioną ikonografią i miłą dla oka grafiką – kupiłbym z miejsca! Fanom mózgożernych sucharów bardzo polecam, a miłośnikom deckbuilderów również radzę sprawdzić, bo kilka rozwiązań mechanicznych jest tutaj oryginalnych (i kapitalnych!) Kląłem podczas rozgrywki jak szewc (na swoją głupotę również), jednocześnie będąc zachwyconym, jak wiele ciekawych decyzji dostarcza gra i jak sprytnie tutaj wszystko jest wymyślone. 8/10
ENCHANTED FOREST (dodatek do DWAR7S SPRING) – Pierwsza styczność z Dwar7s Spring nie była najlepsza. Gra mnie strasznie irytowała przez swoją losowość. Dopiero za drugim podejściem przekonałem się, że tą losowością możemy zarządzać, a prawdopodobieństwo jest tu bardzo policzalne. Postanowiłem więc ograć rozszerzenie, które dodaje do gry kolejną warstwę decyzyjną. Bawiłem się zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem i wiem, że na pewno będę od tego momentu zawsze chciał grać z tym dodatkiem. Szkoda tylko, że nie zmieniło to jakoś diametralnie doznań z samej rozgrywki, która choć poprawna – nadal niestety niczego nie urywa. To bardzo przyjemne, rodzinne „4X”, które byłoby super, gdyby było o połowę krótsze. Z obecnie wydanej trylogii, to dla mnie zdecydowanie najsłabsza część. Niemniej - chętnie jeszcze pogram i na pewno wypróbuję wszystkie dodatki. Gra może na nich wyłącznie zyskać. Dodatek jak i sama gra niestety nie zasługują na więcej niż 7/10.
SHERLOOK – Nie przepadam za grami dedukcyjnymi, a gier „na czas” wręcz nie znoszę! A mimo tego – bawiłem się całkiem nieźle. Główny pomysł w Sherlook gapienie się na dwa obrazki z zadaniem „znajdź różnicę”, ale podlany solidną dawką zabawy. Musimy nie tylko być bardziej spostrzegawczy od innych, ale też szybsi. Ważna jest tu jednak precyzja, bo tylko ten z graczy, który zgadnie poprawnie ile było dokładnie różnic pomiędzy obrazkami, ten zdobędzie najwięcej punktów. I znów – mogłoby być to mało błyskotliwe, gdyby nie fakt, że karty z ilustracjami zmieniają położenie - są obracane, są do góry nogami, stanowią poniekąd swoje lustrzane odbicie, etc. Czyni to całość wymagającą i zabawną. Nie jest to gra dla mnie, na pewno nigdy nawet nie rozważałbym, czy dołączyć ją do kolekcji, ale jeżeli ktoś jeszcze kiedyś mi ją zaproponuje – nie będę się specjalnie bronił. 6/10
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA:
MARACAIBO – Podczas rozgrywki strasznie się irytowałem, wkurzałem i nie mogłem uwierzyć w niektóre rozwiązania mechaniczne. A po rozgrywce miałem wielki niesmak, wręcz złość, na zmarnowany czas, potencjał i utracone marzenia.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
![Evil or Very Mad :evil:](./images/smilies/icon_evil.gif)
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
KASZTAN MIESIĄCA:
RAVERUN – To w zasadzie było tak złe, że nie wiem, co napisać. Chcieliśmy zagrać w coś szybkiego, jakiegoś filerka na „dobicie” długiego wieczoru przy planszy. W lokalu planszówkowym zdjęliśmy to z półki, przeczytaliśmy zasady i po sprawdzeniu ocen na BGG, w których większość użytkowników, niczym Franz Maurer uznała, że to „zła gra była”, siedliśmy do rozgrywki. Chcieliśmy się pośmiać, miało to być nasze „guilty pleasure”, jak oglądanie w The Room wyczynów aktorskich Tommy'ego Wiseau, ale niestety zamiast śmiechu, żenady i „cringe’u”, zaserwowano nam wyłącznie niesmak. Kompletnie nie mam pojęcia dlaczego wydawca zdecydował się na wydanie tak bardzo koślawej, brzydkiej i bezsensownej gry, ale decyzje musiał podejmować po srogim kwasie. 1/10, bo chyba w nic gorszego jeszcze nie grałem. Antyteza „gry”.
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
PAX PAMIR – Ta gra to doświadczenie. To jest coś fascynującego, jak w tak małym pudełku, przy niewielkiej ilości komponentów udało się zawrzeć tyle głębi. Niby jest to area majority napędzane kartami, ale tyle tu oryginalności, że w sumie PAX nie jest podobny do niczego innego. Ta gra tak bardzo generuje przy stole ciekawe sytuacje, wywołuje dyskusje i grę na stołem, że stanowi pewnego rodzaju... Doświadczenie polityczne. Zawieramy i łamiemy tu sojusze, wbijamy nóż w plecy, pozyskujemy szpiegów, a wszystko to z uśmiechem na ustach, na chwałę naszego imperium. Ta gra opowiada historię. Nie mam co do tego wątpliwości. Więcej – jest idealnym narzędziem do jej nauki. Nigdy wcześniej ani interesował, ani nie obchodził mnie Afganistan. No i podczas tej partii w Paxa zacząłem sobie czytać karty. Niebywałe ile znalazło się na nich miejsca na to, by umieścić ciekawostki dotyczące kraju, historii konfliktu i konkurujących o niego mocarstw. Po skończonej partii nagle złapałem „Afgańskiego konika”.
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
POWROTY MIESIĄCA:
CRISIS – Bardzo dawno nie grałem i w sumie żałuję, bo jest to niebywale intensywna, emocjonująca i oryginalna gra. Jedyny semi-coop, który rzeczywiście jest kooperacją, a jednocześnie stanowi fajne wyzwanie intelektualne. Lubię gry, podczas których dużo się dyskutuje, gada i negocjuje. I Crisis taki właśnie jest. Wprawdzie bardzo dużo tutaj zależy od pierwszych rund i jak te pójdą słabo, to gra może szybko skończyć się porażką, ale nawet jak wyciągniemy państwo z ekonomicznego dołka i napędzimy gospodarkę, to wtedy zaczyna się fajna rywalizacja i kombinowanie o każdy punkcik. Mega dobre i chciałbym wrócić do tego wcześniej, niż za kolejne 3 lata.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
MOA – Zapomniany i mało popularny Wallace. Grę niestety położył w grobie sam wydawca. Obawiał się akceptacji dość kontrowersyjnej historii kolonializmu Nowej Zelandii, w związku z czym zamiast gry historycznej, osadzonej w realnym świecie, wydał produkt z cukierkową oprawą, a zamiast groźnych najeźdźców i dorosłej tematyki mamy futrzaste i milusińskie zwierzaczki. No i tutaj niestety się to kompletnie nie spina, bo powstała trochę gra dla nikogo. Z jednej strony mamy tutaj mnóstwo interakcji, negatywnych wydarzeń, kilka mikrozasad do zapamiętania i dużo trudnych decyzji, które mogą mieć katastrofalne konsekwencje, a z drugiej oprawę, sugerującą przyjemną, leciutją grę rodzinną (którą nie jest). Do tego nie jest to tradycyjne area control. To po raz kolejny tradycyjny „Łolesowski" hand managment i zarządzanie ryzykiem. To przewidywanie najczarniejszego ze scenariuszy i usiłowanie urwania kilku punktów gdzie tylko się da. Nie wyobrażam sobie grania w tą grę z dziećmi, bo to jedna z tych gier, gdzie DOSŁOWNIE można zostać „zmiecionym z planszy” i to nie przez innych graczy, a przez mechanikę gry. Byłby tylko płacz i zgrzytanie zębami. I widząc po „recenzjach” na BGG, wielu graczy kompletnie nie wie czym ta gra jest i jej zwyczajnie nie rozumie. Nie akceptują, że wydarzenia wcale nie są losowe. One tylko losowo wychodzą, ale na pewno jak ma się wydarzyć „kupa”, to prędzej, czy później się wydarzy.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
GRA MIESIĄCA:
Tym razem będą dwie gry, bo w moim przekonaniu obydwie na to w pełni zasłużyły.
MEZO – Po dwóch partiach w tym miesiącu, wystawiłem drugą w moim życiu „dychę” na BGG! Ta gra jest dla mnie absolutnie porywająca! Mega podobają mi się tutaj przepychanki na planszy i walka o każdy punkcik, każdą przewagę. Super ciekawe decyzje, niesamowite sytuacje i zaskakujące zagrania. Mezo niniejszym wskoczyło na pierwsze miejsce mojego top 10. Tak, to aktualnie moja ulubiona gra! 10/10!
TYTANI – Poznałem w zeszłym miesiącu i nie podejrzewałem, że tak bardzo siądzie. Ba! Nawet byłem nastawiony na to, że to tradycyjna kickstarterowa wydmuszka. Myliłem się tak bardzo, że po tych pierwszych dwóch partiach w marcu, w kwietniu upolowałem swój egzemplarz i pograłem więcej. Nadal bez dodatków, ale na razie nawet nie dostrzegam potrzeby dokładania dodatkowych modułów. Świetne, bardzo proste area control, oparte na samym konflikcie. W większym gronie przyjemne, ale nieco chaotyczne, ale w grze dwuosobowej zamienia to się w partię niemal szachową. Bardzo mi się ta gra podoba, jutro ustawiliśmy się na kolejną rozgrywkę i tylko nadal mi coś nie pasuje ze znacznikiem pierwszego gracza. 8.4/10 z tendencją rosnącą.
P.S. Jakby ktoś nie potrzebował i chciał się pozbyć dodatku na piątego gracza, to chętnie odkupię!
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)