A pewnie, ogólnie przy decyzji o wyborze wersji językowej gier (w szczególności karcianek) moim zdaniem (oczywiście można się nie zgodzić) istotne są trzy aspekty:
- na ile klimat gry ucierpi na zrezygnowaniu z angielskiego
- na ile wersja angielska jest jednoznaczna i zrozumiała dla osoby nie posługującej się angielskim na co dzień
- na ile tłumaczenie (na dany język) będzie potencjalnie generowało błędy i niejednoznaczności w znaczeniu lub intuicyjnym rozumieniu kart, ALBO wydłużało treść kart na tyle znacznie, że będzie efekt "nie chce mi się tyle czytać, nie rozumiem, nie gram" (osoby, u których niezależnie od treści karty ten efekt nie nastąpi poradzą sobie bez problemu z wersją angielską)
W ostatnim punkcie mam na myśli to, że ze w języku polskim w porównaniu do angielskiego mamy zupełnie inne struktury gramatyczne, wymuszające karkołomne konstrukcje zdań. Czasami brakuje też wygodnych imiesłowów przymiotnikowych, które trzeba zastępować strukturami "coś, które coś". Nie mam pod ręką kart do Pagana, ale pamiętam, że w Inwazji była gramatycznie w miarę poprawna karta, która mogła być interpretowania dwojako (chodziło o "damaged unit in zone", ale zarówno jednostki jak i strefy mogły mieć obrażenia, a po polsku było jakoś "jednostka w strefie, która ma obrażenia").Można się znęcać nad kiepskim tłumaczem, ale zastanówmy się czy da się dużo lepiej i jakim kosztem. Najłatwiej byłoby "ranna jednostka w strefie", ale pojęcie "ranna" trzeba byłoby wprowadzić w całej grze i go używać konsekwentnie. Jak to był np. tłumaczony dodatek, to za późno. To może 'jednostka która ma obrażenia w strefie" - też źle. "Jednostka, która już ma obrażenia i znajduje się w tej strefie" - udało się, ale zamiast 4 słów mamy 11. Angielski w karciankach jest po prostu bardziej precyzyjny bez konieczności dojaśniania. Czasem to boli bardziej, czasem mniej.
No i w przypadku Pagana: pierwszy punkt - moim zdaniem ucierpi, choćby ze względu na słownictwo (pierwsze z brzegu: raid (nalot? obława? najazd? niby wszystko dobrze, ale nie do końca), exonerate, troubled, z tytułami kart będzie jeszcze trudniej).
drugi punkt: na kartach jest mnóstwo ikonek, i są mega łatwo sformułowane, moim zdaniem żeby sobie nie poradzić, to trzeba bardzo nie chcieć.
trzeci punkt: tutaj potrzebowałbym dokładniejszej analizy, ale intuicja mówi mi, że będzie zauważalnie gorzej niż po angielsku. Oczywiście może się trafić błyskotliwy tłumacz, ale jakoś niespecjalnie mam zaufanie do kontroli jakości tłumaczeń polskich wydawców ("wyczerp córkę Nimrodel").
Moim zdaniem w karcianki (dla dorosłych, nie mówię o grach dla dzieci), najlepiej jest grać w języku, w którym powstawały lub po angielsku. Po polsku grałbym chętnie w jakieś powiedzmy veto, które moim zdaniem straciłoby na tłumaczeniu na angielski. Oczywiście rynek weryfikuje i skoro powstają wersje polskie to jest na to popyt, ale ja wybieram prawie zawsze wersję angielskie (a mój poziom naprawdę nie jest oszałamiający), bo zależy mi na precyzji sformułowań. Każdy może mieć swoje zdanie, ale moim zdaniem niektórym grom to szkodzi bardziej niż innym. W moim przekonaniu Pagan ucierpi bardziej. Mam nadzieję, że wyjaśniłem wystarczająco.