Imperial (M. Gerdts)

Tutaj można dyskutować o konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier.
NIE NALEŻY TUTAJ PYTAĆ O ZASADY, MALOWANIE, ROBIENIE INSERTÓW ORAZ KOSZULKI! OD TEGO SĄ INNE PODFORA
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
mk20336
Posty: 1549
Rejestracja: 02 sty 2019, 09:46
Has thanked: 72 times
Been thanked: 437 times
Kontakt:

Imperial (M. Gerdts)

Post autor: mk20336 »

- gra: Imperial
- wydawca: PD-Verlag
- twórca: Mac Gerdts
- mechanika: gra w realiach I Wojny Światowej. Jednak nie kierowanie krajami ale inwestycja w najlepiej prosperujące państwa jest kluczem do zwycięstwa. Można wygrać nawet nie kierując żadną z głównych potęg, a mając wystarczającą ilość udziałów u wygrywających.
- tematy: I Wojna Światowa (Europa)
- linki przedstawiające komponenty i mechanikę:
Boardgamegeek

Obrazek
Mój blog, serdecznie zapraszam!
https://theboardgameschronicle.com/
Awatar użytkownika
Necho
Posty: 22
Rejestracja: 07 gru 2006, 21:12
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Necho »

Witam wszystkich!

Czy ktoś może grał już w Imperiala? Zastanawiam się nad kupnem, lecz wcześniej chętnie usłyszałbym wrażenia osób, które już grały.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
ja_n
Recenzent
Posty: 2303
Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: ja_n »

Ja grałem w piątek na Smolnej. I była to zdecydowanie najgorsza wizyta na Smolnej jak do tej pory. Grę oceniłem na BGG jako 1/10 - moim zdaniem gra jest zepsuta. Grałem Francją i w pierwszej rundzie Angole i Makaroniarze postanowili zablokować moje fabryki i nie pozwolić mi się rozwinąć. Mogli to zrobić, bo żaden z pozostałych graczy nie kwapił się wykorzystać tego i zaatakować ich przy tej okazji. Dwóch na jednego nie miałem szans, wykonałem wprawdzie import wojsk i przegoniłem intruzów, jednak mój kraj stracił przez to pieniądze i straciłem prowincje, które do tej chwili zdobyłem (musiałem wrócić armiami do walk o fabryki). Od tej pory byłem już poza grą. Mój kraj był biedny i w bardzo kiepskiej sytuacji. Nie miałem w związku z tym skąd wziąć kasy na wykupienie innego kraju - wszyscy przeciwnicy bogacili się znacznie szybciej. Moja sytuacja stopniowo się jedynie pogarszała. Po 20 minutach od początku gry byłem skazany na wegetację i siedzenie przy stoliku przez 2 godziny bez żadnych szans na przedostatnie miejsce.
Awatar użytkownika
Browarion
Posty: 2374
Rejestracja: 12 kwie 2005, 14:52
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 19 times
Been thanked: 2 times

Post autor: Browarion »

Ja_n'ie, zgadzam się, że dostałes na początku okrutnie, i że grało sie TOBIE kiepsko.
IMHO trochę z powodu tego, że jak każdy z nas na początku trzymałeś się swojego państwa, zapominając - jak my wszyscy! - że tu chodzi o inwestowanie w Państwa :!:
W każdym razie byłeś ostro atakowany i dostałeś w tyłek - to prawda.
Wierzę, że taka wizyta bardzo by mi się również nie podobała.
Ale to nie powinno mieć wpływu na ocenę gry :wink:

Do rzeczy --> gra jest znakomita, dawno nie spotkałem tak intrygującej i inspirującej gry.
Nie dlatego że byłem bliski wygranej, nie dlatego, że okazało się że graliśmy :D :wink: :D złymi zasadami co nieco wypaczyło rozgrywkę.
Po prostu gra pokazała PAZUR :twisted:. Mnóstwo możliwości, miodność, fun.
Oczywiście to ocena po jednej rozgrywce, i to przy błędnych założeniach.
Ale pozycje, która od razu wskoczyła jak dla mnie do KONIECZNIE SPRAWDZIĆ... i kupić. 8)

Zapewne na blogu Pancha wiecej o same mechanice, rozgrywce i strategiach
niby stary koń, a jednak z ogromnym sentymentem do zabaw i uciech wszelakich
Awatar użytkownika
ja_n
Recenzent
Posty: 2303
Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: ja_n »

Browarion pisze:IMHO trochę z powodu tego, że jak każdy z nas na początku trzymałeś się swojego państwa, zapominając - jak my wszyscy! - że tu chodzi o inwestowanie w Państwa :!:
Nieprawda. Uwierz mi, że od pierwszej rundy (gdy dostałem po łbie) nie myślałem o niczym innym niż o przejęciu czegoś innego. Ale w grze są tylko dwa istotne źródła kasy dla graczy - możemy ograbić własny kraj (Investor) albo sciągnąć podatki (Taxation). Żeby ograbić kraj musimy mieć z czego - mój kraj nie miał żadnych dochodów niemal całą grę - nikt nie kupował udziałów we Francji i całkiem słusznie, to by były stracone pieniądze w tej sytuacji. Żeby naliczyć podatki efektywnie, trzeba mieć trochę zdobytych prowincji. A na to trzeba mieć armię. Moje armie były od początku mizerne w porównaniu z armiami sąsiadów, właśnie z powodu tej początkowej afery.

Jeszcze raz podkreślę - złośliwi sąsiedzi mogą wyeliminować gracza z gry na samym początku, skazując go na niewiarygodnie nudne 2-3 godziny. Nawet jeśli ten gracz nie popełni dużego błędu. Gra nie ma żadnych mechanizmów umożliwiających takiemu graczowi pozbieranie się i wrócenie do walki.

(na marginesie - Francję atakowały Włochy i Anglia. Włochy sąsiadują z Austrowęgrami, który to kraj miał sporą armię skoncentrowaną na włoskiej granicy. Jednak nie miał zamiaru atakować Włochów i pozwolił im spokojnie wykańczać Francję. Moim zdaniem to był spory błąd, ponieważ to "właściciel" Austrii miał od początku gry największe udziały we Francji i w jego interesie było żeby Francja nieźle prosperowała.)
Awatar użytkownika
Browarion
Posty: 2374
Rejestracja: 12 kwie 2005, 14:52
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 19 times
Been thanked: 2 times

Post autor: Browarion »

Hehe, może masz rację, choć zostanę przy swoim zdaniu ;-)
Ale moja perspektywa jest nieco inna, więc nic dziwnego.

jednakże dwa sprostowania:

1. Austrowęgry (które na poczatku "reprezentowałem") mają początkowe udziały w Cesarstwie Niemiec
2. Ja zainwestowałem we Francję jako pierwszy, co prawda za skromne 2 miliony, ale jednak (i dlatego miałem kartę Francji)

Nadal uważam, że to po prostu błędy pierwszej rozgrywki, kwestia "uczenia się" co i jak... i dlaczego :wink:
Nie ma sensu próbować dociekać co by było gdyby... choć parę opinii mam :P
Mam nadzieję, że skusisz się jeszcze kiedyś na Imperiala i wtedy dostrzeżesz tę miodność, która mnie zachwyciła... i która mam nadzieję utrzyma się po 2, 3 i kolejnych rozgrywkach 8)
niby stary koń, a jednak z ogromnym sentymentem do zabaw i uciech wszelakich
Awatar użytkownika
MichalStajszczak
Posty: 9428
Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 504 times
Been thanked: 1442 times
Kontakt:

Post autor: MichalStajszczak »

Jeżeli sytuacja wyglądała dokładnie tak, jak opisał ja_n, to faktycznie gra jest źle pomyślana. Nie do przyjęcia jest sytuacja, że po 20 minutach gracz jest wyeliminowany z walki o zwycięstwo i musi jeszcze przez 2 godziny praktycznie biernie uczestniczyć w rozgrywce. To już lepiej rozwiązany jest ten problem w Ryzyku czy Monopoly, gdzie można po prostu z gry wypaść i się nie stresować brakiem szans
Awatar użytkownika
Valmont
Posty: 1461
Rejestracja: 04 cze 2004, 08:08
Lokalizacja: Warszawa -serce w Białymstoku ;)

Post autor: Valmont »

Mi gra się podobała niezmiernie. Nawet mimo grania złymi zasadami.
A Jan nawet nie próbował negocjować z innymi stronami, w celu obrony własnych interesów. Akurat Rosja ma na starcie interesy we Francji. Ale AH także kupił tam udziały. Dlaczego z nimi nie porozmawiałeś. Anglia na lądzie nie była wielkim zagrożeniem, bo może mieć tylko jedną armię produkowaną, większym problemem są Włochy. I temu należało negocjować. Dodatkowo po tym jak przejąłem Anglię od razu ci odpuściłem dając szansę na rozwijanie się, a ty militarnie (podkreślam militarnie - kiedy armię są tylko środkiem a nie celem w tej grze) wjechałeś do moich Niemiec. Na koalicję niemiecko-angielską nie miałeś szans odpowiedzieć. Tym bardziej że ja gwarantowałem ci oficjalnie pokój na granicy po podziale strefy wpływów w Niderlandach.
To tyle - nie wiem jaka była twoja strategia, bo nie zauważyłem jej, ale najwyraźniej była błędna. A w grze nie trzeba wcale posiadać żadnego kraju pod swoim przewodnictwem i można wygrac posiadając mniejszościowe wpływy w wielu. To się nazywa dywersyfikacja portfela. Nawet jakbyś od razu po ataku koalicji angielsko-włoskiej wziął inwestora we Francji (zyskując 4 mln) + 2mln po dojściu do ciebie karty mógłbyś sobie zainwestować w 2 kraje. Pierwszy raz w 2 kroku inwestora (bo miałbyś kartę) i drugi raz w 3 kroku (bo nadal nie posiadasz żadnego kraju). A potem jakoś idzie bo w tej grze wyraźna jest zasada snowbowlingu.

Tyle moich przemyśleń. No offence.[/i]
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

Dani
Posty: 329
Rejestracja: 19 mar 2006, 19:27

Post autor: Dani »

Imperial jest wysoko na mojej liście zakupów. Tak naprawde to nie mogę się doczekać, kiedy zakupię sobie tą gierke. Na BGG zbiera bardzo dobre opinie. Faktycznie z perspektywy Ja_na gra wygląda bardzo słabo, ale z tego co pisze reszta to gra musi być wspaniała. Chyba i tak się na nią skusze, ale z chęcią wysłucham jeszcze jakichś opini.
Awatar użytkownika
Valmont
Posty: 1461
Rejestracja: 04 cze 2004, 08:08
Lokalizacja: Warszawa -serce w Białymstoku ;)

Post autor: Valmont »

Zawsze można zagrac też bez karty inwestora. W angielskiej instrukcji skopiowano blędnie fragment z rozstawiania gry. Po prostu po akcji każdej z potęg można zainwestować w tę właśnie nację w kolejności od aktualnego Głównego Inwestora :>. Może to by zdynamizowało jeszcze zmianę własności, gdyż nie trzeba było by czekać na dojście do gracza karty Inwestora.
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

ja_n pisze:Ja grałem w piątek na Smolnej. I była to zdecydowanie najgorsza wizyta na Smolnej jak do tej pory. Grę oceniłem na BGG jako 1/10 - moim zdaniem gra jest zepsuta.
Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że graliśmy z bardzo poważnymi błędami, które kompletnie wypaczyły rozgrywkę. Pierwszy błąd to taki, że nie dawaliśmy do państwa należących się mu podatków. Drugi najpoważniejszy i który właśnie mógł spowodować, że nie mogłeś zmienić rządów to fakt, że nie sumowaliśmy bonów tylko braliśmy kto ma największy. Grając z poprawnymi regułami łatwiej jest zmienić kraj i pozyskiwać pieniądze jak ktoś odpali Inwestora. Poza tym nikt nie czuje się bezpieczny, bo prawie do końca gry można jeszcze mu odebrać stołek.

Czyli stawiając 1/10 na BGG podpisujesz się pod zdaniem "ok - gra mi się bardzo nie podobała, grałem ze złymi zasadami i gra jest popsuta" :)

Co do reszty zarzutów. Oczywiście trochę racji Jacek ma, bo faktycznie w Imperialu występuje problem, że można stracić stołek i trochę się ponudzić. Nie mam zamiaru temu zaprzeczać. A jak zauważyłem można spokojnie go odzyskać jak nie w swoim państwie to w innym. Czasami trwa to dłużej czasami krócej. Natomiast przy poprawnych zasadach nie ma czegoś takiego jak 20 minut gry i 2-3 godziny nudzenia się i braku szans.

Wczoraj graliśmy w składzie: ja, bazik, Jaś, Alicja i Ola. Z poprawnymi zasadami. Bazik w pewnym momencie stracił swoje jedyne państwo i z 20 minut posiedział sobie czytając pismo. Przy okazji narzekał (w stylu draco), że nie ma szans, już nikogo nie dogoni, bo wszyscy szybciej uciekają i gra jest do dupy. Nie chciał dać sobie wytłumaczyć, że nieważna jest liczba bonów różnych państw, a posiadanie właśnie tych właściwych. Udało mu się w końcu odzyskać stery władzy we Francji, zawarł sojusz z Jasiem oraz stworzył linie demarkacyjną z Alicją. W ciągu kilku tur zdobył sporą potęgę i wygrał mając 120 punktów (sic!), drugi Jaś miał (116), Alicja miała 65 chyba, ja coś około 59, Ola z 56. I bazik przestał marudzić.

Podobnie słabą sytuację miałem w pewnym momencie z Niemcami. Co prawda kontrolowałem je przez cały czas, ale gracze stwierdzili, że zrobią mi rozbiory. Rosja, Austro-Węgry i Wielka Brytania pobili mnie zupełnie i pozajmowali fabryki. Skarbiec był pusty i Niemcy wegetowały. Natomiast ja cały czas starałem się przeskakiwać na inne państwa i zdobywać u nich wpływy. Szczególnie te, które miały perspektywy rozwoju. Tak przejąłem Włochy, później na chwilę Wielką Brytanię, kupiłem bony Francji. Nawet niewiele brakowało (zabrakło mi jednego miliona), żeby kupić bon 8 we Francji, która ostatecznie była najpotężniejsza i był najlepszy przelicznik punktów zwycięstwa. Jakby mi się to udało mógłbym jeszcze powalczyć o zwycięstwo.

Dużym problemem natomiast w grze na Smolnej u Jacka było, że po pierwszym kryzysie zupełnie olał sferę dyplomacji. Nie wszedł w żadne sojusze, pakty, po prostu stwierdził, że nie ma szans, gra jest do niczego i przestał się odzywać. Niestety gier tego typu nie zmienisz, warstwa negocjacji między graczami jest równie ważna co mechanika. I bez odpowiednich umów to samo może się stać w Shogunie, Mare Nostrum i innych.

Aha jest jeszcze jedna ważna rzecz - początkowe rozstawienie kredytów. My graliśmy w wersje dla początkujących, czyli losowy podział. W wersji dla zaawansowanych to gracze decydują jakie kredyty i komu pożyczają. Wtedy mają wpływ na to kim zaczną. To też może podnieść komfort na początku rozgrywki.

P.S. Aha, na Smolnej jeszcze jedną rzecz źle powiedziałem o imporcie. Nie trzeba mieć stoczni, żeby kupić okręt, można go postawić po prostu na porcie. Tak jak jax utrzymywał i miał rację.
Awatar użytkownika
ja_n
Recenzent
Posty: 2303
Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: ja_n »

Valmont pisze:Dodatkowo po tym jak przejąłem Anglię od razu ci odpuściłem dając szansę na rozwijanie się, a ty militarnie (podkreślam militarnie - kiedy armię są tylko środkiem a nie celem w tej grze) wjechałeś do moich Niemiec.
To prawda, może mogłem to rozegrać zgrabniej wtedy. Miałem wówczas jeszcze nadzieję, że zdołam przejąć inne państwo. Żeby to zrobić chciałem zdobyć jak najwięcej terenu i naliczyć podatki (zdobycie kasy). Chciałem więc usunąć wrogie armie z okolicy i wyskoczyć z jakąś rejzą na Benelux. Bez większej wiary w sukces - było mi już lekko wszystko jedno. Przeciwnicy spokojnie zaczynają przejmować inne państwa a u mnie w portfelu jakieś marne dwa miliony - o co tu grać? Zresztą sytuacja państw na końcu gry mówi sama za siebie - Anglia i Niemcy rozwinięte na maxa, biją wszelkie rekordy, okolice 20 punktów, a reszta ma gdzieś w okolicach 0-3 punkty. To ma być dobra gra?
Pancho pisze:Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że graliśmy z bardzo poważnymi błędami, które kompletnie wypaczyły rozgrywkę. Pierwszy błąd to taki, że nie dawaliśmy do państwa należących się mu podatków. Drugi najpoważniejszy i który właśnie mógł spowodować, że nie mogłeś zmienić rządów to fakt, że nie sumowaliśmy bonów tylko braliśmy kto ma największy.
Zdaję. Akurat oceniam ten pierwszy błąd jako poważniejszy z mojego punktu widzenia. Były mi potrzebne pieniądze żeby przeskoczyć na inne państwo. Gdyby z podatków kasę dostawała także Francja, to mógłbym uruchamiać inwestora i zagrabiać tę kasę dla siebie. I szybciej uskładać na jakąś Rosję czy coś. Tyle że z mojego inwestora korzystałby też właściciel innych bonów Francji. No i pozostali gracze także mieli by grubsze portfele więc bony szybciej by znikały z rynku. Nie wiem czy to by coś zmieniło.
Pancho pisze:Co do reszty zarzutów. Oczywiście trochę racji Jacek ma, bo faktycznie w Imperialu występuje problem, że można stracić stołek i trochę się ponudzić. Nie mam zamiaru temu zaprzeczać. A jak zauważyłem można spokojnie go odzyskać jak nie w swoim państwie to w innym.
No piszesz, jakbyś nie przeczytał co napisałem. Na odzyskanie stołka trzeba mieć kasę. Jeżeli ktoś przejmie Twój stołek gdy masz pełny porfel albo przejmie stołek i zaraz po tym wywoła inwestora żeby sobie odbić wydatek (wtedy do Twojej kasy też wpada grosz bo masz tam spore udziały skoro przed chwilą rządziłeś), to spoko, oczywiście możesz coś pewnie przejąć. W mojej sytuacji nie było takiej możliwości. Żeby przerzucić się na inny kraj trzeba mieć 12 milionów w gotówce (OK, za 8 milionów mógłbym wskoczyć na Austrowęgry, które też nie były w jakiejś rewelacyjnej sytuacji). 12 milionów to była dla mnie abstrakcja niemal do końca gry (a pod koniec gry 12 milionów dla innych to była kwota wydawana na waciki). Najdroższy udział jaki mogłem kupić kosztował 9 milionów.
Pancho pisze:Wczoraj graliśmy w składzie: ja, bazik, Jaś, Alicja i Ola. Z poprawnymi zasadami. Bazik w pewnym momencie stracił swoje jedyne państwo i z 20 minut posiedział sobie czytając pismo. Przy okazji narzekał (w stylu draco), że nie ma szans, już nikogo nie dogoni, bo wszyscy szybciej uciekają i gra jest do dupy. Nie chciał dać sobie wytłumaczyć, że nieważna jest liczba bonów różnych państw, a posiadanie właśnie tych właściwych. Udało mu się w końcu odzyskać stery władzy we Francji, zawarł sojusz z Jasiem oraz stworzył linie demarkacyjną z Alicją. W ciągu kilku tur zdobył sporą potęgę i wygrał mając 120 punktów (sic!), drugi Jaś miał (116), Alicja miała 65 chyba, ja coś około 59, Ola z 56. I bazik przestał marudzić.
Urzekająca historia. Nie poznaję Cię, Pancho. Zachwycasz się grą w której zwycięzca przez 20 minut czyta gazetę? to jakiś absurd. Swoją drogą, marzyłem o tym żeby ktoś przejął tę cholerną Francję i żebym mógł nic nie robić, ewentualnie zbierać mniejszościowe udziały w jakiś państewkach. Ale nikt się nie palił kupować bonów u Żabojadów. Niestety.
Pancho pisze:Dużym problemem natomiast w grze na Smolnej u Jacka było, że po pierwszym kryzysie zupełnie olał sferę dyplomacji. Nie wszedł w żadne sojusze, pakty, po prostu stwierdził, że nie ma szans, gra jest do niczego i przestał się odzywać. Niestety gier tego typu nie zmienisz, warstwa negocjacji między graczami jest równie ważna co mechanika. I bez odpowiednich umów to samo może się stać w Shogunie, Mare Nostrum i innych.
Znowu stwierdzenie oderwane od realiów. Szymon poszczuł jaxa na mnie i nie reagowałem, bo uznałem że Jacek ma dość rozsądku żeby się nie wkręcać tak od razu w coś, co wzmocni tylko Szymona. Ale Jax wszedł w to jak w masło. A potem już było jasne, że dyplomacją nie wskóram nic - Anglia miała pakt o nieagresji z Niemcami, a Włochy z Austrią i oba kraje mogły spokojnie spuszczać mi bęcki. Może gdybym błagał, groził, szantażował, bluzgał, wywracał ławki to Francja by była największą potęgą. Ale aż tak mi na tym nie zależało.

EDIT: A swoją drogą, to przeszedłem się na BGG żeby sprawdzić co bazik napisał o tej świetnej przecież dla niego rozgrywce. Bazik twierdzi, że jego przerwa w grze trwała 45 minut (a nie 20 jak napisał Pancho) i ocenił grę 4/10. Gdybym na końcu wygrał, też bym pewnie dał 4/10 :D

EDIT2: I jeszcze jedna uwaga poniewczasie. Sytuacja gracza, który stracił stołek jest znacznie lepsza niż gracza mającego w posiadaniu państwo w stanie rozkładu. Ten pierwszy może kupować udziały za każdym razem gdy uruchamiany jest inwestor, a ten drugi musi czekać cierpliwie aż karta Inwestora objedzie cały stół i wróci do niego. I wtedy albo ma kasę żeby coś przejąć, albo znowu kilka(naście) rund zbierania kasy i czekania na cud.
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

A ja nadal trzymam się zdania, że obarczasz dobry tytuł krytyką w sytuacji gdy źle graliśmy, nikt jeszcze nie umiał grać, rozgrywaliśmy grę po omacku, a ty się poddałeś i miałeś już dość gry. Imperial trzeba poznać i gracze jak już wiedzą o co w niej chodzi, zmieniają swoje priorytety. Bo wyniszczanie danego państwa do niczego tu nie prowadzi.

Zrozum, że w prawie KAŻDEJ grze tego typu jeżeli wezmie się za ciebie dwóch, trzech przeciwników to mogą cię zniszczyć i nic na to nie poradzisz. Będziesz siedział i niewiele robił. Idąc właśnie za tym tokiem rozumowania tak samo popsute jest Mare Nostrum, Shogun czy Antike. Bo w każdej mogą cię zgnoić i doprowadzić twoją gospodarkę na skraj zniszczenia. Aż przestajesz się liczyć. Taka specyfika tych gier. Nie każę ci ich kochać, po prostu zdawać sobie z tego sprawę, że tak już jest. Dlatego tak fundamentalna jest w tych grach dyplomacja i negocjacje z graczami.
ja_n pisze:EDIT: A swoją drogą, to przeszedłem się na BGG żeby sprawdzić co bazik napisał o tej świetnej przecież dla niego rozgrywce. Bazik twierdzi, że jego przerwa w grze trwała 45 minut (a nie 20 jak napisał Pancho) i ocenił grę 4/10. Gdybym na końcu wygrał, też bym pewnie dał 4/10
Nie wiem ile faktycznie bazik siedział nic nie robiąc, mnie się wydawało, że to było 20 minut. Dla niego trwało to pewnie 45 minut, bo nic nie robiąc rozgrywka dłuży się niemiłosiernie :) I rozgrywka nie była świetna dla niego, ale budująca z mojego punktu widzenia. Ponieważ pokazała, że można z potencjalnego przegranego wygrać grę, o ile zorganizujesz dobre sojusze i będziesz aktywny. Natomiast bazik tradycyjnie gdy gra trwa dłużej niż dwie godziny zaczął się wiercić i przyśpieszać grę :) Po prostu nie każda gra jest dla wszystkich.
ja_n pisze:EDIT2: I jeszcze jedna uwaga poniewczasie. Sytuacja gracza, który stracił stołek jest znacznie lepsza niż gracza mającego w posiadaniu państwo w stanie rozkładu. Ten pierwszy może kupować udziały za każdym razem gdy uruchamiany jest inwestor, a ten drugi musi czekać cierpliwie aż karta Inwestora objedzie cały stół i wróci do niego. I wtedy albo ma kasę żeby coś przejąć, albo znowu kilka(naście) rund zbierania kasy i czekania na cud.
Swoją drogą dobrym wyściem na to są zaawansowane zasady, gdzie można kupić choćby "akcje" wielu państw. Wtedy jest się dobrze zabezpieczonym. Więcej możliwości uciekania z tonącego okrętu.
Awatar użytkownika
bazik
Posty: 2407
Rejestracja: 16 mar 2006, 22:03
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 6 times

Post autor: bazik »

ogolnie potwierdzam zarzuty ja_na - gracz ktory straci na poczatku kraj (a ci co ruszaja sie pod koniec nie bardzo maja jak sie przed tym obronic) jest calkowicie wyeliminowany z gry jesli inni mu nie pomoga. wlasciciel kraju bogaci sie tak duzo szybciej niz 'pensja' z karty investor, ze z kazdym ruchem ilosc kasy potrzebnej do przejecia czegos innego sie zwieksza. jedyne co nas moze uratowac to staniecie przez nasz 'stary' kraj na polu investor - co jednak uwazam za blad gracza kontrolujacego ten kraj w poczatkowej fazie gry.

moja ocena sie waha od 1/10 (w pewnym sensie obiektywna ocena, 'game is broken') do 4/10 (moja ocena gry gdy akurat mnie nie wyeliminuje nikt). Dodajcie mozliwosc wstania od stolu graczowi ktory traci na poczatku panstwo, albo dla mnie gra jest na maksymalnie 3 graczy.
Awatar użytkownika
ja_n
Recenzent
Posty: 2303
Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: ja_n »

Pancho pisze:Zrozum, że w prawie KAŻDEJ grze tego typu jeżeli wezmie się za ciebie dwóch, trzech przeciwników to mogą cię zniszczyć i nic na to nie poradzisz. Będziesz siedział i niewiele robił. Idąc właśnie za tym tokiem rozumowania tak samo popsute jest Mare Nostrum, Shogun czy Antike. Bo w każdej mogą cię zgnoić i doprowadzić twoją gospodarkę na skraj zniszczenia. Aż przestajesz się liczyć. Taka specyfika tych gier. Nie każę ci ich kochać, po prostu zdawać sobie z tego sprawę, że tak już jest. Dlatego tak fundamentalna jest w tych grach dyplomacja i negocjacje z graczami.
Jeśli kilku graczy wsiądzie na jednego i nie pozwoli mu działać, to załatwią go niemal w dowolnej grze - poczynając od osadników, kończąc na Caylusie. Rozumując dalej - negocjacje powinny być równie istotne we wszystkich tych grach. Jakoś jednak inne gry zdarza się mi lubić. Nie tędy droga. Próba udowodnienia mi, że nie umiem w to grać bo nie negocjowałem i dlatego było tak nędznie jakoś mnie nie przekonuje. Gdybym miał jakiś sensowny punkt zaczepienia, jakiś argument z którym mógłbym zacząć negocjacje - spróbowałbym to zrobić. Jednak nikt mi nie pomagał, bo nic nie mogłem zaoferować za tę pomoc - byłem w zbyt słabej sytuacji. Jedynie Rosja miała jakikolwiek interes, ale sam wiesz najlepiej że Rosja miała swoje problemy. A poza tym nie sąsiadowała z żadnym z moich okupantów.

Inną kwestią jest to, że nie masz racji co do "specyfiki tych gier". Wiele gier daje szanse graczom, którzy są w kłopotach. Posłużę się przykładem cenionego przeze mnie Feudo. Gracz, który jest tępiony przez sąsiadów ma okazję dużo walczyć, a więc także zdobywa punkty zabijając oddziały najeźdźców. Poza tym gdy straci prawie całą armię, jego Baron wpada w szał i wzmacnia się o 50%. Tym samym staje się najgroźniejszym oddziałem na planszy i może zacząć robić niezłą jatkę. Również w Wallensteinie/Shogunie gracz, który przegrywa w miarę równe walki ma dzięki temu w wieży sporo swoich kostek a więc ma niezłe perspektywy na przyszłość. Takich mechanizmów jest całkiem dużo zapewne również w grach wojennych. Te gry znam dość słabo stąd poprzestanę na powyższych przykładach. Przykłady z dziedziny eurogier mógłbym mnożyć. W Imperialu nie ma śladu po takich mechanizmach, wręcz przeciwnie. Gracz który zostanie z tyłu będzie się coraz bardziej pogrążał, chyba że inni mu z dobrej woli pomogą w odbudowaniu.
Awatar użytkownika
ragozd
Posty: 3429
Rejestracja: 09 lut 2005, 14:27
Lokalizacja: W-wa CK Tar-ho-min
Kontakt:

Post autor: ragozd »

ja_n pisze:Również w Wallensteinie/Shogunie gracz, który przegrywa w miarę równe walki ma dzięki temu w wieży sporo swoich kostek a więc ma niezłe perspektywy na przyszłość.
Tonacy brzytwy sie chwyta, ale ta byla wyjatkowo ostra. Tu gracze traca kostki naprawde, w wiezy zostaje nikly procent. Wyjatkowo nietrafny przyklad ...
Jedyne co jest pewne, to to ze kazdy traci tyle samo kostek. Wiec jesli w W/S czterech graczy napadnie na piatego, i kazdy z nich straci 3 kostki, to gracz bity straci ich 12. Oraz kilka prowincji ... I nie bedzie juz siedzial jak bazik 45 min by wygrac, tylko powegetuje do konca gry, jedyne co mogac zrobic to uwziasc sie na kogos i nie dac mu wygrac.
Nie gralem w Imperial, ale wlasnie widze ze ta gra jest zabezpieczona przed tego typu sprawami lepiej niz W/S czy wiekszosc gier politycznych.
I musze koniecznie w nia zgagrac
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

ja_n pisze:Inną kwestią jest to, że nie masz racji co do "specyfiki tych gier". Wiele gier daje szanse graczom, którzy są w kłopotach. Posłużę się przykładem cenionego przeze mnie Feudo. Gracz, który jest tępiony przez sąsiadów ma okazję dużo walczyć, a więc także zdobywa punkty zabijając oddziały najeźdźców. Poza tym gdy straci prawie całą armię, jego Baron wpada w szał i wzmacnia się o 50%. Tym samym staje się najgroźniejszym oddziałem na planszy i może zacząć robić niezłą jatkę.
Kiepski przykład. W Fuedo wystarczy dwóch zdecydowanych przeciwników, żeby po prostu zrobić jesień średniowiecza danemu graczowi. Nie ma najmniejszych szans. Czego o mało nie poczułem w naszej rozgrywce ze Sztefanem i Don Simonem. A do tego jeszcze dochodzi kompletnie losowa zaraza, która może pechowego gracz doprowadzić do zupełnej klęski. Systemów obronnych przed dwoma zażartymi przeciwnikami brak.
ja_n pisze:Również w Wallensteinie/Shogunie gracz, który przegrywa w miarę równe walki ma dzięki temu w wieży sporo swoich kostek a więc ma niezłe perspektywy na przyszłość. Takich mechanizmów jest całkiem dużo zapewne również w grach wojennych.
A gdzie tam. Spłycasz tylko do wojny 1:1, a ty miałeś inną sytuację. W Wallensteinie/Shogunie jak się na ciebie rzuci dwóch/trzech przeciwników to będziesz miał dokładnie to samo. Nic ci nie pomoże liczba kostek w wieży. Gra nie ma żadnych mechanizmów obronnych w takim wypadku. Zostawią cię z jedną, dwoma prowincjami i sobie posiedzisz i się ponudzisz.
Awatar użytkownika
ja_n
Recenzent
Posty: 2303
Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: ja_n »

ragozd pisze:Jedyne co jest pewne, to to ze kazdy traci tyle samo kostek.
Jedyne co jest pewne, to to że im więcej kostek zostanie w wieży, tym lepszy potencjał na przyszłe walki. Będę się przy tym upierał. Nie rozumiem tekstu o tonącym i brzytwie.

EDIT: ten wątek jest o Imperialu. Czepianie się przykładów nic do tego tematu nie wnosi. Czy uważacie, że moja teza jest niesłuszna? Nie ma Waszym zdaniem gier wyposażonych w mechanizmy obronne przed całkowitą pacyfikacją gracza w kilkugodzinnych rozgrywkach?
Awatar użytkownika
Valmont
Posty: 1461
Rejestracja: 04 cze 2004, 08:08
Lokalizacja: Warszawa -serce w Białymstoku ;)

Post autor: Valmont »

Może po prostu załóżmy ze nie jest to gra dla Bazika i Jana. Ja chętnie spróbuję zagrać w nią według właściwych zasad tym razem i wypowiem się po tym doświadczeniu ostatecznie w kwestii gry i odniosę się do zarzutów Jacka. Może rzeczywiście, jak gdzieś czytałem na BGG, gra najjaśniej świeci przy 3-4 graczach, kiedy jest mniejsza szansa na stratę całkowitą zarządzania choćby jednym krajem.
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

Mi się właśnie wydaje, że gry pokrewne gier wojennym i klasycznym strategiom wymagają innego podejścia niż Eurogry do jakich się przyzwyczailiśmy (i nieważne, że w mechanice jest to hybryda). Po prostu rozgrywając pojedynczą partię nie umiemy grać, nie wiemy jakie stoją przed nami zagrożenia i na co warto uważać. Ruchy jakie przeprowadzamy mają znacznie dalekosiężny efekt niż nam się to pozornie wydaję. Jestem ciekaw czy mając doświadczenie tej klęski na Smolnej ja_nie i wiedze jak może być źle i z jakich powodów, drugi raz byś w nie wpadł. Właśnie moim zdaniem umiałbyś je uniknąć lub szybciej wydostałbyś się z tonącego okrętu. Zauważyłbyś zbliżające się niebezpieczeństwo i zdawałbyś sobie z niego konsekwencje. Pewnie nie namówię cię na kolejną rozgrywkę, bo żal ci będzie czasu, ale mam dość poważne przekonanie, że znacznie lepiej byś sobie radził. Aha I nie chodzi mi osobiście o ciebie (nie odczytuj tego, że akurat ty nie umiesz grać czy coś w tym stylu), bo równie dobrze to ja mógłbym być Francją i zostać także rozniesiony przez kilku sąsiadów w pierwszej rozgrywce.

Dobrze pamiętam granie w Wallensteina, moja pierwsza partia. Zrobiłem jeden, jedyny błąd. Nie wziąłem zbiorów podczas pierwszego etapu. I miałem już przez całą rozgrywkę perspektywę przegranej. Do tego działałem zupełnie na oślep, nie wiedziałem kiedy budować, kiedy walczyć. Skończyło się kleską. Ale już druga partia w Shogunie to była zupełnie inna bajka. I o wiele większa przyjemność z gry.

I wracając do Imperiala. Ciągle powtarzam o zaawansowanych początku. Bo to może dać duże zabezpieczenie i wyeliminować podniesione problemy. Możesz kupić różne akcje, co więcej zostawić sobie pieniądze jako rezerwę, na wypadek kłopotów.
Awatar użytkownika
kwiatosz
Posty: 7874
Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
Lokalizacja: Romford/Londyn
Has thanked: 132 times
Been thanked: 416 times
Kontakt:

Post autor: kwiatosz »

W kilka parogodzinnych gier juz gralem, i w zasadzie tylko brittania dawala graczowi rozniesionemu w pyl jeszcze pograc, bo dostawal natenczas przewaznie nowe nacje (na 4 osoby kazdy ma po 4), ktore to rozwiazanie mnie wlasnie w tej grze spodobalo sie strasznie - mozna wtapiac przez cala gre, a i tak jak ktoras nacja zrobi totalne przemodelowanie wyspy pod wzgledem demograficznym to radosc jest potezna :)
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b

ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
Awatar użytkownika
ragozd
Posty: 3429
Rejestracja: 09 lut 2005, 14:27
Lokalizacja: W-wa CK Tar-ho-min
Kontakt:

Post autor: ragozd »

ja_n pisze:
ragozd pisze:Jedyne co jest pewne, to to ze kazdy traci tyle samo kostek.
Jedyne co jest pewne, to to że im więcej kostek zostanie w wieży, tym lepszy potencjał na przyszłe walki. Będę się przy tym upierał. Nie rozumiem tekstu o tonącym i brzytwie.
bo jestes juz kolejna osoba, ktora nie zauwaza ze po walce w wiezy moze zostac mniej kostek niz przed. Moze nie zauwazyles, ale czasami warto przeprowadzic przedatak jedna kostka, widzac np 3 kostki wroga w pudelku, by przewendrowaly one na plansze w nieistotnym miejscu i ulatwily istotny atak.
ja_n pisze: EDIT: ten wątek jest o Imperialu. Czepianie się przykładów nic do tego tematu nie wnosi. Czy uważacie, że moja teza jest niesłuszna? Nie ma Waszym zdaniem gier wyposażonych w mechanizmy obronne przed całkowitą pacyfikacją gracza w kilkugodzinnych rozgrywkach?
Uwazam ze ty masz racje i ja mam racje. Mechanizmy obronne sa, ale duzo czesciej w tzw. eurograch niz grach strategicznych czy wojennych. te, jesli sa da wiecej niz 2 graczy, to decydujaca jest przewaznie polityka, i bez niej nawet najsilniejsze armie ida prosto do piachu. A z opisu wnosze ze Imperial jest akurat gra wyjatkowo pozwalajaca graczowi przetrwac mimo dzialan innych przeciw niemu.

Dodatkowo - duze znaczenie ma nastawienie gracza. Na to ma oczywiscie wplyw pewnosc gry - poczatkujacego latwo zniechecic i zalamac. Jak ciebie w Imperial czy Pancho w Wallensteina. Tam niezebranie zbiorow w jednej turze nie przekresla wygranej - co pokazala moja ostatnia gra w Shoguna. Gracz obeznany w jej zawilosciach bez problemu sobie z tym poradzil i wygral. Ja po drugiej grze rowniez zrewidowalem zupelnie moje taktyki. Imperial wydaje sie gra bardziej zlozona - wiec wyciaganie wnioskow proponuje odlozyc do trzeciej i kolejnych gier :P

A na koniec - czasami zdarza sie ze to nie gra jest kiepska, tylko gracze ;)
W grach "politycznych" nawet jeden gracz odstajacy in minus od reszty moze popsuc wiekszosc radosci z gry - wlasnie poprzez jej zdebalansowanie.
Awatar użytkownika
Necho
Posty: 22
Rejestracja: 07 gru 2006, 21:12
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Necho »

Jedno muszę przyznać, gra nie pozostawia obojętnym. A to już dobrze. Chociaż tak skrajnych opinii nie czytałem jeszcze chyba na temat żadnej gry. Ja się chyba jednak zdecyduję na zakup. Zastanawim się tylko,czy w Imperiala rzeczywiście da się grać także w dwie osoby (jak to sugeruje producent). No nic zobaczymy.
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

Necho pisze:Zastanawim się tylko,czy w Imperiala rzeczywiście da się grać także w dwie osoby (jak to sugeruje producent). No nic zobaczymy.
Da się, ale moim zdaniem jest dość cienko. Próbowałem wczoraj i przerwałem po pewnym czasie. Jeden gracz kontroluje za dużo państw (na przykład cztery) i nie ma specjalnej przyjemności z rozgrywki.
ODPOWIEDZ