Niedzielne spotkania, w odróżnieniu od piątkowych, stały się bardziej kameralne. Przybywają najbardziej zdeterminowani do planszówkowania
Tym razem pojawiło się 6 osób: Paulina, ja_n, pędrak, jax, draco i ja.
Wszystko zaczęło się od Sieny i trwało, trwało, trwało, bardzo długo (4 godziny rozgrywki). Włoska gra, którą sprowadził ja_n z Niemiec. Trudno mi wyciągnąć ostateczne wnioski z gry, bo tą grę można nazwać tylko jednym słowem - zjawisko. Mam tak ambiwalentne po niej uczucia i takie zamieszanie w głowie, że trudno powiedzieć coś czego nie można by później podważyć. Gra ma mnóstwo rewelacyjnych, genialnych, szokujących elementów i jednocześnie tak irytujących, że głowa boli. Najgorsza niestety wada to długość rozgrywki. Do takich gier rzadko się sięga i później leżą na półce. Druga sprawa to zero opisów na kartach i przede wszystkim planszy. Zasad jest mnóstwo, gra jest dość złożona, występują niuanse, a na elementach gry prawie nic nie jest napisane, null. Utrudnia to niesamowicie pierwszy kontakt z grą i wydaje mi się, że może być też przeszkodą dla każdego kto już kiedyś grał, ale po pewnej przerwie będzie chciał rozegrać nową partie. O cześci reguł się najzwyklej w świecie zapomni. Z drugiej strony mechanika jest niezwykła, liczba możliwości spora i sama rozgrywka sprawia strasznie dużo przyjemności. W Sienie masz w rzeczywistości jakby dwie różne gry. Gdy jesteś chłopem i kupcem rozgrywka wygląda podobnie, ale jak w końcu awansujesz na bankiera to wpadasz w zupełnie inną część planszy, dochodzi sporo nowych reguł i możliwości. Czyli połowę rozgrywki toczysz w jedną grę, a połowę w inną. Boże, czego w niej nie można robić. Można zbierać plony chłopem, jeździć na targowiska, aby je drożej sprzedawać, kupcem wyruszać na wyprawy do miast albo sprzedawać własne towary, zdobywać wpływy w prominentej włoskiej rodzinie, wysyłać dziwki do gospody, nasyłać na innych graczy żebraka, dawać ofiary na kościół, budować wieże, najmować artystów itd. itd. itd. Mnóstwo. Do tego fajnie zrobiono powiązania między poszczególnymi klasami społecznymi. Jeżeli jesteś kupcem to innym graczom chłopom nabijasz plony, a za to jeżeli coś sprzedaż to zarobi na tym inny gracz - bankier. Trzeba, więc uważać na swoje czynności, bo nie tylko ty na nich zarabiasz, ale jednocześnie i inni gracze.
Generalnie wydaje mi się, że gdyby wzięli w swe łapska Siene Niemcy to stworzyliby dwie dobre gry, o umiarkowanym czasie rozgrywki i dobrze opisanej planszy. Ale z drugiej strony czy przy okazji nie zatracilibyśmy czegoś? Nie powstałyby pozycje podobne do mnóstwa innych na rynku. A tak mamy coś niezwykle oryginalnego. Wielu ciekawym grom niemieckim zarzuca się na przykład, że zbyt szybko się kończą. Chciałbyś jeszcze coś porobić, porozwijać się, a tu koniec. Tak bywa z Caylusem, Puerto Rico czy Goa. W Sienie własnie coś takiego się nie dzieje. Może zajmuje to kupę czasu, ale jesteś usatysfakcjonowany. W miarę wszystko wykorzystałeś, skorzystałeś z możliwości chłopa, kupca i bankiera. Porozwijałeś się, pozarabiałeś, pomęczyłeś innych. Nie ma niedosytu.
Cóż. Gra jest niezwykła to trzeba jej przyznać. Jeżeli kiedyś będziecie mieli okazję ją wypróbować - nie wahajcie się. Takie pozycje zdarzają się niezwykle rzadko i wyrózniają się wśród przeważnie niemieckich produkcji na rynku. Z drugiej strony czy to jest hicior? Czy będę do niej często wracał? Czy nie ma w niej taktyki wygrywającej? Czy każda gra nie będzie wyglądać podobnie? Na to nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Aż tak dobrze jej jeszcze nie ogarniam.
Co do samej rozgrywki udało mi się wygrać dosłownie o włos, jednym punktem przewagi nad Pauliną. Później był pędrak i na końcu razem ja_n i draco.
Później usiedliśmy do Mykerinosa w składzie: ja, ja_n, jax i draco, a Paulina i pędrak odpalili Haciende. Krótko o Mykerinosie. Tak jak się zapowiadało bardzo fajna gra. Nawet przy długim zastanawianiu się nad rozgrywką udało nam się rozegrać partie w około godzinę. Jednak jeżeli tylko gracze podejdą do niej bardziej luźno to i w 30 minut spokojnie można ją rozegrać. Jest i taktyka i strategia. Krótkoterminowa taktyka gdy staramy się zdobyć przewagi w strefach i długosiężna strategia, gdy trzeba się zastanawiać jakie parcele wybierać i do których części muzeum wysyłac naszych pracowników. Fajne są możliwości mecenasów i w zależności od sytuacji jeden nam się przyda bardziej, a drugi mniej. Ogólnie Caylus to nie jest, bo zasady są bardzo proste, ale i tak wydawnictwo Ystari podtrzymuje trend wypuszczania na rynek dobrych gierek. Wkrótce w serwisie szczegółowa recenzja. Naszą rozgrywkę wygrał draco.
Na koniec wieczoru rozegraliśmy partyjkę Senatora. Dziwna była. Ja ciągle zapominałem co dany symbol oznacza i bez przerwy się pytałem. Mogłoby to być irytujące dla innych, gdyby nie to, że inne osoby też ciągle zapominały
Sama rozgrywka potoczyła się jakoś bez werwy i gra nie przypadła mi specjalnie do gustu. Takie, nic specjalnego. Tylko elementy ładnie wykonane graficznie. A zwycięzcą został jax.