
Nic nie mam, bo nie wiem do ktorej zostane. Byc moze bede z kolega.
Pozdrawiam
Szymon
Korków nie unikniesz ale proponuje przebić do trasy łazienkowskiej i potem skręcić w grójecka. Na trasie będzie mega koras ( ale przynajmniej idzie do przodu) na początku ustaw sie na lewym pasie a jak juz przejedziesz przez ostatni tunel to po jakiś 100 m przeskocz na prawy pas i tak aż do pomniku lotnika za pomnikiem na lewy pas i skrecasz w lewo w grójecką.Don Simon pisze:Jednak bede dzisiaj wczesniej - jestem samochodemi wyjezdzam z Pl. Trzech Krzyzy prawdopodobnie ok. 17:30. Wszelkie podpowiedzi jak jechac, zeby uniknac korkow mile widziane.
Pozdrawiam
Szymon
1. Moim zdaniem spokojnie nadaje się dla dzieci od lat 8. Raczej nie wcześniej bo jednak troche tego główkowania jest, ale dodatkowym elementem jest ładne wykonanie gry i jej kolorowość. No i dzieciek jednak może nie dać sobie razy z grą Jackiem, rola Inspektora lepiej się dla niego nada.jax pisze: Czy Mr Jack nadaje sie dla dzieci? (jesli tak, moje zainteresowanie gwaltownie rosnie).
Pytanie pomocnicze: czy w czasie gry trzeba cos tam czytac lub zapisywac?
To ja mówiłem. Chodziło mi o fakt, że jak się grało lub czytało reguły do Goa i do Ludwika, to czuć, że to ten sam autor. Przede wszystkim w obu grach są karty/żetony, które dają różne bonusy/możliwości graczowi albo raz, albo co rundę. W obu grach wykonujemy po kolei po jednej akcji i niektórzy gracze mogą mieć tych akcji w danej rundzie więcej niż inni. Poza tym obie gry są w dużej mierze abstrakcyjne, obie oferują dużo dróg do zwycięstwa, itd. Podobieństwa występują właśnie w sposobie podejścia do pewnych rozwiązań w mechanice. Niemniej jednak obie gry różnią się od siebie na tyle istotnie, że nie można powiedzieć, że jedna jest kopią drugiej.Wilk pisze:Ze swojej perspektywy kogos, kto widzial jeszcze niewiele gier, powiem, ze gra wydala mi sie dosc oryginalna, jakkolwiek przy stole padaly porownania do Goa.
ragozd pisze:Lokal bardzo udany a jego lokalizacja dla mnie rewelacyjna. Zaczalem od Mission: Red Planet z jaxem, Szefanem i jeszcze jednym kolega.
Powiedzialbym nawet, ze nawet 15 a nie tylko 12 pkt - niestety to promieniowanie mnie pokonaloragozd pisze: Gra bardzo sympatyczna i przypadla mi do gustu. Jedna misje wykonalem na odwrot (jax nie powiedzial ze czerwony a nie bialy oznacza istotne terytoria) i dzieki dzikiemu fartowi wygralem - w jednej lokacju dominujacy ginal od promieniowania, a drugim bylem ja i zgarnalem z tego 12 pkt + 6 pkt za wykonanie miski dzieki temu z lacznej zdobyczy 46 pkt![]()
SoE rzeczywiscie jest ciekawa gierka. Tylko kiedy gra sie w kazda gierke po raz pierwszy to ciezko dokonywac wyborow, obmyslac strategii - i dlatego w obu tych rozgrywkach nie mialem ostatecznie zbyt wielu punktow. Ale za to ucze sie od mistrzow i przy kolejnej partii bede mial wieksze pojecieragozd pisze:Zastanawialem sie potem nad Pitch-carem ale SoE byl poza konkurencja - niestety rozegralismy tylko polowe gry, ale sytuacje mialem bardzo dobra mogac w koncu grac kontynentalna taktyka. Obie licytacje udane, sojusze pozadane - az szkoda bylo przerywac
Jak rozumiem chodzi o mnie (brakuje t). Mission:Red Planet chętnie bym zagrał, ale miało sie pojawić sporo różnych tytułów, kw które chciałem zagrać, więc nie grałem z wami, a tylko słuchałm zasadragozd pisze: Zaczalem od Mission: Red Planet z jaxem, Szefanem
Ech, chyba tak wiele nie zawazyło, mój błąd - może w innej sytuacji przyniósłby jakiś punkt lub dwa, ale pewnie nie więcej.Geko pisze:Louis XIV
Następnie, zgodnie z zapowiedzią, zagraliśmy z Wilkiem, Gorigonem i Browarionem. Louis XIV to w zasadzie wariacja na temat teritory control. Ogólnie gra całkiem ciekawa (choć na kolana nie poleciałem z zachwytu), chętnie jeszcze zagram. Ponieważ to dziecko Ruedigera Dorna, więc reguły mają trochę niuansów, które dobrze łapie się gdzieś w połowie gry. Dodatkowo mamy tu karty misji, dające różnorakie bonusy, gdy już się się je zagra na stół (karty, nie bonusy). W efekcie na pewno nie jest to gra, którą się dobrze czuje po pierwszej rundzie i na pewno nie jest to gra lekka. Swoją mózgożerność ma. Ma też pewną dozę niepewności, bo nie da się łatwo przewidzieć, co mogą zrobić inni. Udało mi się wygrać, dzięki podstawowej chyba zasadzie w tego typu grach - nie walcz za bardzo. Lepiej odpuścić mocno obleganą postać, jak nie ma się pewności, że się cokolwiek wygra i za zaoszczędzone zasoby zdobyć dwie inne postacie. Dużo punktów zarobiłem właśnie w ten sposób na herbach, które były trochę zaniedbywane przez innych. Właściwie myślałem, że wygra Gorigon - miał dużo skończonych misji (czyli wyłożone karty misji na stół) a każda taka karta to 5 pkt. Okazało się jednak, że moje herby (każdy wart 1 pkt), zdobyte w dużej mierze w ostaniej rundzie i przy punktowaniu (za przewagę w danym rodzaju herbów dostajemy dodatkowy herb) dały radę. Na końcu wyszło także szydło z worka i okazało się, że Browarion źle rozumiał działanie kart intryg. Karty takiej używamy przed punktowaniem danej postaci, żeby dołożyć na nią swoje znaczniki. Jest 12 takich kart, po jednej dla każdej postaci. Browarion niestety myślał, że kartę intryg można zagrać na każdej postaci, a nie tylko na tej, którą przedstawia karta. To zapewne trochę zaważyło na wyniku końcowym
HEHE, to znaczy że tempo było niewłaściwe, widać że emocje po Mistrzostwach wciąz nie wyparowały i wszyscy dązyli DO PRZODUGeko pisze:Caylus Magna Carta
... Tym razem grałem z opowienimi ludźmi (a nie z takimi rzeźnikami jak Pancho, Valmont i Browarion). Skutek był taki, że budynki powstawały jak grzyby po deszczu i ...
Właśnie odjechałem na herbach. Wszyscy patrzyli, kto ma ile skończonych misji. A herbami nikt aż tak nie interesował. Miałem ich kilka a w ostatniej rundzie wyciągnąłem jeszcze kilka zbierając wszystko, co się dało. Przed ostateczną punktacją zamienia się prawie wszystko na herby (np. niezużyte karty intryg, trzy złota, itd.) W ten sposób miałem dużo herbów. Na koniec wszyscy odwracają swoje herby i kto ma przewagę w danym rodzaju, dostaje dodatkowy herb. Tak zarobiłem chyba z pięć herbów.Browarion pisze: Ech, chyba tak wiele nie zawazyło, mój błąd - może w innej sytuacji przyniósłby jakiś punkt lub dwa, ale pewnie nie więcej.
Byłem mocno zdziwiony, że Gorigon nie wygrał - przewaga wydawała się miażdząca. Szkoda że lepiej nie obserwowałem końcówki (sorry guys, Pitchcar simply kicks...), bo ciekawe jak Ci się udało odjechać
.
Każdy budował po trochę zamku, kto ile miał dokładnie nie pamiętam. Sam wyciągnąłem chyba ze 26 pkt. za żetony zamku.Browarion pisze: Ciekawe kto i ile zamku budował - bo wydaje się, że to była "mniej typowa" rozgrywka.
Dopytam Cię przy okazji.
Rzeźnik...
Podoba mi się![]()
Zmienię nicka --> ten dodatkowy efekt w Pitchcarze powinen odnieśc skutek
![]()