: 22 gru 2006, 15:25
Miałem okazję być wczoraj w Calypso, więc napiszę kilka zdań.
Lokal całkiem sympatyczny. Jak pisał Draco, jest to lodziarnio-kawiarnio-cukiernio-koktail-bar więc wiadomo czego się można spodziewać. Dość duże pomieszczenie (uwaga na stopień), długi barek/lada, czarne, kwadratowe stoliki o szerokości powiedzmy 70 cm, wygodne krzesła i kanapy, dobre oświetlenie. Miejsce niezłe na kameralne granie w kilka osób (nas było w porywach 5 osób). Jednak nie bardzo wyobrażam sobie gdyby zwaliło się tam 15 osób z planszówkami. Po pierwsze, duże gry odpadają (duże pod względem zajmowanej powierzchni) - trzeba by pewnie połączyć ze 3-4 stoliki. Po drugie przy tej ilości osób zajęlibyśmy pół lokalu i odstraszali "normalnych" klientów (a tacy się wczoraj pojawiali). Nie wiem, czy obsługa by nas wtedy nie wygoniła.
Jeśli chodzi o ceny to zaczynają się od 5 zł, w menu dominują kawy, herbaty, czekolady, koktaile, ciastka itp. Co do palenia - nie jest zabronione, więc pewna niedogodność może wystąpić (co też miało miejsce wczoraj). Lokal otwarty do 22.00. Obsługa była spokojna, Jax nie musiał nic nikomu urywać
W co graliśmy? Po kolei...
Wilki i Owce
Najpierw poszły na stół Wilki i Owce. Graliśmy w składzie Draco, Sztefan, Bartek i Ja. Ostry wpadł tylko na chwilę i tylko się przyglądał. Poza Draco nikt nie znał gry. Ja mam do niej mieszane uczucia, chyba jednak wolę klasyczne Carcassonne (z dodatkiem Karczmy i Katedry). Wygrał Draco, stosując taktykę zbierania układania pola na ręce, zostania ostatnim graczem i wyłożeniem wszystkiego na stół.
Machina II
Draco opuścił lokal i po chwili pojawił się Jax. Właśnie zaczynaliśmy Machinę, więc się dołączył na czwartego. Sama gra w sumie jest niezła, chociaż jak dla mnie za dużo w niej przepychania. Mam na myśli kradzieże, demontaże, zagrywanie kart typu zabierz komuś coś i daj sobie itp. W zasadzie w każdej chwili można stracić istotne elementy, co potrafi trochę irytować po kolejnym razie. Nie podoba mi się pomysł z rzucaniem prezentami. Gdyby to jeszcze były równe żetony, a jak wiadomo trzeba się nieźle napocić, żeby wyjąć się z wyprasek. A tak rzucamy nierównymi, czasem przygiętymi żetonami, najlepiej dość wysoko... a potem jeden żeton na podłodze, drugi w rękawie a trzeci na planszy innego gracza. Dziwne rozwiązanie, lepsze byłoby rzucanie kostkami. Nie rozumiem też dlaczego (proszę o oświecenie) jedne machiny potrzebują 3 punktów energii do działania, a inne 4 lub 5. Ogólnie grało się całkiem całkiem, widać, że w grę włożono dużo pracy. Niestety jest to gra raczej nie w moim typie. Ale jak ktoś lubi wspomniane przepychanki, to czemu nie spróbować.
Cytadela
Na koniec poszła Cytadela. Było parcie na małe zmiany ról, ja chciałem sprawdzić Wiedźmę, Jax dorzucił jeszcze Cesarza i Nawigatora. Efekt - gra moim zdaniem jest bardziej zbalansowana. Dlaczego? Czytaj dalej.
Wiedźma nie jest tak okrutna jak Zabójca, w dodatku gracz ją wybierający ponosi pewne ryzyko. Poza tym Wiedźma daje nowe możliwości - można przejąć wszystkie korzyści z innej roli, co potrafi być naprawdę fajne. No i nawet jak się jest oczarowanym przez Wiedźmę dwa razy z rzędu, to nie boli tak, jak podwójne zabójstwo, ponieważ zawsze dostanie się złoto lub kartę dzielnicy.
Cesarz - w przeciwieństwie do króla nie otrzymuje korony, tylko przekazuje ją innemu graczowi, który z kolei daje Cesarzowi jedno złoto lub kartę dzielnicy z ręki. Fajna postać, dzięki niej można ograniczać ilość kart/złota u gracza, któremu wiedzie się za dobrze.
Nawigator - w ramach zdolności specjalnej bierze cztery złota lub cztery karty dzielnic. Za karę, nie może zbudować żadnej dzielnicy. I tu jest dużo lepiej niż z Architektem. Nie ma możliwości zbudowania aż trzech dzielnic w jednej turze, więc nie ma ryzyka szybkiego odskoczenia w ilości posiadanych dzielnic przez jednego gracza. Z drugiej strony można łątwo podreperować stan złota lub dzielnic na ręce, ale ponieważ nie można nic zbudować, w następnej turze trzeba uważać na Złodzieja i Magika. Ostatecznie zakończyłem grę 39 pkt. co dało mi jednopunktowe zwycięstwo nad Sztefanem. Jax i Bartek mieli jak dobrze pamiętam 31 i 28 pkt. (albo 28 i 31 pkt.) Mimo, że Sztefan miał więcej punktów w dzielnicach ja zarobiłem 7 za posiadanie wszystkich kolorów i za uruchomienie zakończenia gry. Gra z tymi postaciami bardziej mi odpowiadała niż z Zabójcą i Architektem. Polecam ją dla graczy preferujących bardziej zrównoważoną rozgrywkę.
Spotkanie zakończyło się po 21.30.
Lokal całkiem sympatyczny. Jak pisał Draco, jest to lodziarnio-kawiarnio-cukiernio-koktail-bar więc wiadomo czego się można spodziewać. Dość duże pomieszczenie (uwaga na stopień), długi barek/lada, czarne, kwadratowe stoliki o szerokości powiedzmy 70 cm, wygodne krzesła i kanapy, dobre oświetlenie. Miejsce niezłe na kameralne granie w kilka osób (nas było w porywach 5 osób). Jednak nie bardzo wyobrażam sobie gdyby zwaliło się tam 15 osób z planszówkami. Po pierwsze, duże gry odpadają (duże pod względem zajmowanej powierzchni) - trzeba by pewnie połączyć ze 3-4 stoliki. Po drugie przy tej ilości osób zajęlibyśmy pół lokalu i odstraszali "normalnych" klientów (a tacy się wczoraj pojawiali). Nie wiem, czy obsługa by nas wtedy nie wygoniła.
Jeśli chodzi o ceny to zaczynają się od 5 zł, w menu dominują kawy, herbaty, czekolady, koktaile, ciastka itp. Co do palenia - nie jest zabronione, więc pewna niedogodność może wystąpić (co też miało miejsce wczoraj). Lokal otwarty do 22.00. Obsługa była spokojna, Jax nie musiał nic nikomu urywać
W co graliśmy? Po kolei...
Wilki i Owce
Najpierw poszły na stół Wilki i Owce. Graliśmy w składzie Draco, Sztefan, Bartek i Ja. Ostry wpadł tylko na chwilę i tylko się przyglądał. Poza Draco nikt nie znał gry. Ja mam do niej mieszane uczucia, chyba jednak wolę klasyczne Carcassonne (z dodatkiem Karczmy i Katedry). Wygrał Draco, stosując taktykę zbierania układania pola na ręce, zostania ostatnim graczem i wyłożeniem wszystkiego na stół.
Machina II
Draco opuścił lokal i po chwili pojawił się Jax. Właśnie zaczynaliśmy Machinę, więc się dołączył na czwartego. Sama gra w sumie jest niezła, chociaż jak dla mnie za dużo w niej przepychania. Mam na myśli kradzieże, demontaże, zagrywanie kart typu zabierz komuś coś i daj sobie itp. W zasadzie w każdej chwili można stracić istotne elementy, co potrafi trochę irytować po kolejnym razie. Nie podoba mi się pomysł z rzucaniem prezentami. Gdyby to jeszcze były równe żetony, a jak wiadomo trzeba się nieźle napocić, żeby wyjąć się z wyprasek. A tak rzucamy nierównymi, czasem przygiętymi żetonami, najlepiej dość wysoko... a potem jeden żeton na podłodze, drugi w rękawie a trzeci na planszy innego gracza. Dziwne rozwiązanie, lepsze byłoby rzucanie kostkami. Nie rozumiem też dlaczego (proszę o oświecenie) jedne machiny potrzebują 3 punktów energii do działania, a inne 4 lub 5. Ogólnie grało się całkiem całkiem, widać, że w grę włożono dużo pracy. Niestety jest to gra raczej nie w moim typie. Ale jak ktoś lubi wspomniane przepychanki, to czemu nie spróbować.
Cytadela
Na koniec poszła Cytadela. Było parcie na małe zmiany ról, ja chciałem sprawdzić Wiedźmę, Jax dorzucił jeszcze Cesarza i Nawigatora. Efekt - gra moim zdaniem jest bardziej zbalansowana. Dlaczego? Czytaj dalej.
Wiedźma nie jest tak okrutna jak Zabójca, w dodatku gracz ją wybierający ponosi pewne ryzyko. Poza tym Wiedźma daje nowe możliwości - można przejąć wszystkie korzyści z innej roli, co potrafi być naprawdę fajne. No i nawet jak się jest oczarowanym przez Wiedźmę dwa razy z rzędu, to nie boli tak, jak podwójne zabójstwo, ponieważ zawsze dostanie się złoto lub kartę dzielnicy.
Cesarz - w przeciwieństwie do króla nie otrzymuje korony, tylko przekazuje ją innemu graczowi, który z kolei daje Cesarzowi jedno złoto lub kartę dzielnicy z ręki. Fajna postać, dzięki niej można ograniczać ilość kart/złota u gracza, któremu wiedzie się za dobrze.
Nawigator - w ramach zdolności specjalnej bierze cztery złota lub cztery karty dzielnic. Za karę, nie może zbudować żadnej dzielnicy. I tu jest dużo lepiej niż z Architektem. Nie ma możliwości zbudowania aż trzech dzielnic w jednej turze, więc nie ma ryzyka szybkiego odskoczenia w ilości posiadanych dzielnic przez jednego gracza. Z drugiej strony można łątwo podreperować stan złota lub dzielnic na ręce, ale ponieważ nie można nic zbudować, w następnej turze trzeba uważać na Złodzieja i Magika. Ostatecznie zakończyłem grę 39 pkt. co dało mi jednopunktowe zwycięstwo nad Sztefanem. Jax i Bartek mieli jak dobrze pamiętam 31 i 28 pkt. (albo 28 i 31 pkt.) Mimo, że Sztefan miał więcej punktów w dzielnicach ja zarobiłem 7 za posiadanie wszystkich kolorów i za uruchomienie zakończenia gry. Gra z tymi postaciami bardziej mi odpowiadała niż z Zabójcą i Architektem. Polecam ją dla graczy preferujących bardziej zrównoważoną rozgrywkę.
Spotkanie zakończyło się po 21.30.