Re: Gra miesiąca - październik 2023
: 05 lis 2023, 12:48
Jak pewnie część z forumowiczów zauważyła, od dłuższego czasu nie udzielałem się na forum, a przede wszystkim przestałem pisać w wątku „Gra miesiąca”. Stało się tak dlatego, że kilka miesięcy temu dostałem od (nie)szanownego moda bana, za powtórną publikację niegroźnego postu, który wcześniej został przez owego moderatora usunięty. Zrobiłem sobie więc od forum przymusowy odpoczynek, co podziałało na mnie zaskakująco odświeżająco. Dlaczego? Bo nagle okazało się, że po pierwsze – oszczędzam bardzo dużo czasu. Po drugie – moje nerwy są w lepszej kondycji, gdyż nie muszę się użerać w dziwnych dyskusjach, ani nie muszę obcować z katolibańskim odłamem moderacji. I wreszcie po trzecie – przestałem się całkowicie spinać jeżeli chodzi o ilość rozegranych partii. Ważniejsza jest jakość. Zamiast więc poznawać multum nowych gier, zacząłem ogrywać intensywnie tytuły ze swojej kolekcji. I co ważniejsze – całkowicie przestałem liczyć rozgrywki. Ile się uda, tyle się uda. Postanowiłem również, że będę pisał wyłącznie wtedy, kiedy rzeczywiście mam taką potrzebę. Ostatnia bezsensowna wymiana zdań w wątku "Po ilu rozgrywkach można ocenić grę", dobitnie udowodniła mi, że dyskusja na forum to strata czasu, więc lepiej nie dyskutować. Ot, napisać post dla własnej przyjemności i nie wchodzić w polemikę. Jak ktoś coś z tego wyciągnie dla siebie, to super. Jak kogoś coś wkurzy – też super.
Ale przejdźmy do meritum...
Październik był super miesiącem! Grałem bardzo dużo i (prawie) każda rozgrywka sprawiła mi frajdę. Nowości było mało, ale to i super, bo po co mi nowe gry w kolekcji.
NOWOŚCI:
STAR WARS ZEWNĘTRZNE RUBIERZE – Wiązałem z tym tytułem spore nadzieje, ale jak zwykle okazało się, że w grach od FFG jest dla mnie za mało mięska. To przyjemny średniaczek, który jest stanowczo za długi. Niespecjalnie poczułem tu klimat przygody, czy uniwersum Gwiezdnych Wojen. Momentami doskwierała też losowość. Nie wiem, być może po ostatniej trylogii, świat Star Wars absolutnie przestał mnie kręcić, może dziadzieję, ale całość rozgrywki była na wzruszenie ramion. 5.5/10 – czyli ujdzie, ale nie wiem, czy chcę marnować czas na kolejną partię.
TINY EPIC GALAXIES – Przyjemne zaskoczenie. Dotychczas żaden tytuł z serii Tiny Epic mi nie leżał, ale Galaktyki są pierwszym, w który zagrałem z przyjemnością. Bardzo pomysłowa mechanika, duża dawka negatywnej interakcji i tylko szkoda, że momentami było zbyt losowo. Zagram chętnie jeszcze raz, jak się nadarzy ku temu okazja. 7/10
PLEMIONA WIATRU - Bardzo fajny rodzinny produkt. Ciekawa mechanika, momentami bardzo intrygujący puzelek. Do tego gra jest absolutnie przepiękna, a ilustrację Vincenta D. wbijają w glebę. Szkoda tylko, że gra jest pasjansem. Interakcji tu w zasadzie brak. Ale, że bawiłem się dobrze i zagrałbym jeszcze (nie jeden) raz, to z czystym sumieniem wystawiam 7/10.
AHOY – To była dla mnie najgorsza rozgrywka w tym roku, miałem moment, w którym chciałem dokonać epickiego „flip the table” i z trudem się powstrzymałem! Jednocześnie multum pomysłów mi się w tej grze podobało, a wrzenie krwi skutecznie uspokoiła przepiękna oprawa. Kyle Ferrin jest mistrzem cukierkowej kreski i absolutnie uwielbiam jego ilustracje! W zasadzie okrutne rozczarowanie, ale później, jak ochłonąłem po tej super frustrującej rozgrywce, to zacząłem wszystko na spokojnie analizować. I owszem – ta losowość jest okrutna i głupia, ale popełniłem w tej partii sporo błędów, a i balans w grze strasznie kulał, bo to jedna z tych gier, w której balansu nie ma i cały ciężar rozgrywki leży na graczach. Reasumując – na razie wystawiam 3/10, ale jednocześnie – chce zagrać jeszcze raz, by albo przyznać się do błędu w powierzchownej ocenie, albo uznać A(chu)j za całkowitą abominację.
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
ZAPOTEC – Kumpel kupił na wyprzedaży Board & Dice, bo w końcu „co to jest 10E?”. No i jak zagraliśmy, to nie mogliśmy uwierzyć, że tak dobre euro jest tak katastrofalnie nie dowiezione. Absolutnie wszyscy gracze bawili się doskonale! Zapotec ma to, czego wiele współczesnych euro albo nie ma, albo robi źle. Bo nie tylko stanowi fajne taktyczne wyzwanie, dostarczając ciekawych decyzji co rusz, na każdym kroku, ale również dostarcza strategicznych i długofalowych decyzji już od pierwszych ruchów. Końcowa punktacja to coś, o czym musimy myśleć od samego początku i musimy się tak budować, by z każdego miejsca budowy wycisnąć jak najwięcej punktów. Przy czym rewelacyjnie działa tutaj majority control i po raz pierwszy spotkałem się w tak suchym, wręcz abstrakcyjnym eurasie, z tak silnymi emocjami pod sam koniec partii. Zapotec ma tylko jedną wadę. A jest nią oprawa graficzna. Dość czytelna, ale niestety nie wystarczająco. Dodatkowo strasznie brzydka. A sama produkcja wygląda jak gra wyprodukowana dobre dwie dekady temu. Szkoda, że zamiast pięknych, drewnianych surowców, mamy kartonowe żetony. Ani przesadnie funkcjonalne, ani ładne. No i ta koszmarna (przynajmniej dla mnie) kolorystyka. Ta gra jest zwyczajnie brzydka! I szkoda mi jej strasznie! Bo to mógłby być hicior! Nie rozumiem decyzji B&D o tak fatalnej szacie graficznej i tak topornej kolorystyce. Jak wszyscy byli zachwyceni mechaniką i pieli z zachwytu nad wspaniałą zabawą pod koniec partii, tak cała czwórka graczy uznała zgodnie, że wizualnie jest ohydna, a produkcja kompletnie „niedzisiejsza”. Reasumując – poczekam na lepsze wydanie. 8/10. Byłaby „dziewiątka”, ale nie mogę pozostać obojętnym na ten ewidentny defekt.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA:
Tutaj powinien w sumie trafić Ahoy, ale największym rozczarowaniem był dla mnie fakt, że znowu nie udało mi się pojechać na Essen. Nie zebrałem ekipy, a samemu jechać na ten event jest bez sensu.
POWROTY MIESIĄCA:
LORENZO IL MAGNIFICO: Przeprosiłem się z Lorenzo i na nowo zapałałem miłością. Nadal odrzuca mnie oprawa wizualna, nadal chce mi się wymiotować na sam widok koślawców Franza i ohydnej kolorystyki, ale trudno. Mechanicznie jest to bardzo solidne. Szkoda, że to taki artystyczny kasztan. Pewnie dzisiaj bym już nie kupił (casus Zapotec), bo preferuję gry, które poza mechaniką mają też piękną oprawę, ale z kolekcji już raczej nie wyleci. 8/10
BLIŻEJ I DALEJ – Nie miałem z kim w to grać i gra wylądowała w moim wątku sprzedażowym, ale teraz mam i gra okazała się super przyjemna. Wróciła do kolekcji i zamierzam ogrywać ja mocno. W trybie postaci to super fajne połączenie euro i przygodówki. 8/10
FRESCO BIG BOX – Powrót po wielu latach i to z totalnym przytupem. Zapomniałem jaka ta gra jest dobra! Zagraliśmy z trzema pierwszymi modułami i w planach mamy ogranie wszystkiego. Cała ekipa była zachwycona Fresco, jeden z graczy od razu po rozgrywce nabył swój egzemplarz. 9/10
OSTATNIA WOLA – Niespodziewany powrót. Już miałem wystawić na sprzedaż, ale postanowiłem, że zanim gra trafi do wątku sprzedażowego, to jeszcze raz zagram. I skończyło się na kilku partiach z rzędu, a ja – zamiast sprzedać – zdecydowałem, że chcę do tego dodatek! 8.5/10
KLANY KALEDONII – Najwięcej partii rozegranych w miesiącu w jeden tytuł (4). Absolutny hit na stole! Pokazałem grę rodzicom i nie chcą teraz grać w nic innego! Totalnie zakochali się w Klanach, a i mnie gra urzekła, chociaż totalnie przeszkadza mi oprawa i trochę za mało w niej jest dla mnie różnorodności. Żetonów punktacji powinno być co najmniej trzy razy tyle. Tak czy siak – świetny euras i będzie grany częściej. 8.5/10. Mało brakowało, a Klany zostałyby "Grą Miesiąca", ale zwycięzca mógłbyć tylko jeden i niestety wyprzedził KK większą przyjemnością płynącą z rozgrywki i partiami, które będę wspominał latami!
GRA MIESIĄCA:
CYNOWY SZLAK EDYCJA ROZSZERZONA – Absolutnie nie jestem targetem, jeżeli chodzi o industrialną tematykę. Powiem więcej – nie znoszę jej w planszówkach! A jednak... We wrześniu to był totalnie kompulsywny zakup. Ktoś wystawił na OLX-ie nówkę w folii, w skandalicznie niskiej cenie, a pamiętałem, że pierwsza partia dobre półtora roku temu, wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie, więc kliknąłem „kup”, zanim zdrowy rozsądek powrócił na miejsce. We wrześniu zagrałem pierwszą partię po tej przerwie, a w październiku kolejne trzy i utwierdziłem się w przekonaniu, że Martin Wallace, to jest wybitny designer. To najbardziej imprezowe, pełne śmiechu i fajnych decyzji ekonomiczne euro. Niby totalnie nie w moim stylu, a jednak rozgrywka jest tak emocjonująca, że każda partia, to był wspaniale spędzony czas. To niestety gra nie dla wszystkich, trzeba mieć do niej dopasowane towarzystwo, a przede wszystkim – trzeba lubić licytację i grę nad stołem. Ale jeżeli kocha się tak interaktywne gry, lubi się robić innych w balona i nie straszny "bazarowy" klimat długiego dobijania targów, to nowa edycja Cynowego Szlaku będzie doskonałym wyborem na planszówkowe spotkanie. 9/10!
Ale przejdźmy do meritum...
Październik był super miesiącem! Grałem bardzo dużo i (prawie) każda rozgrywka sprawiła mi frajdę. Nowości było mało, ale to i super, bo po co mi nowe gry w kolekcji.
NOWOŚCI:
STAR WARS ZEWNĘTRZNE RUBIERZE – Wiązałem z tym tytułem spore nadzieje, ale jak zwykle okazało się, że w grach od FFG jest dla mnie za mało mięska. To przyjemny średniaczek, który jest stanowczo za długi. Niespecjalnie poczułem tu klimat przygody, czy uniwersum Gwiezdnych Wojen. Momentami doskwierała też losowość. Nie wiem, być może po ostatniej trylogii, świat Star Wars absolutnie przestał mnie kręcić, może dziadzieję, ale całość rozgrywki była na wzruszenie ramion. 5.5/10 – czyli ujdzie, ale nie wiem, czy chcę marnować czas na kolejną partię.
TINY EPIC GALAXIES – Przyjemne zaskoczenie. Dotychczas żaden tytuł z serii Tiny Epic mi nie leżał, ale Galaktyki są pierwszym, w który zagrałem z przyjemnością. Bardzo pomysłowa mechanika, duża dawka negatywnej interakcji i tylko szkoda, że momentami było zbyt losowo. Zagram chętnie jeszcze raz, jak się nadarzy ku temu okazja. 7/10
PLEMIONA WIATRU - Bardzo fajny rodzinny produkt. Ciekawa mechanika, momentami bardzo intrygujący puzelek. Do tego gra jest absolutnie przepiękna, a ilustrację Vincenta D. wbijają w glebę. Szkoda tylko, że gra jest pasjansem. Interakcji tu w zasadzie brak. Ale, że bawiłem się dobrze i zagrałbym jeszcze (nie jeden) raz, to z czystym sumieniem wystawiam 7/10.
AHOY – To była dla mnie najgorsza rozgrywka w tym roku, miałem moment, w którym chciałem dokonać epickiego „flip the table” i z trudem się powstrzymałem! Jednocześnie multum pomysłów mi się w tej grze podobało, a wrzenie krwi skutecznie uspokoiła przepiękna oprawa. Kyle Ferrin jest mistrzem cukierkowej kreski i absolutnie uwielbiam jego ilustracje! W zasadzie okrutne rozczarowanie, ale później, jak ochłonąłem po tej super frustrującej rozgrywce, to zacząłem wszystko na spokojnie analizować. I owszem – ta losowość jest okrutna i głupia, ale popełniłem w tej partii sporo błędów, a i balans w grze strasznie kulał, bo to jedna z tych gier, w której balansu nie ma i cały ciężar rozgrywki leży na graczach. Reasumując – na razie wystawiam 3/10, ale jednocześnie – chce zagrać jeszcze raz, by albo przyznać się do błędu w powierzchownej ocenie, albo uznać A(chu)j za całkowitą abominację.
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
ZAPOTEC – Kumpel kupił na wyprzedaży Board & Dice, bo w końcu „co to jest 10E?”. No i jak zagraliśmy, to nie mogliśmy uwierzyć, że tak dobre euro jest tak katastrofalnie nie dowiezione. Absolutnie wszyscy gracze bawili się doskonale! Zapotec ma to, czego wiele współczesnych euro albo nie ma, albo robi źle. Bo nie tylko stanowi fajne taktyczne wyzwanie, dostarczając ciekawych decyzji co rusz, na każdym kroku, ale również dostarcza strategicznych i długofalowych decyzji już od pierwszych ruchów. Końcowa punktacja to coś, o czym musimy myśleć od samego początku i musimy się tak budować, by z każdego miejsca budowy wycisnąć jak najwięcej punktów. Przy czym rewelacyjnie działa tutaj majority control i po raz pierwszy spotkałem się w tak suchym, wręcz abstrakcyjnym eurasie, z tak silnymi emocjami pod sam koniec partii. Zapotec ma tylko jedną wadę. A jest nią oprawa graficzna. Dość czytelna, ale niestety nie wystarczająco. Dodatkowo strasznie brzydka. A sama produkcja wygląda jak gra wyprodukowana dobre dwie dekady temu. Szkoda, że zamiast pięknych, drewnianych surowców, mamy kartonowe żetony. Ani przesadnie funkcjonalne, ani ładne. No i ta koszmarna (przynajmniej dla mnie) kolorystyka. Ta gra jest zwyczajnie brzydka! I szkoda mi jej strasznie! Bo to mógłby być hicior! Nie rozumiem decyzji B&D o tak fatalnej szacie graficznej i tak topornej kolorystyce. Jak wszyscy byli zachwyceni mechaniką i pieli z zachwytu nad wspaniałą zabawą pod koniec partii, tak cała czwórka graczy uznała zgodnie, że wizualnie jest ohydna, a produkcja kompletnie „niedzisiejsza”. Reasumując – poczekam na lepsze wydanie. 8/10. Byłaby „dziewiątka”, ale nie mogę pozostać obojętnym na ten ewidentny defekt.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA:
Tutaj powinien w sumie trafić Ahoy, ale największym rozczarowaniem był dla mnie fakt, że znowu nie udało mi się pojechać na Essen. Nie zebrałem ekipy, a samemu jechać na ten event jest bez sensu.
POWROTY MIESIĄCA:
LORENZO IL MAGNIFICO: Przeprosiłem się z Lorenzo i na nowo zapałałem miłością. Nadal odrzuca mnie oprawa wizualna, nadal chce mi się wymiotować na sam widok koślawców Franza i ohydnej kolorystyki, ale trudno. Mechanicznie jest to bardzo solidne. Szkoda, że to taki artystyczny kasztan. Pewnie dzisiaj bym już nie kupił (casus Zapotec), bo preferuję gry, które poza mechaniką mają też piękną oprawę, ale z kolekcji już raczej nie wyleci. 8/10
BLIŻEJ I DALEJ – Nie miałem z kim w to grać i gra wylądowała w moim wątku sprzedażowym, ale teraz mam i gra okazała się super przyjemna. Wróciła do kolekcji i zamierzam ogrywać ja mocno. W trybie postaci to super fajne połączenie euro i przygodówki. 8/10
FRESCO BIG BOX – Powrót po wielu latach i to z totalnym przytupem. Zapomniałem jaka ta gra jest dobra! Zagraliśmy z trzema pierwszymi modułami i w planach mamy ogranie wszystkiego. Cała ekipa była zachwycona Fresco, jeden z graczy od razu po rozgrywce nabył swój egzemplarz. 9/10
OSTATNIA WOLA – Niespodziewany powrót. Już miałem wystawić na sprzedaż, ale postanowiłem, że zanim gra trafi do wątku sprzedażowego, to jeszcze raz zagram. I skończyło się na kilku partiach z rzędu, a ja – zamiast sprzedać – zdecydowałem, że chcę do tego dodatek! 8.5/10
KLANY KALEDONII – Najwięcej partii rozegranych w miesiącu w jeden tytuł (4). Absolutny hit na stole! Pokazałem grę rodzicom i nie chcą teraz grać w nic innego! Totalnie zakochali się w Klanach, a i mnie gra urzekła, chociaż totalnie przeszkadza mi oprawa i trochę za mało w niej jest dla mnie różnorodności. Żetonów punktacji powinno być co najmniej trzy razy tyle. Tak czy siak – świetny euras i będzie grany częściej. 8.5/10. Mało brakowało, a Klany zostałyby "Grą Miesiąca", ale zwycięzca mógłbyć tylko jeden i niestety wyprzedził KK większą przyjemnością płynącą z rozgrywki i partiami, które będę wspominał latami!
GRA MIESIĄCA:
CYNOWY SZLAK EDYCJA ROZSZERZONA – Absolutnie nie jestem targetem, jeżeli chodzi o industrialną tematykę. Powiem więcej – nie znoszę jej w planszówkach! A jednak... We wrześniu to był totalnie kompulsywny zakup. Ktoś wystawił na OLX-ie nówkę w folii, w skandalicznie niskiej cenie, a pamiętałem, że pierwsza partia dobre półtora roku temu, wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie, więc kliknąłem „kup”, zanim zdrowy rozsądek powrócił na miejsce. We wrześniu zagrałem pierwszą partię po tej przerwie, a w październiku kolejne trzy i utwierdziłem się w przekonaniu, że Martin Wallace, to jest wybitny designer. To najbardziej imprezowe, pełne śmiechu i fajnych decyzji ekonomiczne euro. Niby totalnie nie w moim stylu, a jednak rozgrywka jest tak emocjonująca, że każda partia, to był wspaniale spędzony czas. To niestety gra nie dla wszystkich, trzeba mieć do niej dopasowane towarzystwo, a przede wszystkim – trzeba lubić licytację i grę nad stołem. Ale jeżeli kocha się tak interaktywne gry, lubi się robić innych w balona i nie straszny "bazarowy" klimat długiego dobijania targów, to nowa edycja Cynowego Szlaku będzie doskonałym wyborem na planszówkowe spotkanie. 9/10!