Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
BartP
Administrator
Posty: 4721
Rejestracja: 09 lis 2010, 12:34
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 384 times
Been thanked: 886 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: BartP »

Zaraz zejdzie na Kościół ;].
I gejów.
Awatar użytkownika
Valarus
Posty: 1270
Rejestracja: 27 lut 2013, 23:12
Lokalizacja: Gdańsk
Has thanked: 14 times
Been thanked: 20 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Valarus »

Opisany przykład raczej nie ma nic wspólnego zdemokracją i biedną, pokrzywdzoną jednostką, tylko raczej niedobraniem grupy i brakiem kultury, jednej bądź drugiej strony. Najbardziej wymowny jest ten fragment:
Rocy7 pisze:Sek w tym ze tutaj sytuacja wyglada troche tak chlopak lubi grac i sie z nami spotykac dziewczyna jak sie okazalo nie zawsze. Zas opcja ze ona pusci go samego jest malo prawdopodobna. Jest to dla mnie o tyle istotne bo kumpli, ktorych dziewczyny nie "trawia" hobby planszowkowego mam paru, choc tam objawia to sie jedynie pojawianiem sie bez dziewczyn, lub milczacym przygladaniem sie grze.
Albo jesteście jeszcze bardzo młodzi (bo to wtedy zazwyczaj człowiek bywa tak zapatrzony w druga osobę, że spędza się czas ciągle razem) albo trafił wam się w towarzystwie jeden z gorszych przypadków niezdrowego związku, gdzie osoby zainteresowane przestają już funkcjonować w liczbie pojedynczej (mój ulubiony przykład - znajoma poszła na "babski wieczór" zorganizowany przez jej koleżanki z mężem i nawet jej przez myśl nie przeszło, że coś tu się chyba mija z celem...).

Oczywiście w przypadku imprezy sylwestrowej działa to trochę inaczej, bo wiadomo, że oboje albo wcale, ale w normalnych warunkach nie masz za dużo możliwości - albo mówisz mu wprost, że dziewczyna psuje spotkania i niech jej na planszówki nie zabiera, albo przestajesz zapraszać ich oboje, bo co Ci mają hobby psuć. Life is brutal, innego sposobu specjalnie nie ma. Ja osobiście, jak spotykam się z ludźmi niegrajacymi, to mogę zaproponować jedynie Jungle Speeda.
Awatar użytkownika
Trolliszcze
Posty: 4778
Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
Has thanked: 69 times
Been thanked: 1037 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Trolliszcze »

BartP pisze:Zaraz zejdzie na Kościół ;].
I gejów.
To na pewno wina dżender. Gdyby w naszym społeczeństwie panowały normalne stosunki, ta marudząca dziewczyna nosiłaby z kuchni piwo i paluszki.
Awatar użytkownika
romeck
Posty: 2875
Rejestracja: 20 sie 2009, 22:22
Lokalizacja: Warszawa / Łódź
Has thanked: 8 times
Been thanked: 5 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: romeck »

Valarus pisze: Oczywiście w przypadku imprezy sylwestrowej działa to trochę inaczej, bo wiadomo, że oboje albo wcale, ale w normalnych warunkach nie masz za dużo możliwości - albo mówisz mu wprost, że dziewczyna psuje spotkania i niech jej na planszówki nie zabiera, albo przestajesz zapraszać ich oboje, bo co Ci mają hobby psuć. Life is brutal, innego sposobu specjalnie nie ma. Ja osobiście, jak spotykam się z ludźmi niegrajacymi, to mogę zaproponować jedynie Jungle Speeda.
Bardzo fajna wypowiedź. Nie da się ukryć, że niektórzy muszą się jeszcze sporo nauczyć o funkcjonowaniu grupy i dogadywaniu się. Zawsze bawi mnie niezmiernie, gdy sugestie o demokracji padają w odniesieniu do prywatnej przestrzeni. :)

Ja widzę jeszcze inną opcję, zaskakująco prostą: w noc taką jak Sylwester, skoro pary są nierozdzielne (co poniekąd rozumiem) nie bawić się planszówkami, albo co najwyżej grami czysto imprezowymi. Przełożyć to na inny dzień, kiedy mogą się spotkać wyłącznie ludzie odpowiednio zaangażowani (bez par).

Ja lubię Sylwestry planszówkowe, ale u mnie są one bardzo kameralne, a ludzi uczestniczących znam od podszewki i wiem, że im na słowo "planszówka" cieknie po nogawkach.
Właśnie czytasz kompletnie bezużyteczne zdanie.
Awatar użytkownika
Bea
Posty: 4478
Rejestracja: 28 lis 2012, 10:51
Lokalizacja: Skawina k/Krakowa
Been thanked: 6 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Bea »

Być może tutaj słowo-klucz "Sylwester" jest wytłumaczeniem zaistniałego problemu. Może w inny dzień koleżanka by nie marudziła, ale znając kobiecą naturę, mogę przypuszczać, że w Sylwestra liczyła na większe zainteresowanie ze strony partnera, a ten pewnie wetknął nos w planszówkę i tyle go widzieli. Może stąd jej marudzenie, czyli próba zwrócenia na siebie uwagi To oczywiście kolejna spekulacja jedynie ;)
Awatar użytkownika
romeck
Posty: 2875
Rejestracja: 20 sie 2009, 22:22
Lokalizacja: Warszawa / Łódź
Has thanked: 8 times
Been thanked: 5 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: romeck »

Ja wręcz jestem pewien, że w tym rzecz. I tu nie tylko mogło chodzić o zainteresowanie partnera, ale w ogóle o inny, szczególny sposób spędzenia tego szczególnego wieczoru.
Właśnie czytasz kompletnie bezużyteczne zdanie.
Awatar użytkownika
macike
Posty: 2308
Rejestracja: 07 cze 2007, 18:24
Lokalizacja: Wrocław
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: macike »

RUNner pisze:Przecież ta zdominowana mniejszość może poszukać sobie innych zabawek czyż nie? Albo zmienić towarzystwo lub nawet zmienić hobby... Na tym właśnie polega wolność jednostki.
Wymuszony wybór nie jest wolnym wyborem, a jedynie skutkiem ograniczenia wolności.
Si vis pacem, para bellum.
Gratislavia - wrocławski festiwal gier planszowych
Awatar użytkownika
Galatolol
Posty: 2331
Rejestracja: 23 mar 2009, 13:03
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 570 times
Been thanked: 921 times

Re: Odp: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwest

Post autor: Galatolol »

A czy to nie ogranicza wolności większości?

Cóż za jałowa dyskusja :roll:
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5611
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 798 times
Been thanked: 1244 times
Kontakt:

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: mat_eyo »

Ok bo zjeżdżamy na wolności obywatelskie, zaraz jak trafnie zauważył BartP temat zboczy jeszcze dalej.
Widzę tu stwierdzenia typu "ta specjalna noc", albo ""zrozumiałe, że nie chciała spędzać tak Sylwestra" itd. Dla mnie osobiście Sylwester to noc jak każda inna, można iść na imprezę. W każdy weekend roku też można, nic specjalnego. Rozumiem jednak, że ktoś ma inne zdanie i chciałby Sylwestra obchodzić hucznie. Tylko w takiej sytuacji nie idzie się na imprezę planszówkową! Mogła złapać chłopa za łeb wcześniej i zarządzić wyjście na imprezę, bal albo coś. Jeśli jednak świadomie poszła na wieczorek z planszówkami to albo siedzi cicho i próbuje dobrze się bawić, albo zachowuje się jak egoistka i gówniara... Nie mówię tu już o większościach, mniejszościach itd, mówię o zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. Chciała inaczej spędzać Sylwestra, mogła to załatwić wcześniej. Przyszła mimo wszystko i sabotuje rozrywkę wszystkim innym? Płytki człowiek jak dla mnie.
Awatar użytkownika
jax
Posty: 8128
Rejestracja: 13 lut 2006, 10:46
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 79 times
Been thanked: 252 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: jax »

Widzę, że poniektórzy są zwolennikami liberum veto, złotej wolności a nawet anarchii. Wolna droga :P Ale na pewno nie na spotkaniach planszówkowych w których uczestniczę :) Jęczący dywersanci (chcący np. iść na spacer) nie rozbiją nam zabawy. Podobnie jak ktoś nie chce grać w tytuł X, bo nie lubi to wiedziony 'wymuszonym' ('będącym skutkiem ograniczania wolności') a nie, o zgrozo, wolnym wyborem, bedzie 'musiał' zagrać w tytuł Y (albo pójść do domu).
Mechaniki dice placement i dice manipulation świadczą o słabości i braku pomysłowości projektanta.
--
"We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw
Awatar użytkownika
RUNner
Posty: 4164
Rejestracja: 02 lip 2013, 12:25
Has thanked: 576 times
Been thanked: 1027 times

Re: Odp: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwest

Post autor: RUNner »

Bea pisze:Być może tutaj słowo-klucz "Sylwester" jest wytłumaczeniem zaistniałego problemu. Może w inny dzień koleżanka by nie marudziła, ale znając kobiecą naturę, mogę przypuszczać, że w Sylwestra liczyła na większe zainteresowanie ze strony partnera, a ten pewnie wetknął nos w planszówkę i tyle go widzieli. Może stąd jej marudzenie, czyli próba zwrócenia na siebie uwagi To oczywiście kolejna spekulacja jedynie ;)
Tutaj jest chyba najtrafniejsze ujęcie sytuacji i ja się pod tym podpiszę. Ale nadal uważam że wspomniana pani zachowała się nieprzyjemnie, psując wieczór wszystkim graczom. To tak jakbym poszedł do kina z żoną na "babski film" i na głos negatywnie komentował. Jak bym został odebrany?
Galatolol pisze:A czy to nie ogranicza wolności większości?

Cóż za jałowa dyskusja :roll:
Dokładnie tak. I dlatego ja już więcej nic nie napiszę w tym temacie (choć palce mnie trochę świerzbią). Ale to by tylko doprowadziło do dyskusji o wyższości większości nad mniejszością lub odwrotnie (sic!).
Nie marnuję już czasu. Wolę grać ;)
Sprzedam https://www.gry-planszowe.pl/viewtopic.php?t=64690
Awatar użytkownika
rastula
Posty: 10023
Rejestracja: 04 sty 2012, 01:02
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 1277 times
Been thanked: 1309 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: rastula »

zapomnieliśmy o podstawowym wniosku...


"laski są inne" - :D

dobrze że ja już mam "emocjonalne uzależnienia" za sobą i z jednej strony nie wymuszam na partnerce żeby dzieliła moje wszystkie pasje, a z drugiej nie pozwalam sobie na dyktowanie mi "co jest dobre i ciekawe" - oczywiście gdzieś trzeba znaleźć kompromis i nie mogę chodzić grać codziennie , a modeli nie sklejałem/malowałem już chyba z rok ( półroczniak nie daje :)... ale też nie daje się wciągnąć w dyskusje na temat sensowności takiego spędzania czasu...


oczywiście ja nie wiem jakie były w tym przypadku ustalenia i czy dziewczyna widziała gdzie i po co idzie ... jeśli tak, to buźka w kłudkę i focha po kołderkę, ale jeśli nie to ją kawaler wystawił na strzała i miała prawo być niezadowolona ... oczywiście nie miała prawa psuć zabawy nikomu innemu poza swoim partnerem - ale ludzie nie do końca mają wyczucie gdzie kończy się ich prywatność a zaczyna sfera społeczna... kłócące się publicznie pary to najlepszy przykład takiego przekroczenia granicy
Awatar użytkownika
MichalStajszczak
Posty: 9473
Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 508 times
Been thanked: 1449 times
Kontakt:

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: MichalStajszczak »

jax pisze:Widzę, że poniektórzy są zwolennikami liberum veto, złotej wolności a nawet anarchii.
Widzę, że poniektórzy mają zakodowany ciąg przyczynowo skutkowy: liberum veto --> anarchia --> rozbiory
W Polsce po raz pierwszy prawo veta zostało zastosowane w połowie XVII wieku, a najczęściej było używane i najgorsze skutki miało w wieku XVIII. Ale wcześniej obowiązywało i dawało dobre skutki, bo nikt go nie stosował, tylko używał jako groźby. Żeby jednak zrozumieć, na czym to polegało, trzeba wiedzieć, jaka była wtedy rola sejmu i jak byli wybierani posłowie. Otóż głównym zadaniem sejmu (podobnie jak parlamentów w innych krajach) było uchwalanie podatków i sposobu wydatkowania pieniędzy z budżetu. Nie było partii politycznych w aktualnym rozumieniu i każdy poseł był reprezentantem "sejmiku ziemskiego" czyli kilku sąsiednich powiatów. Zadaniem posła było przede wszystkim dbanie o interesy "ziemi", ktra go do sejmu wybrała. Jak to działało w praktyce? Otóż przykładowo posłowie z Ukrainy domagali się, aby z budżetu państwa wyasygnować jakąś kwotę na wojsko, broniące przed najazdami Tatarów. Ale dla posłów z Wielkopolski, a właściwie dla ich wyborców, nie była to sprawa aż tak istotna. I dlatego stawiali warunek: zgodzimy się na te 100 tysięcy złotych na wojsko, ale niech z budżetu pójdzie 10 tysięcy np. na nowy most na Warcie, bo jak nie, to zawetujemy wydatki wojskowe. I tak dochodziło do konsensusu i nikt nie był poszkodowany. (koniec dygresji historycznej)
W "demokratycznym głosowaniu" możemy osiągnąć efekt taki, że wiekszość będzie zadowolona, nie ma natomiast pewności, że "łączna suma zadowolenia" będzie największa. Skonkretyzuję to, używając skali BGG. Wyobraźmy sobie, że spotyka się 6 osób i mają do wyboru dwie gry. Grę A 4 z tych osób ocenia na 8, a dwie na 1, natomiast grę B wszyscy na 7. Gdyby zrobić głosowanie, to 4 osoby przegłosują wybór gry A, co da "sumę zadowolenia" 34, podczas gry wybór gry B dałby sumę 42.
Awatar użytkownika
Valarus
Posty: 1270
Rejestracja: 27 lut 2013, 23:12
Lokalizacja: Gdańsk
Has thanked: 14 times
Been thanked: 20 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Valarus »

MichalStajszczak pisze:
jax pisze:Widzę, że poniektórzy są zwolennikami liberum veto, złotej wolności a nawet anarchii.
Widzę, że poniektórzy mają zakodowany ciąg przyczynowo skutkowy: liberum veto --> anarchia --> rozbiory
W Polsce po raz pierwszy prawo veta zostało zastosowane w połowie XVII wieku, a najczęściej było używane i najgorsze skutki miało w wieku XVIII. Ale wcześniej obowiązywało i dawało dobre skutki, bo nikt go nie stosował, tylko używał jako groźby. Żeby jednak zrozumieć, na czym to polegało, trzeba wiedzieć, jaka była wtedy rola sejmu i jak byli wybierani posłowie. Otóż głównym zadaniem sejmu (podobnie jak parlamentów w innych krajach) było uchwalanie podatków i sposobu wydatkowania pieniędzy z budżetu. Nie było partii politycznych w aktualnym rozumieniu i każdy poseł był reprezentantem "sejmiku ziemskiego" czyli kilku sąsiednich powiatów. Zadaniem posła było przede wszystkim dbanie o interesy "ziemi", ktra go do sejmu wybrała. Jak to działało w praktyce? Otóż przykładowo posłowie z Ukrainy domagali się, aby z budżetu państwa wyasygnować jakąś kwotę na wojsko, broniące przed najazdami Tatarów. Ale dla posłów z Wielkopolski, a właściwie dla ich wyborców, nie była to sprawa aż tak istotna. I dlatego stawiali warunek: zgodzimy się na te 100 tysięcy złotych na wojsko, ale niech z budżetu pójdzie 10 tysięcy np. na nowy most na Warcie, bo jak nie, to zawetujemy wydatki wojskowe. I tak dochodziło do konsensusu i nikt nie był poszkodowany. (koniec dygresji historycznej)
W "demokratycznym głosowaniu" możemy osiągnąć efekt taki, że wiekszość będzie zadowolona, nie ma natomiast pewności, że "łączna suma zadowolenia" będzie największa. Skonkretyzuję to, używając skali BGG. Wyobraźmy sobie, że spotyka się 6 osób i mają do wyboru dwie gry. Grę A 4 z tych osób ocenia na 8, a dwie na 1, natomiast grę B wszyscy na 7. Gdyby zrobić głosowanie, to 4 osoby przegłosują wybór gry A, co da "sumę zadowolenia" 34, podczas gry wybór gry B dałby sumę 42.
Wow, nie dość, że overkill, to jeszcze podwójny - niepotrzebny wykład na temat liberum veto + sprowadzenie wybierania gier do matematyki :roll:
Dla przypomnienia - temat jest o tym, co robić jak nam jedna osoba próbuje wieczór z grami rozwalić :mrgreen:
Awatar użytkownika
Trolliszcze
Posty: 4778
Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
Has thanked: 69 times
Been thanked: 1037 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Trolliszcze »

Valarus pisze:Wow, nie dość, że overkill, to jeszcze podwójny - niepotrzebny wykład na temat liberum veto
Spójrz na to z innej strony: jest to pierwsza cenna i ciekawa rzecz, jakiej wielu ludzi dowiedziało się (lub dowie) z tego wątku.
Awatar użytkownika
MichalStajszczak
Posty: 9473
Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 508 times
Been thanked: 1449 times
Kontakt:

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: MichalStajszczak »

Valarus pisze:Dla przypomnienia - temat jest o tym, co robić jak nam jedna osoba próbuje wieczór z grami rozwalić
Moim zdaniem cel tematu jest inny: "jak zapobiec sytuacji, że jedna osoba chce rozwalić wieczór z grami" :wink:
Awatar użytkownika
Valarus
Posty: 1270
Rejestracja: 27 lut 2013, 23:12
Lokalizacja: Gdańsk
Has thanked: 14 times
Been thanked: 20 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Valarus »

Trolliszcze pisze:
Valarus pisze:Wow, nie dość, że overkill, to jeszcze podwójny - niepotrzebny wykład na temat liberum veto
Spójrz na to z innej strony: jest to pierwsza cenna i ciekawa rzecz, jakiej wielu ludzi dowiedziało się (lub dowie) z tego wątku.
Może, ale nie każdy temat jest po to, aby się czegoś dowiadywać, czasami można sobie tylko dla rozrywki bezproduktywnie pogadać i też jest dobrze :wink:
MichalStajszczak pisze:Moim zdaniem cel tematu jest inny: "jak zapobiec sytuacji, że jedna osoba chce rozwalić wieczór z grami" :wink:
No dobra, masz mnie, całkowita racja, chociażby wg zasady "lepiej zapobiegać niż leczyć". Dalej jednak uważam, że przesadziłeś (nie ujmując Ci posiadanej wiedzy oczywiście - po prostu nie wszędzie trzeba ją wciskać).
Awatar użytkownika
macike
Posty: 2308
Rejestracja: 07 cze 2007, 18:24
Lokalizacja: Wrocław
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: macike »

Valarus pisze:Dla przypomnienia - temat jest o tym, co robić jak nam jedna osoba próbuje wieczór z grami rozwalić :mrgreen:
Jak się ma wędkę, to można ją połamać na grzbiecie tej osoby przeganiając ją na 4 wiatry. Ale zgadzam się z Michałem w kwestii celu.
Si vis pacem, para bellum.
Gratislavia - wrocławski festiwal gier planszowych
artch
Posty: 211
Rejestracja: 01 mar 2011, 10:10

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: artch »

Temat zbliża się ku końcowi, zatem najwyższy czas na małe resume na wesoło :)

„jaki Sylwester taki cały rok, oby jednak to powiedzenie nie sprawdziło się w moim przypadku”

„Ale od początku”:
1. „zostałem zaproszony na Sylwestra do kolegi”
Wikipedia: Sylwester – wigilia Nowego Roku, noc z 31 grudnia na 1 stycznia, kiedy to świętuje się koniec starego roku i początek nowego, stanowiąca okres hucznych zabaw i bali, toastów, sztucznych ogni, petard.
2. „na jego prośbę wziąłem tym razem Lords of Waterdeep”
Pierwszy dzwonek: Czyżby niektórzy na imprezie mieli grać w planszówki ?
3. „poza tym plan był taki że cześć osób miała grać w Lords a reszta w GoT”
Drugi dzwonek: Mieli grać wszyscy bez wyjątku, bo taki był plan. Ciekawe tylko, ile osób o tym wiedziało ?
4. „Gota akurat to znaliśmy wcześniej i dla osób które miały w niego grać nie byłaby to pierwsza partia raczej 4 czy 5”
W końcu to doświadczone towarzystwo, które przyszło bawić się na „Sylwestra”. A co to znaczy „Sylwester”, to nie ma większego znaczenia, byle nam (ale chyba tylko wybranym) było dobrze.
5. „ponieważ to nie moja impreza nie dobierałem gości (choć większości miała wcześniej jakieś doświadczenia z planszówkami)”
Jakby co, to nie moja wina - tylko kolegi (uprzejmie informuję). Ach, ten niedobry gospodarz imprezy, co on „narobił”, przecież miało być zupełnie inaczej (jakiś konwencik czy iwencik)?
6. „Czy w moim pierwszym poście gdziekolwiek wspomniałem iż była to pierwsza partia w planszówki dla kogokolwiek przy stole?”
Jeszcze jedno słowo na temat doświadczenia grających, to popamiętacie. Nie denerwujcie mnie.
7. „Dobra napiszę to jeszcze raz, osoby na Sylwestrze (oprócz jednego kolegi, który grał wcześniej tylko w Kolejkę) nie były świeżakami. Z tym towarzystwem grałem wcześniej w Cyklady, Grę o Tron oraz Agentów Molocha i wcześniej nie było problemów. Tym bardziej, mnie zdziwiła reakcja koleżanki, ale może ona akurat nie złapała bakcyla.”
Powtarzam jeszcze raz - tam byli bez mała sami wyjadacze. Zaraz, czyżby ktoś ośmielił się podważyć granie w konkretne planszówki ?
8. „Lordowie pomijając 3a spełniają warunki, ale oki niech będzie że sytuacja była moją winą gdyż pokazałem nie tą grę co trzeba.”
Pierwsze olśnienie: to jednak nie ta gra miała wylądować na stole – zatem biorę to na klatę !
9. „wiem może nie ten rodzaj imprezy do gry tego typu:)”
Drugie olśnienie: zaraz, czyżby Sylwester wypadał na przełomie 31 grudnia starego roku i 1 stycznia roku następnego ? Ludzie, dlaczego nikt tego nie przypilnował ? To nie ta impreza ?
10. „wszystko było w porządku dopóki kolega nie stwierdził, że czas w coś zagrać”
Wiem, stało się i już. Ale co my robiliśmy przed graniem i pytam się co to „wszystko” było w porządku ?
11. „gra wylądowała na stole”
Oczywiście, ta która mi pasowała. I basta.
12. „jeden z zaproszonych gości pokazał „normalne” podejście, czyli po prostu stwierdził, że dziś nie chce mu się grać”
Mega ostro zagrał, szacun (albo się w porę opamiętał, że to „Sylwester”, ten prawdziwy).
13. „reakcja lubej kolejnego z gości pozostawiła po sobie pewien niesmak”
Hmm, bo to chyba zła kobieta była.
14. „koleżanka zaczęła marudzić, że ona nie chce grać, że gry są nudne, zasady tej konkretnej gry są głupie i dlaczego nikt jej nie popiera (pozostałe 5 osób jakoś nie marudziło)”
Normalnie przegięcie. Przecież jest po naszemu „Sylwester”. Co ta kobieta od nas chce ?
15. „Sadze (bo nie pytalem) ze na 99% wiedziala, bo od paru miesiecy zawsze w cos gramy na spotkaniach u tego kolegi, bez znaczenia jaka to okazja”
Nie sądzicie chyba, że będę przepytywał gości mojego kolegi - gospodarza, co kto wcześniej wiedział na temat organizowanej imprezy.
16. „raczyła nas takimi tekstami jak (szyderczo) „i teraz stawiasz klocka”, albo „widzisz źle Ci wyjaśnili zasady byś nie mógł wygrać ( do swojego towarzysza, któremu szło gorzej)”
Niestety przez grzeczność i lojalność wobec pobratymców, nie zacytuję ich odpowiedzi. Po co ?
17. „sytuacja nie była w stylu nikt nie wie, że mamy w coś grać, ludzie przychodzą i nagle z zaskoczenia rozstawiamy grę. Wszyscy wiedzieli, że w planach jest gra, robiłem do niej wprowadzenie, wyjaśniałem zasady i nikogo nie zmuszałem do gry”
Ludzie, w planach była jedynie gra. Jak bum cyk cyk. To nie moja wina (tylko gospodarza imprezy), że przekształciła się w wielogodzinne granie w planszówki.
18. „gwoli jasnosci, nie zmuszalem nikogo do gry, a gralismy w planszowki, gdyz tak chcial organizator Sylwestra”
Żeby było jasne - jestem dżentelmenem. I tak przy okazji – czyżby nie wiecie, że gospodarzowi nie odmawia się ?
19. „Sek w tym ze tutaj sytuacja wyglada troche tak chlopak lubi grac i sie z nami spotykac dziewczyna jak sie okazalo nie zawsze. Zas opcja ze ona pusci go samego jest malo prawdopodobna. Jest to dla mnie o tyle istotne bo kumpli, ktorych dziewczyny nie "trawia" hobby planszowkowego mam paru, choc tam objawia to sie jedynie pojawianiem sie bez dziewczyn, lub milczacym przygladaniem sie grze. Oczywiscie moge sprobowac je wciagnac w hobby, ale to nie zawsze dziala.”
Takie moje luźne przemyślenia. Dla świętego spokoju spróbuję jeszcze raz kogoś „zaszczepić” grami.
20. Mimo wszystko, gdy koleżanka poszła spać Ci co wytrwali przez pół nocy grali w Grę o Tron i jakoś nie było "zgrzytów"
No, nareszcie. Sami swoi zostali przy stole. W końcu północ minęła, zatem panowie „jedziemy” z grami do rana.
21. Naprawdę po takim „przedstawieniu” cały kolejny wolny dzień nawet nie miałem ochoty usiąść przy planszy.
Ale bezpośrednio po tym incydencie nic a nic mi to nie przeszkadzało, mimo, że „parokrotnie miałem po prostu ochotę (oprócz innych reakcji, które pominę) po prostu przerwać grę i dać sobie spokój.” Kumacie, czy wytłumaczyć jeszcze raz ?
22. „Pytanie do osób, które miały podobne doświadczenia jak sobie z tym radzić. Najprostsze rozwiązanie zapraszać tylko mających ochotę na grę, ale co w sytuacji, gdy już trafi się ktoś, komu gry planszowe się nie podobają (ewentualnie nie ma ochoty grać tego dnia, w ten tytuł itp.).
Dodam, że „zachowanie i ocena tego zachowania kolezanki nie jest dla mnie meritum (uwierzcie mi, tylko tak na marginesie podałem ten przykład), bardziej chcialem wiedziec czy sa inne opcje radzenia sobie z osobami negatywnie nastawionymi do planszowek oprocz "nie zapraszac".

Otóż są, wystarczy tylko nie puszczać paru ludzi w trąbę i czasami znaleźć kompromis. I tyle.
Awatar użytkownika
Rocy7
Posty: 5456
Rejestracja: 05 maja 2013, 14:10
Lokalizacja: Warszawa / Kobyłka
Been thanked: 5 times

Re: Odp: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwest

Post autor: Rocy7 »

Dobrze niech juz bedzie iz winnym za cala sytuacje bylem ja, jesli poprawi Ci to nastroj.

Natomiast ne rozumniem skad insynuacje iz kogokolwiek "wpuscilem w trabe?".

A i dzieki wielkie za dospiewanie sobie wielu rzeczy jakich nie napisalem naprawde widac jakbys byl na tym Sylwestrze i znal wszystkich gosci osobiscie.
Awatar użytkownika
romeck
Posty: 2875
Rejestracja: 20 sie 2009, 22:22
Lokalizacja: Warszawa / Łódź
Has thanked: 8 times
Been thanked: 5 times

Re: Odp: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwest

Post autor: romeck »

Rocy7 pisze:Dobrze niech juz bedzie iz winnym za cala sytuacje bylem ja, jesli poprawi Ci to nastroj.
No paczpan, niby kobity to zło, ale to Ty strzelasz focha.* Wyluzuj. :wink:

I przeczytaj uważnie pierwsze zdanie posta, na który odpowiedziałeś.

* co daje do myślenia
Właśnie czytasz kompletnie bezużyteczne zdanie.
Kolejarz
Posty: 588
Rejestracja: 12 gru 2011, 21:01

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Kolejarz »

Ale po co w ogóle taki prześmiewczy post?
Jest impreza, nieważne jaka, może to być Sylwester. Kilka osób decyduje się rozłożyć planszówkę i naprawdę nie ma tu znaczenia, że wśród nich jest gospodarz. Ludzie się znają i nie powinni się dziwić, każdy ma jakieś odchyły, a na tym forum akurat wszyscy powinni to rozumieć. Problemem są relacje w związku dwóch osób, trudno powiedzieć, jak to dokładnie wyglądało, ale np. facet zostawił dziewczynę na imprezie dla grania. Jak się nie dogadali, to jest to nie w porządku, ale nie powinno mieć wpływu na resztę grających. Skoro chcą i nikomu innemu nie przeszkadzają, to najlepiej zostawić ich w spokoju. Nie ma co czepiać się autora wątku, bo trudno tu wskazać jego winę. Nawet jeśli nie było wiadomo od początku, że to Sylwester z planszówkami, to jak kilku osobom zechce się spędzić trochę czasu nad planszą, to mają do tego prawo. Każdy się bawi tak jak lubi.
Awatar użytkownika
Trolliszcze
Posty: 4778
Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
Has thanked: 69 times
Been thanked: 1037 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: Trolliszcze »

Kolejarz pisze:Nawet jeśli nie było wiadomo od początku, że to Sylwester z planszówkami, to jak kilku osobom zechce się spędzić trochę czasu nad planszą, to mają do tego prawo. Każdy się bawi tak jak lubi.
Prawo mają, ale IMHO nie powinni.

Słowo "sylwester" u ludzi nie grających budzi konkretne skojarzenia: zabawa, taniec, jedzenie, alkohol, śmiech i tak dalej. Spróbuj odwrócić sytuację: zostajesz zaproszony na "wieczór planszówkowy", po czym na miejscu okazuje się, że goście razem z gospodarzem piją szampana i podrygują do "Ona tańczy dla mnie" - a jak zaczynasz narzekać, że przecież to miał być "wieczór planszówkowy", dowiadujesz się, że jak kilka osób chce się poruszać na parkiecie, to mają do tego święte prawo.

Strzelam, że to nie byłby dla Ciebie udany "wieczór planszówkowy".
Awatar użytkownika
romeck
Posty: 2875
Rejestracja: 20 sie 2009, 22:22
Lokalizacja: Warszawa / Łódź
Has thanked: 8 times
Been thanked: 5 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: romeck »

Kolejarz pisze:Ale po co w ogóle taki prześmiewczy post?
Żeby pokazać inny punkt widzenia? Zresztą bardzo dobry, moim zdaniem. Tylko trzeba, mówiąc żargonem snajperskim, zachować dystans.
Kolejarz pisze:Jest impreza, nieważne jaka, może to być Sylwester. Kilka osób decyduje się rozłożyć planszówkę i naprawdę nie ma tu znaczenia, że wśród nich jest gospodarz.
Otóż ważne jaka jest impreza. To raz. Dwa, że na moich imprezach, albo na imprezach na których bywam, bawimy się razem. Nie tworzymy grupek, bo to niemiłe.
Kolejarz pisze:Ludzie się znają i nie powinni się dziwić, każdy ma jakieś odchyły, a na tym forum akurat wszyscy powinni to rozumieć. Problemem są relacje w związku dwóch osób, trudno powiedzieć, jak to dokładnie wyglądało,
To jest sedno. Nie wiemy jak wyglądało, więc nie oceniamy.
Kolejarz pisze:ale np. facet zostawił dziewczynę na imprezie dla grania. Jak się nie dogadali, to jest to nie w porządku, ale nie powinno mieć wpływu na resztę grających. Skoro chcą i nikomu innemu nie przeszkadzają, to najlepiej zostawić ich w spokoju.
Żeby to było takie proste... ;)
Kolejarz pisze:Nie ma co czepiać się autora wątku, bo trudno tu wskazać jego winę.
Trudno wskazać, ale tylko Jego mglistą relację mamy. Chciał opisać swoje przeżycie, to opisał. Sam, z własnej woli. A że jest się czego czepić (yyy tzn. nad czym dyskutować), to widać czytając wątek.
Kolejarz pisze:Nawet jeśli nie było wiadomo od początku, że to Sylwester z planszówkami, to jak kilku osobom zechce się spędzić trochę czasu nad planszą, to mają do tego prawo. Każdy się bawi tak jak lubi.
Oczywiście. Każdy ma prawo być egoistą. Ja, Ty, on, każdy. Tylko po co zapraszać innych ludzi, skoro w połowie imprezy mówimy im "róbcie se co chcecie, a my znikamy nad planszą"?
Właśnie czytasz kompletnie bezużyteczne zdanie.
Awatar użytkownika
rastula
Posty: 10023
Rejestracja: 04 sty 2012, 01:02
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 1277 times
Been thanked: 1309 times

Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa

Post autor: rastula »

Trolliszcze pisze:
Kolejarz pisze:zabawa

dla wielu to synonim skasowania się gorzałą - wystarczy odwiedzić zagłębia knajpiane w miastach :) - ale ja np. już od lat nie mam zbytniej tolerancji dla takiej definicji :)
ODPOWIEDZ