Wtedy pojawiałyby się dodatkowe dylematy kogo zaatakować (no bo jak zniszczę miasto, to tracę z nim handel, a więc uderza to również we mnie), pojawia się dyplomacja (umowy handlowe, embarga, prawa tanzytu), nabierają znaczenia sojusze, pojawia się wreszcie jakaś mechanika 'cywilizacyjna'... Trzeba patrzeć ponad swoje granice, mysleć strategicznie, kalkulować.
Tego mi własnie brakuje: jakichś więzi, zalezności międzypaństwowych. Na teraz faktycznie wyglada to na zwyczajny 'wyścig', kto więcej wyciśnie z tych 3-4 tafli we własnej części mapy :/
To dziwne bo akurat handel między graczami kwitnie w najlepsze i jest rozwiązany w sposób chyba najbardziej elastyczny jak może być.
Punkty handlu mogą być przecież przehandlowywane między graczami. Można je pożyczać sobie nawzajem - czasami na bandycki procent. Można płacić haracze.
U nas handlowano nawet fakt podbijanie" moich własnych barbarzynców i chat". Wybuchały o to walki
Zjawiska izolacji oraz rozwoju każdy sobie nie zaobserwowaliśmy.
Musimy pograć jeszcze aby grę ocenić lepiej bo po jednej rozgrywce to wiadomo jak to jest. Ale póki co wrażenia bardzo dobre i na brak interakcji nie można było narzekać.