Aaaaa... spóźniłem, się na promowanie
Marco Polo
Z tych kościanek co mamy: Marco Polo, Troyes, Bora Bora, Roll for the Galaxy najlepszy jest ten pierwszy - dlaczego?
Dlatego, że jest nieinwazyjne (ani pasjansowate), jest bardzo ładnie wydane (przy niezłej cenie) i co najważniejsze wszystko tutaj klika, działa, gra i buczy. Gra jest bardzo regrywalna i sprawdza się w każdym składzie osobowym. Mnóstwo unikalnych postaci pod które układa się swoje strategie, czytelna plansza i wszystko od razu widoczne na stole do układania strategii. Odniosę się do jej wad wskazanych przez pozostałych:
Przyjemna gra, jeżeli nie trzeba tłumaczyć zasad to spokojnie w 1-1,5h można rozegrać całość. Zgrabne połączenie kilku różnych mechanik, nawet niezła regrywalność (sporo kart akcji oraz różne postaci), choć w każdej grze robi się właściwie podobne rzeczy. Występują mechanizmy pozwalające przerzucać kości i zmieniać ich wartość oraz rekompensata dla graczy którzy uzyskali słaby rzut, ale mimo wszystko lepiej wyrzucić same 5 i 6 niż 2 i 3. Jest OK, ale dla mnie Troyes jest lepsze.
Faktycznie wyrzucanie co kolejkę samych 3-4 jest słabsze niż wyrzucanie 5-6 ale dokładnie tak samo jest w
Troyes. W tym drugim jest więcej akcji dającyc +x to wyniku oczek ale co z tego jak różnie bywa z ich dostępnością?
Troyes ma fajny mechanizm pozwalający przekręcić kostki na drugą stronę (1 na 6, 2 na 5, 3 na 4 i odwrotnie) i to jest fajne bo powoduje, że wyniki 1-2 więcej znaczą. Natomiast po 30+ partiach
Marco Polo i 20+ partiach
Troyes nie czuję aby mi losowość rzutów psuła tę pierwszą grę. Jakbym nie chciał losowości to bym nie grał w gry kościane
Co mnie drażni to to, że koszt manipulacji kości jest wysoki przez co częściej trzeba mieć szczęście. Do tego mechanika nie jest zbyt intuicyjna choć gra prosta. Downtime na poziomie Troyes.
Moim zdaniem koszt taki sam jak w
Troyes. Ponadto ponieważ w
Marco Polo jest więcej pól gdzie wykorzystanie 1 kości daje dużo to rzadziej istnieje potrzeba ich przerzucania. W
Troyes tylko siedzisz i kombinujesz jak ze swojej 2,3 i 5 wyciągnąć jak najwięcej oczek non stop a punktów wpływu tak mało. Jak dla mnie mechanika jest intuicyjna - to była nasza pierwsza duża gra a jak tylko zakodowało się w głowie kość = robotnik to pozostały najwyżej niuanse (jak w każdej grze).
Żeby było jasne nie uważam, że
Troyes jest grą złą - bardzo cenię sobie jej szybkie rozkładania i poziom główkowania jaki dostarcza. Natomiast strasznie drażni mnie w niej to, że nie można sobie założyć żadnej głębszej strategii - bo karty akcji odsłaniają się stopniowo. Ciężko pracujesz żeby mieć dobry mechanizm na żółtych kościach? W połownie gry okaże się, że nie ma dobrego sposobu na punktowanie na nich i połowa Twojej roboty okazuje się niepotrzebna. Nie grałem też w więcej osób ale zdecydowanie widać, że rywalizacja w tej grze może być zacięta. Można nic nie robić tylko patrzeć komu coś zepsuć kupując jego kości lub wypychając ludki - wiem że niektórym to odpowiada ale mi nie bardzo.
Bora Bora - mamy od niedawna. Jest fajne ale trochę mało tak grania kośćmi. Jak dla mnie 70% odbywa się poza kostkami a one same nie mają aż takiego znaczenia. Łapie się na tym, że nieważne co mi wypadnie - grunt to po prostu ją mieć do wykorzystania. Setup jest bleh. Ja wyrzeźbiłem z płyty piankowo-kartonowej własny insert bo to inaczej nie miałoby sensu.
Roll for the Galaxy - bardzo fajny ale dla nas (przynajmniej w rozgrywkach 2 osobowych) to bardziej jak filler. Szybkie, przyjemne ale nie urywa. Na minus jak dla mnie brak planszy, turlanie w tajemnicy i to że szybko wpada się w tendencję do ignorowania akcji przeciwnika. Kontrolujesz tylko ile ma płytek i czy nie jesteśw tyle i to w zasadzie wszystko.
Mam nadzieję, że więcej pomogłem niż przeszkodziłem