Pamiętam, że jak kupiłem Andean Abyss, to jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłem (za radą osoby obeznanej już w AA) - oprócz czytania samej instrukcji, czy też wpisów na BGG - to zapoznawałem się z historią wydarzeń zaprezentowanych na kartach. Np. tłumaczyłem sobie translatorem z hiszpańskiego (bo moja znajomość tego języka jest na poziomie podstawowym) na angielski kolumbijską Wikipedię i tamtejsze strony internetowe, aby móc załapać jak w ogóle grać w tą grę i o co w niej chodzi
No bo o wojnie w Kolumbii wiedziałem tyle co z filmów o kartelach, Pablo Escobarze i o CIA. Wiedziałem też coś o FARC, a przecież jest to jedynie niewielki wycinek historii tej wojny.
W COIN-ach jest sporo skrótów myślowych, schematów, uproszczeń stworzonych przez autora i widać, że ten system został stworzony przez analityka, de facto byłego analityka CIA. Na kartach jest zawarta olbrzymia ilość treści, ale ujęta w jednym krótkim zdaniu. I odnalezienie sensu w swoich poczynaniach może być naprawdę trudną przeprawą dla gracza, tym bardziej że mamy tu asymetrię w czystej postaci. Trzeba więc zagrać po kilka razy każdą ze stron konfliktu, aby móc załapać o co w nich chodzi i jak grać aby wygrać. Dla wielu osób jest to nierealne, bo jak znaleźć w swoim mieście np. kolejne 3 osoby, które będą mocno zainteresowane konfliktem i będą miały czas na wielogodzinne gry, które mechanicznie polegają na przesuwaniu kostek po planszy? Dziś np. takie GMT co miesiąc drukuje minimum 3 gry, więc wybór w świecie gier wojennych jest ogromny. A te gry najlepiej działają na maksymalną liczbę graczy na którą zostały przewidziane.
Obecnie mam 5 COIN-ów. I na pewno będę miał kolejne 4, które są już zapowiedziane. Osobiście dla mnie liczą się tylko te COIN-y, które dotyczą wydarzeń po 1945r. (z wyjątkiem Gandhiego)
, aczkolwiek wiem, że COIN-y typu Falling Sky, Pendragon, Liberty or Death mają olbrzymią rzeszę fanów w tej serii. Natomiast dla mnie partyzantka i przeciwpartyzantka, o której wspomina autor systemu podczas jego tworzenia, to czasy najnowsze.
Mogę jedynie potwierdzić, że te gry kupuje się przede wszystkim dla konfliktu (przynajmniej te COINY, w których partyzantka dotyczy konfliktów z XXw. a nie czasów króla Artura, Indian itp.
). Bez znajomości konfliktu nie da się grać w te gry systematycznie, no bo sama mechanika nie powala gracza niezainteresowanego danym konfliktem, tym bardziej kogoś kto wywodzi się z gier euro. Chociaż mamy tu głównie eurowate przesuwanie kosteczek z miejsca na miejsce, jeżeli chodzi o mechanikę, to naprawdę trudno jest załapać jaki ruch trzeba wykonać w danym momencie i po co w ogóle go się robi. Ja tak właśnie odbiłem się np. od Roota, bo nie potrafiłem odnaleźć sensu w grze w zwierzątka na leśnej polanie. W ogóle nie potrafiłem zwizualizować sobie sensu moich poczynań. W przypadku COINów, którymi inspirował się twórca Roota, w prawie każdym swoim ruchu potrafię odnaleźć sens i przenieść go oczyma wyobraźni do realnych działań w danym konflikcie.
Byłemu analitykowi CIA ten system wyszedł wyśmienicie. Mogę śmiało stwierdzić, że dziś nie ma lepszego systemu do zaprezentowania politycznego aspektu konfliktu, który wydarzył się po 1945r., aniżeli właśnie system COIN. A wcześniej były takie próby. Np. już w 1984 r. N. Karp wydał swoje monstrualne dzieło (obecnie po kilkudziesięciu latach raz jeszcze wydane przez GMT w niezmienionej wersji) dotyczące wojny w Wietnamie - grę wybitną, aczkolwiek dla wielu kompletnie niegrywalną (jeżeli chodzi o kampanię). Kocham tę grę i jednocześnie nienawidzę, głównie z uwagi na jej obsługę i nierealny czas prowadzenia kampanii. Po prostu gra jest za bardzo symulacją konfliktu, aniżeli samą grą. COIN w porównaniu z dziełem Karpa umożliwia graczom zagłębianie się w polityczny aspekt konfliktu w znacznie przystępniejszy i szybszy sposób, w praktyce liczony nie w dniach, miesiącach, a nawet latach, a w godzinach grania
I od razu napiszę COIN-y to nie są łatwe gry. I nie chodzi tu wcale o mechanikę. Oceny na BGG są niemiarodajne. Są przyznawane często przez ludzi, którzy zęby zjedli na grach wojennych i kilkudziesięciostronicowych instrukcjach. Jak widzę, że według BGG np. taki Brass jest trudniejszy niż Distant Plain, to się jedynie uśmiecham. Cholernie trudne jest bowiem zrozumienie tego na czym ma polegać to przesuwanie kosteczek po planszy, jak nie zna się konfliktu, mapy leżącej przed oczyma i wydarzeń zaprezentowanych na kartach.
A wydarzenia w takim np. Andean Abyss są dobrane wręcz genialnie. Z drugiej strony jak mogłoby nie być inaczej, jak twórcą systemu jest gość z CIA, którego firma sponsorowała przez dziesiątki lat niektóre ze stron tego konfliktu
Wojna w Kolumbii pomimo oficjalnego zawieszenia walk toczy się do chwili obecnej. De facto część stron konfliktu po dziś dzień toczy ze sobą walki. No i teraz zaczynasz grać w AA i masz przed sobą np. kartę generałowie Ospina i Mora, no i nie wiesz co masz z nią zrobić. No bo skąd masz wiedzieć. BTW w czasie, gdy gra była tworzona kolumbijski generał Ospina wykładał w Stanach Zjednoczonych w Departamencie Obrony jak właśnie walczyć z partyzantami. Volko Ruhnke dzięki pracy w CIA miał sporo znajomych, co mieli olbrzymią wiedzę na temat tego konfliktu, o czym świadczy już chociażby zdjęcie z okładki gry
Albo masz przed sobą kartę Soldados Campesinos. No i skąd masz wiedzieć, że kolumbijski rząd brał mieszkańców wsi w trybie odbywania obowiązkowej służby wojskowej dla wsparcia regularnych sił zbrojnych. Z drugiej strony była to też taka forma organizacji samoobrony. Był to sposób na powstrzymanie ekspansji grup partyzanckich i paramilitarnych w Kolumbii. No, ale oni w rzeczywistości często współpracowali np. z takim AUC, ale też nawet i kartelami, co ma znaczenie w Twoich „rozkminach” nad planszą.
Te gry (przynajmniej te dotyczące najnowszych konfliktów) są mocno osadzone w konkretnym konflikcie, więc bardzo łatwo jest się od nich odbić, jak się szuka wyłącznie mechaniki. Natomiast jak ktoś jest zainteresowany konfliktem, to odnajdzie w tych grach wiele przyjemności, no bo będzie wiedział o czym pisała np. taka Ingrid Betancourt w swojej książce „Nawet cisza ma koniec: moje sześć lat niewoli w kolumbijskiej dżungli”, która została porwana przez FARC w 2002r. i uratowana przez wywiad wojskowy Kolumbii dopiero w 2008r., czy też o czym pisali Amerykanie przetrzymywani przez FARC ponad 5 lat, którzy opisali swoją historię w Out of Captivity: Surviving 1,967 Days in the Colombian Jungle
I dlaczego np. AUC współpracował zarówno z rządem, jak i kartelami. Taki FARC przecież dopiero 6 lat temu ogłosił zakończenie walki zbrojnej z kolumbijskim rządem tworząc partie polityczną. Naprawdę trudno jest grać w te gry nie znając konfliktu, bo same to przesuwanie kosteczek po planszy może bardzo szybko się znudzić.