Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
Dr_Kecaj pisze: ↑13 gru 2018, 12:31
Zauważ, że wstawiony przeze mnie obraz miał ton żartobliwy, nie był atakiem na Twoją osobę, zresztą z podobnym namaszczeniem podchodze do stanu swej kolekcji, nie mniej Twój opis dbałości skusił mnie, by zażartować z tego. Wybaczam.
W takim razie wszystko OK
Dr_Kecaj pisze: ↑13 gru 2018, 12:31
Tu się jednak zagalopowałeś. Po prostu podobnie jak Trolliszcze czy Odi, mam dość nadużywania.. a z resztą, zaraz zaczniemy odbiegać od tematu.
A te, które przetrwały... może to dziwactwo odwrotne do trzymania pudeł w foliach, ale czuję pewną dumę z tego, że moje pudełko do 7 Cudów Świata jest już mocno wytarte
To tak jak z moimi Scrabblami. Kilkunastoletnie pudełko, zawartość idealna, ale karton po srogich przejściach i przycierkach pamięta setki partii. I za każdym razem kiedy na niego patrzę mam szerokiego banana na pysku.
Olgierdd pisze: ↑13 gru 2018, 12:35
Po prostu pogodziłem się z tym, że gry nie będą na zawsze: albo się zwyczajnie zużyją, albo pojawią się nowe i lepsze, które zastąpią te stare.
Zgoda. Jednak przezornie wolę dbać, niż nie dbać.
Olgierdd pisze: ↑13 gru 2018, 12:35
10 lat temu też myślałem, że pewne gry będą na zawsze, a teraz nawet ich nie mam w kolekcji.
Być może za 10 lat zmienię zdanie. Jednak na razie mam w planach pewnych gier nie pozbywać się. Jak to wyjdzie, to zobaczymy po czasie
Blue pisze: ↑13 gru 2018, 12:38
To jest trochę tak, ze jak się jest geekiem, który tym obraca i czasem w grę zagra nawet raz i sprzeda, to po prostu się człowiek tym bardziej stara, żeby jak najmniej stracić. Jak gra jest orana nonstop i wiadomo ze nigdy jej nie sprzedamy to jakoś przynajmniej mnie mniej boli, ot widać że wychodzi często na stół i już sie "zwróciła" ta kasa która w nią poszła. Oczywiście i tak się dba, po prostu pierwsza rysa boli najmocniej .
Jeżeli zagram 1 raz, i potem sprzedaję, to faktycznie wolę żeby stan był lepszy niż gorszy.
Jednak ja mam też coś takiego, że lubię gdy stan jest bliski idealnemu. No tak mam i nic na to nie poradzę
Być może niektórzy odebrali mój opis, że biorę planszę czy karty w 2 palce i namaszczeniem i chuchając delikatnie rozkładam, a potem wszyscy mają siedzieć prosto żeby żaden okruch z nich na stół nie spadł, a na karty nie mogą oddychać Tak nie jest - zapewniam Po prostu znajomi znają moje podejście. Na początku dziwne spojrzenia były, trochę śmiechów chichów też, ale 1 raz wystarczył, i właściwie towarzystwo to zachowuje się normalnie. Nie wiem czy to tak po mojej wstępnej przemowie, czy nawet bez niej też by tak było. Tego już się niestety nigdy nie dowiem
No niby tak, ale odnośnie roweru to idąc tym tropem to:
a) rzucam rower na asfalt zamiast go gdzieś oprzeć
b) jeżdżę stojąc całym ciężarem ciała na jednym pedale (w sensie całe ciało jest po jednej stronie ramy)
c) nieumiejętnie wrzucam przerzutki przy jeździe pod górę
d) ciągnę bez przyczyny za linkę od hamulców/przerzutek
e) wjeżdżając na krawężnik uderzam w niego przednim kołem zamiast je "podrzucić" żeby "wskoczyć"
f) zostawiam rower na deszczu czy śniegu pod gołym niebem
g) nie przecieram szmatką goleni amortyzatora po każdej jeździe
h) w ogóle nie smaruję łańcucha, ani nie czyszczę roweru min. co sezon
i inne podobne.
Gdy byłem mały to tak właśnie robiłem, i wiem czym to skutkuje
Teraz mam inny rower, i ten ma już swoje rysy i obicia, ale to efekty uboczne, których czasami się nie przewidzi, bo nie są zależne od nas
No niby tak, ale odnośnie roweru to idąc tym tropem to:
a) rzucam rower na asfalt zamiast go gdzieś oprzeć
b) jeżdżę stojąc całym ciężarem ciała na jednym pedale (w sensie całe ciało jest po jednej stronie ramy)
c) nieumiejętnie wrzucam przerzutki przy jeździe pod górę
d) ciągnę bez przyczyny za linkę od hamulców/przerzutek
e) wjeżdżając na krawężnik uderzam w niego przednim kołem zamiast je "podrzucić" żeby "wskoczyć"
f) zostawiam rower na deszczu czy śniegu pod gołym niebem
g) nie przecieram szmatką goleni amortyzatora po każdej jeździe
h) w ogóle nie smaruję łańcucha, ani nie czyszczę roweru min. co sezon
i inne podobne.
Gdy byłem mały to tak właśnie robiłem, i wiem czym to skutkuje
Teraz mam inny rower, i ten ma już swoje rysy i obicia, ale to efekty uboczne, których czasami się nie przewidzi, bo nie są zależne od nas
Ale to wciąż tylko rzecz. Towar kupiony za pieniądze. Nie lepiej byłoby z takim szacunkiem i ostrożnością zajmowac się istotami żywymi, a do przedmiotów i pieniędzy nie przywiązywać takiej uwagi? rzeczy to tylko rzeczy. Czasem się psują, czasem wycierają, a pierwsza rysa zawsze boli najbardziej.
Jasne wsadzanie kart do koszulek czy czyszczenie stołu przed grą sprawia, że gra dłużej zachowuje swoją żywotność i można często do niej wracać, ale z drugiej strony. Mój znajomy ma 2 ed Gry o tron, praktycznie kazdy element mapy jest osobno, część żetonów władzy została zastąpiona drewninaymi znacznikami, a karty losów bitew przepadły gdzieś w dawnej przeszłości (i tak z nich nie korzystaliśmy bo wprowadzały zbyt dużą losowość.) A jednak zawsze jak siadamy do tej gry jesteśmy zdumieni, że pomimo wyglądu jak "szmata" i raczej przywodzącą w swojej formie szkolne świetlice gra i tak nas wciąga w długie móżdżenie jakby była świeżo wyjęta z folii.
Kiedyś za dziecka maniakalnie dbałem o swoje książki, kolekcja czytana wielokrotnie nigdy nie miała zginanych grzebietów, zawsze odkładane na półkę odkurzane i zadbane, do czasu aż moja znajoma nie zwróciła mi jednej z nowszych rynkowych pozycji, zalanej i z pogiętymi kartkami. Był to dla mnie kulturowy szok! jak można tak zniszczyć książkę, jak można nie używać zakładek, zaginać grzbiet i w ogóle mieć czelność oddać książkę w taki sposób, zamiast odkupić nową.
Po latach przy okazji wyprowadzki obejrzałem tę książkę raz jeszcze i usmiechnąłem się pod nosem widząc jej stan po tych latach leżenia na półce w zestawieniu z innymi... Wtedy tez trochę nabrałem dystansu do tego, że rzeczy czasem po prostu nieszczeją - nabierają czegoś na kształt duszy.
Jeżdżę codziennie, przez cały rok rowerem do pracy , tak od 10 lat i robię dokładnie to co piszesz poza oczywistymi głupotami jak stawanie na jednym pedale czy złe przerzucanie przerzutek ( bo po co maiłbym to robić?)... rower specjalnie wybrałem typu Ukraina ... i jakoś żyję, co więcej nie myślę o tym rowerze za dużo ...nikt go ukraść nie chce, gdziekolwiek go zostawię. Jestem bardzo szczęśliwy i beztroski.
A o gry dbam , nawet koszulkuję takie, które się sporo tasuje... ale w najtańsze koszulki bo nie widzę sensu w wydawaniu drugiej wartości gry na koszulki ( lepiej kupić drugą grę)...
Ludzie są różni ...
a tak bez złośliwości - Alpha - robiłeś sobie kiedyś testy psychologiczne, na poważnie? - bo po krótkim obcowaniu z Twoimi postami to IMHO masz osobowość zdecydowanie obsesyjno kompulsywną w stopniu ponadprzeciętnym ...
rastula pisze: ↑13 gru 2018, 15:33
Jeżdżę codziennie, przez cały rok rowerem do pracy , tak od 10 lat i robię dokładnie to co piszesz poza oczywistymi głupotami jak stawanie na jednym pedale czy złe przerzucanie przerzutek ( bo po co maiłbym to robić?)... rower specjalnie wybrałem typu Ukraina ... i jakoś żyję, co więcej nie myślę o tym rowerze za dużo ...nikt go ukraść nie chce, gdziekolwiek go zostawię. Jestem bardzo szczęśliwy i beztroski.
a tak bez złośliwości - Alpha - robiłeś sobie kiedyś testy psychologiczne, na poważnie? - bo po krótkim obcowaniu z Twoimi postami to IMHO masz osobowość zdecydowanie obsesyjno kompulsywną w stopniu ponadprzeciętnym ...
Oj tak, jakbym miał codziennie pamiętać o tym przecieraniu i innych rzeczach jadąc do/z pracy rowerem ... oO Zresztą gdy rower osiągnie pewien poziom zabrudzenia, więcej brudu nie zmienia już jego stanu w widoczny sposób
Zaś co do uważania na planszówki - uwaga, Alpha, na videorecenzje (moich absolutnie ulubionych!) chłopaków z SU&SD. Po tym jak wcześniej dostawali pod swoimi filmami komentarze o tym jak to frustruje widzów z OCD gdy piją herbatę nad planszą i stawiają filiżankę obok, mają co jakiś czas fazę na trollowanie tychże osób i np spożywają nad grą pudding, upuszczając zawartość łyżeczki tu i ówdzie pomiędzy żetony ;D Oh, jolly! Pamiętając tamte komentarze i widząc to po raz pierwszy nieźle prychnąłem ze śmiechu
Lubię TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
Czytam i czytam i zastanawiam się jak to jest. Jedni piszą że można jeść na grą, upaćkać ją dżemem i nic się nie stanie, inni piszą że właściwie lepiej gry nie wyciągać z szafy bo się pudełko zetrze na rogach.
Ja dbam o swoje gry! Koszulkuję każde karty - kupiłem koszulki chyba 1000 szt za 30 zł (ultra pro takie do magic the gathering które kosztują po 3 zł za 100 sztuk) oraz koszulki lepsze po 10 czy 14 zł za 100 sztuk, kupiłem koszulki mini, te średnie i te duże, żeby każdą kartę mieć zakoszulkowaną. Gry tanie koszulkuję tymi tanimi, gry droższe tymi droższymi. Gry, w których kartami nie mieli się co chwilę, leżą w tańszych koszulkach, gry w których karty mają dużą rotację w rękach są w lepszych koszulkach.
Jednak nie uważam tego za pedantyzm. To jest normalne dbanie o przedmioty - jeśli nie wielkim kosztem jestem w stanie zabezpieczyć przez zniszczeniem element to czemu mam tego nie robić? Staram się nie pić ani nie jeść przy grach. Oczywiście jakieś drobne przekąski typu paluszki spoko (byle nie chipsy bo są tłuste!), ale nie pozwalam córce jeść owoców czy kanapek podczas grania. Na szczęście mam duży stół w domu i mam miejsce żeby rozłożyć grę a z drugiej strony stołu postawić szklanki/kubki z piciem.
Kupuję gry używane i nie mam z tym problemu, jednak wolę kupić używkę idealną za 20 zł drożej niż zajechaną trochę tańszą... Chyba każdy woli grać w grę ładnie wyglądającą niż w tą brzydką, zniszczoną i klejącą się do rąk?
Jak już pisałem, ja np. koszulkuję gry drogie (ks itp) i takie gdzie się dużo tasuje. Przy kolekcji prawie prawie 700 gier (jeśli już o OCD mowa ) to koszulowanie tego wszystkiego jest bez sensu. Gry trafiają na stół w takiej rotacji, że nie mają sie czasu zużyć...stara dyskusja, koszulkować, czy nie...
Też tak robię, ale powoli dochodzę do wniosku że to nie ma sensu. Po pierwsze kolekcja rozrosła mi się na tyle, że większość gier nie trafiają na stół częściej niż raz na miesiąc = wolniejsze zużycie (oczywiście pomijam piwo i chipsy Druga rzecz to jakość kart, która w niektórych przypadkach jest na prawdę całkiem niezła. Zwiększona gramatura + lepsze barwienie powoduje że karty się aż tak nie niszczą.
Golfang pisze:Czytam i czytam i zastanawiam się jak to jest. Jedni piszą że można jeść na grą, upaćkać ją dżemem i nic się nie stanie, inni piszą że właściwie lepiej gry nie wyciągać z szafy bo się pudełko zetrze na rogach.
Tu akurat zależy dużo od subiektywnego podejścia do planszówek. Widzę to akurat po sobie. Kiedyś mocno siedziałem w planszówkach codziennie oglądając recenzję, myśląc co by tu kupić następnego - podejście bardziej kolekcjonerskie i się wszystko koszulkowało, chuchało, dmuchało i co chyba najważniejsze - czerpało się z tego frajdę. Obecnie gdzie planszówki są gdzieś tam na boku - i mam podejście bardziej użytkowe. Gra wygląda na zużytą? Znaczy, że się zwróciła i dostarczyła za te 100-200 zł dużo zabawy - zarąbiście.
Grunt by nie przeginać z jedzeniem, bo faktycznie tłuste, posklejane karty są... no słabe. Natomiast po prostu starte karty, z lekko podniszczonymi brzegami może nie są aż tak super estetyczne, ale mają też taki efekt "wow, naprawdę w to sporo się nagraliśmy!" i jakiś to swój urok na pewno ma
rastula pisze: ↑14 gru 2018, 07:58
Jak już pisałem, ja np. koszulkuję gry drogie (ks itp) i takie gdzie się dużo tasuje. Przy kolekcji prawie prawie 700 gier (jeśli już o OCD mowa ) to koszulowanie tego wszystkiego jest bez sensu. Gry trafiają na stół w takiej rotacji, że nie mają sie czasu zużyć...stara dyskusja, koszulkować, czy nie...
700? To co dokupiłeś osobne mieszkanie na swoją kolekcję?:)
No niby tak, ale odnośnie roweru to idąc tym tropem to:
a) rzucam rower na asfalt zamiast go gdzieś oprzeć
b) jeżdżę stojąc całym ciężarem ciała na jednym pedale (w sensie całe ciało jest po jednej stronie ramy)
c) nieumiejętnie wrzucam przerzutki przy jeździe pod górę
d) ciągnę bez przyczyny za linkę od hamulców/przerzutek
e) wjeżdżając na krawężnik uderzam w niego przednim kołem zamiast je "podrzucić" żeby "wskoczyć"
f) zostawiam rower na deszczu czy śniegu pod gołym niebem
g) nie przecieram szmatką goleni amortyzatora po każdej jeździe
h) w ogóle nie smaruję łańcucha, ani nie czyszczę roweru min. co sezon
i inne podobne.
Gdy byłem mały to tak właśnie robiłem, i wiem czym to skutkuje
Teraz mam inny rower, i ten ma już swoje rysy i obicia, ale to efekty uboczne, których czasami się nie przewidzi, bo nie są zależne od nas
Ale to wciąż tylko rzecz. Towar kupiony za pieniądze. Nie lepiej byłoby z takim szacunkiem i ostrożnością zajmowac się istotami żywymi, a do przedmiotów i pieniędzy nie przywiązywać takiej uwagi? rzeczy to tylko rzeczy. Czasem się psują, czasem wycierają, a pierwsza rysa zawsze boli najbardziej.
No pewnie, że to tylko rzecz. Nie jest to też rzecz pierwszej potrzeby, więc nie ma obowiązku tego kupować żeby przeżyć kolejny dzień. To jest tylko hobby. I to nie podlega dyskusji. Tu się zgadzamy
Przypuśćmy, że mam w swojej kolekcji w wersjach PL:
Spoiler:
a) Android Netrunner (podst.)
b) Star Wars LCG (podst.)
c) Warhammer Inwazja: Kataklizm
d) Warhammer Inwazja: Ukryte królestwa
e) Warhammer Inwazja: Skaveńska zaraza
f) Battlestar Galactica (podst.)
Ponieważ to wciąż tylko rzeczy, które można kupić za pieniądze, i nie przywiązuję do nich takiej uwagi, więc nie koszulkuję ich, każdy może chodzić po planszy / kartach, pracować nad wgłębieniami i wycierając napisy opierając swój ciężar na planszy / kartach, jeść i pić nad planszą / kartami, bawić się kartami w rękach gnąc je, wyginając, naciągając i puszczając bo się komuś nudzi i nie ma co z palcami zrobić, gryźć karty gdy się zastanawia nad kolejnym ruchem, jeść i pić nad planszą / kartami, obsługiwać to wszystko tłustymi palcami, bo i tak jeżeli zniszczą, to kupię ponownie. A czekaj...
Spoiler:
a) nie kupię, bo nie produkują, a z drugiej ręki czekaj wiecznie, aż ktoś zechce sprzedać wersję PL, i też nie wiadomo w jakim stanie, a cena z kosmosu, bo okaz należy do rzadkich
b) jw.
c) jw.
d) jw.
e) jw.
e) jw.
Nie no fajny interes
ShapooBah pisze: ↑13 gru 2018, 15:32
Jasne wsadzanie kart do koszulek czy czyszczenie stołu przed grą sprawia, że gra dłużej zachowuje swoją żywotność i można często do niej wracać, ale z drugiej strony. Mój znajomy ma 2 ed Gry o tron, praktycznie kazdy element mapy jest osobno, część żetonów władzy została zastąpiona drewninaymi znacznikami, a karty losów bitew przepadły gdzieś w dawnej przeszłości (i tak z nich nie korzystaliśmy bo wprowadzały zbyt dużą losowość.) A jednak zawsze jak siadamy do tej gry jesteśmy zdumieni, że pomimo wyglądu jak "szmata" i raczej przywodzącą w swojej formie szkolne świetlice gra i tak nas wciąga w długie móżdżenie jakby była świeżo wyjęta z folii.
Można i tak. Jakiś urok na pewno ma taki przedmiot po przejściach.
W sumie stara koszula z dziurami na łokciach, którą nosiłeś kilka lat, i zjeździła z tobą wiele krajów, i masz do niej ogromny sentyment, też jest fajną opcją do wyjścia w gości
Tylko dlaczego najpierw nie mam dbać o gry, a potem używać strzępów, czy z lupą próbować rozgryźć co tam jest wydrukowane, bo nie mogę złożyć z kilku liter zdania?
To nie są jakieś trudne do opanowania czynności: brak tłustych rąk, jedzenie i picie na wyciągnięcie ręki, nie tworzenie wgłębień (ścieranie napisów) na planszy / kartach, i nie wyginanie kart w łuk jak do strzału. To są aż tak trudne i skomplikowane rzeczy? Naprawdę?
ShapooBah pisze: ↑13 gru 2018, 15:32
Kiedyś za dziecka maniakalnie dbałem o swoje książki, kolekcja czytana wielokrotnie nigdy nie miała zginanych grzebietów, zawsze odkładane na półkę odkurzane i zadbane, do czasu aż moja znajoma nie zwróciła mi jednej z nowszych rynkowych pozycji, zalanej i z pogiętymi kartkami. Był to dla mnie kulturowy szok! jak można tak zniszczyć książkę, jak można nie używać zakładek, zaginać grzbiet i w ogóle mieć czelność oddać książkę w taki sposób, zamiast odkupić nową.
Po latach przy okazji wyprowadzki obejrzałem tę książkę raz jeszcze i usmiechnąłem się pod nosem widząc jej stan po tych latach leżenia na półce w zestawieniu z innymi... Wtedy tez trochę nabrałem dystansu do tego, że rzeczy czasem po prostu nieszczeją - nabierają czegoś na kształt duszy.
Tutaj mógłbym powtórzyć to samo co napisałem o grach planszowych. Oczywiście, że używane książki mają swój urok. Jestem tego samego zdania. Tutaj mam większą tolerancję, ale też dbam o książki. Ale jednego nie trawię i walczę z tym otwarcie: otwarcie książki i nacisk całą otwartą dłonią wzdłuż grzbietu (od wew. strony oczywiście) żeby rozchylić brutalnie całą książkę na dwie części w taki sposób, żeby książka potem nie miała tendencji do zamknięcia się gdy puścimy kartki. Nie wiem czy zrozumiałe to napisałem Tak potraktowana książka będzie już na stałe rozchylona, a po zamknięciu wygląda to jak zmasakrowane kartki, które przyjmują różne kształty: litery s, litery y, litery v w, a często też z tego powodu puszcza klej, bo siła, którą ktoś przyłożył do rozgniecenia grzbietu była za duża. No ale coś przeczuwam, że dorzucając tu swój opis o książkach dolewam niektórym oliwy do ognia
ShapooBah pisze: ↑13 gru 2018, 15:32
Nie lepiej byłoby z takim szacunkiem i ostrożnością zajmowac się istotami żywymi, a do przedmiotów i pieniędzy nie przywiązywać takiej uwagi?
Powiedz mi na jakiej podstawie wysnułeś wniosek, że dbam o rzeczy martwe, a o istoty żywe już nie dbam? Jakaś szklana kula na promocji z Masterpassem była?
Trochę tutaj przegiąłeś powiem szczerze.
rastula pisze: ↑13 gru 2018, 15:33
Jeżdżę codziennie, przez cały rok rowerem do pracy , tak od 10 lat i robię dokładnie to co piszesz poza oczywistymi głupotami jak stawanie na jednym pedale czy złe przerzucanie przerzutek ( bo po co maiłbym to robić?)...
Nie widziałeś nigdy jak ludzie dojeżdżają do miejsca docelowego i 10 sekund przed końcem podnoszą np. prawą nogę, i mają teraz całe ciało z lewej strony ramy, i tak jadą przez parę sekund aż się zatrzymają? Codziennie to widzę z racji tego, że po moim mieście jeżdżą tłumy studentów na rowerach za 100 zł, czy tych wypożyczonych.
A dlaczego starasz się poprawnie wrzucać przerzutki?
rastula pisze: ↑13 gru 2018, 15:33
rower specjalnie wybrałem typu Ukraina ... i jakoś żyję, co więcej nie myślę o tym rowerze za dużo ...nikt go ukraść nie chce, gdziekolwiek go zostawię. Jestem bardzo szczęśliwy i beztroski.
Pomyślmy dlaczego wybrałeś rower typu Ukraina? hmmm... niech zgadnę..... czyżby odpowiedź była w drugiej części zdania po wyrazie "Ukraina"?
rastula pisze: ↑13 gru 2018, 15:33
A o gry dbam , nawet koszulkuję takie, które się sporo tasuje... ale w najtańsze koszulki bo nie widzę sensu w wydawaniu drugiej wartości gry na koszulki ( lepiej kupić drugą grę)...
Czemu dbasz o gry? Po co kupujesz te koszulki skoro możesz w przypadku zużycia gry kupić drugą grę (bo tania), albo używkę?
rastula pisze: ↑13 gru 2018, 15:33
Ludzie są różni ...
A ciebie ta różność denerwuje, i wysyłasz ich do psychologów. No ciekawe....
rastula pisze: ↑13 gru 2018, 15:33
a tak bez złośliwości - Alpha - robiłeś sobie kiedyś testy psychologiczne, na poważnie? - bo po krótkim obcowaniu z Twoimi postami to IMHO masz osobowość zdecydowanie obsesyjno kompulsywną w stopniu ponadprzeciętnym ...
Od kiedy to kwalifikuje się do psychologa dbanie o rzeczy, których nie kupił mi nikt, tylko sam musiałem zarobić pieniądze, i wydać je nie na życie, mieszkanie, samochód, ubranie, czy inne potrzebne, ale na hobby, które jest nazwijmy to "widzimisię"? Tylko dlatego, że ja tak robię, a inni tak nie robią, i jest to dla nich dziwne?
Zobacz: ja ciebie nie odsyłam do psychologa, tylko dlatego, że nie dbasz o coś, co swoje kosztuje, i to nie mało (bo to jest bardzo drogie hobby jak na kawałki papieru). Dziwię się, że nie dbasz o ciężko wydane pieniądze, ale nie piszę publicznie, że tak nie powinieneś robić i coś z tobą jest nie tak. To twoje decyzje. No chyba, że dla ciebie nie są to ciężko zarobione pieniądze, to wtedy rzeczywiście może nie być zrozumienia pomiędzy nami
Cyel pisze: ↑14 gru 2018, 07:13
Oj tak, jakbym miał codziennie pamiętać o tym przecieraniu i innych rzeczach jadąc do/z pracy rowerem ... oO Zresztą gdy rower osiągnie pewien poziom zabrudzenia, więcej brudu nie zmienia już jego stanu w widoczny sposób
Spoiler:
Gdy wracam do domu to przed odejściem od roweru podnoszę szmatkę, która zawsze leży obok niego. Przetarcie goleni amortyzatora to raptem 3-5 sekund każdy z nich. Tyle, i aż tyle zabawy. Nic innego nie robię, bo reszta to zabawa na okresowe czyszczenie roweru. Już to testowałem bez czyszczenia, i niestety ale po deszczu golenie zachodzą rdzą, a bez deszczu to brud dostaje się pod uszczelki i amortyzator z biegiem czasu chodzi coraz gorzej. Na początku byłem ignorantem i stawiałem rower na deszczu i śniegu na 8h bo dojeżdżałem do pracy (niezależnie od pogody, deszczu, śniegu), i nie czyściłem amortyzatora, nie oliwiłem łańcucha, itd itp. Obraz nędzy i rozpaczy, nie wspominając o tym, że słychać było w okolicy, że jadę tak to wszystko piszczało i skrzypiało. Sorry, ale ja tak nie mogę Musiałem wymienić trochę elementów w rowerze, i teraz dbam o niego. Bez przesadyzmu i bez pedantyzmu, bo czasu w życiu by mi zabrakło. No ale to inny temat nie na to forum, więc nie będę odbiegał od tematu
Cyel pisze: ↑14 gru 2018, 07:13
Zaś co do uważania na planszówki - uwaga, Alpha, na videorecenzje (moich absolutnie ulubionych!) chłopaków z SU&SD. Po tym jak wcześniej dostawali pod swoimi filmami komentarze o tym jak to frustruje widzów z OCD gdy piją herbatę nad planszą i stawiają filiżankę obok, mają co jakiś czas fazę na trollowanie tychże osób i np spożywają nad grą pudding, upuszczając zawartość łyżeczki tu i ówdzie pomiędzy żetony ;D Oh, jolly! Pamiętając tamte komentarze i widząc to po raz pierwszy nieźle prychnąłem ze śmiechu
Wolno im. W końcu to ich gry i ich kanał
Nie rozerwali przypadkiem na żywo planszy na 4 kawałki dla hecy?
Doprecyzuję - nie uważam, że kwalifikujesz się do psychologa tylko dla własnego samopoznania mógłbyś się stestować ... to ciekawe doświadczenie. Na pewno jesteś bardzo wrażliwy na swoim punkcie i straszenie dużo sobie dopowiadasz, do tego kto coś inny napisał. Lubisz też doprowadzać pewne sprawy do absurdu. To mogłoby być nawet ciekawe jako ćwiczenie z erystyki, ale chyba nie mam na nie czasu ani ochoty. Pozwolisz więc, że nie będę kontynuował tej dyskusji. Pozdrawiam.
alpha pisze: ↑14 gru 2018, 10:27
Powiedz mi na jakiej podstawie wysnułeś wniosek, że dbam o rzeczy martwe, a o istoty żywe już nie dbam? Jakaś szklana kula na promocji z Masterpassem była?
Trochę tutaj przegiąłeś powiem szczerze.
Nie bierz wszystkiego ad personam, to był zwrot... retoryczny. Nie znam Cię, dlaczego miałbym wysnuwać jakiekolwiek wnioski na Twój temat, raczej przedstawiłem swoje przemyslenie, że lepiej więcej energi włożyc w traktowanie ludzi niż rzeczy.
Golfang pisze: ↑14 gru 2018, 07:48
Czytam i czytam i zastanawiam się jak to jest.
Spoiler:
Jedni piszą że można jeść na grą, upaćkać ją dżemem i nic się nie stanie, inni piszą że właściwie lepiej gry nie wyciągać z szafy bo się pudełko zetrze na rogach.
Ja dbam o swoje gry! Koszulkuję każde karty - kupiłem koszulki chyba 1000 szt za 30 zł (ultra pro takie do magic the gathering które kosztują po 3 zł za 100 sztuk) oraz koszulki lepsze po 10 czy 14 zł za 100 sztuk, kupiłem koszulki mini, te średnie i te duże, żeby każdą kartę mieć zakoszulkowaną. Gry tanie koszulkuję tymi tanimi, gry droższe tymi droższymi. Gry, w których kartami nie mieli się co chwilę, leżą w tańszych koszulkach, gry w których karty mają dużą rotację w rękach są w lepszych koszulkach.
Jednak nie uważam tego za pedantyzm. To jest normalne dbanie o przedmioty - jeśli nie wielkim kosztem jestem w stanie zabezpieczyć przez zniszczeniem element to czemu mam tego nie robić? Staram się nie pić ani nie jeść przy grach. Oczywiście jakieś drobne przekąski typu paluszki spoko (byle nie chipsy bo są tłuste!), ale nie pozwalam córce jeść owoców czy kanapek podczas grania. Na szczęście mam duży stół w domu i mam miejsce żeby rozłożyć grę a z drugiej strony stołu postawić szklanki/kubki z piciem.
Kupuję gry używane i nie mam z tym problemu, jednak wolę kupić używkę idealną za 20 zł drożej niż zajechaną trochę tańszą... Chyba każdy woli grać w grę ładnie wyglądającą niż w tą brzydką, zniszczoną i klejącą się do rąk?
Dokładnie o to mi chodzi
Nie traktuję tego jako muzealne eksponaty, które leżą w gablocie z napisem: "Nie wyciągać, a tym bardziej nie dotykać, a jeżeli już dotykać to w rękawiczkach".
Niektórzy z tych, co mają luźniejsze podejście do tego tematu, zbyt wyolbrzymiają u innych coś, co się nazywa dbaniem o przedmioty.
Gdzieś leży granica pomiędzy dbaniem o przedmioty, a pedantyzmem, czy muzeum. Nie uważam żebym tę granicę przekroczył.
Trolliszcze pisze: ↑14 gru 2018, 09:22
Eee, trochę oszukuje, bo widzę, że wlicza w to też wszelkie minidodatki
A czy na BGG da się wymusić obliczenie ilości gier ale bez dodatków?
Trochę odkopuje temat bo ostatnio miałem okazję sprzedać kilka gier z kolekcji i też kupowałem parę gier z drugiej ręki, i chciałem się podzielić spostrzeżeniami.
Ceny planszówek w Polsce są relatywnie niskie, nie wspominając już o promocjach i wyprzedażach, i jak już wcześniej było wspominane, na tytuły obecnie w produkcji/sprzedaży zwyczajnie nie opłaca się kupować (ani sprzedawać w pewnym sensie) używanych kopi, co najmniej w przytłaczającej ilości ofert, z powodu kosztów dostawy i spadających ceny w sklepach. Choć rozumiem sprzedających, którzy nie chcą opuszczać ceny tytułu w który grali tylko raz czy dwa i jest w perfekcyjnym stanie o wiele poniżej tego za ile go kupili - sam się na tym łapałem. Dla przykładu ostatnio chciałem kupić Flick'em Up na prezent: oferty używanych kopi wahały się koło 50 pln plus dostawa koło 15 (nic dziwnego jak początkowo gra kosztowała koło 100), ale potem widzę na Muve jest za 49,99 plus dostawa za piątkę. Ale takich przykładów jest dużo, i dla tanich karcianek (no bo kto będzie sprzedawał grę z 5 tka by z dostawą wyszło tylce co jest w sklepach) i też dla droższych gier.
Są dwie sytuacje gdzie kupowanie gier z drugiej ręki ma sens, i tym też łatwiej się takie tytuły sprzedaje:
Gdy gra jest trudno dostępna, czy to już taki unikat dawno nie wydawany lub nie wydana w Polsce lub po prostu wyprzedana.
Gdy gra jest nadal w wydruku/dostępna ale akurat się złoży tak że i sprzedający i kupujący są w tym samym mieście i można zorganizować odbiór osobisty i zaoszczędzić na wysyłce.
Ja osobiście jeśli kupuję z drugiej ręki to tylko w tych dwóch przypadkach.
Jak sprzedaję gry najpierw wchodzę na i-szop, kilka sklepów polskich w których kupuje, może na jakiś sklep w Niemczech (spiele-offensve głównie) jeśli bardziej rzadki tytuł, potem na GeekMarket/eBay jeśli jakieś unikaty, po czym mam jakieś rozeznanie co do najniższych dostępnych cen i wystawiam w takiej cenie abo wraz z przesyłką moja cena była co najmniej równa tej minimalnej albo idealnie kilka procent mniej.
Nie jest to łatwe bo czasami wychodzi że muszę grę wystawiać za jakąś połowę lub mniej tego co za nią zapłaciłem, ale w takich przypadkach trzeba "bite the bullet" jak to mówią Amerykanie albo po prostu decyduje się na nie sprzedawanie tytułu i niech sobie leży na półce
Oczywiście trochę generalizuje, bo zawsze są wyjątki, czy to na prawdę dobre okazje prywatne, czy spekulanci którzy sprzedają tytuły KS z duża nadwyżką, i w sumie każdy ma prawo wystawiać po jakiej tylko chce cenie (tak jak inni mają prawo nie kupować po tej cenie ), ale myślę że dobrą praktyką dla sprzedających byłoby zrobienie małego badania rynku przed zdecydowaniem cen w których będą sprzedawać.
Expat który przeprowadził się do Polski rok temu, uczy się polskiego od trochę ponad roku - z góry przepraszam za jakiekolwiek gafy ortograficzne i gramatyczne i proszę o wyrozumiałość :D