Essen 2017

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
crsunik
Posty: 2869
Rejestracja: 03 sty 2014, 12:12
Lokalizacja: Warszawa Wesoła
Been thanked: 2 times

Re: Essen 2017

Post autor: crsunik »

Ponoć Feudum ma wyjść po polsku
Awatar użytkownika
piton
Posty: 3402
Rejestracja: 13 lut 2011, 22:15
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 1137 times
Been thanked: 597 times
Kontakt:

Re: Essen 2017

Post autor: piton »

crsunik pisze:Ponoć Feudum ma wyjść po polsku
a swoją drogą jest tam coś do tłumaczenia, co wymaga znajomości języka obcego podczas gry?
-pomijam instrukcję, pytam o elementy. Dzięki

i podbiję pytanie o Hunt for the Ring - grał ktoś?
Awatar użytkownika
citmod
Posty: 714
Rejestracja: 11 gru 2014, 15:50
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 103 times
Been thanked: 103 times

Re: Essen 2017

Post autor: citmod »

To ja powiem, że Portal wyda w nast roku Ethnos, już ponoć nawet zaczęli tłumaczyć gre. Swoją drogą graliśmy i bardzo nam się podobalo.

Bodajże do piątku popołudnia 4 polskich wydawnictw pytało się o The Chameleon. Ale to już mało znana gierka (imprezowka) która wpadła na mój radar po recenzji Dice Towera. Także myślę że szanse na polskie wydanie są duże, dlatego też nie kupiłem angielskiej wersji mimo spoko ceny, 20euro.

Ktoś pytał o Otys:"Graliśmy" na "scenie" Asmodee. Graliśmy jest dlatego w cudzysłówu bo organizacyjnie była to porazka. Ok 7-8osob zaczęło rozkładać 12 stołów z gra, po rozłożeniu pierwsza osoba była w stanie nam tylko wytłumaczyć ułamek zasad, poszła po druga, która powiedziała kilka zasad więcej i też już nie wiedziała co dalej. Zjawiła się 3 osoba którą zerkając na instrukcje poprawiłem 3 razy w ciągu 5-10min,więc w końcu poszła po 4ta osobę która to nam wreszcie potrafiła wytłumaczyć gre. Niestety podczas mojej pierwszej tury (po turach 3 innych graczy) musieliśmy już przerwać bo minęła godzina przeznaczona na prezentację gry... Pozostawiło to u nas straszny niesmak, nie mniej jednak gra wydawała się bardzo ciekawa i nawet zastanawiałem się nad kupnem, ale nie miałem już za bardzo miejsca w bagażu. :P

Z ciekawostek: Nomads. Za każdym razem jak przechodziliśmy był co najmniej jeden stolik z grą wolny, więc gra raczej nie cieszyła się powodzeniem (na popularne gry trzeba zazwyczaj czekac).Natomiast nam się spodobala na tyle, że sobie ją kupiłem(przede wszystkim dlatego że ze względu na brak zainteresowania nie liczę na polskie wydanie, a gra niezalezna jezykowo. Nie jest napewno nic wyjątkowego, ale bardzo przyjemna luźna gierka z mechanizmem mankali.
olsszak
Posty: 1818
Rejestracja: 05 lip 2015, 23:51
Lokalizacja: GDAŃSK
Has thanked: 19 times
Been thanked: 36 times

Re: Essen 2017

Post autor: olsszak »

piton pisze:
crsunik pisze:Ponoć Feudum ma wyjść po polsku
a swoją drogą jest tam coś do tłumaczenia, co wymaga znajomości języka obcego podczas gry?
-pomijam instrukcję, pytam o elementy. Dzięki

i podbiję pytanie o Hunt for the Ring - grał ktoś?
Chciałem i nie znalazlem.
Rabaty:
Planszostrefa - 11%
3Trolle - 7%
Mepel - 5%
Fancy but Functional - 10%
Awatar użytkownika
Marx
Posty: 2420
Rejestracja: 24 sty 2016, 10:50
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 51 times
Been thanked: 17 times

Re: Essen 2017

Post autor: Marx »

cezner pisze:A który to wydawca rezydował za ta ścianą? Bo po nazwie wydawcy można się już nastawiać na typ gry jaki zostanie wydany :mrgreen:
Wydawcą jest Czacha Games :-) No to, strzelaj :-D

Nie miałem okazji, gdyż cały czas stoliki były zajęte, ale całkiem ciekawie i efektownie wyglądał U-Boot, nadchodzący projekt, który jak rozumiem pilotować będzie Phalanx na kicku. Ciekaw jestem jak się w to gra :-)

Zabawną sytuację miałem z grą Agra, do której nigdy nie mogłem się dorwać i zagrać, a jej szata graficzna przykuwała spojrzenie, i dopiero w niedziele tuż przed wyjazdem i z podejściem na zasadzie "a już mi to lotto, może się uda" podszedłem do stanowisk Quined Games. Moment po tym jak się pojawiłem przed moimi oczami gracze zakończyli rozgrywkę i opuścili stolik. No i się udało! Gra bardzo interesująca, ale to ciężkie euro, po bardzo fajnym tłumaczeniu i tak nie miałem pojęcia jak w to zagrać. Sałatka punktowa z polami worker placement i przeróżnymi mechanikami, ale przyznam, że podobało mi się :-) Drobnym smaczkiem w grze jest pionek bogacza poruszający się po polach worker placement za każdym razem gdy zagrywamy wlasnego workera na pole, na którym się on własnie znajduje. Wtedy porusza się o liczbę pól równo wynikowi rzutu kością, a na każdym ominiętym polu pozostawia jedną monetę.
Waiting is the hardest part.

Z nimi przychodzi mi się pożegnać
Awatar użytkownika
rattkin
Posty: 6518
Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 382 times
Been thanked: 928 times

Re: Essen 2017

Post autor: rattkin »

No to jedziemy.

Obrazek

Ogólne podsumowanie - jeśli chodzi o content, trochę lepiej niż w zeszłym roku, gorzej niż np. dwa lata temu. Pisałem już wcześniej o moich wrażeniach, jak zmienia się rynek i jak widać to w Essen. Coraz częściej zdarza się, że wydawcy gonią w piętkę, że nie potrafią niczego upilnować, zaplanować, poprawnie zrealizować. Dowiezienie czegokolwiek na Essen to jakaś upiorna gonitwa "na ostatnią chwilę" i przejawia się to na różniste sposoby:
- wydawca ma mało gier, bo nie zdążył wydrukować więcej
- wydawca nie ma gier w ogóle, bo nie zdążył wydrukować w ogóle
- wydawca nie ma gier w ogóle, bo nie zdążył ich dowieźć na targi
- wydawca nie ma gier w ogóle, bo gry trafił jakiś szlag, koklusz, zostały shaltowane na granicy, nie został zapłacony podatek, podpisany papier, rzucone magiczne zaklęcie. No nie mamy Pańskich gier i co nam Pan zrobi?
- gra jest walnięta - są błędy w druku, błędne wersje instrukcji, kart, brakuje komponentów, złe konfekcjonowanie, potem się dopytuj, upominaj, czekaj
- gra jest drętwa - bo już nie starczyło czasu na ogarnięcie dobrych artów (na tych targach mam niejasne wrażenie, że trafiło to np. Pulsara 2849, bo wygląda przeraźliwie mdle i zupełnie nie jak gra CGE).

Ogólnie, w głowie mi sie nie mieści, jak można tak pracować. Wydawcy to jakiś taki szczególny miot ludzi, którzy lubują się w chaosie. Niestety, coraz częściej nie wychodzi, zamiast wychodzić. Może to dlatego, że jest więcej wydawnictw i jest przeładowanie drukarni, czy wysyłki? Nie wiem. Ale z biegiem czasu, te wszystkie wpadki, pomyłki, niechlujstwa i zwyczajny brak profesjonalizmu, zaczyna mnie męczyć coraz bardziej i coraz bardziej spada mi tolerancja na takie wybryki. Skończyły się czasy "oj, bo oni dopiero zaczynają, oj bo robią gry, bo są z Polski, bo są małym wydawnictwem, bo mają dwie lewe ręce, bo drukarnia nawaliła, a bo się nie znasz jak to się drukuje, nie ich wina, no co mają zrobić, chcesz mieć tanio to nie marudź, o rany, nie narzekaj". Mam niemiłe wrażenie, że wydawcy oswoili się z ciepłą myślą, że gracze są w stanie rzucić pieniędzmi we wszystko, a jako że wciąż mają niskie standardy oczekiwań, to można sobie z nimi lecieć w kulki bezkarnie. Niefajna to myśl.

Druga rzecz - i tu znowu się powtórzę - to, że na targach widać coraz mniej gier stricte innowacyjnych, czy też skierowanych dla wymagającej publiki. A jeśli są, to tylko w postaci dem gier, które zaraz zlądują na KS albo już tam są/były i jest nagonka na wspieranie, czy koszenie late pledge'ów. Na targach są gry miłe, przyjemne, przeważnie dość proste, tzw. familijne. Takie gry dobrze schodzą. Coraz mniej ryzykuje się z wydawaniem niewiadomoczego. Oczywiście, zawsze są Koreańczycy i Japończycy, którzy przyjadą na targi z naręczem dziwnego stuffu, ale oni są raczej wesołą ciekawostką, niż graczem mającym wpływ na rynek. Na targach więc zobaczymy x wariacji nt tego samego - a to point salad, a to worker placement, a to jakiś tam deckbuilder, czy abstrakcyjno-logiczna. Publika nie lubi uczyć się nowych trików. Ryzykowne pomysły i nowe mechaniki lądują na KS. Można powiedzieć, że to dobrze, przynajmniej mają gdzie lądować. Nie jestem pewien. Taka homogenizacja gier planszowych głównego nurtu też grozi jakimś tam zastojem i wysyceniem rynku. Już teraz 80% komunikacji na FB i forum to "ej, kto mi poleci jakąś dobrą grę?" - nie sposób wybrać samemu w takim mrowiu. A odpowiedzią i tak są zawsze evergreeny (bo bezpiecznie).

No, to pomarudziłem, teraz po tytułach. Bez konkretnej kolejności i w kilku słowach tylko, bo inaczej to można pisać i pisać...

Azul - Hit BGG Buzz, pierwsze miejsce. No ale co zrobić, gdy ma zachwycać, a nie zachwyca? Ot, taka tam abstrakcyjna układanka z nieco zawiłym punktowaniem. Draft kosteczek, wsuwanie w odpowiednie rzędy. Emocje niczym przy wyścigu ślimaków. Każdy sobie tam gmera w swojej planszetce, nawet już toru punktów nie ma wspólnego, tylko każdy swój (sic1) - swoiste apogeum odwrotu od interakcji. Decyzji jak na lekarstwo, prosta optymalizacja. Bardzo ładna torba na kosteczki, ładne kosteczki (choć nie tak ciężkie i solidne, jak się to wydaje, patrząc na nie, to raczej po prostu plastik, nie np. bakelit). Zupełnie nie moja bajka. Jak ktoś zauroczony wyglądem, to i tak kupi. Jak będzie wydane w PL, to na pewno będzie familijny hit. Ale proszę się po tej grze nie spodziewać cudów. Jest najprzeciętniejsza z przeciętnych. Gdyby nie azulejos, pies z kulawą nogą by na to nie spojrzał.

Dragon Castle - właściwie niewiele dalej. Ładny wschodni temat, rysunki zwierząt, pałaców. Kosteczki tym razem większe, mahjongowe, ale też nie bakelitowe i tez jakby trochu za lekkie. W grze za 50 eur, plansza główna i planszetki graczy, to jakieś zadrukowane karteczki - dramat. Nieco większa złożoność, kilka akcji do wyboru, aspekt przestrzenny, większa dowolność. Można bardziej grać denial i blokować nieco przeciwnika. Jest nawet coś w rodzaju zasobów - kaplice trzeba zebrać, by móc je wybudować. Trochę niewygodna w obsłudze, gdy te kosteczki trzeba przewracać. Na plus karty modyfikujące rozgrywkę - ze specjalnymi warunkami punktowania i ze specjalnymi akcjami. Wiele możliwości startowego rozstawienia, co nieco wpływa na grę. Niestety, na więcej osób nieznośny efekt "każdy idzie w swoje" i mało podbierania. Prawie kupiłem, ale jednak nie. To wciąż zbyt prosta układaneczka, żeby to wyciągnąć więcej niż raz. Sposród trzech gier podobnych istotnie do siebie: Azul, Dragon Castle, Sagrada - Dragon Castle stawiam najwyżej.

Charterstone - nie była na mojej liście. Widziałem jak grali, wiem o co biega. Wizualnie ładne i estetyczne, choć to styl odrobinę za bardzo rodzinny/dziecięcy. Wbrew pozorom nie sprzedawało się chyba jakoś nadzwyczajnie, bo nawet w sobotę widziałem jeszcze leżące pudła (chyba, że mieli dużo). Jak ktoś lubi euraski, to pewnie mu podejdzie. Ale innowacji tu nie widzę, raczej próbę tylko podpięcia się pod trend. Czy udaną, niech osądzą fani sucharów.

Photosynthesis - jeszcze nie grałem. Oczywiście bardzo ładne, naprawdę pięknie wydane. Z tego co wiem, to dość prosta gra, być może nawet za prosta i z ograniczoną regrywalnością. Pudło do tej gry jest bardzo duże jak na taki kaliber (pudło mniej więcej takie jak do Blood Rage) - a to po to, by złożone drzewka mogły sobie potem siedzieć w pudle. No i niby z jednej strony spoko, ale z drugiej, taka kobyła... Nie spodziewam się po grze wiele, natomiast myślę, że będzie conajmniej poprawna.

Queendomino - mocno podrasowane Kingdomino. Tu już jest wcale niemało kombinowania. Grałem w sumie tylko chwilę i jeszcze nie mam zdania. Kingdomino bardzo lubię za jego prostotę, czy Queendomino jest ciekawsze, bez zaburzania tej prostoty - jeszcze nie wiem. Łączenie z Kingdomino trochę nieporadne, trzeba rozdzielać kafle i brać z dwóch kupek na zmianę (równowaga pól). Natomiast osobny akapit nalezy się wieży na kafle, dodawanej do preorderów. Myślałem, że to będzie jakaś bidna tekturka, a to jest solidna sprawa, w dodatku z zapieczętowanymi magnesami, które sprawiają, że wieża "zawija się" wokół siebie i elegancko trzyma razem. Komuś się chciało zrobić coś fajnego.

Bunny Kingdom - Richard Garfield w formie. Tak jak King of Tokyo, oto gra, która znów wygląda na zwodniczo prostą, może nawet infantylną, a mimo to ma w sobie to coś, że chce się zagrać - proste, klarowne zasady, szybkie tury, itd. Cała gra to draft kart z pozycjami na planszy (jak koordynaty na szachownicy) plus kilka kart budujących coś na planszy i dających własne warunki scorowania. Subtelna interakcja polegająca nie tyle na burzeniu, co na podbieraniu i blokowaniu ekspansji przeciwnika. Ładnie wydana i fajnie/zabawnie zilustrowana, trudno tych króli nie lubić. Plansza rzeczywiście trochę za mała, co widać szczególnie po torze punktowym - króle nie nadają się do trackowania (nie mieszczą się), lepiej zaopatrzyć się w małe kosteczki. Pod koniec gry plansza też trochę traci na czytelności (nieco męczące punktowanie), szczególnie gdy króliki i budowle przesłaniają ikony na samej planszy. Jest to taka lekko/średnia gra, którą już jestem w stanie wyciągnąć jako szybki "większy" filler na 45 min. Podobało mi się. Obecnie na miejscu trzecim na liście wstępnej najlepszych gier targów.

Cosmogenesis - najwyraźniej dość popularny tytuł, bo było duże zainteresowanie. Bardzo szybko rozszedł się w piątek. Zrezygnowany poprosiłem Włocha o tłumaczenie, a ten, choć nieco bełkocząc, w sumie dość sprawnie opowiedział grę, a z tego opowiadania wyszło, że to całkiem sympatyczny tytuł. Raczej niewiele interakcji, głównie budowanie swojej planszetki, reallizowanie objectives, itd. Ładnie, estetycznie wydana. Podobał mi się pomysł umieszczania planetek z boku "pasów", asteroid na pasach, a potem uderzania w planety kometami czy asteroidami oraz tworzenie na nich życia. Trudno się opędzić od skojarzenia z Exoplanets, choć tu nie gra się na wspólnej planszy. W sobotę wyprzedawano dosłownie kilkanaście sztuk, których nie odebrali preorderowcy. Rzutem na taśmę udało mi się wepchnąc na krzywy ryj i podwędzić jedno pudełko ponad samozwańczym komitetem kolejkowym. Zagramy, zobaczymy czy było warto.

Shadows of Kyoto - czyli Hanamikoji 2. Trudno na razie coś więcej powiedzieć, może poza tym, że z Hanamikoji to wiele wspólnego nie ma, poza kartami z bardzo podobnie rysowanymi postaciami. Tyle, że tam, stanowią one oś gry, a tutaj jedynie zaawansowany wariant z dodatkowymi "mocami". Szybko można dostrzec, że to zupełnie inna gra, na którą naklejono "feeling" Hanamikoji. Wydaje się jednak, że będzie równie dobra, choć jeśli tak, to raczej ze względu na mechanikę, niż wrażenia estetyczne.

Untold - dziwactwo Essenowe. Rory's Story Cubes + mini sesja RPG + storytelling. Trudno w sumie nazwać grą. Bardzo dobrze wydana, ktoś tam się mocno natrudził, żeby to w ogóle jakoś sprzedać - grube żetony, dobre ikony, kolorystyka, karty, planszetki z otworami na żetony, duże tekturowe elementy, dwa grube notesy rodem z szuflady gamemastera - dla postaci i dla historii. Untold daje całkiem nieźle działający framework do opowiadania historii - rysuje nam pewne zależności, ustawia bohaterów, cele, pozwala na swobodne zadawanie pytań i udzielanie odpowiedzi. W efekcie, opowiedziana historia trzyma się kupy, ma ręce i nogi, początek, środek i koniec, nie przeradza się w "a potem jednooki troll, który uwielbiał pierdzieć, stuknął obcasami i przeniósł się do Kansas, gdzie razem z Harrym Potterem zaczarowali magiczny pierścień, który potem syrenka zabrała do Narnii". Untold powinien dobrze się sprawdzać w różnych takich kreatywnych opowieściach, czy nawet sesjach terapeutycznych. Graliśmy tylko trochę, zresztą na targach trudno tak uruchomić wyobraźnię. Zobaczymy jak się sprawdzi w domu i z winem. Myślę jednak, że pozostanie jedynie ciekawostką. Do opowiadania historii, która ma nad sobą sensowną grę, mamy Gloom. Na razie nic lepszego nie wymyślono.

Noria - a cholera wi. Kupiłem w ciemno w ostatniej chwili, widząc, że nie zdążę zagrać, a pudełka topnieją. Rasowy euras z rondlem i budowaniem akcji na owym. Plastikowe podstawki na kręcące się dyski. Stwierdziłem, że to jest jakaś innowacja, a skoro tak, to wypada mi sprawdzić i mieć zdanie. No to sprawdzę. Najwyżej, jak nie podejdzie, puszczę na forum komuś taniej. Do gry dostałem arkusz żetonów, który wygląda jak ten w pudle, tyle, że grubszy - być może te lepiej wchodzą w te dyski.

Kokoro - jeszcze nie grałem, ale tutaj w zasadzie wystarczy tylko powiedzieć, że jeśli podobała się Kodama, to i Kokoro będzie.

Dead Cat - nadziałem się na to rok temu, kiedy jeszcze była przed Kickstarterem. Bardzo sprytna, prosta gra w blef/dedukcję, w której genialnie pożeniono temat z mechaniką - jestem pełen podziwu dla tego, kto do tego dotarł w ten sposób. W pudełeczku książeczka zawierająca naukowy przegląd fizyki kwantowej, oczywistego kota schrodingera, itd. Cudeńko, dla którego warto jechać na targi, bo pewnie tego już potem nigdzie nie będzie.

Meeple Circus - kupa drewna w woreczku plus marna reszta komponentów - dawno już nie widziałem tak cieniutkich żetonów. Ale gra się bardzo wesoło, głupkowato i lekko - i o to zapewne chodziło. Myślę, że warto mieć jako taką nieco inną "dexterity game". 75% zabawy jest z komentowania ewolucji naszych cyrkowców i zwierząt, oraz z oglądania z dziką satysfakcją, jak komuś trzęsą się ręce. Na plusik fajne podkłady muzyczne. Po jakimś czasie to się chyba rozpada, bo już wiadomo, jakie komponenty można jak ze sobą zestawić i rzecz sprowadza się już tylko do wykonania planu.

Dead Man's Doubloons - zaskoczenie, bo niewiele o tej grze wiedziałem. Na miejscu okazuje się bardzo ładnie wydaną grą piracką średniego kalibru. Bodaj jedyna gra, w której można zostać statkiem-widmem i jest do tego osobna figurka (akrylowa, półprzezroczysta!). Każdy statek ma inną figurkę. Niestety kosztem piratów, którzy są dużymi drewnianymi meeplami z nadrukowanym obrazkiem, niespecjalnie pasującym do stylu gry (trochę jak ludziki lego). Ale gra bardzo pomysłowa - programowanie ruchów i jednoczesne zarządzanie zarówno statkiem pływającym wokół wyspy, jak i kapitanem, który dzielnie przedziera się na wyspie w poszukiwaniu skarbu. Jako to w grze pirackiej, interakcja na każdym kroku, strzelanie, zabijanie, podkradanie sobie, podkładanie świni, itd. Lubię takie gry. Graliśmy tylko pół partii i było bardzo wesoło. Oczywiście, nie można się spodziewać po tym złożoności pokroju Merchants and Marauders, ale też nie trzeba, bo - no właśnie - mamy świetne Merchants and Marauders. Z drugiej strony, Ci, którzy narzekali na Rattle Battle (i tak nie pojmuję czemu, ja uwielbiam), powinni chyba polubić dublony umarlaka - więcej tu kontroli i przewidywania przeciwnika, nie ma przypadkowości z kostek (tzn. nie tak wiele). Obecnie na miejscu drugim na liście wstępnej najlepszych gier targów.

Petrichor - zadałem sobie dużo trudno, żeby dostać swoją kopię. Wydawca miał oczywiście cyrki i przeboje, drukarnia przełożyła termin, wieźli kilkadziesiąt sztuk ciężarówką w czwartek w południe. Było to pierwsze stoisko, do którego pognałem. Ale rano nic nie mieli, "pytać o 13". O 13 wciąż nic nie mieli, ale "już jedzie", więc około 14. Ale i na 14 nie dojechało. Przed 15 wreszcie dotarło. Nawet z promkami i dodatkiem, a to był optymistyczny scenariusz. Zważywszy na charakter sytuacji, nie miałem nawet czasu przetestować. Ani nawet jeszcze zagrać w domu, ale to zdecydowanie tytuł, w który zagramy jako pierwszy. Wspólna plansza, interakcja, większościówka, przewidywanie, zagrywanie kart, kostki, uroczy temat i klimat (grał ktoś we Flower na PS?). Dodatek wydaje się dodawać jeszcze więcej (variable player powers, moduł przewidywania pogody). Bardzo wiele sobie obiecuję po tej grze i będę niezwykle zawiedziony, jeśli okaże się wydmuszką. Obecnie na pierwszym miejscu na liście wstępnej najlepszych gier targów. Jest tu pewna ironia, bo o ile grałem w gry na miejscach 2 i 3, to w Petrichor jeszcze nie - pierwsza lokata to głównie kredyt zaufania.

Upstream - niestety gra nie dojechała, dostawę zatrzymano na granicy. Mieli tylko jedną kopię, którą tak sobie tłumaczyli. Minimalizm komponentowy, wyścig z charakterystycznym "wraparoundem", wektorowy styl graficzny. Wciąż myślę, że to może być dobre, ale nie udało mi się zagrać.

Arena: For the Gods - raczej skierowana do młodszej widowni. Ładnie wydane, kolorowe, Na poczatku gry bid punktami życia po 4 elementy ekwipunku (właściwie aż tak bardzo od siebie się nie różnią), a potem rzuty koścmi i dice placement, by wykonać akcje. Wyborów niewiele, głównie robi się to co wypadnie z kostek, maksymalizując dmg. Uciec, zastawić się, czy obronić, właściwie nie ma jak, więc właściwie zbiera się cięgi od wszystkich. Cała gra to jednak tylko ruch i dmg, na przemian. Mnie się dużo bardziej podobał Titan Race, czy King of Tokyo a to bardzo podobny kaliber.

Paper Tales - prosty tableu building z konceptem przedniego i tylniego rzędu (trochę jak w Pixel Tactics) oraz "starzenia się" kart, mechanizm obecnie popularny dzięki nowemu L5R. Ta mechanika sprawia, że raz zagrany układ nie pozostaje na zawsze, a trzeba nim wciąż manipulować. Brak interakcji (porównywanie siły trudno nią nazwać). Podium za najbardziej nijaką planszę punktowania. Może się podobać, ale raczej głównie dla początkujących. Dość infantylne grafiki, ja tam tego stylu "papierowych układanek" chyba jednak nie widzę.

Alien Artifacts - zawód. Bo też to i żaden karciany 4X nie jest (gratuluję wyobraźni temu, kto tak AA nazwał), a kolejny do bólu generyczny tableu builder. Oprawa graficzna poprawna, estetyczna, choć mocno sterylna. Karty zasobów wykorzystane na ileśtam sposóbów. Karty statków, technologii czy planet nudne jak flaki z olejem, z powtarzającymi się efektami typu zmniejsz koszt o 2. Atak innego gracza jest tylko po to, by go bardzo lekko przyblokować pieniężnie, zysków dla nas z tego żadnych, więc właściwie nie warto tego w ogóle robić. Sam atak beznadziejnie losowy, zależy od pociągniętej karty i jest 25% szans na najlepszy rezultat. Można lekko to modyfikować. Ogólnie, wygląda to trochę, jak wczesny prototyp gry z okolic Imperial Settlers / 51 stanu, którego Ignacy słusznie nie podpisał swoim nazwiskiem, jako autor. Nie pojmuję jednak, dlaczego podpisał jako wydawca. Gra jest nijaka, wtórna i wiecznie irytuje gracza arbitralnymi ograniczeniami typu "możesz zagrać tylko dwie karty i cały czas musisz o tym pamiętać", "to zawsze kosztuje 5 tego, a tamto 5 tamtego, ale czasem nie". Tylko dla entuzjastów tego rodzaju gier. Ja tam sobie już wolę chyba w Osadników pyknąć.

Space Freaks - ciekawszy, niż wygląda. Trochę trudno przełknąć oprawę graficzną, która niby to jest stylizowana na styl SF z lat 80tych, ale jakoś tego nie kupuję. Wszystko wygląda dość szaro/buro/sraczkowato i jakoś tak mało zachęcająco - choć estetycznie. Koncept budowania sobie "freaka" jest bardzo fajny (wiwat regrywalność), ale trudno mi się tym podniecać kilka lat po wydaniu wspaniałego, choć niedocenionego Athlas: Duel for Divinity. Tam ruch graczy był nieco za wolno, tutaj z kolei wydaje się nieco za szybki - plansza wydaje się niepotrzebnie duża, z dużą ilością heksów, bo nasze dziwaki potrafią zaiwaniać i po 10 pól na raz. Do tego mamy swoje objectives na daną turę oraz kilka kart do zagrania. Wszystko sprowadza się jednak do "podchodzę tu w 5 krokach i robię Ci bum za 10. Nie żyjesz". Daje to jakieś ukierunkowanie punktowe i krótkoterminowe cele, ale ogólnie jest dość bezładnie i po jakimś czasie może się znudzić. Zagrałbym sobie w to całą partię, żeby zobaczyć jak to idzie, ale raczej nie czułem potrzeby kupowania. Może gdyby ładniej to wyglądało...

Fog of Love - wciąż czekam na swojego KS. Niby już dwa lata temu byli i dwa lata temu można było zagrać, ale gra się tak zmieniała w międzyczasie, że już poczekam na swoje pudło i wtedy się zobaczy. Ale ludziom się chyba podobało.

Kung Fu Panda - Modiphus już drugi rok telepie się z prototypem. Niestety, to jakiś smutny wariant Escape, z ładnymi co prawda figurkami, ale nic wiecej. Dobra licencja świetnej animki wyrzucona w błoto. Wielka szkoda.

Cover Me - piękne ilustracje, które przy drugim i trzecim spojrzeniu wciąz wyglądają jak zdjęcia. Nie wiem jak sama gra, wyglądało na lekkie euro.

The Networks - święci Pańscy, jaka kaszana. Jak to wyszło rok temu, czy kiedy tam, to jakoś nie zwróciłem na to uwagi, czując, że to raczej będzie takie sobie. Ale trzeba zagrać, żeby poczuć jak bardzo. Ot, kupowanie kart, starzenie się kart, zastępowanie ich nowymi kartami. Wesołe nazwy i obrazki, których po chwili się już nie widzi. No nie ma w tej grze absolutnie nic interesującego. Nie sądziłem, że okaże się tak słabe.

Masters' Trials: Wrath of Magmaroth (czemu u licha apostrof w taki dziwny sposób?) - wielki grid kart i masz się człowieku baw - Dice City po make upie. Klątwy wyglądają jak neonowe odpowiedniki starych telefonów ebonitowych - nie mogę ogarnąć, jak grafik mógł tego nie dojrzeć. Dice placement i zarządzanie sobie akcjami pod kostkami. Niby fajne, ale jakieś takie bez duszy. Wolałbym chyba zagrać sobie w Big Book of Madness.

Battalia - Można było zobaczyć Battalię w pełnej krasie + dodatki z Stormgates. Ci co mnie trochę znają, wiedzą, że Battalię noszę na rękach. Główny designer oraz szef studia Fantasmagoria - Alexandr, okazał się strasznie fajnym, pozytywnym gościem. Nie tak go sobie wyobrażałem, po jego sążnistych, wylewnych, siejących dramaty wpisach na BGG i KS. Wszystko wygląda pięknie i cudnie. Jest na co czekać.

Stuffed Fables - to będzie rewelacja i wiadomo to już teraz. Wygląda fenomenalnie, a temat tak ciepły i pięknie ujęty, że nie można się nie wzruszyć. Pomysł na ksiązkę/planszę odblokował całą serię różnych mini-gier i niestandardowych rozwiązań - książka ma coś kole 100 stron! (M&M miało 8 dwustronnych kafli!). Zasady w stosunku do Mice and Mystics mocno uproszczone. Wyjdzie w grudniu. Zupełnie niespodziewanie, w jednym z przyglądających się z boku, rozpoznałem Jerry'ego incognito (nie był obrandowany :P), czym on się zdziwił chyba bardziej niż ja. Pogadaliśmy sobie trochę i znów się przekonałem, że są w nim duże pokłady świetnych pomysłów na gry z sercem.

Pulsar 2849 - "meh" to najlepsze słowo, by to określić. Niby w porządku i poprawne euro z akcjami z kostek, ale ilustrowane jakoś tak beznamiętnie i nudno, że gra odpycha od siebie. Przerost komponentów, nakładek, wszystkich w mlecznobiałych lub ciemnych barwach, niemal bez kolorów. Można sobie pooptymalizować, pomanipulować torami, ale w grze brakuje ekscytacji. Takie tam mozolne ciułanie punktów w próżni. Poniżej poziomu CGE. W tym roku chyba hitem miał być dodatek do Adrenaline, który nie przyjechał. Pulsar raczej nie zachwycił. Co ciekawe, "That's The Question" Vlaady też nie chwyciło - nie mówił o tym nikt, nie było w geek buzz. Koniec z chwilowym spike'iem party gier słownych. Podoimy jeszcze trochę Codenames i trzeba to zwijać. Czesi w tym roku bardzo blado i bez pazura.

Enchanters - wersja angielska na wypasie - duże planszetki miast, tyły talii z ikonami, startowe karty wyposażenia, linen card finish. Trochę znów żal dupę ściska i rozum przypomina, żeby nie kupować polskich wersji... Niby tam coś mają zrobić w przyszłym roku, ale na obecną chwilę, wersja PL jest uboższa, nieco mniej funkcjonalna i raczej nie ma perspektyw, że to się zmieni. Szkoda.

Whistle Stop - dziwna sprawa, ani się obejrzałem, już nie było. Że sprzedane, to jeszcze jakoś (choć ze zdziwieniem) rozumiem. Ale, że Bezier Games nie zostawili sobie kilku kopii na stoisko do grania, to tego jakoś nie ogarniam. "Niezrozumiałe zabiegi wydawcy, ruch #513".

Kitchen Rush - na tyle, na ile dało się Overcooked zaimplementować w wersji planszowej, na tyle się udało. Szkoda, że tak kiepsko wykonane/zilustrowane. Wygląda jakoś tak infantylnie, dziecinnie, mało ciekawie. Karty kiepsko zagospodarowane, ważniejsza jest jakaś tam gwiazdka, niż ikony składników. Same składniki miłe, ładne, drewniane (think Food Chain Magnate). Klepsydry tanie, tandetne, źle wyrównane, zacinające się (piasek się klinuje). Brak podpowiedzi na planszy co do niektórych zasad i kosztów (co to komu szkodziło tam je umieścić?). No niby jest fajnie, ale jakoś człowiek sobie myśli, że po jaki czort, skoro można sobie w Overcooked zagrać. Mimo gry w czasie rzeczywistym, gracz alfa może się dość łatwo pojawić.

The Expanse - nie było mi dane sprawdzić. Wydawca chyba trochę zaszarżował z ceną (35 eur) i mam wrażenie, że zostało wykupione szybko, żeby potem odsprzedawać z zyskiem. Dodruk w grudniu. Nie sądzę jednak, że warto na niego czekać.

Clank In Space - też nie zdążyłem zagrać, mieli mało kopii i tylko dla preorderów. W ogóle całe stanowisko Renegade w tym roku to jakaś porażka (pisze o tym Idha niżej).

Quodd Heroes - jak zwykle, jak coś naprawdę dobrego i nowego, świeżego, to musi Kickstarter. Wcisnięty w najdalszy kąt hali 8, perełka z mechaniką "tumble", czyli takiego "toczenia się" sześcianów, których każda ścianka to inny ryjek z inną akcją ruchu. Gra-sandbox, scenariusze wyścigi, cele, free for all, itd. Skakanie, wpychanie się do rowu, zagrywanie kart, używanie przedmiotów. Duchowo podobna gdzieś do Robo Rally. Bardzo ładnie wydana. Jeszcze wciąż można składać late pledge przez KS. Obecnie ex aequo z Petrichor na pierwszym miejscu na liście wstępnej najlepszych gier targów.

Pewnie bylo tego więcej jeszcze, ale już mi się oczy kleją...
Ostatnio zmieniony 31 paź 2017, 12:12 przez rattkin, łącznie zmieniany 1 raz.
Skid_theDrifter
Posty: 581
Rejestracja: 25 mar 2017, 19:53
Has thanked: 26 times
Been thanked: 182 times

Re: Essen 2017

Post autor: Skid_theDrifter »

rattkin pisze:No to jedziemy.
O i właśnie na coś takiego czekałem. Po co filtrować nawał newsów, vlogów, blogów i przehype'owanych artykułów, jak można przeczytać sprawny post rattkina - i niezwykle się cieszę, że nie schlebiający gustom żądnym streszczania się - za to podziękowania i serdeczności. Koniecznie daj znać też jak już Petrichor i Photosynthesis przerobisz, bo choć na tą drugą jestem już raczej zdecydowany, ciągle czekam na jakąś krytykę fotosyntezy.

Na koniec jeszcze jedno pytanie: to nie twoje pierwsze rodeo, gdy więc mówisz o trendzie pozostawania przy bezpiecznych i znanych mechanikach, ciekaw jestem: nie jest to coś co istniało od zawsze, w każdej dziedzinie rozrywki? Innowacja tworzy drogę, dlatego idzie zawsze przed główną masą użytkowników; może zwyczajnie same targi przekształcają się w wydarzenie dla innego odbiorcy?
Awatar użytkownika
Tomzaq
Posty: 1721
Rejestracja: 09 maja 2014, 18:27
Lokalizacja: Silesia Superior
Has thanked: 112 times
Been thanked: 84 times

Re: Essen 2017

Post autor: Tomzaq »

rattkin pisze:
Pulsar 2849 - "meh" to najlepsze słowo, by to określić. Niby w porządku i poprawne euro z akcjami z kostek, ale ilustrowane jakoś tak beznamiętnie i nudno, że gra odpycha od siebie. Przerost komponentów, nakładek, wszystkich w mlecznobiałych lub ciemnych barwach, niemal bez kolorów. Można sobie pooptymalizować, pomanipulować torami, ale w grze brakuje ekscytacji. Takie tam mozolne ciułanie punktów w próżni. Poniżej poziomu CGE.
Serio tak słabo? Jak grałem w prototyp na Pionku to byłem zachwycony.
Who is John Galt?
Posiadam
Awatar użytkownika
cezner
Posty: 3062
Rejestracja: 30 wrz 2005, 20:26
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 8 times
Been thanked: 87 times

Re: Essen 2017

Post autor: cezner »

Pamiętaj, że są różne gusta.
Moje top10 do top10 ratttkina ma się jak pięść do nosa, więc z opiniami się zapoznaję ale już niekoniecznie daję im pełną wiarę.
To co może zachwycić rattkina mnie niekoniecznie zachwyca i odwrotnie. Nie ma co bazować na jednej opinii.
Awatar użytkownika
idha
Posty: 402
Rejestracja: 04 sty 2009, 00:17
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 2 times
Been thanked: 31 times

Re: Essen 2017

Post autor: idha »

Na Spiel byłam już któryś raz z kolei, ale tym razem stwierdziłam, że muszę napisać swojego pierwszego posta na ten temat, żeby się wyżalić. Mam nieodparte wrażenie, że przez rozrost imprezy oraz coraz większą liczbę graczy wydawcy (zwłaszcza mniejsi, ale więksi też mają swoje za uszami) zaczynają prowadzić politykę "nie ma sensu się starać, naiwni i tak wszystko kupią". Chyba po raz pierwszy wróciłam z tak negatywnymi odczuciami z targów. Co mnie tak odrzuciło?

Po pierwsze - brak przygotowania wystawców.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żebym podeszła do stoiska i usłyszała, że nie mogę kupić gry, bo dostawa nie dojechała. W tym roku usłyszałam to 6 razy, a nie były to jedyne przypadki na Spiel. Słyszałam różne wytłumaczenia - gry są przetrzymane przez celników, firma kurierska nawaliła, był orkan i koleje niemieckie mają opóźnienia/nie transportują towarów. Dobrze, rozumiem, jeden, dwa przypadki - ale kilkanaście (być może kilkadziesiąt)? Czy tak się powinno przygotowywać na największą imprezę w branży dla graczy w Europie? Ktoś oczywiście może mi zwrócić uwagę, że nie można mieć wpływu na pewne losowe wypadki, ale w takim razie czemu setki pozostałych wystawców potrafiło sobie zorganizować tak druk/transport/magazynowanie/cokolwiek się tam jeszcze człowiekowi przyśni, że towar mieli i to zarówno ten do sprzedaży jak i ten do prezentacji? Czy naprawdę tak trudno wyobrazić sobie, że natura może sobie z nas zadrwić albo że mogą być problemy z odprawą celną? Naprawdę tak trudno zatrudnić dobrego prawnika/agencję celną/umówić dostawę na poniedziałek a nie na środę... O samym przygotowaniu ludzi tłumaczących gier nawet nie chce mi się pisać, bo to jest problem pojawiający się co roku i niezmiennie się dziwię, że jest on obecny cały czas. Nad tym też przecież można bez problemu popracować zwłaszcza, jeśli ma się tylko 2-3 stoliki do prezentacji gier. Rozumiałabym jeszcze problemy z tłumaczeniem zasad na ogromnych powierzchniach wynajmowanych przez np. Queen Games, bo w końcu przeszkolić kilkanaście-kilkadziesiąt osób jest znacznie trudniej (choć w sumie w jednym i drugim przypadku czuję się olewana tak samo), ale 2 osoby? 2 osoby, które tłumacząc zasady zapominają np. powiedzieć tak podstawową rzecz jak warunki zwycięstwa albo warunki zakończenia gry... I to też nie są pojedyncze przypadki. Zresztą rattkin ładnie wszystko wypunktował:
rattkin pisze:- wydawca ma mało gier, bo nie zdążył wydrukować więcej
- wydawca nie ma gier w ogóle, bo nie zdążył wydrukować w ogóle
- wydawca nie ma gier w ogóle, bo nie zdążył ich dowieźć na targi
- wydawca nie ma gier w ogóle, bo gry trafił jakiś szlag, koklusz, zostały shaltowane na granicy, nie został zapłacony podatek, podpisany papier, rzucone magiczne zaklęcie. No nie mamy Pańskich gier i co nam Pan zrobi?
- gra jest walnięta - są błędy w druku, błędne wersje instrukcji, kart, brakuje komponentów, złe konfekcjonowanie, potem się dopytuj, upominaj, czekaj
- gra jest drętwa - bo już nie starczyło czasu na ogarnięcie dobrych artów (na tych targach mam niejasne wrażenie, że trafiło to np. Pulsara 2849, bo wygląda przeraźliwie mdle i zupełnie nie jak gra CGE).
Po drugie - robienie z klienta idioty.
Tak się złożyło, że bardzo spodobała mi się gra Sentient. Ot akurat taka jaką rzadko można znaleźć - mało zasad, całkiem świeży pomysł, gra się maksymalnie 45 min. i to jak mamy myślicieli przy stole, a przy okazji można naprawdę pokombinować. W czwartek usłyszałam (już czwarty raz w trakcie Targów) że niestety, ale transport nie przyjechał, ale na pewno będzie w piątek o 14:00, więc wtedy zapraszamy po zakup gry, zwłaszcza że jest mało kopii. Piątek 14:00 - przerywamy umówioną wcześniej rozgrywkę, żeby luby mógł pobiec na stoisko i grę kupić. Dostawy nie ma, nie wiadomo kiedy będzie, ale NA PEWNO wcześniej niż przed 18:00 nie można się jej spodziewać. Piątek 18:00 - przykro nam, dostawa przyjechała wcześniej, gry sprzedaliśmy... Grę ostatecznie zupełnym przypadkiem udało mi się zakupić w niedzielę (kiedy zaryczana biegałam po hali i szukałam zgubionej karty do jednej z gier - chyba zrobiłam wrażenie zbitego psa na pani opiekującej się stoiskiem, którą już wcześniej chyba pytałam o możliwość zakupienia nieodebranych preorderów oraz o możliwą godzinę ich sprzedaży - nomen omen nawet tego nie potrafili określić precyzyjnie). Po tym doświadczeniu oraz po bardzo podobnym z Tokio Highway, uznałam że nigdy więcej u wydawców, którym gry nie dojechały przez przyczyny losowe gier nie kupię (mam już listę 4 takich z Renegade Games na czele).

Po trzecie - ceny.
W zeszłym roku mieliśmy kosmiczne ceny gier planszowych - zaczynały się od 45 euro, ale większość oscylowała w okolicach 50-60 euro, na 100 euro kończąc (angielskie wydanie Feast for Odin). I mówię tutaj o zwykłych euro, mieszczących się w standardowych kwadratowych/prostokątnych pudełkach. Naprawdę nie potrafię sobie wytłumaczyć, co usprawiedliwiałoby takie ceny. W tym roku ceny większych gier "znormalniały" (powiedzmy, że 40-50 euro jest ceną normalną, a zdarzały się nawet "normalne" nowości po 35-36 euro, np. Tadmor czy Otys), natomiast ceny dodatków i karcianek poszły tak w górę, że wręcz zaczęłam się zastanawiać nad sensem zakupu tychże gier, mimo iż akurat na planszówkach nigdy nie zdarzało mi się oszczędzać. W ten sposób z listy zainteresowań wypadło np. Dance of Fireflies, mimo że było całkiem niezłą i prześliczną grą. Swoją drogą taki mały przykład rozbieżności, co można było dostać za 5 euro. I niech mi proszę ktoś wytłumaczy tę różnicę... (no dobrze, wiem z czego wynika, ale i tak mnie to irytuje)

https://imgur.com/a/8ADel

Pewnym pozytywem było natomiast to, że w odróżnieniu od lat poprzednich większość gier, w które udało mi się zagrać, było fajne. Znalazłam wprawdzie tylko dwie gry, które mnie autentycznie zachwyciły, ale większość zagranych trzymała pewien poziom (czyli jak 70% gier z mojej kolekcji :) ). Mocno nadwyrężyło to mój portfel, bo zwykle zagrane tytuły wypadały z listy, a do domu przywoziłam w większości to, co mnie interesowało, a w co nie zagrałam (i potem okazywało się być miłym zaskoczeniem), ale przecież Essen to święto graczy :) ;)

O planach wydawniczych niewiele słyszałam - Targi rozrosły się na tyle, że nie było specjalnie czasu żeby chodzić po polskich stoiskach i wypytywać się o ewentualne spekulacje na temat polskich wydań. Zresztą miałam osobiście wrażenie, że wystawcy z Polski są naprawdę zabiegani i mają mnóstwo rozmów, więc nie było sensu im przeszkadzać :) Jedyne co mimochodem usłyszałam to, że ponoć Reworld ma zostać wydany po polsku (gra jest niezależna językowo), tylko oczywiście nie wiem, przez kogo ;) Swoją drogą tytuł jest naprawdę bardzo dobry, a informację o jego wydaniu uzyskałam właśnie po pianiu peanów nad owym tytułem.

Skoro już się rozpisałam, napiszę jeszcze kilka słów na temat gier, w które udało mi się zagrać - może to będzie dla kogoś pomocne/kogoś zainteresuje (a przynajmniej mam taką nadzieję, bo trochę czasu na to poświęciłam :P ).

W trakcie całej imprezy udało mi się zagrać w następujące tytuły (o przywiezionych i tych, do których wysłuchałam zasad pisać nie będę, bo w sumie niewiele o nich można powiedzieć):

Shadows in Kyoto - po zagraniu miałam wrażenie, że to takie ulepszone Dobre duchy, złe duchy, a że naprawdę rzadko siadam do gier dwuosobowych, wypadło z listy.

Bard Saga - ciekawe ilustracje, fajny temat. Wydawało mi się również, że pomysł z ułożeniem kart w układ, który determinuje ich koszt oraz zagrywanie kart dających zarówno walutę do zakupu kart opowieści (czyli zwojów) jak i specjalne zdolności, da naprawdę fajny efekt końcowy, ale niestety okazało się, że gra cierpi na zwykłą przypadłość innych karcianek. Jeśli bowiem nie przyjdą na rękę odpowiednie karty, które pozwolą zrobić odpowiednie kombo, to przez 3-4 tury patrzy się, jak części opowieści znikają sprzed nosa a samemu zagrywa się karty nie dla efektów, tylko po to, żeby pozyskać walutę, która zresztą do niczego się nie przydaje, bo na rękę niestety przychodzą karty w kolorach nieodpowiadających kosztowi kart opowieści. Super zabawa...

Rescue Polar Bears: Data & Temperature - co tu dużo mówić, gra to prościutka (przynajmniej jeśli chodzi o mechanikę - z poziomem trudności jest już gorzej), trochę losowa kooperacja, ale te misie! Po prostu wykonanie tej gry mnie kupiło. I niech mi teraz ktoś wytłumaczy jakim cudem gra z kilkudziesięcioma ceramicznymi znacznikami misiów + standardową ilością tektury kosztuje tyle ile np. Sentient czy Merlin...

MoMo & Friend Running Up & Down - niby miała to być to zręcznościowa gra imprezowa z elementem wymagającym spostrzegawczości, ale wyszedł z tego jeden wielki chaos. Zagrywamy karty przedstawiające pieska, który biega po schodach w górę i na dół. Jak na tak prosty i krótki tytuł, było w nim zbyt dużo niejasnych zasad i mechanizm kuli śnieżnej (tak, w grze imprezowej!). Dodatkowo do gry zniechęciła osoba, która naprawdę nie potrafiła tłumaczyć zasad...

Hida-furukawa - pierwsza naprawdę ciekawa gra na tych targach – mała licytacyjna karcianka o prostych zasadach. Teoretycznie nic odkrywczego, a skomponowane tak, że gra jest płynna i daje jednocześnie możliwości kombinowania oraz blefowania. W grze chodzi o to, żeby zaprojektować naszą wioskę tak, aby układ budynków dawał nam jak najwięcej punktów zwycięstwa. Odpowiednie układy są opisane oczywiście kartach (np. karta punktuje w układzie 1-2-3). Samą wioskę budujemy w kwadracie 3x3, a układy punktują w pionie, poziomie i po skosie (więc jedna karta może punktować nawet 3 razy). Mamy 3 rundy, składające się z 3 tur na gracza. Na początku rundy dostajemy 3 karty oraz 12 monet, przy czym jeśli zostały nam jakieś pieniądze z rundy poprzedniej, możemy zachować maksymalnie 3 monety. W swojej turze zagrywamy zakrytą kartę wraz z monetami, które jesteśmy w stanie za nią zapłacić. Pozostali gracze (nie wiedząc oczywiście, co karta przedstawia) w tajemnicy muszą zdecydować, czy chcą nas przelicytować, czy też zostawić nam kartę. Najważniejsze jest to, że wszystkie monety używane do licytacji lądują w banku (również tej osoby, która przegrała licytację), a my mamy bazowo tylko 12 monet na całą rundę. Nie liczę, że pojawi się w polskich sklepach, ale jeśli ktoś będzie miał okazję wypróbować, gorąco polecam.

Sentient - kolejne miłe zaskoczenie. Gra o tworzeniu robotów z bardzo zgrabnymi i eleganckimi zasadami. W swojej rundzie najpierw rzucamy kośćmi, kładziemy je na z góry przypisane miejsca na planszetce gracza, a następnie kładziemy swojego agenta (możemy go położyć z dodatkowym asystentem) nad kartą robota, którą chcemy zagrać. Zdobytą kartę zagrywamy pomiędzy dwiema kośćmi. Karta ma 2 cechy - po pierwsze w prawym i lewym górnym rogu modyfikatory, które zmieniają wynik na kościach, po drugie rodzaj technologii, jaką reprezentują. Karty robotów trzeba zagrywać tak, żeby ułożyły nam swoiste równanie - kości po modyfikacji muszą odpowiadać kartom przy których są zagrane :) (karty robotów dają punkty przy odpowiednich wynikach na kościach). Poza tym agenci są jednocześnie elementem licytacji o specjalistów, którzy będą na koniec rundy dawać nam dodatkowe punkty za technologie robotów (oczywiście jeśli będziemy mieli przewagi w tej swoistej licytacji). Dodatkowo dysponujemy pewnym zasobem asystentów, którzy mogą być użyci albo do przewagi w licytacjach albo do zasłonięcia modyfikatorów. Muszę przyznać, że gra jest naprawdę bardzo zgrabna - niedługa, ale dająca naprawdę ciekawą rozrywke. Dodatkowo jest raczej cięższym filerem, ale dość świeżym. Przynajmniej ja nie przypominam sobie, żebym w coś takiego kiedyś grała. Naprawdę gra warta spróbowania.

Ex Libris (skrócona rozgrywka - 2 rundy z końcowym punktowaniem) - gra niezbyt odkrywcza, ale bardzo ładna, bardzo przyjemna z fajnym tematem (choć niektórych bulwersowało bardzo przedmiotowe potraktowanie tematu książek). Lekkie euro do pogrania po pracy, w nieco cukierkowatej stylistyce. Właściwie to połączenie set collection z worker placement ze zmieniającymi się co rundę akcjami do wyboru, co grę bardzo urozmaica, ale też może powodować pewną losowość. Zawsze oczywiście można skorzystać z niezmiennych akcji na planszetkach graczy, ale te na ogólnodostępnej planszy dają nam oczywiście więcej opcji i bez nich gry nie wygramy.

Pulsar (skrócona rozgrywka - 5 rund zamiast 8 z końcowym punktowaniem) - typowa sałatka punktowa w kosmosie - latamy stateczkiem, odkrywamy nowe planety, pulsary, technologie, budujemy moduły stacji badawczych (czy czegoś podobnego) - w każdym razie cokolwiek by się nie zrobiło, daje nam to punkty. Trzeba tylko stwierdzić, co w naszej sytuacji da tych punktów najwięcej. Po skróconej rozgrywce tytuł nie wydaje się być szczególnie ciężki - myślę, że jeśli ktoś liczy na grę pokroju Shipyard, srodze się rozczaruje. Nie jestem nawet pewna, czy gra jest choćby na poziomie 20th Century, mimo że opcji i zasad jest w niej więcej. Na pewno nie jest to zła pozycja, ale mnie nie kupiła.

Merlin (skrócona rozgrywka - 2 rundy z 6) - tytuł na pewno ciekawszy od ostatnich propozycji Felda (Wyroczni Delfickiej i Badaczy Głębin). To również sałatka punktowa, ale wymagająca już znacznie bardziej przemyślanych decyzji. Przyjemne połączenie kostek z rondlem (ruszamy się na rondlu o tyle pół, o ile pozwalają nam kostki), na szczęście wyniki na kostkach można dość mocno modyfikować, czego jednak na pierwszy rzut oka nie widać (dlatego niechęć do gry po pierwszej rundzie ustąpiła zainteresowaniu w rudzie drugiej). Na Spiel usłyszałam od KubyP opinię, że, owszem, jest to gra poprawna i całkiem przyjemna, ale on od Felda oczekuje objawienia, którego tutaj nie widzi (może nie do końca użył tych słów, ale sens był podobny). Z opinią się zgadzam, ale ja od Felda objawień nie oczekuję - wystarczą mi solidne gry, więc Merlin zasilił moją biblioteczkę (w odróżnieniu np. od Amerigo, które było też przecież romansem Felda z Queen Games) :)

Otys - na rozgrywkę czekałam chyba pół godziny, wynudziłam się niemiłosiernie przy 4 Francuzach, ale było warto - gra mi się podobała. Powiem szczerze, że pod koniec byłam już trochę zmęczona myśleniem na 3-4 ruchy wprzód, które dodatkowo trzeba było czasem na bieżąco modyfikować zgodnie ze zmieniającymi się bonusami dotyczącymi akcji z danego rzędu (chcąc wykonać daną akcję musimy mieć możliwość jej aktywowania, przy okazji aktywujemy również bonus z rzędu do którego przypisana jest akcja, którą chcemy wykonać; czasami opłaca się aktywować akcję w danym rzędzie tylko dla tego bonusu, jednakże położenie poszczególnych bonusów może się zmieniać przez ruchy innych graczy; wówczas - jeśli zależało nam na - bonusie trzeba aktywować inny rząd, który jednak może być dla nas chwilowo niedostępny albo zbyt cenny i zaczyna się ponowne kombinowanie...). Zastanawiam się również, czy niektóre z akcji nie są zbyt słabe (np. ani razu podczas nie użyłam akcji robocika, który blokował mi przez to dolne rzędy planszy), ale sam fakt, że chcę usiąść do tej gry ponownie i sprawdzić inne możliwości, przemawia na pewno na plus.

Riverboat (skrócona rozgrywka - 3 rundy z końcowym punktowaniem) - bardzo lubię gry z wyborem ról (Puerto Rico, Nauticus), a że nie mam ich zbyt wiele w kolekcji, to po wysłuchaniu zasad natychmiast się nią zainteresowałam. Fajnym mechanizmem jest to, że za płacąc "łapówkę" do banku możemy nagiąć podstawową zasadę przypisaną do danej roli. Gra sprawna o poziomie skomplikowania Puerto Rico czy Nauticusa właśnie, której nic nie mogłam zarzucić - wylądowała w siatce :)

Dance of the Firefly - gra licytacyjna z ciekawym mechanizmem aktywacji licytacji zależnej od dnia lub nocy. Ślicznie zilustrowana, ale ze zbyt dużą ilością zasad jak na tak krótką grę. Dodatkowo wydaje się, że na 3 osoby prawie nie opłaca się licytować, lepiej jest zagrywać karty z ręki, co trochę psuje zabawę (znowu ktoś na siłę zaniża liczbę graczy na pudełku...). Ogólnie była na tyle ciekawa, że prawie ją kupiłam, ale 25 euro za talię kart i 1 tekturkę to trochę za dużo, zwłaszcza że na kolana nie powaliła.

A Tale of Pirates - piracka gra kooperacyjna z aplikacją i tekturowym modelem statku, będącym jednocześnie planszą, oparta na scenariuszach. Bardzo chciałam, żeby mi się spodobała i teoretycznie miała wszystko, żeby tak się stało - świetne wykonanie, ciekawe elementy, fajny pomysł. Niestety okazała się być zbyt łatwa (zrobiliśmy misję grając z przypadkową osobą w połowie drugiej rundy, potem pozostało nam tylko przeżyć do końca trzeciej) i przez to nie budziła jakichkolwiek emocji. Dodatkowo - mimo ograniczenia czasowego - gra cierpi na syndrom lidera - akcje, które mamy do wykonania są proste i jest ich tylko kilka, więc jeśli ktoś widzi szybciej optymalne ruchy, narzuca je pozostałym graczom, argumentując je upływającym czasem. Niemniej jako zabawa dla rodziców z dziećmi - absolutnie genialna!

Michael Strogoff - do gry usiadłam raczej z sentymentu do książki, a nie do samej gry. Miałam nadzieję, że może będzie fajna - w końcu nie wszystkie gry, które mam w kolekcji są ciężarami na miarę Twilight Imperium. Niestety gra okazała się być znowu zbyt prosta - jako że to kooperacja z elementami wyścigu, łatwo w niej o optymalne ruchy. Losowość jest, ale da się ją ograniczyć przez przetasowanie ręki. Generalnie po zagraniu tytuł wydał mi się strasznie nijaki, ale wydaje mi się, że może zdobyć fanów wśród niedzielnych graczy.

Death over the Kingdom - z opisu na bgg wydawała sie być ciekawą grą opartą na klasycznych grach karcianych. Niestety wyszła przekombinowana rozgrywka z ogromną losowością, nad którą w ogóle nie można zapanować. Ilustracje na kartach w całkiem ciekawej stylistyce i to jedyne, co można dobrego powiedzieć o tej grze. Reszta to zagranie odpowiedniej karty i patrzenie, co z nią zrobią przeciwnicy zagrywając swoją kartę. Oczywiście fakt, że zagrywa się te karty równocześnie i w tajemnicy, można nimi manewrować i dodatkowo używać ich specjalnych zdolności (a czasami jest się do tego zmuszonym) nie ułatwia zapanowania nad totalnym chaosem. Wygrałam nawet rozgrywkę, ale nie wiem, dlaczego...

1920: Wall Street - zacznijmy od tego, że ta gra nie powinna mieć w ogóle na pudełku oznaczenia 2-5, tylko 3-5. Fakt że grę da się od biedy zagrać w 2 osoby, nie powinno powodować, iż na pudełku znajdzie się informacja, że jest również dla 2 graczy. Bardzo nie lubię takich chwytów (bo jak od 2, to na pewno się lepiej sprzeda). Tak się złożyło, że usiadłam do niej tylko z moim lubym (hala 8 nie cieszyła się zbyt wielką popularnością w sobotę), po wysłuchaniu zasad gra wydawała się być nawet ciekawa, oferowała kilka różnych wyborów (np. do jakiego negatywnego efektu na koniec gry dążyć, w udziały jakich firm inwestować, czy raczej brać udziały, czy lepiej zagrywać akcje, czy sprzedać udział uzyskując za niego pieniądze, ale rujnując sobie punktację na koniec gry itp.), ale po prostu granie w nią w 2 osoby nie miało najmniejszego sensu. Właściwie wiele rzeczy było oczywistych, wszystkie ruchy dało się przewidzieć, a karty policzyć. Nie o to raczej w tej grze chodziło. Wstaliśmy mocno zawiedzeni. A wystarczyło napisać na pudełku 3-5...

Mystery od the Temple - mini rondel z mini grą w układanie kryształów w odpowiednie układy na swojej karcie gracza. Ślicznie wydana (w ogóle w tym roku było mnóstwo ciekawie wyglądających gier), bardzo zgrabna mechanicznie, prosta, ale nie prostacka. Kupiona po rozgrywce przez wszystkich graczy przy stole :)

Bunny Kingdom (zagrane 3 z 4 rund z końcowym punktowaniem) - kolejna gra, o której mogę powiedzieć, że bardzo chciałam, żeby mi się spodobała. Temat był absolutnie uroczy, sposób tłumaczenia przez pana od zasad jeszcze lepszy, ale... jak ja nie lubię karcianek... jak ja nie lubię draftu... i karcianki, i draft też mnie nie lubią :( Z jednej strony gra jest sprytna, na pewno podatna na masterowanie, z drugiej strony bardzo losowa... Mimo wszystko najważniejsze w tej grze jest zdobycie kontroli nad jak największą liczbą zasobów poprzez ustawianie królików na odpowiednich polach. Oczywiście najlepiej, żeby te pola się za sobą łączyły, żeby nasza królicza wioska miała potem jak najwięcej miast z wieżami, które są mnożnikami punktów. Tylko co zrobić, jeśli co chwilę dostaje się do ręki karty w stylu A1, J10, F8 (które określają położenie na planszy kwadratu, który możemy zająć) i tylko na co dziesiątym kwadracie jest jakiś zasób, który nie łączy się oczywiście z żadnym innym zasobem kontrolowanym na planszy przez naszego królika? Można ewentualnie liczyć na punkty z kart, można robić jakieś tam zadania, ale te też muszą nam dość na rękę w odpowiednim momencie. Być może jakiś wytrawny karciarz będący za pan brat z draftem opanuje ten chaos. Ja tego nie widzę (i pozostali moi współgracze również - p.s. byłam na 2 miejscu przy naprawdę tragicznym rozłożeniu królików na planszy, więc moje opinia nie jest wynikiem frustracji po punktacji końcowej).

Ilos - ślicznie wykonana gra (drewniane stateczki i pionki pionierów były absolutnie urocze), którą pewnie bym kupiła, gdyby nie kosztowała 30 euro - dla mnie to trochę za dużo jak na dość losowy przerywnik z dość przewidywalnymi ruchami. A Ilos to jednak typowy filer na 30 minut z prostymi zasadami, dużą losowością, której nie da się kontrolować i lekkim mechanizmem kuli śnieżnej (aby coś robić trzeba zagrać kartę płacąc jej koszt dowolnymi innymi kartami, jednak aby dobierać więcej kart trzeba mieć na planszy statki; spróbuj coś zrobić nie dobierając przez 4 rundy kart, które pozwalają wykładać na planszę statki bądź nimi poruszać...). Tak więc gra całkiem przyjemna, ale nie za tę cenę.

Reworld - jak ja się cieszę, że usiadłam do tej gry. Zwróciłam na nią uwagę podczas tworzenia listy, bo w końcu Kramer i Kiesling nie robią złych gier (co najwyżej poprawne), ale kiedy ją zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć, że grę ilustrował Menzel... Jakie to jest brzydkie! Poza tym o samej grze niewiele było słychać, więc prawie zrezygnowałam z jej kupna, ale... udało się nam do niej usiąść w niedzielę rano i gra mnie oczarowała. Żeby wygrać praktycznie każdy ruch trzeba starannie i długofalowo zaplanować. W grze chodzi o zasiedlanie odkrytej przez ludzkość planety, ale równie dobrze mogłaby by być o sadzeniu i zbieraniu tulipanów... Dzieli się ona na 2 fazy - budowy statku (5 rund) i kolonizacji (póki ostatni gracz nie wykona ostatniego ruchu). Moduły statku są w drugiej fazie elementami potrzebnymi do zasiedlenia kolonii. W fazie pierwszej moduły pozyskujemy zagrywając karty o wartości od 1 do 5 (karty otrzymujemy na początku każdej rundy - zawsze taką samą liczbę). Pozyskany w ten sposób moduł musimy umieścić na statku w rzędzie odpowiadającym numerowi karty. Jeśli jakiś moduł został już zabrany, a my chcemy wziąć moduł sąsiadujący, musimy zagrać kartę o wartości takiej samej jak ta obok. Jeśli nie mamy takiej karty, musimy zagrać 2 dowolne i umieszczamy moduł w rzędzie odpowiadającym jednej z zagranej przez nas kart (umieszczamy ją na górze). Moduły są rozłożone na planszy w kółku, więc każdy sąsiaduje z 2 innymi. Czasami więc, aby wziąć moduł nas interesujący trzeba zagrać aż 4 karty. Po zbudowaniu statków przechodzimy do fazy kolonizacji, która jest jedną wielką fazą punktowania. Punkty zawsze otrzymuje pierwszy gracz, który wykona dane zadanie. Zadań jest sporo, zawsze są takie same (nie ma więc urozmaicenia punktacji), ale myślę że to nie będzie problem. Jakie to zadania? Np. 5 pkt dla osoby, która jako pierwsza opróżni rząd nr 1 na swoim statku (i tak dla każdego rzędu), 5 pkt dla osoby, która jako pierwsza postawi miasta każdego rodzaju, 5 pkt dla osoby, która jako pierwsza wystrzeli 4 satelity, 7 pkt dla osoby, która jako pierwsza zdobędzie 60 punktów. Wydaje się proste? Wierzcie mi, że nie jest. Oprócz tego, że trzeba racjonalnie zbudować swój statek, trzeba też obserwować statki innych graczy a następnie ich ruchy w fazie kolonizacji, żeby nie dać się ubiec pozostałym osobom przy stole. Oczywiście można sobie radośnie budować statek, ale wtedy nie da nam on prawie żadnych punktów. Na koniec gry mamy jeszcze odrębną punktację za największe miasta danego rodzaju i największą liczbę satelitów, ale jeśli nie zrobimy punktów w trakcie kolonizacji, nie zapewni nam to zwycięstwa. Gra ma bardzo proste, eleganckie i zazębiające się zasady i daje naprawdę dużo satysfakcji! Przy okazji mam wrażenie, że jest to coś nowego, nawet jeśli ktoś się doszuka starych mechanik :) Dla mnie nr 1 Spiel, choć bardzo suchy i zrobiony przez parę planszówkowych staruszków :)

Import - Export - ostatni zagrany na Spiel tytuł i kolejne miłe zaskoczenie. Po pierwsze dlatego, bo mimo że gra ma typowe kickstarterowe dodatki, które tylko podwajają cenę, sama w sobie nie jest wykastrowaną atrapą. Wydaje się, że te 35 euro za podstawkę daje nam pełnowartościową zabawę. Po drugie dlatego, bo mimo unikalnej zdolności każdej z kart, w swojej rundzie da się coś ze swoją ręką zrobić. Po trzecie dlatego, bo trzeba naprawdę uważać na swoje ruchy i maksymalnie wykorzystywać możliwości dane nam przez przeciwników w ich rundach. Taki miły akcent na koniec Spiel :)
Ostatnio zmieniony 31 paź 2017, 11:46 przez idha, łącznie zmieniany 4 razy.
Awatar użytkownika
Curiosity
Administrator
Posty: 8721
Rejestracja: 03 wrz 2012, 14:08
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 2627 times
Been thanked: 2319 times

Re: Essen 2017

Post autor: Curiosity »

Obrazek
Jesteś tu od niedawna? Masz pytania co do funkcjonowania forum? Pisz.
Regulamin forum || Regulamin podforum handlowego
Awatar użytkownika
kaszkiet
Posty: 2805
Rejestracja: 03 maja 2013, 13:06
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 308 times
Been thanked: 525 times

Re: Essen 2017

Post autor: kaszkiet »

Dzięki za relacje.
@idha - jak jest z interakcją w Otys? Gra mnie zainteresowała, ale obawiam się dużej pasjansowatości.
Awatar użytkownika
kwiatosz
Posty: 7875
Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
Lokalizacja: Romford/Londyn
Has thanked: 132 times
Been thanked: 416 times
Kontakt:

Re: Essen 2017

Post autor: kwiatosz »

W kwestii wydania czegos w Polsce mozna w ciemno strzelac w Czache, ze przynajmniej sprobowali. Troche sie tajniaczylem i podsluchalem, ze prawie kazdemu wydawcy zaoferowali zrobienie minimalnego nakladu po Polsku.
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b

ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
Awatar użytkownika
idha
Posty: 402
Rejestracja: 04 sty 2009, 00:17
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 2 times
Been thanked: 31 times

Re: Essen 2017

Post autor: idha »

@kaszkiet - powiem tak, mnie się Otys podobał, a ja za bezpośrednią interakcją w euro nie przepadam (co innego, kiedy gra jest oparta na idei bezpośredniej interakcji - wtedy chętnie zagram, ale zbieranie punkcików i jednocześnie bicie się na planszy to nie moje bajka). Tutaj interakcja występuje tylko na zasadzie podbierania sobie kart zadań (już miałeś uzbierane wszystkie surowce, a tu nagle ruch przed Tobą ktoś zabiera kartę, na którą polowałeś i jesteś w ciemnej...) oraz zmiany bonusów przypisanych do akcji z danego rzędu - jest więc moim zdaniem niewielka. Przy czym o ile podbieranie kart może być jak najbardziej świadome (widzę, że kolega może wykonać to samo zadanie, więc sprzątnę ją mu sprzed nosa, mimo że daje 1 punkt mniej niż to, na co sama się czaiłam), o tyle zmiana bonusów jest zupełnie niepowiązana ze świadomym przeszkadzaniem komuś w grze. Żeby bowiem zmienić położenie bonusu przypisanego do danego rzędu akcji, trzeba użyć jokera do aktywacji tego rzędu. Nie używamy wówczas bonusu, tylko powodujemy przesunięcie wszystkich bonusów o jeden w dół. Nie będziemy oczywiście używać jokera tylko po to, żeby komuś popsuć użycie bonusu, bo joker jest zbyt cenny w tej grze.
Awatar użytkownika
detrytusek
Posty: 7329
Rejestracja: 04 maja 2015, 12:00
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 457 times
Been thanked: 1102 times

Re: Essen 2017

Post autor: detrytusek »

Rattkin, Idha - brawo i dziękujemy!
rattkin pisze:
Skończyły się czasy "oj, bo oni dopiero zaczynają, oj bo robią gry, bo są z Polski, bo są małym wydawnictwem, bo mają dwie lewe ręce, bo drukarnia nawaliła, a bo się nie znasz jak to się drukuje, nie ich wina, no co mają zrobić, chcesz mieć tanio to nie marudź, o rany, nie narzekaj". Mam niemiłe wrażenie, że wydawcy oswoili się z ciepłą myślą, że gracze są w stanie rzucić pieniędzmi we wszystko, a jako że wciąż mają niskie standardy oczekiwań, to można sobie z nimi lecieć w kulki bezkarnie. Niefajna to myśl.
Mam podobne przemyślenia. Problem tyczy wszystkich nawet tych dużych. Moim hitem jest (po opóźnieniu o rok) "pracujcie spokojnie, ja tam wolę dopracowaną grę bez błędów".
rattkin pisze: Druga rzecz - i tu znowu się powtórzę - to, że na targach widać coraz mniej gier stricte innowacyjnych, czy też skierowanych dla wymagającej publiki. A jeśli są, to tylko w postaci dem gier, które zaraz zlądują na KS albo już tam są/były i jest nagonka na wspieranie, czy koszenie late pledge'ów. Na targach są gry miłe, przyjemne, przeważnie dość proste, tzw. familijne. Takie gry dobrze schodzą. Coraz mniej ryzykuje się z wydawaniem niewiadomoczego.....Publika nie lubi uczyć się nowych trików. Ryzykowne pomysły i nowe mechaniki lądują na KS.
+1
Bo "lubimy te melodie, które znamy".
"Nie ma sensu wiara w rzeczy, które istnieją."

Do sprzedania:

Wątek sprzedażowy
Wincenty Jan
Posty: 1862
Rejestracja: 24 cze 2015, 08:57
Lokalizacja: Jaworzno
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Re: Essen 2017

Post autor: Wincenty Jan »

Rattikin , Idha dzięki za relacje!
Awatar użytkownika
detrytusek
Posty: 7329
Rejestracja: 04 maja 2015, 12:00
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 457 times
Been thanked: 1102 times

Re: Essen 2017

Post autor: detrytusek »

A czy ktoś posmakował Loot Island?
"Nie ma sensu wiara w rzeczy, które istnieją."

Do sprzedania:

Wątek sprzedażowy
Awatar użytkownika
kaszkiet
Posty: 2805
Rejestracja: 03 maja 2013, 13:06
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 308 times
Been thanked: 525 times

Re: Essen 2017

Post autor: kaszkiet »

@idha - dzięki.
Nie chodzi mi koniecznie o to, żeby odcinać tlen nurkom przeciwników, ale dla mnie fajniej by było gdyby nasze ruchy wpływały bardziej na innych graczy. W takim przykładowym Tzolk'inie można dużo namieszać przeciwnikom ustawiając się odpowiednio na kołach, a i akcja dzieje się przede wszystkim na wspólnej planszy, a nie głównie w swoim ogródku, jak to (z daleka patrząc) wygląda w Otysie.
Pozostaje na radarze, ale nieco niżej.
sidmeier
Posty: 307
Rejestracja: 28 mar 2015, 20:55

Re: Essen 2017

Post autor: sidmeier »

Esen jest przereklamowane, drogo, kupa ludzi (nie wszyscy umyci), jedzenie słabe, trzeba spać, gry efekt nowości bez składu, i tak będą w sklepie za pare miesięcy, nabijanie kobzy. Nie podoba mi się ta impreza.
DJCrovley
Posty: 147
Rejestracja: 26 maja 2009, 00:26
Lokalizacja: Poland, Poznań

Re: Essen 2017

Post autor: DJCrovley »

detrytusek pisze:
rattkin pisze: Druga rzecz - i tu znowu się powtórzę - to, że na targach widać coraz mniej gier stricte innowacyjnych, czy też skierowanych dla wymagającej publiki. A jeśli są, to tylko w postaci dem gier, które zaraz zlądują na KS albo już tam są/były i jest nagonka na wspieranie, czy koszenie late pledge'ów. Na targach są gry miłe, przyjemne, przeważnie dość proste, tzw. familijne. Takie gry dobrze schodzą. Coraz mniej ryzykuje się z wydawaniem niewiadomoczego.....Publika nie lubi uczyć się nowych trików. Ryzykowne pomysły i nowe mechaniki lądują na KS.
+1
Bo "lubimy te melodie, które znamy".
Ja się z tym mocno nie zgadzam. Dla mnie Spiel zawsze było wydarzeniem dla rodzin z dziećmi czy fanów catanu/carcassone.
To że są tam gry dla geeków wynika z wielkości tej imprezy - 180 tyś ludzi w tym roku. geekowie są mniejszością ale jest ich dużo dzięki skali imprezy. Wystarczająco dużo by pokazały się gry spoza głównej grupy docelowej imprezy, ale nie oczekujmy cudów to jest wydarzenie dla rodzin z dziećmi i mieszkańców okolicznych miast.
'..You the mothers who sent their sons from far away countries, wipe away your tears. Your sons are now lying in our bosom and are in peace. Having lost their lives on this land they have become our sons as well.'
—Atatürk 1934
Kolekcja
Awatar użytkownika
rattkin
Posty: 6518
Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 382 times
Been thanked: 928 times

Re: Essen 2017

Post autor: rattkin »

Skid_theDrifter pisze:Na koniec jeszcze jedno pytanie: to nie twoje pierwsze rodeo, gdy więc mówisz o trendzie pozostawania przy bezpiecznych i znanych mechanikach, ciekaw jestem: nie jest to coś co istniało od zawsze, w każdej dziedzinie rozrywki? Innowacja tworzy drogę, dlatego idzie zawsze przed główną masą użytkowników; może zwyczajnie same targi przekształcają się w wydarzenie dla innego odbiorcy?
Oczywiście, nic odkrywczego tu nie powiedziałem. Po prostu mam takie niejasne wrażenie, że rynek się zmienia. O ile jeszcze parę lat temu w normalnym procesie wydawniczym pojawiały się różne ciekawe, fajne, rzeczy, o tyle teraz po prostu jest ich już coraz mniej i mniej, bo - tak jak wszędzie - za duże ryzyko i koszty, za mały zysk. W poprzednich latach, wydawało mi się, że tej innowacji jest na Essen jeszcze trochę. Ale ostatnie 2-3 lata to rządy KS - i konsekwencje tego widać na tak dużych targach.

Co do samych targów, one stoją trochę w rozkroku, próbując jednocześnie zaspokoić potrzeby dwóch niekompatybilnych ze sobą grup. Pierwsza grupa to ludzie, którzy tam jadą potestować nowości (bo jest okazja) i zakupić to, co dobre. Druga grupa, to ludzie, którzy do tych hal wchodzą, żeby sobie pograć - siądą do wszystkiego i jak już siądą, będą grali od początku do końca i jakby od wyniku koniec świata miał zależeć. Oczywiście, nie mnie mówić kto ma jak wydawać swoje pieniądze i jak się bawić, ale wydaje mi się, że te grupy sobie nawzajem przeszkadzają i patrzą na siebie wilkiem. Gdyby dla tej drugiej otworzyć całą jedną halę i zrobić z niej playroom, gdzie każdy wystawca dałby parę kopii i ludzi do tłumaczenia, mam wrażenie, że wszyscy byliby zadowoleni. To mogłoby być nawet osobno biletowane.
DJCrovley pisze:Dla mnie Spiel zawsze było wydarzeniem dla rodzin z dziećmi czy fanów catanu/carcassone.
To że są tam gry dla geeków wynika z wielkości tej imprezy - 180 tyś ludzi w tym roku. geekowie są mniejszością ale jest ich dużo dzięki skali imprezy. Wystarczająco dużo by pokazały się gry spoza głównej grupy docelowej imprezy, ale nie oczekujmy cudów to jest wydarzenie dla rodzin z dziećmi i mieszkańców okolicznych miast.
To jest prawda, stety, czy niestety. Po prostu chciałbym, żeby było inaczej, ponieważ należę właśnie do tej grupy geeków. Więc mnie się najwięcej należy, ja chcę mieć najwięcej, Essen najmojsze :)
Tomzaq pisze:Serio tak słabo? Jak grałem w prototyp na Pionku to byłem zachwycony.
"meh" to nie "tak słabo", tylko po prostu - niczym nie urzekła. Jak widzisz poniżej, Idha ma podobne odczucie. To nie jest słaba gra. Po prostu nie wygląda też i na bardzo dobrą, a do takich nas CGE przyzwyczaiło.
cezner pisze:Pamiętaj, że są różne gusta. Moje top10 do top10 ratttkina ma się jak pięść do nosa, więc z opiniami się zapoznaję ale już niekoniecznie daję im pełną wiarę. To co może zachwycić rattkina mnie niekoniecznie zachwyca i odwrotnie. Nie ma co bazować na jednej opinii.
Bardzo mądrze.
idha pisze:Na Spiel byłam już któryś raz z kolei, ale tym razem stwierdziłam, że muszę napisać swojego pierwszego posta na ten temat, żeby się wyżalić (...)
Ze wszystkimi przemyśleniami się zgadzam, bo ja miałem takie same do każdego z punktów.

Mogę jedynie dodać, że jeśli Sentient to Unearth :)

Słyszałem natomiast jeszcze przelotem o jakiejś cudownej grze WizKidsów, gdzie można handlować wszystkim ze wszystkimi. Empires? Coś takiego.
Ostatnio zmieniony 31 paź 2017, 12:19 przez rattkin, łącznie zmieniany 1 raz.
DJCrovley
Posty: 147
Rejestracja: 26 maja 2009, 00:26
Lokalizacja: Poland, Poznań

Re: Essen 2017

Post autor: DJCrovley »

rattkin pisze: Słyszałem natomiast jeszcze przelotem o jakiejś cudownej grze WizKidsów, gdzie można handlować wszystkim ze wszystkimi. Empires? Coś takiego.
Sidereal Confluence: Trading and Negotiation in the Elysian Quadrant - jest na fotce :)
Swoją drogą autor to: TauCeti Deichmann (chyba że to pseudonim artystyczny), więc sam tytuł to chyba jego zemsta na świecie :)
Ostatnio zmieniony 31 paź 2017, 11:31 przez DJCrovley, łącznie zmieniany 2 razy.
'..You the mothers who sent their sons from far away countries, wipe away your tears. Your sons are now lying in our bosom and are in peace. Having lost their lives on this land they have become our sons as well.'
—Atatürk 1934
Kolekcja
TTR_1983
Posty: 3924
Rejestracja: 15 kwie 2012, 22:42
Has thanked: 2 times
Been thanked: 87 times
Kontakt:

Re: Essen 2017

Post autor: TTR_1983 »

Ja przede wszystkim zapamiętałem Panią prezentującą Kamasutrę :mrgreen:
Awatar użytkownika
rattkin
Posty: 6518
Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 382 times
Been thanked: 928 times

Re: Essen 2017

Post autor: rattkin »

DJCrovley pisze:
rattkin pisze: Słyszałem natomiast jeszcze przelotem o jakiejś cudownej grze WizKidsów, gdzie można handlować wszystkim ze wszystkimi. Empires? Coś takiego.
Sidereal Confluence: Trading and Negotiation in the Elysian Quadrant - jest na fotce :)
Swoją drogą autor to: TauCeti Deichmann (chyba że to pseudonim artystyczny), więc sam tytuł to chyba jego zemsta na świecie :)
A, możliwe. Kolega mi opowiadał i chyba pomylił tytuły, bo ten opis zdecydowanie bardziej pasuje.

https://theplayersaid.com/2016/11/28/in ... g-in-2017/

Tau :)
Awatar użytkownika
idha
Posty: 402
Rejestracja: 04 sty 2009, 00:17
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 2 times
Been thanked: 31 times

Re: Essen 2017

Post autor: idha »

Faktycznie była na stoisku WizzKids była gra Empires, ale po pierwsze nie dało się do niej usiąść bo wydawnictwo mając w ofercie chyba 5-6 gier miało tylko 4 stoliki, więc jakiś tytuł był był zawsze schowany. Po drugie z opisu zasad brzmiała naprawdę tak sucho, jak się tylko da - jedna z tych gier, którą robi towarzystwo, a nie jej instrukcja. Sidereal Confluence wyglądała pod tym względem 100 razy lepiej, a że nas zainteresowała i też nie była rozłożona na stole to... zapraszamy na partyjkę :)

A swoją drogą - skoro już jesteśmy przy WizzKids...
rattkin pisze:The Expanse - nie było mi dane sprawdzić. Wydawca chyba trochę zaszarżował z ceną (35 eur) i mam wrażenie, że zostało wykupione szybko, żeby potem odsprzedawać z zyskiem. Dodruk w grudniu. Nie sądzę jednak, że warto na niego czekać.
Patrząc na zawartość myślę, że cena była jak najbardziej adekwatna. Biorąc też pod uwagę, że to jednak producent i raczej nie chciał wracać z grami do domu, rozumiem taką cenę (i taką można było pierwszego dnia spotkać w sklepach). Mam wrażenie, że raczej my zostaliśmy przyzwyczajeni do cen z pułapu 45 euro za zwykłe pudełko i nagle tak "tania" gra nas dziwi. Osobiście bym się cieszyła, gdyby Expanse, Tadmor czy Otys nie były wyjątkami, ale regułą.
ODPOWIEDZ