costi pisze: ↑16 sie 2018, 08:46
Ktoś rzucił tekst, że gra jest celowana w nowych graczy (choć samo FFG słowem o tym nie wspomina), a Ty na podstawie tego zbudowałeś całą narrację jakie to FFG jest złe i doi nieświadomych naiwniaków z kasy.
I na poparcie tej śmiałej tezy masz...? Nic. Gdybyś śledził dyskusję na temat gry w różnych mediach a nie tylko tutaj, wiedziałbyś, że ten argument pojawia się częściej i nie bez powodu. Ja nie opowiadam teorii spiskowej, tylko mówię o zwykłym ABC marketingu. No, może ABC +. Jedno z czym masz rację, to że nie jest to TYLKO dla nowych klientów. Obecni klienci też są zaproszeni, tylko na nowych zasadach. Ci, którym się nowe zasady nie podobają - take a hike.
Trolliszcze pisze: ↑16 sie 2018, 09:48
Mam wrażenie, że nieświadomie nadepnąłem Ci na odcisk.
Jest nas w takim razie dwóch. Tango?
Róża w zębach, szalone brwi.
Wykazujesz tendencję do projekcji swoich odczuć i cech na innych ludzi. Z nas dwóch to nie ja przeprowadzam pseudodowcipne dialogi z drugim członkiem konwersacji i nie ja nadużywam caps locka, żeby brzmieć głośniej. Tak więc nie wiem skąd też i pomysł, że nadepnąłeś mi na odcisk, gdy dowody pokazują coś w drugą stronę - a więc, projekcja.
Trolliszcze pisze: ↑16 sie 2018, 09:48Co do pretensji, że wypominam Ci wiek... Pociesznie to brzmi w przypadku kogoś, kto otwarcie się do niego przyznaje i używał go niejednokrotnie jako argumentu w rozmowie. Gry są zwykle celowane w konkretny przedział wiekowy i naprawdę nie widzę niczego zdrożnego w pisaniu, że ta może nie być przeznaczona dla Ciebie. Czy gdybym wyraził tę samą opinię w wątku
Grzybobrania, też byś się obraził? Troszkę więcej dystansu...
To nie była pretensja, raczej metoda ukazania czegoś - i teraz mam na to szansę. Ponieważ mówisz, że nie kryłem się ze swoim wiekiem, zadam proste pytanie: ile mam lat? A co tam, możesz się pomylić o pięć lat. Twierdzisz, że się z moim wiekiem nie kryję, ja zaś wiem, że nigdy go tutaj nie podałem. A zatem jasne jest, że na podstawie moich wypowiedzi jedynie wyobraziłeś sobie mój wiek, a następnie posłużyłeś się swoim wyobrażeniem do uzasadnienia argumentacji, że gra jest nie dla mnie, ponieważ mogę być "za stary". To dość komiczne, ale pasuje do modelu projekcji: wyobrażasz sobie inne osoby w rozmowie i traktujesz w zgodzie ze swoim wyobrażeniem. Taki stan rzeczy tłumaczyłby bardzo wiele, włącznie z tym, dlaczego usilnie próbujesz mnie przekonać o moich motywacjach. Tak jak napisałem, nie potrafisz się powstrzymać. Proste pytanie, podaj liczbę, proszę.
A zaraz po tym, proszę, podaj - Twoim zdaniem - górną granicę wiekową dla gry
Discover: Lands Unknown. Oczywiście, takiej granicy realnie nie ma - ale nie przeszkodziło Ci to wyciągnąć argumentu wieku, więc może jednak na to też się skusisz.
Trolliszcze pisze: ↑16 sie 2018, 09:48Jeżeli ktoś oczekuje konkretnej przygody i kupuje produkt otwarcie reklamowany jako taki, który ma losową zawartość, a potem czuje rozczarowanie, bo nie otrzymał tejże przygody, to chyba powinien mocno przemyśleć swoje decyzje zakupowe. Na rynku jest miejsce i dla tych, którzy oczekują konkretu, i dla tych, którzy wolą zaskoczenie.
O, i tu napisałeś coś, z czym się zgadzam, ba - coś, co sam pisałem. Cieszę się, że też zauważasz, że model biznesowy nie służy doinformowanym decyzjom zakupowym. Z natury, nie może służyć. Nie rozumiem tylko dlaczego cały czas przyjmujemy za prawdziwy argument, że zawartość
musi być całkowicie nieznana, żeby mogła zaskakiwać. Ostatni dodatek do
Scythe - zaskakujący? Owszem. Ale każde pudło mogło być takie samo. Model losowy nie wnosi korzyści nad tymi modelami, które mamy teraz. Korzyść o której mówisz natomiast - "nie wiem, co jest w środku" - można uzyskać kupując gry na ślepo. Nie czytać instrukcji, listy komponentów. Tak już z zasady i dla zasady - nie warto wspierać modeli biznesowych, które nie służą konsumentowi. To jest zwyczajnie szkodliwe w dłuższej perspektywie.
Trolliszcze pisze: ↑16 sie 2018, 09:48To napisz, proszę, co takiego podoba Ci się w tym koncepcie mechanicznym, o którym na dobrą sprawę nic nie wiemy, bo FFG o mechanice pisało niewiele - dotąd prezentowali głównie "przegniły model biznesowy" i "PRową ściemę". Zakwestionowałeś wszystkie ukazane nam dotąd
selling pointy tej gry, ale "wstępnie koncept mechanicznie Ci się podoba". Oczami wyobraźni widzę fana szybkich samochodów - żeby znów posłużyć się analogią motoryzacyjną - który ogląda reklamę nowego kompaktu Toyoty. Mało pali! Przestronny bagażnik! - krzyczy reklama, a ów fan jest wstępnie zainteresowany, bo może też szybko jeździ. Mam pewne podejrzenia, jak będzie wyglądać finał tej historyjki - Ty jeszcze nie masz?
Podstawowy błąd Twojego pytania polega na tym, że zakładasz coś absurdalnego, biorąc pod uwagę miejsce, w którym rozmawiamy. Zakładasz, że selling point gry leży w jej modelu biznesowym i losowej zawartości, co z perspektywy gracza jest dość obraźliwe. Jakbym był twórcą gry byłbym urażony jeszcze bardziej, bo model biznesowy to jedno, a frajda z gry to drugie. Co wiemy o grze? Już służę.
Wiemy, że to gra typu survival-adventure. A więc znamy gatunek.
Wiemy, że jest to pseudo co-op: współpraca, ale potencjalnie możliwość rywalizacji.
Wiemy, że istnieją różne środowiska, co najpewniej zmienia charakter survivalu.
Wiemy, że są różne scenariusze, więc istnieje potencjał pseudo-fabularny.
Wiemy, że jest modularna plansza.
Wiemy, że gracze przyjmują różne mechanicznie tożsamości, a więc mamy różne zdolności graczy.
Znamy artstyle. Ponoć nawiązujący do francuskich komiksów, ale w tej dziedzinie specjalistą nie jestem. Ale faktycznie, przywołuje sentyment z tamtych lektur.
Wiemy, że twórcą jest Corey Konieczka. Facet, który w mojej opinii nigdy nie wypuścił gniota (YMMV, obviously). Nawet gdy jego gry nie są dla mnie na 100%, to dalej uważam, że są dobre.
Od twórcy wiemy, że gra ma jakąś wartość replayability.
Tak więc nie wiem, potrzeba czegoś więcej, żeby zainteresować się grą? To mało, twoim zdaniem? Ale, kogo ja pytam i o co - jak rok temu pojawiło się info o Falloucie, podzieliłeś się tam swoją motywacją do zakupu:
Trolliszcze pisze: ↑08 sie 2017, 18:45
Chociaż, kogo ja oszukuję - jak mógłbym nie kupić planszówki z jednego z moich ulubionych uniwersów...
Czyli nie potrzeba tak wiele, huh?
Myślę zatem, że mamy dość informacji, aby ktokolwiek mógł się zainteresować mechanicznie. Chyba że to klasyczne "przyganiał kocioł garnkowi" i stosujesz podwójny standard - jeden dla siebie, jeden dla wszystkich innych. Najdziwniejsze w całym tym absurdalnym zapytaniu wydaje mi się tylko to, że Ty sam poprzez swoje zapytanie zdajesz się tak myśleć: że powody dla których można się grą w temacie zainteresować na stan obecny muszą leżeć w modelu sprzedaży lub w losowości zawartości. Jesteśmy na forum graczy, czy marketingowców? Więc dlaczego uważasz, że można jarać się metodą marketingową lub wajchą jednorękiego bandyty, a nie samą grą? To nie ma sensu. Chyba, że - po raz kolejny - emocjonalność przysłania Ci to, o czym się toczy rozmowa.
Trolliszcze pisze: ↑08 sie 2017, 18:45
Ależ ja cały czas piszę o grze - problem leży chyba w tym, że nie piszę tego, co chciałbyś przeczytać. Zapytałeś, czemu ma służyć unikalność każdej kopii gry. Ja i paru innych użytkowników próbowaliśmy odpowiedzieć. To naprawdę nie nasza wina, że rozmowa przebiega mniej więcej w taki sposób:
Skid: Ale w takim razie, czemu służy unikalność każdej kopii?
Ja: Służy temu i temu.
Skid: Nie kupuję tego.
Ja: Okej, do Ciebie to nie przemawia, ale dla mnie to realna wartość.
Skid: PRowa ściema.
Ja: Ale...
Skid: PROWA ŚCIEMA!!!1
Po co w takim razie pytasz?
Twoja teatralizacja sytuacji (doceniam "1" w ciągu wykrzykników) udowadnia, że nie zrozumiałeś pytania - ponieważ wydaje Ci się, że zadałem pytanie po to, żebyś powielił marketingowy pitch z artykułu. Dam Ci przykład tego, o co mi chodzi. W rozszerzonych zasadach do Keyforge Garfield pisze o tym, że przez lata brakowało mu gry o charakterze limited, nie podobało mu się, że istniały nieużywane karty, uważane za złe. W Keyforge deck jest stały, więc każda karta musi znaleźć zastosowanie. Logiczne, eleganckie wyjaśnienie - marketing pitch, hasła do powtarzania w konwersacjach, wystąpieniach, materiałach reklamowych, recenzjach... Za tym stoi model biznesowy, który wygląda tak: każda talia jest inna, jej siła przed zakupem jest nieznana, co pozwala na wykorzystanie dotychczasowych przyzwyczajeń klientów gier z paczkami z losową zawartością. Jest to wersja makro modelu boosterów, który rozciąga się na całą talię. Dzięki temu nie ma sufitu względem tego, ile talii można kupić. Unique Game,™. Trademark nie bez powodu. Być może model LCG generuje mniej chętnych, niż model boosterowy, hell - na pewno tak jest. Tak więc gdy Garfield przychodzi do FFG z konceptem, nie przychodzi jako cieć - z ideałem w sercu, tylko z twardym modelem biznesowym. Jako twórca gry planujesz monetyzację lub tworzysz z myślą o niej. Żaden wydawca nie wyda gry za Tree Fiddy, tylko chce wiedzieć, jak to mu maksymalizuje zyski. Jeśli wierzyć historii, koncept ma kilka lat, bo technologia produkcji musiała nadgonić. Ale jak ktoś tyle lat wdraża technologię to wiesz już, że kalkulacja mówiła, że warto.
Z Keyforge jest tak, że uderza do tłumu, który FFG już liznęło poprzez Destiny. Jedna rzecz którą moim zdaniem przeceniamy przy okazji Keyforge jest wartość grania jedną talią bez możliwości jej modyfikacji, ale o tym napiszę kiedy indziej we właściwym wątku. Wracam do
Discover.
Czy naprawdę tak bardzo nie może Ci przejść przez gardo, że od strony marketingu mamy do czynienia z usunięciem sufitu z ilości sprzedanych sztuk na grupę/osobę, czyli zwiększeniem zachęty do ponownego zakupu? Przecież to jest jasne i dość oczywiste, ale z jakiegoś powodu nie może Ci przejść przez palce, więc powtarzasz marketingowy pitch. Czy już rozumiesz, czego dotyczyło pytanie? Jego charakter nie dotyczył struktury wszechświata, tylko tego, ile to jest 2 + 2.
Not exactly a rocket science (eng). Proszę więcej nie mówić, że nie mam do siebie dystansu.
Trolliszcze pisze: ↑08 sie 2017, 18:45Jeśli chcesz dyskutować, musisz w końcu uznać, że ludzie mają różne poglądy i że coś, co dla Ciebie jest PRową ściemą, może nią nie być dla kogoś innego.
Czy coś jest PRową ściemą czy nie, nie jest kwestią opinii, tylko kwestią ustaleń pomiędzy specjalistami z dziedziny, którzy marketingowy pitch tworzą. Ale ostatecznie masz rację, wartość jako taka jest subiektywna. Nic tego nie udowadnia bardziej, niż historia o tym, jak to kolonizatorzy odkupili wyspę Manhattan od rdzennych mieszkańców za kolorowe paciorki. I choć ta historia jest trochę naciągana w swej treści, to chyba nikt nie będzie polemizował z subiektywnością postrzegania wartości. Tak więc nie - nie zabraniam nikomu ślinić się na paciorki. Dorosły człowiek jednak, chciałoby się, świadomie się ślini, wie na co się ślini i odważnie przyznaje się do swego upodobania, a nie próbuje innym powiedzieć, że model jest cymes, prokonsumencki.
Trolliszcze pisze: ↑08 sie 2017, 18:45Nie jestem wcale odosobniony w tym co piszę
Tak jak i ja. Jeśli masz chęć, zajrzyj na reddit i oficjalne forum FFG. To dość dziwne, że mówisz "proszę szanować mój równoważny punkt widzenia", po czym innych nie szanujesz, więcej - jesteś niezdolny do zaakceptowania, że gra się może podobać, a model biznesowy już nie. Obiektywne i subiektywne rzeczy czasem się mieszają - umieć je rozdzielić to trudna sztuka. Chyba, że się wcale nie ma takiego zamiaru. Wiem, że są ludzie, którzy nie znoszą, gdy się krytykuje coś, co się im podoba. Nie mogą zdzierżyć, w żadnej dziedzinie. Narzekasz na władzę - wypad z kraju, narzekasz na jakąkolwiek jakość produktu - nie kupuj, narzekasz na retorykę - nie słuchaj. To bzdura uwita na barkach ludzi niezdolnych do mierzenia się z krytyką i krytycznym myśleniem tak w ogóle, ludzi lubiących swoją komnatę echo i tych, którzy taką komnatę samo-afirmacji skrzętnie wykorzystują w różnych celach. Środowiska hobbystyczne są na komnatę echo podatne, ale - tam do kata! - czy to jest kierunek, w którym chcemy, żeby rozmowy się toczyły? Tylko przybijać sobie piątkę i nie trzymać rynku pod ostrzałem oczekiwań wysokiego standardu? Do przemyślenia - choć nie do rozbudowywania, nie ten wątek. Ale z chęcią przyjmę wasze PM-ki.