Tego typu wątki są zawsze chętnie przeze mnie czytane, bo znacznie więcej można się z nich dowiedzieć o preferencjach poszczególnych osób aniżeli z dyskusji w temacie pojedynczych tytułów.
Ja lubię gry o różnym stopniu interakcji, lub może inaczej - wysoki poziom interakcji nie zawsze jest wprost proporcjonalny do atrakcyjności rozgrywki ani też, w przeciwieństwie do tego, co zasugerował autor wątku, ciężar gry nie zawsze usprawiedliwia w grze większą jej "pasjansowatość". To właściwie zależy chyba od konkretnego tytułu i pomysłu autora na rozgrywkę.
Dla mnie interakcją jest chociażby jawna punktacja w grze.
Nie chodzi tu bynajmniej o bicie lidera, ale to zawsze mnie motywuje, gdy jestem z tyłu i trzeba gonić. Wtedy jakoś bardziej angażuję się w rozgrywkę. Aczkolwiek Kingdom Builder = super zabawa. I bądź tu mądry.
Interakcją nazwałbym także np. zmienną kolejność graczy w rundzie, na którą dodatkowo można samemu wpływać. Podoba mi się to u Friese w Wysokim Napięciu, choć to taki trochę wyrównywacz szans, nieźle ogarnął to też Carlo Lavezzi w Johari, gdzie akcje kosztują nas kasę a kasa to wyznacznik kolejności, nie wspominając o Feldzie i jego W Roku Smoka (mój absolutny faworyt wśród jego gier), gdzie warto być pierwszym, choć czy zawsze za wszelką cenę?
Interakcja to też gry kooperacyjne, a jakże. Chociaż to akurat gra przeciwko grze, tym niemniej jakiś jej element występuje. Ja akurat jestem takim graczem, który nie musi przewodzić rozgrywce; skupiam się też na tym, by angażować wszystkich uczestników w podejmowanie decyzji, jakkolwiek trudne wydaje się być to zadanie.
Jeszcze inaczej rozwiązał to Knizia w Eufracie i Tygrysie - zachęca do niej, ale czy jest to warunek niezbędny do tego, aby rozgrywkę nazwać ciekawą? Wiadomo, że lepiej jest sobie coś podbierać, choć trzeba brać poprawkę na to, że rywal może tylko na to czekać a wtedy...
Interakcja sama w sobie jest przeze mnie dość mocno pożądana, bo jednak w znacznym stopniu wpływa na moje wrażenia z rozgrywki. Nie da się ukryć, że granie w gry z ludźmi to obcowanie z ludźmi i z grą a nie z grą i ewentualnie z ludźmi. Nie stronię wprawdzie od gier typu roll and write (że tak pójdę w skrajności), gdzie każdy skreśla coś na swojej kartce i na koniec sprawdzamy kto ma więcej, ale... mimo wszystko nie jest to synonim rasowej gry, tylko taki przyjemny czasowypełniacz. Czyli reasumując - gry o różnym stopniu interakcji, biorąc poprawkę na setki innych ich cech, zazwyczaj służą do różnych celów, aczkolwiek staram się każdy tytuł rozpatrywać indywidualnie, mając świadomość także tego, że w różnym gronie się one różnie sprawdzają.
Z kolei gry ciężkie, w których poświęcałbym interakcję na rzecz koncentracji na własnym "poletku"... hmm... ostatecznie chyba mógłbym przystać na taki obrót sprawy, choć gdyby upór współgraczy nie był za duży, to pewnie zasugerowałbym ze swej strony coś lżejszego, co bardziej angażowałoby nas w to, co każdy z nas robi, jak to wpływa na nasze decyzje i w jaki sposób możemy się przygotować na ewentualne konsekwencje naszych zagrań.