W co grałem z ojcem
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
W co grałem z ojcem
Na boardgamegeek pojawiła się bardzo osobista lista gier http://www.boardgamegeek.com/geeklist.p ... istid=9305 . Autor podaje tytuły gier, w które grał ze zmarłym niedawno ojcem, albo takie, w które zawsze chciał z nim zagrać, ale nie było szansy.
Chwilę zaczeliśmy rozmawiać z Uiekiem w co właściwie każdy z nas grał ze swoim ojcem. I przyszło mi do głowy, że może rozpocząć taki refleksyjny temat i poprzypominać sobie czy grałeś kiedyś ze swoim ojcem w planszówki, co to były za gry i w co byś chciał zagrać z nimi jeżeli nadarzyłaby się okazja.
Zacznę od siebie. Ja grałem z ojcem w planszówki baaaaaaaardzo dawno temu. Najwięcej graliśmy w Labirynt Śmierci, gówniarzem byłem wtedy, ale i tak pamiętam jak dziś ostatnią walkę z Bezimiennym Z Encore jeszcze pamiętam wspólną grę w Ratuj swoje miasto. Bardzo dużo graliśmy w Tranzyt (wariacja Monopoly). Dalej już wszystko ginie w pomroce dziejów. Na pewno graliśmy w taką bitwę żaglowców, tylko nazwy tego nie pamiętam... Róża Wiatrów chyba... nie pamiętam.
W co bym chciał zagrać z ojcem? Na pewno w coś co by przypominało klimatem Labirynt Śmierci. Czyli jakąś planszówkę lub karciankę fantasy, z mrocznym klimatem.
Chwilę zaczeliśmy rozmawiać z Uiekiem w co właściwie każdy z nas grał ze swoim ojcem. I przyszło mi do głowy, że może rozpocząć taki refleksyjny temat i poprzypominać sobie czy grałeś kiedyś ze swoim ojcem w planszówki, co to były za gry i w co byś chciał zagrać z nimi jeżeli nadarzyłaby się okazja.
Zacznę od siebie. Ja grałem z ojcem w planszówki baaaaaaaardzo dawno temu. Najwięcej graliśmy w Labirynt Śmierci, gówniarzem byłem wtedy, ale i tak pamiętam jak dziś ostatnią walkę z Bezimiennym Z Encore jeszcze pamiętam wspólną grę w Ratuj swoje miasto. Bardzo dużo graliśmy w Tranzyt (wariacja Monopoly). Dalej już wszystko ginie w pomroce dziejów. Na pewno graliśmy w taką bitwę żaglowców, tylko nazwy tego nie pamiętam... Róża Wiatrów chyba... nie pamiętam.
W co bym chciał zagrać z ojcem? Na pewno w coś co by przypominało klimatem Labirynt Śmierci. Czyli jakąś planszówkę lub karciankę fantasy, z mrocznym klimatem.
- ja_n
- Recenzent
- Posty: 2303
- Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 1 time
Nie grałem z ojcem w szachy, ale to on kupił mi pierwszą książkę szachową - "ABC Szachisty" Tadeusza Czarneckiego. A potem był klub, turnieje itd. Grałem z nim za to w warcaby i tysiąca. Praktycznie nie uczestniczył w mojej późniejszej pasji planszówkowej - dopiero niedawno zaczęliśmy razem grać. Carcassonne, Einfach Genial, Pueblo, Bohnanza. To chyba wszystkie gry, w jakie razem graliśmy. Ale każda moja wizyta w Poznaniu przynosi kolejne rozgrywki, więc ta lista będzie rosła.
Ja z tatą gram ostatnimi czasy w Zug um Zug, Carcassonne, Drakona, Quarto i inne gry. Najbardziej jednak lubi Jengę
W dziecińsywei, też sie troche grywało w warcaby czy skoczki. Natomiast nie grałęm z nim w szachy, poniewaz jak poszedłem go kiedyśpoprosić żeby mnie nauczył, to mi powiedział, ze za głupi na to jestem
Granie z rodzina to wspaniała zabawa i takie wspomnienia sa skarbem.
Pancho - obiegłeś mnie z założeniem tego tematu, też planowałem go założyć
W dziecińsywei, też sie troche grywało w warcaby czy skoczki. Natomiast nie grałęm z nim w szachy, poniewaz jak poszedłem go kiedyśpoprosić żeby mnie nauczył, to mi powiedział, ze za głupi na to jestem
Granie z rodzina to wspaniała zabawa i takie wspomnienia sa skarbem.
Pancho - obiegłeś mnie z założeniem tego tematu, też planowałem go założyć
Ja ze swoim ojcem grałem jedynie w Eurobussines (czy jak to tam się pisze) tzn. pamiętam jak tata przyniósł tę grę (w czasach kiedy trudno było ją dostać ) i grał w nią ze mną i z bratem, czasami przyłączyła się siostra - ale to było jeszcze w podstawówce - poza tym nauczył mnie grać w szachy i w tysiąca - w ogole kupował nam różne gry - do czasu aż sami sobie zaczęliśmy wybierać zabawki. Później jak w sklepach pojawiła się pierwsza edycja MiM - i wszyscy dookoła w to grali, ojciec często się przyglądał rozgrywkom - może z raz czy dwa dał się namówić na partyjkę. Bardzo lubił się przyglądać jak gram w przygodówki na małym Atari (często razem rozwiązywaliśmy zagadki chociaż to ja zawsze trzymałem joystick).
Podejrzewam, że gdyby żył - gralibyśmy często - przy piwku - np. w Konfrontację - która ukaże się już niebawem, sądzę że przypadłaby mu do gustu.
Podejrzewam, że gdyby żył - gralibyśmy często - przy piwku - np. w Konfrontację - która ukaże się już niebawem, sądzę że przypadłaby mu do gustu.
Ja swojego ojca jeszcze szczęśliwie posiadam i choć nie jest już młody, nie stroni od różnorakich rozrywek. Jednak nie ciągnie go zbytnio w klimaty, w których ja siedzę; może dlatego, że w niemal wszystkim jest konserwatystą? Graliśmy razem w tradycyjne planszówki, takie jak Scrabble czy Rummikub. To on kupił swego czasu Ryzyko (pierwsza polska, oryginalna edycja!) i Scotland Yard, więc siłą rzeczy zasiadł do stołu. I podobało mu się, było widać!
Poza tym szalejemy w karty, kości. Jeszcze nie pokazałem mu Warcrafta czy Gry o Tron, ale mogę podejrzewać, jaka będzie jego reakcja. Niestety Ale na pewno znajdę kiedyś na niego haka...
Poza tym szalejemy w karty, kości. Jeszcze nie pokazałem mu Warcrafta czy Gry o Tron, ale mogę podejrzewać, jaka będzie jego reakcja. Niestety Ale na pewno znajdę kiedyś na niego haka...
Ehhhh... mój starszy również żyje , a czemu nie, ejszcze młody jest(ja też ), ale niestety, lubie wszelkie formy rozrywki pomijając gry planszowe
Nie da się wciągnąć w żadną grę, a ja podobnie jak ribik mam deficyt graczy i z gier korzystam okazjonalnie, gdy przyjeżdzają starsi kuzyni(fajnie się gra, ale mieszkają daleko). Teraz staram się jakoś przekonać rodziców, że gdybym znalazł graczy w Szczecinie, to nie będą żadni gwałciciele, zboczeńcy, złodzieje i Bóg wie co jeszcze :/
Take moje pieskie szczęście
Nie da się wciągnąć w żadną grę, a ja podobnie jak ribik mam deficyt graczy i z gier korzystam okazjonalnie, gdy przyjeżdzają starsi kuzyni(fajnie się gra, ale mieszkają daleko). Teraz staram się jakoś przekonać rodziców, że gdybym znalazł graczy w Szczecinie, to nie będą żadni gwałciciele, zboczeńcy, złodzieje i Bóg wie co jeszcze :/
Take moje pieskie szczęście
- Blue
- Posty: 2323
- Rejestracja: 09 gru 2006, 22:42
- Has thanked: 196 times
- Been thanked: 254 times
- Kontakt:
Ja z moim nie gram w nic :p. Gralem w szachy, warcaby i kiedys w tysiaca itp. Obecnie pogadalismy na ten temat[jako ze wlasnie zaproponowalem partyjke w 6nimmt i zaczela sie gadka o kartach,a ze kilka dni wczesniej przyszedl do mnie Conquest of the Empire to i o planszowkach]. Ogolnie sprowazilo sie do tego, ze do kazdych kart ma aversje, po zabijaniu czasu w szpitalu. Co do planszowek to stwierdzil, ze jest za stary,zaczał przytaczac chińczyka, wytlumaczylem mu troche, ale nie zmienil nastawienia[zreszta on nigdy nie mogl zrozumiec po co sa te strategie na kompa... nie wiem o co mu chodziło tak do końca, bo przeciez w szachy ostro grał,a jakby nie bylo gra strategiczno - logiczna ]. Tak ze wychodzi na to, ze jedyne w co mozna z nim pograc to właśnie szachy, a ja szachów nie lubie[strasznie hermetyczne dla mnie, pochłąniajace człowieka i ciągnące się strasznie, a jako ze on ma juz wypracowane mimo wszystko pewne schematy itp. a ja sie nigdy tym blizej nie interesowalem, wole gry lekkie, ew. takie w których rozgrywka nie trwa dlugo, a strategie mozna sobie wypracować po kilku partiach], wiec w sumie nic z grania z ojcem :/.
Ps. Ogólnie stwierdził, że planszówki to takie marnowanie czasu. Fakt zgadzam sie w dużej mierze tak jest, cos tam rozwija, zbliza ludzi itp, ale na dobra sprawe to poprostu mile spedzanie czasu. Ale ja mu tam nie mowie jak siedzi przed TV przez pol dnia ze marnuje czas ,a przeciez o to samo w tym chodzi, przy TV co najwyzej zdobedzie jakas wiedze jak jakeis programy przyrodnicze i wiadomosci oglada, no i tez w miare milo spedzi czas...tylko hermetycznie, w oderwaniu od rodzinki.
Ps. Ogólnie stwierdził, że planszówki to takie marnowanie czasu. Fakt zgadzam sie w dużej mierze tak jest, cos tam rozwija, zbliza ludzi itp, ale na dobra sprawe to poprostu mile spedzanie czasu. Ale ja mu tam nie mowie jak siedzi przed TV przez pol dnia ze marnuje czas ,a przeciez o to samo w tym chodzi, przy TV co najwyzej zdobedzie jakas wiedze jak jakeis programy przyrodnicze i wiadomosci oglada, no i tez w miare milo spedzi czas...tylko hermetycznie, w oderwaniu od rodzinki.
Chociaż jestem starszy moj tato również żyje i cieszy sie dobrym zdrowiem. Odkąd pamietam to on organizowal "zycie rozrywkowe" w rodzinie. Przed erą Encore sam stworzył dla mnie i dla mojej siostry kilka gier w ktore potrafilismy grac caly dzien. Siadalismy w trojke na podłodze a tata rozkładał plansze która dzień wcześniej przygotowywał. Czasem wielką jak w TTR czasem malutką jak w NH. Pamietam, że to on pierwszy pokazał mi Labirynt Śmierci na dlugo przed tym zanim pojawil sie w Polsce. Oczywiscie nie wygladał tak jak "oryginał" ale mechanika byla bardzo podobna. Szczerze wam powiem, że wersja mojego taty byla chyba lepsza (ale moze to tylko moje wyobrazenie o tym - pamiec robi swoje ).
Oczywiscie pozniej gralismy w MiM, Labirynt Śmierci, Bogowie Wikingów, kilka razy w Gwiezdnego Kupca (ale beznadziejnie sie gralo we 2 osoby a moja mlodsza siostra zupelnie nie lapala zasad). Za to calą rodziną doskonale bawilismy sie przy FORTUNIE .
Oczywiście nie wspominam o szachach - to od niego zaczęła się moja przygoda z szachami. Najgorsze jest to, że do dzisiaj każde moje zwycięstwo z nim w szachy to dla mnie okazja do świętowania. Dobry jest.
Oczywiscie pozniej gralismy w MiM, Labirynt Śmierci, Bogowie Wikingów, kilka razy w Gwiezdnego Kupca (ale beznadziejnie sie gralo we 2 osoby a moja mlodsza siostra zupelnie nie lapala zasad). Za to calą rodziną doskonale bawilismy sie przy FORTUNIE .
Oczywiście nie wspominam o szachach - to od niego zaczęła się moja przygoda z szachami. Najgorsze jest to, że do dzisiaj każde moje zwycięstwo z nim w szachy to dla mnie okazja do świętowania. Dobry jest.
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
Marek - dzięki za linka - bardzo wzruszająca lista...daje do myślenia.
Ja grałem z Ojcem w szachy, Eurobusiness, jakieś gry karciane. Był okres, że nawet pokazałem mu gry na komputerze i bardzo mu się kilka spodobało (zwłaszcza turowe Spellcross PL i Settlers). Ostatnio postanowiłem odświeżyć temat i pokazałem mu Thurn und Taxis i chyba mu się też spodobało, więc mam nadzieję na początek wspólnego grania. Opowiedziałem mu o Wysokim Napięciu i też był raczej zainteresowany. Najbardziej chciałbym z nim zagrać w Twilight Struggle - mam nadzieję, że mu się spodoba.
Pozdrawiam
Szymon
Ja grałem z Ojcem w szachy, Eurobusiness, jakieś gry karciane. Był okres, że nawet pokazałem mu gry na komputerze i bardzo mu się kilka spodobało (zwłaszcza turowe Spellcross PL i Settlers). Ostatnio postanowiłem odświeżyć temat i pokazałem mu Thurn und Taxis i chyba mu się też spodobało, więc mam nadzieję na początek wspólnego grania. Opowiedziałem mu o Wysokim Napięciu i też był raczej zainteresowany. Najbardziej chciałbym z nim zagrać w Twilight Struggle - mam nadzieję, że mu się spodoba.
Pozdrawiam
Szymon
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
Z tatą grałem w : szachy, warcaby (ale mało) znacznie częsciej grywaliśmy w Makao (karty), a potem przez jakiś w Uno. Nieśmiertelny Eurobussines połaczył nas na masę wieczorów, a przez jakiś czas graliśmy też w grę Kokosy - prawdopodobnie wyciętej z gazety Panorama (a może innej), ale była nieźle wypasiona: miała kolorową planszę i różnokolorowe pieniądze, polegała mniej wiecej na tym, na czym Eurobussines, tyle, że zamaist miast (czy ulic) były róznego radzaju zachodnie przedsiębiorstwa (wytwórnia płyt, wyścigi konne, hotele - neiwiela pmietam, bo to makabrycznie dawne czasy). Ale mozna powiedzieć, że Kokosy były pierwsza planszówką dla dorosłych w jaką grałem.
Sprzedam: Arkham Horror - edycja PL - Cena: 130 pln
- Pat_Garret
- Posty: 205
- Rejestracja: 20 kwie 2006, 21:01
- Lokalizacja: Tychy
A ja nadal gram z moim tatą i z młodszym bratem we wszelakie planszówki. Kiedyś graliśmy dużo w szachy, monopoly, scrabble i karty. Ale teraz gdy w Polsce nastał plansówkowy boom to na stół trafiają same eurogry (tj.TtR, Pirate's Cove, TuT, Um Krone und Kragen i chyba jego ulubiona Samurai). A tak to dość często gram z bratem praktycznie we wszystko co mam .
P.S.Raz nawet udało mi się namówić mamę na partyjkę TtR i pierwsze pytanie jakie się jej nasunęło to "A gdzie są kostki?"
P.S.Raz nawet udało mi się namówić mamę na partyjkę TtR i pierwsze pytanie jakie się jej nasunęło to "A gdzie są kostki?"
"Over the hills and far away..."
- Blue
- Posty: 2323
- Rejestracja: 09 gru 2006, 22:42
- Has thanked: 196 times
- Been thanked: 254 times
- Kontakt:
DLaczego nie mozna? To i to jest marnowaniem czasu{tzn jezeli ojciec uznal planszowki za marnowanie to dla mnie logiczną odpowiedzią jest TV}[pomijajac fakt ze z zarówno tego jak i z tego drugiego mozna wyciagnac jakies korzysci, z TV wieksze jesli chodzi o wiedze, z gier wieksze jesli chodzi o wiezi rodzinne{sorki ale jak wskazuja statystyki rodzice poswiecaja dzieciom ok <10 minut dziennie}, nie mowie o tytulach ktore musza pochlaniac na maxa, ale takich przy ktorych tez mozna pogadac itp]dewodaa pisze:heh jednak chyba nie można porównywać czasu spędzonego przy grach planszowych do czasu spędzonego na wlepianiu gał w tv . Wracając do tematu jedyne na co można mojego ojca namówić to gra w kości (jakoś w młodości często w nie na pieniądze grał) i ping ponga
Tez twierdze ze to marnowanie czasu, ale akurat u mnie w pierwszym momencie rozwinelo komunikacje z innymi, i ogolnie mniej hermetyczny sie stałem, wiecej gadam z ludzmi itp :]. Ja na razie widze duzo plusow. Pozatym mozna marnowac czas na rozne hobby ktore potem moga w zyciu zawodowym i prywatnym przyniesc korzysci itp. Wiec nie do konca jest to full marnowanie czasu. Tutaj przynajmniej wyrabiasz sobie znajomosci[jak chodzisz na meetingi ].Andy pisze:W sumie racja. Marnowanie czasu to najprzyjemniejsza czynność w życiu, sztuka polega na tym, żeby marnować go w sposób możliwie przyjemny.Blue pisze:Ogólnie stwierdził, że planszówki to takie marnowanie czasu.
Niech więc każdy marnuje swój czas w sposób, który mu najbardziej odpowiada!
Przeciez zazwyczaj idziesz na studia w kierunku ktory Cie zainteresował i stał się w jakims stopniu twoim hobby. Przynajmniej u mnie tak bylo- zaczalem sie interesowac kompami, rozwijalem sie, pomagalem kumplom jak mieli problemy, interesowalo mnie to. Nikt mi za to nie placil/nie kazał a sam sie uczylem, w efekcie czego co prawda troch przystopowoalem z kompami i juz sie duzo wolniej rozwijam,ale i tak postanowilem isc na studia w tym kierunku.
Jezdze tez na rowerze po lesie [tzn MTB-XC], ostatnio bylem na maratonie, wyrabiam sobie kondycje, bo bądź co bądź jestem zastanym czlowiekiem. Sukcesów w tym sporcie nie osiągne,ale go lubie i poświęcam mu sporo czasu[i większość odkładanych pieniędzy].
Kolejne moje hobby to fotografia, pochłania dużo czasu,daje dużo satysfakcji i przyda sie niejednokrotnie w moim fachu[przy okazji obsluga programow do obrobki grafiki].
Więc widzisz, moze dla ciebie to tylko marnowanie czasu, dla mnie kazde hobby rozwija osobę pod jakimś względem i nie mozna powiedziec, ze jest to kompletne marnotrastwo wolych chwil
Ps. Jestem człowiekiem, który ma od groma zainteresowan i czesto przychodzą nowe a stare są porzucane ,ale doswiadczenie zostaje. Lubie próbować różnych rzeczy, dawac im szanse na zaistnienie w swoim zyciu. Kto wie czy za pol roku jeszcze będę grał w planszowki i karcianki? Moze nie, a moze zostawie kilka tytułów w kolekcji i tylko raz za czas będę po nie sięgał? Czas pokaże.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2006, 19:56 przez Blue, łącznie zmieniany 1 raz.
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 416 times
- Kontakt:
Ja sie absolutnie nie moge zgodzic ze stwierdzeniem ze granie to marnowanie czasu, przynajmniej dla mnie. Czas spedzony z przyjaciolmi/rodzina jest wg mnie duzo wazniejszy niz spedzony w pracy (nie wiem kto to powiedzial, ale sie z tym zgadzam "Na lozu smierci jeszcze nikt nie zalowal ze nie spedzal wiecej czasu w pracy":)
A jezeli trzeba by mowic jezykiem korzysci: planszowki stawiaja przed graczami coraz to nowe wyzwania, wiec dzieki temu wolniej spada poziom inteligencji plynnej, generalnie jak kazda aktywnosc umyslowa sprawiaja ze widmo alzheimera i innych tego typu chorob sie oddala. Nie od dzis jest oczywiste ze spedzanie czasu z rodzina/przyjaciolmi jest dla wiekszosci ludzi niezbedne do prawidlowego funkcjonowania.
W rodzinie pozwala sensownie spedzac czas z dziecmi (nie chodzi mi o to ze inaczej sie nie da, ale o to ze jest to jednoczesnie i interesujace i rozwijajace)
Z przyjaciolmi natomias pozwala skanalizowac potrzebe rywalizacji, rozladowac stres (hehe, przez pierwsze kilka partii po dlugim czasie sie nie widzenia ze znajomymi "dynamizatory jezykowe" lataja jak skowronki, w nastepnych partiach juz jest spokojniej:), niektore ucza wspolpracy (Shadows over camelot), inne negocjowania (bohnanza, czy mall of horror. Skadinad wiem ze nawet na szkoleniach z negocjacji sa prowadzacy ktorzy wykorzystuja w tym celu bohnanze:).
Jest to forma kontaktu ktora kladzie bardzo duzy nacisk na interakcje, a nie ma lepszego treningu spolecznego niz same kontakty spoleczne . Gry natomiast wymagajace wspolpracy daja swietne poczucie wspolnoty (no, nie az takie jak ogladanie meczu polskiej reprezentacji ze znajomymi albo w barze ).
Generalnie w zaden sposob nie mozna wg mnie mowic ze planszowki to strata czasu. Tak naprawde to czas spedzony na graniu miesci sie w TOP TEN najlepiej spedzonych czasow, i to w okolicach czolowki:)
A jezeli trzeba by mowic jezykiem korzysci: planszowki stawiaja przed graczami coraz to nowe wyzwania, wiec dzieki temu wolniej spada poziom inteligencji plynnej, generalnie jak kazda aktywnosc umyslowa sprawiaja ze widmo alzheimera i innych tego typu chorob sie oddala. Nie od dzis jest oczywiste ze spedzanie czasu z rodzina/przyjaciolmi jest dla wiekszosci ludzi niezbedne do prawidlowego funkcjonowania.
W rodzinie pozwala sensownie spedzac czas z dziecmi (nie chodzi mi o to ze inaczej sie nie da, ale o to ze jest to jednoczesnie i interesujace i rozwijajace)
Z przyjaciolmi natomias pozwala skanalizowac potrzebe rywalizacji, rozladowac stres (hehe, przez pierwsze kilka partii po dlugim czasie sie nie widzenia ze znajomymi "dynamizatory jezykowe" lataja jak skowronki, w nastepnych partiach juz jest spokojniej:), niektore ucza wspolpracy (Shadows over camelot), inne negocjowania (bohnanza, czy mall of horror. Skadinad wiem ze nawet na szkoleniach z negocjacji sa prowadzacy ktorzy wykorzystuja w tym celu bohnanze:).
Jest to forma kontaktu ktora kladzie bardzo duzy nacisk na interakcje, a nie ma lepszego treningu spolecznego niz same kontakty spoleczne . Gry natomiast wymagajace wspolpracy daja swietne poczucie wspolnoty (no, nie az takie jak ogladanie meczu polskiej reprezentacji ze znajomymi albo w barze ).
Generalnie w zaden sposob nie mozna wg mnie mowic ze planszowki to strata czasu. Tak naprawde to czas spedzony na graniu miesci sie w TOP TEN najlepiej spedzonych czasow, i to w okolicach czolowki:)
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
- Harun
- Posty: 1097
- Rejestracja: 21 sie 2006, 16:48
- Lokalizacja: okolice Poznania
- Has thanked: 646 times
- Been thanked: 522 times
Zdaję się być wielkim szczęściarzem, bo mam wspaniałego ojca, równie wspaniałą mamę, a nadto świetną teściową. Ostatnio z tą ekipą + żona, szwagierka i jej chłopak grywamy w Alhambrę, Manilę, Um Krone und Kragen oraz w gry karciane. Mam nadzieję, że jeszcze bardzo wiele gier w te i inne gry przed nami. A swoją drogą zamiłowania też chyba są przenoszone w genach, bo tato ma co tydzień męski wieczór brydżowy, a ja wieczór planszówkowy w Bardzie (a więc też w przeważnie męski).
Właśnie taki jest urok planszówek, że integrują i pozwalają spędzać czas razem. Dlatego absolutnie nie mogę się zgodzić z tym, że (oczywiście w rozsądnych ilościach) są stratą czasu. Jeżeli dla kogoś liczą się w życiu nie tylko pieniądze i kariera, to czas spędzony z rodziną nie może uznać za zmarnowany.
Korzystając z okazji życzę wszystkim wielu miłych rodzinnych spotkań przy planszówkach w 2007 roku!
Właśnie taki jest urok planszówek, że integrują i pozwalają spędzać czas razem. Dlatego absolutnie nie mogę się zgodzić z tym, że (oczywiście w rozsądnych ilościach) są stratą czasu. Jeżeli dla kogoś liczą się w życiu nie tylko pieniądze i kariera, to czas spędzony z rodziną nie może uznać za zmarnowany.
Korzystając z okazji życzę wszystkim wielu miłych rodzinnych spotkań przy planszówkach w 2007 roku!
- Andy
- Posty: 5129
- Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
- Lokalizacja: Piastów
- Has thanked: 77 times
- Been thanked: 192 times
Oj, widzę, że użyłem za małej liczby emotikonów i ironiczny charakter mojej wypowiedzi umknął Waszej uwadze! Więc, żeby było jasne: planszówki (i jeszcze parę innych fajnych zajęć) to w moim życiu jedna z najfajniejszych rzeczy. Pisząc o "marnowaniu czasu" miałem na myśli podejście niektórych ludzi do wszelkich rodzajów hobby jako marnotrawienia czasu, który mógłby być wykorzystany na działania (w ich mniemaniu) "pożyteczne". Mnie różne pozazawodowe zainteresowania pomagają przetrwać nadmiar obowiązków zawodowych, są miejscem ucieczki i schronienia. Istotą hobby jest dla mnie jego "bezużyteczność", tzn. brak związku z przykrym obowiązkiem zdobywania środków do życia. W tym sensie nie wyobrażam sobie, żeby moim hobby mogło być cokolwiek z dziedziny pokrywającej się z obowiązkami służbowymi. A znam takich, dla których praca jest hobby. Dla mnie jest to przerażające - ale każdy wybiera sam, co mu najbardziej odpowiada.Blue pisze:Więc widzisz, moze dla ciebie to tylko marnowanie czasu, dla mnie kazde hobby rozwija osobę pod jakimś względem i nie mozna powiedziec, ze jest to kompletne marnotrastwo wolych chwilAndy pisze:Marnowanie czasu to najprzyjemniejsza czynność w życiu
Jak mówi Pismo, w raju nikt nie pracował. Praca jest karą za grzech pierworodny. Niemniej pierwsi rodzice w momencie wygnania zdołali z raju przemycić parę fajnych rzeczy. Jedną z nich musiała być plansza do gry
Zastanawiam sięco by było gdyby stwierdzenie ze oglądanie tv dostracza wiedzę było prawdą... iq swiatowe napewno byloby wieksze ... a moze o innym ogladaniu telewizji mowimy i to tylko w moim otoczeniu jest ono bezmyslne i pomagajace widzowi wylaczyc kompletnie mozg?
mi tam sie podoba haslo bgg; czas spędzony na grach planszowych jest dobrze spedzonym czasem...czy jakos tak
btw w ktorym Pismie to wyczytales Andy? Bo mi sie wydaje ze Bog niezla robote zaplanowal dla pierwszej pary ludzkiej
mi tam sie podoba haslo bgg; czas spędzony na grach planszowych jest dobrze spedzonym czasem...czy jakos tak
btw w ktorym Pismie to wyczytales Andy? Bo mi sie wydaje ze Bog niezla robote zaplanowal dla pierwszej pary ludzkiej