1. Pax Pamir i Wir sind das Volk z dodatkiem - podobieństwa
A) Pierwszym zupełnie oczywistym jest występowanie draftu kart, wymiennego z możliwością zagrywania karty z ręki. W obu grach podejmujemy decyzje odnośnie wzięcia karty która przyda się/zaszkodzić może nam lub która zaszkodzi/pomoże przeciwnikowi. Musimy zważyć za i przeciw każdej karty, czy komuś coś zostawić, czy nie, czy zagrać z ręki, czy zostawić na później... Oczywiście w Pamirze na to wzięcie karty musimy dodatkowo zarobić, czyli dochodzi tu aspekt ekonomiczny. Nie mamy też sztywnej ręki dwukartowej, budujemy swoje tableau z efektami, które możemy odpalać także w innych momentach gry. To są dodatkowe mechaniki Pamira, których nie uświadczymy w WsdV.
B) W obu grach szczególnie cenne są karty wystawiające na planszę nasze zasoby (plemiona/ekonomia) lub usuwające te zasoby przeciwnikowi. Zasoby wystawione na planszę (w obu grach) lub na karty (w Pamirze) dają dodatkowe możliwości (akcje specjalne w Pamirze, możliwość wstawienia lajfstajlu w WsdV). Te wystawione zasoby budują też pewną sieć zależności między graczami, dając mianowicie możliwości kontrolowania prowincji i podrażania przeciwnikowi działania w tej prowincji w PP, a w Wir Sindzie pozwalając na kontrolowanie stanu finansów NRD (cazus fabryk eksportowych). Konieczne jest zatem stałe kontrolowanie co gdzie wystawia przeciwnik.
C) Sojusze. W PP zmienne, zależne od aktualnej sytuacji na planszy, w tableau itp., a w WsdV teoretycznie sztywne, ale w praktyce równie zmienne i umowne, co w PP. Choć gracze po tej samej stronie kurtyny nie mogą sobie otwarcie szkodzić, mogą subtelnie podbierać sobie karty i zagrywać je na efekty mniej korzystne dla sojusznika-rywala. Mogą to czynić w porozumieniu z innymi, żeby utrzymać grę gdzieś pośrodku, bez pozwolenia na zdobycie jednej ze stron większej przewag i przy zachowaniu otwartych różnych możliwości zwycięstwa. Obie gry de facto polegają na tym, żeby - jeśli nie mamy takiej przewagi, że sobie możemy gwizdać na innych - doprowadzić do sytuacji, w której mamy możliwość skoku do przodu, przy zabezpieczeniu naszej strategicznej sytuacji w grze. W Marii jest to może bardziej widoczne, bo mamy aspekt przestrzenny i widać gdzie Francja musi odpuścić, żeby można było powstrzymać Prusy. I vice versa, i na odwrót itp itd. I podobnie jest w WsdV, tylko to mniej widoczne, bo dzieje się na torach i w kartach. O PP nie muszę nic pisać, bo wzajemne kontrolowanie i zmiana stron, to sól tej gry.
Są tu więc dla mnie dość duże podobieństwa w niektórych obszarach, a w innych oczywiście duże różnice.
Natomiast z tezą, ze wszystko jest tu inne, nie mogę się zgodzić (jak zwykle
)
2.
W ostatniej rozgrywce Markus był święcie przekonany do zupełnie przeciwnej z logiką tezy, a teraz Odi wyciągnął błędne wnioski.
Cóż, z mojej perspektywy wnioski są jak najbardziej prawidłowe
ZSRR dość dobrze kontrolowało sytuację, należy się jednak zastanowić jaka była faktyczna przyczyna takiego stanu rzeczy, a na pewno nie wynikało to bezpośrednio z przewagi na torach.
Jak zwykle uroczo się nie zgadzamy
ZSRR nie było zmuszane do jakiejkolwiek poważniejszej obrony na torach. Dzięki temu spokojnie mogło zająć się wspieraniem NRD i tak to hulało.
Rzecz w tym, że ja, jako NRD, nie mogę używać kart, które bezpośrednio uderzają w ZSRR. No, powiedzmy że od czasu do czasu mogłem wziąć jakąś czerwoną i zasłonić/odsłonić ikonkę niefajną dla Sowietów, albo coś tam odrzucić na punkty, a co inne zostawić. Ciągłą, bezpośrednią presje na torach, wymuszającą skierowanie tam radzieckiej uwagi, mogą (i muszą) robić Amerykanie. I RFN (jako gracz mogący odpalać żółte wydarzenia), choćby po to, żeby Amerykanin - czując możliwość zwycięstwa (ten właśnie punkt środkowy, o którym pisałem wyżej) był bardziej zdeterminowany do pomocy ekonomicznej dla RFN, celem gospodarczego wykończenia dedeerowców. Tak naprawdę powinna pójść wśród graczy zachodnich umowa pt: "Ściągamy ZSRR do punktu środkowego", a potem zobaczymy co dalej, a i ja bym włączył się w to korzystając z niewielkich możliwości, jakie miałem. Tym ważniejsza potrzebniejsze działanie, że inaczej niż w PP, gdzie punktowanie potrafi przyjść znienacka - w WsdV Zachód może sobie pozwolić na chwilowe odpuszczenie pewnych obszarów (DDR) i powrót do nich później (IV epoka). Szkodzenie DDR jest dłuższe i trudniejsze, zwłaszcza w sytuacji, która była u mnie w III i IV erze, gdzie było widać już wyraźnie, że nie da rady (albo będzie to krańcowo trudne) wykończyć gospodarczo NRD (ani jednego unrestu na mapie - szok). Tymczasem obniżenie pozycji ZSRR na torach jest prostsze. Ot, dwie dobre karty i już 3-4 pola lecą w lewo. Tego zabrakło, takiego szybkiego działania na zagrożenie punktowego prowadzenia ZSRR. Tylko pytanie, kto powinie taką koalicje (choćby na kilka ruchów) montować, organizować, namawiać...? I kto miał ku temu bezpośrednie możliwości (żółte przesunięcia prestiżu). Ja?