ragozd pisze:ja zaczalem od T&E z Grzeskiem, Bodkiem i jeszcze jednym kolegą.
No tak, czytając ten wpis przypomniałem sobie, że Bodek też był chętny na T&E. Sorry, że o tobie zapomnieliśmy, ciesze się, że jednak udało ci się zagrać w Tygrysa...
Caylus
Przymierzałem się do Caylusa już kilka tygodni temu. Wtedy w ostatniej chwili musiałem zmienić plany. Tym razem się udało
Po dwukrotnym przeczytaniu instrukcji (przed niedoszłą partią z HerrJoJosem) niespecjalnie widziałem jak w to grać. Mnogość możliwości to plus, ale początkowo wyglądało to na "zbyt dużo tego". Aż sobie przygotowałem kartę pomocy. Okazało się, że niepotrzebnie. Nie wiem, czy to Mefiug tak dobrze tłumaczy zasady, czy przeczytanie reguł samemu (nawet jakiś czas temu) daje efekty, a może dobrze zaprojektowana plansza i kafelki (symbole). W każdym razie w przeciwieństwie do na przykłąd PR, czy Goa, tutaj dosyć szybko poczułem grę. Sporo osób narzeka na zbyt długą rozgrywkę, ma to za bardzo męczyć. My graliśmy ok. 2,5 godziny (z tłumaczeniem zasad), a zupełnie tego nie odczułem. Choć wyjątkowo mogłem się wyspać.
Gra strasznie mi się spodobała. Na pewno lepiej grać optymalizując ruchy, ale nawet przy pierwszej poznawczej partii mnogość opcji nie przytłacza, a jest wielką zaletą. czasem trzeba zmienić plany, ale zawsze coś tam może zrobić. Mechanizm pasowania po prostu genialny. Spasujemy później to będziemy płacić drożej za wystawianie robotników (chyba, że do naszych domków, albo mając obstawioną stajnie), ale za to będziemy mieli decydujący wpływ na ruch burmistrza. Sam burmistrz też ciekawa sprawa, można się dogadywać w sprawie jego ruchu. Różne rodzaje królewskiej łaski. Punkt zwycięstwa za użyczenie własnego budynku itd. Widać po prostu, że to bardzo dopracowana gra. Tylko, że to znowu tytuł z gatunku "graj we mnie wiele razy by poznać wszystkie niuanse". To znaczy to w sumie plus, że można tę grę poznawać przez wiele partii, tylko takich gier się robi za dużo
Może w wakacje ktoś się skusi na granie do rana
Lekkie minusy Caylusa: Na 5 osób ani razu nie wykorzystaliśmy bramy. No i momentami trochę trzeba było czekać na swoją turę, a poza swoją kolejką nie ma specjalnie wiele do roboty. Choć szło nam chyba dość sprawnie.
Nowicjusze: Janek (?), Ostry (druga partia, ale po długiej przerwie) i ja ostatecznie walczyliśmy tylko o trzecie miejsce (mi się udało). Eksperci, czyli Beata i Mefiug walczyli o zwycięstwo. Mateusz nie zachował się po dżentelmeńsku
i wygrał.
Mam nadzieję, że Caylus jeszcze zagości na Smolnej!
T&E
W tym samym składzie zagraliśmy w Tygrysa (Beata z Jankiem grali współnie co nie spodobało się innemu Jankowi (Lim-Dul), który szukał czwartego do Tichu).
Jak zwykle nowicjusze mieli trochę kłopot ze złapaniem zasad (chyba aż tak źle ich nie tłumaczyłem
Dosyć zacięta partia. Pod koniec gry wydawało mi się, że Ostry nam odjeżdża, a dodatkowo miał już pewny kolejny skarb. Użyłem żetonu katastrofy, aby mu w tym przeszkodzić. Klilka minut później okazało się, że tego jednego punktu zabrakło do wygranej... Beata/Janek-4, Ja-6, Ostry-7, Mefiug-8.
Duzo osób zaczęło wychodzić, a była dopiero 21:30. Zagraliśmy z Ostrym jeszcze raz w Tygrysa, tym razem na dwie osoby. Po początkowej mojej dominacji, Ostry mnie wygryzł i tak się zabezpieczył, że nie bardzo jak miałem go pokonać. Skończyło się tak jak się musiało skończyć - Ja-14, Ostry-18. Ostry mówi "no niewiele ci brakowało", ale to nie tak. By zdobyć 4 punkty musiałbym zebrać 16 kostek... Lub więcej skarbów, a zebrałem połowę (4).
Generalnie była to moja druga partia dwuosobowa w T&E i moim zdaniem w takiej konfiguracji gra się ZDECYDOWANIE gorzej. Jest dużo większa losowość i ogólnie mniejsza przyjemność z gry.
Uff, Caylus, Tygrys, a jeszcze dwa dni wcześniej St. Petersburg i pierwsza partia w Goa. Następnym razem (niestety w moim przypadku dopiero za dwa tygodnie
pisałbym się na jakieś lekkie gry