Wywołany do tablicy odpowiadam
W moich dwudziestu grach tylko raz zastosowanie miał Pretender, notabene ze skutkiem wygrywającym grę. Złożyły się na to korzystne okoliczności: związanie cesarza w innych regionach przez resztę graczy, oddalenie prowincji "pretenderskich" od Rzymu, mniejsza liczba najazdów barbarzyńców.
Zajęcie stolicy i obwołanie się cesarzem nabija z reguły większą liczbę punktów. Pozostaje oczywiście kwestia utrzymania się na tronie. W rozgrywkach z moim udziałem nie było reguły: "pierwszy cesarz = zwycięzca gry", aczkolwiek w pierwszych rozgrywkach dochodziło do takich sytuacji, gdyż nowi gracze nie wiedzą jaki "boost" daje zajęcie tronu w Rzymie (dostępność kart, VPki).
No i podstawą jest atakowanie innych graczy. Jak nie w Rzymie, to w innych prowincjach, zbijanie supportu. Nie ma takiej możliwości, by cesarz się wybronił, jeśli gracze się zmówią, "czują" dynamikę gry i wiedzą co robić. Nie potrzeba do tego wysokich kart.
Kluczowe dla regrywalności i dla przebiegu gry są oczywiście inwazje barbarzyńców - perfekcyjne planowanie nie pomoże jak co chwila dzikusy najeżdżają nam prowincje. A czasem jeszcze i event potrafi dokopać. No ale to na tyle szybka gra, że zasada: "it's not a bug, it's a feature" znajduje tutaj zastosowanie.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."