Melduję, że wykształcenie mam mało spektakularne, ale akurat przydatne w tej robocie, bo w rubryce zawód w moim życiorysie widnieje "nauczyciel języka angielskiego"
Pierwsze spotkanie w MDK przy ulicy Barlickiego zakończone! I powiem wam w sekrecie, że choć z początku zapowiadało się na klapę, okazało się DLA MNIE bombowe.
A było to tak.
Siedziałem w pustej sali MDK od godziny 14tej czekając na ewentualne dusze, które zechcą się zapisać do naszej sekcji (zjawiły się dwie), minęła jedna godzina, minęła druga, z nudów i pudów ogarnął mnie marazm i depresja. W końcu do pustej sali wszedł Kornik. Zamieniliśmy kilka słów, ale generalnie marazm wciąż gościł w moim sercu, sala nadal była pustą smutną salą. Potem dotarł Mirek, potem zagraliśmy w Lift Off, ale wciaż jakoś tak było... bez klimatu. Dotarły Dziubdziuby, dotarł Michał, Marek... niby w coś graliśmy...
I w pewnym momencie pojawiła się pani z sekcji chóru i poprosiła nas o możliwość awaryjnej zamiany sal, bo w sali, w której ona jest pianina nie ma, a w naszej sali i owszem, pianino jest.
Pogłębiło to mój marazm i depresję. Nie dość, że siedzieliśmy w paskudnej sali zupełnie bez klimatu i atmosfery, to jeszcze nas z niej wyganiali.
Przenieśliśmy się do innej sali, zarazem witając Multideja, Borsa, Jolę, Olę... i nagle, ni stąd ni zowąd, gdy zamknęły się za nami drzwi w nowej sali... coś zaiskrzyło. Nie wiem co. Nie wiem jak. Nagle poczułem super atmosferę. Nagle okazało się, że jest nas tu 11 ludzi, kumpli, znajomych, przyjaciół, nagle się okazało, że jesteśmy sobie wszyscy razem w jednej sali, że możemy się śmiać na głos, wygłupiać, grać w gry, być na ludzie, nie obawiać się o spojrzenia ludzi z boku, nie martwić się niczym, że jesteśmy wreszcie "na swoim", że dorobiliśmy się własnego przyczułka, własnej przystani w Gliwicach, miejsca, które jest naszym własnym planszowym domkiem. I choć ten domek to ledwo jedna sala. Jest to jednak nasz wspólny domek.
Zagraliśmy w Wilkołaki (francuska wersja Mafii) i było super, potem jeszcze Verflixxt, PitchCar, Lift Off, Mykerinos...
Było świetnie, wróciłem do domu nabity pozytywną energią i już nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia, nie mogę doczekać, aż utworzymy sobie regał z grami, aż powiesimy na ścianach plakaty z gier, aż brzydkie ławy zakryjemy obrusami lub pomalujemy lub cokolwiek...
I choć brzmi to obrzydliwie patetycznie, melduje, że w Gliwiach planszówkowcy mają swój totalnie własny, ciasny kąt. I jestem z tego powodu strasznie szczęśliwy.
P.S. Ogłoszenie parafialne - składka 50 złotych jest w skali roku, czyli 5 zeta miesięcznie. Okazało się, że niektórzy myśleli, że to kwota miesięczna i byli przerażeni. Bez paniki. 50 zeta na rok.