jax pisze:Geko pisze:A najgorsze jest to, że ta gra jest masakrycznie chaotyczna i nieprzewidywalna, przez co szkodzenie innym i pomaganie sobie to czysta loteryjka, więc łączenie kooperacji z konkurowaniem w zasadzie nie działa. Ktoś dołoży gdzieś kostkę, ktoś gdzieś nie dołoży. Kogoś jednostka trafi, a kogoś zginie. W efekcie do prowincji wejdzie 5 kostek wroga, albo 4. W efekcie do innej rozprzestrzeni się 1 albo 2. W efekcie ktoś straci 5 punktów, albo nie...
Dokładnie moje przemyślenia (po 3 rozgrywkach). Wreszcie się pojawił ktoś po pierwszej rozgrywce od razu to przejrzał i podziela moje zdanie
Tu nie ma dużo do przejrzenia. Dostajemy punkty za parę rzeczy na krzyż, a głównie za najwięcej trafień przeciwko danemu wrogowi w danej turze i za posiadłości, które dotrwają do końca gry. Jedno i drugie masakrycznie zależy od tego:
- ile gracze wystawią kostek do prowincji (licytacja w ciemno, więc wychodzi zabawnie - dużo wojska w prowincjach, gdzie wróg będzie słaby, albo na odwrót),
- ile wojska kupią (to powiedzmy akurat zależy od graczy),
- jak dobrze będą rzucać kostkami (straszny festiwal kostek - mi np. się rzucało całkiem nieźle, ale Schizofretka regularnie rzucał jedynki i tracił jednostki).
Reszta to pochodne tych trzech rzeczy. Podobnie, jak to, kto wygra.
Niemniej jednak dobrze było spróbować Gry Roku (powiedz, powiedz czemu?
) i poznać nowych graczy.