To ja tylko tak napomknę a propos "sądowych możliwości odzyskania wierzytelności" na przykładzie spraw, które "doświadczyłem na własnej d... skórze".
Proces o niesłuszne naliczenie za czynsz przez spółdzielnie (moja babcia zmarła, a spółdzielnia nie chciała sprzedać nam mieszkania, ale nadal chciała pobierać czynsz od spadkobierców) trwał ponad OSIEM lat. Wydaliśmy majątek na całą sprawę, na szczęście sąd oddalił niesłuszne roszczenie i nakazał spółdzielni zwrot kosztów sądowych.
Ponad OSIEM lat nerwów i batalii z komornikiem na karku. (do tej pory nie odzyskaliśmy wszystkich pieniędzy, które nam ściągnął z kont)
Kilkanaście lat temu firma mojego ojca miała spory problem. Jego dłużnik zalegał ponad dwa lata z zapłatą za towar. Ponad 30 000 zł. Mój papa wysyłając ponaglenia zapłaty wreszcie nie wytrzymał, wynajął prawnika i założył sprawę w sądzie. Proces trwał blisko pięć lat. Tata wygrał. Facet migał się przez kolejny rok z oddaniem długu. Ojciec wynajął w końcu firmę windykacyjną. Kosztowało go to ponad 1,5 tys złotych. Nie udało się odzyskać ani grosza, bo dłużnik ogłosił "upadłość konsumencką" i wykonał niezły myk - rozwiódł się z żoną i ona miała dysponować całym majątkiem, a ów dłużnik rzekomo pozostał bez grosza przy duszy. Ogłoszono więc, że dług jest "nieściągalny". Papa stracił więc 30000 zł długu, kilka tysięcy złotych kosztów procesowych, kilka tysięcy na prawnika i jeszcze kilka tysięcy na wynajęcie firmy windykacyjnej. Był więc jeszcze bardziej w plecy. Very Nice! Great success!
No i dochodzimy do mojej sprawy... Parę ładnych lat temu wykonałem projekt dla jednej spółki z o.o. Była elegancko spisana umowa o dzieło, był wystawiony rachunek. Ze swojej części umowy się wywiązałem, dzieło oddałem, ale pieniędzy nigdy nie zobaczyłem. Była to stosunkowo nie duża kwota - 8 500 PLN. Poszedłem do prawnika, bo nie miałem zamiaru odpuścić. No i prawnik (ekspert od własności intelektualnej) powiedział mi tak: "Średnio taki proces trwa od 3 do 5 lat. Czasami dłużej. Wynagrodzenie dla niego (prawnika) za prowadzenie sprawy przez ten okres wyniesie około 5000 zł. Koszty procesowo sądowe pochłoną pewnie około 2000. I muszę to wyłożyć z własnej kieszeni - zanim zostanie ogłoszony wyrok. To czy chcę tułać się pięć lat po sądach, jeszcze z niewielką szansą na odzyskanie wierzytelności dla 1500 zł!?" Powiedział mi wprost, że to nie jest kwota warta batalii sądowej. No i odpuściłem. Znając dokładnie sprawę mojego ojca wiedziałem, że szanse na odzyskanie kasy są bliskie zeru. Szczególnie, że sam prawnik poinformował mnie, że w przypadku spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, nikt... Nie poczuwa się do odpowiedzialności za dług.
To oczywiście żart, ale niestety dość prawdziwy i jak widać na przykładzie GFP - "wszyscy są winni, tylko nie my. Nie kontrolowaliśmy finansowo prezesa. Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem!"
Historii ze świata MTG nawet nie wspominam. Moi znajomi wielokrotnie zgłaszali na policję sprawy o wyłudzenie, fałszerstwo, bądź kradzież na policje. Większość kończyła się umorzeniem postępowania, a były i takie, które w ogóle nie zostały przyjęte przez policmajstrów, bo nie mogli uwierzyć, że "ten mały kartonik" może być wart kilkaset złotych.
Kiedy słyszę więc, że ktoś chce iść do sądu, by odzyskać kilkaset złotych - to ogarnia mnie pusty śmiech. Nawet jeżeli zostanie założony proces zbiorowy przez niezadowolonych wspierających, to nie wiem który prawnik podejmie się wieloletniej batalii ze słabą realną możliwością ściągnięcia długu w wysokości ledwie kilkunastu tysięcy.