Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
Często ludzie wystawiają opinię po 2-3 rozgrywkach i okej, dobrze jest wiedzieć, czy gra daje pozytywne odczucia na początku obcowania z nią. Czasami jednak, jeśli już gra mnie zainteresuje, to chciałbym poczytać opinie o niej z perspektywy osób, które dużo w nią grają. Są tematy dotyczące konkretnych tytułów, ale żeby znaleźć opinie pochodzące od zagorzałych fanów trzebaby uważnie przeczytać wszystkie odpowiedzi (a i rzadko te opinie przybierają formę mini-recenzji wymieniającej i wady i zalety). Stąd więc pomysł na taki temat, w którym będziemy pisać o grach, w które graliśmy dziesiątki razy i wymieniali się spostrzeżeniami dotyczącymi gry, jej balansu, regrywalności, tego co nam się w nich podoba, co nas denerwuje lub co może przeszkadzać innym osobom sięgającym po ten tytuł. Może znajdą się osoby chcące w tym miejscu napisać o swoich ulubionych grach coś, co pomoże innym w decyzji o zakupie.
Powiedzmy, że będziemy pisać o grach w które rozegraliśmy przynajmniej 50+ rozgrywek lub spędziliśmy z grą 50+ godzin. Fajnie byłoby gdyby takie wpisy zawierały:
- pełny tytuł gry, żeby łatwo było wyszukać wpisy które nas interesują
- ilość rozegranych partii (oczywiście mniej-więcej)
- zalety gry - dlaczego zagrałeś tyle partii, co Ci się podoba
- wady - co Cię denerwuje, co trochę zgrzyta, co może denerwować innych graczy
- skalowalność - na ile osób najczęściej graliście, na ile osób się gra najlepiej / najgorzej
- opcjonalnie dodatkowe informacje, np czy wprowadzałeś jakieś poprawki, house rules, czy widać zużycie komponentów po tylu rozgrywkach itp
- 1 wpis = 1 tytuł (przykład w pierwszym poście)
Dominion (100+ rozgrywek)
Jedna z pierwszych gier w mojej kolekcji. Wcześniej grałem z żoną czasami w Serce Smoka, innym razem w Epokę Kamienia, jeszcze innego dnia w Splendor albo Cytadelę... A później tylko w Dominion - i przez niego zaczęliśmy dużo więcej grać w planszówki. Nie pamiętam tego dokładnie, ale wydaje mi się, że instrukcja była prosta i nie pozostawiała żadnych wątpliwości - te od czasu do czasu pojawiały się przy rozważaniu interakcji między kartami przy bardziej skomplikowanych combosach (choć teraz, jako gracze w miarę obeznani z różnymi mechanikami i zapisami pewnie nie mielibyśmy wątpliwości przy podobnych zapisach), ale w instrukcji są wszystkie odpowiedzi - a jak mamy wątpliwości, zawsze można się na coś umówić lub sprawdzić w internecie. Najwięcej graliśmy w dwie osoby i w takim układzie downtime'u praktycznie nie ma. Przy 4 osobach pojawia się delikatny downtime, ale jeśli starasz się mniej-więcej ogarnąć jak idzie innym graczom i kto jest największym zagrożeniem to też nie będziesz się nudzić Problemem u nas był natomiast fakt, że po setce rozgrywek we dwoje okazało się, że wprowadzenie nowych graczy jest problematyczne bo doświadczenie robi swoje... Widziałem opinie recenzentów, że karty z punktami zwycięztwa zapychają rękę co pomaga mniej doświadczonym graczom w dogonieniu "wyjadaczy" - totalna bzdura, większa szansa, że słaby gracz zapcha sobie rękę przedwcześnie, niż że zrobi to gracz doświadczony. My w końcu pożyczyliśmy grę znajomym, żeby sobie sami ją ograli. Może trzeba było dobrać sobie miedziaki do talii startowej, żeby choć trochę wyrównać szanse? Może spróbujemy tak zrobić następnym razem jeśli kogoś jeszcze będziemy wprowadzać.
Dość szybko kupiłem koszulki na karty jak zobaczyłem, że będziemy dużo grali w tą grę. Kart jest dużo więc i dużo trzeba koszulek, ale nie wszystkie "miedziaki", "srebro", "złoto" i "klątwy" trzeba koszulkować - w podstawce jest ich po prostu za dużo i duża część tych kart leży u mnie w pudełku, niezakoszulkowana i nigdy nie używana. Karty w koszulkach kiepsko się mieszczą w wyprasce, ale da się je upchnąć. Zakoszulkowane karty gorzej się tasują (to chyba normalne), a tasowania jest tutaj sporo - no ale coś za coś, inaczej karty pewnie by się mocno zużyły
Każdy gracz ma taką samą talię startową i te same karty na rynku, więc chyba nikt nie będzie narzekać na balans...
Negatywna interakcja w podstawce jest bardzo ograniczona, dla nas to plus - jeśli chcemy konfrontacji, to bierzemy inną grę. Podobno w samodzielnym dodatku "Dominion: Intryga" jest dużo interakcji. My nie mamy na razie żadnego dodatku, w podstawce mamy masę regrywalności i nadal nam się nie znudziła.
Składanie gry zajmuje sporo czasu bo trzeba karty porozdzielać. W wyprasce każde miejsce na karty jest podpisane... i myślę, że układanie "kart królestwa" we właściwe miejsca w wyprasce jest straszną stratą czasu, nie wiem po co to zawsze robiłem... Lepiej wpychać je losowo i losowo wyciągać.
Tematyki to to nie ma żadnej i to jest główny minus, zamienniki pod tym względem: Hero Realms (mam i polecam, mógłbym zrobić o tym kolejny wpis w tym temacie ), Star Realms, Terrors of London.
Ogólnie: świetna lekka i szybka gra, ale dająca satysfakcję i poczucie, że zagraliśmy w pełnoprawną grę a nie fillerek, po zakończeniu partii chce się zagrać ponownie - i można to zrobić, bo partia to ~30min Masa regrywalności w podstawce i wiele dodatków (w które jednak nie grałem więc ich nie oceniam)
Szachy online 800 partii w 3 miesiące, zalety najlepsza gra na świecie, wady uzależnia. Wciągnąłem się znowu po przerwie 13 letniej, po tym jak zacząłem oglądać na yt kanał Marianczella. Od dzisiaj staram się zrobić odwyk.
Najlepsze euro w historii. Gra w której trzeba samemu sobie wypracować punktowanie. Kolejne partie potrafią się od siebie bardzo różnić ze względu na setup. Nigdy nie odmówię partii.
Władca Pierścieni LCG
- ilość rozegranych partii: 400 (?)
- zalety gry: niesamowity klimat Śródziemia; mnóstwo przygód, które "mogły" się wydarzyć; niesamowicie rozwinięty deckbuilding;
- wady gry: mała dostępność na rynku; paraliż decyzyjny podczas budowy talii;
- skalowalność: 1 osoba - gra się bardzo dobrze, 2 osoby - idealne podejscie, gdyż część kart zyskuje na wartości, można się wzajemnie uzupełniać, 3 osoby - do zagrania, wydłuża czas rozgrywki, 4 osoby - nie grałem.
- opcjonalnie dodatkowe informacje: nic nie wprowadzam
Gra o tron - gra planszowa
- ilość rozegranych partii: 20 na żywo, około 20 przez forum
- zalety gry: niesamowity klimat Westeros; programowanie akcji; licytacje; samemu trzeba sobie wypracować pozycję do negocjacji, nic za darmo się tu nie dostaje;
- wady gry: może denerwować policzalność walk; długość rozgrywki; granie w gronie osób nie chętnych do rozmowy może zepsuć rozgrywkę; istnieje możliwość eliminacji gracza;
- skalowalność: 6 osób w podstawkę, 4+ z dodatkiem matka smoków
- opcjonalne dodatkowe informacje: nic nie wprowadzam
Top10:
1. A Song of Ice & Fire 2. Wojna o pierścień 3. Dominant Species 4. Brass: Birmingham 5. A Game of Thrones 2ed 6.Pax Renaissance 2ed 7. Tyrants of the Underdark 8. Zombicide:2nd 9. Empires: Age of Discovery
Honorowa: Lotr LCG
A Few Acres of Snow 70+ partii (większość na Yucata).
Gra dwuosobowa.
Według mnie jedna z najlepszych gier łączących klimat z planszą... i kartami (stawiam ją w jednym rzędzie z Legendary Alien). Asymetryczne strony konfliktu, karty zagrywane na kilka sposobów, zdobywanie lokacji na planszy, czyszczenie decku (własnego jak i przeciwnika), dbanie o finanse, indiańskie rajdy. Do tego emocje związane z deck buildingiem, gdy gra toczy się na ostrzu żyletki a ja myślę, czy dociąg kart będzie dobry. Również wielka satysfakcja, gdy poddaje się przeciwnik, który ma na koncie 1000+ gier. Co jakiś czas odkrywam w tej grze coś nowego. Niby Anglia ukierunkowana jest bardziej militarnie, Francja ekspansywnie ale dróg do zwycięstwa jest wiele.
Wady:
- trzeba poznać grę, świeżak nie ma szans z doświadczonym graczem
- podobno jest strategia wygrywająca ... ale ostatnio kilku próbowało i się nie udało.
Dobry temat, by ocenić kto, ma na punkcie jakiej gry fioła. Miłostki, sentymentalne stracone nadzieje na powroty pewnych tytułów, dni i noce formowych wyg. Ja powtarzam odnośnie danego tytułu, 0 zagranych – kolekcjoner, 5-10 – miłośnik nowości, 11-50 – ustabilizowany gracz, 51-100 – fan, 101-500 – maniak, 501-1000 – hard maniak, powyżej 1000 – terapia na lewo, jeden krzyżyk dla każdego, no i wreszcie 1-4 – ... recenzent.
To jedziemy. Zapiszę tylko tytuły z przekroczoną setką gier (siłą rzeczy dużo tego nie będzie) i może w jednym poście, by nie wyglądało to brzydko na forum.
Zimna Wojna – ponad 2000 partii, z czego jakieś 5% (co nadal daje ponad setkę) na żywo, ostatnio 2 partie z żoną po przerwie blisko 2 lat (online przerwa też grubo ponad rok).
Plusy: wszystkie mieszczą się w prostym „najlepsza gra w historii”.
Minusy: deklasacja przy odmiennych poziomach graczy (rekord: wygrana w 17 ruchach) oraz skaczą hormony niebezpiecznie, choć to akurat może być i plus ha ha.
Skalowalność: wyłącznie na 2 osoby.
Cywilizacja: Poprzez Wieki. Dokładnie nie liczę, ale w powyżej 1500 partii, z czego na żywo mam zapisane po wynikach na karteczkach około 50 (w składach 2- i 3-osobowych).
Plusy: „druga najlepsza gra w historii”, wybory odnośnie siły kart i ograniczonej liczby własnych akcji, poczucie budowy cywilizacji bez planszy, dobry czas, jak na tyle możliwości zamkniętych we wcale nie takich prostych (na początek) zasadach i zależnościach. Ulubiona gra żony, co też wpływa pewnie na to, gdzie się znalazła, choć sam też ją uwielbiam.
Minusy: to samo, co przy Zimnej Wojnie plus uprzywilejowanie strategii militarnej przy równorzędnych graczach (choć to raczej nie minus, a konieczność pewnego stylu, modyfikowanego na różne sposoby, żeby włączyć się w walkę o wygraną). Minusy w dziedzinie gier on-line: z tego, co pamiętam, dominuje tryb asynchroniczny, ludzie cenią po prostu swój czas. Dlatego wolę grać na żywo, dość szybkie partie, w zaciszu domowym, ale to chyba naturalne przy delektowaniu się grą.
Skalowalność: po 33,3% poweru miodności w składach od 2 do 4 (ideał).
Robinson Crusoe: Przygoda na Przeklętej Wyspie. Liczba partii: dokładnie 107.
Plusy: bardzo klimatyczna, policzalna, choć losowa, są zwierzęta, dreszczyk emocji, czy zaraz tu ktoś nie zginie, tematyczne scenariusze (mam też fanowskie), niezliczone warianty tego, co może nas spotkać na wyspie (o dziwo też trafiały się przy tylu grach serie farciarskich zdarzeń i rzutów i łatwiutkie wygrane).
Minusy: waham się, czy mi się nie przejadła, ale skoro nie lubię gier kooperacyjnych, a w to nadal czasem zagram, to chyba jednak nie. Spora liczba mikrozasad, fatalna instrukcja, sporo czasu potrzebnego na rozłożenie i złożenie gry (mam sporo mikrododatków).
Skalowalność: bardzo dobra solo, na 2 osoby też, ale generalnie można grać na pełny skład 4 graczy, przy poinformowaniu jednak współgraczy, że gramy w grę, w której każdy ma równorzędne decyzje swoimi pionami, na nikogo nie działamy perswazyjnie. Solo jednak łatwiej jest wygrać, co też jest jakimś niuansem niż minusem bardziej.
Uczta dla Odyna. Liczba partii: powyżej 100 w składach 2-4-osobowych i pewnie ze 40 solo w ramach różnych wyzwań, bicia rekordów, korzystania z kreatywności społeczności graczy.
Plusy: puzzle w wydaniu dla dorosłych, sandbox jako pewna kategoria znana dla środowiska graczy i niezwykle lubiana, jak się okazało, przez współgraczy, w tym przeze mnie, a co za tym idzie różnorodność elementów, strategii, wyników, stylów rozgrywek. Łatwość nauczenia kogoś, jak zacząć w to grać, genialny dodatek, cały czas otwartość na nowe dodatki, które już są opracowywane.
Minusy: liczba komponentów nie ułatwi szybkiego rozłożenia (grając z dodatkiem tym bardziej), konieczność radzenia sobie z frustracją, gdy ktoś nam zabierze ulubioną wyspę (ale to raczej żart niż realny minus).
Skalowalność: w każdym składzie 1-5 bardzo dobra.
Terraformacja Marsa. Liczba partii: gdzieś w przedziale 120-140, wszystkie na żywo.
Plusy: czujemy, że jesteśmy na Marsie i coś robimy swoją korporacją (subiektywne), specyficzny poziom interakcji, bardzo ładne zazębianie się kart, możliwość zbudowania czegoś ciekawego, wyścig o elementy na planszy, tempo gry i związany z tym dobry czas przy grze z ogarniętymi, bardzo dobra cena bazowej gry, żeby pobawić się wiele godzin zanim pomyśli się ewentualnie o rozbudowie tytułu, łatwo wprowadzić kogoś nowego, kto się zachwyci, kupi swój egzemplarz, napędzi gospodarkę itp. itd.
Minusy: zbyt losowe, ale to też wina tego, że zachłysnąłem się w pewnym momencie tymi wszystkimi dodatkami plus rzeczami fanowskimi i teraz jestem zbyt leniwy, by bawić się w rozdzielanie tego a tego pod takim a takim kątem. Sytuacyjność pewnych kart (patrz: śmieci), ale to też wiąże się z powyższym czynnikiem i nie jest jakoś szczególnie mocnych zarzutem per se (chyba, że w bardzo szybkich grach na 4-5 osób).
Skalowalność: solo – przeciętne, w stronę słabe, 2 osoby – dobre, w stronę z tendencją do dłuższej gry, 3 osoby – bardzo dobre, 4 osoby – świetne, 5 osób – najlepsze, ale z tendencją do bardzo szybkiej gry, plus minus zależy od stylu gry współgraczy.
1960: Making of the President. Liczba partii: może lekko naciągnąłem, ale okolice 100, jeśli 89, to naciągam i tak dla wyróżnienia tytułu.
Plusy: spadkobierca Zimnej Wojny, ale w wydaniu light, siadasz i grasz, kto by nie był Twoim przeciwnikiem, to jeśli nie dostaniesz/dostanie 3 rąk z rzędu z samymi 2 OP, to będzie emocjonująco jak w 1960 w USA. Dużo szybsza niż Zimna Wojna i wiadomo, kiedy się skończy, wydarzenia mają tematyczny sens i zachęcają do pogłębienia wiedzy o systemie wyborczym USA. Niesamowicie klimatyczna, z trudnymi wyborami, twistami w postaci debaty medialnej, losowania mediów z worka, konieczności płacenia za podróż, czy odwracania rzutem na taśmę w ostatnim ruchu gry wyniku całych wyborów!
Minusy: Nixon wydaje się ciut mocniejszy, kto nie zna angielskiego, to musi sobie spolszczyć karty, gra wydaje się dość droga (przynajmniej nowa edycja, ja mam starą).
Skalowalność: wyłącznie 2 osoby.
I tyle.
"Człowiek bez religii, jest jak ryba bez roweru"
Mia San Mia!
Scythe: myślę że poszło ponad 100 partii lekko. Kupiona na świeżo po premierze. Tak na prawdę od tej gry zaczęło się moje granie na poważnie. W towarzystwie 'siadła' i to dlatego tak często lądowała na stół, a wtedy te nie mieliśmy tyle gier co teraz. Graliśmy najczęściej we 3-4, grało się super, jednak przy 3 osobach jest za dużo miejsca na planszy. Moim zdaniem gra najlepiej chodzi od 4 graczy w górę (modularną planszą można to teraz trochę naprawić). Po tylu partiach już nie działały schematy i można się było blokować, próbować przewidzieć co zrobi przeciwnik. Ta interakcja dawała dużo frajdy. Mnie też osobiście bardzo podoba się wydanie , a że lubię ładnie wydane gry...
Wady? Sam nie wiem. Na szybko nic mi nie przychodzi do głowy Do tej pory często wracamy do tej gry, często na spotkaniach pada co w stylu "ej ale dawno w Scythe nie graliśmy". Moja ulubiona gra.
Wojna o Pierścień: Druga Edycja
- ilość rozegranych partii: ok 100
- zalety gry - Władca Pierścieni na planszy
- wady - trudna do nauczenia (ale może to wynikać z tego że była to moja pierwsza gra planszowa, w każdym razie jak opanowałem ją to wszystkie późniejsze instrukcje to była bułka z masłem;))
- skalowalność - tylko na 2 osoby
Władca Pierścieni: Gra Karciana
- ilość rozegranych partii: ok 300
- zalety gry - ogromna ilość przygód które mogłyby się rozegrać w Śródziemiu
- wady - trzeba wydać majątek by zakupić wszystkie dodatki (poza tym duża cześć jest już niedostępna)
- skalowalność - grywałem od 1 do 3 osób (solo najczęściej), w każdym składzie było ok (choć zdażały się scenariusze słabo przystosowane dla rozgrywek jednoosobowych)
Nie wiem czy jest sens dodawać liczbę partii online, bo wtedy wyszłoby, że dla mnie MTG jest grą wszechczasów. Gram an MTG:Arena tak z 5-10 partyjek dziennie, codziennie od 2 lat co daje już blisko 5000 partii przez zaledwie 2 lata, ale wcale nie uważam, że to jakieś objawienie. Ot taka relaksująca, niezobowiązująca rąbanka na pół godzinki-godzinkę po dniu pracy. Ładna, szybka i zgrabna, ale też bardzo losowa z żenującym pseudo-balansem dyktowanym potrzebami biznesu. Nijak się nie przekłada na moje preferencje w grach bez prądu. Gdyby nie była za darmo na 100% bym nie grał
Faktyczną grą bez prądu na pierwszym miejscu jest u mnie Warmachine&Hordes. W nie-pandemicznych warunkach to coś ok 8-10 partii miesięcznie w sumie z gier na turniejach, w klubie i w domu co daje jakieś pół tysiąca bitew odkąd zacząłem. Nie najgorzej jak na grę z partią ~2godzin.
Zalety
- najlepiej z wszystkich gier,które znam, pozwala zabłysnąć kreatywności w rozwiązywaniu problemów. Mamy mnóstwo narzędzi i od naszego doświadczenia zależy czy będziemy nimi bili jak cepem czy wyciśniemy takie kombinacje, że wszystkim oko zbieleje. Zacytuję sam siebie z innego forum, gdzie odpowiadam za co kocham tę grę:
I absolutely love how the game presents you with a huge menu of viable choices for every situation, and the more experienced you are, the more and the better solutions you can see. This game rewards creative problem-solving in a way that I find immensely satisfying. For exactly the same, difficult situation a total newbie will have no solution whatsoever, he'll be stuck. A beginner will find a single, mediocre solution. An experienced player will find a few ways out and will be able to determine which is the best. But a truly talented (not just experienced!) player will solve the problem in a way that will make everyone watching the game go "Wow! That was awesome!". And whenever you do something like this it gives this wonderful sense of intellectual achievement! "Damn, I'm smart!"
It's a bit like with those chess-riddles which say "white check-mate in 4 moves". You look at them and can't find a solution and then some chess veteran comes and does it in 3 moves You want to be such a player and in some games you get to be one.
-losowość jest pod ścisłą kontrolą gracza
-nieograniczone możliwości rozbudowy i pole do eksperymentów
-fajny świat, bardzo ładne modele. Gra prezentuje się elegancko na stole (o ile gracze zadbają o malowanie itp)
-aspekt hobbystyczny i kolekcjonerski
Wady
-tragiczne bariery wejścia - trudno zacząć wygrywać z bardziej doświadczonymi, modele absurdalnie drogie (jako biedny nauczyciel ratuję się proxami i konwersjami), małe środowisko
-wypierana z rynku przez bardziej przystępne tytuły, w których szybko można zacząć mieć coś do powiedzenia w grze. Kiedyś bardzo popularna, dziś całkowicie niszowa
Szybko zrobiłem rachunek sumienia (liczę zarówno gry na żywo, jak i gry online łącznie) i kryteria (~50h i/lub ~50 partii) u mnie spełniają:
Catan, Imperial 2030, Libertalia, Na Sprzedaż, Rój, Zamki Burgundii, Terra Mistica, Projekt Gaja, Szachy, Zamek. Zbliżam się w do tej liczby godzin w Underwater Cities.
Liczbe partii w szachy licze w tysiącach, pozostałe w przedziale 30-100 partii,
Zalety :
Przesympatyczna gra skryta w 50 kartach, gdzie celem jest posiadać na stole większą wartość kart w momencie zakończenia gry.
Zaczyna się niewinnie, wykładamy karty po swojej stronie, katrupimy większe grupy, ktoś obowiązkowo wpada na bombę limitu wartości wyznaczonego przez twoją ostatnią kartę w talii, zyskujemy częściową świadomość akcji przewinięcia karty na spód, wygrywamy mając 50-60 punktów w kartach.
Z czasem gra robi się coraz bardziej okrutna, trup ściele się gęsto, karty giną na lewo i prawo, wygrywamy już mając tylko 15-25 punktów w kartach.
Nagle jedna z rozgrywek kończy przed wyczerpaniem talii poprzez wyczyszczenie Wewnętrznego Dworu. Od tego momentu dynamika gry zmienia się całkowicie - kolejne partie będą zawsze rozgrywane w cieniu tego warunku, Wewnętrzny Dwór będzie zawsze o krok od dominacji jednej strony, mordowanie własnych ludzi będzie na porządku dzienny, Ministrowie zamienią się w bomby atomowe, niejeden pojedynek zakończy się wygraną zero do zera. Jeszcze kilka partii a zmienisz całkowicie zdanie o dotąd pogardzanej Lady-in-Waiting, Trefniś ze snajpera zamieni się w wyrok śmierci, obowiązkowe staną się silosy konspiracyjne na plecach przeciwnika, zacznie się liczenie kart, coraz ważniejsze będzie zarządzanie ręką i konieczność posiadania odpowiedzi na kolejnego szacha wyprowadzonego przez przeciwnika.
Potem lekarz stwierdzi, że "za dużo się pan stresuje", omylnie przypiszesz to do pracy, którą zmienisz, ze stałym przeciwnikiem będziesz widywał się coraz rzadziej, aż wreszcie wrzucisz grę do szuflady, by przypomnieć sobie o niej po latach przy okazji losowego wątku na forum planszówkowym...
Wady :
Ciągłe sumowanie wartości kart. W początkowej fazie ogrania kart zwykle jest dużo na stole, szybkie ich ogarnięcie jednak trochę zajmuje i szukanie optymalnego zagrania potrafi być upierdliwe. Później jest lepiej, bo pewne powiązania zaczyna się łapać dosyć intuicyjnie, część kart trzyma na się na odpowiedni moment, no i na stole jest znacznie mniej upierdliwych dworzan.
Nie polecam niewyspanym
Opcjonalne :
W "Court of the Medici" można zagrać zwykła talią kart, trzeba tylko zapamiętać wartości punktowe dla figur (tzn. As 0, Król 15, Dama 1, Walet X).
Liczbe partii podaje na podstawie BGG. Nie prowadzilem statystyk dokladnie, wiec do podanych liczb mysle ze mozna doliczyc ~100 rozgrywek. Tyczy sie to kazdego tytulu.
7 Cudow Swiata Pojedynek- 117 partii.
Spoiler:
Gram w gre od 2016 roku. Gdy dokonywalem zakupu, pierwowzor znalem tylko z recenzji. Pamietam kupilem za punkty z systemu benefitowego i nie oczekiwalem niczego wielkiego po tej grze. W tym czasie gralem glownie w dwie osoby, z owczesna dziewczyna albo z moja siostra. Szybka lektura instrukcji, ktora w bardzo przystepny sposob tlumaczy zasady, rownie sprawne rozlozenie. Gramy, pierwsza premierowa partia. Ladne grafiki na kartach, intuicyjna symbolika, kilka drog do zwyciestwa. Poczatkowe partie byly "po omacku" raczej bez realizowania wiekszej startegii. Jak jakas wartosciowa karta podchodzila pod reke, to sie ja kupowalo. W krotkim czasie rozegralem kilkanascie partii, zaznajomilem sie z zaleznosciami i mozliwosciami oferowanymi przez gre. Cieszylo mnie ze mam dwoch wspolgraczy na rownym sobie poziomie, przez co partie byly bardzo wyrownane, a o zwyciestwie decydowaly niekiedy niuanse. Gra z nowymi graczami w pewnym momencie nie sprawiala mi frajdy, ludzie nieograni nie dostrzegali zaleznosci jakie wynikaly z ukladu kart, cudow czy pozyskanych symboli darmowej budowy. Gram dalej, dziewczyna poszla swoja droga, a gra zostala .
Mam ogarna podstawke, az skonczyl sie arkusz na punkty, podobnie Panteon. Super ze teraz wyszla Agora. Udalo sie tez pozyskac fanowski dodatek Liderzy dzieki akcji na forum. W grze niedostrzegam wad z mojego punktu widzenia. Niesamowita regrywalnosc, proste zasady (lecz nie prostackie! easy to learn hard to master), szybki czas przygotowania jak i samej rozgrywki. Z mechaniki podoba mi sie budowa swojego malego silniczka, realizacja stategii jaka przyjmujemy, przy jednoczesnym kontrolowaniu poczynan oponenta. Trzy drogi do zwyciestwa powoduja, ze chce sie grac za kazdym razem kolejna partie, sprobowac czegos innego. Mam kilka wypracowanych swoich taktyk. Mam kilka rozgrywek ktore bede naprawde dlugo pamietal. Ta gra w moim przypadku stala sie istnymi "szachami karcianymi".
Osadnicy Narodziny Imperium- 60 partii.
Spoiler:
Cudowana gra z pieknymi, klimatycznymi grafikami przypominajacymi czasy pierwszych Settlersow na PC. To jest cos czym ta gra mnie zauroczyla. Asymetryczne frakcje powodowaly chcec ogrania ich na maksa, aby w kolejnych rozgrywkach bic rekordy punktowe. Mimo ze negatywna interakcja jest minimalna, a gra czesto to istny pasjans mi to zupelnie nie przeszkadza. Z czasem jak poznalem dokaldnie jak gra sie danymi frakcjami moje wyniki punktowe osiagaly ponad +150, a czasem i +200 punktow. Jako minus podam tu losowosc w dobieraniu karty. Moze byc taka sytuacja, ze w pierwszej czy tez drugiej rundzie na reke nie trafi nam zadna karta produkcyjna i bedzie trudno wyciagnac dobry wynik.
Gram na podstawce + KPP + kilku promocyjnych kartach. Nie zainwestowalem w dodatki, gdyz uwazam ze wprowadzaja niepotrzebne zamieszanie i sa nie do konca dobrze zbalansowane w stosunku do podstawowych nacji.
Eldritch Horror- 23 partii.
Spoiler:
W EH gralem napewno ponad 100 partii. Sa to tez setki godzin spedzonych nad plansza walczac z przedwiecznymi, lub czesto probojac przezyc. Urzeka mnie niepowtarzalny klimat samotnika z Providence. Tak naprawde to dzieki grze poznalem tworczosc H.P. Lovecrafta (az wstyd sie przyznac). Podrozowanie po swiecie i przezywanie fabularyzowanych spotkan zawsze jest dla mnie niesamowita przygoda. Mimo iz mechanicznie i podswiadomie do gry podchodzi sie aby optymalizowac ruchy, czuje za kazdym razem ze walcze z Przedwiecznym. Nie angazuje sie w wojne EH vs AH vs AH3ed. Dla mnie EH jest gra kompletna i pomimo swojej losowosci, jak w zadnej innej grze tego typu czuje ze nad ta losowoscia moge zapanowac w dosc znacznym stopniu. Pamietam rozgrywke gdy w czasie lektury "Ku Nieznanemu Kadath..." karty ulozyly sie tak, ze w mniejszym czy tez wiekszym stopniu byly zwiazane z tym opowiadaniem. Jako dla fana H.P.Lovecrafta ta gra to cos wiecej, to cos wrecz w rodzaju ksiazki na planszy, czy namiastki sesji RPG.
Robinson Crusoe: Przygoda Na Przekletej Wyspie- 14 partii.
Spoiler:
Tutaj podobnie jak w przypadku EH grubo ponad 100 partii. Jedna z moich pierwszych nowoczesnych planszowek. Poczucie przygody na bezludnej wyspie, pieknie wykonane komponenty, ciekawe scenariusze. Worker plecment, optymalizacja, zarzadanie akcjami. Do tego historia w tle i dosc wysoki poziom trudnosci. To jest to co mnie przyciaga do tej gry. Niestety setup mnie strasznie meczy. Do tego losowosc w rzutach, ktora w moim przypadku zawsze jest na przekor powoduje ze czasem obrazam sie na RC. Lubie jako gre solo, gdyz bardzo mocno jest tutaj odczuwalny syndrom lidera.
Legendary: A Marvel Deck Building Game (200+ na 2os, parenaście na 3-4os)
Zalety:
+ tona dodatków
+ klimat
+ odnajdywanie synergii pomiędzy różnymi bohaterami
+ spora różnorodność misji, która przekłada się na wiele niepowtarzalnych partii
Wady:
- podstawka szybko się nudzi i trzeba zainwestować w co najmniej jeden duży dodatek
- część misji jest niezbalansowana pod daną liczbę graczy(jedne odczuwalnie łatwiejsze pod solo, część im większa ekipa tył łatwiejsza)
- plansza kartonowa nie zachwyca i niszczeje po wielu partiach
Skalowalność:
Gram głównie na 2 graczy i gra chodzi wyśmienicie. 3-4 osoby chodzą troszeczkę gorzej. Nie ma tu wielu kart na wspieranie innych graczy jak w serii LE, więc rozbujanie swojego decka w porównaniu do 2 graczy swoje trwa. Solo na dwie ręce w 90% przypadków będzie tak dobre jak dla 2 graczy. 10% zjadają karty, którymi możemy zrobić kuku naszym kolegom przy stole, by podebrać pkt zwycięstwa czy wrzucić rany do talii.
Zużycie elementów:
Większość kart ulega tasowaniu, część raz na partię jak talia przeciwników, część co parę tur jak nasza talia, którą budujemy w trakcie. Są karty wchodzą zawsze w skład talii przeciwników, więc ich zużycie jest znaczące. Tak samo podstawowe karty bohaterów, z którymi rozpoczynamy naszą grę. Koszulki to po prostu obowiązek, który dodatkowo wymaga co parę lat wymiany ich z kart najczęściej używanych. Plansza przez częste rozkładanie potrafi się rozwarstwić, a przesuwanie kart na niej powoduje wytarcia. Polecam zaopatrzyć się w podstawkę Villains z matą, która wygląda znacząco lepiej.
Dziwi mnie tak mała liczba odpowiedzi w temacie. 50 partii to przecież nie tak dużo. Wiedziałem, że dogłębne wgryzanie się w lubianą, dobrą grę nie jest tak popularne jak planszówkowe skakanie z kwiatka na kwiatek i ciągłe gonienie króliczka (jak sielankowo ) ale spodziewałbym się, że nie aż tak bardzo znowu. Ciekawe czy ten temat jest jakimś tam odzwierciedleniem tego, że jednak powierzchowne poznawanie gier jest znacznie bardziej popularnym modus operandi niż mi się wydaje.
Pandemia (od pewnego momentu z dodatkiem Na krawędzi).
Ostatnio z rzadka ląduje na stole, jednak przez lata posiadania partii nabiło się sporo. Nigdy nie liczyłem / nie zapisywałem, będzie togo trzycyfrowa liczba. Choć czy to w granicach 200, czy 600 rozgrywek - bardzo trudno mi określić. Jednak bez wątpienia jest to najbardziej wyeksploatowana gra, łupało się w nią bardzo ostro.
Strasznie żałuję, że nie dotarłem na rozgrywki kilka lat temu - najpierw na poziomie krajowym były jakieś tam organizowane. Później można było (w razie sukcesu), o ile dobrze pamiętam, coś tam międzynarodowego machnąć.
Zalety?
Bardzo dobrze się przy niej bawię. Niepewność przy dociągu kart. Częstokroć dramat, bo kolejny łańcuch chyba już nie do opanowania, po czym euforia, bo Logistyk tak przetransportował Sanitariusza do miasta, w którym była Badacz, stawiając im zawczasu pod tyłkiem Stację Badawczą kartą Dotacji Rządowej, że ów Sanitariusz w jednej swojej turze, biorąc od brązowej pani dwie (aż!) brakujące do wyleczenia choroby karty, potrafił jeszcze chorobę tę wyleczyć i (wspomagając się Mostem Powietrznym) dodatkowo wyczyścić całe trzy zawalone tąże chorobą miasta. Takie ciekawe i rozbudowane mixy działań można wydziergać. Bywa też odwrotnie rzecz jasna - wygląda dobrze, jest plan na najbliższe 3 tury, a tu pojawia się zielona karta, która statystycznie nie miała prawa się pojawić, albo dwie Epidemie pod rząd i kostki choroby dosłownie wysypują się na planszy. Sinusoida od dramatu do euforii, znów do dramatu itd. Zatem pranie się równe po pyskach z grą. Oddech globalnej kostuchy na plecach. Tematyka zagłady. I często właśnie ten wspomniany fajny poziom kombinowania, szczególnie pod koniec, jak z dostępnych zdolności postaci i żółtych kart wycisnąć tyle, żeby jednak uratować ten ziemski padół. Przed np. czerwonym cholerstwem, co to z Sydney aż po Zatokę Meksykańską zawędrowało. Mimo, że na pierwszy (i drugi) rzut oka partia w zasadzie do poddania. Dość dobre skalowanie poziomu trudności. Choć po pewnym czasie 6 kart Epidemii z podstawki to trochę mało. Zatem bardzo często grywaliśmy bez Na-krawędziowych fioletowych i czerwonych kart, za to pakując do talii siódmą Epidemię. Na ilość partii pozytywnie wpłynął też fakt, że gra z jednej strony wymaga odrobiny pomyślunku (co jest zaletą oczywistą), jednak nie wykańcza umysłu i bez problemu można łupać kilka pod rząd. A trwa z godzinkę może. I na koniec - bardzo ciekawa mechanika. Zgaduję, że niezbyt często spotykana i dość niepowtarzalna.
Wady?
... jeśli wybiera się tę grę będąc świadomym jej czasu trwania, takiego, a nie innego stopnia skomplikowania i główkowania oraz faktu, że to kooperacja...
Nie ma wad.
Poza jedną w sumie. Plansza aż prosi się, by widniejący na niej projekt graficzny był na wysokim poziomie. Nie jest. Cóż, może kiedyś pokuszą się o wydanie dorównujące wizualnie Epoce Kamienia czy nowemu Brassowi. Karty i znaczniki od biedy mogą być. Ale wyobrażam sobie, jaką wizualną perełkę można by z tej pozycji zrobić. Oj grałoby się grało...
Aa.. no i jeszcze jedno, co bez wątpienia należy wziąć pod uwagę przy ewentualnym rozważaniu zakupu - Teheran na mapie to nie Teheran tylko Tehran . No katastrofa no...
Chyba, że poprawili, bo jakieś nowe wydanie / dodruk wyszedł bodaj. Wtedy można brać.
Skalowalność?
Nie ma najmniejszego znaczenia, czy 2 czy 4 graczy (a skoro tak, na 3 też tak być musi - nie wiem, nigdy nie grałem chyba). Rozgrywka równie emocjonująca być potrafi. U mnie, z racji posiadania jednej żony (która z resztą tę grę uwielbia), zdecydowana większość partii w duecie. W pojedynkę rzecz jasna też pyknąć można.
To dobra gra jest.
Przy czym, zaznaczę, nie ta gra jest moim ulubionym numerem jeden.
Arkham Horror gra karciana (LCG) - (250+ rozgrywek, 80% z nich solo)
Zalety:
+ dla mnie jedyna gra planszowa z fabułą łącząca angażujące i klimatyczne historie (a także wybory fabularne) z bardzo dobrą mechaniką, która się nie nudzi po kilku rozgrywkach (a nawet kilkuset) - porównałbym ją do sesji RPG ze świetnym Mistrzem Gry
+ idealna do gry solo, jeszcze lepsza w towarzystwie obeznanych graczy (dla mnie im więcej graczy tym nieco łatwiej)
+ regrywalność z każdym posiadanym cyklem rośnie wykładniczo (więcej scenariuszy * więcej badaczy * więcej kart do tworzenia talii) i mimo wydanych 6 cykli pomysły na scenariusze wciąż są świeże
+ jest dużo zawartości, którą się rzeczywiście wielokrotnie wykorzystuje (nie raz albo w ogóle jak przy niektórych planszówkach z dodatkami modułowymi); każdą z 5 klas postaci gra się dla mnie interesująco, zatem także 99% kart badaczy mam ochotę wypróbować w taliach
+ na półce gra zajmuje stosunkowo mało miejsca (w większości to karty) i dość łatwo ją przetransportować
+ świetnie wykorzystuje opowiadania Lovecrafta jako bazę pod scenariusze, jest w nich mnóstwo smaczków dla tych, którzy czytali
+ super społeczność na fb i reddit, która chętnie pomoże i prowadzi ciekawe dyskusje, z których się można sporo nauczyć
Wady: a) niezwiązane z rozgrywką (stan na styczeń 2021): - cena - gra jest droga (na start co najmniej 500 zł za podstawkę i 1 cykl, żeby poznać jej potencjał), dalej średnio 50 zł miesięcznie jeśli chce się być na bieżąco
- słaba dostępność - cykle znikają ze sklepów coraz szybciej od premiery a dodruki są rzadkie, stąd albo trzeba kupować na bieżąco (i na zapas) albo czekać 1,5 roku (albo odkupić komplet za >2k zł)
- jest to gra lifestyle'owa, tzn. wynagradza poświęcenie czasu (na przejrzenie kart, zbudowanie talii, śledzenie dyskusji) i pieniędzy na kolejne dodatki zamiast na kolejne planszówki, więc wg mnie do pogrania raz na jakiś czas jako 1 z kilkudziesięciu tytułów na półce się nie opłaca
b) związane z rozgrywką: - dość sporo zasad i nieuchronne uczenie się ich na błędach podczas rozgrywki (przy czym instrukcja wprowadzająca jest dobrze napisana, ale brakuje przykładów kilku typowych sytuacji)
- trudno wprowadzić szybko kogoś nowego na jedną grę tak, żeby czuł, że rzeczywiście sam podejmuje decyzje
- w grze jest dużo do czytania i czasami trudne jest pamiętanie o wszystkich mikrozasadach na aktualnych kartach scenariusza w grze, a przeoczenie jakiegoś fragmentu tekstu może spowodować, że sobie mocno ułatwimy/utrudnimy grę
- więcej czasu niż dla typowej planszówki zajmuje przygotowanie i sprzątnięcie scenariusza (~30 min licząc z czytaniem wstępu i zakończenia) a także przygotowanie i ulepszenia talii (często godzinę dla 2 badaczy, ale to można zrobić wcześniej). Pomaga tu znajomość scenariusza, odpowiednie ułożenie kart w pudełku oraz aplikacja ArkhamCards
Dodatkowe informacje: * co do zużycia, to warto zakoszulkować karty (przynajmniej badaczy którymi aktualnie gramy) oraz zakapslować żetony z worka chaosu (te się zużywają już po pierwszych rozgrywkach)
* od pewnego momentu warto sobie poszukać jakieś sposobu na przechowywanie kart
* gra jest podatna na upgrade'y i dodatkowe akcesoria: strzałki do łączenia lokacji, maty, podstawki na karty, dodatkowe znaczniki - wszystko to usprawnia i uprzyjemnia rozgrywkę, a nie ma ich w pudełku
Dziwi mnie tak mała liczba odpowiedzi w temacie. 50 partii to przecież nie tak dużo. Wiedziałem, że dogłębne wgryzanie się w lubianą, dobrą grę nie jest tak popularne jak planszówkowe skakanie z kwiatka na kwiatek i ciągłe gonienie króliczka (jak sielankowo ) ale spodziewałbym się, że nie aż tak bardzo znowu. Ciekawe czy ten temat jest jakimś tam odzwierciedleniem tego, że jednak powierzchowne poznawanie gier jest znacznie bardziej popularnym modus operandi niż mi się wydaje.
Ja bardzo chciałm tu coś napisać ale po zastanowieniu głebszym nie jestem pewna czy w jakąkolwiek grę do tej pory zagrałam 50 partii. No może w jakiegoś SPLENDORA albo inną popierdółkę by wyszło. Chociaż... nie jestem pewna czy by wyszło "aż" 50 nawet w SPLENDORA. A w moje ulubione tytuły to zagrałam mniej niż 10 razy w każdy. I w sumie jestem prawie pewna, że większość z tych ulubionych moich w tym momencie nawet do 30 partii nie dotrwa bo się wcześniej znudzi albo obnaży jakieś swoje wady i pójdzie na sprzedaż Na razie wolę skakać z kwiatka na kwiatek ale kto wie moze kiedyś sie ustatkuję Trochę chyba spowodowane jest to tym, ze każda gra ma jednak jakieś wady, dopóki jej dobrze nie poznam to bywa, że sie zachwycam i jest ulubiona, a jak odkrywam, że ma wady to trace nią zaintersowanie bo moją uwagę zdąży juz przyciagnąć multum innych tytułów, o wadach których jeszcze nic nie wiem, wiec wydaja sie byc bardziej atrakcyjne...
Dziwi mnie tak mała liczba odpowiedzi w temacie. 50 partii to przecież nie tak dużo. Wiedziałem, że dogłębne wgryzanie się w lubianą, dobrą grę nie jest tak popularne jak planszówkowe skakanie z kwiatka na kwiatek i ciągłe gonienie króliczka (jak sielankowo ) ale spodziewałbym się, że nie aż tak bardzo znowu. Ciekawe czy ten temat jest jakimś tam odzwierciedleniem tego, że jednak powierzchowne poznawanie gier jest znacznie bardziej popularnym modus operandi niż mi się wydaje.
Ja bardzo chciałm tu coś napisać ale po zastanowieniu głebszym nie jestem pewna czy w jakąkolwiek grę do tej pory zagrałam 50 partii. No może w jakiegoś SPLENDORA albo inną popierdółkę by wyszło. Chociaż... nie jestem pewna czy by wyszło "aż" 50 nawet w SPLENDORA. A w moje ulubione tytuły to zagrałam mniej niż 10 razy w każdy. I w sumie jestem prawie pewna, że większość z tych ulubionych moich w tym momencie nawet do 30 partii nie dotrwa bo się wcześniej znudzi albo obnaży jakieś swoje wady i pójdzie na sprzedaż Na razie wolę skakać z kwiatka na kwiatek ale kto wie moze kiedyś sie ustatkuję Trochę chyba spowodowane jest to tym, ze każda gra ma jednak jakieś wady, dopóki jej dobrze nie poznam to bywa, że sie zachwycam i jest ulubiona, a jak odkrywam, że ma wady to trace nią zaintersowanie bo moją uwagę zdąży juz przyciagnąć multum innych tytułów, o wadach których jeszcze nic nie wiem, wiec wydaja sie byc bardziej atrakcyjne...
Star Realms - 8/10, ponad 300 rozgrywek (ponad 100 live, w tym na 2 i 3 osoby)
+ proste zasady
+ szybka rozgrywka
+ super grafiki
+ świetna regrywalność podstawki
+ syndrom jeszcze jednej partii
+ bloby!
- czasem trochę za dużo losowości
- trochę jestem zawiedziony Colony Wars (to jedyny dodatek, jaki posiadam)
Zakazane Gwiazdy - 10/10, 24 rozgrywki (2 i 3 osobowe)
+ świetne mechaniki
+ dynamika (gra nie premiuje bunkrowania)
+ świetna regrywalność (modułowa plansza, różne kombinacje frakcji w grze, różna liczba graczy)
+ doskonale działa z każdą liczbą graczy
+ super komponenty
+ klimat
- czas gry (pomimo tego, że nie jest odczuwalny)
- brak dodatków
Gra o Tron (2ed) - 10/10, 19 rozgrywek (4, 5 i 6 osobowe)
+ świetne mechaniki
+ gra nad stołem, negocjacje, zdrady
+ super wykonanie
+ klimat
+ znakomity dodatek Matka Smoków z systemem wasali
- czas gry
- podstawka nie jest zbalansowana (to naprawiłem drukując fanowskie nakładki na planszę oraz dodając system wasali)
- dobrze działa (zakładając nakładki i system wasali) dopiero od 4 graczy w górę
Ilość partii, około 50, ale grę mam dopiero od połowy zeszłego roku i mało czasu na granie.
1. Zalety - bardzo fajna walka taktyczna, najlepsza przygoda w grach przygodowych (IMO oczywiście), wykonanie, wg mnie nieskończona regrywalność, no kurcze, wszystko! 2. Wady - niezwiązane z grą - cena, niestety, ale gra jest droga a jak się dokupi dodatki to baaardzo droga. Związane z grą - dużo zasad - każdy bohater to osobna karta z jego zdolnościami, opisem kości, zdolności specjalnych itd, tak samo ze zdolnościami przeciwników, na początku trzeba poświęcić czas by to rozgryźć, potem gra płynie.
Na blisko 900 partii tylko ta gra przekroczyła aktualnie barierę 50+ partii.
Zalety:
Elegancja mechanicznie i piękna gra logiczna w którą mogę zagrać z każdym.
Świetnie działa na 2-3-4 osoby.
Po wielu partiach gra pokazuje kolejne warstwy kombinowania i konsekwencji wyborów.
Moja mama ją uwielbia.
Nie wydaje mi się bym się nią szybko znudził.