Gra miesiąca - sierpień 2022

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
anitroche
Posty: 772
Rejestracja: 23 kwie 2020, 10:09
Has thanked: 672 times
Been thanked: 782 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: anitroche »

W lipcu miałam wyjazdowy trzytygodniowy urlop, więc grania było tyle, co kot napłakał, stąd tutaj podsumowanie i lipca i sierpnia:

NOWOŚCI:

Set A Watch: Swords of a Coin (++) - bardzo przyjemna gierka typu tower defence. Przed kupnem obejrzałam parę recenzji i rozgrywek i po moich póki co dwóch partiach myślę, że często wspominany w recenzjach problem istnieje, czyli to, że karty zdolności postaci, którymi gramy są lepsze i gorsze i właściwie każda rozgrywka może w tym aspekcie być podobna do siebie - zawsze będziemy dążyli do podmienienia kart umiejek w czasie gry (startujemy z 3 wybranymi losowo i potem możemy je zmieniać) na te 3, które są najlepszym zestawem dla danej postaci. Jednak same postaci i ich umiejętności bardzo fajne i myślę, że gra zostanie w kolekcji, ale nie do grania w kółko, a właśnie do powrotu do niej co kilka miesięcy, żeby się umiejętności postaci nie znudziły.

Nine-minute Kingdom (-) - Małe pudełeczko wypchane po brzegi grą podstawową i dodatkami z KS. Prosta gra karciana w budowanie swojego królestwa składającego się z 9 kart, które pozyskujemy w drafcie. Taki city builder przypominający mi znaną polską grę Capital, ale uproszczoną i szybszą, bo rzeczywiście jedna partia to kilka minut. Sama gra podstawowa dość prosta (aż za prosta moim zdaniem), ale dodatki wnoszą fajne twisty w punktowaniu końcowym i urozmaicają draft przez dodanie kart z nowymi symbolami i jak już to polecam właśnie grę od razu z dodatkami. Minus dla tej gry nie dlatego, że jest zła, czy nie działa, tylko najzwyczajniej upewniła mnie w przekonaniu, że city buildery to jednak nie moja bajka. Wszystko działa, po prostu budowanie miasta/królestwa mnie nie bawi wystarczająco, żeby do gier tego typu wracać i ostatecznie nie mam żadnej gry z tej kategorii w kolekcji (ta też już jest sprzedana).

Etherfields (++-) - Przeszliśmy dwuosobowo 4 sny - plan był na 8-10 w sierpniu, ale niestety choroba i kolejny wyjazd pokrzyżowały nam plany. Pierwsze dwa sny i drzemki to było granie trochę po omacku, z upewnianiem się na grupie na fb, czy dobrze rozumiemy zasady, przy kolejnych dwóch snach postanowiliśmy trochę wyluzować i stwierdziliśmy, że jak coś źle zagramy to trudno, ważne żeby się dobrze bawić i tyle. I choć bawiliśmy się dobrze grając, to po tej dwutygodniowej wymuszonej przerwie jakoś nie mamy ochoty wracać, bo mimo ciekawych mechanik i snów, to jakoś coś nas w tej grze niemiłosiernie męczy i to nawet po zluzowaniu gumy w gaciach w stosunku do kurczowego trzymania się i sprawdzania reguł, no i nie wiem, co nas tak zmęczyło :D. Ogólnie zasady tej gry nie są jakieś super skomplikowane, każdy sen dodaje jakiś twist w zasadach, ale póki co to też nie było jakieś skomplikowane, a jednak samo granie ma w sobie coś ciężkiego i męczącego. Drzemki nas denerwowały, ale zaczęliśmy w nimi trochę cheatować i co drugą sobie omijaliśmy i wciąż coś było ciężkiego w tej grze, że człowiek odchodził od stołu zmęczony i robiliśmy sobie 2 dni przerwy zanim siadaliśmy do kolejnego snu. No i jak tak w miarę regularnie co dwa dni graliśmy, to było spoko, ale po dłuższej przerwie jakoś ochota na dalsze granie nam odeszła. Aaaaa i w jednym śnie trochę byłam zawiedziona, bo mieliśmy sytuację, że szukaliśmy przejścia do ostatniego kafelka i wtedy mnie jedno przejście wywaliło na sam początek mapy, ostatecznie stwierdziłam, że bez sensu mi przechodzić przez całą mapę ponownie, bo mąż i tak sam do tego czasu zdąży odkryć to, czego potrzebowaliśmy i jeszcze z tym wrócić na spokojnie samemu, więc przez jakieś 15 minut ja tylko siedziałam i co kolejkę mówiłam "pas" nic nie robiąc, żeby tylko życia nie tracić, bo zakończenie snu w tej grze wcale nie jest równoznaczne z odświeżeniem statystyk i talii, więc się nudziłam dopóki mąż nie ukończył scenariusza, co troszkę pozostawiło niesmak - ale nie był, to ostatni nasz rozegrany sen. Miałam nadzieję pierwszą kampanię rozegrać do końca października, bo potem pojawi się noworodek w domu i na takiego kolosa kampanijnego na pewno nie będzie czasu, a w tym wypadku nie widzę opcji na skończenie Etherfields na czas, więc pewnie niestety poleci na sprzedaż, choć rozwiązania mechaniczne kolejnych snów są bardzo ciekawe.

Bitoku (++-) - otrzymane pod koniec sierpnia z przedsprzedaży Portalu i rozegrane ma dwóch graczy i solo kilkukrotnie. Rozpisałam się już trochę o swoich wrażeniach w wątku gry. Ogólnie bardzo przyjemny tytuł, ale trwa dwie godziny i ma też długo setup i składanie gry, co sprawia, że nie wiem, jak często będzie wychodziło na stół. No i tryb solo opracowany przez Davida Turcziego jest tutaj moim zdaniem bardziej skomplikowany w obsłudze niż np. w Imperium Antyk/Legendy :D, co jest kuriozalne, bo gra jest prostsza, no i obsługa tego bota jest tak bardzo długa i męcząca, że nawet do solo chyba zbyt często Bitoku na stół nie wjedzie. Ale mechanicznie gra mi się podoba, fajne połączenie akcji z zagrywanych kart z wysyłaniem kościanych pracowników na planszę, przy czym mocno trzeba uważać na to, co robią inni gracze, bo mogą nam chcący lub niechcący popsuć plan. Ogólnie mechanicznie na plus, ale długość rozgrywki + setup na minus, więc nie wiem, co dalej z tą grą pocznę - na razie zostaje.

Mobile Markets: A Smartphone Inc. Game (++-) - karciana wersja gry Smartphone Inc. (w planszową wersję nie grałam). Mniejsze pudełko, szybsza rozgrywka, a wydaje mi się (po oglądaniu rozgrywek w planszową wersję) daje bardzo podobne odczucia do starszej siostry. Bardzo przyjemny tytuł, jednak wolę w niego zagrać z żywym graczem i się po przepychać z innymi na rynku niż z automą, której raz mi się zdarza, że karty akcji podchodzą idealnie, żeby dobrze zapunktowała, a czasem nie mam żadnego problemu, żeby ją pokonać. W grach solo lubię mieć wyzwanie, a tutaj to loteria mam wrażenie. Jednak do gry wielosobowej mocno polecam, bo działa bardzo fajnie, a jest mniejsze i chyba tańsze niż wersja planszowa.

On Mars (+-) - już o tej grze wspominałam wcześniej po jednej rozgrywce, ale teraz wróciła na stół kilkukrotnie, ale tylko w trybie solo, bo chyba nie chcę męża w to wciągać, żeby mi się chłop jeszcze nie zniechęcił zupełnie do planszówek. Skoro mnie ta gra pokonała swoim ogromem, to myślę, że jego jako fana lżejszych tytułów tym bardziej pokona, więc wolę nie ryzykować traumy :D. No i jak wspomniałam mnie zasady tej gry pokonały. Jest ich dużo i pomimo już kilku rozgrywek i wydrukowaniu sobie super algorytmu automy z BGG, który bardzo ułatwia jej obsługę, to i tak wciąż w ciągu gry zauważam, że o czymś zapomniałam ruch wcześniej, a to podnieść poziom budynków danego typu na polu ISS, a to zapomniałam o limicie budowania rakiet, a to zapomniałam przestawić częstotliwość kursowania promu, po zwiększeniu poziomu ISS itd. Z jednej strony jak czytam instrukcję to wszystko jest logiczne i spoko, ale jak gram, to mój mózg nie ogarnia pamiętania zasad i jeszcze opracowywania strategii, co i kiedy muszę zrobić. Baaaardzo chciałam, żeby ta gra mi się spodobała i została w kolekcji, bo jest pięknie wydana, wszystkie mechaniki mi się podobają i tematyka również, ale mój mały móżdżek niestety jej nie ogarnia :(. Najgorsze jest to, że widzę, że gra jest dobra, tylko to ja do niej nie pasuję niestety, więc smuteczek ogromny, ale poleci na sprzedaż. Bardzo możliwe, że jakbym miała żywych graczy do grania, którzy by poza mną pilnowali kilku zasad przy stole, to by gra została, ale tak do solo, to nie widzę sensu, żeby leżała na półce i patrzyła na mnie smutnym boczkiem :(.

Disney Villainous: Bigger and Badder (++) - moje pierwsze podejście do tej serii. Już od dawna chciałam zagrać, ale postaci z podstawki jakoś do mnie nie przemawiały, a na konkretny dodatek nie mogłam się zdecydować. W końcu wzięłam najnowszy, bo za serce chwyciła mnie mechanika Madame Mim, czyli pojedynek magów. Po zagraniu każdą postacią uważam, że to był dobry wybór, bo w sumie każdą talią gra się przyjemnie i nieco inaczej. Teraz planuję wydrukować sobie z BGG fanowską talię i planszetkę do Heffalumpów z Kubusia Puchatka :D i sobie przystosować ich do któregoś z proponowanych fanowskich wariantów solo. Gra jednak raczej tych prostych, gdzie fart w dociągu kart może zdecydować o wygranej, a nie tyle jakiś skill graczy. W kategorii luźnego pykadełka jednak sprawdza się super, bo ani nie jest banalne i odmóżdżające ani też nie męczy zwojów mózgowych, więc myślę, że się dobrze sprawdzi jako gierka na luźne wieczory.


POWROTY:

Hive Pocket (+++) - nie jestem pewna, czy o Hive już kiedyś nie pisałam, jeśli tak to trudno - powtórzę się. Ciągle bardzo lubię, co jest dość dziwne, bo szachów nigdy nie lubiłam, a ta gra bardzo mocno je przypomina. Jednak Hive jest szybszy (nie porównuję tutaj do poziomu pro szachistów w speed chess, tylko do czasu grania takich laików jak ja ;)) i jakoś tak tu mi się gra przyjemnie, choć wciąż częściej przegrywam niż wygrywam. I uważam że dodatek z komarem to must have - biedronka też spoko, ale mogłabym się obyć bez niej, a stonogi nie posiadam, więc się nie wypowiem.


POWROTY, O KTÓRYCH JUŻ PISAŁAM W POPRZEDNICH MIESIĄCACH I ZDANIA O NICH NIE ZMIENIŁAM:

Tidal Blades, Najeźdźcy ze Scytii, The King id Dead, Santa Monica, Tao Long The Way of The Dragon.


GRA MIESIĄCA: Pomimo wątpliwości, co do przyszłości tej gry to chyba ten tytuł przypadnie Bitoku. Jest coś przyjemnego w tej grze, być może ma na to wpływ mój wielki sentyment do bajek studia Ghibli.

ROZCZAROWANIE MIESIĄCA: Odznakę największego rozczarowania przypinam swojemu mózgowi, który nie ogarnia On Mars :(. Gupi muzg...
"Cześć, mam na imię Ania i dzisiaj pokażę wam jak wygląda rozgrywka w wariancie solo w..."

Zapraszam na mój kanał z pełnymi rozgrywkami solo: Gram Solo na YouTube
Kal-El83
Posty: 1149
Rejestracja: 03 sty 2015, 17:28
Lokalizacja: Kołobrzeg
Has thanked: 242 times
Been thanked: 132 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Kal-El83 »

Sierpień pod znakiem urlopu i spędzania czasu z synem czasu ma podwórku zaowocował znikomą liczbą rozgrywek.
1. Scrabble - rozgrywki pod strzechą i na powietrzu tylko 1v1 :) lubię tę cudownie nieprzewidywalną grę. Sierpień zaowocował dwoma wynikami powyżej 400 punktów (405 i 450) ze stałymi rywalami gdzie gra się zawsze „na noże” (brat i żona).
2. Karak - gra która potrafi przykuć naszego 4-latka do planszy. Radosne turlanie i festiwal losowości. Miło spędzony czas z żoną, synem a i czasem teścuowie dadzą się ponieść przygodzie.
3. Gloomhaven - mimo że młodszy brat czeka na półce to udało się zagrać w pierwowzór. Grę prowadził jej właściciel czyli mi pizostało czyste optymalizowanie tego co mogę, chcę i muszę zdziałać. Rozgrywka 4-osobowa pokazała mi, że ta gra jest dokładnie tym czego się spodziewałem i muszę się zabrać za „Szczęki …”
4. Nemesis - dwie partie jedna po drugiej w 3-osobowym gronie. W pierwszej grze wszyscy knuli przeciw sobie i gra nas szybko poskładała :lol: W drugiej gospodarz spotkania stwierdził że weźmie cel mało humanitarny na jednego ze współtowarzyszy. W przykrym zbiegu okoliczności odpadł w 1/3 gry :lol: drugi kolega zrobił cel i się ewakuował (w ok 3/5 gry). A ja musiałem uciekać przed obcymi żeby się odrobaczyć, po drodze mi się gabinet zepsuł. Wracając odrobaczony trafiłem na królową, którą też udało mi się wykurzyć (odpędziłem gaśnicą :D :lol: :lol: ). Nie miałem czasu żeby się ewakuować więc została tylko hibernacja. Koordynaty ustawiłem i liczyłem na to że silniki działają. Wchodzę do komory hibernacyjnej i tylko ieden wynik rzutu na szmery mnie ratuje i … pojawił się dorosły osobnik :lol: :lol: . Zostały dwie tury do końca gry. W akcie desperacji uciekłem z pomieszczenia z komorą licząc na to że w fazie wydarzeń się sunie i zrobi mi miejce. Tak też się stało, tylko gdy uciekałem zdążył mnie pacnąć i wpadła karta skażenia. W ostatniej turze gry wróciłem skradając się (zeiadowcą) i wejście do komory było formalnością. Pozostało sprawdzenie silników - szczęśliwie dwa działały, oraz karty skażenia - okazała się pusta :D epicka walka o przetrwanie szczęśliwie dobiegła konca i bezpiecznie wylądowałem na Ziemi, a razem ze mną żywr ( nie tylko) dowody na to że nie jesteśmy sami w kosmosie :)

Gra miesiąca Nemesis nie mogło być inaczej :)
Niegdyś Azazelek, narodzony na nowo jako Kal-El83 ;)
Dazir
Posty: 216
Rejestracja: 14 maja 2019, 19:18
Has thanked: 70 times
Been thanked: 66 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Dazir »

Najwiecej czasu spędziłem przy:
Whq blackstone fortress - miód, malina. Szybki DC, niemal skirmish. Wciąga i ma syndrom jeszcze jedna misja:)

Four against darkness - mega zabawa, sandbox, rysowanie lochow… wciąga i nie puszcza. Gorsze nie lcg, bo chce się kupować coraz więcej dodatkow…:)

Dungeoneer - moje odkrycie „roku”, gra stara ale jara. Fajna mechanika, przeszkadzajka, szybki setup, szybka rozgrywka

Rozczarowania;
Massive darkness 2
Gloomhaven jaws Of the lion
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4113
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2655 times
Been thanked: 2564 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Gizmoo »

Rekordy są do bicia, więc tegoroczny rekord w ilości rozgrywek został pobity! Sierpień okazał się najlepszym miesiącem w tym roku! I byłby zdecydowanie najlepszym moim planszówkowym miesiącem w całej karierze, gdyby nie fakt, że ostatnie pięć dni urwał urlop, na którym nie grałem wcale. Ale nawet pomimo tej przymusowej pauzy zanotowałem aż 52 rozgrywki w 23 tytuły! Sporo nabiły imprezówki, ale na szczęście, procentowo nie było ich w sumie tak dużo. Były za to wspaniałe nowości i piękne powroty!

SIERPIEŃ 2022:
Spoiler:

NOWOŚCI:

TAJNIACY: DUET – Mega przyjemne zaskoczenie. Nie podejrzewałem, że wersja na dwóch graczy będzie aż tak udana! Oczywiście pewnie nie bawiłbym się tak dobrze, gdyby nie wspaniała partnerka, ale i tak - bardzo sprytnie rozwiązana zabawa dla pary w tego klasyka! Ta wersja jest chyba nawet lepsza dla mnie od gry podstawowej. Po zagraniu – z miejsca nabyłem swój egzemplarz. 8/10!

SEN – Piękna i jednocześnie... Niezbyt porywająca gra. Ot, kolejna abstrakcyjna karcianka o dość imprezowym charakterze. Podchodząc na super chłodno – to losowa, niespecjalnie udana zabawa. Podglądasz dwie pierwsze karty i jeżeli mają małe wartości – to w kolejnym ruchu chcesz sprawdzać innych graczy. Nawet po „przebudzeniu”, jeżeli nie masz najmniejszych wartości, to kara za „sprawdzenie” jest za mało bolesna. Potencjalnie i tak jesteś w korzystnym ustawieniu. Nie masz niskich wartości po pierwszym podejrzeniu – kombinujesz dalej. Decyzje błahe i na wzruszenie ramion. Można się w to pobawić z dzieciakami, z laikami, przy dużej ilości alkoholu może "zaskoczyć", ale dla graczy ta gra będzie zwyczajnie... Słaba. 4/10

CZARNE HISTORIE: BIURO – Bawiliśmy się w to na suto zakrapianej imprezie w mega dziwnym towarzystwie (kilku prawników, dwie osoby z IT, dwie osoby z korpo i ja – scenarzysta). Pierwszą zagadkę rozkminiłem sam, choć była wyjątkowo absurdalna. Dwie kolejne – nie potrafił rozwikłać nikt. Po tych trzech partiach wspólnie stwierdziliśmy, że gra jest durna i nie chcemy w nią więcej grać. :lol: 3/10 i ta trójeczka jest tylko za sam fakt, że zagadki zaangażowały wszystkich, choć były tak abstrakcyjne, że w zasadzie nie do rozwikłania. Nasza najbardziej aktywna koleżanka, ekspert od prawa cywilnego, podsumowała – „ktoś, kto układał te historie, był chyba zamknięty przez całe życie w ciemnej piwnicy”. Sprawdziliśmy pudełko, ale autorem gry nie był ani Joseph Fritzl, ani jego ofiara. :lol:

TRAGEDY LOOPER – Dla odmiany od Czarnych Historii – gra dedukcyjna z prawdziwego zdarzenia. Świetna, angażująca szare komórki zabawa. Jest to mega dziwny twór, ma mnóstwo zasad, sporo rzeczy jest do śledzenia i czacha paruje od kombinowania, ale jest to produkt dla graczy. Niby kolejna gra One vs many, ale tak bardzo wykręcona, że dostarczyła czystej radochy. Wszyscy bawiliśmy się wybitnie dobrze! Gra wręcz prowokowała do dyskusji i wspólnego kombinowania! Chcę zagrać jeszcze raz, w inny scenariusz i dlatego z czystym sumieniem wystawiam 8/10!

RUINATION – Chciałem to wesprzeć już na KS, ale nie było zniżek na grupowe zamówienie i odpuściłem, będąc przerażony ceną (głównie wysyłki). Upłynęło trochę czasu, ceny nie spadły, a ja nie mogłem przestać myśleć o tym tytule. Brakowało mi w kolekcji czystej napierdzielanki na planszy o dość prostej mechanice. Mam w kolekcji sporo gier 4x, sporo area control/majority, ale żadnej nastawionej wyłącznie na totalny konflikt. Ruination to w zasadzie totalna zadyma na planszy! Wszystko tu dosłownie zmusza do tego, by się bić! Dla niektórych poziom negatywnej interakcji będzie nie do zniesienia! Nawet dla mnie jest absurdalny! I choć gra ma sporo elementów, które mi nie podchodzą, to bawiłem się nieźle. A pozostali gracze – wręcz wybitnie dobrze. Gra ma mnóstwo zalet – od rewelacyjnego wykonania i oprawy graficznej, poprzez świetną, prostą mechanikę, wreszcie na rewelacyjnym systemie walki kończąc. To pierwsza gra w której konflikty rozgrywane z kostkami działają i dostarczają ciekawych decyzji. Mechanika walki jest dla mnie rewelacyjna, nawet pomimo faktu, że generuje lekki downtime. Co zatem nie do końca mi podchodzi? No więc strasznie, okrutnie wręcz, nie podoba mi się, że nie ma tu czasu na rozbudowę. Ruination to ciągły, nieustanny konflikt! Nie ma opcji, żeby w spokoju budować swoje „imperium”. Gorzej – tura poświęcona na zbieranie surowców, wydaje się „zmarnowana”. Efektem tego jest wręcz nieprawdopodobny stres. Mało gier mnie stresuje, a tutaj non stop byłem na krawędzi fotela. Obiecywałem sobie, żeby się nie stresować, żeby się nie denerwować, gdy ktoś mnie atakuje, ale tutaj było naprawdę ciężko. Non stop byłem spięty (i bity). Niby ciekawe doświadczenie, ale jednak gry powinny być przyjemnością, a nie ciągłą walką o przetrwanie. :lol: Wkurzało mnie, że nie mogłem w spokoju pozbierać sobie surowców, poświęcić się rozbudowie i kupić jakąś fajną kartę technologii. Tutaj w każdej chwili możesz się stać ofiarą ataku! Niemniej dla miłośników napierdalanki - ta gra to spełnienie marzeń. Zabawa była przednia, momentami bardzo "śmiechowa", ale jednak było zbyt stresująco i czasami... Ciut za losowo. Głównie denerwował mnie zbyt krótki market row kart z „technologiami”, których koszt jest mega trudny do opłacenia. Żeby kupić jakąś fajną kartę trzeba nazbierać od groma różnych surowców i to w konkretnej konfiguracji. A żeby te surowce pozbierać – trzeba kontrolować konkretne pola. A jak kontrolować? Nieustannie atakować innych graczy i odpierać ich ataki. No i kółeczko się zamyka. Niemniej, nie mogę się doczekać kolejnej rozgrywki, dlatego ocena będzie wysoka - 7.5/10. Muszę dorwać dodatek, który podobno oferuje również ciekawy tryb solo.

MNIAM MNIAM PLACKI – Głupia, losowa imprezówka. W zasadzie, to nigdy nie nazwałbym „Placków” grą planszową. To super durna, zręcznościowa zabawa, połączona z „memory game”. A jednak... Świetna! Takiej radochy nie dostarczyła mi żadna gra od dłuższego czasu. Grałem na trzeźwo, ale przypuszczam, że po paru kielonach ta gra to czysta magia. :lol: Kupa śmiechu! 8/10, ale z zaznaczeniem, że to ocena wystawiona wyłącznie w kategorii – „totalnie durna gra”.

DOMEK NA DRZEWIE – Od niepamiętnych czasów byłem graczem w DND, ale tym razem DND okazał się być zwykłą karcianką z draftem. :( Jest tu kilka ciekawych i dość oryginalnych pomysłów, których nie widziałem wcześniej. Podoba mi się mechanika „balansowania” drzewa. Mega sprytny jest system punktowania, w którym to gracze decydują co będzie i za ile punktowało, a co nie. Niby wszystko cacy, ale... Cała zabawa to w sumie losowa popierdółka, do tego z wkurzającym rozstrzyganiem remisów (wujowo jest być najstarszym graczem w towarzystwie :evil: ). Gra działa, ale dobre pomysły niestety są zabite przez losowość i dość błahe w sumie decyzje. Całość – choć ma swoje plusy – do zagrania raz i zapomnienia. 5/10


ROZCZAROWANIE MIESIĄCA:

CLASH OF CULTURES: MONUMENTAL EDITION – Kilka osób z tego forum pewnie obrazi się za to, co napiszę i tak się wkurzy, że COC trafił u mnie do kategorii „Rozczarowanie Miesiąca”, że nawet nie przeczyta mojego uzasadnienia, a ja pewnie trafię do „wrogów”. :lol: I może odrobinę przesadzę w tym podsumowaniu, ale „mieszane uczucia”, to najłagodniejsze co mi przychodzi do głowy. Uwielbiam 4X i gry cywilizacyjne, więc chciałem wreszcie zagrać w „króla” tego typu gier. No i najgorsze, co można zrobić, to obiecywać sobie po grze zbyt wiele. I być może, moja krytyczna ocena COC: ME, to właśnie taki przypadek. Bo gra... Zwyczajnie nie spełniła moich oczekiwań. Poległa w zderzeniu wyobrażeń z rzeczywistością. Nie będę ściemniał – to całkiem sprytnie wykombinowane 4X, ale... Z nieakceptowaną dla mnie dozą losowości. Po prostu całość trwa zbyt długo w stosunku do tego, jak wiele zależy tu od szczęścia. Jasne, na wiele rzeczy mamy wpływ, ale... Losowość jest w: kartach wydarzeń, w kostkach podczas walki, w odkrywanych żetonach, w eksploracji i w dobieranych kartach. Jak na grę, która trwa około 4 godziny, to cała rywalizacja wydaje mi się nie warta świeczki. Dodatkowo w grze występuje spory efekt kuli śnieżnej i gracz, któremu udało się na samym początku uzyskać przewagę – raczej jej nie straci. Mega wkurzający jest fakt, że istnieją dwie technologie, które w zasadzie są KONIECZNE, byśmy nie obrywali za bardzo kartami wydarzeń. Do tego większość drzewka technologicznego jest nudna i część technologii robi się tylko po to, by „odblokować” dostęp do kolejnych. Reasumując - Jest tu od groma ciekawych pomysłów, całość wygląda bajecznie, mechanicznie to działa, ale losowość i poczucie braku kontroli nad rozgrywką, oraz wkurzające, totalne zmiany układów sił, czasami w jednej rundzie, są zwyczajnie wkur....e i ponad moje siły. Wiele rozwiązań wydaje mi się archaicznych i stojących nieco w rozkroku. Niby mamy euro mechanikę, ale od groma tu rozwiązań żywcem wziętych ze średnio udanego ameri. W gatunku "4X" zdecydowanie bardziej podszedł mi Brazil: Świt Imperium, które dla mnie jest lepsze, ładniejsze, mniej losowe i trwa krócej. W czasie jednego COC rozegram dwie partię w Brazil. I do tego z większą przyjemnością. Może jeszcze kiedyś zagram w Clasha, ale bez specjalnego entuzjazmu. Bo serio, mam lepsze alternatywy. Dobrych, angażujących „dudes on the map” też jest bez liku i jak będę chciał się z kimś „bić”, to wybiorę grę bez kostek, albo taką, gdzie system walki na kostkach naprawdę robi robotę (np. rozegrane w tym miesiącu Ruination). Z czystym sumieniem nie mogę wystawić COC prywatnej oceny wyższej niż 6/10 :cry: , choć rozumiem, że gra może się podobać.


NOWOŚĆ MIESIĄCA:

CRUSADER KINGS – Zabawne, bo to co mnie wkurzało w COC:ME, absolutnie nie przeszkadzało mi w Crusader Kings. Gra jest mocno losowa, ale przy tym tak super relaksująca, opowiadająca ciekawe historie i zwyczajnie... Dowcipna, że bawiłem się wybitnie dobrze. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy gracze mieli radochę. I choć zasad porównywalnie sporo do Clasha, to jednak sama rozgrywka o połowę krótsza, bardziej angażująca i zdecydowanie dostarczająca więcej frajdy. Kto grał w komputerowy pierwowzór – pewnie będzie bawił się jeszcze lepiej. A nawet, jak ktoś nie grał, ale lubi średniowieczne klimaty, albo bawią go drzewa genealogiczne i fascynuje średniowieczna Europa z czasów „Mrocznych wieków” – będzie bawił się doskonale. Ba! Jak ktoś zagrywał się na Amidze w „Defenders of the Crown”, to złapie totalnie bakcyla w CK. Jak ktoś mi nie wierzy – niech obejrzy sobie recenzje Gambita. Ale nawet to nie odda tego, jak gra potrafi zaskakiwać i ile dostarczać czystej radochy. Taki przykład pierwszy z brzegu - bardzo starałem się o "potomstwo". No i pierwsza urodziła mi się "księżniczka", która miała jedną wylosowaną cechę - 'pijaczka". :lol: Stwierdziłem więc, że muszę postarać się o syna, który będzie chlubą mojego rodu. Wylosował mi się "pechowiec". Posłałem go na pierwszą krucjatę, na której oczywiście przypadkowo zginął. :lol: Takich "akcji" w naszej rozgrywce było bez liku. Momentami wychodził z tego Monty Python i Święty Graal. Kilkukrotnie tarzaliśmy się ze śmiechu. Żeby nie przedłużać – Crusader Kings nie jest typowym eurasem, ale nie jest też durnym ameri. Ma więcej wspólnego z grą narracyjną niż z ultra euro-planowaniem. Nietuzinkowy twór, który jest jednak niesamowitym planszówkowym doświadczeniem. Bardzo przy tym oryginalnym, co jest nie lada wyczynem w zalewie podobnych i nijakich gier. Tak dobrym i interesującym, że zastanawiam się nad zakupem własnego egzemplarza! Dlaczego? Bo bardzo chcę powrócić jeszcze raz do świata, który kreuje gra. 9/10


POWROTY MIESIĄCA:

A CASTLE FOR ALL SEASONS – Po ten tytuł sięgnąłem wyłącznie po to, by upewnić się, czy warto to jeszcze trzymać w kolekcji. Zagrałem w zeszłym miesiącu i już miałem wystawić na sprzedaż, po czym przeczytałem dokładnie jeszcze raz instrukcje i okazało się, że graliśmy źle. :lol: Umówiliśmy się więc na kolejne spotkanie, tym razem uzbrojeni w wiedzę kilku osób. Zagraliśmy w wariant zaawansowany, z wydarzeniami i... To była PETARDA! Bawiliśmy się doskonale! A ja wręcz nie mogłem przeboleć, że w tak świetne euro gram tak rzadko. Super zabawa, z ciekawie zaprojektowaną interakcją. To nie tylko „Powrót Miesiąca”, ale i „Partia Miesiąca!” 8.5/10

OKANAGAN: VALLEY OF THE LAKES – Bez bicia przyznaję się, że mam problem. Bo co chce się pozbyć jakiejś gry z kolekcji, to jednak decyduję się by ją jednak zostawić. Nie inaczej było z Okanagan. Gra trafiła na czarną listę „gier na wylocie” i równie szybko z niej spadła. To intrygujące połączenie typowej gry kafelkowej z budowaniem obszarów rodem z Carcassonne z intrygującą większościówką. Niby gra jakich wiele, ale jednocześnie tak totalnie inna i sprytna, że nadal nie mogę uwierzyć, jak ktoś wpadł na taki miks pomysłów. Nie chcę się tu za bardzo rozwodzić, jest trochę filmików na Youtube, więc każdy może sobie obejrzeć na czym polega wyjątkowość Okanagan. Gra była w tym miesiącu absolutnym hitem w mojej rodzinie i wszyscy chcieli w to grać. Łycha dziegciu – jak dla mnie to trochę za dużo tu losowości, ale przy ciekawych decyzjach, krótkim czasie rozgrywki i ogólnej frajdzie – można przymknąć na to oko. 7.5/10

MASTERS OF RENAISANCE – Karciana wersja Lorenzo il Magnifico. Muszę powiedzieć, a nawet wyspowiadać, że karciana wersja Lorenzo, jakoś bardziej do mnie trafia ostatnio niż jej planszówkowy protoplasta. Uwielbiam Lorenzo, ale karcianka ma olbrzymią zaletę - Jest prostsza do wytłumaczenia, nie przekombinowana i do tego o połowę krótsza. 8/10


GRA MIESIĄCA:

PORY ROKU – W zeszłym miesiącu zakupiłem swój egzemplarz i zagrałem raz. W sierpniu było więcej sposobności, pojawiła się stała ekipa i wszyscy zachwycaliśmy się tym dość już wiekowym tytułem. Pory Roku są przepiękną i sprytnie wymyśloną grą karcianą. Mnóstwo tu ciekawych decyzji od początkowego draftu poczynając, po umiejętnym rozłożeniu kart do kolejnych lat, aż wreszcie na samym drafcie kostek kończąc. Wszystko angażuje szare komórki, a jak uda się zrobić jakąś fajną combo-synergię, to już w ogóle pojawia się przyjemna satysfakcja. Bawiłem się świetnie, chce więcej, chce ograć dodatki. No po prostu hit, który niesamowicie chwycił mnie za serce. 8.5/10
Awatar użytkownika
Losiek
Posty: 950
Rejestracja: 31 sie 2010, 03:12
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 314 times
Been thanked: 202 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Losiek »

Gizmoo pisze: 03 wrz 2022, 20:28 Rekordy są do bicia, więc tegoroczny rekord w ilości rozgrywek został pobity
W czym?
Może jednak w liczbie? Raczej potrafimy policzyć rozgrywki.
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4113
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2655 times
Been thanked: 2564 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Gizmoo »

Losiek pisze: 03 wrz 2022, 22:04 Może jednak w liczbie? Raczej potrafimy policzyć rozgrywki.
http://www.hania.es/wytykanie-bledow/
Awatar użytkownika
Reku_
Posty: 331
Rejestracja: 04 paź 2020, 12:23
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 44 times
Been thanked: 85 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Reku_ »

Gizmoo pisze: 03 wrz 2022, 22:11
Losiek pisze: 03 wrz 2022, 22:04 Może jednak w liczbie? Raczej potrafimy policzyć rozgrywki.
http://www.hania.es/wytykanie-bledow/
"Bo zupełnie ludzkimi rzeczami są przeoczenia, niedopatrzenia, czy – po prostu – błędy." Jak widzą zupełnie ludzką rzeczą jest też wytykanie błędów.
Ja też nie lubię stosowania ilości do policzalnych rzeczy. Trzeba ludzi uświadamiać.

Ale abstrahując od tego właśnie dziś oglądałem recenzję Clash Of Cultures Koszalińskiego Klubu Gier Planszowych i mieli panowie dokładnie takie samego główne zarzuty. Losowość i śnieżna kula. U mnie gra na półce wstydu niestety

A żeby nie odbiegać od tematu to powiem, że podziwiam wszystkich, który mają jak wykręcać takie wyniki w liczbę rozegranych partii.

U mnie grą miesiąca jest 7 Cudów świata, bo rozegrane 3 partie i miło było powrócić po roku do tej gry. Klasyk, ale warto czasem odświeżyć.
A drugą i jedyną zagraną jeszcze grą były Potwory w Tokio.
SoAmazinglyBad
Posty: 257
Rejestracja: 14 mar 2017, 20:23
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 169 times
Been thanked: 44 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: SoAmazinglyBad »

Sierpień dla mnie średniawy, ale chociaż chwilowo praca jest dla mnie dość ekscytująca i zajmująca, nie tak jak ostatnie półtora roku... Kolejny miesiąc musi być lepszy :) – 17 partie w 7 gier. 2 nowości. Jeden lider rozgrywek. Dodatkowo sporo partii online jak co miesiąc :)

Założenia w zeszłym tygodniu były z dupy :D Całkowicie co innego grałem (no może poza tym, że poznałem Zaginioną Wyspę Arnak solo)

Lista rozegranych partii
Spoiler:
Nowości:

Ark Nova (4,5/5) – Mnie ta gra się bardzo podoba i zostawia Terraformacje Marsa zdecydowanie za sobą.
Podoba mi się w niej (i porównanie z TM):
- klimat (osadzenie gry) czyli tematyka prowadzenia zoo (Terraformacja też ma fajny klimat, a licznik tlenu, temperatury i oceanów jest chyba jednym z najlepszych i najbardziej tematycznych odpalaczy końca gry)
- budowa zoo, czyli wstawianie kafelków i otrzymywanie z nich bonusów
- system akcji - szczególnie w środku i końcu gry, wymusza od nas gimnastyki, aby zmaksymalizować akcje, na początku jako, że gra ma dość wolny start, troszkę jest mniejsza satysfakcja z niego
- Wyścigi po cele - to zawsze ciekawy element gry, wolę to niż wyścig w Terraformacji, bo tam część wyścigów jest od razu ustawiona (przez kartę korporacji, bądź karty preludium - zwykle gram i z kartami korporacji i kartami preludium)
- Zmienne bonusy na torze punktów ochrony przyrody
- Asymetria plansz - nie jest to wielka asymetria, ale wystarczająca, aby czuć różnicę (a nie psująca jak w Terraformacji przez słaby balans)
- otwarty rynek kart - brakuję mi czegoś takiego w TM (niektóre taktyki w TM jak np. Saturny są bardzo hate-draftowanie ;() - tutaj jest rynek, nad którym możesz popracować i otrzymać karty pasujące do Twojej aktualnej taktyki
- To, że taktyka jest ważniejsza niż strategia - czytając multum postów jaka Ark Nova to słaba gra, bo chce iść w misie, bo mam misia w ręce, a później nie dobiorę żadnego przez całą grę, zastanawiam się dlaczego później widzę, że Terraformacja jest pod tym względem inna (?), przecież tam jest identycznie. Czasem bierzesz PHOTON LAB i kończysz z 30 tytanami, bo miałeś pecha albo Saturnową korporację i robisz 2 saturny przez całą grę, bo każdy Ci zabiera... - wracając do tematu wolę taktyczne gry, bo po prostu są bardziej dynamiczne, czasem wpadnie Ci jakieś ciekawa kombinacja w środku gry i udaje Ci się odrobić stratę, gry robią się ekscytujące etc.
- Tryb solo jest świetny i szybki, ale ma pewnie problem TM z trybem solo, że muszą Ci karty podejść, żeby mieć dobry wynik (w 3 grach mnie to kłuje już w TM, w Ark Nova i The Magnificent)
-Podoba mi się, że w ramach nagród z wyścigu możesz też otrzymać bonus z planszy, który Ci pasuje w danej chwili
-Ulepszanie akcji i to, że możesz zrobić maks 4 ulepszenia i dopasowujesz się w każdej grze do kolejności, w której je ulepsza też jest super....
-Każda gra jest inna (w TM można też tak powiedzieć w sumie, tylko imo w Ark Novie taktyczność i mniejszy zasób kart, który się mieli w ramach gry, zdecydowanie zwiększa różnorodność partii)
- Super jest to, że nie ma downtime jak w terraformacji, gdy ktoś gra na tylko duże karty, a ktoś gra na 10 kart niebieskich :D
- według mnie w Ark Nove gra się krócej niż w Terraformacje Marsa (na 2 osoby to 30 minut minimum różnicy)
- Grafiki są tożsame i estetyczne, pojemniki na żetony sprawdzają się super.

Co mi się mniej podoba:
- Twór przerwy - troszkę to sztuczne i klimatycznie z dupy, ale w sumie jest fajne, że przychód z kolejnej tury zależy tylko od decyzji graczy
- Jeszcze mniejsza interakcja niż w Terraformacji (powiedzmy, że nie przeszkadzają mi tetrisy, no ale lubię też czasem taką szpileczkę komuś wrzucić)
- Mega cienkie planszetki zoo
- Plansza główna mogłaby być lepiej zaprojektowana (szczególnie karty do zakupu powinny być w pionie)

Myślę, że ta gra może mieć u mnie 5, ale jeszcze jej daje chwilę. Aktualnie zagrałem 8 partii od premiery, będąc ostatnio zaaferowany pracą i z 2,5 szkrabem wymagającym dużej ilości czasu... to raczej mówi samo za siebie :D

Kingdomino: Duel (2/5) – Zagrałem. Było poprawnie. Zagramy pewnie jeszcze kiedyś, bo to jest szybkie i ma ładne opakowanie. Niestety jest losowe i przez tą losowość dużo gorsze od Kingdomino i Queendomino, które cenię, gdzie proste wybory mają większą głębie, bo wiesz jakie kafelki mogą jeszcze się pojawić i można cokolwiek zaplanować. Gra pewnie zostanie w kolekcji (głównie przez nikłą wartość).

Powroty:

Zaginiona Wyspa Arnak (4,5) - Dawno nie grałem w Arnaka, więc wznowiłem ligę, chciałem pograć solo, ale w sumie pograłem większość partii z żoną. Świetna gra. Szkoda tylko, że Crosik, Młody Junaku i kilku Panów z 1 ligi Arnaka wytarło mną podłogę (na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że niektóre ruchy przyśpieszałem bardzo, bo nie było czasu, a presja czasowa w lidze jest ;D)

Marvel Champions (5/5) – Hulk to dramat :) tylko 2 gry, bo chciałem pograć w solo w coś innego (Ark Nova, Zaginiona Wyspa Arnak)

Najlepsza Gra o Psach(3,5/5) – gra mi się na tyle miło w to, że z 3 robię 3,5

Amazonia (3/5) - po prostu lekki fillerek w ładnych barwach

Nowe dodatki:

Nic

Dodatkowo przez Internet pograłem sobie w:

Zaginiona Wyspa Arnak (Liga + dodatkowe partie) - gra jest bardzo dobra jw.
Kingdomino - ostatnie partie przez jakiś czas
Draftosaurus - a taki o draft. Czasem sobie pogram ;)
Next Station: London - dalej mi się podoba
Azul- miałem ochotę to włączyłem. Osobiście wolę Witraże Sintry, a w resztę Azuli jeszcze nie grałem
Jump Drive- chciałem spróbować, jest w porządku, ale wolę Race For The Galaxy i Roll for The Galaxy. Jump Drive jest bardzo szybki i na pewno czasem pogram, bo czuć to samo co w RftG tylko mniej.
Keyflower - mam w domu i chciałem pograć w internecie, bo żona niezbyt jest fanką, ale jakoś nie mogę się skupić w to na asyncu
Beyond The Sun - chciałem pograć w internecie, ale jakoś nie mogę się skupić w to na asyncu

Na BGA wolę grać w szybkie gry, gdzie nie muszę dłużej myśleć nad akcją...

Wyróżnienia:
Nowość miesiąca: Ark Nova
Gra miesiąca: Ark Nova
Rozczarowanie miesiąca: ilość gier w sierpniu ;)

Wykonanie moich wyzwań z tego roku:
100 Partii w Marvel Champions – 55/100 – 55%
250 partii solo – 95/250 – 39%
500 partii w ogóle – 214/500 – 43%
10 x 10 – 26/100 – 26% (Uff Ark Nova coś pchnęła to do przodu)

Cele za ambitne może, ale trzeba mierzyć wysoko…

Oczekiwania na przyszły miesiąc: eksploracja Marvel Champions, kampania solo w Zaginiona Wyspa Arnak (grałem na razie jedną lub 2 partie solo? bez kampanii), pewnie dogranie Ark Novy do 10+ partii
Cyel
Posty: 2581
Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
Has thanked: 1227 times
Been thanked: 1437 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Cyel »

Gizmoo pisze: 03 wrz 2022, 22:11
Losiek pisze: 03 wrz 2022, 22:04 Może jednak w liczbie? Raczej potrafimy policzyć rozgrywki.
http://www.hania.es/wytykanie-bledow/
Tekst słaby ale komentarze wartościowe ;)
Lubię grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w grę. (a nie "tą grę")
kuba32
Posty: 328
Rejestracja: 23 sie 2021, 17:01
Has thanked: 219 times
Been thanked: 192 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: kuba32 »

SoAmazinglyBad pisze: 04 wrz 2022, 00:03 (szczególnie karty do zakupu powinny być w pionie)
Obróć planszę na drugą stronę 8)
SoAmazinglyBad
Posty: 257
Rejestracja: 14 mar 2017, 20:23
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 169 times
Been thanked: 44 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: SoAmazinglyBad »

kuba32 pisze: 04 wrz 2022, 00:46
SoAmazinglyBad pisze: 04 wrz 2022, 00:03 (szczególnie karty do zakupu powinny być w pionie)
Obróć planszę na drugą stronę 8)
kurdeee no rzeczywiście fail, tak to jest pisanie z pamięci... w głowie miałem 1 grę gdzie jeszcze musiałem mieć karty bardziej w swoją stronę, bo ich nie pamiętałem i były bokiem... ale to nie z powodu planszy...
Awatar użytkownika
emoprzemoc
Posty: 86
Rejestracja: 19 sty 2020, 20:53
Lokalizacja: Katowice LGT
Has thanked: 755 times
Been thanked: 217 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: emoprzemoc »

W sierpniu cyferkowe odbicie od dna: 76 partii łącznie, było grane w domu, w Ludi, na evencie w galerii i na BGA. Tytułów uzbierało się za to tylko(?) 24, ale było wśród nich 8 nowości. Stosunek partii do tytułów oczywiście wskazuje na to, jak dużo w tym graniu było popierdółek (choć jest w tym pewien przedziwny myk). Poza fillerowymi drobnostkami udało się coś skończyć (fabuła w Brzdęku legacy), coś zacząć (ogrywanie Ark Nova, a jakże), wrócić do bardziej i mniej oczywistych pozycji... A jednak jakoś mnie ten sierpień mało cieszy. Głównie dlatego, że to był ostatni miesiąc regularnego grania w trójkę. Wraz z początkiem września W. oddalił się od nas o kilka godzin samochodowej jazdy, i wygląda na to, że zagramy razem góra 3-4 dni w tym miesiącu, zamiast zwyczajowego 1-2 razy w tygodniu. Nie wygląda to jeszcze aż tak źle, ale:
a) my mamy teraz 3 tygodnie urlopu i nawet za bardzo nie wyjeżdżamy, i tylko tyle udało się wstępnie z tego miesiąca wykrzesać. Jak wrócę do pracy i znowu co najmniej 2-3 dni w tygodniu będą spalone przez drugie zmiany to będzie tylko gorzej;
b) laptop żony chyba ostatecznie odmówił współpracy już parę miesięcy wstecz, więc do grania przez BGA kwalifikują się tylko tytuły dobrze chodzące na telefonie, co zdecydowanie nie daje takiego pola do popisu, o jakim bym marzył;
c) to jest jedynie przedsmak tego, że w przyszłości będzie nas dzielić o wiele więcej kilometrów (i kilka granic państwowych).
Uwielbiam grać z żoną - potrafimy znaleźć rozrywkę w graniu we dwójkę nawet w tytuły, które słabo chodzą na 2 osoby (co zresztą będzie widać niżej)... W. nieraz wprowadzał aż za dużo negatywnej interakcji i presji do naszego pasjansowania... ale no kurde, wiele gier straci głębię czy w ogóle sens rozgrywki. Wiem, że to brzmi, jakbyśmy mieszkali na totalnym odludziu i stąd polegali na jednej jedynej osobie spoza gospodarstwa domowego, a nie w ludnej metropolii, ale jesteśmy oboje wystarczająco socially awkward, żeby wyprowadzka przyjaciela przekreślała u nas granie w więcej niż dwie osoby (a inni, luźniejsi znajomi nie grają/grają mało/rzadko ich widujemy). :lol:
Dobra, koniec smucenia, konkrety.


Topka miesiąca:
1. Brzdęk! legacy. No i fru, i skończone. Wrażenia na tyle pozytywne, że chętnie jeszcze pogramy na tych mapach, może dokupując Wesołą kompanię dla większej asymetrii. Choć odczucia na plus dominują, to nie są jedynymi, ale to już ubiorę w
Spoiler:

2. Ark Nova. Na razie powiem tyle - porównanie poziomu hajpu przed premierą do poziomu satysfakcji z faktycznego już grania nie daje w wyniku jakiejś rozdzierającej różnicy. Śledzę też dyskusje w wątku gry tu na forum i widzę opinie zbieżne z moimi, jak i mocno naciągane szukanie dziury w całym, w niekoniecznie najbardziej trafnych miejscach. Porównań AN z Terraformacją Marsa na pewno się nie boję, ba, nie lubiąc już zbytnio TfM (ale zyskując dla niej na powrót nieco sympatii w lipcu), potrafię zgrywać adwokata diabła w tych porównaniach, znajdując mocniejsze punkty po stronie TfM... póki co, bo dopiero 3 gry w AN siadły, w tym jedna 2P. Myślę, że w temacie wrześniowym podsumuję już nieco dokładniej. Taki hajp był, że czuję się zobowiązany zagrać więcej, zanim coś beknę :D Na pewno jedna z lepszych gier, z większym potencjałem powrotu na stół, jeśli chodzi o ten rok. No i dla mnie osobiście wydaje się znacznie świeższa niż dla bardziej ogranych ludzi, bo nie znam z własnego doświadczenia tytułów, z których Ark czerpie. Ale to się troszkę w tym miesiącu zmieni, załapałem się w Poczcie Planszówkowej na Nowy Początek. ;)
3. Kingdomino +/- Era Gigantów. Wpadło na stół po przedostatniej rozgrywce w Brzdęka legacy, zostało na aż 6 partii. Wszystkie z dodatkowymi celami z dodatku, choć dwie partie były grane bez płytek z gigantami. Najbardziej niebywałe jest to, że W. nie wygrał ani jednej partii, a kosi nas w prawie wszystko. W sumie to właśnie dlatego tyle razy z rzędu zagraliśmy, bo ambicja się tylko bardziej rozpalała. I nawet jak już mi się żal go zrobiło w piątej partii - bo ja to miękkie serce jednak mam - i trochę dałem mu fory, to i tak zrobił jedynie drugie miejsce, bo żona skutecznie nabiła 90+ punktów. XD Tak że spośród różnych fillerów granych w sierpniu, Kingdomino zdecydowanie nie jest popierdółką, tylko prawdziwą masakrą. :D
4. Imperium: Classics. Wypożyczenie gry W. do pogrania solo zaowocowało! Skosił mnie Egipcjanami (którymi sam chyba wcześniej nie grałem) potężnie, jeszcze wybierając dla mnie Qin, których sam znał całkiem dobrze (2 partie), natomiast ja jedynie z grania przeciwko nim. Nie przywykłem do zbierania batów w Imperium, nie powiem. No i utwierdzam się tylko w tym, jak bardzo lubię te gry, żadne narzekania polskich graczy tego nie zmienią. ;) Z radością przyjąłem zapowiedź Imperium: Horizons, na pewno wpadnie do kolekcji, jak już kiedyś wyjdzie. Choćbym miał brać urlop specjalnie po to, żeby grać z nowymi/poprawionymi botami!

Nowości, poza Ark Nova:
- 6. bierze - przez BGA. jestem całkowicie świadomy, że prawdziwa zabawa zaczyna się od 4+ graczy, jednak zamierzam uparcie czerpać frajdę z grania w 2-3 osoby.
- Zamki Szalonego Króla Ludwika. W Ludiversum, tak jak i kolejne 3 pozycje. W końcu jakaś układanka 2D, która nie jest wariacją na temat tetrisa! Znakomita oprawa graficzna polskiej edycji też zasługuje na wzmiankę, zwłaszcza jeśli spojrzy się na wydanie oryginalne, które może i jest bardziej czytelne, ale i nudne. Podobała mi się też interakcja w ramach ustawiania rynku. Pewnie jeszcze kiedyś w Ludi powtórzymy.
- Rzuć na tacę. Suche kombosowanie. Miałem poważne obawy na początku, gdzie niby te kombosy, jak ta gra się przecież zaraz skończy, a jednak trochę ich było. ;) Mimo to... jakoś wolę inne ___ n write'y, nie tylko z uwagi na ich choćby powierzchowną tematykę. Chętnie zagram jednak w kolejne części, może bardziej mi się spodobają.
- Istanbul: gra kościana. Klasycznej wersji nie znamy (póki co), więc nie mam punktu odniesienia. Za to jest to jedyna pozycja z tamtego wyjścia, w którą zagraliśmy dwukrotnie. Ależ w tej grze oportunizm wchodzi z kopa! Gra się szybko, da się grać brutalnie, da się usprawniać silniczek... Popykałbym jeszcze. Na pewno lepsze niż Splendor. ;)
- Calico. Kurde, nie wiem. Może grając z innymi kotami niż te proponowane dla początkujących jest ciekawiej. Piękne wykonanie, ale rozgrywka jakoś mierziła. Niby coś tam można próbować ułożyć, a jednak ostatecznie mało co wychodzi. Może kiedyś dam drugą szansę, ale póki co z pozycji od Flatout więcej miłości znalazłbym dla Kaskadii.
- Azul: Letni Pawilon. Na dniu gier planszowych w Libero. Tyle już tych Azuli wyszło, że może pora poznać jakiś poza tym OG? Siadły dwie partie i jakoś nawet się udało dwa razy wygrać, choć siadałem do gry ze słabą głową (jednak za dużo ludzi wokół). Czuć, że gdzieś tam tkwi klucz do zwycięstwa. Czy lepsza od pierwszej gry z serii? No nie wiem. Na pewno pozytywną zmianą jest obecność tej wieży do wrzucania płytek. ;)
- Kartografowie. Też w Libero. Ooo, i to jest wykreślanka, nooo, rysowanka! Cieszę się, że było dane spróbować, tym bardziej umacnia się pozycja którejś z wersji gry na liście zakupowej. Na plus: zmienne, ale zaplanowane cele w rundach; ten delikatny dodatek negatywnej interakcji z potworami i wymianą arkuszy.

Wielkie powroty:
- Architekci Zachodniego Królestwa. Mówiłem coś o tym, jak W. dorzuca presji i negatywnej interakcji do naszego pasjansowego stylu gry? No, to tym razem presję tworzyliśmy my, i to właśnie pasjansowaniem. Chyba nigdy nie zagraliśmy tak szybko, dom gildii zapełniał się jak dziki, a kradzież mepli weszła mocniej dopiero bliżej końca gry. Ostatecznie W. i tak wygrał, ale rozgrywka mocno na plus z uwagi na to, że wyjątkowo musiał się dostosować do nas. :)
- Załoga. Zagraliśmy 3P z W., tylko dlatego, że sam zaproponował, ku naszemu zaskoczeniu. Potem się okazało, że pomylił tytuły, bo miał na myśli Sonar, w który jeszcze nie grał. I w który ostatecznie nie zagrał, bo Załoga została na dłużej, co mocno wpłynęło na liczbę partii w sierpniu. No i zostajemy z kolejną rozbabraną kampanią, której pewnie nigdy nie dokończymy. Ale tak daleko jeszcze nie byliśmy! (chyba)
- La Granja. Potrafimy się zbierać miesiącami, żeby w końcu w to zagrać ponownie. Tym razem nawet dwa razy z rzędu śmignęliśmy. Postawienie planszetki na znacznikach mimo wymuszania ostrożniejszych ruchów - w sensie dosłownym - znacznie poprawia skupienie na samej rozgrywce, zamiast irytacji z umieszczaniem kart (zresztą... po graniu w Wenecję UX Granji nie wydaje się tak słaby). Bardzo dobre partie, cel z dostawą monet trafiał się dostępny od razu, przez co w końcu można było zagrać tak, by złapać rozpęd na nim (zamiast olewać go niemal całkowicie), to raz. Dwa, że dotychczas umieszczanie i zbijanie pingli na rynku wydawało nam się doklejone na siłę, a tym razem wprowadziło całkiem nietoporną interakcję.
- Palec boży. Ostatnia z pozycji granych w Libero, pstrykanie zawsze spoko, choć w 2 osoby trochę mniej emocji. Byliśmy tak poza tym zaskoczeni, jak bardzo niekochana była ta gra, poza nami chyba nikt z półki jej nie zdjął, mimo że rodzin z dziećmi trochę było. Chyba że to wpływ angielskiego pudełka.
- Siedem. Tak rzutem na taśmę weszło, ale były to nawet 3 partie 3P. Po zeszłorocznym graniu wiemy, jak bardzo gra jest podatna na jej "zepsucie" w trzy osoby, na szczęście tym razem nic takiego nie miało miejsca, za to udało się zrobić parę cwanych zagrań. I za takie zagrania tę grę cenię. Zdecydowanie sporo zabawy jak na grę wygrzebaną w Biedronce za dychę, nawet jeśli ląduje na stole raz do roku.
- Brzdęk! w ! kosmosie! + Apokalipsa. Nie mamy dość brzdękania. ;) Lubię ten dodatek, stwarza sporo możliwości. Zarówno gra 2P, jak i 3P zakończona bez trupów. W tej drugiej przegraliśmy z W. mimo że asekuracyjnie skończył grę parę tur przed nami, co za człowiek. Sam przeciągałem aż do pojawienia się konkretnych kart na ręce - ale gra była warta świeczki, bo dały przynajmniej to drugie miejsce. Chyba na Pulsarcade się też pokuszę.

Stali bywalcy:
- Rolling Realms. Nawet banując kartę Pendulum potrafię tak bardzo zafiksować się na ciśnięciu w mniej leżące mi światy, dla (nieudanego!) udowodnienia czegoś samemu sobie, że finalnie ostatnią rundą przesrywam wszystko i plasuję się na drugim miejscu w grze, gdzie dwoma rundami nastukałem sporą przewagę.
- Kostaryka. Z żoną założyliśmy, że W. tę grę znienawidzi z góry. No cóż. Zagrałem z nim 2P, był oczarowany, jak bardzo wrednie można grać. Chyba wejdzie do topu pierdółkowatych gier.
- Fantastyczne światy. Miesiąc bez FŚ zamykających jakieś spotkania - miesiącem straconym.
- Neuroshima Hex. No pod tym kątem to jednak był miesiąc stracony, bo ledwo nadrobiliśmy zaległości z lipca, a pulę gier sierpniowych wypełniliśmy połowicznie. Nadrobi się teraz na urlopie. Mam nadzieję.

Honorowe wzmianki:
- raczej antyhonorowa wzmianka. Sagrada. Jest dość stałym bywalcem stołu w ostatnich miesiącach, ale tym razem pograliśmy w trójkę. Indywidualny cel na niebieskie kości, a wyszło ich tak niewiele, że rywalizacja o nie była dość ostra, żeby tylko wzór zapełnić. Toż to ręce opadają, jak bardzo niefortunna może tu być losowość, i to już na poziomie doboru kości.

Oczekiwania na wrzesień:
Jutro wyjeżdżamy do Pragi, to mam nadzieję, że po powrocie pogramy w Pragę, bo coś w sierpniu nie wyszło. ;) Więcej Ark, więcej Neuro... Chciałbym ruszyć coś z półki, bo trochę się rozrosła, zwłaszcza że premiera AN nadała ruch rozrastającemu się tygodniami zamówieniu, ale coś nie jestem przekonany, że to się uda, skoro będzie ledwo kilka dni na ogranie paczki z Poczty Planszówkowej. ;) Po drodze jeszcze Planszówki w Spodku. Łudzę się, że nie kupię za dużo. Albo że przynajmniej nie będzie tam niczego dużego, bo teraz to już naprawdę brakuje na te wszystkie gry czasu, miejsca i współgraczy. Rok temu na PwS do kolekcji wpadła Diuna: Imperium, Spirit Island (zdecydowanie będzie mi brakowało stoiska Lacerty :c), Sagrada, kilka pozycji z wyprzedaży Fox Games i trochę stuffu do Neuroshimy, to w tym roku zdecydowanie wypadałoby się opanować. Może po prostu więcej pogramy - i obędzie się bez potyczki w kamień-nożyce-papier o wolny stolik. :lol: Szkoda, że znowu tylko w dwójkę, choć miało być inaczej.
Awatar użytkownika
Neoptolemos
Posty: 1971
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 192 times
Been thanked: 858 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Neoptolemos »

emoprzemoc pisze: 04 wrz 2022, 11:33 Honorowe wzmianki:
- raczej antyhonorowa wzmianka. Sagrada. Jest dość stałym bywalcem stołu w ostatnich miesiącach, ale tym razem pograliśmy w trójkę. Indywidualny cel na niebieskie kości, a wyszło ich tak niewiele, że rywalizacja o nie była dość ostra, żeby tylko wzór zapełnić. Toż to ręce opadają, jak bardzo niefortunna może tu być losowość, i to już na poziomie doboru kości.
Niestety cele indywidualne w podstawowej Sagradzie to pomyłka. Jak nie macie dodatku Jeszcze wiecej szkła... To bym chyba grał w ogóle bez celów indywidualnych. W dodatku te cele są na konkretne miejsca w witrażu, a nie na kolory kostek ;)
Game developer w Lucky Duck Games
Autor bloga Karta - stół!
Redaktor Board Times
Atk
Posty: 1401
Rejestracja: 01 kwie 2020, 16:33
Has thanked: 498 times
Been thanked: 286 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Atk »

anitroche pisze: 03 wrz 2022, 10:29 W lipcu miałam wyjazdowy trzytygodniowy urlop, więc grania było tyle, co kot napłakał, stąd tutaj podsumowanie i lipca i sierpnia:

NOWOŚCI:

Set A Watch: Swords of a Coin (++) - bardzo przyjemna gierka typu tower defence. Przed kupnem obejrzałam parę recenzji i rozgrywek i po moich póki co dwóch partiach myślę, że często wspominany w recenzjach problem istnieje, czyli to, że karty zdolności postaci, którymi gramy są lepsze i gorsze i właściwie każda rozgrywka może w tym aspekcie być podobna do siebie - zawsze będziemy dążyli do podmienienia kart umiejek w czasie gry (startujemy z 3 wybranymi losowo i potem możemy je zmieniać) na te 3, które są najlepszym zestawem dla danej postaci. Jednak same postaci i ich umiejętności bardzo fajne i myślę, że gra zostanie w kolekcji, ale nie do grania w kółko, a właśnie do powrotu do niej co kilka miesięcy, żeby się umiejętności postaci nie znudziły.

Nine-minute Kingdom (-) - Małe pudełeczko wypchane po brzegi grą podstawową i dodatkami z KS. Prosta gra karciana w budowanie swojego królestwa składającego się z 9 kart, które pozyskujemy w drafcie. Taki city builder przypominający mi znaną polską grę Capital, ale uproszczoną i szybszą, bo rzeczywiście jedna partia to kilka minut. Sama gra podstawowa dość prosta (aż za prosta moim zdaniem), ale dodatki wnoszą fajne twisty w punktowaniu końcowym i urozmaicają draft przez dodanie kart z nowymi symbolami i jak już to polecam właśnie grę od razu z dodatkami. Minus dla tej gry nie dlatego, że jest zła, czy nie działa, tylko najzwyczajniej upewniła mnie w przekonaniu, że city buildery to jednak nie moja bajka. Wszystko działa, po prostu budowanie miasta/królestwa mnie nie bawi wystarczająco, żeby do gier tego typu wracać i ostatecznie nie mam żadnej gry z tej kategorii w kolekcji (ta też już jest sprzedana).

Etherfields (++-) - Przeszliśmy dwuosobowo 4 sny - plan był na 8-10 w sierpniu, ale niestety choroba i kolejny wyjazd pokrzyżowały nam plany. Pierwsze dwa sny i drzemki to było granie trochę po omacku, z upewnianiem się na grupie na fb, czy dobrze rozumiemy zasady, przy kolejnych dwóch snach postanowiliśmy trochę wyluzować i stwierdziliśmy, że jak coś źle zagramy to trudno, ważne żeby się dobrze bawić i tyle. I choć bawiliśmy się dobrze grając, to po tej dwutygodniowej wymuszonej przerwie jakoś nie mamy ochoty wracać, bo mimo ciekawych mechanik i snów, to jakoś coś nas w tej grze niemiłosiernie męczy i to nawet po zluzowaniu gumy w gaciach w stosunku do kurczowego trzymania się i sprawdzania reguł, no i nie wiem, co nas tak zmęczyło :D. Ogólnie zasady tej gry nie są jakieś super skomplikowane, każdy sen dodaje jakiś twist w zasadach, ale póki co to też nie było jakieś skomplikowane, a jednak samo granie ma w sobie coś ciężkiego i męczącego. Drzemki nas denerwowały, ale zaczęliśmy w nimi trochę cheatować i co drugą sobie omijaliśmy i wciąż coś było ciężkiego w tej grze, że człowiek odchodził od stołu zmęczony i robiliśmy sobie 2 dni przerwy zanim siadaliśmy do kolejnego snu. No i jak tak w miarę regularnie co dwa dni graliśmy, to było spoko, ale po dłuższej przerwie jakoś ochota na dalsze granie nam odeszła. Aaaaa i w jednym śnie trochę byłam zawiedziona, bo mieliśmy sytuację, że szukaliśmy przejścia do ostatniego kafelka i wtedy mnie jedno przejście wywaliło na sam początek mapy, ostatecznie stwierdziłam, że bez sensu mi przechodzić przez całą mapę ponownie, bo mąż i tak sam do tego czasu zdąży odkryć to, czego potrzebowaliśmy i jeszcze z tym wrócić na spokojnie samemu, więc przez jakieś 15 minut ja tylko siedziałam i co kolejkę mówiłam "pas" nic nie robiąc, żeby tylko życia nie tracić, bo zakończenie snu w tej grze wcale nie jest równoznaczne z odświeżeniem statystyk i talii, więc się nudziłam dopóki mąż nie ukończył scenariusza, co troszkę pozostawiło niesmak - ale nie był, to ostatni nasz rozegrany sen. Miałam nadzieję pierwszą kampanię rozegrać do końca października, bo potem pojawi się noworodek w domu i na takiego kolosa kampanijnego na pewno nie będzie czasu, a w tym wypadku nie widzę opcji na skończenie Etherfields na czas, więc pewnie niestety poleci na sprzedaż, choć rozwiązania mechaniczne kolejnych snów są bardzo ciekawe.

Bitoku (++-) - otrzymane pod koniec sierpnia z przedsprzedaży Portalu i rozegrane ma dwóch graczy i solo kilkukrotnie. Rozpisałam się już trochę o swoich wrażeniach w wątku gry. Ogólnie bardzo przyjemny tytuł, ale trwa dwie godziny i ma też długo setup i składanie gry, co sprawia, że nie wiem, jak często będzie wychodziło na stół. No i tryb solo opracowany przez Davida Turcziego jest tutaj moim zdaniem bardziej skomplikowany w obsłudze niż np. w Imperium Antyk/Legendy :D, co jest kuriozalne, bo gra jest prostsza, no i obsługa tego bota jest tak bardzo długa i męcząca, że nawet do solo chyba zbyt często Bitoku na stół nie wjedzie. Ale mechanicznie gra mi się podoba, fajne połączenie akcji z zagrywanych kart z wysyłaniem kościanych pracowników na planszę, przy czym mocno trzeba uważać na to, co robią inni gracze, bo mogą nam chcący lub niechcący popsuć plan. Ogólnie mechanicznie na plus, ale długość rozgrywki + setup na minus, więc nie wiem, co dalej z tą grą pocznę - na razie zostaje.

Mobile Markets: A Smartphone Inc. Game (++-) - karciana wersja gry Smartphone Inc. (w planszową wersję nie grałam). Mniejsze pudełko, szybsza rozgrywka, a wydaje mi się (po oglądaniu rozgrywek w planszową wersję) daje bardzo podobne odczucia do starszej siostry. Bardzo przyjemny tytuł, jednak wolę w niego zagrać z żywym graczem i się po przepychać z innymi na rynku niż z automą, której raz mi się zdarza, że karty akcji podchodzą idealnie, żeby dobrze zapunktowała, a czasem nie mam żadnego problemu, żeby ją pokonać. W grach solo lubię mieć wyzwanie, a tutaj to loteria mam wrażenie. Jednak do gry wielosobowej mocno polecam, bo działa bardzo fajnie, a jest mniejsze i chyba tańsze niż wersja planszowa.

On Mars (+-) - już o tej grze wspominałam wcześniej po jednej rozgrywce, ale teraz wróciła na stół kilkukrotnie, ale tylko w trybie solo, bo chyba nie chcę męża w to wciągać, żeby mi się chłop jeszcze nie zniechęcił zupełnie do planszówek. Skoro mnie ta gra pokonała swoim ogromem, to myślę, że jego jako fana lżejszych tytułów tym bardziej pokona, więc wolę nie ryzykować traumy :D. No i jak wspomniałam mnie zasady tej gry pokonały. Jest ich dużo i pomimo już kilku rozgrywek i wydrukowaniu sobie super algorytmu automy z BGG, który bardzo ułatwia jej obsługę, to i tak wciąż w ciągu gry zauważam, że o czymś zapomniałam ruch wcześniej, a to podnieść poziom budynków danego typu na polu ISS, a to zapomniałam o limicie budowania rakiet, a to zapomniałam przestawić częstotliwość kursowania promu, po zwiększeniu poziomu ISS itd. Z jednej strony jak czytam instrukcję to wszystko jest logiczne i spoko, ale jak gram, to mój mózg nie ogarnia pamiętania zasad i jeszcze opracowywania strategii, co i kiedy muszę zrobić. Baaaardzo chciałam, żeby ta gra mi się spodobała i została w kolekcji, bo jest pięknie wydana, wszystkie mechaniki mi się podobają i tematyka również, ale mój mały móżdżek niestety jej nie ogarnia :(. Najgorsze jest to, że widzę, że gra jest dobra, tylko to ja do niej nie pasuję niestety, więc smuteczek ogromny, ale poleci na sprzedaż. Bardzo możliwe, że jakbym miała żywych graczy do grania, którzy by poza mną pilnowali kilku zasad przy stole, to by gra została, ale tak do solo, to nie widzę sensu, żeby leżała na półce i patrzyła na mnie smutnym boczkiem :(.

Disney Villainous: Bigger and Badder (++) - moje pierwsze podejście do tej serii. Już od dawna chciałam zagrać, ale postaci z podstawki jakoś do mnie nie przemawiały, a na konkretny dodatek nie mogłam się zdecydować. W końcu wzięłam najnowszy, bo za serce chwyciła mnie mechanika Madame Mim, czyli pojedynek magów. Po zagraniu każdą postacią uważam, że to był dobry wybór, bo w sumie każdą talią gra się przyjemnie i nieco inaczej. Teraz planuję wydrukować sobie z BGG fanowską talię i planszetkę do Heffalumpów z Kubusia Puchatka :D i sobie przystosować ich do któregoś z proponowanych fanowskich wariantów solo. Gra jednak raczej tych prostych, gdzie fart w dociągu kart może zdecydować o wygranej, a nie tyle jakiś skill graczy. W kategorii luźnego pykadełka jednak sprawdza się super, bo ani nie jest banalne i odmóżdżające ani też nie męczy zwojów mózgowych, więc myślę, że się dobrze sprawdzi jako gierka na luźne wieczory.


POWROTY:

Hive Pocket (+++) - nie jestem pewna, czy o Hive już kiedyś nie pisałam, jeśli tak to trudno - powtórzę się. Ciągle bardzo lubię, co jest dość dziwne, bo szachów nigdy nie lubiłam, a ta gra bardzo mocno je przypomina. Jednak Hive jest szybszy (nie porównuję tutaj do poziomu pro szachistów w speed chess, tylko do czasu grania takich laików jak ja ;)) i jakoś tak tu mi się gra przyjemnie, choć wciąż częściej przegrywam niż wygrywam. I uważam że dodatek z komarem to must have - biedronka też spoko, ale mogłabym się obyć bez niej, a stonogi nie posiadam, więc się nie wypowiem.


POWROTY, O KTÓRYCH JUŻ PISAŁAM W POPRZEDNICH MIESIĄCACH I ZDANIA O NICH NIE ZMIENIŁAM:

Tidal Blades, Najeźdźcy ze Scytii, The King id Dead, Santa Monica, Tao Long The Way of The Dragon.


GRA MIESIĄCA: Pomimo wątpliwości, co do przyszłości tej gry to chyba ten tytuł przypadnie Bitoku. Jest coś przyjemnego w tej grze, być może ma na to wpływ mój wielki sentyment do bajek studia Ghibli.

ROZCZAROWANIE MIESIĄCA: Odznakę największego rozczarowania przypinam swojemu mózgowi, który nie ogarnia On Mars :(. Gupi muzg...
Spokojnie! Twój On Mars będzie u mnie bezpieczny! I zawsze będziesz mogła go odwiedzić na partyjkę w Trójmieście!
ignacy.ni
Posty: 36
Rejestracja: 09 maja 2020, 16:42
Has thanked: 59 times
Been thanked: 72 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: ignacy.ni »

Sierpień 73 partii w 19 gier

20x Arnak - dodatek mocno odświeżył Arnaka i odkąd go mamy wpadło już równe 80 partii i ponad 200 w ogóle. Gra przerobiona we wszystkich składach i powiem, że najlepiej nam się gra w 2 osoby gdzie 2 partyjki z rzędu zajmują nam 60min.
9.5/10

12x Sobek (nowość) - jakoś tak przy okazji wpadło, a że zasad jak na lekarstwo i czas gry to jakieś 15min, to szybko ograna i miło się zaskoczyłem. Proste set collection z odrobiną push your luck. Cały czas musimy mocno kontrolować co weźmiemy i jak ustawiamy pionek ANKH, by nie zrobić zbyt dużej przysługi przeciwnikowi.
Jak na 2-osobowy fillerek sztos!
7.5/10

9x Wyspy Tukana (nowość) - dużo osób zachwalało więc kupiłem. Mimo, że nie lubię tego typu gier, to wyspy tukana ujdą jako fillerek ;-).
6/10

5x ROOT (nowość) - naczytałem się jakichś średnich recenzji na temat tej gry i omijałem ją szerokim łukiem przez bardzo długi czas. Na szczęście mignął mi pewien kanał na yt, gdzie ROOT jest super wytłumaczony. Coś mnie skłoniło żeby bardziej wgryźć się w temat, no i finalnie gra przyszła z dodatkami.
Przyznam, że super siadło i gra jest po prostu GENIALNA.
Super, że są rózne asymetryczne frakcje, ale i dużo akcji wspólnych. Każda z  frakcji wymaga ogrania, a grając na więcej osób wystarczy żeby ktokolwiek zagrał czym innym i już gra wywraca się do góry nogami.
Trzeba przebrnąć pierwsze rozgrywki żeby później czerpać z tej gry co najlepsze.
Do tego wykonanie cudowne!
9.5/10 <Muszę więcej pograć, ale zdecydowanie ma szansę na 10!>

3x Alhambra - przede mną dużo osób narzekało na Alhambrę i trochę mnie to zaskoczyło. Moim zdaniem super się zestarzała i mechanika się broni. W zasadzie traktuję tę grę ptaktycznie na równi z Wsiąść do pociągu: Europa. Wszystkie moje partie były 3 i 4-osobowe i w takiej konfiguracji polecam.
7/10

3x Kemet Krew i piach(nowość) - w końcu miałem czas na tego KS. Jest to odświeżona wersja z róznymi bajerami. Na razie graliśmy w podstawowy wariant i jak dla mnie gra nic a nic się nie zestarzała. Mało tego, uważam że jest jednym z najlepszych area control w jakie można zagrać. Znikoma losowość, ciągłe naparzanki, rozwój.
Dam znać jeszcze jak odczucia jak siądę do księgi umarłych.
9.5/10

2x Diuna Imperium - oczywiście odkąd mam dodatek to gram z dodatkiem, ale i sama podstawka to sztos. Gramy regularnie w każdym miesiącu przynajmniej 1 partię, chociaż chciałbym częściej.
W składzie 3-osobowym jest to dla mnie ideał. Dużo szumu wokół gry i słusznie, bez zbędnego pitu pitu.
10/10

2x 7 Cudów Świata - na początku przygody z nowoczesnymi grami planszowymi sporo zagrywałem się w 7 cudów. Wciąż uważam, że gra daje radę i od czasu do czasu chętnie siądę do partyjki lub najlepiej 2 z rzędu ;-).
Nigdy nie grałem w żadne dodatki, ale moim zdaniem podstawka jest komplenta.
7.5/10

2x 7 cudów Architekci - kolejny filler w moim zestawieniu. W zasadzie wolę podstawowe 7 cudów, które czasowo wychodzi podobnie, ale jako gra wprowadzająca Architekci sprawdzą się lepiej.
Poza tym w architektach rzeczywiście te 7 cudów budujemy :-)
Gra ma tak nawet losowości, ale na czas rozgrywki nam ta losowość nie przeszkadzała.
7/10

2x Endeavor+ wiek ekspansji - Chyba najbardziej elegancka gra w kolekcji. Area control, negatywna interakcja, zarządzanie zasobami. Dziwię się, że tak mało się o niej piszę. Już na podstawowym poziomie bardzo regrywalna jednak ma dodatkowe moduły, które dodadzą masę kombinowania. Gra przebiega bardzo sprawnie, jest dynamiczna i to wszystko w stosunkowo krótkim czasie (około godzinki)
9.5/10

2x Godfather - kolejna świetna gra, w zasadzie jedna z ulubionych w kolekcji i dość często wraca. Worker placement + area control i nawet element licytacyjny. Także bardzo miłe połączenie.
Eric Lang stworzył genialną grę z minimalną liczbą zasad, a jednak z możliwością kombinowania. Grę przepełnia negatywna interakcja i gra nad stołem szczególnie w większym składzie.
Chociaż jak na area control to gra całkiem fajnie skaluje się również na 2 osoby.
9.5/10

2x Nanty Narking - powrót po ponad roku
Jest to gra blefu oparta na prostej mechanice zagrywania kart ze sporą dawką negatywnej interakcji i gry nad stołem. W naszym gronie super siadła na 3 i 4 osoby.
Niestety ma swoje wady, do których można zaliczyć losowość, średni balans celów. Chciałoby się by w tej grze była możliwość wymiany kart na ręce.
Jednak nam powyższe minusy akurat w tej grze nie przeszkadzają. Rozgrywka jest szybka i dynamiczna, więc jak coś nie poszło, to można się szybko odegrać w kolejnej partii.
Gra jest również przepięknie wykonana, a dokładając do tego proste zasady i genialną kartę pomocy szybko można wciągnąć nowych graczy.
8.5/10

2x IKI(nowość) - wykułem zasady, zagrałem, powtórzyłem grę jeszcze raz i w zasadzie mogę zapomnieć.
Żeby nie było gra jest bardzo poprawna i nawet mi się podoba, ale konkurencyjnie do ów gry mam GWT. IKI ma co prawda lepsze wykonanie, bardziej klimatyczne ilustracje i chciałbym żeby bardziej mi się podobała rozgrywka, ale tak nie jest.
Póki co zostanie i chciałbym zagrać jeszcze przed sprzedażą, ale ma nikłe szanse.
7/10

2x Hansa Teutonica - dopiero od ogłoszenia Galakty zainteresowałem się Hansą. Po pewnym czasie trafiła do mnie i od razu super się przyjęła. Jest to euro raczej na większą liczbę osób z prostymi akcjami, dużą dozą kombinowania i płynnością w rozgrywce. Do tego trwa tyle ile powinna, nie przedłuża się, cały czas jest się zaangażowanym w przebieg gry.
Prosta, ale nie prostacka.
8.5/10

1x Kitara - powtórzę to co kiedyś czyli jest to bardzo ciekawe area control oparte o mechanikę otwartego draftu kart, które dokładane do puli będą tworzyć nasze królestwo. Szerzej opisałem w wątku o poławianiu pereł.
Gra nie ma wydania PL, ale zależność językowa jest znikoma, więc bierzcie dowolne wersje póki jeszcze są ;-).
8.5 /10

1x Samuraj - kwintesencja prostoty i elegancji, jeden z ulubionych fillerów
8/10

1x Everdell - w zasadzie w Everdella mamy przeszło 50 partii i jest to powrót po długim czasie, zagrane ze świętem lasu (ulubiony dodatek).
Bardzo udana gra!
8/10

1x Ark Nova(nowość) - pierwsza 2-osobowa partia zapoznawcza. Na pewno będę chciał zagrać więcej. Gra bardzo dobra, ale póki co nie porwała aż tak jak myślałem.
7.5/10(wstępna ocena aczkolwiek zobaczymy po dalszych rozgrywkach)

1x Carnegie - też głośno o tej grze, co prawda nie tak głośno jak o Ark Nova, ale póki co to do Carnegie mnie bardziej ciągnie.
Tutaj podobnie zobaczymy co po dalszych rozgrywkach.
8.5/10

Naprawdę udany miesiąc, bez rozczarowań.
Głównie dlatego, że grane były już sprawdzone gry, chociaż i nowości też bardzo przypadły mi do gustu.
Szczególnie Kemet Krew i Piach(chociaż tutaj trochę naciągane, bo grałem we wcześniejszą edycję i wiedziałem czego się spodziewać) i ROOT wywarły bardzo pozytywne odczucia.

Gra i nowość miesiąca: ROOT! :D
tomg
Posty: 407
Rejestracja: 02 gru 2019, 00:00
Has thanked: 127 times
Been thanked: 160 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: tomg »

Lato to nie jest dla mnie okres intensywnego grania (w sumie kilkanaście różnych tytułów wagi lekkiej i średniej), zatem to zestawienie jest oszukane bo obejmuje cały okres wakacyjny.

Gra lata:
Pod Wrogim Niebem

Zasadniczo nie jestem graczem solo. Po raz pierwszy zagrałem w "Under Falling Skies" (wersja P&P) przypadkowo, co więcej po pierwszej rozgrywce miałem mieszane uczucia (z uwagi na jak mi się wydawało jej potencjalną powtarzalność).Ostatecznie skończyło się na zakupie egzemplarza gry, ukończonej z sukcesem kampanii na drugim poziomie trudności :-) i kilkudziesięciu partiach. Gra mnie kompletnie uwiodła, chyba otworzyła mnie na doświadczenie grania solo. Podoba mi się jej prostota, mechanika, konkretny trudny do osiągnięcia cel.
Gdybym nie wiedział, że autorem jest debiutant pomyślałby że to perełka Chvatila.

Nowość lata:
Ekosystem

Następny niezaplanowany zakup. Na brałem gier planszowych na rodzinny urlop a akurat pogoda była marna przez kilka dni.
Proste zasady, bardzo przyjemny temat (klimatyczność gry została wzmocniona faktem że podczas jednej z partii z położonego kilkanaście metrów od stołu zagajnika wyłoniła się sarna, akurat gatunek nieobecny w grze), kompaktowość, wysoka skalowalność.
Ekosystem być może ma ograniczoną regrywalność, ale ma pewne miejsce w mojej kolekcji jako idealny wybór na małą gierkę dla każdego (nie geeka) na wakacyjny wyjazd.

Rozczarowanie lata:
Zombicide 2 Edycja

Nowa odsłona klasyka została wybrana przeze mnie jako jeden z prezentów dla młodszego syna na jego urodziny. Wydawało mi się z opisów i recenzji, że trafi w jego gust, jednak tak się nie stało. Myślę że zawiódł słaby rozwój postaci, a być może po prostu mój syn jest już zbyt dojrzałym graczem na taki tytuł ? Gwoli jasności, ja osobiście od początku byłem przygotowany że to nie będzie gra pod moje preferencje, ale spodziewałem się jej lepszego odbioru w gronie rodzinnym.

Wydarzenie lata:

Wznowiona po wielu miesiącach kampania w niesławne Seafall, o którym się mówi że prawie zabiło gatunek legacy. Jednak coś w nim jest ;-) skoro dostało drugie życie ... pytanie tylko czy trzecie nie będzie potrzebne.
Awatar użytkownika
kuleczka91
Posty: 413
Rejestracja: 10 lut 2020, 18:27
Has thanked: 608 times
Been thanked: 402 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: kuleczka91 »

Na sierpień miałam wielkie plany na granie, ale tak naprawdę wyjazdy urlopowe pożarły nam czas i za wiele to tak nie pograliśmy, a już na pewno nie w połowę gier, które były zaplanowane.

Stały bywalec naszych rozgrywek Trails of Tucana + Ferry - zawsze chętnie do niego wracamy, gra jest szybka i pozwala, na kilka partyjek z rzędu. Jest to tytuł na pierwszym miejscu w ilości rozegranych rozgrywek odkąd posiadamy grę w kolekcji, póki co ma pozycję w ogóle niezagrożoną żeby coś ją zbiło z tronu :). Ocena 8/10.

Kolejny tytuł, do którego chętnie wracamy raz na jakiś czas to Karczma pod pękatym kuflem. Obie rozgrywki były rozgrywane z dodatkiem Pokoje gościnne. Póki co każdy z nas ma swoje opracowane strategie na grę, ale czasami próbujemy czegoś nowego i tak już z niektórymi elementami doszliśmy do pewnych wniosków w co warto iść, a w co nie bardzo. Ja z chęcią przetestowałam sobie weksle, nie są takie złe, czasami rzeczy z nich na prawdę mi się przydały. Grę pokochaliśmy od czasu premiery jej w Polsce. Na Planszówkach w Spodku na tyle nam się spodobała ta gra, że po nim siostra zakupiła do kolekcji i jest to jeden z bardziej udanych zakupów. Ba nawet udało mi się ten tytuł polecić znajomej jako prezent urodzinowy dla brata i im również gra się spodobała. Po drodze zrobiłam siostrze budżetowy tani insert do Karczmy, rozkładanie gry jest o wiele przyjemniejsze 8) . Ocena 8/10.
Spoiler:
No i w końcu udało mi się mojego zaciągnąć na rozgrywkę w Wiedźmią Skałę :mrgreen: (w końcu taka była umowa, że pójdę z nim na jego pierdy do kina Thor: Miłość i grom, a on w zamian musi zagrać ze mną w Wiedźmią Skałę xD). Szkoda, że tak bardzo nie lubi w ten tytuł grać, bo wiecznie dostaje tam baty :P Ja jak zawsze bawiłam się dobrze, chociaż wynik punktowy tyłka nie urywał. Ocena 7,5/10.

Gdzieś w połowie naszego urlopu wybraliśmy się na Nocne granie do Areny Gliwice organizowane przez Ludiversum. Udało nam się tam zagrać w to co chcieliśmy.
Najpierw chwyciliśmy Libertalię: Wichry Galecrest - graliśmy w to w 3 osoby i w sumie całkiem spoko gierka, ale nie do grania na dłuższą metę, bo by się znudziła, pięknie wykonana. Fajny pomysł z taliami gracza, że niby mamy to samo, a jednak każdy może zagrać inaczej i inne efekty wykorzystać w dalszych wyprawach czego inni już nie posiadają dawno na ręce. Ocena 6/10.
Po tym jak pokochałam grę Little Town byłam ciekawa jej następcy jakim jest Little Factory. Ogólnie gierka mi się również spodobała mimo iż siostra na początku stwierdziła (po rozgrywkach bga), że tyłka nie urywa. Dla mnie ciekawy filler i fajnie było blokować niektóre towary, żeby przeciwnicy nie mogli się szybciej czegoś dorobić. Ogólnie widzę tą grę w kolekcji u siebie :mrgreen:. Ocena 7/10.
Następnie sięgnęliśmy po grę Kingdomino: Origins, bo zachwyciło nas wykonanie tej gry. Wszystko to ładnie wygląda w nowej odsłonie, szczególnie drewniane komponenty. Zagraliśmy po razie w każdy wariant i niestety ze smutkiem stwierdziliśmy, że posiadając w domu zwykłe Kingdomino oraz Queendomino nie mamy czego szukać w Prehistorii, bo tak na prawdę to zlepek dwóch poprzednich gier z pozamienianymi rzeczami. Zamiast koron mamy ogień, zamiast budynków z Queena mamy jakiniowców, którzy w różny sposób dają nam dodatkowe punkty. Ogólnie jeśli ktoś nie posiada żadnej gry z serii to Prehistorię można polecić, ale jak ktoś posiada tak jak my dwie poprzedniczki to raczej nie ma czego tam szukać poza ładnym wyglądem gry. Ocena 6/10.
Później na stół wleciała Wyspa Skye, ale dla mnie ta gra to porażka, miałam wrażenie że jestem statystką w grze. Mój z siostrą mieli szczęście co do losowania lepszych kafelków przez co kupowali między sobą, a ja w pewnym momencie odpuściłam całą grę, bo nic się w tej grze dla mnie nie działo, nic ode mnie nie kupowali mimo iż nie dawałam wysokich cen więc stwierdziłam, że i tak jestem statystką w tej grze i niech sobie dograją między sobą, bo niczego to w rozgrywce nie zmienia. Ocena niestety 2/10. Zero satysfakcji z gry.
Na koniec grania jeszcze zagraliśmy w wykreślankę Skyline Express, ale mnie ta gra w ogóle nie porwała, a ciągłe żonglowanie kolorowymi markerami żeby coś zaznaczyć było dla mnie irytujące. Dobrze, że tego kiedyś nie kupiłam, bo miałam w planie. Dla mnie szkoda funduszy, jest tyle lepszych gier r&w. Ocena 4/10.

Pod koniec urlopu dojechała w końcu Ark Nova, ba nawet udało nam się w nią zagrać w dniu dostawy co się u nas praktycznie nie zdarza. Pierwsze nasze wrażenia to taka TM2, choć mniej nudna (ale to pewnie ze względu na tematykę) to i tak się ta gra wlecze i ma kilka podobieństw (zagrywanie kart na podstawie symboli, efekty stałe w grze, przykrywanie bonusów, wyścig o dodatkowe punkty). Na następny dzień znowu zagraliśmy w Arka i w sumie po drugiej grze nadal utrzymujemy zdanie, że gra tyłka nie urywa, a już na pewno nie na tyle żeby być tak wysoko w rankingu bgg. Taka ot średnia gra do zagrania raz na jakiś czas, ale dla nas bez żadnego efektu wow. W dodatku gra jest mega stołożerna, praktycznie zerowa interakcja z graczami, bo każdy buduje swoje poletko, że spokojnie mogłaby być grą tylko i wyłącznie solo. Ogólnie jak ktoś zaproponuje to zagram, ale na pewno nie znajdzie się ten tytuł w moim top. Ocena 7/10. Niby wydaje się wysoko w ocenach, ale dla mnie faktycznie ulubione gry zaczynają się od 8 wzwyż. Ark Nova to dla mnie taki tytuł jak Terraformacja Marsa, czyli "ni ma to złe", zagrać z 2x w roku i zapomnieć :P Po drodze zdążyłam już zaliczyć reklamację w Portalu, bo się okazało, że mam dwie plansze 5tki i brakuje 6tki, ale bardzo szybko dosłali brakującą plansze zoo ;).

Na zakończenie urlopu wybraliśmy się na Gry planszowe do galerii Libero w Katowicach. Po poprzednim takim wydarzeniu mieliśmy miłe wspomnienia to czemu by się i nie wybrać tym razem. Dużo wcześniej zapytałam się czy może będzie gra Iki, bo została mi polecona przez znajomych z grupy na fb. Fani gier nie byli pewni czy spakowali, ale okazało się na szczęście, że tak. Ogólnie przed rozgrywką każdy z nas był po lekturze instrukcji tej gry i wydawała nam się zrozumiała, ale dla odświeżenia z chęcią posłuchaliśmy zasad gry od organizatorki wydarzenia (Pozdrawiam). W międzyczasie jeden chłopak zapytał czy może do nas dołączyć, bo wygląda mu to na ciekawą grę. No i w sumie nie widziałam problemu, żeby się dołączył skoro mamy jedno miejsce wolne. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to był ogromny błąd zgodzić się na dodatkowego gracza. Niestety ten człowiek był na tyle nierozgarnięty, że po tym jak nam organizatorka bardzo fajnie wytłumaczyła grę powiedział, że on nic z tego nie kuma, a na prawdę powiedziała wszystko zrozumiale! Pierwsze schody już się pojawiły na dzień dobry gdy zaczynał grę i miał wybrać pole o ile kroków ruszy się jego pion. Nie mam pojęcia nad czym siedział i rozmyślał prawie 5 minut (był to pierwszy ruch w grze i praktycznie nic nie wybudowane na planszy poza startowymi kartami :roll:). W pewnym momencie już nie wytrzymałam i się odezwałam, że niech w końcu gdzieś postawi ten pionek, bo w życiu nie zaczniemy grać w takim tempie. Później to było już tylko gorzej, bo pytał o każdy znaczek w grze, o każdą czynność, a instrukcja oczywiście gryzie. Co kolejkę trzeba było delikwenta pilnować choć ciągle robiło się w sumie to samo tylko zmieniały się pola, na które się stawało. Im dłużej graliśmy z nim tym większą niechęć mieliśmy do niego, bo był już dla nas irytujący, że nawet siostra mu powiedziała, że jak czegoś nie wie to niech zajrzy do instrukcji, bo my też chcemy skupić się na swoich ruchach, a nie na tym żeby ciągle mu odpowiadać na pytania. Ogólnie ta gra z nim to była męczarnia dla każdego z nas, bo już dawno byśmy tą grę skończyli w 3 ze dwa razy kiedy z nim graliśmy w to ponad 3 godziny (w grę na 1,5h!), horror po prostu. Na prawdę już pod koniec zaczęłam go poganiać, bo już mi nerwy puszczały, ba nawet organizatorka mu zaproponowała, że za chwile przyniesie mu klepsydrę :lol: :lol: :lol: (pewnie nawet nie wyłapał o co chodzi). Ale i tak najlepsze było na koniec, że on z chęcią zagra z nami w kolejną strategiczną grę, a my mu ze wszelkich stron staraliśmy się mu powiedzieć, że nie mamy na to ochoty, ale nie chciał się dać zbyć, a my nie chcieliśmy być na tyle chamscy żeby mu to powiedzieć wprost. Same Iki ogólnie bardzo fajna gierka, nie zdążył nam samej gry obrzydzić na szczęście. Widziałam ją nawet w swojej kolekcji, ale dopiero po ponownym zagraniu przy najbliższej okazji.
Po odniesieniu Iki poszłam zobaczyć co jeszcze ciekawego jest na regale i nigdy w życiu bym nie pomyślała, że ucieszę się z gry, która w sumie mnie nie bardzo interesuje, ale siostra chciała przetestować przed zakupem i z chęcią zabrałam Pracownię Snów. Wspomniany wyżej towarzysz był załamany, że chcemy grać w grę abstrakcyjną, bo on to tylko gra w strategie....proponował Arnaka, Cyklady czy Terraformację marsa (a ja już przed oczami miałam jak się pyta o każdy znaczek z tych gier...strateg...tja...chyba gracz solo xD). Powiedziałam szczerze, że Arnaka i TM mamy w kolekcji, a my nie po to jedziemy na takie granie żeby grać w coś co mamy w domu i wolimy poznać nowe tytuły. No i powiedział, że szkoda, że nie chcemy w żadną strategie grać (i po cichu liczyłam, że się od nas odczepi). Poszedł posprawdzać w co grają na innych stolikach po czym wrócił do nas z tekstem "jak sie nie ma co sie lubi to się lubi co się ma" i on gra z nami. Moja mina była bezcenna :lol:. No i też nam jedna Pani ładnie wytłumaczyła z zasad to czego nie zrozumieliśmy po szybkim czytaniu instrukcji na głos. Oczywiście "Pan strateg" miał w nosie słuchanie zasad czy instrukcji, bo zajmował się pierdołami. Jak ja nie trawię takich ludzi....zero szacunku dla tłumaczącego czy czytającego. O dziwo sama Pracownia mimo mdłych kolorów nawet mi się spodobała, byłam negatywnie do niej nastawiona, a jednak wydała się przyjemną gierką do pokombinowania. Przez Pana stratega zaczęło nam brakować czasu na skończenie gry, ale szczerze wszyscy trzej mieliśmy go na tyle dość, że razem stwierdziliśmy, że za 5min się kończy wydarzenie i olewamy ostatnią rundę i pakujemy grę, bo inni też chcą iść do domu xD Pan strateg oczywiście chciał dograć do końca, ale na tyle nas umęczył psychicznie, że my w 3 byliśmy zgodni co do kończenia rozgrywki i odliczaliśmy już minuty do końca :lol: . Po wydarzeniu siostra pojechała na drugi dzień do Mepla kupić pracownię do kolekcji :).
Ogólnie już drugi raz się sparzyłam po tym jak się zgodziłam, żeby obca osoba dołączyła do naszej rozgrywki. Po tym człowieku stwierdziłam, że już się nie zgodzę na dołączanie osób do nas, bo tylko na tym cierpimy, a my jednak mamy swoje tempo gry jak i ten sam poziom zaawansowania. Oczywiście nie gramy z zegarkiem w ręku i rzadko zdarza się tekst, żeby kogoś pogonić, ale z tamtym się inaczej już nie dało. W życiu nie zagraliśmy w tak mało gier na wydarzeniu planszówkowym.

W sierpniu udało nam się jeszcze załapać do Poczty planszówkowej i wleciały dwie paczki :) Z tego w jedną udało nam się zagrać jeszcze w sierpniu, a drugą opiszę dopiero we wrześniu (Wyspa Dinozaurów).
Najbardziej ucieszyliśmy się, że do poczty wróciła paczka, w której był zestaw z Viticulture EE, Toskanią, Winobraniem i Via Magicą.
Na początku zagraliśmy w gołe Viti i w sumie gra okazała się bardzo spoko jak na grę, w której od podstaw rozkręcamy silniczek. Później postanowiliśmy zagrać z Toskanią, bo się naczytałam, że w Viti bez Toskani to nie ma co grać w ogóle. No i okazało się to prawdą. Po zagraniu z Toskanią już bym w życiu nie wróciła do gołej podstawki. Jednak w Toskani od razu widać różnicę i silniczek dużo szybciej się rozkręca. Ogólnie bardzo udany dodatek do gry. Gra mi się ogólnie bardzo spodobała i na prawdę widziałabym ją w swojej kolekcji, ale.....trochę za mało jak na grę za ~350 zł (Podstawka + Toskania), choć pewnie w którymś momencie się złamię i ją kupię. Na prawdę gra mi się podobała :) W Winobranie niestety nie zdążyliśmy już zagrać przez pracę i chęć zagrania w drugą paczkę z poczty. Ocena 8/10.

Podsumowując opowieści dziwnej treści:
Gra miesiąca: Viticulture EE + Toskania
Zaskoczenie miesiąca: Pracownia Snów
Rozczarowanie miesiąca: Wyspa Skye
Awatar użytkownika
preshiq
Posty: 268
Rejestracja: 16 gru 2012, 13:36
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Has thanked: 271 times
Been thanked: 112 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: preshiq »

Sierpień to mój powrót do w miarę regularnego grania po kilku latach kiedy udawało się w coś zagrać tylko od wielkiego dzwona, kilka razy w roku. Po prostu, pomimo tego, że byłem raczej na bieżąco z tym co dzieje się na rynku planszówkowym, stara ekipa się rozpłynęła po świecie i nie miałem z kim grać. Teraz udało się zgadać z kumplem z dawnych lat na cykliczne, cotygodniowe giercowanie, więc sukces podwójny bo i powrót do grania i odświeżenie znajomości. Także to dla mnie wydarzenie miesiąca :) .

Moja robocza skala ocen sprowadza się do odpowiedzi na pytanie: "Czy chcę w to zagrać znowu?".
1 - chcę zagrać znowu;
0 - nie mam ochoty na kolejne partie
? - ciężko powiedzieć
Dodatkowo dla gier, których nie mam w kolekcji daję dodatkową ocenę: "Czy myślę o zakupie ?"
Co było grane (jeśli nie zaznaczone inaczej to partie 2-osobowe):

7 Cudów Pojedynek - 4 partie, wszystkie bez dodatków, egzemplarz własny. Ocena: 1
W 7CŚP grałem już wcześniej, więc tu zaskoczenia nie było. Świetna, szybka, pojedynkowa zabawa w przeciąganie liny i wzajemną kontrolę. Naprzemienny wybór kart z piramidy, która jest w połowie zasłonięta dla mnie robi tę grę - tzn. gwarantuje to niepowtarzalność każdej partii. Czas będzie powoli wprowadzać dodatki, bo oba czekają na półce.

Hadara - nowość, 1 partia, 5-osobowa, egzemplarz cudzy. Ocena: ?
Czy myślę o zakupie ? -> Nie.
Tutaj akurat partia w innym gronie. Generalne odczucia trochę podobne do 7CŚ Pojedynku jeśli chodzi o sam układ swojego tableu. Ale jednak coś mi się tutaj nie spinało:
- fioletowe karty z mega mocnymi dopalaczami, ale mogą dość losowo być udostępniane graczom na wystawce;
- sam flow rundy taki trochę siermiężny;
- wg mnie niepotrzebna ukryta informacja na odwrocie kart podbitych terenów (chyba tak się nazywają);
- mało emocji i mało interakcji (w zasadzie jej brak).
Nie wywarła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia i trwała chyba za długo na to co oferuje. Może partia w mniejszym gronie zmieniła by odbiór ? ale jakoś nie siedzi mi w głowie.

Wyprawa do El Dorado - nowość, 1 partia, egzemplarz własny. Ocena: ?
Szczerze spodziewałem się dużo więcej, a gra toczyła się tak jakoś bez emocji. Dam oczywiście grze kolejne szanse (może na innym układzie planszy) bo zakładam, że po prostu mój deck był zupełnie dziadowski (tzn. mało oczyszczony), co kończyło się powolnym przedzieraniem przez mapę. Ale jednak zawód, bo spodziewałem się, że sama gra da poczucie dynamicznego wyścigu, a wyszedł wyścig żółwi.

Tyrants of the Underdark - nowość, 3 partie, egzemplarz cudzy. Ocena: 1
Czy myślę o zakupie ? -> TAK.
To będzie gra miesiąca. 3 partie i z każdą kolejną była ochota na więcej. Chociaż jak już zacząłem zastanawiać się na chłodno to nie wiem czy ta gra jakoś magicznie nie sprawia lepszego wrażenia niż to czym faktycznie jest. Króciutkie pluso / minusy:
+ mega przyjemna przepychanka na planszy;
+ proste i klarowne zasady oraz opisy kart;
+ kilka dróg punktowania, chociaż na razie jakoś nie umieliśmy się skupić na awansowaniu kart, a bardziej patrzeliśmy na sytuację na planszy;
+ generalnie działające area control na 2 osoby to samo w sobie fajna rzecz.
- jednak duża losowość na rynku kart: w jednej partii przeciwnik szybko zakupił 2 mega mocne karty na generowanie mieczyków i potem już popłynął;
- poczucie zupełnego braku kontroli nad poczynaniami przeciwnika na planszy -> generalnie w jednej swojej turze można zdemolować pełną kontrolę mozolnie budowaną przez poprzednie tury;
- problem końca rozgrywki -> mam wrażenie że gracz kończący ma dużą przewagę bo jest w stanie właśnie zupełnie zdemolować układ na planszy i nie musi już myśleć o żadnych konsekwencjach;
- jak tak na to patrzę z dystansem to trochę jakbym grał w Ryzyko na sterydach :D
- wykonanie polskiej wersji -> już było w tym temacie wszystko powiedziane.
Generalnie bardzo przyjemne i szybkie rozgrywki, w których mam wrażenie, że coś ode mnie zależy, ale jeszcze nie mam pewności czy rzeczywiście tak jest czy raczej trzeba traktować to jako niezobowiązującą i w zasadzie losową młóckę (jeszcze raz powtórzę - bardzo przyjemną). Mam zamiar zagrać jeszcze i popróbować innych decków i strategii. Podejrzewam, że we wrześniu będzie najczęściej grana.

Czyli króciutko:
gra miesiąca - Tyrants
rozczarowanie miesiąca - Wyprawa do El Dorado

Postanowienia na kolejny miesiąc: wytrwać w tym powrocie do grania bo półka wstydu czeka (ok. 50 tytułów); tak to jest jak zamiast grania człowiek tylko czyta internety o planszówkach i kupuje :lol:
wajwa
Posty: 2229
Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
Lokalizacja: Zabrze
Has thanked: 257 times
Been thanked: 403 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: wajwa »

Szczerze podziwiam wszystkich za te obszerne posty i liczby rozgrywek :roll:
U mnie mowa będzie krótka :wink:

Nowości:
Bitoku - piękne kolorowe , (dla mnie!) klimatyczne (sic!) euro , gra która dała mi dużo radości jeżeli chodzi o mechanikę , a jednocześnie zmęczyła intensywnością kolorów , w każdym razie chętnie znowu zagram , przy czym najlepiej jak ktoś wcześniej rozłoży , strasznie upierdliwy setup :wink:

Stali bywalcy:
Ark Nova - wystarczy zajrzeć do dedykowanego tytułowi wątku by uświadomić sobie , że ten tytuł jednak podzielił mocno graczy , nie wiem co tam kto chce komu udowodnić :wink: , dla mnie niezwykle przyjemna giera , w zasadzie jedyny tytuł , który ostatnio wyciągam na stól. Trochę przez to powrót dla mnie do dawnych nawyków , kiedy raz , że gier nie wychodziło tyle co teraz , a dwa , że jak się trafiła fajna giera to się ją mieliło do obrzygu :wink: I powiem szczerze, na bazie tych doświadczeń, jest to kierunek w którym chciałbym iść , grać w dobre gry które mam , a nie rzucać się na każdą kolejną nowość , bo potem wychodzi zawsze to samo. "Just another euro" 8) Tak wiem Ark to też nowość , ale w tym przypadku wiem , że nie zagram 1-2 razy i zapomnę zasady :wink: Jeżeli chodzi o porównania od których nie da się uciec powiem tak : zagrałem swego czasu w Terraformację , która bardzo mi się spodobała , potem wjechały na stół Podwodne Miasta , które również bardzo lubię i Terraformacja przestała być grana. Boję się teraz o te PM , bo tak jak je lubię , tak męczy mnie w tej grze faza produkcji. Ark pod tym względem bije tę grę na głowę , obsługa przy breaku trwa dosłownie chwilę i jedzie się dalej. Obsługa Arka , setup , składanie , przerwa jest bardzo przyjazny/a dla gracza i dla mnie przynajmniej jest bardzo na plus.

Z niezrealizowanych planów: obczaiłem Tekhenu , porozkładałem , przeczytałem instrukcję. Gracze nie dojechali :( Odkładam temat na wrzesień.
Jedno dobre , wpiszę za miesiąc w podsumowaniu jako nowość , nie będzie gupio wyglądała samotna Ark Nova :lol:
Always look on the bright side of life
Awatar użytkownika
Padre
Posty: 204
Rejestracja: 17 cze 2009, 10:52
Has thanked: 7 times
Been thanked: 94 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Padre »

Skromne nadrabianie zaległości, pojedyncze partie z półek wstydu:

Paper Dungeons - pamiątka z wizyty w czeskim sklepie planszówkowym. Kupione częściowo dla kiepskiego żartu ("Papirove Doupe", nie mam nic na swoje usprawiedliwienie), ale to bardzo przyjemny roll & write. Gra bardziej emocjonująca niż Welcome to... i z większą interakcją niż takie Ganz Schon Clever. Powątpięwam w regrywalność, ale myślę, że na jednorazowe przejście niby-kampanii wystarczy i jak najbardziej się "zwróci". Wstępnie daję tej grze 37/49.

Ankh - gra, którą sprzedało mi Gradanie. Dużo sprytnych mechanizmów, minimum zasad (równolegle poznawałem Paxy i On Mars, więc kontrast... sami wiecie). Wstępnie wygląda na lepszą "egipską" grę niż Kemet, który wyleciał z kolekcji jak tylko zamienił się w grę o byciu ostatnim (ostatni gracz wygrywa albo wybiera wygranego). Początkowa ocena: trzy banany na dwie pomarańcze.

On Mars - po jednej partii wiem tyle, że stan gry jest mniej przejrzysty niż choćby w Lisboa czy (zwłaszcza) Kanban. Nie podejmuję się oceny, będzie grane i poznawane, Lacerda mi "klika" za drugim-trzecim podejściem.

War of the Ring - Jedyna gra spoza półki wstydu (graliśmy już raz). Druga z rzędu wygrana Tych Dobrych. Fantastyczna gra, głęboka, tworząca historie, tylko instrukcja mogłaby być lepiej złożona i miejscami napisana (poruszanie w Mordorze - ciągle mam przeczucie, że robimy to źle). Ocena: 3 miecze, 2 łuki i 4 topory.


A jeśli chodzi o poprawianie błędów: poprawiajmy, byle kulturalnie. "Strofuj mądrego, a będzie cię kochał", czy jakoś tak. Jeśli dla kogoś zwrócenie uwagi na błąd to od razu atak, to nie świadczy dobrze o tej osobie.
Awatar użytkownika
Mateez
Posty: 208
Rejestracja: 08 paź 2011, 15:20
Lokalizacja: Gliwice
Has thanked: 49 times
Been thanked: 70 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Mateez »

Nowość miesiąca:
Ankh. Nie jestem wielkim fanem Erica Langa, ale ta gra siadła mi bardzo. Przypomina mi nieco, w tej kategorii moje ulubione, Inis. Dużo ograniczen nałożonych na wykonywanie akcji przez graczy, ciekawy system punktowania, zero losowości. Zaskakująco dobrze działa na dwie osoby. Świetny pomysł z księga scenariuszy.

Powrót miesiaca:
Food Chain Magnate - zagrany po kilku miesiącach przerwy w większym, 4-osobowym gronie. Genialna gra, która z każdą rozgrywka fascynuje coraz bardziej. Mnóstwo interakcji, zero losowości, mnóstwo mięsistego zarządzania kartami i przestrzenią na planszy. Emocjonująca, 4-osobowa partia trwała równo 2h. Czego chcieć więcej?

Mały powrót miesiaca:
Wildlands - frustrująca, ale jednak ciekawa i zabawna gra typu skirmish. Jest tu sporo losowości, ale umiejscowionej nietypowo: nasze akcje wynikają z kart, ale nie wiemy, jak przeciwnik na nie zareaguje (a zależy to od dociągu i od jego decyzji). Przy tym bardzo ładna. Do tej pory grałem głównie w 2 osoby. W tym miesiącu 2 partie 4-osobowe bardzo przyjemnie zapełniły wieczor.

Gra miesiaca: jednak Food Chain Magnate. Moje ścisle top3.
Awatar użytkownika
Bart Henry
Posty: 974
Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 134 times
Been thanked: 683 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: Bart Henry »

21 rozgrywek w 10 gier

4x Barrage (debiut)
4x Keyforge
2x Pętla
2x Elekt (debiut)
2x Takenoko
2x Santorini
2x Nieustraszeni: Afryka Północna (debiut)
1x The Great Wall (debiut)
1x Alchemicy
1x Donning the Purple (debiut)

Powrót miesiąca: Alchemicy
Tylko jedna rozgrywka, ale to wystarcza w przypadku tej gry. Dawno nie grałem, przypomniałem sobie dlaczego tak bardzo ją lubię. Super, że osoby, które grały po raz pierwszy załapały i nie czuły na koniec gry rozczarowania nieogarem dedukcyjnym.

Rozczarowanie miesiąca: Nieustraszeni: Afryka Północna
Zagrałem dwie partie i gra poszła na sprzedaż. Na plus na pewno krótki czas gry, ale losowość kostek ma zbyt duży wpływ na wynik i była dla mnie mega irytująca.

Gra miesiąca: Barrage
Została na stole na cztery partie, więc zaiskrzyło. Mało wybaczająca gra, która na początku wymagała przestawienia myślenia o zużytych zasobach. Krople spadają w dół i czasem można je reużyć. Ba, chcemy ich użyć ponownie. Wydaje się, że jedna nacja ma lepsza zdolność niż cała reszta, ale i tak są one dostępne pod koniec, więc trzeba się trochę natrudzić, by ją odblokować. Działa zadowalająco na dwie osoby, ale to nieporozumienie, że nie ma jeszcze planszy dla dwóch osób w normalnym obiegu. Kusi żeby wypróbować dodatek i zagrać jeszcze na większą liczbę osób. Nie wiem jednak, czy nasze stałe ekipy ta gra nie przytłoczy.
Awatar użytkownika
roadrunner
Posty: 536
Rejestracja: 22 sie 2013, 12:30
Has thanked: 261 times
Been thanked: 274 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: roadrunner »

Sierpień-plecień, bo przeplata
kasztanami i skwarem lata.

14 rozgrywek w 14 tytułów i 2 dodatki
Spoiler:
Czternaście partii, czternaście innych gier. Różnorodnie. Tym razem bez satysfakcji z tego powodu.

Stali bywalcy: Brzdęk w kosmosie, Anachrony, Hawaii
Nowości: Carnegie, Azul: ogrody królowej, On Mars, Ark nova, Zamki szalonego króla Ludwika: Wieże
Powroty względnie udane: Kanban, Dominant Species: Marine, Zamki szalonego króla Ludwika
Powroty stanowczo nieudane: Alhambra, Azul: letni pawilon, Space Base, Carson City

Większość partii nie dowiozła. Liche jak polszczyzna Joanny Krupy okazały się wrażenia z nowości; z jednym, dalekim od fenomenu, wyjątkiem. Powroty – takie sobie. Choć z nawiązką rekompensowały inne obszary codzienności, planszowo sierpień był moim najgorszym miesiącem roku. Do pewnego stopnia uratowały go nieliczne tym razem evergreeny. Więcej poniżej.

Nagroda im. Pogromców duchów za Powroty Poniżej Swoich Standardów: Carson City, DS: Marine, Anachrony, Hawaii, Alhambra, Azul: letni pawilon, Space Base
Bardzo lubię Carson City. W kategorii klimatycznych eurasów klasyfikuję w ścisłej czołówce wszech czasów. Tym razem rozgrywka przyniosła mi mało rozrywki.

Poza mną przy stole sami debiutanci. Tłumaczenie gier bywa dla mnie wyczerpujące. Wkładam dużo uwagi, aby niczego nie pominąć (czasem nawet mi się udaje), obserwuję podczas gry czy ludzie ogarniają temat, pilnuję utrzymania, a przede wszystkim dbam, aby inni mieli z nowego dla siebie tytułu przyjemność. Włożona w to energia zostawia mi siłą rzeczy mniej przestrzeni na skupienie na własnej grze. Co innego w ogranej ekipie. Tam nie trzeba, abym zajmował się innymi rzeczami.

Jest coś jeszcze. W planszówkach ogranie robi sporą różnicę. W jednych mniejszą, w innych – większą. Oznacza to wymierną przewagę. Dlatego wolę rozgrywki z uczestnikami na zbliżonym poziomie. Są bardziej zacięte, intensywne, angażujące. Ciekawsze, dla mnie. Takie zwycięstwo też ma inny smak od pokonania nowicjuszy.

Tyle dobrego, że szerowanie w społeczności danych gier czasem przekłada się na poszerzanie grona sympatyków takich tytułów jak Carson City, Indonesia, Capital, Gallerist, The Networks, Nine Tiles Panic. Uważam, że, jak na swoją wartość – tego typu gry zdecydowanie za rzadko goszczą na spotach zdominowanych (lipnymi, jakże często) nowościami.

Z tych samych powodów podobny przebieg miały sierpniowe rozgrywki w DS: Marine, Anachrony, Hawaje i Alhambrę. (Ta ostatnia, widzę, została w tym wątku strasznie pociśnięta. Mógłbym to przemilczeć. Ale nie chcę.)

Letni pawilon – najmniej ceniony przeze mnie Azul. (To znaczy, do momentu poznania Ogrodów królowej, będzie o tym później.) Układanie menu planszowego popołudnia w tym kojarzy mi się z paroma innymi sferami, że stanowi sztukę kompromisu. Fajnie, jeśli wszyscy przy stole mają w tym udział. W ten sposób któregoś razu jednym z dań był Letni pawilon i… wygrałem. Mało wyrafinowana strategia skompletowania każdej z rozetek wartościami 1-4 wystarczyła w gronie weteranów tytułu. Skoro rywale mi na to pozwolili, to ich pech. Natomiast w większości przypadków nie bardzo mieli jak. Mojej oceny tego tytułu to nie podnosi. Wręcz przeciwnie :P

Space Base jest fajne w bekowym gronie trzymającym szybkie tempo. Co innego pośród przekminiających co drugą turę Luminarzy Downtime’u. W takich warunkach ta gra blednie jak Viktoria Pilzno przy Robercie z Lewandowskich.

Wyróżnienie im. Teleturnieju sprzed lat dla Tej, Której Warto Dać Szansę: Alhambra
Można w nią grać i można w nią grać skutecznie. Do tego drugiego potrzeba 2-3 spotkań z sucharem Henna. Potrzeba dania mu szansy, przyjrzenia się postępowaniu innych, wyciągnięcia wniosków. Przypomina mi pod tym względem Zamki szalonego króla Ludwika lub Endeavor: Wiek żagli, które na pierwsze wrażenie mogą wyglądać na gry dyrygowaną przypadkiem i „losowością”, ale z czasem dostrzegasz mechanizmy decydujące o wynikach i stwierdzasz: „aha, czyli trzy rundy temu mogłem zrobić to i tamto”. Alhambra też odpłaca się za udzielony jej kredyt zaufania. Z nawiązką. To świetny tytuł „dla graczy”. Wymaga tylko otrzymania tego „kredytu” na kolejną partię. No i oczywiście odpowiedniego składu. „Daj jej szansę!” (cytat)

Nagroda im. Kasztanowego ludzika dla Kasztanowych Nowości: Carnegie, Azul: ogrody królowej, On Mars, Ark Nova
Sierpień okazał się miesiącem głośnych nowości. Fajnie, że poznałem. Byłem ciekaw. Tytuły bardzo modne okazały się dla mnie mało miodne.

Na początek: Carnegie. W teorii wszystko spoko. W praktyce: to, co przedstawia mapa gry, obchodziło mnie mniej niż w Great Western Trail ~~ Byłoby mi to obojętne (w GWT jest), tylko, że poza bzdurną warstwą „fabularną” miałem niedosyt w kategorii „jakość rozgrywki”. A to już dla mnie zarzut. Istotny.

Carnegie zapewniło kubkom mym smakowym deficyt wyrafinowania, a nadmiar zamieniania kostek w punkty zwycięstwa. Wypełnianie departamentów ludźmi i rywalizacja na mapie zapowiada coś ciekawego, ale jako całość gra ma pod względem mechanicznym tyle polotu co akcja „Dotacji”. Wydaj kasę, skasuj pezety, szok, niedowierzanie. Serio? Takie „ficzury” wystarczają teraz do uznania eurasa przez amerykańskich i zachodnioeuropejskich recenzentów za superhiperhitpetardę?

Czemu Carnegie nie jest bardziej jak Pan Am? Czemu nie jest trochę jak Gallerist? Czemu tak długo doskonalonej grze brakuje angażujących rozwiązań mechanicznych na miarę Myrmes, Shipyard czy Nippona? Czemu rywalizacji o wpływy na mapie w tak agresywnych dla lokalnego przemysłu czasach brakuje szczypty Dominant Species? Czemu w płynności rozgrywki próżno szukać tu Carson City? Szkoda, że ktoś zabronił Georgesowi zrobić ciekawszą grę. Wiem tylko, że nie byłem to ja. Carnegie z wymienionych względów jest dla mnie na wskroś mechaniczne, za mało „rozrywkowe”.

Mimo wymienionych zastrzeżeń, jestem ciekaw wrażeń z gry innym razem. Znana prawda matrymonialna mówi jednak, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Wspomnienia z najmłodszą córką p. Goergesa sprawiły, że nie spieszy mi się do kolejnych.

Pora na Azul: ogrody królowej - druga nowa gra w tym samym miesiącu i drugi raz moją reakcją jest „yyyyy, co”? Stuprocentowa skuteczność jest spoko, jeśli jesteś Igą Świątek w US Open, nie za bardzo, gdy jesteś zdissowaną planszówką. Słuchając zasad najnowszego Azula, po głowie za krokiem krok łaziły mi pytania „po co to?”, „na co to?” i „czy to wszystko musi być tak sztucznie po5rane?”. Seria Azula nie należy do moich ulubionych abstraktów, ale pierwszy jest OK, drugi nawet lubię, a wszystkie cechuje przejrzystość zasad. W części czwartej autorzy pogmatwali wszystko, co się dało.
A potem pogmatwali jeszcze więcej. Efekt to pusta akrobatyka nad planszą, jakiej nie mam ochoty powtarzać.

On Mars. Kasztan wagi ciężkiej, mało porywający graficznie, no i wagi superdrogiej. Kolejny faworyt zawodów w Komplikowaniu na siłę. Jedni skończyli się na Kill ‘em All, Vital skończył się dla mnie na Lizbonie. Jestem zadowolony z poznania On Mars, ale to nie jest gra dla mnie. Co mogę powiedzieć, gdy planszówka zapewnia mi ziewanie? To nie jest komplement dla ludzi ani nie jest dla gier. Napisałem On Mars SMS-a, że więcej się nie spotkamy.

Skąd tyle zachwytów? Mam wrażenie, że najwyżej oceniają On Mars ci, którzy nie zdążyli kupić Galerzysty, Vinhosa i Kanbana. To są dobre gry. To są świetne gry. On Mars nie jest jedną z nich.

Oazą na tej pustyni przeciętności okazała się Ark Nova. Nie lubię Terraformacji Nudy. Ark Nova jest w porządku. Odpowiada mi system wyboru akcji. Odpowiada mi forma finansowania. Odpowiada mi dylemat, czy łowić karty w ciemno, czy tylko widoczne z wystawki. Inwestycja w tory rozwoju to fajny dylemacik, na co postawić w danej grze. Wszystko to wymieszane w kotle z dużą liczbą mniej lub bardziej różniących się od siebie zapowiadają jakąś regrywalność, o której rozpisujecie się w wątku o grze.

Żeby to wszystko czyniło Ark Nova klasykiem praktycznie w chwili debiutu? Yyy, jak by to skomentować... O! Wiem: hahahaha lol xd
Może zaszczyciłbym lekkim zdziwieniem zdobycie serduszek masy graczy windujące ten tytuł na IV miejsce rankingu BGG – gdyby tylko mechanizmy decydujące o popularności w internecie były mi obce. Sklepowa niedostępność unikatowych mechanicznie, znakomitych gier w połączeniu z bezkrytyczną postawą recenzentów sprowadzającą się do „kup! nowe! Musisz! MIEĆ!” skutkuje zdeformowaniem rankingów jakości w rankingi popularności. Wbrew pozorom, dość mało jest dziedzin, gdzie trend ten jest równie uderzający, co w branży planszówkowej. Mógłbym to łatwo wytłumaczyć, ale teraz mi się nie chce.

Na tę chwilę daję Ark Nova ocenę 7/10. Dużo chętniej zagram w GWT, Blood Rage, Shakespeare’a, Bruxelles 1893, Gallerista, kosmicznego Brzdęka, Dominant Species… AN wygląda na solidną propozycję. Póki co nie wygląda mi na nic więcej.

Wyróżnienie im. przyczepy kempingowej dla Dodatku Miesiąca: Zamki szalonego Ludwika CE: Wieże
Dobra równowaga pomiędzy wprowadzeniem nowych mechanik przy oparciu ich o „stare i znane”. „Wieże” są fajne w teorii i fajne w praktyce. Spoko dodatek. Zrobię se PnP.

Wyróżnienie w formie Karnego kaktusa dla Koła u Wozu Numer 5: Zamki szalonego króla Ludwika Collector’s Edition
Amerykańska motoryzacja dała nam wiele „wynalazków” tyleż efektownych, co zupełnie zbędnych. Swoje miejsce w historii designu ma tzw. „continental kit”. Pierwotnie oznaczał mocowanie koła zapasowego na tylnym zderzaku, później – jego imitację.

Nostalgia nie jest dzieckiem XXI wieku. We wzornictwie przemysłowym na zmianę przemija i powraca. Oddająca tęsknotę użytkowników aut za minionymi czasami, imitacja piątego koła u wozu została spopularyzowana przez charyzmatycznego stylistę Virgila Exnera w autach koncernu Chryslera z drugiej połowy lat 50. Jak wiele innych rozwiązań endemicznych dla północnoamerykańskiego rynku motoryzacyjnego, kształt bagażnika udający pokrywę koła wnet zyskał misterne zdobienia oraz fikuśne kształty. Wartość użytkowa tego motywu była oczywiście żadna.

Zetknięcie z kolekcjonerskim wydaniem Zamków szalonego króla Ludwika też obnażyło przede mną zerową funkcjonalność (w porównaniu do wersji sprzed lat). Graficznie to kopiuj-wklej z polskiej edycji, którą nie tak wcale dawno kupiłem za ułamek ceny Zamków „deluxe”. Komuś potrzebne są większe kafle? Plastikowe wieżyczki – dyskretnie określone w opisie kampanii jako „the coolest part” xd – wypełniają definicję nieporozumienia. Ograniczają bowiem widok na resztę włości. Rywalom oraz właścicielowi. W trakcie rozgrywki ma to znaczenie m.in. dla śledzenia przewag w celach publicznych!

W ten sposób wydanie deluxe Zamków robi coś gorszego. Zerowa, z pozoru, funkcjonalność okazuje się w trakcie rozgrywki negatywna xd. Fakt ten pogłębia idiotycznie zaprojektowany, nieczytelny i niekontrastowy tor punktacji. Zupełnie jak imitacja koła zapasowego, której konstrukcja, zgadliście – ogranicza przestrzeń bagażową ;)

Cena wywoławcza $200 w kampanii i 300+ € z drugiej ręki to powielanie najgorszych wzorców współczesnego rynku planszówek. „Nowe, wspaniałe, unikatowe” dodatki Królewskie przysługi i Wieże to kontent wart maks. 5€. Reszta to marża i rzeczy zbędne. Zamiast angażowania sił ludzkich & środków w „ekskluzywne” swą drożyzną wznowienie, wykluczające z racji ceny masę potencjalnych graczy – wydawnictwo BG mogłoby, no nie wiem, opracować nową dobrą grę. A „Zamki” wznowić w bardziej dostępnej finansowo formie. Zrobiono inaczej. Fuj. Karny Kaktus dla Bezier Games.

Nagroda im. Nowej szaty cesarza dla Zakupu Miesiąca: Air, Land & Sea
Mała gra, która zrobiła na mnie dobre wrażenie w ubiegłym miesiącu. Wkrótce po poznaniu trafił się egzemplarz w całkiem przyjaznej cenie. Fajnie.

Wyróżnienie im. Szalupy ratunkowej z „Survive” za Planszowe Uratowanie Miesiąca: Kanban, Zamki szalonego króla Ludwika
DS: Marine nie zapewnia mi poziomu miodności pierwowzoru. (Jego strata, bo z tego powodu nie kupię.) Brzdęk w kosmosie dał radę, bo tego się od niego oczekuje. Laureatami miesiąca zostali inni.

Nagroda im. Gambitu królowej za Rozgrywkę Miesiąca: Kanban
Przyjemna, satysfakcjonująca partia. Obowiązkowy wariant wrednej Sandry, fajna atmosfera przy stole, całkiem dorzeczny rezultat :) Za rzadko gram w Kanbana. W Dominant Species. I Trickeriona. Scythe’a. No i w Kupców i korsarzy… W Anachrony to nie. Już nie. W Anachrony gram wystarczająco.

Nagroda im. Człowieka roku dla Gry Miesiąca: Zamki szalonego króla Ludwika
Rozgrywka Kanbana była zacięta, jednak nierówny poziom graczy (z uwzględnieniem mojego zardzewienia i debiutanta sztuk raz), wciąż wymagająca przyzwyczajenia oprawa graficzna edycji EV oraz spora przewaga uciekającego lidera musiały sprawić, że do gry miesiąca zabrakło.

Ten tytuł zdobywają Zameczki. Zbliżony poziom wszystkich przy stole, dynamiczny rytm, ożywcze wrażenia z modułu Wież przełożyły się na kolejne udane spotkanie z tym tytułem. Ttż. Oby częściej.
Mam | Mogę zagrać | Udane transakcje: 100+ na forum, 6 na FB
Hejtowałem Kaskadię przed tym, jak się opamiętaliście. ;)
Sprzedam: dobre gry @Dział Handlu | Kupię: Tokaido: Rozdroża i inne @Kupię
100P |> Moje top
Awatar użytkownika
SetkiofRaptors
Posty: 460
Rejestracja: 15 maja 2020, 02:04
Has thanked: 243 times
Been thanked: 377 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: SetkiofRaptors »

roadrunner pisze: 09 wrz 2022, 16:18 Skąd tyle zachwytów? Mam wrażenie, że najwyżej oceniają On Mars ci, którzy nie zdążyli kupić Galerzysty, Vinhosa i Kanbana. To są dobre gry. To są świetne gry. On Mars nie jest jedną z nich.
Mam zarówno Gallerista jak i On Marsa, zdecydowanie preferuję On Mars'a. Może po prostu ludzie mają inny gust i wolisz lżejszego Lacertę? Swoją drogą nad czym ziewałeś przy tej grze :D tam pierwszy raz się gra z instrukcją na kolanach i przytłoczony, można być zagubionym, ale znudzonym? On Mars jest świetną grą, nie podszedł ci po prostu. Gallerist jest taki eeee no bardzo dobry, ale nie zbliża się do On Marsa imho.
Wrocław. Kupiłem sobie już Inis i jest super.
Awatar użytkownika
charlie
Posty: 1000
Rejestracja: 14 wrz 2011, 13:05
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 59 times
Been thanked: 52 times

Re: Gra miesiąca - sierpień 2022

Post autor: charlie »

Sierpień 2022 roku 91 partii w 26 tytułów, w tym 5 nowości. Online 29 partii.

Nowości: Lamaland, Noah, Get on Board: New York, Chromino, Allegro - gra planszowa.
Powroty: Szmal, Domek, Wsiąść do Pociągu: Europa, Polowanie na Robale Deluxe, Dr Eureka, Ryzyk Fizyk, Ryzyko.
Stałe tytuły: Rialto, Tajemnicze Domostwo, Copenhagen, Dixit, The Game, Bang! Gra Kościana, Chakra, Corsari, Szachy, Śpiące Królewny, Paszczaki, Kiwi: Leć nielocie, leć, Piraten Kapern, Ślimaki to mięczaki.
Najwięcej Partii: Śpiące Królewny(11).
Powrót miesiąca: Szmal.
Chwiler miesiąca: Noah.
Rozczarowanie miesiąca: Chromino.
Zaskoczenie miesiąca: Get on Board: New York.
Nowość miesiąca: Lamaland - Phil Walker-Harding mnie jeszcze nie zawiódł (no dobra, może Miastem w chmurach), a Lamaland potwierdza, że to jeden z najlepszych projektantów rodzinnych gier.
Na plus: Get on Board: New York - po jednej grze, umiarkowany pozytyw.
Chromino i Noah to rozczarowania - obie za długie jak na to jak są losowe. Allegro - gra planszowa (nie pamiętam czy dokładnie taki ma tytuł, ale ciężko ją wyszukać w google :D ) - wiedziałem, że to będzie szajs, sąsiedzi nalegali, żeby spróbować ;)
Gra miesiąca: Lamaland.
ODPOWIEDZ