Jak to jest z tym wygrywaniem?

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: elayeth »

Trochę zainspirowany tematem o "nudzeniu się w grach" postanowiłem wrzucić nowy wątek, będąc ciekaw waszych opinii na temat tego jak chęć wygrywania w gry wpływa na atmosferę i radość z rozgrywki.

To najpierw ja. Gram już 10 lat w gry planszowe. Zaczynałem od grania z moimi dziećmi i sprawiało mi to wiele radości. Gry jak mało, która rozrywka - świetnie integrują rodzinę. Wiadomo - wygrywanie z dziećmi to nie jest cel z nimi grania, choć oczywiście specjalnie dawanie się dzieciom też nie jest wskazane. Szukało się zatem złotego środka...

Później przyszły gry z kolegami i koleżankami... czyli już poważni partnerzy, ekipy się zmieniały, gram też z moją partnerką dużo... i zmieniało się też moje nastawienie do wygranych... choć czy tak bardzo? Nie wiem. W każdym razie... dla mnie najważniejsza jest radość z grania, nie bawię się dobrze, gdy jakiś z moich współgraczy bawi się źle i narzeka.

Radość z grania, wygrywanie, a negatywna interakcja:
Mam wrażenie, że ja akurat bardziej, niż przeciętny gracz jestem na to wrażliwy, dlatego jeśli gramy w grę strategiczną... długą ... to wkładanie komuś "kija w szprychy" nie przychodzi mi łatwo... (szczególnie mojej partnerce;)) no chyba, że gramy w gry, w których negatywna interakcja występuje w każdym momencie (np: blood rage). Generalnie staram się obdarowywać ludzi w miarę równo niefajnymi dla nich zagrywkami. Oczywiście vice versa - słabo też znoszę "niesprawiedliwe" zagrywki przeciw mnie we wspomnianych długich grach strategicznych. Dlatego preferuję gry bez dużej negatywnej interakcji lub krótsze gry taktyczne z takową (wspomniany blood rage, czy np: neuroshima). Te gry dają mi największą radość. A jak to się ma do wygrywania? Dość łatwo się domyśleć, ważniejszy jest dla mnie "fun", niż wygrana za pomocą przykrych zagrywek... zatem ... potrafię odpuszczać i raczej wybieram zagrania, które może i zmniejszają moje szanse na wygrywanie minimalnie, ale też nie psują komuś mocno strategii... Oczywiście, żeby nie było, że nikomu nic nie psuję... ale też nigdy jakoś przede wszystkim na tym się nie skupiam.

Wygrywanie, a losowość:
W sumie to nie lubię gier z dużym wpływem losowości na wygraną. I tutaj, jako miłośnik statystyki zaznaczę, że często mniejsza losowość jest tam, gdzie kula się dużo... niż tam gdzie kostka decyduje rzadziej, ale w kluczowych momentach. Dlatego do dziś pamiętam rozgrywkę w Twilight Imperium, gdzie moja flota została całkowicie rozjechana przez gracza, którego flota była 2 razy mniejsza... Trochę z tego powodu - gra poszła na sprzedaż. Z czasem coraz bardziej zniechęcam się do tego typu gier.... vide Eclipse. Szczególnie w towarzystwie doświadczonych graczy nastawionych na wygrywanie. Nie lubię angażować się w długie gry, planowanie... gdzie jedno kluczowe starcie może zdecydować o wygranej lub przegranej... Z kolei lubię bardzo kooperacyjne ameritrashe... może chodzi o to, że wtedy gramy w drużynie... ;)

Nastawienie na wygraną:
Pewnie też tak macie, że konkretni gracze potrafią zbudować konkretną atmosferę. Czasem wolę do pewnych gier dobrać graczy wyluzowanych bez ciśnienia na wygraną... niż tych, przy których czujecie wewnętrzną presję i gęstą atmosferę pod skórą... Dlatego też ostatnio unikam trochę grania z graczami bardzo nastawionymi na wygraną... a coraz bardziej cenię (może to kwestia zajętości i wieku) graczy grających na większym luzie, którzy nie przeliczają wszystkiego na 4 tury do przodu i nie robią wszystkiego by wygrać (np: sztywne zasady co do cofania ruchów, "wkładanie kija w szprychy w najbardziej bolesnym momencie"), ale tych, którzy przede wszystkim chcą się dobrze bawić. Pewnie "dobrze bawić" każdy rozumie inaczej...

Podsumowując:
Jak każdy - lubię wygrywać, ale też nie za wszelką cenę. Raczej wybiorę wyjście prospołeczne niż takie, które mi lekko pomoże, ale graczowi mocno zaszkodzi. Oczywiście jeśli 2 razy przegrałem z partnerką... i zrobię to po raz trzeci (tak było np: z Zimną Wojną) to wkurzam się po fakcie kilka godzin, ale tylko wtedy, gdy zdarza to się zbyt często. Co do zasady - cenię bardziej dobrą atmosferę, brak ciśnienia i przede wszystkim radość z rozgrywki całej ekipy niż własną wygraną. A jak jest z Wami?
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5599
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 783 times
Been thanked: 1225 times
Kontakt:

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: mat_eyo »

Było już kilka takich tematów :roll:
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: elayeth »

mat_eyo pisze:Było już kilka takich tematów :roll:
Domyślam się, choć nie ukrywam, że przejrzałem po tytułach i nic z "wygrywaniem" nie znalazłem... ale możesz podkleić jeśli znajdziesz. ;)
Z pewnością tego typu dyskusje bywały przy okazji wielu różnych innych tematów. Warto może założyć taki gdzie zebrany będzie właśnie dokładnie ten temat.
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5599
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 783 times
Been thanked: 1225 times
Kontakt:

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: mat_eyo »

W wolnej chwili poszukam. Na pewno był długi temat odnośnie gry dla wygrywania i też nie był to pierwszy temat odnośnie tego zagadnienia ;)
Awatar użytkownika
Valarus
Posty: 1270
Rejestracja: 27 lut 2013, 23:12
Lokalizacja: Gdańsk
Has thanked: 14 times
Been thanked: 20 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: Valarus »

Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: elayeth »

Dzięki. Z chęcią poczytam. :)
Szukałem po słowach "wygrywanie" i "wygrana"... a tam było "wygrać"... ;)
Awatar użytkownika
BartP
Administrator
Posty: 4719
Rejestracja: 09 lis 2010, 12:34
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 383 times
Been thanked: 885 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: BartP »

E tam, raz na jakiś czas można pogadać o tym samym. Ja też jestem za zdrowym rozsądkiem w tym zakresie. Lubię wygrywać, ale nie muszę. Nie lubię, jak inni zamulają, sam nie lubię przeciągać, ale też nie lubię jak ktoś gra na pałę, na odwal. elayeth, chyba byśmy się nad stołem dogadali ;].

Z kolei są w ogóle gry, w które mógłbym grać i bez punktów jakichkolwiek, dla samej zabawy: Tajniacy, Dixit czy ostatnio Junk Art.
kmd7
Posty: 1017
Rejestracja: 09 lip 2007, 15:25
Lokalizacja: okolice Bydgoszczy
Has thanked: 39 times
Been thanked: 30 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: kmd7 »

Lubię wygrywać, ale nie za wszelką cenę. Bardziej cenię sobie dobrą atmosferę podczas gry. Podwójnie lubię wygrywać, jeśli ileś partii z rzędu przegrałem, a kolejną wygrałem - czyli udało się wygrać z lepszym :). Z drugiej strony zdarza mi się pomagać graczom, którym gorzej idzie, np. grającym pierwszy raz. Ale nie grając słabiej i "podkładając się", a raczej podpowiadając "słuchaj moim zdaniem mogłabyś/mógłbyś zrobić to" albo pozwalając na cofniecie/zmianę ruchu. Generalnie sam wyżej cenię przegraną rozgrywkę w miłej atmosferze niż wygraną w cieniu nienawiści ;). Może to już wina wieku :D.
Awatar użytkownika
fantazyn
Posty: 311
Rejestracja: 05 lut 2012, 12:43
Lokalizacja: nad - Warszawa
Has thanked: 5 times
Been thanked: 7 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: fantazyn »

Galaxy Trucker (Ciężarówką przez Galaktykę) - gra w której bardziej liczy się frajda z gry niż wygranej. W podstawowej wersji prawie nie ma żadnej negatywnej interakcji (prócz podbierania sobie kafelków), a z dodatkiem można jedynie psuć w określonych momentach tylko bardzo określonym osobom (nie ma znęcania się). Sami decydujemy o długości gry (zmieniając liczbę lotów).

A na temat czystego wygrywania to ja spotkałem się jeszcze jak gra się np. w parach lub u rodziny i zdarzają się takie sztuczne sytuacje, że np. chłopak nie będzie atakował dziewczny (...), albo brat siostry... co psuje trochę zabawę. A najbardziej "śmieszne" jest jak któreś tłumaczy się, że wzięło kafelek, który był potrzebny drugiej osobie...
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: elayeth »

BartP pisze:E tam, raz na jakiś czas można pogadać o tym samym.
No właśnie miałem przekopiować swój post do starego wątku, ale skoro ten się rozkręcił trochę to już zostawię.
Tak sobie myślę, że dobrze byłoby zrobić przyklejonym post z dyskusjami "okołogrowymi" takimi jak ta i inne, np: (z pamięci) najlepsze/najgorsze instrukcje do gier, najlepsza okładka, kolekcjonowanie vs. granie, nie kończenie rozgrywek, o hype'ie... itd. itp. Mogę nawet coś zebrać...
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5599
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 783 times
Been thanked: 1225 times
Kontakt:

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: mat_eyo »

Żeby nie być takim całkowitym marudą, też odpowiem na pytanie z tematu. Jednak żeby nie było zbyt różowo ;) w związku z tym, że od ostatniego takiego wątku na forum nic się w moim podejściu nie zmieniło, zacytuję sam siebie :D
mat_eyo pisze:Gram po to, żeby wygrać, ponieważ brak maksymalnej koncentracji jest wyrazem braku szacunku dla moich przeciwników, ALE przyjemność czerpię z samej gry, nie z wygranej. Wygrana to bonus. Równie mocno potrafię się cieszyć z wykręcenia jakiegoś chorego kombosa lub przeskoczeniu z ostatniego miejsca na drugie, nawet w sytuacji, w której już nie mogę wygrać.

Natomiast denerwują mnie ludzie, którzy grają żeby pograć, czuję się wtedy jakbym grał w niepełny wariant gry. W końcu autor projektując zasady zakładał, że każdy z graczy będzie cisnął na 100% w celu wygranej ;)
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: elayeth »

mat_eyo pisze:Żeby nie być takim całkowitym marudą, też odpowiem na pytanie z tematu. Jednak żeby nie było zbyt różowo ;) w związku z tym, że od ostatniego takiego wątku na forum nic się w moim podejściu nie zmieniło, zacytuję sam siebie :D
mat_eyo pisze:Gram po to, żeby wygrać, ponieważ brak maksymalnej koncentracji jest wyrazem braku szacunku dla moich przeciwników, ALE przyjemność czerpię z samej gry, nie z wygranej. Wygrana to bonus. Równie mocno potrafię się cieszyć z wykręcenia jakiegoś chorego kombosa lub przeskoczeniu z ostatniego miejsca na drugie, nawet w sytuacji, w której już nie mogę wygrać.

Natomiast denerwują mnie ludzie, którzy grają żeby pograć, czuję się wtedy jakbym grał w niepełny wariant gry. W końcu autor projektując zasady zakładał, że każdy z graczy będzie cisnął na 100% w celu wygranej ;)
Myślę, że autor projektując grę zakładał bardziej, że spodoba się ludziom i ją kupią... niekoniecznie, że będą "cisnąć"... a poza tym skąd wiesz co zakładał? ;)

Nie zgadzam się, że brak maksymalnej koncentracji jest wyrazem braku szacunku. Czy ktoś jeszcze chce z Tobą grac jak się tak koncentrujesz? Ja uważam, że równie ważna jest podzielność uwagi. Jak Cię żona kolegi zagaduje, a Ty się tak koncentrujesz, że świata poza grą nie widzisz (bo kalkulujesz 5 turę naprzód)... to nie wiem, czy ona odbierze Cię jako gościa pełnego szacunku. ;) W każdym razie i na poważnie... moim zdaniem przede wszystkim radość z grania i dobry czas ze znajomymi jest ważniejszy niż wygrana. Jeśli jedno z drugim nie koliduje to super.
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5599
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 783 times
Been thanked: 1225 times
Kontakt:

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: mat_eyo »

Ekhm... przygadał kocioł.
elayeth pisze:Myślę, że autor projektując grę zakładał bardziej, że spodoba się ludziom i ją kupią. (...) a poza tym skąd wiesz co zakładał? ;)

Słuchaj, najważniejsze jest to, żeby ludzie siadali do stołu w tym samym celu. Kiedy spotykam się żeby pograć, wybieram osoby o podobnym podejściu. Jeśli gra jest tylko pretekstem do spotkania towarzyskiego, to jeden progamer też potrafi zepsuć spotkanie. Poza tym, mam na tyle podzielną uwagę, że potrafię się koncentrować i zarejestrować kiedy ktoś do mnie mówi, poważnie! :roll:
elayeth pisze:W każdym razie i na poważnie... moim zdaniem przede wszystkim radość z grania i dobry czas ze znajomymi jest ważniejszy niż wygrana. Jeśli jedno z drugim nie koliduje to super.
Czy ja gdzieś napisałem, że wygrana jest najważniejsza? Wygrana nie jest najważniejsza, liczy się satysfakcja z gry. Satysfakcję z gry osiągam, kiedy wszyscy grają na poważnie.
Odwracając Twoją argumentację - gram w coś, wygrywam. Jednak wszyscy poza mną grają na zasadzie "hihihi, moja kolej? To ja idę tutaj <losowy ruch> i słuchaj Irenka mu wtedy mówi". Zagrałem, wygrałem. Jaka jest z tej gry satysfakcja, która jak obaj się zgadzamy jest najważniejsza?
Ostatnio zmieniony 24 sty 2017, 16:49 przez mat_eyo, łącznie zmieniany 1 raz.
Hazegiant
Posty: 239
Rejestracja: 23 sie 2016, 23:39
Has thanked: 35 times
Been thanked: 35 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: Hazegiant »

Zgadzam sie z matem w całej rozciągłości. Planszówki dla mnie to głównie rywalizacja i każdy powinien zasiadać do gry z chęcią zajęcia jak najwyższego miejsca. Lubię grać kiedy gracze sie starają. Nie muszę wygrywać ale oczekuje zaangażowania i dobrej partii. Wole przegrać z dobrym graczem niż wygrać z kimś kto sie nie stara. Tak samo nie rozumiem po co ruchy w stylu "nie zrobię tak bo popsuje przeciwnikowi plan" i dobrze! Jak nie pomyślał i dla Ciebie to jest ruch który pozwala zbliżyć sie do zwycięstwa to dlaczego nie? A nowych graczy podczas gry nie pouczam bo wg mnie to jest najbardziej denerwująca rzecz ever. Zapoznaje z zasadami, mówię mniej więcej jak ja gram i ze nie jestem nieomylny wiec może to nie jest najlepsza taktyka. Sami odkrywają grę. Jeśli sami to odpowiadam. Wygrywać daje tylko żonie bo inaczej by nie chciała grać :)
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3351
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1032 times
Been thanked: 2000 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: Ardel12 »

Siadam by wygrać. Pozostali gracze to tylko przeciwnicy. Grali dobrze a i tak wygrałem?Gloria i szacun na dzielni jest mój. Grali byle jak, kogo to obchodzi, zwycięscy piszą historię :D

Nastawienie innych graczy jest bardzo ważne, ale trzeba znaleźć wyważenie. Bardzo nie lubię, a wręcz nie trawię, gdy współgracz nad każdym swoim ruchem musi spędzić od minuty wzwyż. Po pierwsze co robił przez cały czas trwania tur innych graczy, po drugie nie liczy się z czasem innych graczy. Przyszedłem grać a nie obserwowac jak ktoś próbuje przewidzieć kilka ruchów/tur do przodu.
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: elayeth »

mat_eyo pisze:Ekhm... przygadał kocioł.
elayeth pisze:Myślę, że autor projektując grę zakładał bardziej, że spodoba się ludziom i ją kupią. (...) a poza tym skąd wiesz co zakładał? ;)

Słuchaj, najważniejsze jest to, żeby ludzie siadali do stołu w tym samym celu. Kiedy spotykam się żeby pograć, wybieram osoby o podobnym podejściu. Jeśli gra jest tylko pretekstem do spotkania towarzyskiego, to jeden progamer też potrafi zepsuć spotkanie. Poza tym, mam na tyle podzielną uwagę, że potrafię się koncentrować i zarejestrować kiedy ktoś do mnie mówi, poważnie! :roll:
elayeth pisze:W każdym razie i na poważnie... moim zdaniem przede wszystkim radość z grania i dobry czas ze znajomymi jest ważniejszy niż wygrana. Jeśli jedno z drugim nie koliduje to super.
Czy ja gdzieś napisałem, że wygrana jest najważniejsza? Wygrana nie jest najważniejsza, liczy się satysfakcja z gry. Satysfakcję z gry osiągam, kiedy wszyscy grają na poważnie.
Odwracając Twoją argumentację - gram w coś, wygrywam. Jednak wszyscy poza mną grają na zasadzie "hihihi, moja kolej? To ja idę tutaj <losowy ruch> i słuchaj Irenka mu wtedy mówi". Zagrałem, wygrałem. Jaka jest z tej gry satysfakcja, która jak obaj się zgadzamy jest najważniejsza?
Oj zrobiło się gęsto...

Myślę, że się nie zrozumieliśmy. Napisałeś: "denerwują mnie ludzie, którzy spotykają się by pograć" oraz "brak maksymalnej koncentracji jest wyrazem braku szacunku". Nie wiem jak inni, ja to odebrałem jako podejście dość surowe dla współgraczy. Albo się "maksymalnie" koncentrujesz albo mnie nie szanujesz... Z drugiej strony być może odbierasz ludzi, którzy spotykają się by pograć jako takich, którzy grają od niechcenia, dla jaj. Ja nie lubię grać z ludźmi, którzy do grania podchodzą niepoważnie... zatem może to niezrozumienie.

Myślę, że każdy gra by wygrać i ten, który maksymalnie się koncentruje i ten, który spotyka się by pograć. Tutaj chyba "clue" leży w niuansach, a poza tym każdy inaczej odbiera słowo "pograć". Ja np: lubię pograć sobie na luzie, a rozumiem przez to możliwość wypicia piwa, możliwość pogadania ze znajomymi, możliwość cofnięcia ruchu jeśli np: kolejny gracz nie zakończył swojej kolejki, pewną wyrozumiałość w negatywnej interakcji, jeśli ktoś miałby to mocno przeżyć (zależy z kim gram). Nie ukrywam, że źle czuję się w towarzystwie, które mocno ciśnie na wygraną i np: kłóci się o przerzut kostki, wzburza się gdy ktoś pyta o możliwość zmiany decyzji, cieszy z przegranej kolegi itd... itp. Zatem - chyba wszyscy gramy po to by wygrać. Różnice wynikają chyba ze środków jakimi to osiągamy... Nie mam zamiaru mówić, że jeden sposób jest lepszy od drugiego. Po prostu każdy ma inaczej.
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5599
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 783 times
Been thanked: 1225 times
Kontakt:

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: mat_eyo »

Sęk w tym, że nie wszyscy grają żeby wygrać. Niektórzy grają, żeby przy okazji grania pogadać, wypić piwo itd. Jeśli do stołu wszyscy siadają z takim podejściem to ok, natomias przy choćby jednej osobie myślącej inaczej mogą rodzić się kwasy.
Poza tym chyba faktycznie się nie zrozumieliśmy. Ja nie jestem jakimś burakiem-tyranem, który nakłada kary za odezwanie się przy stole i kłóci o byle pierdołę :D
Po prostu lubię grać na poważnie, radość sprawia mi możliwość sprawdzenia się na tle równie tęgich umysłów pracujących na najwyższych obrotach. Cieszę się, że mogę grać z ludźmi, którzy to rozumieją i wyznaja podobną zasadę.
Żeby było jasne, nie mam problemu siąść i zagrać w coś na luzie, jednak tylko wtedy, kiedy cała ekipa tak do tego podchodzi ;)
DREADNOUGHT2
Posty: 256
Rejestracja: 17 sie 2016, 08:51

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: DREADNOUGHT2 »

Im bardziej losowa, niewyrownana i krótka gra tym wygrywanie jest mniej ważne.
Im gra dłuższa, bardziej wyrównana i mniej losowa tym bardziej porażka boli a czasami nawet zraza do danego tytułu.

Chodzi o to jak bardzo trzeba się niekiedy zaangazowac przez dłuższy czas żeby potem finalnie przegrać.
Adar
Posty: 242
Rejestracja: 05 sty 2015, 12:03
Lokalizacja: Wałcz

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: Adar »

elayeth pisze:
Myślę, że każdy gra by wygrać i ten, który maksymalnie się koncentruje i ten, który spotyka się by pograć. Tutaj chyba "clue" leży w niuansach, a poza tym każdy inaczej odbiera słowo "pograć". Ja np: lubię pograć sobie na luzie, a rozumiem przez to możliwość wypicia piwa, możliwość pogadania ze znajomymi, możliwość cofnięcia ruchu jeśli np: kolejny gracz nie zakończył swojej kolejki, pewną wyrozumiałość w negatywnej interakcji, jeśli ktoś miałby to mocno przeżyć (zależy z kim gram). Nie ukrywam, że źle czuję się w towarzystwie, które mocno ciśnie na wygraną i np: kłóci się o przerzut kostki, wzburza się gdy ktoś pyta o możliwość zmiany decyzji, cieszy z przegranej kolegi itd... itp. Zatem - chyba wszyscy gramy po to by wygrać. Różnice wynikają chyba ze środków jakimi to osiągamy... Nie mam zamiaru mówić, że jeden sposób jest lepszy od drugiego. Po prostu każdy ma inaczej.
Elayeth, jakże bliska jest mi twoja filozofia... :) Ja z kolei podzieliłem sobie graczy wygrywających na dwie kategorie - grają, żeby wygrać i grają, żeby przegrali inni. Rezultat ten sam, ale podejście i droga do celu inna. I o ile z tymi pierwszymi zawsze chętnie zagram, to o tyle tych drugich staram się unikać. Ja jestem raczej graczem "pasjansowatym", buduję sobie własny silniczek, tworzę swoje małe zależności, buduję swoje własne "zameczki z piasku" i nie lubię, jak mi je ktoś niszczy :) Nie mam z tym problemu, jeśli gra na to się nastawia (np. Blood Rage), ale np w takiej Terraformacji Marsa moim zdaniem negatywna interakcja dodana jest na siłę. Zdzierżę jeszcze, gdy pozbawienie mnie zasobów faktycznie sprawi, że przeciwnik będzie miał wymierne korzyści (np. uda mu się zakupić jakiś tytuł przede mną), ale niszczenie dla samego niszczenia (bo mogę, bo karta pozwala, a jak pozwala to głupio nie wykorzystać)
po prostu mnie irytuje. I tak, gram, żeby wygrać, ale nie za wszelką cenę.
Ravn
Posty: 201
Rejestracja: 23 gru 2016, 20:18
Has thanked: 9 times
Been thanked: 10 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: Ravn »

Ja zawsze bylem graczem kompetytywnym, gralem aby zwyciezyc (nawet w gry rodzinne/imprezowe), uczylem sie strategii, sztuczek, niuansow gry, ale zauwazylem ze to wszystko ma sens jesli wszystkim tak samo zalezy i sa mniej wiecej na tym samym poziomie.
Gdy gram w gre video z losowymi ludzmi w internecie czy w planszowke z rodzina/niegraczami, zawsze zdarzy sie ktos, komu sie nie chce, kto gre olewa, kto niezbyt dobrze zna zasady lub zwyczajnie nie wie co robic i taka osoba bardzo latwo potrafi zepsuc gre komus, kto grac potrafi. A to nieswiadomie pomoze przeciwnikowi, a to swiadomie nie zrobi dobrego ruchu bo nie wypada zasmucac swojej dziewczyny ktorej ten ruch by zaszkodzil itd. Z poczatku mnie to niemozebnie wnerwialo, ale mi przeszlo. Stwierdzilem ze gram dla przyjemnosci i nie jest to warte nerwow i klotni, wiec zmienilem nastawienie.
Teraz nastawiam sie na zabawe, a nie na wygrywanie i nie gram po trupach, bo nie bedzie to przyjemnosc ani dla mnie, ani dla nich. Wiec odpuszczam zwyciezanie za wszelka cene, nie rozmyslam super dlugo nad ruchami, nie wkurzam sie jak zona nie dowala mezowi w grze (mimo ze to najlepszy ruch), pozwalam cofac ruchy, sam nawet sporadycznie tlumacze czemu ktos zrobil kiepski ruch i pozwalam zrobic lepszy (nie za czesto, w granicach rozsadku, bo nie chce wyjsc na madrale i nie kazdy lubi zeby robic ruchy za niego). Ale tez idac na takie spotkanie ide z nastawieniem, ze bede "gral", a nie gral.

Do grania na smierc i zycie mam ekipe innych graczy i z nimi gram zeby wygrac, jak chyba zreszta kazdy. Tu jednak mnie zaczely irytowac zachowania, ktore chyba nazwe wyrazeniem z czyjegos posta powyzej, czyli "granie aby przegrali inni". Np. ktos przynosi nowa gre (w ktora sam zagral kilka razy), tlumaczy po lebkach po czym gramy i wiadomym jest, ze zacznie wygrywac. Oczywiscie reszta gra pierwszy raz, wiec jeszcze nie wie co i jak. A tenze osobnik zamiast cos pomoc, jakies taktyki zaproponowac, to siedzi cicho i jeszcze spedza nad swoimi ruchami mnostwo czasu i zamula cala gre. Normalnie zeby czasem nowicjusz jakis nie wygral z takim wielkim pro graczem. Rozumiem ze stoi za nim chec wygranej, bo tez gram by wygrywac, ale to juz chyba lekka przesada. Nie ma chwaly w wygraniu ze slabymi czy poczatkujacymi graczami.
Z takimi osobnikami jak opisany powyzej ciezko sie gra we wszystko, oni potrafia zniszczyc nawet lekkie gry imprezowe. Czasem sobie mysle ze dawniej mnie tak mogli w rodzinie odbierac, ciesze sie ze mi przeszlo :wink:
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: elayeth »

To co opisałeś powyżej jest mi bardzo bliskie i chyba opisuje naturalną ewolucję wielu graczy. Gramy by wygrać, ale nie kosztem zabawy, szacunku i miłej atmosfery. Kwestia wieku? ;)
kali
Posty: 489
Rejestracja: 01 mar 2011, 13:18
Lokalizacja: Łódź

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: kali »

Już wklejałem w jednym z poprzednich wątków, ale że kocham tą wypowiedź to zacytuję kolejny raz:
Leafdrake pisze:W kwestii etyki mały offtop: Chciałbym wszystkim przypomnieć, że planszówki to poważne hobby, które opiera się na bezwzględnej rywalizacji i każda partia to kwestia życia i śmierci. Inaczej granie nie ma sensu. Jeśli ktoś tego nie rozumie to proponuję zmienić hobby na układanie puzzli na przykład. Proponuję poczytajcie, kodeks honorowy Warmastera, większość prawd ma uniwersalne przełożenie:

http://www.warmaster.pl/portal/index.ph ... &Itemid=55

"Gdy kogoś skrzywdzisz, nie zapomnij go jeszcze obrazić."
Żyjemy po to, żeby wytwarzać łupież.
Awatar użytkownika
splocki
Posty: 540
Rejestracja: 06 mar 2013, 09:01
Lokalizacja: Wrocław
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: splocki »

Ravn pisze:Ja zawsze bylem graczem kompetytywnym, gralem aby zwyciezyc (nawet w gry rodzinne/imprezowe), uczylem sie strategii, sztuczek, niuansow gry, ale zauwazylem ze to wszystko ma sens jesli wszystkim tak samo zalezy i sa mniej wiecej na tym samym poziomie.
Gdy gram w gre video z losowymi ludzmi w internecie czy w planszowke z rodzina/niegraczami, zawsze zdarzy sie ktos, komu sie nie chce, kto gre olewa, kto niezbyt dobrze zna zasady lub zwyczajnie nie wie co robic i taka osoba bardzo latwo potrafi zepsuc gre komus, kto grac potrafi. A to nieswiadomie pomoze przeciwnikowi, a to swiadomie nie zrobi dobrego ruchu bo nie wypada zasmucac swojej dziewczyny ktorej ten ruch by zaszkodzil itd. Z poczatku mnie to niemozebnie wnerwialo, ale mi przeszlo. Stwierdzilem ze gram dla przyjemnosci i nie jest to warte nerwow i klotni, wiec zmienilem nastawienie.
Teraz nastawiam sie na zabawe, a nie na wygrywanie i nie gram po trupach, bo nie bedzie to przyjemnosc ani dla mnie, ani dla nich. Wiec odpuszczam zwyciezanie za wszelka cene, nie rozmyslam super dlugo nad ruchami, nie wkurzam sie jak zona nie dowala mezowi w grze (mimo ze to najlepszy ruch), pozwalam cofac ruchy, sam nawet sporadycznie tlumacze czemu ktos zrobil kiepski ruch i pozwalam zrobic lepszy (nie za czesto, w granicach rozsadku, bo nie chce wyjsc na madrale i nie kazdy lubi zeby robic ruchy za niego). Ale tez idac na takie spotkanie ide z nastawieniem, ze bede "gral", a nie gral.

Do grania na smierc i zycie mam ekipe innych graczy i z nimi gram zeby wygrac, jak chyba zreszta kazdy. Tu jednak mnie zaczely irytowac zachowania, ktore chyba nazwe wyrazeniem z czyjegos posta powyzej, czyli "granie aby przegrali inni". Np. ktos przynosi nowa gre (w ktora sam zagral kilka razy), tlumaczy po lebkach po czym gramy i wiadomym jest, ze zacznie wygrywac. Oczywiscie reszta gra pierwszy raz, wiec jeszcze nie wie co i jak. A tenze osobnik zamiast cos pomoc, jakies taktyki zaproponowac, to siedzi cicho i jeszcze spedza nad swoimi ruchami mnostwo czasu i zamula cala gre. Normalnie zeby czasem nowicjusz jakis nie wygral z takim wielkim pro graczem. Rozumiem ze stoi za nim chec wygranej, bo tez gram by wygrywac, ale to juz chyba lekka przesada. Nie ma chwaly w wygraniu ze slabymi czy poczatkujacymi graczami.
Z takimi osobnikami jak opisany powyzej ciezko sie gra we wszystko, oni potrafia zniszczyc nawet lekkie gry imprezowe. Czasem sobie mysle ze dawniej mnie tak mogli w rodzinie odbierac, ciesze sie ze mi przeszlo :wink:
Mam takie samo podejście i dobrze mi z tym.
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4104
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2631 times
Been thanked: 2546 times

Re: Jak to jest z tym wygrywaniem?

Post autor: Gizmoo »

No ja jestem chyba na przeciwnym biegunie, co większość tu wypowiadających się. :lol:

Przede wszystkim - gram, żeby... pograć, bo lubię gry jako takie. Po drugie - gram, żeby się spotkać towarzysko i spędzić czas w gronie ludzi o podobnych zainteresowaniach. Pożartować, pośmiać się, pogadać o innych tytułach, etc. Na trzecim miejscu - lubię obserwować ludzi i wchodzić w rozmaite interakcje. Na czwartym miejscu stawiam dopiero rywalizację, ale tylko pod warunkiem, że stanowi ona jakieś intelektualne wyzwanie (podparte ciekawą mechaniką). Z racji powyższych punktów - nie cierpię gier pozbawionych interakcji. Nudzę się przy pasjansach jak mops i nie rozumiem po co się spotykać w towarzystwie, skoro w taką "układankę" można się bawić samemu. Rywalizacja jest oczywiście ważna, ale równie dobrze bawię się przy kooperacjach, pod warunkiem... Że jest w nich interakcja. Może wyniosłem to z domu, że by w cokolwiek zagrać potrzebni są gracze. Grę można wymyślić nawet samemu na poczekaniu.

Nie cierpię za to ciśnieniowania. Od razu odechciewa mi się grać z taką osobą, która siedzi przy stole cicho, milion razy przelicza punkty, optymalizuje do us...j śmierci, nie pozwala cofać innym ruchu i zachowuje się tak, jakby poza wygrywaniem w planszówkę (sic!) nic nie miało dla nich większego znaczenia. Taki planszówkowy nazista. To z jednej strony zabawne - a z drugiej strony - upiorne. Mam wtedy wrażenie, że komuś nie idzie w życiu i jedyna szansa, żeby coś osiągnąć to wgnieść punktowo wszystkich w ziemię. I jeszcze - takie osoby zwykle nie potrafią przegrywać. Ostatnie miejsce na torze punktowym to dla nich wręcz obelga. Jak przegrają - to od razu mają popsuty wieczór.

Znam mnóstwo osób które grają dobrze, wręcz wybitnie dobrze. Mają wbudowany kalkulator i widzą milion razy więcej niż ja, ale gra się z nimi przyjemnie, bo mają po prostu talent do grania i wewnętrzny luz. Jak ktoś traktuje planszówkę jak poligon, a nie jak zabawę - to niestety odechciewa mi się z taką osobą siadać do stołu. Szkoda mojego czasu. Ja przyszedłem się rozerwać. Wyzwań mam wystarczająco dużo w pracy. ;)

Żeby nie było nieporozumienia - lubię wygrywać i zawsze staram się grać jak najlepiej, ale słabe towarzystwo może w równy sposób popsuć mi wieczór, co gra z gównianą mechaniką. Wtedy nawet zwycięstwo nie przynosi mi frajdy.
ODPOWIEDZ