Re: Nasze "kamienie milowe" rozwoju planszówkowego
: 28 sty 2019, 23:09
U mnie początek pewnie podobnie jak u większości
Dużo szachów, trochę Eurobiznesu i innych wojen/makao za dzieciaka. Jedną grę którą pamiętam za inność był Super Farmer :d Ale od dziecka nie grałem, nie chcę psuć sobie wspomnień Z tego wszystkiego pozostały tylko szachy.
Gimnazjum to MTG - niestety/na szczęście w najbliższym otoczeniu było tylko parę osób co grało, więc nie było jakoś dużo sensu kupować ciągle to nowych kart. Gdzieś tam jeszcze przewinęły się jakieś bardzo amatorskie RPG, ale zawsze chorowały na brak dobrego/chętnego mistrza gry.
Liceum/studia, nagle wszyscy mieli jakąś jedną planszówę - same imprezówki typu Jungle Speed, ONUW czy Cards Against Humanity (drukowane na zwykłych kartkach a4 i wycinane;p) ale trochę się tego nagrało aż człowiek sam miał chęć pograć w coś
Pierwszą (bodajże) własnością byli oczywiście Osadnicy z Catanu. Tak jak tej gry teraz nie lubię, tak przegraliśmy w nią wiele dni. Po dodaniu 3 kostki (tip gdzieś z reddita, w celu zmniejszenia losowości) gry potrafiły trwać po 3 godziny
Firefly: The Game - gra dostana z redditowego Secret Santy, od super santy (polecam serial tak w ogóle)! To też chyba gra która rozpoczęła moje prawdziwe zbieractwo planszówkowe które wciąż trwa;)
Typowo pierwsze coopy to Pandemic i Ghost Stories, pierwsza styczność z ameritrashem - Horror z Arkham, pierwsze fajniejsze euro - Concordia.
oddball Aeronauts - pierwszy kickstarter, wyszedł spoko choć gra nie przypadła mojej drugiej połówce do gustu, przez co leży bardziej jako pamiątką, którą mam nadzieję kiedyś jeszcze zagrać.
Stworze - odczarowało mi wszelkie wspieraczki na dobre Tzn. zdarza mi się nadal coś wesprzeć, ale już piękne figurki i ładne obrazki nastawiają mnie nawet bardziej negatywnie ("pewnie tylko grafika, jak będzie dobre to kupię w sklepie") i więcej razy się zastanowię zanim coś wesprę.
Tajniacy - na nowo odkryte imprezówki, które jednak nie tylko muszą opierać się na szybkości/pytaniach/ukrytych rolach. Za tym przyszedł wspaniały Skull (mamy 10minut? może skull?:))
Troyes - chyba ostatni kamień milowy jednocześnie fajny i smutny. Fajny - odkryłem typ gry którą uwielbiam. Smutny - odkryłem typ gry w którą nikt nie chce ze mną grać Podobnie trochę mam też z Cywilizacją Poprzez Wieki ale tutaj akurat z kim zagrać mam, ale nie ma kiedy
Dużo szachów, trochę Eurobiznesu i innych wojen/makao za dzieciaka. Jedną grę którą pamiętam za inność był Super Farmer :d Ale od dziecka nie grałem, nie chcę psuć sobie wspomnień Z tego wszystkiego pozostały tylko szachy.
Gimnazjum to MTG - niestety/na szczęście w najbliższym otoczeniu było tylko parę osób co grało, więc nie było jakoś dużo sensu kupować ciągle to nowych kart. Gdzieś tam jeszcze przewinęły się jakieś bardzo amatorskie RPG, ale zawsze chorowały na brak dobrego/chętnego mistrza gry.
Liceum/studia, nagle wszyscy mieli jakąś jedną planszówę - same imprezówki typu Jungle Speed, ONUW czy Cards Against Humanity (drukowane na zwykłych kartkach a4 i wycinane;p) ale trochę się tego nagrało aż człowiek sam miał chęć pograć w coś
Pierwszą (bodajże) własnością byli oczywiście Osadnicy z Catanu. Tak jak tej gry teraz nie lubię, tak przegraliśmy w nią wiele dni. Po dodaniu 3 kostki (tip gdzieś z reddita, w celu zmniejszenia losowości) gry potrafiły trwać po 3 godziny
Firefly: The Game - gra dostana z redditowego Secret Santy, od super santy (polecam serial tak w ogóle)! To też chyba gra która rozpoczęła moje prawdziwe zbieractwo planszówkowe które wciąż trwa;)
Typowo pierwsze coopy to Pandemic i Ghost Stories, pierwsza styczność z ameritrashem - Horror z Arkham, pierwsze fajniejsze euro - Concordia.
oddball Aeronauts - pierwszy kickstarter, wyszedł spoko choć gra nie przypadła mojej drugiej połówce do gustu, przez co leży bardziej jako pamiątką, którą mam nadzieję kiedyś jeszcze zagrać.
Stworze - odczarowało mi wszelkie wspieraczki na dobre Tzn. zdarza mi się nadal coś wesprzeć, ale już piękne figurki i ładne obrazki nastawiają mnie nawet bardziej negatywnie ("pewnie tylko grafika, jak będzie dobre to kupię w sklepie") i więcej razy się zastanowię zanim coś wesprę.
Tajniacy - na nowo odkryte imprezówki, które jednak nie tylko muszą opierać się na szybkości/pytaniach/ukrytych rolach. Za tym przyszedł wspaniały Skull (mamy 10minut? może skull?:))
Troyes - chyba ostatni kamień milowy jednocześnie fajny i smutny. Fajny - odkryłem typ gry którą uwielbiam. Smutny - odkryłem typ gry w którą nikt nie chce ze mną grać Podobnie trochę mam też z Cywilizacją Poprzez Wieki ale tutaj akurat z kim zagrać mam, ale nie ma kiedy