Gra miesiąca - październik 2019

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
Koziełło
Posty: 905
Rejestracja: 13 cze 2018, 13:11
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 234 times
Been thanked: 315 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Koziełło »

Październik był u mnie bardzo nierówny. Początek miesiąca to praktycznie tylko przymusowa abstynencja, która pięknie została statystycznie wyrównana pod koniec miesiąca wyjazdem na Essen Spiel. W ostatecznym rozrachunku wyszło dobrze, czyli średnio jedna rozgrywka dziennie (30 rozgrywek w 19 tytułów).
A jako, że było Essen pojawiło się też trochę Essenowości:
Glen Moore II (+/-) - Na pewno dużo ładniej wykonana gra w porównaniu z pierwowzorem. Niestety nie usprawiedliwia to w moim mniemaniu ceny, która jest nieco z kosmosu. Odczucia płynące z gry niewiele się różnią od pierwszej części. Graliśmy w 3 osoby i wszyscy mieliśmy wrażenie, że gra się zdecydowanie za długo ciągnie jak na to, co sobą oferuje. Na półkę nie trafi. Jeśli już, wolałbym się rozejrzeć za pierwszą częścią.
Ishtar (-) - Wydawca postarał się zrobić wiele, by gra wydawała się klimatyczna, z LEDowymi zniczami udającymi świeczki na stolikach włącznie. W naszym mniemaniu nie bardzo mu to wyszło. Do tego o ile drewienka całkiem ładne, to już np. jakość wykonania planszy pozostawiała sporo do życzenia (plansza złożona z kilku dużych sześciokątnych modułów, które notorycznie rozjeżdżały się na stole). Brak w grze bardziej złożonych wyborów. Ogólnie mnie gra znudziła doszczętnie, acz w grupie pojawiło się votum separatum (od zagorzałej zwolenniczki Carcassone'a). Dla mnie tytuł zdecydowanie do odpuszczenia.
Kingdom of Middag (++) - Podczas pobytu na targach większość czasu starałem się przeznaczyć na poznanie gier, które mają raczej niewielkie szanse na ukazanie się w Polsce. I stąd dotarłem między innymi do tajwańskich stoisk. Co prawda wiodła mnie tam głównie Formosa Tea, której poznać się nie udało (w czwartek o 11:00 była sold out i pan sprzątał właśnie egzemplarz pokazowy ze stołu, bo po co demonstrować coś czego i tak już się nie da kupić), ale w to miejsce poznaliśmy właśnie Kingdom of Middag. W sumie bardzo proste Euro o wymianie zasobów na PZ (ciężkością porównywalne do np. Epoki Kamienia), małe, dość szybkie, i bardzo przyjemne. Reguły dość family-friendly (skoro jest remis przy rozpatrywaniu przewag, to wszyscy punktują górną wartość itp), więc gra spokojnie nada się do grania z ludźmi mniej ogranymi (każdy jakieś tam punkty wyskrobie), a jak ktoś lubi przeliczać i optymalizować, to też chociaż trochę pogłówkuje. Wykonanie niestety dość budżetowe (po wypraśnięciu z wyprasek bez kleju się nie obędzie), ale odczucia na tyle przyjemne, że gra wylądowała w naszej torbie i już zdążyła kilkukrotnie pojawić się na stole. Trochę żałuję, że nie przyjrzałem się bliżej dwóm pozostałym grom tego wydawnictwa...
Naga Raja (+/-) - Tytuł chyba wydany już u nas, ale mi dane go było poznać właśnie na Essen. W sumie przyjemna dwuosobówka, którą jednak trochę zabija zbyt duża jak dla mnie losowość (losowy dociąg kart, losowe rzuty kostkami, na które nie mamy za wielkiego wpływu, losowy układ kafelków, który przy pewnej dozie pecha może spowodować natychmiastową przegraną. Ogólnie zagrać - zagram, ale znam wiele przyjemniejszych dwuosobówek do położenia na stole.
Nova Luna (+++) - Jeżeli ktoś lubi Patchworka (a kto nie lubi?) to gra stanowi zakup obowiązkowy. Podobny ciężar i przebieg rozgrywki i do tego chodzi zgrabnie na 2 do 4 osób (Podobno solo też, ale nie próbowałem). Teoretycznie jest to pasjans, w którym jedyna interakcja między graczami polega na podebraniu tego upatrzonego kafelka (znane z Patchworka?), ale podebranie tegoż może być niekiedy bardzo bolesne. Gra nieco bardziej losowa od pierwowzoru (w patchworku wszystkie dostępne kafelki mamy od razu wyłożone, tutaj losujemy ich pewien podzbiór i nie wiemy jakie kafle wyjdą po uzupełnieniu displaya), co niestety może czasem namieszać w naszych planach. Ale wzbudza chęć "jeszcze jednej partii" i oczywiście po ograniu trafiła do naszej torby. Jak znam życie pewnie ktoś to w Polsce wyda, bo gra naprawdę zacna, a jednocześnie nie jest koszmarnie droga.
Pharaon (++) - trochę większe i cięższe od Kingdom of Middag euro w klimatach około starożytno-egipskich. Na duży plus zasługuje wykonanie, zarówno pod kątem jakości, jak też samego wyglądu gry. Oczywiście standardowe przetwarzanie zasobów na punkty. Gramy 5 rund. Na początku każdej rundy dostajemy trochę zasobów i wykonujemy akcje póki nam tych zasobów wystarczy. Akcje są dość proste (wymień zasoby na inne zasoby / punkty zwycięstwa). Ciekawym twistem jest opłata za samo prawo do wykonania akcji oddzielnie od kosztu samej akcji. Jednak jeżeli ten sam zasób występuje w "opłacie za wejście" oraz w koszcie samej akcji nie musimy go oddawać podwójnie. A że koszt wejścia co rundę jest inny, niektóre akcje w danej rundzie będą bardziej popularne od innych. Dodatkowym mykiem jest niewielki przychód dla osób, które wcześniej spasują, zależnie od tego, jak długo inni będą jeszcze rozgrywać swoje akcje. Wrażenia z rozgrywki na tyle dobre, że gra została zakupiona.
Queen of Hansa (+) - Lekka i przyjemna karcianeczka od japońskiego wydawnictwa. Zdobywamy karty ze wspólnej wystawki i zagrywamy je w sposób albo przynoszący nam punkty w trakcie rozgrywki, albo na koniec gry. Jest troszkę kombinowania. Są cztery kolory kart, w których staramy się zdobywać przewagi. Dodatkowo w ciągu gry sami ustalamy "wartość" danego koloru. W efekcie staramy sie albo mieć przewage w dużo wartym kolorze, albo podnosić na maksa wartość koloru, w którym już tą przewagę mamy. Do tego dochodzi jeszcze małe set collection i powstaje ogromna sałatka punktowa, w której wyniki powyżej 200 pkt jakoś szczególnie wrażenia nie robią. Ostatecznie gra nie została zakupiona, ale pewnie gdyby była nieco tańsza, to bym się skusił...
Trial of temples (-/+) - Kolejny poznany Made in Taiwan - tym razem od Emperor S4 (znanego u nas choćby z Rotundy). Dotychczas najczęściej grałem w gry, gdzie albo to kto jest pierwszym graczem nie ma zbyt dużego znaczenia, albo ma znaczenie fundamentalne i każdy tym pierwszym graczem chce być. W tej grze każdy chce być ostatnim graczem, bo to on ma największy wpływ na to kto i jakie zasoby otrzyma na początku danej rundy. W grze zaciekawił mnie właśnie dość nietypowy mechanizm zdobywania zasobów - mogę zdobyć sporo, ale przeciwnik też zdobędzie sporo. Mogę ograniczyć przychód przeciwnika, ale jednocześnie ograniczę swój przychód. Natomiast ostatni gracz na ogół wie jakie zasoby dostanie on i pozostaje mu dość radosna decyzja, który z współgraczy dostanie więcej, a który mniej... Niestety to pozyskiwanie zasobów to jedyna ciekawa część gry. Im dalej w rundę tym nudniej. I nawet ładne plastikowe kryształki i kosteczki nie poprawiają samopoczucia. Gra do zagrania, ale nie do kupienia ;)
Century - Korzenny szlak (+) - Gra ma już parę lat, ale jakoś omijała mnie szerokim łukiem i udało się zagrać dopiero teraz, w oczekiwaniu na rozgrywkę w inną część trylogii, czyli Nowy Świat. Przyjemne i lekkie budowanie silniczka, chyba ciekawsze od porównywanego do tej pozycji Splendoru. Partii nie odmówię, acz raczej nie będę sam proponował.
Century - Nowy Świat (-/+) - Trzecia gra z trylogii Century. Niestety moim zdaniem najsłabsza z całej trójki. O ile w Korzennym szlaku mogłem próbować tworzyć jakiś własny silniczek w oparciu o posiadane karty, o tyle tutaj praktycznie przez całą rozgrywkę mam poczucie nudnego dreptania w miejscu, bez jakiegokolwiek większego rozwoju i praktycznie powtarzając w kółko te same posunięcia. Zdecydowanie jestem na nie.

Ale że nie samym Essen żyje człowiek - były również inne nowości
Dice Settlers (+) - Chyba po dość entuzjastycznej recenzji Gradania obiecywałem sobie po tej grze więcej, niż mi ona zaoferowała. Nie jest to gra zła, ale jakoś mnie nie uwiodła. Jeśli ktoś zaproponuje, zagram, ale odnoszę wrażenie, że mam na półce sporo bardziej ciekawych gier.
First Class (++) - Znacie to uczucie, gdy przed sobą widzicie 18 kart, z których przynajmniej 12 po prostu musicie mieć, a możecie wziąć dokładnie trzy, o ile przeciwnicy wam na to pozwolą? Podobne uczucia zwykle towarzyszą mi, gdy gram w Lorenzo Il Magnifico. I dokładnie tak jest w First Class. Ogólnie rzecz ujmując jest to praktycznie karciana wersja Rosyjskich Kolei i o ile nie lubię planszówek przerabianych na karcianko-kościanki, o tyle First Class spokojnie daje radę w konkurencji z pierwowzorem. Gra się szybko i dynamicznie. Poczucie krótkiej kołderki jest spore. Efekt kuli śnieżnej nieco mniejszy niż w RR, ale podobnie punkty zdobywane w kolejnych rundach narastają bardzo wyraźnie powodując wyraźne poczucie rozwoju. Zdecydowanie bardzo udany nabytek MatHandlowy.
Podwodne Miasta (+++) - Wreszcie udało się zdjąć z półki chyba jedną z trzech najgłośniejszych (obok Blackout HK i Teo...coś tam) gier ubiegłorocznego Essen. To u mnie ostatnia w kolejności ogrania gra z tej trójki i moim zdaniem... bezsprzecznie najlepsza. Nie to, żebym miał coś np. do Blackouta, ale Podwodne Miasta sprawiają mi znacznie więcej frajdy podczas rozgrywki. Wszyscy piszą, że ta gra wcale nie jest podobna do Terraformacji Marsa (bo nie jest), a jednocześnie budzi nie tylko we mnie skojarzenia z tą właśnie pozycją. I to są dobre skojarzenia. Zakładam, że Portal wyda tegoroczny dodatek, bo dobrego nigdy nie za wiele ;)

(Udane) Powroty zdarzyły się jedynie dwa:
Lorenzo Il Magnifoco (+++) - co tu dużo pisać, gra, do której zawsze usiądę z bananem na twarzy
Wysokie napięcie (+++) - W sumie nie wiem, czemu tak rzadko gram w tą grę. A właściwie od teraz już wiem. O ile gra nawet na dwie osoby nie chodzi źle, o tyle przy pięciu graczach tak bardzo rozwija skrzydła (o czym dopiero teraz się przekonałem), że w dwie / trzy osoby chyba nie będę już chciał jej wyjmować na stół.

Poza tym, jak zwykle na stole gościły:
Bruges (+++) - Miesiąc bez Bruges to miesiąc stracony
Downforce / Bolidy (+++) - Wyrasta ma mój ulubiony fillerek
Snowdonia (++) - w dalszym ciągu przeraża mnie ogrom tej gry (w znaczeniu ilości dodatków chociaż do wypróbowania). Póki co jeszcze nie udało się wyjść poza podstawkę
Viticulture (+++) - No bo jak Bruges to musi być i Viti :D

Podsumowując:
Tytuł Gry miesiąca oraz jednocześnie Nowości miesiąca zdobywają ex aequo: Podwodne miasta w kategorii gier cięższych i Nova Luna w kategorii gier lekkich, łatwych i przyjemnych
Powrotem miesiąca oraz Rozgrywką miesiąca zostaje Wysokie napięcie na 5 osób.
Wydarzenie miesiąca mogło być tylko jedno, czyli Essen Spiel 2019.
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4092
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2612 times
Been thanked: 2539 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Gizmoo »

mordajeza pisze: 04 lis 2019, 11:20 Gra miesiąca (i powrót miesiąca): Godfather: Imperium Corleone - tylko dwie partie, ale za to jakie syte! Zwroty akcji, wbijanie noża w plecy, gra nad stołem... Jednym słowem: super!
Właśnie ten weekend spędziłem z Godfatherem (na przemian z Klaskiem) i muszę powiedzieć, że TG:IC trafił po tych rozgrywkach do mojego ścisłego top. To jest kapitalna gra!
mordajeza pisze: 04 lis 2019, 11:20 wynik nabity głównie przez jedno popołudnie z Klaskiem
I tutaj właśnie zagwozdka. Też grałem sporo w Klaska w ostatnią sobotę i moi znajomi plaszówkowicze powiedzieli, że Klask nie jest planszówką. Wniknęła z tego bardzo długa dyskusja (i spór). Nawet miałem założyć temat na forum p.t. "Czy Klask i gry zręcznościowe mogą być uznawane za planszówki?". Argumentowałem, że wszystkie pozycje umieszczone na BGG to planszówki, ale moi znajomi za cholerę nie chcieli uznać Klaska za planszówkę. Co z tego, że to "tabletop game". Gra stolikowa? Powtarzali - to tak jakbyś uznał, że ping-pong to planszówka, bo grasz na stole. :lol: No i w sumie mnie przekonali...

No i właśnie - Nie widzę powodu do liczenia swoich partii planszówek na kompie, to w sumie dlaczego miałbym doliczać Klaska? Ale może powinienem? :D
Awatar użytkownika
AnimusAleonis
Posty: 1775
Rejestracja: 17 paź 2018, 17:03
Been thanked: 251 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: AnimusAleonis »

Koziełło pisze: 04 lis 2019, 11:43 ...
Nova Luna (+++) - Jeżeli ktoś lubi Patchworka (a kto nie lubi?) to gra stanowi zakup obowiązkowy. ...
Mocno nad tym się zastanawiam bo Patchwork u nas lubiany jest, a tu mamy dodany mechanizm z Habitats... mam tylko pytanie: w ile osób graliście? Albo raczej na ile osób uważasz że ta gra najlepiej działa?
I czy byś się zgodził że rozgrywka jest, lub może być, trochę się przeciągająca? Bo to w sumie, prócz losowości, jedyna konkretna negatywna rzecz którą a grze słyszałem.... no to, i to że gra jest OK ale i Patchwork sam w sobie jest lepszy, i Habitats też lepszy w swoim mechanizmie, innymi słowy że Nova Luna nie jest większa niż suma swoich części.
Jakby nie było byłbym wdzięczny za opinie bo nadal łamię się nad zakupem :D
Gizmoo pisze: 04 lis 2019, 12:19 I tutaj właśnie zagwozdka. Też grałem sporo w Klaska w ostatnią sobotę i moi znajomi plaszówkowicze powiedzieli, że Klask nie jest planszówką. Wniknęła z tego bardzo długa dyskusja (i spór). ...
A czy taki Dominion czy taki Dobble, a przytoczyć można by multum innych przykładów, to "planszówka"? Stricte też nie no bo planszówka winna planszę jednak mieć - choć w przypadku Klask można by polemizować że plansza jako taka jest, w postaci tego boiska na którym gramy -

Problem z nazewnictwem. Po angielsku wychodzą z tego w dość łatwy sposób teraz używając "tabletop game" zamiast "boardgame".
- chociaż i tak pojawia się coś jak Palm Island które się gra wyłącznie w ręku, i wszystko psuje :lol: -

Ale to taka semantyka bowiem "czymże jest nazwa? To, co zowiem planszówką, pod inną nazwą równie by radość dawało." :mrgreen:
Expat który przeprowadził się do Polski rok temu, uczy się polskiego od trochę ponad roku - z góry przepraszam za jakiekolwiek gafy ortograficzne i gramatyczne i proszę o wyrozumiałość :D
Awatar użytkownika
Koziełło
Posty: 905
Rejestracja: 13 cze 2018, 13:11
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 234 times
Been thanked: 315 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Koziełło »

AnimusAleonis pisze: 04 lis 2019, 12:48
Koziełło pisze: 04 lis 2019, 11:43 ...
Nova Luna (+++) - Jeżeli ktoś lubi Patchworka (a kto nie lubi?) to gra stanowi zakup obowiązkowy. ...
Mocno nad tym się zastanawiam bo Patchwork u nas lubiany jest, a tu mamy dodany mechanizm z Habitats... mam tylko pytanie: w ile osób graliście? Albo raczej na ile osób uważasz że ta gra najlepiej działa?
I czy byś się zgodził że rozgrywka jest, lub może być, trochę się przeciągająca? Bo to w sumie, prócz losowości, jedyna konkretna negatywna rzecz którą a grze słyszałem.... no to, i to że gra jest OK ale i Patchwork sam w sobie jest lepszy, i Habitats też lepszy w swoim mechanizmie, innymi słowy że Nova Luna nie jest większa niż suma swoich części.
Jakby nie było byłbym wdzięczny za opinie bo nadal łamię się nad zakupem :D
Udało się zagrać w każdym składzie osobowym (na targach w 4 osoby, później w 3 i 2. W każdym składzie gra chodzi dobrze, przy czym w dwie jest najmniej zmienności na stole, za to najkrócej czeka się na swój ruch (to moja ulubiona konfiguracja). W 4 jest już lekki chaos, bo zanim kolejka do ciebie dojdzie sporo już się może na stole pozmieniać, ale za to na swój ruch czekasz nieco dłużej - to ulubiona konfiguracja mojej Najlepszej Współgraczki. Pewnie złotym środkiem okaże się 3, bo "boh trojcu lubit'", ale naprawdę w każdym układzie jest co najmniej dobrze.
Losowość owszem jest i może nieco zaboleć, gdy potrzebujesz chociaż dwa żółte kafelki, wyjdzie jeden, który dodatkowo z uśmiechem sprzątnie Ci przeciwnik, bo czemu by nie... Ale rozgrywka jest na tyle szybka, że zawsze można zagrać jeszcze raz ;)
Jeśli chodzi o tempo rozgrywki, to dla mnie raczej wyścig niż dłużyzna (gramy do pozbycia się znaczników przez jednego z graczy) i o ile nie trafimy na strasznego zamulacza, który uwielbia przeliczać wszystkie ruchy pięc tur do przodu, idzie całkiem płynnie. Dodatkowo w instrukcji jest wariant, że jeśli gramy w 3 lub 4 osoby możemy odpowiednio zmniejszyć ilość używanych znaczników, co na pewno doda grze dynamiki. Jak dla mnie w kategorii lekkich gier ścisłe top.
Jedyny problem, jaki zauważyliśmy to to, że czasem można nie zauważyć "zrealizowanych układów", bo często dołożenie jednego kafelka realizuje tych układów kilka i któryś można przegapić.
Awatar użytkownika
Sirius_Black
Posty: 134
Rejestracja: 17 sty 2016, 13:29
Has thanked: 219 times
Been thanked: 142 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Sirius_Black »

Mój październik wypadł słabo pod względem ilości gier(albo to poprzednie miesiące były takie udane), bo tylko 12 rozgrywek w 11 gier. Z jakości jestem jednak bardzo zadowolony, szczególnie, że udało się zaliczyć jeden bardzo efektowny powrót, na który długo czekałem.

Nowości:
Alchemists - gra leżała na mojej półce wstydu chyba jakoś od 2016 roku, w końcu udało mi się zagrać, chociaż też nie w swój egzemplarz, gra przyjemna, na poziomie workerplacementu dosyć prosta, ale schody zaczynają się, gdy trzeba mieszać składniki i ustalać wyniki na naszej tajnej planszetce, z racji pierwszej gry cały czas miałem wątpliwości, czy robię to dobrze i czy przez to nie posypię całej rozgrywki, ostatecznie okazało się, że grałem dobrze, czekam na kolejną rozgrywkę, chociaż pewnie nie nastąpi to zbyt szybko, gra jest przyjemna, ale w swojej kategorii wagowo-czasowej ma sporą konkurencję,
Downforce - bardzo przyjemna gra, prosta, dosyć szybka, ale jednocześnie wymagająca sporo kombinowania, które zaczyna się już na etapie kupna samochodu, do tego świetne wykonanie, które zachęca żeby usiąść do gry,
Dungeon Lords - ciekawe połączenie worker placementu, układania kafelków i zarządzania ręką, ja ogólnie miałem sporo szczęścia, ale gra potrafi być wredna dla graczy, chętnie jeszcze zagram, bo gra prezentuje się dosyć oryginalnie, poza tym graliśmy we trójkę, a najlepiej chyba sprawdza się konfiguracja czteroosobowa, na plus świetne połączenie mechanik z klimatem,
Power Grid - mój pierwszy kontakt z klasykiem, moim zdaniem gra bardzo zasłużenie okupuje od dawna wysokie miejsca na BGG, chętnie jeszcze zagram, może kolejnym razem pójdzie mi lepiej ;)
Star Realms - miałem okazje sporadycznie grywać w Hero Realms, setting w klimatach fantasy jakoś bardziej mi podchodzi, kosmiczna odmiana jednak też sprawdza się dobrze, na początku było trochę mielenia kart i mało się działo, ale w drugiej połowie rozgrywki udawało się nawet złożyć jakieś sensowne combosy i przebić się przez obronę przeciwnika,
Podwodne Miasta - świetna gra, w porównaniu z Teotihuacan i Blackoutem, to zdecydowanie najcięższy i najdłuższy tytuł z całej trójki, porównania do Terraformacji Marsa też w pełni usprawiedliwione, nazwanie tego wariacją na temat TM na pewno byłoby dla Podwodnych Miast mocno krzywdzące, jednak osobom, które lubią terraformować Mars, powinno się spodobać, w PM poza zagrywaniem kart liczy się, w jakie miejsce karta zostanie zagrana, co wprowadza dodatkowy element rywalizacji między graczami, do tego aspekt przestrzenny, czyli budowanie podwodnej kolonii przedstawia się chyba ciekawej niż układanie kafelków na Marsie, jeśli ktoś ma mocno ograną Terraformację i zaczyna się trochę nudzić, to Podwodne Miasta powinny być idealnym rozwiązaniem,

Po raz kolejny na stole:
Lorenzo il Magnifico - idealna gra w przedziale średnio-ciężkich euro. Jeden z tytułów, przez który Alchemicy mają problem żeby wejść na stół,
Alhambra - powrót po baaardzo długim czasie, gra się przyjemnie, chociaż wszyscy gracze stwierdzili, że jak na tego typu grę to odrobinę za długo,
Bruges - to z kolei idealny przykład, gry, w której jest miejsce na masę kombinowania i która zaskakuje, że to już koniec (a jeszcze tyle by się chciało zrobić),
Blackout - kolega, który grał po raz pierwszy narzekał, że nie dałem fabularnego wprowadzenia i przez całą grę nie miał pojęcia, co tak faktycznie robi ;) czy to jednak ważne, skoro gra się świetnie? Najlżejszy z trzech większych tytułów Pfistera, ale dzięki temu chyba najczęściej będę miał ochotę do tego siadać, do GWT i Mombasy trzeba się jednak bardziej psychicznie przygotować i nie zawsze człowiek ma ochotę tak się zmęczyć nad stołem,
Scythe- po około 6 miesiącach przerwy udało się nam zamknąć historię Fenrisa, przerwa wymusza, bo jeden gracz nam w międzyczasie wyjechał, a nie chcieliśmy go olewać przy ostatnim scenariuszu, warstwa fabularna może trochę przez to ucierpiała, ale grało się tak samo przyjemnie jak dotychczas, byłby idealny finał, gdyby nie fakt, że kolega ograł mnie 4 punkty :(
Awatar użytkownika
Edwardo
Posty: 573
Rejestracja: 13 wrz 2010, 11:48
Lokalizacja: Wroclove
Has thanked: 27 times
Been thanked: 19 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Edwardo »

w październiku 35 rozgrywek w 21 tytułów:

Nowości na stole:

Mille bornes (1), Food chain magnate (1)- największa obietnica na przyszłość, planszowy sztos, mięso, mięso, tłuste mięso!

Najwięcej rozgrywek:

Zombicide- Czarna plaga (4)

Gra miesiąca:

Zombicide- Czarna plaga (4)- gram głównie solowo i jakaż to jest przyjemna układanka odmóżdżająca! Podoba mi się wykonanie, podoba mi się klimat, podoba mi się dreszczyk emocji, który towarzyszy pojawianiu się kolejnych zombiaków, podoba mi się lekkość rozgrywki przy jednoczesnym całkiem sprawnym i sensownym trzonie mechanicznym. Strzelcy i kruki czekają do wprowadzenia :)
Jestem Stanley i jestem planszoholikiem www.planszoholik.pl
Awatar użytkownika
michalldz90
Posty: 572
Rejestracja: 07 wrz 2014, 20:47
Has thanked: 28 times
Been thanked: 60 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: michalldz90 »

VINDICATION - jedna partia na 5ciu. Na początek trzeba wspomnieć o genialnym wykonaniu gry. Piekne grafiki, gruba tektura, jest też coś dla fanów plastiku. Generalnie ta gra pod tym względem to ścisła czołówka i siadając później np. do Zamków Burgundii możnaby odnieść wrażenie, że cofneliśmy się w czasie do ery kamienia łupanego :mrgreen: .Co do rozgryki. Było trochę downtime'u, którego nie lubię, ale biorąc pod uwagę ilość graczy można przymknąć oko. Pod koniec tury szły już dużo szybciej, ale i tak chyba najoptymalniej zagrać to na 4 osoby. Ogólnie wrażenia z rozgrywki pozytywne. Można zaplanować sporo ścieżek rozwoju i zdobywania punktów. Fajnie żągluje się kosteczkami po planszy, żeby generować moce na wykonywanie akcji. Nie ma zbyt wrednej interakcji, ale kilka raz można sobie coś podebrać lub zablokować dostęp do lokacji. Za całokształt daje 7,5/10 ale myślę, że ocena może wzrosnąć po kolejnych partiach.

ENDEAVOR: AGE OF SAIL - nie sądziłem, że zbieranie żetonów z mapy może być takie przyjemne i pełne emocji ! Graliśmy w wersję KS na 4 więc jakość wykonania też robiła robotę. Po jednej partii miało się odrazu ochotę usiąść do kolejnej. Jest poczucie eksploracji, są momenty agresywnej ekspansji i ciśniecie przeciwnika :D Jeżeli Czacha wyda polską wersję w podobnej jakości wykonania to na pewno kupię. 9/10

BRASS: BIRMINGHAM - wstyd sie przyznać, że był to dopiero pierwszy kontakt z Brassem w ogóle... jaka to jest dobra gra ! po pierwszej partii odrazu kupiłem :mrgreen: 9,5/10

WILDCATTERS - spory konkurent dla Brass'a. Odczucia z rozgrywki bardzo podobne. Niestety grane po raz 3ci w 3 osoby, a ta gra najbardziej błyszczy na 4. I na taką partię wciąż czekam :) na ten moment 8/10

Październik wygrywa Brass, ale tuż za nim Endeavor. :)
Awatar użytkownika
Muad'Dib
Posty: 1557
Rejestracja: 01 paź 2013, 20:53
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 60 times
Been thanked: 104 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Muad'Dib »

Październik u mnie nie był taki zły, w sumie 21 partii w 9 tytułów. Ilościowo drugi miesiąc w tym roku. Znowu sporo nowości wylądowało na stole.

Stali bywalcy:

Terraformacja Marsa (x1) - jedna partia, po raz pierwszy bez draftu. Nie porwało mnie, ciężko coś zaplanować a jeden z przeciwników dostał ładnie kombujące się karty.

Libertalia (x3) - fajny "prawie" fillerek. Przy czym nie ma zasady kto wygrywa, sporo losowości, najważniejsze kto wykombinuje najlepszy plan :)

Great Western Trail (x1) - gra we 4, z jednym wyjadaczem. Po raz pierwszy przebiłem 80 pkt, zrobiłem nawet prawie 100 ale nie starczyło do wygranej. Mimo to jestem mega zadowolony z partii, osiągnąłem kilka rzeczy, które wydawały mi się do nie ogarnięcia do tej pory :)

Ancient World (x2) - bardzo lubię tę grę ale do tej pory nie potrafię wygrać ;) Zdecydowanie jest ładna, mechanika się zazębia a usprawnienia drugiej edycji tylko podnoszą przyjemność z partii.

Nowości:

Undaunted: Normandy (x2) - ciekawy deckbuilder. Pierwszy, wprowadzający, scenariusz mega nudny ale potem jest już lepiej. Warto spróbować.

Arctic Scavengers (x1) - fajna gierka ale uczucia trochę mieszane. Z chęcią jeszcze spróbuję, żeby wyrobić sobie zdecydowaną opinię.

Troyes (x1) - rzadko tak mam, wygląd gier mnie odrzuca. Ale pierwsza reakcja była - jaka ta gra jest brzydka! Mimo to grało się dobrze, nie odmówię kolejnej rozgrywki.

Robin Hood and the Merry Men (x2) - zdecydowanie tytuł, który skradł moje serce. Po dwóch rozgrywkach zdecydowałem się na swój egzemplarz i nie mogę się doczekać kolejnych. Trudna w tłumaczeniu ze względu na ilość mikro zasad ale podjąłem tę rekawicę, mimo że w tłumaczeniu jestem beznadziejny. Mam nadzieję, że nie zrażę innych współgraczy :)

Powroty:

Middle Earth CG (x8) - tutaj odbyły się mistrzostwa świata, znowu nie zdobyłem upragnionego tytułu (mimo kolejnego osiągnięcia finałów) może za rok. Gra, która trochę mnie męczy ale z drugiej ma niesamowitą głębię rozgrywki i nie potrafię jej odpuścić (mimo że w domu nie chce się już składać decków, ale to tak ogólnie, nie tylko w przypadku tej gry).

Gra miesiąca i jednocześnie nowość miesiąca - Robin Hood and the Merry Men. Zdecydowanie polecam, a Gizmoo dostaje bana na granie ze mną, w ciągu roku kupiłem 6 gier, 3 - 4 przez niego.
IMustNotFear.FearIsTheMind-Killer.FearIsTheLittle-death ThatBringsTotalObliteration.IWillFaceMyFear.
IWillPermitItToPassOverMeAndThroughMe.
AndWhenItHasGonePast,IWillTurnTheInnerEyeToSeeItsPath.
WhereTheFearHasGoneThereWillBeNothing. OnlyIWillRemain.
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4092
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2612 times
Been thanked: 2539 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Gizmoo »

Muad'Dib pisze: 06 lis 2019, 16:05 Gizmoo dostaje bana na granie ze mną, w ciągu roku kupiłem 6 gier, 3 - 4 przez niego.
Ej! Ja bardzo lubię z Tobą grać! Nie moja wina, że przynoszę dobre gry. :D
wuher44
Posty: 348
Rejestracja: 18 wrz 2016, 20:47
Has thanked: 131 times
Been thanked: 60 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: wuher44 »

Muad'Dib pisze: 06 lis 2019, 16:05
Libertalia (x3) - fajny "prawie" fillerek. Przy czym nie ma zasady kto wygrywa, sporo losowości, najważniejsze kto wykombinuje najlepszy plan :)
W Libertalii losowość? :?
Ostatnio zmieniony 07 lis 2019, 13:09 przez wuher44, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Muad'Dib
Posty: 1557
Rejestracja: 01 paź 2013, 20:53
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 60 times
Been thanked: 104 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Muad'Dib »

wuher44 pisze: W Libertalii losowość? :arrow:
To nie jest typowa losowość ale nigdy nie wiesz co dostaniesz w kolejnej rundzie, czy karty się Tobie skombią no i kwestia tego jakie skarby się wylosuje. Czasem w jednej rundzie gracz odskoczy a potem rozkład nagród jest taki, że już się nie dogoni.
IMustNotFear.FearIsTheMind-Killer.FearIsTheLittle-death ThatBringsTotalObliteration.IWillFaceMyFear.
IWillPermitItToPassOverMeAndThroughMe.
AndWhenItHasGonePast,IWillTurnTheInnerEyeToSeeItsPath.
WhereTheFearHasGoneThereWillBeNothing. OnlyIWillRemain.
wuher44
Posty: 348
Rejestracja: 18 wrz 2016, 20:47
Has thanked: 131 times
Been thanked: 60 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: wuher44 »

Muad'Dib pisze: 07 lis 2019, 08:57
wuher44 pisze: W Libertalii losowość? :arrow:
To nie jest typowa losowość ale nigdy nie wiesz co dostaniesz w kolejnej rundzie, czy karty się Tobie skombią no i kwestia tego jakie skarby się wylosuje. Czasem w jednej rundzie gracz odskoczy a potem rozkład nagród jest taki, że już się nie dogoni.
Sorry ale ja tam losowości nie widzę. Każdy ma te same warunki początkowe i od podejmowanych decyzji zależy to co się będzie działo dalej.
A to, że ktoś odskoczy bo inni mu na to pozwolili nie nazywałbym losowością.
Libertalia to jedna z niewielu gier karcianych z zerową losowością.

Edit:
:arrow: miało być :?
:lol:
Golfang
Posty: 1980
Rejestracja: 10 wrz 2018, 21:47
Lokalizacja: Będzin
Has thanked: 228 times
Been thanked: 311 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Golfang »

Październik niestety był kiepskim miesiącem u mnie - pod względem grania, malowania. Zakupy nowych gier poszły stanowczo lepiej :)
Nie znaczy to jednak, że nie grałem wcale.
Nie jestem pewien bo nie zapisywałem w tym miesiącu partii, ale jedyną grą w tym miesiącu goszczącą u mnie na stole jest DESCENT 2 ed. Zacząłem grać solo z apką no i gra jest wyśmienita. Władca Pierścieni podobał mi się bardzo - ale Descent uważam za dużo lepsza grę... Dlaczego - bo jest tańsza w zakupie, ma już mega dużo dodatków no i system rośnięcia w siłę bohaterów w miarę rozgrywania kampanii - jest dużo lepszy niż w WP (gdzie właściwie co 3 przygody średnio dało się usprawnić swoje postacie). W Descent czuję z przygody na przygodę, że postać jest silniejsza - albo ma nowy sprzęt albo umiejętnosć albo jedno i drugie :)

U mnie królem października 2019 jest stanowczo i nieodwołalnie DESCENT!
----------------
10% flamberg.com.pl
Awatar użytkownika
cboot
Posty: 323
Rejestracja: 17 lut 2007, 14:28
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 4 times
Been thanked: 18 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: cboot »

Gra miesiąca: Kupcy i Korsarze
kisiel365
Posty: 772
Rejestracja: 10 paź 2016, 18:35
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 228 times
Been thanked: 275 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: kisiel365 »

cboot pisze: 08 lis 2019, 13:56 Gra miesiąca: Kupcy i Korsarze
Odpowiadając w tym samym tonie: wow!
mam 3trolle-7% (S) errata do 1861/67 (K) 1882, 1817/USA
Awatar użytkownika
Pan_K
Posty: 2504
Rejestracja: 24 wrz 2014, 19:16
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 189 times
Been thanked: 168 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Pan_K »

kisiel365 pisze: 08 lis 2019, 15:31
cboot pisze: 08 lis 2019, 13:56 Gra miesiąca: Kupcy i Korsarze
Odpowiadając w tym samym tonie: wow!
Ale o co Ci chodzi?
„Rzekł głupi w swoim sercu: nie ma Boga.”

Ryba bez roweru, to tylko ryba...
Awatar użytkownika
Harth
Posty: 272
Rejestracja: 28 lis 2013, 12:38
Lokalizacja: Skierniewice
Has thanked: 9 times
Been thanked: 18 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Harth »

wuher44 pisze: 07 lis 2019, 13:09
Muad'Dib pisze: 07 lis 2019, 08:57
wuher44 pisze: W Libertalii losowość? :arrow:
To nie jest typowa losowość ale nigdy nie wiesz co dostaniesz w kolejnej rundzie, czy karty się Tobie skombią no i kwestia tego jakie skarby się wylosuje. Czasem w jednej rundzie gracz odskoczy a potem rozkład nagród jest taki, że już się nie dogoni.
Sorry ale ja tam losowości nie widzę. Każdy ma te same warunki początkowe i od podejmowanych decyzji zależy to co się będzie działo dalej.
A to, że ktoś odskoczy bo inni mu na to pozwolili nie nazywałbym losowością.
Libertalia to jedna z niewielu gier karcianych z zerową losowością.

Edit:
:arrow: miało być :?
:lol:
Krótka historia dlaczego sprzedałem Libertalię po jednej partii:
Graliśmy w 6 osób. 5 osób znało angielski wystarczająco dobrze żeby rozumieć działanie postaci. Natomiast jeden z nas nie rozumiał kompletnie o co chodzi w opisach. I wygrał... Festiwal losowości zaczyna się kiedy zaczynamy próbować przewidzieć ruchy przeciwników.
Mam/Miałem
3Trolle 7%
Awatar użytkownika
AnimusAleonis
Posty: 1775
Rejestracja: 17 paź 2018, 17:03
Been thanked: 251 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: AnimusAleonis »

Harth pisze: 08 lis 2019, 18:58 ... Festiwal losowości zaczyna się kiedy zaczynamy próbować przewidzieć ruchy przeciwników.
No ale to nie losowość gry tylko tego jak wy gracie, to że cześć waszej grupy tak mistrzowsko planowała i blefowała że sama się wymanewrowała na ostatnie miejsca to nie wina „losowości” w mechanice gry ;) Bo na takiej zasadzie to można powiedzieć że szachy są grą losową gdy źle "zgadniesz" co przeciwnik planuje :P
Nie to bym bronił Libertalii, choć jest to dla mnie w porządku gra, ale jak na karciankę to losowości w mechanice to tam relatywnie mało.
Expat który przeprowadził się do Polski rok temu, uczy się polskiego od trochę ponad roku - z góry przepraszam za jakiekolwiek gafy ortograficzne i gramatyczne i proszę o wyrozumiałość :D
Awatar użytkownika
Harth
Posty: 272
Rejestracja: 28 lis 2013, 12:38
Lokalizacja: Skierniewice
Has thanked: 9 times
Been thanked: 18 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Harth »

AnimusAleonis pisze: 08 lis 2019, 19:21
Harth pisze: 08 lis 2019, 18:58 ... Festiwal losowości zaczyna się kiedy zaczynamy próbować przewidzieć ruchy przeciwników.
No ale to nie losowość gry tylko tego jak wy gracie, to że cześć waszej grupy tak mistrzowsko planowała i blefowała że sama się wymanewrowała na ostatnie miejsca to nie wina „losowości” w mechanice gry ;) Bo na takiej zasadzie to można powiedzieć że szachy są grą losową gdy źle "zgadniesz" co przeciwnik planuje :P
Nie to bym bronił Libertalii, choć jest to dla mnie w porządku gra, ale jak na karciankę to losowości w mechanice to tam relatywnie mało.
W szachach da się wiele przewidzieć ponieważ masz jednego przeciwnika. W Libertalii każdy ma w mojej opinii za duży wpływ na każdego innego gracza. Więc jeśli źle przewidzę ruch jednego przeciwnika wszystko się zmienia. A próba odgadnięcia co każdemu chodzi po głowie jest praktycznie nie możliwa. Więc choć gra jest piękna i sama mechanika dość ciekawa, to jak dla mnie gra nadaje się bardziej na imprezę przy piwie z graczami którzy nie koniecznie chcą wygrać dzięki umiejętnościom.
Mam/Miałem
3Trolle 7%
Awatar użytkownika
AnimusAleonis
Posty: 1775
Rejestracja: 17 paź 2018, 17:03
Been thanked: 251 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: AnimusAleonis »

Harth pisze: 08 lis 2019, 20:08 ... W Libertalii każdy ma w mojej opinii za duży wpływ na każdego innego gracza. Więc jeśli źle przewidzę ruch jednego przeciwnika wszystko się zmienia. A próba odgadnięcia co każdemu chodzi po głowie jest praktycznie nie możliwa. Więc choć gra jest piękna i sama mechanika dość ciekawa, to jak dla mnie gra nadaje się bardziej na imprezę przy piwie z graczami którzy nie koniecznie chcą wygrać dzięki umiejętnościom.
Te szachy to była oczywista hiperbola, i równie oczywiście żadna gra nie musi się podobać albo się sprawdzić w danej grupie, jednak zauważ że to co opisujesz z losowością mechaniki gry nie ma nic wspólnego, tylko z umiejętnością i decyzjami graczy. Nie ma tu sytuacji gdzie przez losowość mechanizmu jakiś gracz jest na gorszej pozycji, czy rzut kością decyduje o tym że ktoś przegrał i koniec, a to że jeden gracz wybrał by zagrać karty w danej kolejności a inny gracz zdecydował by użyć swe karty w innej i dzięki temu wygrał nie jest winą/zasługą losowości mechaniki.
To że ktoś kompletnie nie umie blefować i robi to nieudolnie, albo to że ktoś tak przekombinuje że wpędzi się sam w kozi róg to nie losowość mechaniki tylko świadome wybory graczy. Ale rozumiem że w waszej grupie z takich czy innych powodów gra nie podeszła, jak ktoś nie lubi blefować to niektóre gry po prostu nie są dla niego, tak jak jeśli ktoś nie lubi robić rozliczeń księgowych w głowie gry 18XX nie są dla niego, i nic w tym nieprzeciętnego, tylko to o czym piszesz to nie jest losowość mechaniki gry.
No ale wchodzimy w off-top, więc ode mnie tylko tyle, puentując: ja osobiście polecam Libertalia, i u nas się sprawdza, jednak uważam że jak wiele gier które opierają się na interakcji/"czytaniu" współgraczy nie będzie w każdej grupie równie dobrze chodzić, a w niektórych zupełnie nie będzie.... ale na losowość mechaniki to ona nie cierpi ;)
No i dodam tylko że szkoda że teraz nie sprzedajesz bo na pewno na prezent dla jednej osoby bym z pnia kupił :D ;)
Expat który przeprowadził się do Polski rok temu, uczy się polskiego od trochę ponad roku - z góry przepraszam za jakiekolwiek gafy ortograficzne i gramatyczne i proszę o wyrozumiałość :D
Dziami
Posty: 288
Rejestracja: 18 maja 2012, 15:43
Lokalizacja: Stalowa Wola
Has thanked: 197 times
Been thanked: 74 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Dziami »

Moje trzy grosze.
Grane było:
Splendor (++-) - dla mnie to zawsze bedzie świetna gra do wprowadzenia nowych graczy, mały przerywnik, czy też po prostu gra, w którą mozna zagrać gdy nie mamy ochoty na coś cięższego. Ale u mnie do tego są inne gry, za to w pierwszej roli Splendor spisuje się swietnie.
Arboretum (++) - na obecną chwilę mój lider małych gier do plecaka. Zasady proste, ale czasem dosyc ciężko to ludzie łapią. Jak dla mnie ma te przewagę nad takim splendorem, że jest bardziej wymagająca i zajmuje mniej miejsca w plecaku, chociaż S po wypakowaniu z pudła tez go dużo w bagażu nie zajmie. Jedyna "wada", że mimo kompaktowego pudełka zajmuje dosyc dużo miejsca na stole.
Zamek Smoków (+++) - cały czas nr 1 jeśli chodzi o gry abstrakcyjne. Jedynie zakupione maty na mnie jakoś szału nie zrobiły. Niby lepiej trzymają sie na nich kafle, mniej się przesuwają, ale ponad 100 za komplet... Khmm. Gra broni się bez tego.
Res Arcana (++) - w październiku 1 partia, ogolnie w tym czasie gralem 3-4 razy. To co kilka osób zaznaczyło - gra zyskuje z ilością partii. W tym miesiącu udało się pograć więcej, więc więcej będzie w listopadowym podsumowaniu ;)
RaceFtG (+++) - gra ponadczasowa imho. Tylko dlaczego tak ciężko namówić kogokolwiek do grania? A jak już zagra jakiś świeżak to totalne przytłoczenie i meh :( ubolewam bo to najlepsza karcianka imho ( no może dominion dorówna kiedyś)
Rosyjskie Koleje (++..…+) - bardzo dobra ta gra jest. Była by wybitna w mojej opinii, ale brakuje jej jakby świeżości z partii na partię. Niby w grach takich jak np. Brass też robimy "to samo" i masterujemy wyniki, jednak w B jest jakos więcej tej różnorodności.
Tak czy siak 4 partie w RK powodują, że mimo małych "ale" zostaje ona grą i nowością miesiąca!!
Honorowe wyróżnienie powrotu oczywiscie dla Rftg...
Awatar użytkownika
cboot
Posty: 323
Rejestracja: 17 lut 2007, 14:28
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 4 times
Been thanked: 18 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: cboot »

Pan_K pisze: 08 lis 2019, 18:48
kisiel365 pisze: 08 lis 2019, 15:31
cboot pisze: 08 lis 2019, 13:56 Gra miesiąca: Kupcy i Korsarze
Odpowiadając w tym samym tonie: wow!
Ale o co Ci chodzi?
Mu chodzi zapewne o to, że on nie traktuje tego jako samej topki, ale topki z komentarzem i pogaduchami. Kwestia gustu. :)
kisiel365
Posty: 772
Rejestracja: 10 paź 2016, 18:35
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 228 times
Been thanked: 275 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: kisiel365 »

cboot pisze: 19 lis 2019, 00:05 Mu chodzi zapewne o to, że on nie traktuje tego jako samej topki, ale topki z komentarzem i pogaduchami. Kwestia gustu. :)
Gry miesiąca to seria wątków na forum, które uważam za najbardziej wartościowe. Ma luźną formę, nikt nikomu nie narzuca i sam nie chciałbym też tego robić. Humorystycznie (w moim odczuciu) chciałem sprowokować do rozwinięcia myśli, ale bez przymusu cboot. W każdym miesiącu posty są bardzo nierówne, ale być może również właśnie dzięki takiej formie zdarzają się perełki, które czytam z zapartym tchem.

Aby nie kontynuować sztucznego nabijania postów. U mnie w październiku ex-aequo zapomniany przez świat Container (po szczegóły odsyłam do końcówki krótkiego wątku) i najhajpowany Birmingham, którego przedstawiać nie trzeba chyba nikomu. Reszta doświadczeń planszówkowych z października nie warta wspominania.
mam 3trolle-7% (S) errata do 1861/67 (K) 1882, 1817/USA
Awatar użytkownika
Dr. Nikczemniuk
Posty: 2821
Rejestracja: 19 paź 2016, 13:39
Has thanked: 447 times
Been thanked: 318 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: Dr. Nikczemniuk »

BRASS BIRMINGHAM- gra o tym jak zrobić dobrze sobie, innym przy okazji ale tak by mnie było najlepiej :D
Kto nie widzi ciemności, nie będzie szukał światła.
Awatar użytkownika
cactusse
Posty: 477
Rejestracja: 10 sty 2012, 15:50
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 387 times
Been thanked: 330 times

Re: Gra miesiąca - październik 2019

Post autor: cactusse »

Nowości :

Fast Forward : FORTRESS - Przeszliśmy całość w jednym dwu-godzinnym posiedzeniu, bawiąc się całkiem dobrze, aczkolwiek dwie-trzy ostatnie partie to już raczej ciekawość niż entuzjazm.
W grze odbijamy sobie Zamki za pomocą kart Potworów, wygrywa osoba kontrolująca najwięcej Zamków w momencie wyciągnięcia ostatniej karty końca rundy.
Potwory dobieramy w ciemno z talii, mają różną siłę więc los może nam rozdać samych słabeuszy, aczkolwiek ich siła znacząco rośnie im więcej identycznych Potworów posiadamy.
Co jest fajne, to mechanika zdobywania Zamków - atakując pusty Zamek gracz wsadza pod niego zakryty zestaw Potworów, natomiast przy próbie odbicia, atakujący podaje obrońcy swój zakryty zestaw Potworów, obrońca porównuje w tajemnicy siłę Ataku i Obrony, a następnie ogłasza tylko wynik walki. Odbity Zamek zmienia ręce, przegrany dostaje po łapach, wygrany dostaje nagrodę, całość odbywa się w sekrecie bez ujawniania detali pozostałym graczom.
Koniec rundy potrafi dosyć zaskoczyć, więc często zdarza się, że któryś z graczy zdobędzie Zamek słabeuszami i utrzyma go do końca, bo inni gracze będą polować na idealne karty i nie wyrobią się z próbą odbicia.
Całość tworzy fajną mieszankę blefu, tajemnicy i push-you-luck. Z rundy na rundę zawartość talii Potworów się zmienia, część kart jest odrzucana, dochodzą nowe, jeśli gramy pierwszy raz to nie wiemy co właśnie doszło (system Fable) a o nowościach dowiadujemy się tylko z nerwowego chichotu przeciwników po startowym rozdaniu ;-)
Kombinowania tu zbytnio nie ma, bo dociąg Potworów jest totalnie losowy a rundy krótkie, ale gra jako eksperyment robi wrażenie i jest bardzo sprytnie zaprojektowana.

Rummy 17 - Niedawno dałem się zaciągnąć do Remika, niestety planszówki popsuły mi gust i ulubiona gra młodości wydała mi się teraz strasznie płytka oraz losowa. Liczyłem na to, że Knizia jak Knizia naprawi co trzeba, ale pomimo urozmaiconej punktacji dalej wygrywa ten któremu karty podeszły.

SHOBU - Zaskakująco mózgożerny tytuł, jak na prostotę zasad.
Są cztery mini-szachownice 4x4, na każdej obaj gracze mają po cztery własne kamienie. Celem gdy jest wypchnąć wszystkie kamienie przeciwnika na którejkolwiek z szachownic. W naszej turze najpierw ruszamy nasz kamień na jednej z dwóch szachownic bliżej nas o 1-2 pola w dowolnym kierunku, potem identyczny ruch (kierunek i odległość) wykonujemy na jeden z szachownic "po przeciwnej stronie" (tzn. pierwszy ruch na szachownicy po lewej, drugi musi być na jednej z dwóch szachownic po naszej prawej), i tylko tym drugim ruchem możemy przepychać kamienie przeciwnika.
Dynamika pojedynku jest bardzo ciekawa, bo zwykle na jednej szachownicy uzyskujemy solidną przewagę np. 4 do 1, ale nie jesteśmy w stanie zrobić coup-de-grace, bo na szachownicy "sterującej" został nam jeden kamień którym nijak nie da się ruszyć tak jak chcemy. By wygrać, trzeba się naprawdę solidnie nakombinować jak równocześnie uniknąć katastrofy, szachować przeciwnika i jeszcze wymanewrować się na strategiczną pozycję.
Sprytna, urokliwa i solidnie stresująca gra.

Arkham Horror (Trzecia Edycja) - Pierwsza partia była katastrofą. Podeszliśmy do gry jak do przygodówki, plansza dosyć szybko wybuchła jak w pechowej partii Pandemica i Azatoth zrobił z nas krater.
Doświadczenie było na tyle przykre, iż miałem szczerą ochotę wejść na forum, zbluzgać wściekle grę, potwierdzić oskarżenia niechętnych i komisyjnie spalić moją kopię.
Opinia znacząco mi się poprawiła, gdy dałem się namówić na drugą partię. Tym razem podeszliśmy w trybie maksymalnej euro-optymalizacji - odpowiednie postacie, kokszenie statystyk i ekwipunku, maksymalne wykorzystanie zdolności, z Azathotha nawet plama w kosmosie nie została.
I tutaj trzeba przyznać, gdy ma się kontrolę nad planszą zaczyna się doceniać zamysł projektowy nowej edycji i zmiany które zaszły. To sprytne odwrócenie roli spotkań robi robotę, na zdarzenia się czeka bo zwykle są pozytywne lub dają jakiś wybór, a złe rzeczy stały się bardziej przewidywalne, pozwalając na lepsze operowanie ryzykiem.
Nadal irytują mnie różne ograniczenia i upierdliwości (wymogi dla akcji, losowanie ze spodu talii, tasowanie dwóch-trzech kart), ale jest lepiej niż zakładałem i o niebo lepiej niż moje pierwsze wrażenie.

Nanty Narking - Zapomniałem totalnie o konieczności trzymania zapasu pieniędzy, oberwałem oboma kartami redukującymi rękę, mimo tego udało mi się odbić i dojść do etapu wzajemnego szacha na krawędzi zwycięstwa. Niestety, początkowe błędy dały wreszcie znać o sobie, a o zwycięstwie na moją niekorzyść zdecydowała wreszcie przewaga kart u przeciwnika.
Wielki szacunek dla wydawcy za przywrócenie gry do życia, widać masę pracy władowana w wydanie, ale jak rany, Nanty Narking jest dla mnie straszną ofiarą realiów kickstarterowego rynku. Bardzo żałuję, że gra nie jest wydana jak Root - w rozsądnym i łatwym w transporcie pudełku, z uroczymi drewnianymi elementami których nie trzeba pieczołowicie upychać w wypraskę, i bez dziabiących wzrok zdjęć figurek na opakowaniu.

Carcassonne : Hunters and Gatherers - Całkiem zgrabne odwrócenie standardowej rozgrywki z Carcassonne.
"Drogi" zamyka się częściej, łatwiej i na oko są głównym źródłem punktów, "zamki" kończymy nie tyle dla punktów co dla specjalnego kafelka którym nieźle można zamieszać rozgrywkę, a wartość "łąki" można sprytnie obniżać, bez konieczności walki "wszystko-albo-nic" i modlenia się o łączący kafelek.
Jedna partia to za mało na ocenę (szczególnie, że chatki - punktujące trochę jak za skrzyżowania na drodze - nie miały znaczącego wpływu na wynik), ale grało się bardzo fajnie.

King’s Road - Kolejna "banalna" gra Knizii, gdzie wprost trudno uwierzyć w możliwość jakiegokolwiek kombinowania.
W każdej rundzie gracze równocześnie rozstawiają trzy swoje znaczniki do dwóch lub trzech regionów. Po krainach wałęsa się Król, z końcem rundy nagradzając punktami graczy mających najwięcej znaczników w jego aktualnym regionie, przy czym regiony różnią się wysokością nagród. Zwycięzca zostawia jeden znacznik w regionie (reszta wraca do właścicieli), Król idzie dalej i tak do 40 punktów.
W pierwszej rundzie prawie wszyscy zagrali "jeden do Króla, dwa do najdroższego" ale już po drugim ruchu strategie graczy się rozjechały, bo pionki zaczęły być wstawiane do regionów coraz odleglejszych od Króla. Gra w początkowej fazie to taki trochę mind-game, zgadywanie gdzie wstawić swoje dwa znaczniki by uzyskać przewagę, ale potem to umacnianie przewagi z czujnym okiem na możliwość taniego zgarnięcia trzeciego bądź czwartego miejsca gdzie indziej.
Każdy gracz ma jeszcze do dyspozycji jednorazowe efekty typu "wybierz regiony po innych graczach", które zagrane w odpowiednim momencie może być kluczowej, przy czym gra jest tak krótka, że już pierwsza runda wydaje się być odpowiednim momentem na specjala.
Zaskakująco sympatyczna gra.

Maquis - Darmowe solo PnP, w którym działamy jako ruch oporu w okupowanym przez nazistów małym francuskim miasteczku, starając się wykonać zlecone misje. Zasady są banalne, najpierw wybieramy lokacje gdzie wysyłamy naszych agentów, potem wstawiają się patrole milicji bądź wojska, jeżeli patrole odcięły wszystkie drogi powrotu naszego agenta do kryjówki tracimy go.
Mamy tylko kilka dni na wykonanie misji, więc trzeba tutaj odpowiednio operować ryzykiem, szczególnie, że możemy dość dobrze szacować trasę patroli.
Urocza i tematyczna gra (wydanie KSowe jest świetne, z dwuwarstwową planszą by pionki się nie przesuwały), która wyjątkowo ujęła mnie jedną zasadą - jeżeli zdobyłeś broń, możesz przebić się przez blokujący patrol milicji. Człowiek czuje się wtedy znacznie spokojniejszy o los agenta (szczególnie gdy nie znamy jeszcze możliwości patrolu), aczkolwiek jest to ostateczna opcja, bo za milicję wkracza wojsko a ci strzelają jak Han Solo w oryginale ;-) .

Black Sonata - Kolejne sprytne solo PnP, z tak samo śliczną wersją z KSa od wydawcy "Maquis". Tym razem polujemy na obiekt westchnień Szekspira.
Dama ma ustaloną i nie znaną nam trasę którą przemyka po Londynie, naszym celem jest spotkać ją jak najczęściej. Kolejne etapy podróży tajemniczej damy wyznaczają odpowiednio ułożone karty, ich tył pokazuje w jakich lokacjach może być, jeżeli tam jest nasz pionek, możemy ją "sprawdzić" w unikalny sposób, który nie zdradza detali jak spudłujemy.
Dama jest sprytna, czasem zatrzymuje się w miejscu, czasem cofa po własnych śladach, omija też lokacje w których ją spotkaliśmy więc nie można kampować ;-) .
Gra jest urocza i pomysłowa aczkolwiek nie wciągnęła mnie aż tak bardzo. Trochę jak gry Friedemanna Friese, warto się zapoznać dla samych rozwiązań, ale nie jest to coś, co torturować będziemy cały czas. Jednak trzeba oddać honor autorowi - założył sobie zrobienie dedukcyjnej gry solo i dopiął swego. No i koncept sprawdzania kart lokacji wydaje się być dobrą podstawą dla automy do Draculi ;-)

Heat - Gra podobna do "Szmal", wybieramy jedną kartę a resztę podajemy w lewo, tak dobieramy kilka kart, zagrywamy i przechodzimy do następnej rundy starając się zagarnąć jak najwięcej kasy. Karty dają pieniądze, więcej pieniędzy kosztem uwagi Policji (tytułowy "Heat"), bądź zdejmują uwagę Policji, i działają lepiej/gorzej jeśli akurat inny gracz zagrał odpowiednią kartę.
Gra niestety jest z kategorii mikro, więc kart i ich wzorów jest niewiele, w większości więc wybory są albo bardzo oczywiste albo bardzo ograniczone. Dodatkowo niewygodą jest upierdliwa zasada zwracania kostek Heat gdy się skończą, która IMHO nie byłaby potrzeba gdyby wydawca nie oszczędzał aż tak na zawartości.
Jest tutaj kilka ciekawszych pomysłów, ale wykonanie bardzo kuleje.

Valley of the Kings : Afterlife - Dominion-killer to zdecydowanie nie jest. W tej części autor wyjątkowo przegiął ze skomplikowaniem kart, każda ma na sobie ścianę tekstu nieczytelną z większej odległości, efekty są często sytuacyjne i trudne do idealnego wykorzystania. W przeciwieństwie do innych deck-builderów nie czuć tutaj optymalizowania karcianego silnika, całość działa raczej na zasadzie zbieranie pojedynczych efektów, które mamy nadzieję dociągniemy później w odpowiedniej konfiguracji kart, wykorzystamy raz bądź dwa i zaraz odrzucimy za punkty.

Sushi Go Party - Potencjalnie fajne, niestety jedyną partię rozegrałem na mało wygodnym zestawie kart, gdzie dużo było interaktywnych efektów a mało punktujących kart, przez co całość wydawała się być znacznie płytsza i nudniejsza niż oryginał.

Wyłowione z kurzu :

Mage Knight - Niesamowite, że po pięciu latach przerwy pamiętaliśmy prawie wszystkie zasady i jedyne co wymagało odświeżenia to setup.
Pierwszą partią był epicki czteroosobowy blitz, który zakończył się moim totalnym blamażem. Jako Wolfhawk wyprzedziłem innych graczy, pokradłem potwory, nabiłem doświadczenie i z dwoma ekipami Iluzjonistów czułem się praktycznie niezwyciężony. Moją pychę przytemperowały starożytne ruiny, gdzie wpadłem na losowego smoka i doświadczyłem pata pozycyjnego - smok nie mógł atakować a ja nie mogłem pokonać jego zbroi. Ruiny te stały się moją wielką plamą na honorze i moją zgubą, tura po turze odnosiłem tam kolejne porażki dociągając smoka idealnie odpornego na moje kolejne karty, pozostali gracze natomiast tarzali się z wesołości wokół stołu.
Drugą partią był dwu-osobowy co-op "Life and Death" z dodatku "Shades of Tezla". Nauczony smutnym doświadczeniem z poprzedniej partii tym razem do drużyny rekrutowałem głównie wojowników, więc prułem do przodu jak burza mordując smoki tak sprawnie, że w pewnym momencie byłem cztery poziomy przed towarzyszem.
Frakcyjni liderzy w dodatku są całkiem fajni, zaprojektowani zapewne tak, by zasymulować filmową wielką bitwę po której już tylko bohaterowie armii wymieniają cios za ciosem w długim i krwawym pojedynku. Co ciekawe u nas dynamika wyglądała dokładnie odwrotnie - co turę zdejmowałem jednego może dwóch przeciwników w taktycznych manewrach, by na samego finalnego bossa dociągnąć akuratne karty na 40+ obrażeń i skosić go jak trzcinę.
Rozzuchwaleni zwycięstwem spróbowaliśmy ten sam scenariusz na wyższym poziomie trudności (liderzy na 9-tce), niestety dummy skrócił nam zdrowo czas gry i jeden lider uszedł z trzema poziomami życia (aczkolwiek finał był dość niesamowity, bo udało mi się w jednym podejściu zrobić ruch przez bodajże 9-10 pól by wesprzeć kolegę w ostatnim ataku).

Neuland - No całkiem fajna gra, którą dopiero teraz zaczynam doceniać i niestety już po sprzedaży. Więcej pisałem o niej tutaj .
Bardzo intrygujący design, który jednakże wydaje się mieć jedną dość krytyczną wadę - wymaga dokładnie trzech osób. Przy dwóch osobach gra się zwykle w trybie "podwójnych tur", gdzie trzeba bezbłędnie zaplanować do 20 akcji naprzód, przy czterech graczach natomiast większość pól będzie poblokowana i ruszać się będziemy jak molasa.
ODPOWIEDZ