Grałem w prototyp kilka razy, w każdym składzie osobowym. Nawet solo, czego zazwyczaj nie robię, ale tak mnie wciągnęła. Świetna "hybryda" euro-ameri. Zarządzanie, optymalizacja w stylu euro i lanie potworów i wielkie emocje w stylu ameri. W sumie gramy przeciwko grze, ale można wspólnie (czasem trzeba) ubijać potwory, bo taki Cthulhu jest raczej mocną gadziną. Gra się na punkty, które mamy za infrastrukturę (farmy), zabite potwory i bonusy z postaci.
Tło jest takie, że po walce z Przedwiecznymi w Europie ludzie wyjechali szukać szczęścia gdzie indziej, wylądowali w Australii, a tam obóz ekspedycyjny potworów
Mechanicznie - jest listwa czasu (znana z Tinners Trail Martina) i zaznaczanie akcji kosteczkami na swojej planszy (tak jak w Ships). Działa to bardzo dobrze. Akcję wykonuje zawsze osoba ostatnia na listwie. Każda akcja ma inny koszt wyrażony w czasie, trzeba sobie pogłówkować jak i na co nas stać i do tego żeby inni nas nie wyprzedzili w zajmowaniu pól lub kupowaniu pomocników.
Akcji jest kilka: budowa torów/połączeń, budowa wojska, farm, zatrudnianie postaci (pomocników), handel, zbieranie zasobów i atak. Akcje są dobrze dopracowana, nic nie zgrzyta.
Pomocnicy-karty są bardzo ważne pomagają w grze i czasem da się skleić dobre combo. Fajnie jak na KSie dadzą jeszcze więcej kart (oby).
Fajne jest poruszanie się pociągami/torami. Australia to wielki kraj, więc tematycznie to się broni. Musimy transportować wojsko ludzi itd. Do tego potworki na torach blokują nam połączenie, no takie tam blokady
"Twistem" jest mechanizm takowy: od 22 pola czasu do gry wchodzi "GRA". Przedwieczni się aktywują i stają się wirtualnym graczem. W momencie jak "gra" jest ostatnia na listwie czasu wykonuje ruch odkrytymi(aktywnymi) potworami na planszy. Do tego co druga kolejkę wchodzi wydarzenie - nie są to dobre rzeczy
Ruch odbywa się poprzez karty - odkrywamy dwie i patrzymy jaki rodzaj potwora się rusza. Potwory niszczą nam farmy i pozbawiają nas przez to pezetów. Jak zniszczą nam bazę główną - port - gra się natychmiast kończy.
Walka odbywa się też poprzez karty - odkrywamy kartę i patrzymy czy dany potwór zadaje nam obrażenia i jakie jednostki mu zadają obrażenie. Sprytny mechanizm, losowo bo karty, ale działa bardzo fajnie i generuje sporo emocji "pokerowych" - grać czy pas
Można uciec z pola walki, stracić całe wojsko lub stracić poczytalność... Potwory są słabe typu Zombie lub mocne jak Szogoty czy sam Boss C.
Każda jednostka wojska ma opis na jaką gadzinę dobrze lub słabo działa. Warto to brać pod uwagę, ale jest kolejny myk, bo im więcej wojska tym więcej czasu tracimy na walkę.
Gra się kończy jak wszyscy przekroczą 53 pole na listwie czasu lub "gra" rozwali komuś port. Gracze dostają punkty za niezniszczone farmy, ubite potwory + bonusy z kart.
"Gra" (potwory z Sydney) dostają punkty za rozwalone farmy graczy, za żyjące potwory i podwójną wartość zakrytych-nieaktywnych potworów. Zazwyczaj nieodkryte zostaję te największe, które dają sporo punktów.
Dobry mechanizm, bo "gra" może nas pokonać i do tego czasem trzeba się zgrać żeby załatwić te największe gadziny.
Setup jest za każdym razem inny, w skrócie: kładziemy zakryte żetony startowe, które mówią co trzeba dać na hex i hexy sąsiednie (potwory, zasoby). Za każdym razem jest inaczej, raz luźniej, a raz bardzo ciasno. Dużo zasobów, mało zasobów.
Grałem z różnymi osobami i gra się nam nie znudziła. Nie jest to super mózgożer, ale wszystko dobrze działa jak na euro. Jako walka i gra z emocjami jest super! "Pokerowa" walka z potworami i kibicowanie koledze, żeby wciągnął kartę, która mu zabiera poczytalność - bezcenne
Ale jak my walczymy, to oczywiście gra jest głupia i losowa
Polecam zagrać (ja tam nabędę).
Jest pole do wrednych i/lub sprytnych zagrań. Nie będę zdradzał jakich, żeby nie psuć radochy z gry