Fajny temat. Lubię takie więc dorzucę coś swojego
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Szczególnie, ze czytając wasze naszło mnie na wspominki i przemyślenia
Eurobiznes - poza szachami to chyba moja pierwsza gra, w którą za dzieciaka grał ze mną mój Tato. Graliśmy na uproszczonych zasadach (o zgrozo), ale miałem może 5-6 lat. Bardzo lubiłem i do dziś pamiętam rozkładanie Eurobiznesu na podłodze, jaka to była dla mnie frajda. No ok były jeszcze Memory i to chyba ciut wczesniej - ale tam prawie zawsze wygrywałem
Magia i Miecz - myślę, że dla każdego to część planszowej historii - szczególnie pierwsze i drugie wydanie. To pierwsze ujrzałem u swojego kuzyna mając może 8 lat. Pamiętam jak podobały mi się postaci z gry, ogrom kart wydarzeń i ekwipunku. Zamiast biegać do korony jako pierwszy wolałem gromadzić złoto hehehe
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
zupełnie nie ogarniałem czarów. Świetne wspomnienia. Gra otworzyła dla mnie zainteresowanie fantastyką, przerodziła się w późniejszą miłość do RPG.
Gry fabularne - chcę wyróżnić krótko bo wtedy rynek planszówkowy w Polsce był na innym poziomie niż dzisiaj i nie oferował możliwości przeniesienia się w fantastyczne światy (może poza Magią i Mieczem). Pierwsze sesje graliśmy jak miałem 10 - 11 lat. I tak przez bite 5 lat. Potem drogi zgranej drużyny światów Wiedźmina, Greyhawka, Forgotten Realms, Wampira czy Dziwnego Zachodu zaczęły się rozchodzić.
MtG - w między czasie pojawiło się na horyzoncie MtG. Pamiętam artykuły w piśmie z grami komputerowymi gdzie gra była promowana kilkoma artykułami. W jakiejś gazecie pojawiły się dwa demo decki (po 20 - 30 kart) wraz ze skróconym opisem zasad. Potem lokalny sklep zaczął sprowadzać karty (czasy maski, wiatrów, avatarów, kto grał ten pamięta). Zaczęła grać cała szkoła, ale był szał! Karcianki kolekcjonerskie na stałe zagościły w mojej głowie.
Warhammer Fantasy Battle - kolejny epizod, już późniejszy bo okolice 15 - 16 roku mojego życia. Niespełnione marzenie lat wcześniejszych - piękne figurki i epickie bitwy na stole. Działo się. To był pierwszy bitewniak w moim życiu, pierwsze pomalowane figurki (paskudy), świetne znajomości z innymi zapaleńcami.
Gra o Tron - pierwsza edycja, która została sprowadzona do Polski przez świeżutko powstały wtedy Rebel. Kupił kolega, przywiózł z Warszawy, nie pamiętam który to był rok, ale byłem jeszcze przed studiami. Otworzyło mi oczy na nowoczesne planszówki. Pokazało jak może wyglądać naprawdę fajna, poważna gra, z ciekawą mechaniką. Po pracach wakacyjnych i odłożeniu pewnej ilości grosza nie muszę mówić co zakupiłem dla siebie
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Można powiedzieć, ze to był pewnego rodzaju start.
Legenda 5 Kręgów CCG - Karcianki żyły we mnie długo po porzuceniu MtG i LOTR TCG, w którego grałem po odejściu z Magica. Po skończeniu studiów, rozpoczęciu pracy, obiecałem sobie, że wrócę do tego hobby. z Legendą miałem kiedyś kontakt za czasów starszych edycji (bodaj GOLD). Okazało się, że w Krakowie, w którym mieszałem, spotyka się fajne grono grające nadal w krążki. Nie musiałem się długo przekonywać. Legenda z tamtego okresu nauczyła mnie, że na grę warto czasami wyjść na miasto.
Zimna Wojna - Gra o Tron była pierwsza, ale to od wydania Zimnej Wojny przez Barda w PL zaczął się mój totalny szał na kupowanie gier. Do tej pory grywałem w to co koledzy przynieśli/przywieźli. Po premierze Zimnej Wojny trafiłem tutaj na forum, na BGG i świat stał się inny. Z dwóch pudełek (AGOT i ZW) obecnie jestem posiadaczem prawie 160. (minęło 7 lat?).
RFTG - umieszczę tylko dlatego, że jako pierwsza karciana gra pokazała mi, że istnieją doskonałe gry karciane nie będące grami typu CCG, LCG itp.
BRASS - generalnie Martin Wallace zasługuje tutaj całościowo na duży wpis, ale to od Brassa rozpocząłem swoją drogę do kolekcjonowania jego gier. Nie mam wszystkiego, ale dużo i to wydań Treefrogowo/Warfrogowych. Brass do dziś jest dla mnie doskonałą grą. Age of Steam depcze mu po piętach. Inne jego produkcje, chociaż dzisiaj mogą wydawać się archaiczne i brzydkie, mają swój urok i bardzo lubię do nich wracać. Nie potrafię powiedzieć co mnie tak chwyciło w jego produkcjach, ale pewnie wielu jego fanów nie potrafi tego określić jednym zdaniem. Te gry wtedy były po porostu inne. Wytwory Martina miały kilka wspólnych cech (głównie słabe instrukcje
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
), ale za każdym razem chłop produkował coś innego, ciekawego, wyróżniającego się na tle sucharków. Do dziś szacun Panie Wallace!
The Others - Kilka lat ogrywania gier, kupowania na pęczki, brak miejsca i brak zainteresowania Kickstarterem - do czasu pojawienia się The Others. Świetna gra, która otworzyła dla mnie świat Kickstartera i która pokazała, że gry naładowane plastikiem nie zawsze są takie puste w środku i złe.
Guild Ball - Wielki powrót w świat bitewniaków. Gra, która wprowadziła u mnie rewolucję. Zamiast kupować nowe planszówki, kupuję nowe drużyny. Zacząłem malować (pierwszy raz bardziej świadomie niż za czasów Warhammera). Od Lutego 2018 gram minimum raz w tygodniu. Tydzień bez Guild Balla to jak tydzień na odwyku. 67 partii na liczniku (nie minął jeszcze rok) a czas partii to od 1,5 do 2 godzin. Żadna gra nie nabiła tak liczydełka. A nadal jestem w to cienki jak ..... węża.
WoW ale tego wyszło. Ciekawe czy komuś będzie chciało się czytać. Nawet jak nie to dla mnie fajne podsumowanie, taki rachuneczek mojej zgranej historii
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)