Nowości:
- Brass: Birmingham - (+) Nigdy nie grałem w klasycznego Brassa. Był to jeden z tych klasyków, które zawsze chciałem poznać, ale nigdy nie było okazji. Przy reedycji w końcu się skusiłem, od razu na nowszą wersję i jestem zachwycony. Ciężka, pełna wyborów gra ekonomiczna, ścisły top tego gatunku. Udało mi się zagrać w każdej liczbie graczy i we wszystkich było świetnie oraz, wbrew moim obawom, sprawnie. Nie czuje się tych dwóch-trzech godzin spędzonych nad planszą. Majstersztyk!
- Shipyard - (+) Bardzo lubię Klub Utracjuszy, doceniam Ostatnią Wolę, a po genialnym Pulsarze 2849 postanowiłem sprawdzać wszystkie gry Suchego. Do Shipyard zbierałem się od dłuższego czasu, słyszałem wiele dobrego o tej grze. Podczas rozgrywki czuć, że tytuł ma już prawie 10 lat na karku. Jest abstrakcyjny, brzydki i niezbyt dobrze wykonany, ale bardzo grywalny. Fajna mechanika rondla i wyboru akcji. Sporo decyzji, spodoba się osobom lubiącym budować coś z kafelków. No i zwodowanie statku, który daje 30 czy 40 punktów daje satysfakcję
- Carpe Diem - (+) Jako fan Felda nie mogłem odpuścić jego tegorocznych premier. Różnica jest taka, że tym razem, nadal mając w sercu zadrę po Merlinie, nie kupiłem ich w ciemno. Pierwsze wrażenie było nieszczególne, gra wydała mi się strasznie ciasna i "upierdliwa", jak "W Roku Smoka". Jednak przy drugiej partii było już dużo lepiej, wiedziałem czego się spodziewać. System dystrybucji kafelków jest ciekawy, choć mam wątpliwości jak będzie działał przy czterech graczach. Karty celów i ich wybór jest świetnym pomysłem, widać w nich ten feldowski sznyt. Nie jest to objawienie na miarę Zamków Burgundii czy Trajana, ale solidna, ciekawa i do bólu abstrakcyjna gra mistrza. Stawiam ją w jednym szeregu z Macao, Amerigo czy Rialto. Feld wraca w formie i zmazuje niesmak, jaki pozostał po Merlinie. Jedyne, co budzi wątpliwości to skalowanie do czterech osób i regrywalność. Jedno i drugie sprawdzę już niedługo
- The Quest for El Dorado - (+/-) Nowa gra Knitzi, wyścig napędzany budową talii. Bawiłem się nieźle, ale jakoś nie zapadła mi w pamięć, ot solidny tytuł. Nie byłby moim pierwszym wyborem, jeśli chciałbym deckbuildingu z planszą, ale propozycji zgrania nie odrzucę.
- Cahoots - (+/-) Nie lubię kooperacji, ale akurat ta daje radę poprzez niejawność informacji i ograniczenia w komunikacji między graczami. Sama gra polega na odpowiednim zagrywaniu kart z kolorami i cyferkami, żeby spełniać widoczne cele (np. co najmniej 20 zielonego, ale też tylko różowy i pomarańczowy kolor itd.). Zadania są różne, najczęściej trudne. Jedyny minus jest taki, że kiepski układ celów może pogrążyć daną partię bez względu na to, jak dobrze będziemy grać.
- Love Letter Premium - (+/-) Jasne, można odpaść już w pierwszej rundzie "przez przypadek", ale mimo wszystko gra jest przyjemna. Prosta, szybka, w sam raz do pokazania nowicjuszom.
Stali bywalcy:
- Kości Obfitości, Trajan, Pax Renaissance, Lords of Waterdeep.
Powroty:
- The Manhattan Project: Energy Empire, Tyrants of the Underdark, Villages of Valeria, Niezłe Ziółka.
Wyróżnienia:
Nowość miesiąca: Brass: Birmingham - świetna gra w przepięknym wydaniu. Mnogość możliwości, choć tak mało źródeł punktów. W kulcie nowości warto się czasem zastanowić, czy nie mam jeszcze jakichś klasyków do nadrobienia, bo jak widać gra sprzed dekady nadal może bawić, i to jak!
Gra miesiąca: Tyrants of the Underdark - chyba najlepszy miks budowy talii za mapą, w jaki grałem. Sprawdzałem fanowskie żetony i przypomniało mi się, jak dobra jest to gra. Ścisły top deckbuilderów.
Wydarzenie miesiąca: Po raz kolejny Zgrany Wawer - Trudne Gry. Dziesiąta już edycja i tym razem niemal zabrakło stołów! Wspaniałe jak wiele pozytywnie zakręconych osób jest w tym hobby. Na mnie szczególne wrażenie zrobił tym razem "stolik brassowy", przy których chłopaki rozegrali 3 pełne partie i już rozkładali czwartą, ale nie znaleźli chętnych
Rozczarowanie miesiąca: Jeśli chodzi o gry, to na szczęście brak. Grałem we wrześniu zdecydowanie mniej niż bym chciał, ale to ze względu na urlop. Szczerze liczę, że w październiku ruszę ostro z kopyta.
Planszowe wyzwanie 10x10 Bardzo słabo, ani jednej partii, która by się zaliczała do wyzwania. Powoli przestaję wierzyć w jego powodzenie: