A tak z czystej ciekawości - jak byłeś młody i grałeś w te wszystkie skomplikowane gry, to ilu miałeś do nich partnerów? Bo tak się składa, że ja też pamiętam tamten okres swojego życia i, jeśli mnie pamięć nie myli, więcej czasu spędzałem na oglądaniu komponentów tych straszliwych kobył, niż na graniu w nie. Do takiego Magic Realm to na dzielni była cała chmara... w mieście może by się znalazł... nie, zaraz, przecież ja bym w to z nikim wtedy nie zagrał (choć nie twierdzę, że nie było gdzieś w jakichś piwnicach spotkań totalnych nerdów, którzy mieli dość czasu i zacięcia).alpha pisze: ↑06 sie 2019, 22:50A po co to wszystko piszę? Po to, że coraz więcej osób nie chce zagłębiać się w niepotrzebną wg nich instrukcję, tylko chcą siąść i grać. Nie chce im się rozkładać większej gry, bo po rozłożeniu już się zmęczyli i im odeszła ochota na cokolwiek (OK, są niechlubne wyjątki ).
No właśnie. Zmienił Ci się klimat grania, ale może gdzieś w międzyczasie umknęło Ci, że zmieniła się też perspektywa? Dziś w planszówki gra mnóstwo ludzi. Przekrój pełen: od nerdów po całkowitych casuali. Wchodzisz do pubu i ludzie w coś grają. Co chwilę w każdym dużym mieście jakaś planszówkowa impreza. Zglobalizowało się nasze hobby, a rynek się dostosował: poszedł bardziej w mass market. Nie dlatego, że ludzie się zmienili, o nie; dziś też do partyjki Magic Realm znajdzie się gdzieś pewnie grupka amatorów. Albo w kobyłę typu 18xx czy jakiegoś wojenniaka. I nadal są wydawnictwa, które w tych nerdów celują, wciąż można kupić gry z kilkudziesięciostronicowymi instrukcjami. Oczywiście procentowo jest ich mniej, bo, patrz wyżej: popularyzacja, klient masowy (a FFG zostało zeżarte przez międzynarodowy koncern, mass market to dla nich oczywista i chyba przez wszystkich spodziewana droga rozwoju). Ale poza tym wszystko jest dla nas na plus. Więcej grających, nawet casuali, to więcej ziaren, z których może coś wykiełkować. A że większość woli lajtowy tytuł na pół godzinki z krótką instrukcją? No jasne, że woli, bo dla większości planszówki to okazja do przyjemnego spędzenia czasu w gronie znajomych, a nie ambicja rozkminienia Kompletnej Księgi Zasad Tajemnych i Ulotnych, żeby potem przez czternaście godzin przesuwać żetony po heksach i poprowadzić Napoleona do zwycięstwa pod Waterloo. Srsly.