(Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

... czyli zloty miłośników planszówek! Tu możesz także umawiać się na granie w Twoim mieście.
Awatar użytkownika
Firenski
Posty: 1300
Rejestracja: 26 sty 2007, 20:36
Lokalizacja: Żory
Has thanked: 3 times
Kontakt:

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: Firenski »

Coś drgnęło w naszym wątku ;) Sylwku, dzięki za świetną relację :)
Bardzo fajnie było znowu z Wami zagrać :D
Black is the sanctuary of light.

Mój TOP :)
Awatar użytkownika
pawluus_3
Posty: 83
Rejestracja: 05 mar 2015, 11:27
Lokalizacja: Wodzisław Śląski
Has thanked: 6 times
Been thanked: 5 times

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: pawluus_3 »

Tak dobrze się czytało o niemieckiej maszynie do nabijania punktów że sam bym ją wypróbował zagrać w tą nowość :-)
Awatar użytkownika
sly
Posty: 193
Rejestracja: 02 lis 2016, 22:37
Lokalizacja: Radlin
Been thanked: 3 times

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: sly »

27.09.2019 Piątek, Wodzisław Śląski - Warka

W ten ostatni piątek miesiąca miało nas się zebrać czterech żeby znowu pograć. Jak przyszedłem to czekał już nowy Marek, oby to jeszcze bardziej nie zniechęciło "starego" Marka do przychodzenia bo już dawno nie graliśmy nic razem. Z nowym Markiem miałem już przyjemność zagrać w Katowickim spodku. Po chwili przychodzi Mirek i decydujemy, że w oczekiwaniu na Andrzeja zagramy w Bloodborne the Card Game, grę Marka. Po wyjaśnieniu kogo bić musimy, a kogo możemy (moje ulubione) ;) zaczynamy. Mirosław pomny zeszłotygodniowych występów nad wodą bez wioseł, bardzo szybko dorwał jakiś mega przegięty topór, którym miał sobie wyrąbać drogę do zwycięstwa. Walka z przeciwnikami szła zaskakująco szybko, choć nie wszystkich po drodze do finałowego Bosa udało nam się ubić. W międzyczasie jak graliśmy, Mirkowi udało się dodzwonić do Andrzeja, który okazało się że nie dojedzie. Informacja ta miała druzgocące konsekwencje. Jedni gromadzili coraz więcej tętnień pokonanych przeciwników, inni dziwili się swojej NIEMoCY po załamującej informacji od Andrzeja. Koniec końców przyszła kolej na finałowego Bosa, który o dziwo nie był tak zaciekle ciężki jak by się mogło wydawać. Bestia pada po podajże 3 rundach, a może nawet dwóch? i zaczyna się liczenie punktów. Okazało się, że Marek i Mirek mieli po tyle samo. Remisy miało rozstrzygnąć to, kto zgromadził więcej tętnień i tu też remis! Skoro oni mogli wygrać to chyba oczywiste że wygrywa kolejny gracz ;)
Gierka szybka i nawet całkiem spoko. Kiedyś chciałem kupić i cieszę się, że mogłem zagrać.

Skoro już było wiadomo, że do końca gramy w trzech, to pora na coś bardziej złożonego. Padło na Osadnicy Królestwa Północy. Po krótkim przypomnieniu zasad oraz uzupełnieniu tych, o których nie powiedział nam przy ostatniej okazji Szymon "to można w ślepo najeżdżać wyspy?" :shock: No okazuje się, że można. Zaczynamy podboje wysp i rozbudowy królestw. Mirosław wystrzelił jak z procy do przodu z punktami, zostawiając nas dwóch w tyle o jakieś 10 pkt. Kręcił sobie swój silniczek "to mi daje to, a to to i teraz mogę to". Niemieckie królestwo powoli buduje swoją maszynę do kręcenia na równi z Markiem. Jak już Niemcy zaczęli najeżdżać wyspy to końca nie było widać. A wiadomo, że najeżdżać to Niemcy potrafią najlepiej :). Z każdego najazdu przywozili owce, pkt i złoto. Po co mi tyle baranów? A no dowiedziałem się jak przyszła fajna karta 3 pkt za 3 różne surowce. Mirek coś marudził, że przegięte, że on ma 3 surowce za 2 pkt. No tak to jest jak się na szkołę kamieniami rzucało i teraz nie potrafi dwa razy do 3 policzyć ;). W końcówce Niemcy i Marek dopadają Mirka na torze punktów i po podliczeniu ostatecznym wygrywam Ja przed Mirkiem i Markiem.

No to kolejny tytuł Brzdęk. Trzech śmiałków na drodze ku sławie, skarbom, artefaktom i chwale, które na koniec zamieniamy na punkty :D . Ruszyli powoli jak zawsze. Choć jednym poszczęściło się już na początku kupując mocną kartę "Dwa buty i -2 brzdęki" za trzy kasy :shock: na szczęście to ja byłem tą osobą uff. Niemiecki śmiałek Hans odbija na lewo (patrząc na mapę do góry nogami) i z przegiętą kartą gna przed siebie zbierając po drodze wszystko o co się potknie. Mirek z Markiem, który ponoć zbierał Mirkowi wszystko przed nim też postanawiają się rozdzielić. Mirek na prawo Marek na lewo za odgłosem "wunderbar". Szło mi nieziemsko, małpi bożek, artefakt za 30 zgarnięty przed Mirkiem, kupiony klucz i wyjazd. Gołkowicki śmiałek musiał pocieszyć się artefaktem za 20 pkt i ciężko ranny też postanawia wychodzić. Marek buszując na tyłach dostrzega, że inni już więcej nie wyniosą i biegną do wyjścia, postanawia brać nogi za pas. Hans uruchamia koniec gry, licząc że pogrzebie dwóch pozostałych. Obaj panowie M docierają do końca, choć tak niewiele brakło (Mirkowi zostało 2 pkt życia, a Markowi 1 !!!), no szkoda fest. Grę wygrywa Hans, któremu najwięcej przykleiło się do rąk. Drugi Mirek, trzeci Marek.
Już się nie mogę doczekać tych dodatków normalnie.

Na koniec trzech śmiałków zamienia się w bohaterów, którzy stają naprzeciw siebie (taki trójkącik) w pojedynku w "Hero Realms". Rozgrywka w trzech przebiega tak, że atakować bezpośrednio można tylko gracza po lewej, a wystawione karty czempionów gracza po lewej i prawej. Wygrywa osoba, która pierwsza zabije innego gracza. Idzie szybko, udaje mi się kupić dobrego czempiona, który broni mnie przed Mirkiem. Sam leje ile wlezie w Marka sprowadzając jego punkty życia do 30 z początkowych 60. Ale koniec jeszcze daleki, Marek zabija moich czempionów zadając im 17 obrażeń :shock: szkoda, że nie w Mirkowych, a nie Mirek ich nie ma, no szkoda. Ostatecznie Markowi udaje się ubić Mirka i wygrywa grę.
Grałem dużo w Star Realms i gra mi się podoba, a jak jeszcze idzie grać w więcej osób to tym bardziej.

Tyle z relacji z naszego spotkania. Andrzej obiecał, że za tydzień będzie i weźmie El Grande. Bardzo chcę w to zagrać. Mam nadzieję, że za tydzień znają się chętni bo ja mam znowu I zmianę czyli na spotkaniu będę.
Nara.
Awatar użytkownika
sly
Posty: 193
Rejestracja: 02 lis 2016, 22:37
Lokalizacja: Radlin
Been thanked: 3 times

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: sly »

04.10.2019 Piątek, Warka w Wodzisławiu Śląskim

9 osób, tylu nas było na ostatnim spotkaniu planszówkowym. Już jakiś czas minął od kiedy graliśmy na dwa stoły, mam nadzieję, że trend się utrzyma i więcej osób będzie uczęszczać na nasze spotkania. Skład w jakim przyszło nam grać to: Magda, Andrzej (prawie dwa razy z rzędu, nie licząc że ostatnio nie był), Mirek, nowy Marek, stary Marek :shock: (tego to dawno nie było), Szymon, nowy Mateusz, nowy w Warce Paweł und Ja.

Na początek jednak trochę historii.
20.07.2018 na jednym z naszych spotkań doszło do potyczki w Puerto Rico pomiędzy Magdą, Mirkiem i Krzyśkiem (któremu pewnie szło słabo od początku). Rozgrywkę wygrał Mirosław. Magdzie gra najwyraźniej się spodobała i obiecała Mirkowi: "Ja Cię jeszcze pokonam w Puerto Rico".
14.09.2019 kolejne spotkanie i kolejny pojedynek w Puerto Rico w składzie: Magda vs Mirek, Andrzej i Paweł (nie ten, który był dziś). Pojedynek plantatorów wygrywa niezawodny Mirosław przed Magdą. I znowu się nie udało, stary wyjadacz Mirosław niepokonany.

04.10.2019 ten piątek miał się okazać przełomowy....

9 osób to by można i na 3 stoły pograć, ale ostatecznie ponieważ Szymonowi zależało na zagraniu w Brass Birmingham zagraliśmy 4 + 5.
Ja, Szymon, stary Marek i Mateusz usiedliśmy do Brassa. Po wytłumaczeniu i to taki nie krótkim zaczęliśmy. Andrzej ciągle uderzał w naszą stronę "Co dalej era kanałowa?", "Zamierzacie to skończyć dziś?". Początek jest fajnie mapa pusta, jest gdzie budować, Ja tu, on tam, tamten na północy. Normalnie sielanka. Z czasem robi się ciasno, chce się więcej niż się ma możliwości, a tu Ci jeszcze taki Szymon otworzy TAKĄ możliwość jak już niby wiesz co zrobić. I znowu trzeba pomyśleć jak to wykorzystać. Szymonowi się to co wymyśliłem nie spodobało. Ale ja tylko zająłem to na co psychicznie się nastawiłem, że o tak jest moje - nie wiem skąd te pretensje. A Matusz to się wrył to się zgodzę. Jedziemy jedni z normalną szybkością, inni wolniej, jeszcze wolniej i poziom "Szymon" zarezerwowany dla Szymona właśnie ;). Era kanałowa się kończy (coś faktycznie długo) wyniki wyrównane. Era kolejowa to już jest ścisk na maksa (pierwszy raz grałem na 4 osoby). I pomimo, że psychicznie czuję, że wszystko powinno być moje, to nie wszystko się udaje zbudować. Każdy się wciska gdzie się da, łącząc koleją co się da. Miło z strony Szymona, że zbudował browar z 2 beczkami piwa, bo pozostali poczęstowali się tym niemal natychmiast oczywiście przy akompaniamencie szymonowych protestów. Gra kończy się z wynikami Marek 126, Ja zaraz za nim 125 daleko w tyle Szymon z 123 i 84 Mateusz. Gra podoba mi się bardzo, gra się długo, ale jest warta tego czasu.

W tym samym czasie na drugim stole Magda vs Mirek, Andrzej, Paweł i nowy Marek grają w Puerto Rico. Andrzej chyba przez te ciągłe zerkanie do nas nie skupił się uważnie na swojej grze i przegrał? Dobrze pamiętam? Grę wygrał Paweł, ale nie o to chodziło w graniu w Puerto Rico. Chodziło o starcie umysłów. Radlińska myśl plantatorska VS gołkowicka myśl plantatorska. Okazało się, że do trzech razy sztuka i Mirosław poległ w pojedynku z Magdą, która była ostatecznie druga. Mirek też na pudle na nieistotnym miejscu trzecim.
Magda upojona wygraną opuszcza spotkanie, Andrzej nie wiem czym się upoił, ale też musiał już pójść.
Pozostała trójka zagrała w "Na Skrzydłach". Co się działo nie wiem. Wiem, że nie było niemieckich lasów, łąk i jezior. Ponoć ptakom to nie przeszkadzało i i tak się osiedlały, najchętniej u Pawła, Który wygrał.

Na drugim stole po Brassie Marek opuszcza spotkanie, a nasza trójka w składzie: Ja, Mateusz i Szymon rozkładamy "Brzdęk". Nikomu się nie spieszy, powoli idą w dół po artefakty. Udało mi się dorwać dobre karty z "bucikami" do szybkiego ruchu, śmigam zbierając małpie bożki. Mateusz gdzieś tam obok mnie też dorwał jednego. Szymon z lewej dorwał klucz i skarb za 30pkt. Bez sensu ja go chciałem. Zabija potwory za kasę wybierając te, które dają mi i Mateuszowi brzdęki, zamiast te za więcej kasy. Z tej złośliwości zabrakło mu 1 hajsu na plecak, fest szkoda, żeby zabrać jeszcze artefakt za 25pkt. Tury idą szybko, każdy zaczyna się kierować do wyjścia. Smok atakuje leniwie, nikt nie miał nawet 5 ran z tego co pamiętam. Wszystkim udaje się wyjść (według Mirka bez sensu, głupia gra - kupię za 10zł, On i tak tego nie czyta ;p). Pojedynek złodziei wygrywa Szymon, drugi Ja, trzeci Mateusz. Za tydzień gramy już z dodatkami, jak Mirosław przyniesie. Musze mu napisać choć On może nic nie czyta co ja piszę? To najlepiej jak mu ktoś inny napisze.

Tyle z piątkowej relacji. Za tydzień postaram się być.
Nara
Awatar użytkownika
grymir
Posty: 699
Rejestracja: 04 lis 2008, 22:21
Lokalizacja: Wodzisław Śl / Gołkowice
Has thanked: 2 times
Been thanked: 1 time

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: grymir »

20.09.2019 Piątek, wodzisławska Warka
Ja myślę że wyścig był źle wytłumaczony, w apokalipsie Andrzej oszukiwał a niemieckie łąki kiedyś spalimy :evil: :twisted: :mrgreen:
Tak wiele gier a tak mało czasu
Awatar użytkownika
grymir
Posty: 699
Rejestracja: 04 lis 2008, 22:21
Lokalizacja: Wodzisław Śl / Gołkowice
Has thanked: 2 times
Been thanked: 1 time

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: grymir »

27.09.2019 Piątek, Wodzisław Śląski - Warka
Bloodborne the Card Game grałem drugi raz, myślałem czy nie kupić nawet po pierwszej partii no i nie kupię bo ma Marek i zawsze można w jego zagrać :D
Osadnicy Królestwa Północy fajna giera , wypadało by się popastwić nad Szymonem i jego złymi zasadami :lol: ale nie będę mu wypominał że źle wytłumaczył itp. itd. :wink:
Brzdęk no co tu pisać nic tylko czekać na dodatki
Hero Realms hmm nie było źle muszę jeszcze zagrać ale star realms jakoś bardziej mi podchodził
Tak wiele gier a tak mało czasu
Awatar użytkownika
grymir
Posty: 699
Rejestracja: 04 lis 2008, 22:21
Lokalizacja: Wodzisław Śl / Gołkowice
Has thanked: 2 times
Been thanked: 1 time

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: grymir »

04.10.2019 Piątek, Warka w Wodzisławiu Śląskim
Brass a właściwie Brassy bo są dwa teraz to dobre gry ale mają duże wady też jak dla mnie.

Puerto rico chylę czoła przed Magdą jak to mówią uczeń przerósł mistrza ale tak tego nie zostawię żądam szybkiego rewanżu :D

W siedliskach to moim ptakom niewiele ''tyci włos'' zabrakło do Pawłowych łąk a może źle policzyłem :D

Za 10 zł brzdęka niedoczekanie, dopisz dwa zera do tej dychy i w dolarach. :lol:
Jak bym wiedział co tam wypisujesz to bym nie czytał tego wszystkiego.

i jeszcze dodam choć nie chętnie; Sly świetne opisy spotkań, dzięki, oby tak dalej :)
Tak wiele gier a tak mało czasu
Awatar użytkownika
grymir
Posty: 699
Rejestracja: 04 lis 2008, 22:21
Lokalizacja: Wodzisław Śl / Gołkowice
Has thanked: 2 times
Been thanked: 1 time

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: grymir »

Pozwolę sobie wkleić z FB.
Tym razem relację z piątkowego spotkania napisał Marek:

Piontek, 11.10.2019 r.

"No to mamy piątunio. Ja po 4 nockach i ta jeszcze jedna czeka 😒
Dobrze nastawiony jestem, odebrałem dodatki do Brzdeka!, tyle co odfoliowałem. Przychodzi Sylwek z Andrzejem. Czekamy na Mirka, nieśmiało wyciągam "Po złoto i pajęczyny". Ogarniamy co w tym jest. Myślałem że od tego zaczniemy, ale tak sobie reakcje (może źle patrzyłem, hehe).
Dzwoni Mirek, może wstydził się wejść czy cuś 😝
Dodatek schowany, dogadujemy się w co grać. Pada na "51 stan". Nie grałem, "Osadnicy" raz, "Królestwa" (mam) dwa razy.
Mała dygresja - czuję się lekko przytłoczony worker plesmentem (pewno zarżnąłem) na spotkaniach. To nie moja brocha, strategie i takie tam, mnie nie ciągną. Ja Rpg i przygodówki 😁 "Krolestwa" mam, bo takie gry są, też się gra i spróbować też trzeba.
Ok wracając.
Szybkie wytłumaczenie reguł. Ja swoje - i tak będę ostatni 😁😜 Smiech, że znowu zaczynam. (Niu Płerto Rico - moje 40, przy 76 (chyba) i 49. No szał, nie moje tematy.) Powoli się rozkręca, no niemieckie strategie, gołkowice i budowlanka (Andrzej chyba 😉). O sobie nie powiem, się potraciłem, błąd na błędzie (i po ch... ta cegła 😝) Wychodzi, że mam czas 20, potem tyr. Rzucam, żeby sobie to strategicznie rozłożyli, żeby był czas na "Brzdek!" ehhh 😔 Przy moim pytaniu co z "kościołem" i 3 zasobami, Mirek zostaje wprowadzony w błąd. Miało to wpływ na jego zagrania później i w ogóle strategie. Dał tego upust na grupie messen.. hehe 😝 Niu zostałem z ręką w nocniku. Było tylko, to buduje, zabudowuje, tu idę i wyciągam. Ja klops. Miało być mało kart na ręce. Pewno - 6, 12 jakoś mieli 😁 Nie zwracałem na koniec uwagi, tak się wkręcili, hehe.
Wynik - Andrzej 48, Mirek 39 (chyba, Sylwek poprawi), Sylwek 32, mła 18, hehe.
Mamy 19 (strategia! hehe), "Brzdęk!" odpada, ehh...
Szkoda.
Pada na moje "Hero Realms". Wybieranie bohaterów, Andrzej - wybierzcie mi, oooo ten ma 60 hp - biorę 😁. W czterech to jakaś masakra, tak rynek się wertuje. Były potknięcia przy kartach, a "kolejną akcję którą kupisz", "jeśli zadasz 7 ob możesz dociągnąć kartę" itp. Pomagałem, podpowiadałem, żeby poznali zasady. Potem jak zapomnisz, każdego szkoda😎😝😝
Liczę że jeszcze pogramy, ma być przygoda 😁😁
Było bicie, ubijanie czempionów. Andrzej - "a czemu tak czy tak zrobił". A jak jego kolejka - "Mirek przygotuj licznik hp" hehehe 😝
Graliśmy kto pierwszy ubije, wygrywa. Gratki Andrzej!👍🎉😝
Było fajnie, miło, trochę śmiechu.
Teraz 2 tyg. mam drugą zmianę. Tyle czasu nie pogram, szkoda.
Do następnego 👋
P.S. Jak wychodziłem, Sylwek z Mirkiem grali "Na skrzydłach". Wynik - 73/73. Jak na moje oko, ten który ma więcej jaj wygrywa 🧐
Akandill"

Marku, bardzo dziękuję za świetną relację :)

Pozdroofka


No co by tu dodać no chyba tylko że czułem się oszukany :roll: :lol:
Tak wiele gier a tak mało czasu
Awatar użytkownika
sly
Posty: 193
Rejestracja: 02 lis 2016, 22:37
Lokalizacja: Radlin
Been thanked: 3 times

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: sly »

06.03.2020 Wodzisław Śląski - Warka

Dawno nic nie pisałem, a że graliśmy w gry, w które jeszcze nie grałem to podzielę się wrażeniami.
Pomimo początkowego zamieszania z brakiem miejsca (winnym zmieszania uznaje się Magdalenę L. ) spotkaliśmy się w 4 w Warce Magda, Marek, Mirek i Ja. Właściwie na 16:30 było 3 osoby, a Mirosław T. jak to zwykle standardowe spóźnienie + dodatkowych kilka minut. Magda przyniosła Blackout Hong Kong od Alexandra Pfistera. Jakoś lubię jego gry, a w tę jeszcze nie grałem mimo, że nowa nie jest. Dla mnie wybór był prosty, po wyduszeniu z Marka "No" na Blackouta zaczęliśmy rozkładać grę w oczekiwaniu na spóźnialskiego. Mirek w końcu dociera i po nienagannym wytłumaczeniu zasad zaczynamy. Celem gry jest zabezpieczenie dzielnic tytułowego Hong Kongu, gdzie doszło do przerwy w dostawie prądu. Zabezpieczając poszczególne dzielnice wznawiamy niejako dostawę medium. Gra polega na zarządzeniu kartami wolontariuszy i specjalistów na ręce, przydzielając im zadania pozyskiwania surowców - dla wolontariuszy i wymiany surowców, pozyskiwania pieniędzy, wyciągania ze szpitala rannych itp dla specjalistów. Każda runda trwa 8 faz i tak, aż nie zostanie uruchomiony koniec gry. Wszyscy grają pierwszy raz. Marek początkowo odskakuje na kilka punktów, Ja za nim wydając część punktów na pozyskanie surowców, na których bardziej mi zależy niż te, które są dostępne na aktualną rundę, dalej Mirosław i Magda. Próbujemy sił w zwiadzie dla wyłączonych dzielnic, co przekłada się na odsyłanie pracowników do szpitala. Powoli udaje się zabezpieczać kolejne dzielnice. Nie tylko doganiamy Marka, ale go i przeganiamy, coś się zaciął. Kończymy około 20:00 w kolejności: Ja, Mirek, Magda, Marek. Gra mi się podoba mechanicznie. Nie ma problemu z pozyskiwaniem potrzebnych surowców, pozyskiwanie nowych kart przez wypełnienie zadań, karty te wcześniej trzeba sobie zarezerwować. Wizualnie gra jest OK, szału nie ma, ale nie jest też brzydka czy nieczytelna. Z gier, które grałem od tego autora to jednak mimo wszystko bardziej lubię Maracaibo, którego polska edycja ma być w kwietniu? Mam nadzieję, że to ktoś kupi ;). GWT to zaś mniej więcej podobnie, choć z wskazaniem na GWT, tym bardziej jeśli z dodatkiem.

Magda chwali się jeszcze jakimś nabytkiem, niestety nie pamiętam tytułu. Jakaś imprezówka w zgadywanie haseł. Oblewa mnie zimny pot, na szczęście Magda musi już lecieć :mrgreen: . Myślę, że Andrzej nie był by zainteresowany graniem, podobnie jak Ja. Tyle, że Andrzej jest w tej komfortowej sytuacji ponieważ nie przychodzi na granie :wink: . Oczywiście jeśli wszyscy by chcieli, to nie robię problemów i zagram raz, powtarzam RAZ.

Pora na kolejną grę, pada na nowy nabytek Marka czyli Sanctum wydane w pl przez Rebel. Ponieważ Mirek ma jeszcze tylko godzinkę, to odpuszcza i rozkładamy na dwóch. Mirosław ma nas obserwować do czasu swojej dezercji. Jak zobaczyłem planszę główną to wpierw szok :shock:. Mirek żartuje, że rzucamy kostka i tyle pół do przodu. Zaczynam się zastanawiać czy nie zostawiłem żelazka na gazie w domu. Marek cierpliwie rozkłada i zaczyna tłumaczyć. Po oswojeniu się z zasadami, nie wygląda już to tak źle, żelazko jeszcze poczeka ;). Sanctum czyli takie Diablo na planszy daje nam do wyboru 4 bohaterów. Ja wybieram postać w stylu łotra, a Marek tancerkę? nie pamiętam kogo Marek wybrał. Na pewno nie grał Barbarzyńcą. Każda postać ma swoje drzewko skili, kości początkowe, których używa się do ataku + jakieś potki i bonusy startowe oraz 10 punktów życia. Pytam Marka jak się leczyć, a on mówi, że tu się nie leczy. Co?? 10 punktów życia na całą grę? Jak się okazało nie było to takie straszne, do czasu. W grze na 2 osoby musimy przejść przez 4 części mapy + walka z finałowym bosem czyli Diablo :twisted: . Do wyboru są 3 akcje: ruch, walka, odpoczynek. Na turę można wykonać jedną z nich. Zaczynamy od zmagań ze słabszymi potworami, powoli zdobywając kolejne przedmioty ekwipunku i odblokowując kolejne zdolności. Jeden z moich skili pozwala mi na dobranie przedmiotu poziomu 3 (najwyższego), dostałem jakąś zbroję wypasioną. Idziemy dalej, pokonując kolejne poczwary, zdobywając więcej kości ataku, więcej skili, więcej przedmiotów. Ta moja wypasiona zbroja to nic w porównaniu z tym co udaje mi się dorwać później. Trwa rywalizacja o błogosławieństwa, które mają nam pomóc w walce z Diablo. W końcu docieramy do ostatniej lokacji, Ja jako pierwszy przywołując Diablo. Marek decyduje się dołączyć, że niby chce, ale tak faktycznie to nie chciał otrzymać kary za zwłokę. Przed finałową walką ekwipujemy nasz najlepszy sprzęt, kupujemy potki i jazda na bestię. Walka z bosem podzielona jest na 9 kolejnych etapów, które każdy z graczy musi pokonać i spróbować nie zginąć. Jeszcze przed startem dostajemy 2 razy w pysk od bosa, za bycie bezczelnym wyzywając go na pojedynek. Walczymy na przemian, każdy ma swoje 9 etapów, zbieramy rany po raz pierwszy w grze. Do bram bosa dotarliśmy każdy z pełnym zdrowiem czyli po 10 punktów życia. Za te 2 ataki przed walką mamy już po 8, a tu się okazuje, że w swoim pierwszym ataku bestia atakuje za 8. Na całe szczęście mamy jak to blokować. Diablo atakuje coraz słabiej, widzę że Markowi idzie lepiej, bo ma więcej manipulacji kostkami. Na końcowych etapach mamy już niemal wszystko wykorzystane co udało nam się uzbierać, przygotowując się do tej walki. Zabijamy bestię, Ja na farcie, bo przed odsłonieniem ostatniego etapu ustawiam jedną z kości na wartość 4 (skil mi na to pozwalał) no i akurat te 4 było mi potrzebne. Grę wygrywa śmiałek, któremu zostało więcej punktów życia. Ja kończę z 6, Marek z 4. Niemiecki bohater wróci do faterlandu w chwale, glorii i wieże, że Niemcy znów są wielkie, silne, niezwyciężone i w ogóle. Oczywiście w domu nie powie, że miał farta, tylko wszystko przeanalizował i wykonał jedyny słuszny ruch dla dobra całych Niemiec.
Sama gra jest spoko. Podoba mi się, że jest szybka akcje nie zajmują dużo czasu, przez co nawet w 4 osoby nie powinno się długo czekać na swoją kolej (chyba, że będzie Szymon? hmmm...). Zasady są proste. Walka odbywa się przez rzut kostkami, ale do pokonania potworów potrzeba różnych wartości. Wyższe wartości nie zadają więcej obrażeń. Jest bardzo dużo sposobów manipulacji wynikami w stylu +-X, +X, -X, albo po prostu ustawienie na konkretnej wartości. Podoba mi się to, że rany pozostają na przeciwnikach i w kolejnej turze pozostanie tylko dobić bestię. Nie ma problemu z pozyskiwaniem potionków, które wymieniamy za sprzęt, którego nie chcemy. A sprzętu jest całe mnóstwo, przed walką finałową odrzuciłem z 8-10 sprzętu. Sprzętu jest dużo, ale. No właśnie co mi się nie podoba, to to że każdy może używać wszystkiego, Można mieć Barbarzyńcę z łukiem czy szatą maga. Trochę dziwne jest też to, że każdy walczy ze "swoim" Diablo. Ogólnie gra jak pisałem jest spoko, zagram chętnie jeszcze w większym składzie.
Do następnego, nara.
Awatar użytkownika
grymir
Posty: 699
Rejestracja: 04 lis 2008, 22:21
Lokalizacja: Wodzisław Śl / Gołkowice
Has thanked: 2 times
Been thanked: 1 time

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: grymir »

Łał piękny opis Sylwestrze.
Dodam tylko że zarzuty pod moim kierunkiem są mocno naciągane :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Tak wiele gier a tak mało czasu
Awatar użytkownika
sly
Posty: 193
Rejestracja: 02 lis 2016, 22:37
Lokalizacja: Radlin
Been thanked: 3 times

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: sly »

03.07.2020 Wodzisław Śląski - Warka

Ostatnie spotkanie odbyło się 06.03.2020, to są cztery miesiące przerwy :shock: . Co prawda grałem z Markiem K. kilka razy w (jak się okazało zakazanego) Sword & Sorcery, ale takie prawdziwe spotkanie grupowe to ostatni piątek.
Na granie przybyło 5 osób: Magda, Marek K., Marcin, Mirosław i Ja. Mirek nawet się nie spóźnił tak fest jak zwykle, no i w końcu oddał grę.

Zgodnie z tym co ustaliliśmy wcześniej "dziś gramy w gry od Magdy" zaczęliśmy od Nowy Wspaniały Świat. Gra z draftem, budowaniem, zarządzaniem surowcami. Magda szybko wytłumaczyła zasady, których nie jest dużo i mogliśmy zacząć budować, każdy swój, Nowy Wspaniały Świat. Każda runda zaczyna się od draftu, potem decydujemy co chcemy zrobić z wybranymi kartami, następnie produkcja i kolejna runda. Gra się szybko i już na samym początku wiedziałem, że nie wykonam wszystkiego co mi się marzy. Mirosław dość szybko zaczął marudzić, że nie wygra bo Sylwek zbudował kartę za 15 pkt, ale Sylwek wiedział, że on też nie wygra :cry: . Pomimo dużej liczby kart z czołgami, które przeszły przez moje ręce, ni jak nie mogłem skierować ich luf w stronę któregoś z graczy. Pewnie dlatego, że "tu się nie da atakować!", a szkoda, bo bym postrzelał. Jak się okazało pod koniec 3 rundy to szybkie wytłumaczenie zasad, chyba miało jakieś drugie dno, bo posypały się pytania "a to, tak można?". Koniec 4 rundy i koniec gry, liczymy punkty. Wygrywa Magda (przypominam, że szybko tłumaczyła zasady) przed resztą. Nie mogę powiedzieć, żeby udał mi się zbudować Nowy Wspaniały Świat. A mogło powstać nowe RFN (Rychtyk Fajne Niemcy), wyszło może fajnie, ale czy rychtyk to bym się nawet nie kłócił.
Gierka spoko, jak dla mnie za krótka raczej. Z tego typu gier bardziej wolę 7 Cudów. Dzięki Magda za szybkie wytłumaczenie zasad :wink:

Miały być tylko gry Magdy, ale Mirosław też miał coś fajnego na 5 osób, a mianowicie Ra. Grałem kilka razy i lubię tę grę. Jest prosta w zasadach, ale decyzje do podjęcia w trakcie gry już proste nie są. Mirosław przypomniał zasady i jedziemy. Marek K. już po pierwszej licytacji stwierdził, że gra mu się nie podoba. Marcin cicho, może liczy, że te 8 punktów z mandatu będzie mógł se doliczyć. Licytujemy się o Faraonów, próbujemy się rozwijać. Każdy chciał by mieć wylew, ale nie każdy może. Mirosław zbiera budowle, żeby zapunktować na koniec gry. Nie słuchał moich rad, żeby zbierać Świnksy, przez co Świnksy rozeszły się po wszystkich graczach. Koniec trzeciej Ery i liczymy. Wyszło, że wygrywam Ja przed resztą. Mirek coś tam jeszcze marudzi, że "gdybyś coś tam, to ja coś tam i bym wygrał". Prawie zrobiło mi się przykro, prawie.

Na koniec podzieliliśmy się na 2 grupy. Mirek z Magdą zagrał (a raczej przegrał) w Spacer po Burano. Niestety nie wiem jak przebiegała rozgrywka, ani jak szybko były wytłumaczone zasady. W każdym bądź razie, jeszcze przed grą Mirosław stwierdził, że musi wygrać, bo jeszcze nie wygrał dziś. No cóż. Nie wiem czy coś udało się Mirkowi wygrać, ale Magda miała niezły ubaw po podliczeniu punktów, a Mirek nie.
Ja z Markiem K. i Marcinem zagraliśmy w Little Town. Dzięki Magda za wytłumaczenie zasad. Gra polega na budowaniu różnych budynków na wspólnej planszy i wysyłaniu pracowników do zbierania zasobów i "odpalania" postawionych już budynków. Za "odpalenie" budynku innego gracza trzeba płacić i trzeba karmić robotników :shock: . Ja rozumem, że trzeba karmić dzieci, ale dorosłych? No chyba, że to gra o zmuszaniu dzieci do pracy? Ciekawa teoria, ale nie prawdziwa. Gra się szybko, plansza zapełnia się budynkami, przez co jest co raz więcej ciekawszych opcji. Oczywiście każdy karmi, bo -3 pkt za nienakarmioną gębę, no bez przesady. 4 runda mija gdy Magda śmieje się licząc punkty ze swojej gry z Mirkiem. Little Town wygrywa Marek K, Ja drugi i nie aż tak daleko (ale powiedziałbym, że czwarty w tej grze w 3 osoby) Marcin. Gierka spoko. Myślę, że na 4 osoby było by lepiej, bo ciaśniej. Grając w 2 osoby to już dopiero musi być luz na planszy.

Tyle z ostatniego spotkania, widzimy się za tydzień? Ja będę.
Pzdr
SB
Awatar użytkownika
grymir
Posty: 699
Rejestracja: 04 lis 2008, 22:21
Lokalizacja: Wodzisław Śl / Gołkowice
Has thanked: 2 times
Been thanked: 1 time

Re: (Wodzisław) Spotkania w Wodzislawiu (WCK)

Post autor: grymir »

:D :D :D Rychtyk Fajne Niemcy :D :D :D
Ta a Ra bym wygrał gdyby ktoś nie zagadywał ciągle o świnksach :)
Spacer po Burano Magda uważaj ćwiczę z żoną granie czy tam żona ćwiczy mnie w burano eeee nie ważne kiedyś się odegram na kobietach [ w Burano] :wink:
Tak wiele gier a tak mało czasu
ODPOWIEDZ