Uwielbiam jak ktoś nie zakoszulkuje kart, dajmy na to w deckubilderze. Gra takimi wycieruchami jest super wygodna! Jak nie masz serwetki - zawsze możesz wytrzeć palce po chipsach i orzeszkach w kartę. Ba! Kto używa pomocy graczy? Przecież to idealna podstawka pod piwo! Gra z historią i posypką paprykową! Tylko pamiętajcie - nie można dawać kart uczulonym na orzechy.
Ale żarty na bok. Możecie traktować mnie jako chorego psychicznie, bo uwielbiam jak moja gra jest piękna, schludna, czysta, niezniszczona i kapitalnie wygląda na stole. Każdy weteran MTG podpowie, że lepiej mieć The Tabernacle at Pendrell Vale w stanie near mint, niż very poor. :
No więc objawy mojej choroby Esteticus Cardboardsralis:
1. Laminuję wszystkie gównianej grubości planszetki graczy. Np. Zanim wyszedł dodatek do Podwodnych Miast - zalaminowałem twardym laminatem planszetki. Widziałem jak w odbajerzonych grach CMON z pięknymi figurkami ludzie grają planszetkami z pogiętymi, rozwarstwionymi rogami. Wygląda to niesłychanie atrakcyjnie.
2. Koszulkuje absolutnie wszystkie karty. Nawet pomoce graczy. Jeżeli karty są niewymiarowe - przycinam koszulki na trymerku.
3. Staram się kapslować żetony, które są bardzo często i intensywnie używane.
4. Pimpuję swoje gry w opór, stosując często zamienniki dla oryginalnych elementów. Np. Zamiast żetonów kupuję komponenty drewniane (zachowując oczywiście oryginalne) Np. Mój egzemplarz do Lords of Waterdeep ma piękne, pomalowane figurki zamiast pionów agentów.
5. Od niedawna zacząłem lakierować plansze i żetony, które nie są najlepszej jakości i są podatne na zniszczenia. Wszystko wygląda pięknie, jak produkt z najwyżej półki.
Mega dbam o swoje gry. Tak. Do przesady. Często poprawiam niedoskonałości, wady produkcyjne. Kombinuje nad tym jak gra może wyglądać jeszcze piękniej. Ale robię to dla siebie. Rzadko kiedy sprzedaję swoje gry, a kiedy to robię, to gra wygląda niemal jak nówka ze sklepu. Mam pewność, że nikt nie będzie marudził jak odkupi ode mnie egzemplarz. No i kto może marudzić, jeżeli gra wygląda jeszcze lepiej niż oryginał? Jakiś chory psychicznie kolekcjoner? Fcuk taht!
I jeszcze ostatnie dwie kwestie:
1. Laminowanie kart jest pozbawione sensu. Mnóstwo pracy, wychodzi dużo drożej, dużo gorszy efekt, bo mega trudno wszystko
przyciąć równo i nie ma się żadnej kontroli nad zużyciem.
2. Jednak laminowanie cienkich planszetek twardym laminatem BARDZO chroni przed zniszczeniem. Ileż to razy widziałem, jak planszetka lekko wysunęła się poza krawędź stołu i ktoś niechcący się o nią oparł. Z laminatem - nic się nie zagnie. No nie wiem co z taką planszetką trzeba robić, żeby uszkodzić laminat? Przejechać gwoździem? Papierem ściernym? Przecież planszetki kładzie się na stół, często na obrus, a nie na nieoheblowaną deskę! Mam gry, które są ze mną naprawdę długo, po wielu partiach i nie widać żadnych uszczerbków na laminacie. Zanim kupiłem drewniane planszetki do Terraformacji Marsa miałem zalaminowane oryginalne. Rozegrałem nimi spokojnie blisko 20 partii i nie ma na nich rysy.
Moje wnioski są takie, że jeżeli ktoś miał przykre doświadczenia z rozwarstwianiem i zarysowaniami na laminacie, to albo robi to sam i nieumiejętnie, albo kupuje gównianej jakości laminat. Ja oddaje laminowanie fachowcom, zamawiam najgrubszy laminat i tylko raz jeden byłem mega niezadowolony, ale nigdy nie powróciłem do firmy, która zwaliła mi laminowanie. Sam nie odważyłbym się tego robić nigdy. By położyć laminat równo i tak by się nie rozwarstwiał, potrzeba mega dobrej laminarki i super wprawnych rąk. W ciągu całej swojej planszówkowej przygody byłem w różnych punktach xero i niestety, ale
doświadczenie ma olbrzymie znaczenie. I zazwyczaj niestety tam, gdzie jest taniej, potrafią strasznie spaprać robotę. Mają tanie laminarki, robią to szybko i zazwyczaj pracują tam studenci, którym zwisa i powiewa, czy klient wróci do firmy ponownie. Dlatego ostatnio przestałem patrzyć na ceny i robię w sprawdzonym punkcie. Być może przepłacam, ale przynajmniej nie narzekam, że "laminat mi się rozwarstwia".
Pro tip - rozwarstwiający się laminat, jeżeli jest przycięty z zapasem - można zaprasować. Jeżeli ktoś ucina laminat równo z planszetką, to powinien puknąć się w czoło.
Pozdrowienia z Tworek!