Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
Listopad był tak słaby, że nie wrzucałem nawet wpisu do listopadowego wątku. Ten miesiąc zdominowały gry komputerowe. Dwie fizyczne rozgrywki nad planszą (po razie w Alone i Botanika) oraz 27 partii online w Super Fantasy Brawl (22 wygrane). Jedna partia w Alone wystarczyła do wyrzucenia gry z kolekcji.
_______________________________________________________
Grudzień był już nieco lepszy pod względem liczby gier przy stole. Suche liczby na screenshocie ze statystyk BGStats w spoilerze
Spoiler:
do tego jedna rozgrywka online w Super Fantasy Brawl.
Lepiej niż w listopadzie, ale nadal bez szału. Jedynie 18 rozgrywek w 7 gier.
_______________________________________________________
Powrót miesiąca
Zaniosłem do pracy Park Niedźwiedzi i udało się rozegrać dwie przyjemne rozgrywki. Przede wszystkim doceniona została za lekkość rozgrywki, ot takie pykadełko z wieloma decyzjami do podjęcia. Widziałem nieco obaw o móżdżenie po intensywnym dniu, a dostali odprężające zwoje mózgowe rozgrywki. Nie wygrałem żadnej z tych gier, ale i tak bardzo lubię Park Niedźwiedzi.
Park Niedźwiedzi
_______________________________________________________
Debiut miesiąca
Bez wątpienia Podwodne Miasta. Kupiłem dopiero przy okazji dodruku, po wielu głosach pochwalnych tu na forum i siadła. Moja dziewczyna nie przepada za grami z komosami odpalającymi kombosy kombosów, ale Podwodne Miasta robią to inaczej niż gry typu Praga, Ark Nova, czy Bonfire, od których się mocno odbiła. PM przez większość gry zdaje się nie karać za brak wyliczenia surowców co do jednego i nie zmusza do przesadnej optymalizacji. Ciekawa pozycja, zostaje w kolekcji.
Podwodne Miasta
_______________________________________________________
Rozczarowanie miesiąca Eleven. Nawet wybrałem ją jako rozczarowanie roku. Nie będę się powtarzał, zapraszam do mojego posta w temacie gry.
Dog Park
Golem
Hansa Teutonica: Big Box
Hiroba
The King Is Dead: Second Edition
Oathsworn: Into the Deepwood
Project L
Samurai
Splendor Duel
Three Kingdoms Redux
Grudzien najslabszy w roku - zaledwie dwa spotkania planszowe, a reszta to jakies popierdolki w domu + Oathsworn
Golem - w końcu udalo mi sie zagrac i jestem BARDZO pozytywnie zaskoczony po negatywnych glosach z wielu miejsc nt działania kulek itp. Bardzo fajne euro, z wieloma sciezkami rozwoju. Lekko za dlugie jak na moj gust, ma potencjal na potezny paraliz decyzyjny, ale gralo mi sie wyjatkowo przyjemnie
Hiroba - mala gra, ktora mega pozytywnie zaskoczyla - area majority z mechanika przypominajaca sudoku - proste, piekne
Splendor Duel - wielkie meh, bierze Splendor i tworzy z neigo cos niepotrzebnie bardziej zlozonego
Dog Park - fajne, niestety na 2 graczy rozgrywka troche kuleje i zmienia plaszczyzne decyzyjna - zdecydowanie przyjemniejsze na 3 i 4 osoby
GRA MIESIACA Three Kingdoms Redux - wow! pewie spora doza pozytywnych wrazen wiaze sie z tym, ze wygralem gre, ale... wow, to naprawde dobry, ciekawy worker placement (troche action selection?) polaczony z tableu builderem. Tam jest tyle ciekawych plaszczyzn decyzyjnych, ze musze powiedziec, ze z checia usiadlbym ponownie i zagral innym klanem (bo kazdy jest asymetryczny i ma inne warunki startowe).
Najwiekszy minus gry? Ciezkosc w jej tlumaczeniu + milion faz No i gra chociaz ma licytacje, ktorej nie lubie to tutaj wyjatkowo na plus, bo daje takie ciekawe poczucie zarzadzania ryzykiem
W ramach mojego postanowienia noworocznego dołączam do comiesięcznych sprawozdawców. Z małym twistem.
Grudzień był miesiącem koszmarnym. Zagrałam łącznie 3 (słownie trzy) spotkania. Dwie gry - planszowa i fabularna. Z czego ta planszowa, to Village Green, przyjemna układanka na 15 minut.
Co gorsza, na froncie RPG nie było lepiej. Z zaplanowanych sześciu sesji odbyły się dwie...
Zakończenie kampanii Dwie z tysiąca w Pulp Cthulu musi poczekać na nowy termin w styczniu (trzymajmy kciuki, żeby tym razem choroby i przeciwności losu nie dały nam rady).
Wyprawa w poszukiwaniu zaginionego Elturelu ma się ciut lepiej, choć i tak grupa cierpiała z powodu grudniowych trudności. Mimo ambitnych planów grania co piątek przyszło nam odwołać aż trzy sesje. Odbyła się zaledwie sesja 9 i 10 Zastąpienia do Avernusa.
Jednak ta kampania dopiero się rozkręca!
Dedeki to gra, która trzyma się mnie trochę wbrew mnie. Znam lepsze gry, ciekawsze mechaniki, płynniejsze walki, a jednak sesje w DnD są dla mnie super przyjemne. Nie bez znaczenia jest ilość osób grających w DnD 5e, po prostu łatwiej znaleźć grupę do dowolnej kampanii. I zmienić ją, jeśli coś nie gra. No a dodatkowo DnD jest po prostu lekkie i przyjemne. Setting prowokuje luz i heheszki, ale bez przesady, system awansowania daje fajne odczucie stałego rozwoju, umiejscowienie gry we Wrotach Baldura działa trochę na sentyment (Baldurs gate to moja pierwsza gra RPG z prawdziwego zdarzenia) i daje dużo możliwości tworzenia i odgrywania wątków pobocznych. Na tym etapie kampanii drużyna już się zgrała, mamy dużo lepszy flow niz na początku, powoli zaczynają się tworzyć fajne sytuację wewnątrz grupy (choć zgrzyty oczywiście też są, jak to w grupie nieznajomych siadających razem do stołu). Ta gra to też chwilowo najdłuższa zaplanowana kampania w grafiku, chociaż jak widać przeciwności losu potrafią dać w kość.
Grą miesiąca zostaje oczywiście DnD 5 edycja. Trochę przez brak konkurencji... Oby w styczniu było więcej kandydatów!
Jestem zaskoczona tym, ile udało mi się pograć w grudniu, a wszystko dzięki najlepszemu wynalazkowi ludzkości, czyli instytucji babci . Babcia przyjechała zająć się młodą i tak się zakochała, że matka praktycznie nie miała do niej dostępu w ciągu dnia przez prawie dwa tygodnie, za to matka miała dostęp do półki z grami, tak więc udało się pograć w:
NOWOŚCI:
Lands of Galzyr (+++) - jestem typowym eurograczem, który nie ma czasu na gry kampanijne, ale moim postanowieniem na 2022 i 2023 rok było/jest spróbować kilku kampanii. Drugą grą z tego wyzwania (pierwsze było Etherfields, ale niestety nam nie podeszło) było właśnie Lands of Galzyr i z miejsca się zakochałam. Bardzo ciężko mi było wybrać gry kampanijne do zagrania, bo wszędzie jakieś mroczne klimaty, a ja to lubię jak jest kolorowo i cukierkowo, ale nie dziecinnie. Lands of Galzyr jest grą, która w końcu spełniła moje marzenie o grze dla dorosłych, ale w uroczym klimacie (coś jak Root, ale przygodówkowe). Gramy jednym z 4 zwierzątek, który swoje statystyki, które wyznaczają jaką pulę kości mamy dostępną w grze. Na mitygację pechowych rzutów kośćmi, czy na zamienianie kości w naszych zasobach wpływają zdobywane po drodze przedmioty i przyjaciele. Cała gra to tak naprawdę paragrafówka z planszą i kartami i jedyne co robimy w grze, to poruszamy pionek po mapie i czytamy wybrane paragrafy przygody, która nas czeka na miejscu docelowym. Przygody są często kilkuetapowe i na koniec paragrafu dostajemy informację, gdzie musimy się udać dalej, żeby poznać dalszą opowieść. Nie ma tutaj celu na koniec kampanii, bo jak się okazało to nie kampania, a kupując myślałam, że gra się kończy jak spełnimy swoją misję - każdy gracz ma swoją prywatną misję w grze, ale nie, możemy w tę grać w kółko chodząc sobie po świecie i przeżywając przygody. Twórca wymyślił, że jedna pełna partia skłąda się z danej liczby "dni", ale nic nam nie zagrania grać dalej nawet jak już "dni" wyznaczone przez instrukcję się skończą. Jest w grze niby tryb rywalizacyjny, ale jest zupełnie bez sensu, ta gra to działa najlepiej solo lub w wariancie kooperacyjnym (ale tak serio to to jest typowa solówka). Ja jestem zakochana w tym świecie pełnym porachunków mafijnych, z konfliktem zbrojnym w tle (na który możemy wpływać, jeśli wybierzemy sobie taką przygodę), rozwijającą się nauką, ale też pełnym zwykłych zwierzątek: farmerów, mieszczan, artystów itp. Dla mnie to obecnie 8/10 a może nawet 9/10 w swojej kategorii gier przygodowych. Na koniec tylko zaznaczę, że to gra gdzie musimy się dać ponieść przygodzie i nie rozkminiać za bardzo optymalnych rzutów. Nie ma tutaj też miejsca dla myślicieli, bo decyzji do podjęcia (poza wyborem kierunku naszej przygody) nie ma tu raczej żadnych, ot gra odstresowująca, trochę jak czytać książkę, którą sami przeżywamy. Dla zainteresowanych, zapewne w lutym na kanał trafi rozgrywka, zapraszam do subskrypcji .
Kawerna Rolnicy z jaskiń (+++) - nigdy nie lubiłam Agricoli, ale postanowiłam dać Kawernie szansę, bo byłą tania na wyprzedażach i bo ludzie pisali, że jest mniej ciasna niż Agri. No i jakieś zaskoczenie, że tak dobrze mi ta gra siadła. Baaaardzo lubię mechanikę wypraw krasnoludzkich, która pozwala nam np. zebrać potrzebne zasoby, gdy pole na planszy je dające zajął inny gracz. Z podobnego powodu tak bardzo spodobał mi się dodatek Kupcy do Terra Mysticy . Co jest ciekawe, bo najczęściej nie mam nic przeciwko krótkiej kołderce i ciasnocie w grach, ale widać czasem człowiek potrzebuje odrobiny oddechu, żeby się dobrze bawić. No i na duuuży plus dla Kawerny, to że ma psy i podkreślone w instrukcji, że nie można ich jeść . Jedyny minus to słaby tryb solo, ale już w głowie sobie wymyślam scenariusze do solo, żeby ciekawiej się grało, jak nie mam chętnego współgracza.
Mur Hadriana (+) - myślałam, czy by nie dać dwóch plusików, bo gra daje mi podobny feeling jak moi kochani Paladyni Zachodniego Królestwa, ale... ta losowość w kartach najazdów piktów, jest mega wkurzająca zwłaszcza grając kampanię, bo ta losowość może zadecydować o wygraniu/przegraniu scenariusza. No i skoro mam Paladynów, którzy mają dla mnie o wiele fajniejszy tryb solo, bo wolę automę niż grać na zdobycie ileś tam punktów, to czy potrzebuję mieć MH w kolekcji? No nie potrzebuję, ale jak narazie dobrze się bawię ogrywając kampanię, a jak ją skończę, to rozważę sprzedaż.
Winter (++) - malutka karcianka (plus po 9 dysków dla każdego gracza) dwuosobowa od wydawnictwa Devir. Szybka rozgrywka w ten abstrakcik okazała się być bardzo satysfakcjonująca. Trzeba trochę pokombinować, jak tu być ostatnim graczem na placu boju - daje bardzo fajne poczucie satysfakcji ze zrobienia ruchu, który nie pozostawił wyboru przeciwnikowi, jak tylko zdjąć jego ostatni dysk z karty i tym samym wygraliśmy. Szybkie, ładne, tanie - polecam chociaż spróbować .
Destinies (+) - kolejna gra z serii "spróbuję kampanijnego ameritrasha". Mam duży kłopot z tą grą, bo jednocześnie lubię i nie lubię w nią grać . Podczas rozgrywki mam isnty roller coaster emocji od "och jaka fajna historia i jak fajnie udało mi się przekonać tych mieszczan do pomocy" do "głupia losowa gra, przecież mi żodyn rzut kością od 5 tur nie wyszedł, a jeszcze muszę pójść na drugi koniec planszy, żeby dokończyć ten wątek mojego przeznaczenia, a tymczasem mój mąż znalazł wszystko czego potrzebował na 3 kafelkach obok siebie". Dodatkowo miałam nadzieję na lepsze połączenie fabularne scenariuszy, no ale ta nadzieja wyparowała już na etapie czytania instrukcji, gdzie napisali, że tak naprawdę można je grać w dowolnej kolejności ale polecają pokolei jak są w aplikacji. Więc gra ogólnie jest ok, podoba mi się zabieg, że przeznaczenia postaci się pokrywają, więc jak to zauważymy, to zaczyna się wyścig o to, kto pierwszy znajdzie wszystkie elementy, nie podoba mi się tylko, że czasem przeznaczenie możemy zrealizować właśnie na 3 kaflach obok siebie, a druga osoba musi biegać po całej planszy. Myślałam, że będzie mi przeszkadzać to, że wszystko czytamy na głos, ale to sprawdza się bardzo fajnie, bo tak naprawdę po równo sobie przez to podpowiedzieliśmy różne rzeczy. Jakby to tylko ode mnie zależało, to bym przeszła podstawkę i się z tym światem pożegnała, ale mężowi się mega gra spodobała no i tym samym "Morza piasku" czekają już w paczkomacie na odbiór.
POWROTY, O KTÓRYCH JUŻ PISAŁAM W POPRZEDNICH MIESIĄCACH, ALE MAM COŚ DO DODANIA:
Cafe (++) - zagrałam z moją mamą i aż się zdziwiłam, jak szybko przyszło jej przyswojenie zasad i dobrej strategii (a ona grywa właściwie tylko we Wsiąść do Pociągu i Wiedźmią Skałę). Bardzo jej się spodobało i już pytała, czy przywiozę przy okazji naszej kolejnej wizyty.
Apogee (+) - gra ma sporo mankamentów mechanicznych, ale fakt, że nie jest fillerkiem a normalną dużą planszówką, a ma scenariusze o różnej długości rozgrywki (od 20 min do 2 godzin), to okazała się strzałem w 10, jak przy dziecku z mężem mieliśmy max godzinę na rozłożenie, przypomnienie sobie zasad, zagranie i złożenie gry. Stąd chyba zostanie w kolekcji, bo się sprawdzi właśnie na takie okazje. No i mojemu mężowi się spodobała graficznie, bo taka prosta i "techniczna" jest .
POWROTY, O KTÓRYCH JUŻ PISAŁAM W POPRZEDNICH MIESIĄCACH I ZDANIA O NICH NIE ZMIENIŁAM:
Tidal Blades Heroes of the Reef, The Search for Planet X, Brzdęk nie drażnij smoka, Cooper Island, Heroes of Tenefyr
GRA MIESIĄCA: Zdecydowanie Lands of Galzyr, za cudowny zwierzakowy otwarty świat i relaksującą rozgrywkę.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA: brak , no chyba że jestem rozczarowana sobą, że do kolekcji wpadło kolejne kilkanaście gier, a czasu na ogrywanie coraz mniej .
"Cześć, mam na imię Ania i dzisiaj pokażę wam jak wygląda rozgrywka w wariancie solo w..."
Grudzień upłynął na 32 partiach w 18 tytułów, z czego 8 to dla mnie tytuły nowe. Łącznie 35h grania z 10 różnymi graczami. Przez 21 dni na stole leżała jakaś gra. Kolejny z rzędu dobry miesiąc, w którym utrzymuje tendencje grania ponad godzinę na partię co świadczy o graniu więcej w dłuższe gry niż w popierdułki.
Grałem w:
Spoiler:
Game Qty
Sorcerer City 6
Marvel United 3
Radlands 3
Tiny Epic Galaxies 3
Ecos: First Continent 2
Loco Momo 2
Red7 2
Anachrony 1
Ark Nova 1
Creature Comforts 1
Dune: Imperium 1
Gloomhaven: Jaws of the Lion 1
Imperium: Classics 1
Merchants Cove 1
Pictomania (Second Edition) 1
Roll for the Galaxy 1
Summoner Wars (Second Edition) 1
Troyes 1
Kolejność nowości wg czasu spędzonego przy grze:
Najwięcej partii i tym samym pierwsza z moich nowości to Sorcerer City. Symultaniczne budowanie miasta pod presją czasu. Gra euro, w której zdobywamy 4 typy zasobów, których zastosowanie jest zgoła odmienne i można grać na różne strategie. Jest tu sporo emocji, jest drobna interakcja między graczami, są potwory dezorganizujące nam grę ale przede wszystkim jest poczucie podejmowanych ważnych decyzji, które należy podejmować niezwykle szybko. Są to decyzje związane z samym układaniem miasta ale też z tile buildingiem (podczas zakupu nowych kafli). Świetne orgynalne euro. Zdecydowanie najlepsza gra z presją czasu w jaką grałem i sprawdza się w różnych składach osobowych od 1 do 6 graczy. 8/10
Ark Nova - pierwsze wrażenie po partii 4 osobowej bardzo dobre. Widzę dużą losowość w przydatności kart, w projektach ochrony przyrody któe dają dużo punktów i przyspieszają rozwój. Los mi nie sprzyjał. A mimo to bardzo wyraźnie wygrałem z innymi graczami. Co mimo wszystko świadczy pozytywnie o grze bo mamy w niej całkiem sporo ciekawych i ważnych decyzji. Po grze miałem poczucie, że moje decyzje były słuszne i to one dały mi zwycięstwo. Mechanizm rotacji kart akcji i ich rozwoju bardzo sympatyczny. Gra sprawia dobre pierwsze wrażenie ale nie wykluczam, że po kolejnych partiach moja ocena spadnie bo widzę potencjalne problemy. Póki co 8/10.
Marvel United - gra kupiona dla dziecka i w takiej kategorii oceniam pozytywnie. Jako gracz byłbym mocno zawiedziony bo decyzje w grze są znikome, ot tak sobie przesuwamy naszych bohaterów, unikamy złoczyńcy, realizujemy misje usuwając żetoniki. Ciśnienia dużego nie ma a regrywalność wydaje się niestety znikoma. Bohaterzy nie dają znaczącej zmienności, złończyńcy owszem, ale tych w pudle jest tylko 3. Jako gra rodzinna 7/10, w kategorii gier dla mnie oczko mniej.
Imperium Antyk - Dużo mechanicznego mieszania kartami i zasobami. Nie czuje rozwoju, nie czuje satysfakcji. Całkiem zepsuta oczywiście nie jest i w tym co robimy jest sporo gry, ale mnie ona zmęczyła obsługą i znudziła 6/10
Małe epickie galaktyki - To moja pierwsza styczność z serią tiny epic. Wrażenie pozytywne. W tym małym pudełku jest całkiem sporo gry. Bałem się wielkości komponentów ale niepotrzebnie. są w pełni czytelne, nawet dla słabych oczu osobnika 40+. Ostatecznie kompaktowość to duża zaleta tej gry, przy niebanalnej rozgrywce opartej na wykonywaniu akcji wskazanych przez kości. No i okej, sam jej pewnie nie kupie bo mobilnych gier mam sporo ale to solidne 7,5/10. Pomęczyłem grę w ostatnie dni licząc, że mi i domownikom się szybko znudzi ale... w nią chce się grać mimo 6 partii dzień w dzień.
Radlands - Niezła przepychanka, karcianka typu on mnie, ja jego. Niestety to przeciąganie liny jest zbyt delikatne, kart na ręcę niewiele przez co nie ma tu spektakularnych zagrań. Powodem jest znikomy poziom żcyia (a własciwie ochrona 3 baz). Akcje siłą rzeczy nie mogą być mocniejsze by nie zwinąć gry po 3 minutach, ale dla mnie to tempo gry jest zbyt wolne. 6,5/10
Zatoka kupców - Pięknie wydana gra, w której każdy ma tak mocno asymetryczne planszetki graczy, że własciwie każdy gra w nieco inną mini grę. Mimo wszystko całość się spina. Jest interakcja na wspólnej planszy, na której ustawiamy kupców, którzy przypływających w łodziach po wytworzone przez nas towary. Do rodzinnego grania całkiem sympatyczny tytuł. Dla graczy? Bez kupna drogich dodatków się nie obędzie i szybko podstawka się znudzi, a tania też nie jest. Jesli ktoś akceptuje jej poziom ceny, czemu nie? Sam jej w kolekcji nie potrzebuje ale jak ktoś postawi na stole to zagram chętnie i potestuje kolejne mini gry. Ocena 7,5/10.
Red7 - gra pokroju 6 bierze czyli talia kart, malutkie pudełko i bardzo sprytny mechanizm zagrywania kart. Na wyjazdy rewelacja. W domu raczej rzakdo wyciągnę na stół. 6/10
Loco Momo ("Pstryk" jeśli dobrze pamiętam polski tytuł) - duże pozytywne zaskoczenie. Gra trwa dosłownie parenaście minut. Przestawiamy na planszy zwierzątka, każdy typ przemieszcza się inaczej. Z planszy głównej zbieramy zestaw zwięrzatek w kolorze tego, którego własnie przesuneliśmy. Zebrane żetoniki zwierząt układamy na naszej planszy (kadr zdjęcia??). Punktujemy za określone zestawy patrząc na rzedy i kolumny zwierząt. Nawet fajne. 7/10.
Nowość miesiąca Sorcer City zdecydowanie!
Gra miesiąca: Tu zastanawiam się nad Diuną imperium z dodatkiem, która jak zwykle przyniosła rewelacyjną partie. Po raz pierwszy zagrałem w Anachrony na 4 graczy i była to wybitnie fajna partia, znacznie lepsza nawet od partii 3 osobowych. Świetny powrót na stół dało również Troyes - to mimo lat nadal ścisły top 3 gier kościanych. Ale biorąc pod uwagę całokształt, ilość i jakość partii, grą miesiąca zostaje... również Sorcerer City. Zagraliśmy w sumie 6 bardzo fajnych partii i wydaje się, że bardzo podobał się wszystkim 5 graczom z jakimi grałem.
Podsumowie roku (już krótko):
Rok 2022 nie należał do najlepszych, ba! nawet nie mieści się na podium pod względem ilości grania. A mimo to, to dobry rok, w którym zacząłem grywać również poza domem. Zakończył się 360 partiami, w 101 różnych tytułów, z czego 47 nowych. Łącznie ok 259 h grania z 24 różnymi graczami. H-index 8. 180 dni grania.
Wyróźnie kilka tytułów. Najwięcej czasu przy grze spędziłem przy Gloomhaven W szczękach Lwa. Eurowatość rozgrywki i mechanizm zagrywania kart bardzo nam przypadł do gustu. Fabuły wielkiej nie potrzebujemy by dobrze się bawić. Najwięcej partii rewelacyjna Załoga W poszukiwaniu dziewiątej planety . To gra, która skradła stół na naszych wakacjach. Najwięcej graczy - to nagroda dla gry, która była na tyle prosta, że mogłem ją pokazać aż 9 "niedzielnym" graczom, w tym głównie koledzy syna i córki. Tak się wciągnęli, że zamiast umawiać się na granie na konsoli, wpadali by pograć w Palec boży. Gra mimo prostoty daje naprawdę masę dzikiego funu i wbrew pozorom nie wymaga wielkiej zręczności, a również ruszenia głową.
I najważniejsza nagroda - najlepszą nowością całego roku zostaje dla mnie bezkonkurencyjnieCarnegie. Rewelacyjne euro z mnogością ciekawych strategii i odmiennych partii. Wybitnie dobra gra!
Grudzień był taki sobie. Ale na szczęście tylko pod względem ilości grania, bo jakoś to... Dla mnie coś zaskakującego. Ogrom pracy u mnie i u żony a do tego święta wypadające w weekend (sabak! Wielkanoc też wypada w niedzielę...) nie pozwoliły odpocząć i wziąć się do grania.
Keyforge - Ogromne zaskoczenie. Kupionych 12 talii na wyprzedażach rebelowych. Myślałem że spróbujemy, pogramy raz i oddamy małej do zabawy, bo rzymozaury wyglądają fantastycznie, a tu taki psikus. Gra prosta, szybka i łatwa, w której doszukuję się Hearthstone'owego polociku. I mega mi to smakuje.
Bloodborne - Wow. Jakie tu było wow. Wiedziałem czego się spodziewać, ale nadal mnie rozwalcowało. Z pozycji "zagram, sprawdzę, pomaluję, sprzedam", płynnie przeskoczyła na półkę "kupię dodatki przedpremierowo". Świetna zabawa ze zmianą broni i rozwojem postaci. Najbardziej boli fakt, że nie pogram w wersję cyfrową, bo "prokreować Exvlusivy konsolowe", nie wydam na niepełnosprawny PC sporej porcji budżetu na hobbby.
Azul, Scrabble - W święta udało się odkurzyć familine klasyki. Nie ma lepszego sposobu na spędzenie czasu z żoną i teściową, niż grzaniec i morderczy pojedynek glazurników.
Kącik prawie pięciolatki:
Karak, kotek psotek, uno... - To i cały dobrobyt wymieniany w poprzednich podsumowaniach miesiąca był grany. Niestety już bez tego błysku w oku. Nawet Karak, który na początku był objawieniem, teraz stał się tylko mechaniczną wyszarpywanką przedmiotów i skoszeniem smoka. Albo jakoś pozmieniamy zasady, albo przyjdzie sprzedać. Bywa, rozumiem. Miał prawo umęczyć.
Splendor - Nadal gramy jako utrwalanie nauki liczenia. Idzie płynnie. Największy problem to nie wykupienie "tej pani z rudymi włosami", albo "to ja chciałam Nataszę!". Ale jakoś to idzie.
Carcassone - Jakiś czas temu było podejście (nie chce mi się szukać kiedy) ale nie udało się dotrwać. Było męcząco i nudno. Teraz mała tak chciała złupać starszego, że okopywała bezbłędnie drogi i podbierała mi punkty z miasta... Byłem wzruszony przegrywając z godnym przeciwnikiem o 20 punktów.
Wybuchowa mieszanka - "Eliksiiiiry!" Mała uwielbia, nadal nie pozwala wdrożyć prawdziwych zasad, samo podbieranie kulek z pojemnika to dla niej esencja tej zabawki.
Smart game Hop do norki - Prezent od ciociołaja. Nie spodziewałem się fajerwerek. Córa pierwsze godziny odgrywała scenki za pomocą króliczków, lisków i innych zabawek (króliczki widziały niezłe bobki, był Cthulu, Kubuś, Odyn i Kapitan Ameryka). To mnie ciut pozbawiło złudzeń. A potem przyszedł "Szczepan"... Po serniczku padło sakramentalne "no dooobra, to zagrajmy po twojemu" i maszyna ruszyła. Kiedy już mała załapała że królik MUSI przez coś przeskoczyć i liski nie chcą zrobić z niego BBQ... Ogień i dym. Stoimy na 27 albo 28 poziomie tylko dlatego, że są też inne zabawki i dziesiątki książek do przeczytania. Ale nie spodziewałem się po fance brokatu, różu, syrenek i superbohaterów logiki. A tu taka wspaniała niespodzianka.
Santorini - Jedna gra. To jeszcze nie moment na otwartą rywalizację i psucie sobie planów z premedytacją. BARDZO na nie.
Grudzień jak to grudzień - bieda 13 rozgrywek w 5 gier.
Nowości:
burncycle - póki co tylko 2 rozgrywki w tutorial (dlatego bez oceny). No i póki co mnie nie przekonuje. Do tego stopnia, że rozważam sprzedaż bez dalszych prób. Z drugiej strony, gra zbiera tak dobre recenzje, że wypada chyba się jeszcze przymusić i parę razy do niej przysiąść.
Betrayal at House on the Hill - 5/10 - 1 rozgrywka w 4 osoby. Duże rozczarowanie, nie spodziewałem się mechanicznych fajerwerków ale miałem chociaż nadzieję na klimat. Ostatecznie nie dostałem ani jednego ani drugiego. W takiej Posiadłości Szaleństwa też jest mechaniczna bieda ale przynajmniej klimat wylewa się z gry, a tu nic. Jedyny plus za liczbę scenariuszy (chociaż ja już po 1 miałem dość ;p).
Angola - 7/10 - 1 rozgrywka. Gra wojenna o wojnie domowej w Angoli (1975-1976). Gra wydana oryginalnie w 88 roku, no i momentami czuć to w mechanikach Ogólnie grało się przyjemnie, gra jest dość dynamiczna (i w związku z tym nieco chaotyczna), dużo się dzieje. Niestety w mojej grupie miejsca nie zagrzeje, ale to bardziej wina grupy niż gry. Gramy za wolno, żeby takie tytuły miały rację bytu, przy naszym tempie rozegranie pełnych 10 tur zajełoby ok 10 h.
Andor Junior - 7/10 - 4 rozgrywki. Gram z 6 letnią córką. Dziecku się podoba, więc i mi się podoba Sama rozkłada i namawia do gry, więc jest dobrze.
Inne:
A Song of Ice & Fire: Tabletop Miniatures Game - 9/10 - 5 rozgrywek. Jak widać ocena podskoczyła o 0,5 względem listopada. Mocno mi siadła ta gierka. Znowu trochę do niej dokupiłem, w tym starter i parę jednostek do Targaryanów A Martellowie nawet nie ruszeni. No ale tu o nic się nie boje, bankowo wszystko ogramy.
Probe9 pisze: ↑04 sty 2023, 16:10 burncycle - póki co tylko 2 rozgrywki w tutorial (dlatego bez oceny). No i póki co mnie nie przekonuje. Do tego stopnia, że rozważam sprzedaż bez dalszych prób. Z drugiej strony, gra zbiera tak dobre recenzje, że wypada chyba się jeszcze przymusić i parę razy do niej przysiąść.
Probe9 pisze: ↑04 sty 2023, 16:10 burncycle - póki co tylko 2 rozgrywki w tutorial (dlatego bez oceny). No i póki co mnie nie przekonuje. Do tego stopnia, że rozważam sprzedaż bez dalszych prób. Z drugiej strony, gra zbiera tak dobre recenzje, że wypada chyba się jeszcze przymusić i parę razy do niej przysiąść.
A co tak nie siada?
Tak na szybko to potwornie mozolny setup, ilość różnych typów komponentów jest powalająca. Uwielbiam gry od CTG, ale zarówno w TMB jak i moim ukochanym Cloudspire jest tego dużo mniej a przygotowanie rozgrywki trwa dużo krócej. Jeżeli chodzi o samą rozgrywkę to będzie podobny zarzut - niepotrzebne skomplikowanie. Nie czułem, żeby ta gra stanowiła większe intelektualne wyzwanie niż Cloudspire, a stopień skomplikowania zasad i różnych mechanik jest o kilka poziomów wyższy. Ludzie narzekali na próg wejścia w Cloudspire, ale tam zasady gry są dość proste, a więcej nauki przychodzi wraz z lepszym poznaniem frakcji (ale masterowanie frakcji nie jest niezbędne do grania). Tu odnoszę wrażenie, że próg wejścia nie jest adekwatny do tego co gra oferuje, a conajmniej ten stosunek nie jest na takim poziomie jak w CS. Do tego mam wrażenie, że to całe poruszanie się po sieci zostało doklejone na siłę, skoro to miała być skradanka to spokojnie jestem w stanie sobie wyobrazić tę grę bez tego elementu. No ale tak jak pisałem - jestem po tutorialu dopiero, więc moje wypociny można pewnie póki co wrzucić do kosza
Bardzo słaby miesiąc pod względem planszowym, głównie ze względu na urlop i okres świąteczny. Udało się zgromadzić 15 rozgrywek w 9 gier, najwięcej w Zamki Burgundii (4) oraz Lacrimosę, Tichu i SCOUT (po 2).
Nowości:
- SCOUT (8.5) Karcianka wziątkowa z bardzo ciekawym twistem. Celem jest zdobycie jak największej liczby punktów, przy okazji starając się jak najszybciej zejść z ręki kart albo wyłożyć taki układ, którego nikt przy stole nie będzie mógł pobić. To drugie brzmi standardowo, ale nie do końca takie jest. W grze mamy dwie akcje. Możemy zagrać na stół jakiś układ (karta, schodki z 2+ kart albo 2+ karty tej samej wartości), który bije karty będące obecnie na stole, wtedy zgarniamy je jako punkty (każda karta to punkt). Jeśli nie możemy albo nie chcemy przebić, to możemy wziąć jedną z kart leżących na stole (ale tylko karty ze skrajnych pozycji), sprawiając, że kolejna osoba ma do przebicia słabszy układ. Raz na rundę możemy też wykonać obie te akcje jednocześnie - wziąć coś ze stołu i później zagrać układ. Teraz czas na największy twist - karty są dwustronne, przy czym na obu stronach są inne wartości. Po rozdaniu kart na początku rundy układamy je w wachlarz i NIE MOŻEMY ZMIENIAĆ MIEJSCAMI. Jeśli stworzyły nam się układy, to dobrze. Jeśli nie, to obracamy wachlarz do góry nogami i sprawdzamy jak to wygląda z drugimi wartościami. Wybieramy jedną stronę i gramy. Karty, które zbieramy ze stołu, wkładamy w wachlarz w dowolne miejsce, co potrafi stworzyć jakiś układ. Trzeba też zarządzać ręką - mam na niej m.in. 7-5-7-7? To postaram się zagrać tę pojedynczą piątkę, wtedy siódemki złożą się do kupy i będzie można je zagrać razem. Na zakończenie rundy karty na ręku to ujemne punkty, na plus liczą się zebrane wziątki i punkty z żetonów, które dostajemy, kiedy ktoś bierze nasze karty ze stołu na rękę. Masa zabawy, kombinowania i śmiechu. Nie wiem, czy ta gra nie jest zbyt losowa, ale na pewno daje masę frajdy, jest szybka i znajdzie miejsce w mojej kolekcji.
- Lacrimosa (8) Klasyczny euras w moim guście. Bardzo fajny system wyboru akcji - w każdej turze (po 4 tury w pięciu rundach) wybieramy dwie karty - w jednej interesuje nas górna część (akcje, które wykonamy), a w drugiej dolna (przychód na koniec rundy). Nasza minitalia składa się zawsze z dziewięciu kart,w ciągu rundy zobaczymy wszystkie, pytanie tylko w jakiej kolejności. Fajne jest to, że kiedy kupujemy nową akcję, to wkładamy ją w miejsce właśnie zagranej karty na przychód. Talia więc zostaje w tym samym rozmiarze, a my wybieramy nową kartę nie tylko pod kątem przyszłych akcji, ale też przychodu, który zaraz z niej dostaniemy. Pozostałe akcje to klasyka gatunku - kupowanie i "odpalanie" specjalnych kart, podróż po mapie i zbieranie bonusów. Dość ciekawa jest area control, w której nie liczy się przewaga naszego koloru, a ikony jednego z dwóch kompozytorów, których wspieramy. Ogólnie podczas gry miałem poczucie podobne do Newtona, jest tu trochę punktów styku. Newton jest lepszą grą, ale ostatnio trochę mi się przejadł, więc chętnie pogram w coś innego. Z tej dwójki jednak Newton ma większe szanse na pozostanie w kolekcji, bo Lacrimosa wydaje się mieć ograniczoną regrywalność.
- Discordia (6.5) Dosyć klasyczne, nawet nijakie euro, które wyróżnia się w zasadzie jedną rzeczą. Na początku gry i później w trakcie losujemy z worka pracowników, którzy są... ujemnymi punktami. Cała gra polega na tworzeniu dla tych workerów miejsc pracy - raz wysłany do budynku pracownik już do nas nie wraca, lecz w trakcie gry będziemy dolosowywać nowych. Jeśli ktoś zatrudni w dowolnym momencie gry wszystkich pracowników, to natychmiast wygrywa. Ciekawostka, można zagrać, ale raczej się nie wyróżnia.
- Terakotowa Armia (6) Gra z nazwiskiem Adama Kwapińskiego, więc oczekiwania miałem spore. Jakoś też się tak złożyło, że akurat w ten prototyp od Board&Dice nie grałem, więc byłem mocno zaciekawiony. Niestety gra mnie rozczarowała. Sam potrójny rondel nie jest dostatecznie ciekawy, a dużo więcej w tej grze nie ma. Akcje na kole są nieciekawe, zbieranie zasobów na wystawianie figur. Wystawianie figur w mauzoleum to układanka logiczna i pewnie najlepiej by się ten pomysł sprawdził w dwuosobowej grze czysto logicznej, pozbawionej warstwy ekonomicznej. Dlaczego dwuosobowej? Ano dlatego, że już we dwójkę irytowały mnie ruchy, w których przeciwnik przestawiał piony wskazujące punktowanie i sprawiał, że moja misterna układanka była nic nie warta. Nie chcę nawet myśleć, co by się działo w pełnym składzie, bez większej kontroli nad tym, co się dzieje na stole. Zagram pewnie jeszcze z raz, bo znajomi chcieli sprawdzić, ale później gra powędruje w świat.
- The Wolves (4) Świeżynka z bardzo ciekawym (na papierze) systemem wyboru akcji. Przed sobą mamy kilka dwustronnych kafelków terenu i żeby wykonać akcję, musimy odwrócić odpowiednią liczbę (1-3) kafelków tego samego typu na drugą stronę. Sama akcja musi też być związana z terenem, który pokazuje kafelek przed obróceniem. W głowie jawiło się fajne kombinowanie i robienie łańcuszków akcji, obracając kafelki w ten sposób, żeby wystawiać sobie kolejne ruchy. W praktyce gra pędzi, nie ma czasu się tym mechanizmem pobawić, a i sama zabawa nim jest trudna, bo rodzi dużo więcej frustracji i irytacji niż miejsca na satysfakcję z cwanych zagrań. Dołóżmy do tego bezlitosną area control - ja rozumiem, że ktoś może zabić mojego pionka, ale zabić i w jego miejsce wystawić swojego? Przy ograniczonej odgórnie liczbie figurek? Dramat. Nigdy więcej. Jedyny plus jest taki, że tym razem to nie ja wywaliłem kasę na przehajpowanego kasztana
Nowe dodatki:
Nic
Stali bywalcy:
- Wieczna Zima, Zamki Burgundii,
Powroty:
Tichu.
Wyróżnienia:
Nowość miesiąca: Niedużo nowości, ale dwie stoczyły zacięty bój o wyróżnienie. Lacrimosa dała mi sporo frajdy, ale ciężko wyróżniać grę, o której wiem, że raczej nie zostanie w kolekcji. Tytuł trafia więc do SCOUT, która jest fantastyczną, małą karcianką z arcysprytnym pomysłem i dającą masę frajdy.
Gra miesiąca: Znowu ciężki wybór. Wieczna Zima nadal mnie bawi, Zamki Burgundii to klasyk i jedna z moich ulubionych gier. Pójdę jednak w wybór nieoczywisty i nagrodzę Tichu, czyli jedną grę, którą udało się wyłożyć na stolik podczas urlopu. Języczkiem u wagi był fakt, że moja mama sama prosiła o rozgrywki
Rozczarowanie miesiąca: The Wolves jest słabe, ale tym razem byłem odporny na hype i nie miałem osobistych oczekiwań. Mocno rozczarował mnie prototyp, w który grałem, bo słyszałem o nim bardzo dobre rzeczy, ale z oczywistych względów nie będę o nim tu wspominał. Wyróżnienie trafia więc do Terakotowej Armii. Nie jest to kaliber rozczarowań, które zwykle goszczą w tej rubryce, niemniej nadal spodziewałem się po tej grze więcej.
Wydarzenie miesiąca: - Po urlopie miałem jeszcze trochę wolnego i z growego niebytu wybawił mnie kolega, który przyjechał w ciągu tygodnia na całodniowe granie. Bez niego rozgrywek miałbym w grudniu o połowę mniej
Probe9 pisze: ↑04 sty 2023, 16:10 burncycle - póki co tylko 2 rozgrywki w tutorial (dlatego bez oceny). No i póki co mnie nie przekonuje. Do tego stopnia, że rozważam sprzedaż bez dalszych prób. Z drugiej strony, gra zbiera tak dobre recenzje, że wypada chyba się jeszcze przymusić i parę razy do niej przysiąść.
A co tak nie siada?
Tak na szybko to potwornie mozolny setup, ilość różnych typów komponentów jest powalająca. Uwielbiam gry od CTG, ale zarówno w TMB jak i moim ukochanym Cloudspire jest tego dużo mniej a przygotowanie rozgrywki trwa dużo krócej. Jeżeli chodzi o samą rozgrywkę to będzie podobny zarzut - niepotrzebne skomplikowanie. Nie czułem, żeby ta gra stanowiła większe intelektualne wyzwanie niż Cloudspire, a stopień skomplikowania zasad i różnych mechanik jest o kilka poziomów wyższy. Ludzie narzekali na próg wejścia w Cloudspire, ale tam zasady gry są dość proste, a więcej nauki przychodzi wraz z lepszym poznaniem frakcji (ale masterowanie frakcji nie jest niezbędne do grania). Tu odnoszę wrażenie, że próg wejścia nie jest adekwatny do tego co gra oferuje, a conajmniej ten stosunek nie jest na takim poziomie jak w CS. Do tego mam wrażenie, że to całe poruszanie się po sieci zostało doklejone na siłę, skoro to miała być skradanka to spokojnie jestem w stanie sobie wyobrazić tę grę bez tego elementu. No ale tak jak pisałem - jestem po tutorialu dopiero, więc moje wypociny można pewnie póki co wrzucić do kosza
No to jedziemy:
1. Setup - nie jest moim zdaniem dluższy niż w Cloudspire(solo scenariuszy) jak już ogarniamy co gdzie idzie. Początki są trudne, bo elementów do rozstawienia niby trochę jest, ale wiele rozkłada się tak samo i potem tylko wystarczy nałożyć zmiany ze scenariusza. Mi zajmuje to obecnie z 20-30min(w ten czas wliczam zrozumienie celów i wybranie ekipy, która podoła).
2. Skomplikowanie - tak, to było jasno wskazane w porównaniach, że koszt wejścia w burna jest największy w porównaniu do TMB i Clouda, ale po ich ogarnięciu nic już nie dochodzi. Może te kilka keywordów. Nie musimy uczyć się nowych postaci jak w TMB albo sprawdzać kolejnych keywordów jak w Cloud, które się wysypują z każdej strony a ich interakcje nie zawsze są proste w ogarnięciu(a w solo działają inaczej).
3. Poruszanie się po sieci - też miałem takie wrażenie po materiałach i pierwszych partiach(i dlatego nie wsparłem w trakcie kampanii), ale to się klei z grą. Po pierwsze możemy ogarnąć w niej bonusy dla siebie za docieranie do hubów wroga, po drugie odpalić bonusy ze zdobytych kart(te są mega pomocne) oraz robić akcje wpływające na plansze(np. specjalnie dać się wykopać, by postawić nasz znacznik wykrycia). Finalnie łączy się z zagranymi chipami w burncyclu umożliwiając przeskoki do danych kolorów. Jakby ją usunąć to dla mnie gra traci 1/3 zawartości.
Moim zdaniem jak już przebiłeś się przez zasady, namęczyłeś się by pograć tutorial to na pewno warto odpalić zwykły scenariusz. Polecam dwupiętrowe, bo w nich można fajnie się już pobawić. W jednopiętrowe nie polecam, bo są cięższe i łatwo przegrać. Choć mi się bardzo podobało jak każda tura była walką o przetrwanie, bo szef ochrony deptał mi po piętach mając w nosie ściany
W grudniu 17 partii w 13 gier. Mogło być trochę lepiej, ale po mocnym początku, w środku miesiąca przypałętała się choroba i zastopowała odrobinę licznik.
Nowości: Imago - kalambury z układaniem haseł z podstawowych kształtów umieszczonych na przezroczystych kartach, gra z serii rodzinnych/imprezowych, w których komunikacja podczas rozgrywki jest ograniczona, więc pewnie nie każdemu podejdzie, Ethnos - całkiem sprytne area control ze zbieraniem zestawów kart, aby zdobywać dominację w prowincjach, do tego każdy typ kart ma jakieś specjalne zdolności, które lekko modyfikują zasady, sporo nacji do ogrania, chętnie jeszcze usiądę do rozgrywki, Gra o Tron: 2 edycja z dodatkiem Uczta dla Wron: tyle się nasłuchałem o epickości rozgrywki w planszową GoT, że chyba miałem zbyt duże oczekiwania względem tego tytułu, grałem w czteroosobowym składzie z dodatkiem, który miał ponoć sprawić, że gra w takiej konfiguracji jest sensowna, mechanicznie działało ale gra kompletnie mnie nie porwała, może to kwestia braku ogrania, może lepiej działa w większym składzie, a może po prostu jestem fanem euro i z góry zakładam, że nie ma co się z kimś umawiać na jakiekolwiek sojusze i umowy, bo i tak trzeba liczyć na siebie, w każdym razie mam wrażenie, że w grze nie można sobie pozwolić na jakikolwiek zbędny ruch, pilnować żeby nikt nie wysunął się na lidera, a jeśli lider się pojawia to natychmiast trzeba odłożyć inne konflikt i skierować na niego główne siły, czteroosobowa partia nie zabrała nam sporo czasu (głównie dlatego, że ograny w ten tytuł gracz szybko został liderem i odjechał), więc może jeszcze kiedyś spróbuję, ale dla mnie to kolejny po Spartakusie klasyk, o którym słyszałem sporo zachwytów, a który mnie nie porwał, Mystic Vale: karcianka, gdzie nie budujemy talii, bo liczba karta gracza jest stała, tylko dokładamy nowe moduły do kart posiadanych od początku gry, bardzo ładne wykonanie, ciekawa rozgrywka, pierwsza partia miała tylko jedną dużą wadę - we trzech graliśmy chyba ponad 2 godziny, czyli zdecydowanie za długo jak na ten kaliber gry, w styczniu udało nam się już rozegrać w tym samym składzie kolejną partię w około godzinę, jednak to z kolei było przegięcie w drugą stronę, bo rozgrywane prawie równolegle tury i ogólny pośpiech odebrały przyjemność z gry.
Pozostałe: 1882 - online live - dwie partie jednego wieczoru, więc świetny czas jak na 18stkę, kontynuuję poznawanie tego segmentu gier i ten tytuł świetnie sprawdza się w tej roli, Projekt Gaja - dwie partie w jedną z moich ulubionych gier, lubię grać zarówno w składzie dwuosobowym, bo wtedy rozgrywka jest bardzo szybka jak na ten kaliber gry, jak i w trzyosobowym, gdzie jest więcej możliwość skorzystania z sąsiedztwa i napędzania swojego silniczka, Majestat - powrót po długim czasie, jako filer wypada ok, Tyrants of the Underdark - świetny stosunek czasu do zawartości gry w grze, gra się nie dłuży i jest bardzo dynamiczna, Pax Renaissance 2 ed. - jedna partia na zakończenie roku, nie udało się dobić do średniej jednej partii na miesiąc, ale mam nadzieję, że w tym roku również uda się trochę pograć, może w końcu na żywo, Neuroshima Hex 3.0 Concordia Barrage Zamek
Nowość miesiąca: Ethnos - żadna z poznanych w grudniu nowości szczególnie mnie nie zachwyciła, zarówno Ethnos, jak i Mystic Vale to solidne gry, w które zagram, ale sam nie będę naciskał na rozgrywkę, Ethnos wyprzedza rywala z uwagi na szybkość partii, no i lepiej szło mi w ten tytuł Gra miesiąca: Projekt Gaja- tutaj mocna konkurencja, bo Tyranii, PaxRen, Barrage to gry z mojego topu, a 1882 również bardzo mi się spodobało.
Krótki podsumowanie roku:
W 2022 roku zagrałem 241 partii w równo 100 gier. H-index: 7, chociaż niewiele zabrakło do 8 :/
Najwięcej partii w Nova Luna (15), Spór o Bór (12), PaxRen 2 ed. (11), Palec Boży (8), Projekt Gaja (8), Brass:B (7), Dice Miner (7), Zamki Burgundi (7).
Rozczarowania:
Chyba nie ma tego dużo. Oczywiście, partii na liczniku mogłoby być więcej, ale planszówki to nie jedyne moje hobby i czasem trafiały się miesiące, gdzie na inne aktywności poświęcałem więcej czasu. Żałuję, że ani razu nie udało się zagrać w Rebelię, a takie tytuły jak np. Polis, FCM, Age of Steam, Tygrys i Eufrat albo Pax Pamir trafiały na stół nie tak często, jak bym chciał. Nie udało się też ograć wszystkich gier z kolekcji, a taki cel stawiałem sobie na 2022 rok.
Z nowo poznanych tytułów rozczarował mnie Spartacus i Gra o Tron. Z jednaj strony wiedziałem, że to nie mój typ gier, ale tytuły były na tyle chwalone, że liczyłem na więcej emocji. W tym roku powrót zaliczył Root, który kilka lat temu zrobił na mnie duże wrażenie, a w tym roku mocno wynudził. Tłumaczę to sobie tym, że to kwestia zmiany ekipy, bo jednak gra jest mocno interakcyjna i zależna od graczy.
Pozytywy:
Udało mi się sporo pograć w Pax Renaissance, co prawda tylko online, ale dla tej gry warto posiedzieć trochę przed ekranem. To samo tyczy się 18stek. W 2022 r. tylko raz udało mi się zagrać w grę z tej rodziny na stole, ale najważniejsze, że w końcu przekonałem się żeby spróbować wejść w ten system. Zasad do przyswojenia na początek nie ma tam więcej niż w cięższym euro, a gry z tej serii oferują dużo świetnej rozgrywki z masą interakcji.
Z nowo poznanych tytułów na wyróżnienie zasługują Trickerion oraz Carnegie. Poza tym cieszy, że udało się sporo pograć w takie tytuły jak Brass:B, Projekt Gaja czy Zamki Burgundii. Z kolei bardzo udany powrót zaliczyli Tyrani Underdarku. Gra jest na tyle dobra, że nawet jakość jej wykonania mi bardzo nie przeszkadza, chociaż czekam na możliwość zamówienia dodatków od Fulgrima.
Nie spodziewałem się tego, ale ostatecznie wyszło na to, że grudzień w cyferkach był najlepszym miesiącem w 2022, lepszym od stycznia (85 partii), w który wchodziliśmy grając i kiedy grało się po kilka razy w tygodniu w moim bezrobotnym czasie. Ale średni ciężar gier grudniowych o wiele niższy, bardziej zbliżony do dotychczas najlepszego, urlopowego września (87). Siadło 91 partii w 31 tytułów, z czego nowymi było 6 i 2x0,5 (czyli dwa dodatki). Ze dwa razy popykaliśmy na BGA, mieliśmy dwa weekendowe grania (drugie już grudniowo-styczniowe), sporo pograliśmy z teściową i z mamą w święta i w okolicach jej urodzin.
Topka, w miarę ułożona:
1. Wyprawa do El Dorado.
Spoiler:
Nowość w kolekcji i absolutny strzał w dziesiątkę, mimo że po wishliście dryfowała od bardzo, bardzo dawna. Prościutkie zasady, modularna plansza, szybki setup i żwawa rozgrywka niepozbawiona emocji i interakcji. Jeśli do kolekcji wchodzi gra, w którą z przyjemnością zagramy zarówno we dwoje, jak i w trójkę z W. i nawet z teściową, a wyjęcie gry nie kończy się na jednej partii - to naprawdę COŚ znaczy. Tyle udziwnionych wersji budowania talii w połączeniu z innymi mechanikami pojawiło się w ostatnich latach (i są to gry, które bardzo lubimy - Brzdęki, Arnak, Diuna Imperium), a tu prawdziwym sztosem okazała się gra, gdzie to budowanie talii jest najbardziej... deckbuilderowe, a dodatkową podstawową mechaniką jest wyścig, i to też taki bez wymyślactwa: tu masz start, tu masz metę, ruszaj! Jesteśmy po 12 partiach i widzę w tej grze potencjał na odzyskanie tego utraconego klimatu naszych planszowych początków, kiedy nowe gry wpadały rzadko i w tę Neuroshimę, Na skrzydłach czy Everdell łoiło się popołudniami/wieczorami w tygodniu. El Dorado to jest ten sam poziom prostoty i radości z grania. Jakbym jeszcze tylko wyprzedał 80% kolekcji...
2. Point Salad.
Spoiler:
Nie jest to dla nas całkiem nowy tytuł, bo kiedyś zagraliśmy parę partyjek w Ludiversum, natomiast w kolekcji pojawił się w święta, za sprawą Secret Santa z torebkowej społeczności, do której należy żona. 14 partii, było grane z mamami. Poza samą przyjemną mechaniką gry ze zbieraniem zestawów i kolejnych opcji kombosowania punktacji, najjaśniejszym punktem gry jest metażart z mojej awersji do warzyw, gdzie w grze mamy do czynienia z aż 2/3 mojej topki (bottomki?) znienawidzonych jarzyn.
3. Tawantinsuyu.
Spoiler:
Nowość w graniu, ale zdecydowanie nie nowość w kolekcji. To pierwsza gra, która przeleżała PONAD ROK, zanim została rozłożona po raz pierwszy. Chciałem się zmieścić w tych 365 dniach, ale zajęło mi kilka dodatkowych tygodni przekonanie żony do przeczytania instrukcji i zagrania. No cóż, byliśmy zniechęceni od czasu unboxingu w grudniu 2021 - duże, gęsto zapisane, dwustronne pomoce gracza nie zachęcały. Ech, gdyby tylko człowiek od razu wiedział, że ta druga strona to do gry solo, to może by siadł do tego wcześniej. Zwłaszcza że rozpiska akcji na karcie pomocy jest po prostu mocno szczegółowa, tak że niewiele trzeba doczytywać w instrukcji, a więc działa na podobnej zasadzie jak kolumna pomocowa na planszetce gracza w innej grze Turcziego, która nas wcale nie odrzuciła, czyli Dice Settlers. Oczywiście poziom pogmatwania zasad w Tawantinsuyu jest wyższy, co przełożyło się na szereg błędów w pierwszej rozgrywce i wciąż jeszcze kilka w drugiej. Ale pomimo tych potknięć w dotychczasowych dwóch partiach, moje odczucia są bardzo pozytywne. Gra jest pewnym powiewem świeżości dla nas - wiele się w 2022 mówiło o mechanice rondla, implementowanej ostatnio w co trzeciej grze, ale dla nas to było pierwsze zetknięcie. Zdecydowanie chcę jeszcze pograć w styczniu i wypróbować grę także w 3-osobowym zestawieniu - w 2 osoby już przy tej drugiej partii udało nam się grę "spasjansować" (dobierając workerów głównie spośród koczowników, nie z kolejki w wiosce). Druga sprawa, że chciałbym poszukać tych zwycięskich punktów gdzie indziej, bo na gobelinach zbudowałem chyba zbyt przegięty silnik. Oczywiście pewnie się kiedyś okaże, że to dizajn jest dobry, a my graliśmy źle.
Przywaliłbym się za to wprost do innej rzeczy: UX gry. Nie tak irytujący jak w Wenecji, ale mający po prostu jedną pierdołę, która mnie strasznie irytuje. Dlaczego, z wszystkich kolorów mepli, jako te, które profitują z kładzenia ich na odpowiednio zakolorowanych polach akcji wybrano akurat zielonego I NIEBIESKIEGO?! Jest już odpowiednie skomplikowanie przy wyborze miejsca do położenia mepla, na którym się wystarczająco potrafię zwiesić (tu są lepsze zadania, ale mogę wykonać tylko jedno, a tam są słabsze, ale zrobię kilka dzięki sąsiedztwu, a tu jeszcze mi się odpali bonus z karty za posążek, ooo, tu jest najlepsze miejsce, ale brakuje mi kartofla, żeby tam dojść etc.), to jeszcze jak już się znajdzie optymalne miejsce, to okazuje się nieoptymalne, bo czerń standardowego pola i ciemny niebieski tego dodatkowo profitującego się potrafią zlewać. Strasznie mnie to irytuje, tym bardziej, że plansza jest raczej duża, a i tak mimo to jest niezadowalająco czytelna.
Największy plus gry: można się poczuć jak Alaksandr Łukaszenka. Bywały momenty, że mój stos kartofli liczył 25 sztuk, jak nie więcej.
4. Red7.
Spoiler:
Odkąd zagraliśmy w Ludi, wiedziałem, że chcę tego fillerka sobie sprawić - i udało się za śmieszne pieniądze dostać przy okazji kupowania świątecznego prezentu dla psa rodziców. Bardzo mi odpowiada rodzaj kombinowania, jaki ta gra uruchamia i ten moment nerwowego oczekiwania po zagraniu karty - czy to już wystarczy, czy jednak ktoś znajdzie kontrę i czy dam wtedy radę zagrać coś jeszcze. Naprawdę mnóstwo emocji. Nie graliśmy jeszcze wariantu eksperckiego, pewnie będzie jeszcze masa okazji, żeby spróbować.
5. Praga Caput Regni.
Spoiler:
Słabsze wyniki niż ostatnio, jakoś czasowo strasznie się partia rozlała, no, dużo rozczarowujących elementów tej sylwestrowej partii można byłoby wytknąć, ale damn, to jest Praga, tu zawsze pozytywne odczucia mi przeważą jakąkolwiek frustrację. Nawet z przegranej partii, jak w tym przypadku.
Inne nowości:
- Jeszcze więcej szkła do Sagrady.
Spoiler:
Kompletna zmiana w przypadku osobistych celów bardzo przypadła mi do gustu. Uruchamia ciekawsze kombinowanie, z mniejszym przywiązaniem uwagi do kolorów kostek, które w czystej podstawce mnie mocno bolało. Dodatkowo dzięki temu wybór karty układanego wzoru może być bardziej przemyślany. Ciekawym rozwiązaniem jest też ograniczenie liczby kostek w worze na rzecz osobistych zapasów, dzięki czemu ma się pewność, że przynajmniej 2 kostki w każdym z kolorów się przytrafią (inna sprawa, czy będzie się w stanie z nich ostatecznie skorzystać). Pewną kontrowersję wprowadziła natomiast w naszym gronie zwiększona policzalność w grze i przewidywalność wyborów przeciwników. Aż dziwne, że doceniłem to najbardziej ja, a największym sceptykiem był W. Na razie dodatek włączyliśmy tylko do gry w naszym gronie 3P, z teściową graliśmy dalej w czystą podstawkę.
- Leśne Stworzenia i Pradawne Drzewa do Bonfire.
Spoiler:
No tak nie do końca, bo z 3 modułów spróbowaliśmy na razie tylko Stworzeń, czyli variable player powers. Mieszane uczucia pojawiły się już przy sprawdzaniu, jakie to umiejki te Stworzenia dodają. Niektóre zdecydowanie wyglądały na ciekawsze i majace lepsze zastosowanie. Ten sceptycyzm chwilę potem można było odczuć już w praktyce, bo przy przygotowaniu do gry wylosowały się dwa Stworzenia z mocnymi umiejkami (zmniejszającymi koszt konkretnych akcji), a pozostałe dwa wzbudzały uśmiechy politowania. Oczywiście wybierałem jako ostatni, więc niespecjalnie ciekawy wybór mi pozostał, aczkolwiek w talii były jeszcze gorsze pozycje. Wybrałem Stworzenie dublujące moją pierwszą i ostatnią turę. Dwa ruchy więcej, zwłaszcza jeden w końcówce, gdy wszyscy próbują dopinać elementy do końca, to chyba nie aż tak zły wybór... No, ale przez niemal całą partię byłem wyśmiewany z tego powodu. Do czasu. W grach z końcem wywoływanym przez graczy to zwykle jest tak, że W. coś sobie ułoży i zacznie wprowadzać masterplan w życie, gdy inni są jeszcze trochę w lesie. A co gdyby tak... odpuścić sobie prawie całkiem Strażniczki, skupić się na portalach i zbieraniu może nie najlepszych, ale spinających się ze sobą zadań, znaleźć opcje na zużycie wszystkich kafelków z akcjami itd. i po prostu odpalić końcówkę samemu i skorzystać z tego dodatkowego ruchu na koniec? Pomysł okazał się wyborny. Nawet pomimo problemów z przekręcaniem głównego ogniska, przez co zbieranie portali pochłonęło u mnie więcej czasu i zasobów, niż bym chciał. Dawno nie odpaliłem takiej irytacji u żony i W., chyba od czasów kampanii w Bliżej i Dalej, tyle że tym razem taki speedrun, pozornie sprzeczny z moim uwielbieniem do pasjansowania, nie tyle ograniczył moją stratę punktową, co pozwolił mi zauważalnie wyprzedzić resztę. Cóż. W tym przypadku faktycznie nie liczy się to, co masz, tylko to, co zrobisz z tym, co masz.
- Papayoo.
Spoiler:
Najbardziej przypadkowa pozycja w tym zestawieniu i jedna partia. Kiedyś graliśmy w 3 na BGA i przypadkiem gdzieś nam ten tytuł mignął. A że w naszej mesendżerowej konfie W. widnieje jako papajuu, to nie mogliśmy odpuścić takiemu tytułowi. Wyszło na to, że to ogółem prosty trick taking z piątym kolorem kart. Do zagrania i zapomnienia.
- Qkaj i Dobble Zwierzaki.
Spoiler:
Dwie pozycje, ale śmiało mogą dzielić jeden paragraf. Ogółem historia jest taka, że odkąd pokazaliśmy mojej mamie Dobble, stało się ono jej ulubioną grą, choć jej początkowy styl grania zakrawał o przemoc domową. Przy okazji jej urodzin postanowiliśmy jej sprezentować którąś wersję gry i stanęło na bardziej specyficznej, na pewien sposób bootlegowej - Qkaj, czyli śląskiej wersji. No, może raczej śląskawej, bo gra w żadnym miejscu nie używa nawet ślabikorzowego zapisu, nie wspominając już nawet o alfabecie Steuera, a i dobór słów trochę krindżowy, coś jakby stworzono dobble japońskojęzyczne i symbol piłkarza opisano jako kiwa jakotako. No dobra, walić to. Od oryginalnych dobbli gra różni się kształtem kart (trójkątne ze ściętymi rogami) i włączeniem dodatkowych mechanik: symbolu powodującego zamianę kart między graczami, symbolu pozwalającego na podrzucenie dodatkowych kart innym graczom, a także możliwości "łączenia" par symboli w konkretne zestawienia i zrzucanie dodatkowej karty z ręki. Oczywiście o tym ostatnim w szale dobblowania nie pamięta się niemal nigdy (pomijając szanse na utrafienie takiej pary), ale pozostałe twisty faktycznie czasem udaje się wykonać. No i ten... Gdy Qkaj było już w naszych rękach, a za parę dni mieliśmy mamę urodzinowo odwiedzić, ta w telefonie przyznała się, że kupiła w markecie Dobble Zwierzaki. No świetnie. Było jej tę grę kupić przy jakiejś wcześniejszej okazji. Same Zwierzaki z kolei nie zawierają żadnych specyficznych twistów mechanicznych, ale są nieco trudniejsze od standardowej wersji z uwagi na bardzo kreskówkowe wizerunki zwierząt i ich jaskrawą, często mocno nierealistyczną, monochromatyczną kolorystykę. Tygrys, pies czy bóbr są na tyle nieczytelne, że trafiały nam się mocne zwiechy przy próbach nazwami wspólnego symbolu między kartami.
- Roll Pirates.
Spoiler:
Kilka arkuszy wydrukowanych mieliśmy już od dość dawna, ale jakoś nie było okazji siąść, przeczytać zasady i pyknąć. Aż do teraz. Całkiem ciekawy roll and write z point-to-point movementem i interakcją w postaci odpalanych przygód mających zwykle negatywny efekt na wybranego innego gracza. Raczej gierka do pyknięcia raz czy dwa w roku. Żona do końca chyba nie skumała zasad, a i tak zgarnęła całkiem pokaźny wynik w porównaniu do mnie i W. I mając na myśli pokaźny, mam na myśli wyniki 125-126-131, co nie wróży dobrze losom tej gry w naszym trzyosobowym zestawieniu.
Wielkie powroty:
Spoiler:
- świąteczne roll and write'y. Z żoną wróciliśmy do Giftbringera (partia z W. wskoczyła już w styczniu) i dostałem trochę wciry; wpadły też partia 2P i 3P w Welcome to... z Świątecznymi światełkami. Chyba trzeba jednak częściej z tych bisów korzystać, bo wyglebiam się w irytujący sposób.
- Cooper Island, którego w listopadzie nie udało się zmieścić. Żona się gdzieś zagubiła, a ja i W. postawiliśmy na bardziej sprofilowane rozgrywki. Tym razem przynajmniej mam poczucie, że zwycięstwo przyszło mi z raczej sprawnego grania z ruinami/posągami, a nie z świetnie wylosowanych dzienników, jak w którejś poprzedniej grze. Kompletnie za to olaliśmy stawianie łódek i robienie dostaw. Chyba z 3/4 roku nie graliśmy i wyjątkowo sprawnie poszło, a punktowo u mnie i W. praktycznie na poziomie najlepszych partii wcześniejszych.
- Sonar. W sensie, ten familijny od Foxów. Dwie partie 2v1, zdecydowanie lepiej wychodzi mi namierzanie niż kapitanowanie. W końcu udało się grę pokazać W., może częściej wpadnie w tych okolicach 12-1 w nocy. xd
- też wróciły po dłuższej przerwie: czerwony Kolejowy Szlak, czysta podstawka 7 Cudów Świata: Pojedynku, Kakao na BGA (też pierwszy raz dla W.), nasz save w Owocowych Opowieściach z teściową, Mikołajek (refuse to elaborate).
Ostatnia partia, tak żeby w te ostatnie dodatki mieć chociaż te 3 czy 4 rozegrane partie przez cały czas ich półkowania u nas. No chyba z tych dwóch pożegnalnych partii jednak wolałem tę z Hellas i Wenus. Tu wpadły dodatki mniej angażujące w 2P partii. Po tych niewielu wcześniejszych partiach uważałem Niepokoje za najbardziej zbędny dodatek, po ostatniej rozgrywce jednak bottom #1 pozycję przejmują Kolonie. Żona je całkiem olała (słusznie), ale ogółem wyglądają na zbytni odciągacz uwagi i przeciągacz rozgrywki, dający niewiele realnych profitów (wewnątrzgrowych i metagrowych). W Niepokojach irytowało mnie rozmywanie rozgrywki (a i tak nawet w grze 3P nie byliśmy jakoś szalenie zaangażowani w politykę), ale jednak te zmienne warunki w kolejnych pokoleniach istotnie dodają nieco świeżości grze. No, ale to już takie ostateczne wnioski, niech teraz na tym materiale popracuje ktoś inny, my się chętnie pudeł pozbędziemy, choć jakiś sentyment gdzieś tam w nas jest.
- Robinson Crusoe.
Spoiler:
Nigdy nie był u nas hitem, ale po zakupie Spirit Island już totalnie wypadł z obiegu. Nigdy nie rozegraliśmy nawet wszystkich scenariuszy. Na ostatnią partię, nie tylko w tę konkretną grę (w tym przypadku to była pierwsza i ostatnia), ale i w jakąkolwiek grę w 2022, i to przeciągniętą już do 2023, wybraliśmy scenariusz z Rodziną Robinsonów. Poszło nam całkiem sprawnie i już przydzielaliśmy w tej 10. czy 11. rundzie piony do ostatnich przedmiotów do zrobienia, gdy tknęło mnie, żeby przeczytać jeszcze raz cele scenariusza. Jak byk: ZBUDOWAĆ SCHRONIENIE. Cała gra rozegrana na naturalnym schronieniu, a już za późno, żeby je zrobić i jeszcze od nowa tworzyć dach i palisadę, zwłaszcza że zasobów za mało. Siadaliśmy do gry z przeczuciem rychłej porażki, niestety/na szczęście rzuty kośćmi wychodziły nam nadzwyczaj dobrze. Scenariusz oceniamy na 1/10, nawet nie można głodzić dzieci (kto je tam w ogóle płodzi?), a gra trafi na bazarek i poszuka kolejnego, co najmniej trzeciego już, właściciela.
Stali bywalcy:
Spoiler:
- Neuroshima Hex. Udało się z żoną skończyć challenge obmyślony pierwotnie w 2020. 120 partii w 2022!
- Kaskadia. Tu kolejny challenge jest kontynuowany, a okazjonalnie gramy też z W. Tym razem mniej partii siadł, ale udało się wrzucić promo karty.
- Kostaryka. 3 partie w 3 osoby (z teściową), każdemu przypadła jedna wygrana. Zaczyna mnie przerażać fenomen tego pykadełka w tym domu. xd
- ogółem: granie każualowe, bo poza różnymi wymienionymi wyżej tytułami siadały jeszcze partie w Na skrzydłach, Zamki Burgundii czy Dobry Rok.
Honorowe wzmianki:
Tym razem brak, bo ewentualne załapały się w kategoriach WP i SB.
Podsumowanie i oczekiwania co do stycznia:
Nie do końca wyszło nam podczas naszych dwóch weekendowych grań zagranie we wszystko, co chcieliśmy. Inne zajęcia nam trochę zabierały czas, a drugiego dnia rano bardzo mozolnie się do grania zbieraliśmy, tak że styczniowe spotkanie weekendowe jest już trochę ustalone: Brass: B, Roll Player, może pokażemy W. Tawantinsuyu. No i okazuje się, że już po paru miesiącach W. chyba wraca do Kato albo okolic - świetnie, przecież niedługo premiera Uśpionych Bogów. W tym miesiącu chcemy jeszcze jakimś pozycjom urządzić pożegnalne granie (na pewno karciane Szczęść Boże), no i ruszyć półkę wstydu. Z niegranych wcześniej tytułów już wpadło i sporo partii złapały Papierowe Podziemia, ale to świąteczny prezent, a nie półkownik. Ogółem chcemy zacząć od najlżejszych pozycji, więc kolejny jest kościany Istanbul, zwłaszcza że w tym przypadku zasady już znamy, bo grane było w Ludi. Ogrywanie dodatków też by się przydało - w grudniu nie udało nam się usiąść do Łąki i jedynie otwarliśmy świąteczną kopertę, tak że wierzę w powodzenie Strumienia w styczniu, a ponadto włączenie do gry innych modułów w dodatkach do Viticulture lub Bonfire. Chcemy też wrócić - i wyjątkowo nie w każdym przypadku jestem stroną dominująco-chcącą - do paru tytułów: Brazil (już się udało), Merchants Cove, Arnak, Bliżej i Dalej. Ze stałych punktów programu: kontynuacja wyzwań w Kaskadii i nowy challenge w Neuroshimę Hex, na ten rok przypadają jakieś 124 partie, bo włączamy Stalową Policję, Sharrash, Nowy Jork i SMART-a.
I jeszcze jakieś podsumowanie roczne.
Rozliczenie z oczekiwaniami:
1. Będę bardziej logować rozgrywki. Chciałbym, by każda gra z dotychczasowej kolekcji była zagrana choć raz w 2022.
Spoiler:
Wyszło całkiem nieźle! Notuję rozgrywki - analogowo! - od samego początku roku, dzięki czemu wiem, ile partii miesięcznie czy rocznie mi wpada. Oczywiście trzeba było zrobić pewne założenia przy niektórych fillerach i muszę przyznać, że zwykle są one jakby "zawyżające". Natomiast dzięki temu logowaniu udaje mi się co miesiąc napisać dość sporo w ramach podsumowania ostatnich tygodni i bardziej sobie poukładać to i owo w sprawie gier, moich odczuć co od nich i co do samego grania.
Jeśli chodzi o zagranie w każdą grę... Hm. W niektórych przypadkach zależało mi np. na zagraniu zarówno w czystą podstawkę, jak i wzbogacając grę o dodatki (albo nawet minidodatki). I w większości przypadków się udało, nawet jeśli było to pożegnalne partie przed wystawieniem na sprzedaż. W przypadków gier bigboxowych (jak Zamki Burgundii) nie rozdrabniałem się na poszczególne moduły. Właściwie nie udało się zagrać tylko w bootlegowe scrabble (sprzedane przez żonę), karciane Szczęść Boże (ale jak już pisałem - jest na liście styczniowej), Konwój. The Mind. Z dodatkowego kontentu: ani jednej partii z promkami do Neuro, bo wystarczająco było partii challenge'owych, nie wpadły też alternatywna talia do Roota ani Hordy Barbarzyńców w Królestwach Północy. Nie graliśmy też w pożyczone od W. Boss Monstera 3 i Mroczny Zamek, ale to się nie liczy. Jestem całkiem zadowolony, choć widzę jaki jest pułap nie do przeskoczenia.
2. Z premierowych gier kupię maksymalnie 15 pudełek.
Spoiler:
Na początku marca wylistowałem sporo pozycji wg ówczesnej wiedzy, co do zapowiedzi:
- Ark Nova na 100% - kupione. [1]
- Bitoku/Zapomniane Morza/Mozaika/Bór - tutaj 1 z 4 pozycji jeszcze nie wyszła, natomiast Bór i Bitoku kupiłem. Morza odpuściłem z uwagi na brak stałego trzeciego gracza, ale może wrócą na listę. [3]
- dodatki do Zatoki Kupców - za mało gramy, spasowałem. Może ewentualnie Sekretną Skrytkę kiedyś kupię.
- Wieczna Zima - cena mnie zmiotła, odpuściłem (na razie?).
- Relikty ludzkości - prawie wylicytowałem angielską wersję na Gradaniowej wyprzedaży, polska premiera jednak w 2023, chyba jednak odpuszczam.
- W grocie Króla Gór/TED/Tenefyr - ostatnie jeszcze nie wyszło, a poza tym kryterium miało być głównie cenowe. A jednak odpuściłem sobie każdą z tych pozycji, pierwsza wyszła w momencie, gdy półka wstydu byłą już rozrośnięta, druga... inba z kolorami kart mnie odrzuciła (choć cenowo gites było).
- Uśpieni Bogowie na 100% - podtrzymuję pewność, ale los ich przerzucił na 2023.
- Iki/War Chest/Papierowe Podziemia - były rozważane, ale entuzjazm ochłonął co do pierwszych dwóch. Trzecie znalazły się w kolekcji - jak wspominałem wyżej, był to świąteczny prezent, więc nie liczę.
- Potęga Ix - przy sporządzaniu listy dodatek był poza nią z uwagi na stosunek ceny do zawartości, z czasem na nią wrócił (bo naprawia istotne elementy podstawki), ale jeszcze nie wpadł.
- Brzdęk Legacy - tu nawet cena mnie nie odstraszyła. Był to pewniak i wpadł już w przedsprzedaży. Poniekąd jako prezent. [4]
- Pulsarcade - przesunięte na 2023, wciąż pewniak.
- Dobry Rok - ja rozważałem, rozmyśliłem się, żona kupiła w Spodku, to nie liczę.
- dodatki do Everdell - wciąż ich nie ma. Ale na półce raczej będą.
- Origins. Nie wierzyłem, że kupię, no to nie kupiłem. Nawet na przecenach.
- dodatek do Łąki - warunkiem był odkładany zakup podstawki. Ostatecznie oba pudła trafiły pod strzechę, ale jako wygrana w konkursie.
- dodatek do Na skrzydłach - czyli Azja. Jeszcze nie mamy, ale żona mi nie odpuści takiego pominięcia.
- Great Western Trail w drugiej edycji - no nie pykło!
- Grand Austria Hotel, wspieraczkowy dodruk - wsparte! [5]
- dodatki do Spirit Island - rozważałem, choć bez przekonania, a w międzyczasie Lacerta zdążyła się sprzątnąć i póki nie wygląda na to, żeby miały w ogóle w polskiej edycji wyjść. A podstawka i promosy nam chyba wystarczają.
- The King Is Dead - olałem.
- Kartografowie: Herosi - nie tylko Herosi, kupiłem all-in w Spodku. [6 - a pakiety map to nie pudełka xd]
- Libertalia i dodatki do AuZtralii - miał być 2x pas, i z Libertalią wyszło, ale blackfridayowa oferta na dodatki jednak skusiła. [8]
- Wyspy Tukana - (jeszcze?) nie.
- Village Green/Kingdomino Origins - były rozważane, wpadły oba, ale to drugie było prezentem. [9]
Czyli 9 z listy wpadło, ale doliczmy jeszcze: dodatek do Bonfire (kupiony jeszcze przed listą), Messinę 1347, Fort, to tych pudełek z 2022 robi się 12. Prezenty i przełożone premiery mnie uratowały.
3. Będę trzymać półkę wstydu w rozsądnej objętości.
Spoiler:
AHHAHAHAHA. Fajnie było sobie to założyć, gdy nie była ona zbyt spora, było się technicznie bezrobotnym, miało żonę i kumpla po ręką i zmuszało się ich do grania w 3-4 nowe gry w miesiącu, a to tylko te fizyczne egzemplarze, bo na BGA jeszcze coś wynajdywałem. Liczyłem, że kolekcja będzie się sensownie rozrastać, a w miesiącu luzem 2 nowe gry całkiem dobrze ogramy, a gry będą czekać maksymalnie 3-4 miesiące na pierwsze rozegranie. No cóż. Istotnie, są miesiące, gdy poznajemy sporo nowych tytułów, ale w takich przypadkach są to w dużej mierze: pykadełka na BGA, jednostrzały w Ludiversum, dodatki do tego co już znamy, mniejsze pudełka. A są miesiące, gdzie jakaś sensowna nowość pada jedna i to nieszczególnie ograna. W chwili pisania tych słów mam w kolekcji 9 niezagranych podstawek (choć jedna znana już z Ludiversum), kilka niezagranych małych dodatków, dwa modułowe dodatki, gdzie zagrany mamy pojedynczy moduł, 3 większe dodatki, z czego jeden do niezagranej podstawki, no i jeszcze mapy do Kartografów - Nebblis i Nowe odkrycia. Najdłużej nieruszone podstawki czekają od czerwca (Glen More II, Agricola i chyba też Wyspa Skye).
4. Zmniejszę moje FOMO - niekoniecznie w temacie najświeższych premier.
Spoiler:
Czyli ogarnianie klasyków, pozycji z portfolio konkretnych projektantów gier i portfolio Portalu, które pod kątem interesujących mnie gier jest chyba najlepsze spośród tutejszych wydawców.
Nazwiska, którym chciałem się bliżej przyjrzeć w 2022:
- Laukat. Miały być dwa tytuły, siadł jeden (Bliżej i Dalej), ale już niedługo kontynuujemy.
- Pfister. Był mi kompletnie obcy przed zeszłym rokiem, który wydawał się być dobrym momentem na zapoznanie, bo wychodziło Boonlake, 2. edycja GWT, a z czasem zapowiedziano jeszcze Skymines. No więc żadna z tych gier jeszcze na półce się nie pojawiła. Kupiłem za to trochę poobijaną nówkę-używkę Wyprawy do Newdale, która pseudofabularną kampanią i niesprawiedliwością pushyourluckowych dociągów dała nam całkiem sporo zabawy we dwójkę. Pfister trafił na półkę jeszcze jako współautor Wyspy Skye, tyle że grania nie było.
- Rosenberg. Eeeee... Kupiliśmy teściowej Patchworka Doodle i trochę się grało, liczy się? Bo tak poza tym to wpadła Agricola, ale bez grania, a w klasycznego Patchworka zagrałem ledwo kilka razy, na BGA i w Ludi. I to by było na tyle. A, jeszcze Goście z wrzosowisk do Viticulture, też nie zagrane. Ale Atiwa się błąka po wishliście.
- Feld. No tak średnio, bym powiedział. Znamy i kochamy Zamki Burgundii, kiedyś (2021?) w Lui pyknęliśmy też w Zamki Toskanii, natomiast w 2022 znajomośc poszerzyliśmy jedynie o Bonfire z dodatkiem. Trochę przeleżało na półce, ale jak trafiło na stół, to zażarło nieźle!
- Suchý. Zaczęliśmy od zera, na pierwszy ogień poszła Praga Caput Regni. Pięła się po mojej osobistej topce niczym Ark Nova w rankingu BGG! Nie udało się natomiast ani zagrać, ani kupić Podwodnych Miast, a Messina do kolekcji wpadła dopiero co, więc jeszcze nieograna. Mam OGROMNE oczekiwania wobec tych gier, i obejmują one też Woodcraft.
- Turczi. W tym przypadku jest akurat zaskakująco obficie. Ruszyliśmy zgarniętą jeszcze w 2021 na mathandlu Wenecję, już w styczniu do kolekcji wpadło Dice Settlers, które do tej pory co jakiś czas się przez stół przewija, oraz Imperium: Classics jako uzupełnienie kolekcji, bo Legends mocarnie siadło i mnie, i W. w 2021. Pod koniec roku udało się w Rebelu dostać Rome & Roll - jeszcze nieograne, a w ostatnich dniach 2022 w końcu zagraliśmy w kupione na BF w 2021 Tawantinsuyu. Jak wspominałem, Relikty ludzkości trochę sobie odpuściłem, ale praktycznie na pewno w tym roku do kolekcji dojdzie trzecie pudło z serii Imperium. Szkoda tylko, że w tak wielu jego grach spotykam się z problemami z czytelnością, obsługą itp.
- dodatkowo, w sposób niezamierzony, rozrósł się nasz domowy Wallace. Wróciła mi ochota na sprawienie nam do kolekcji Londynu, a potem jeszcze ta promocja na dodatki do AuZtralii...
Chyba najbardziej klasyczną pozycją, która wpadła do kolekcji i trafiła na stół, była Terra Mystica, której daliśmy drugą szansę - i bardzo dobrze. Inne klasyki czy "współczesne klasyki" też się znalazły, ale w większości nie są jeszcze ograne. Ale stężenie niemieckiej szkoły grafiki planszówkowej na naszych półkach MOCNO wzrosło (trochę jest to równoważone przez równie obficie występującego Mico )
Z nadrabiania katalogu Portalu trafiły się chyba tylko zbieżne z celami "projektanckimi" Praga i Bonfire + dodatek, no i kolejne armie do NH, a zgarnięta w 2021 Cooper Island doczekała się wypróbowania jeszcze zimą.
5. Spróbuję nowych gier na BGA.
Spoiler:
No tak nie za bardzo. Laptop żony ostatecznie odmówił posłuszeństwa, tak że z jakichś "większych" pozycji w trójkę spróbowaliśmy jedynie Railways of the World (1 raz), a tak to ewentualnie próbowałem z W. czegoś przez internet, niekoniecznie na BGA. Siadły pojedyncze partie War Chest, Wir sind das Volk (bardzo ciekawe przeżycie, ale wymagałoby większego ogrania z uwagi na różne mikrozasady), Wyspę Kotów. Więcej razy udało się odpalić Tapestry, bo od tego (i Jaipur) w trybie hotseat zaczęliśmy 2022, a potem jeszcze kilka razy wracało - w moim przypadku jeszcze raz na fizycznym egzemplarzu w Spodku z żoną. Było nieźle z fillerami na BGA za to, bo to nawet na telefonie dobrze zadziała. Wypróbowaliśmy z żoną/W./obojgiem całą serię Boomerang, 6. bierze, My Shelfie (które ostatnio pojawiło się w zapowiedziach LDG i jest na wishliście), Kakao, Get on Board i jeszcze jakieś przypadkowe rzeczy jak Papayoo. Pojedyncza partia w Zamki Burgundii na BGA uświadomiła mi jak bardzo wolę fizyczne partie ponad taki erzac. Chyba tylko układanie budynków na mapie w Tapestry mi się bardziej podobało online.
6. Będę wybierać tytuły oparte na kampaniach lub przynajmniej scenariuszach, żeby mieć większą motywację do ogrania danego tytułu.
Spoiler:
No, nie jesteśmy turbofanami gier tematycznych, zwłaszcza z dziesiątkami figurek i kickstarterowych bzdurek, więc trudniej jest takiego czegoś dokonać. Ale nie było źle. Zaczęliśmy od Bliżej i Dalej w trybie pełnej kampanii (do 4-partyjkowego trybu nie udało się jeszcze wrócić). Z żoną przerobiliśmy wszystkie opcje w Wyprawie do Newdale. W trójkę przeszliśmy kampanię w Brzdęku legacy. Wpadło Glen More II z szeregiem kronik - ale tylko do kolekcji, a do ogrywania jeszcze nie, ale to już krok do przodu. W planach na 2022 były jeszcze Zapomniane Morza i Uśpieni Bogowie, pierwsze wypadły z listy zakupowej po przeprowadzce W., drugie zaliczyły opóźnienie. Czyli ogółem mamy materiał do kontynuowania tego założenia w 2023 (a ostatnio jakoś się jednak zainteresowałem Etherfields). Jakieś ambitniejsze ogrywanie tytułów pojawiało się natomiast w 2022 także w innych formach, np. żeby otworzyć konkretną kopertę w Łące, a ja sam...
7. Tym razem już na pewno skończymy rozpoczęty w 2020 małżeński challenge w Neuroshimę Hex!
Spoiler:
W 2020 nie wyszło, bo zaczęło się mocne poznawanie nowych gier, w 2021 był dobry start, a potem się wszystko posypało i nie bardzo wracaliśmy. W 2022 wzięliśmy się za siebie, do tego - względem oryginalnych założeń z 2020 - challenge rozciągnął się na jeszcze jedną armię (Vegas), co uwzględniając progres z poprzednich lat dawało z grubsza 10 partii do rozegrania w miesiącu. W okolicach lata trochę się z wyrabianiem tej średniej pogubiliśmy, ale nadrobiliśmy pod koniec roku i udało się nie tylko skończyć to, co zamierzyliśmy, ale i założyć sobie kolejne roczne challenge, żeby może z czasem wyjść na prostą z cyklem wydawniczym dodatków. Pewniakiem na 2023 były Stalowa Policja i Sharrash, które żona nam sprezentowała jeszcze w 2021, to jeszcze dorzuciliśmy pozostałe brakujące dwa klasyki: SMART i Nowy Jork, przez co 2023 będzie równie intensywny co 2022, a w kolejnych latach będzie już stopniowo coraz mniej. Dodatkowo jesienią zaczęliśmy kolejny challenge, tym razem w Kaskadię. W scenariuszach cierpię mocno, a ich wykonalność bywa mocno dyskusyjna, ale potem będzie chyba ciekawiej - dodatkowo można dzięki temu tę pozycję zaliczyć też do punktu 6., jakby nie było, to jakaś kampania jest.
8. Zagram w kampanię solo w Imperium: Classics/Legends!
Spoiler:
I wyszło, co prawda tylko raz, ale udało się przynajmniej na kilka dni zostać graczem solo.
9. Pora podnieść poprzeczkę i przesunąć średnią wagę granych tytułów bliżej 4.00 niż 3.00!
Spoiler:
Iiii tutaj mam kompletny rozjazd z planami. Ale czy jestem z tego niezawodolony? Otóż nie! Może trochę zawiedziony, ale jednak ukontentowany. Z gier z czwórką z przodu w BGG-owej wadze wpadły kupione jeszcze w 2021 Cooper Island i, rzutem na taśmę, Tawantinsuyu, kontynuowaliśmy też granie w Spirit Island... i to chyba tyle, bo kolejnym pod kątem wagi tytułem w kolekcji jest lubiany przez nas Brass: Birmingham. Aha, po drodze jeszcze przecież jest Terra Mystica, którą polubiliśmy w 2022, ale wpada raczej rzadko i W. nas kosi srogo. Trudno powiedzieć jeszcze jaka jest przyszłość T-gry Turcziego, bo nie graliśmy w 3 osoby, ale Cooper trafia na stół rzadko i raczej z większym przygotowaniem mentalnym - niby Spirit też, ale jednak z większą aprobatą wszystkich, i tę grę bardzo sobie cenimy. No fajnie sobie pomóżdżyć, ale to jednak jest czasochłonne i męczące. A w ile mniejszych, szybszych gier, dających wiele EMOCJI i METAGROWEJ interakcji, żartów, irytacji itd. można byłoby w tym czasie zagrać...
Ostatecznie wyszło na to, że naszym optimum "cięższej" rozgrywki są okolice BGG-owego 3.6-3.7, tak żeby się nie nudzić i nie męczyć nawet jeśli się zacznie przeciągać. Czyli tytuły pokroju zeszłorocznych nabytków: Pragi Caput Regni (mój faworyt), Bonfire (faworyt W.), Ark Nova (nie do końca nasz faworyt i jednak zbyt rozciągnięte czasowo, by grać w 3 osoby). Z wcześniejszych pozycji w kolekcji choćby La Granja, do której coraz łatwiej się wraca. A w nieogranym zanadrzu mamy jeszcze Bitoku czy Messinę.
Kontrą, a tak naprawdę raczej dopełnieniem tej puli są wszelakie prostsze gry, okolice 3.00 i nawet sporo niżej, nieraz po prostu dające dziką radość. Ile roll and write'ów w 2022 wpadło, a to już 2021 był mocnym rokiem w tej kategorii! Nawet ten "cięższy" Mur Hadriana to pozycja dosyć "do popykania". Brzdęki, Everdelle, ta cała każualowa półeczka "większych" gier do grania w bardziej chillowej atmosferze. Górną granicę w tej kategorii wyznacza Viticulture + Toskania, dolną... no chyba Dobble. Czasem seria partii w mniejsze gierki potrafi dać mi porównywalną ilość funu z gry co jedna partia w coś nieco cięższego. Fantastyczne światy ograliśmy aż do porzygu.
I ogółem podtrzymuję to, co już się pojawiało w moich podsumowaniach w ostatnich miesiącach - że w 2022 udało się odkryć, czego tak naprawdę szukam w grach planszowych. Owszem, dalej będę czasem próbować czegoś spoza mojej, naszej "strefy komfortu", bo FOMO i po prostu ciekawość nowości/inności we mnie jest spora, ale o wiele łatwiej jest nawigować, kiedy wie się, gdzie są te "bezpieczne porty". 2022 był dla mnie najważniejszym rokiem w hobby od 2019 (a zacząłem grać pod koniec 2018).
I jak już tu tak rozpisuję się z wszystkim totalnie, to nie będę produkować osobnego wpisu do wątku zachwytowo-zawodowego.
Zachwyty 2022:
Spoiler:
- z ligi cięższej: Praga Caput Regni, bo błyskawicznie wbiła się w ścisłą czołówkę gier w kolekcji, jednocześnie stając się znakomitym punktem odniesienia w kwestii ciężaru gier czy spektrum strategia-taktyka. Oprawa wizualna i tematyka jeszcze bardziej dokładają mi satysfakcji z grania akurat w tę pozycję.
- z ligi lżejszej: Kartografowie (całość serii), bo wyróżniają się na tle tej całkiem sporej liczby wykreślanek, które poznaliśmy w 2021-22. Proste zasady, dobry poziom kombinowania, ciekawie rozwiązana interakcja między graczami, przestrzeń dla działań "artystycznych"... W ostatnich tygodniach w lżejszej kategorii poznaliśmy też i zajaraliśmy się Wyprawą do El Dorado - znowu proste zasady, a do tego modularna plansza, emocje, no i w końcu gra typu połączenie deckbuildingu z czymś jeszcze, gdzie element DB jest kluczowy, pozbawiony zbytnich udziwnień, za to mocno nastawiony na mielenie talii raz za razem za razem za razem.
- z kategorii dodatków do gier: Viticulture: Toskania. Nijak nie mogę stwierdzić, że dodatek mamy ograny, ale samo obcowanie z nim do tej pory było czystą przyjemnością i uczyniło z podstawki grę, którą chcę w kolekcji mieć i samemu z chęcią proponować zagranie. To powinna być nierozerwalna całość.
Zawody 2022:
Spoiler:
Raczej staram się takowych nie mieć i raczej gry mniej czy bardziej doceniam, niezależnie od tego, ile błędów czy niedociągnięć w nich zauważam i jakiego są kalibru. Tak że prawdziwego problemu staram się szukać raczej poza grami per se. Jakieś typowo "meta-" zawody już się raczej zobrazowały w rozliczeniu z oczekiwaniami i planami na 2022. Jeśli jakieś konkretne tytuły miałbym określić jako moje planszówkowe zawody 2022... to chyba jedynie Root - nie z winy gry, a tego, że drugi rok z rzędu nie udało mi się przeforsować jakiejkolwiek regularności w graniu, ani w zestawieniu 2P (+ ewentualny bot), ani 3P. Niby mógłbym jeszcze wspomnieć o tym, jak Ark Nova nie radzi sobie z hajpem, jaki się wokół niej wytworzył, ale osobiście sam się tego spodziewałem i nie liczyłem na nie wiadomo co, owszem - byłem nahajpowany, ale tak raczej półserio, więc i rozczarowany nie byłem. Zastąpiła Terraformację na stole i w rankingu BGG? Tak. No to zrobiła wszystko, co do niej należało.
Ostatnio zmieniony 12 sty 2023, 09:23 przez emoprzemoc, łącznie zmieniany 1 raz.
Grane w grudniu: Potion Explosion, Patchwork Express, Patchwork, Carcassonne: 20th Anniversary Edition, Paleo, Ticket to Ride: Europe
Nowości: Potion Explosion, Patchwork Express
Gra miesiąca: Patchwork Express
Potion Explosion (Wybuchowa mieszanka) - piękne wykonanie, ten cały podajnik, masa szklanych kulek, które muszą się zderzyć, wszystko ma swoje miejsce w pudełku, kartonowe eliksiry z wycięciami na kulki. Gra ładnie wygląda, rozgrywka bardzo przyjemna i akceptowalnie nie za długa. Wszystko ładne, dobrze działa, ale jakoś bez efektu łał - żona skomentowała, że w zasadzie każdy gra sam sobie i trochę tak jest. Po każdym ruchu układ kulek się zmienia i jest w zasadzie nowa zagadka dla nowej osoby, a reszta siedzi i czeka. Dzieci sporo bawiły się też samymi kulkami układając je w różne wzory.
Patchwork Express - w listopadzie odkurzyliśmy Patchworka, w końcu pograliśmy w niego z dziećmi. Mój 6-latek rzutem na taśmę zażyczył sobie więc pod choinkę Expressa i go tam znalazł Pograliśmy w różnych konfiguracjach. Nawet mój 11-latek, który jest antyplanszówkowiczem dał się namówić i potem sam dopytywał czy zagramy. To co nam się spodobało to to, że gra wreszcie jest krótsza, zajmuje też mniej miejsca. Dzieciom udało się kilka razy zapełnić całą planszę. Póki co daje nam większą satysfakcję z rozgrywki niż duży Patchwork. Patchworki bardzo cenię za tor czasu - to, że zawsze rusza się ostatni gracz.
Grudzień podbił stawkę pod względem ilości partii - i bardzo dobrze
Nowości: Moje Skarby (+++) - właściwie gra o niczym - tzn. o układaniu skarbów na regale, ale bardzo przyjemna i szybka. Wiem że trąci Azulem ale i tak mi się podoba, jakoś ten wymuszony klimat zbieracza-chomika bardziej do mnie przemawia; Dwergar (+++) - gra która padła ofiarą polskiego rynku gier: wpierw niebotyczne peany o tym "jaka ta gra jest dobra"; następnie wystąpiła całkiem już polska reakcja negatywna pt.: "wszystko to już było" i tak oto z czasem zakopano całkiem przyzwoitą grę, o średnim progu przystępności. Bawiliśmy się przywiej naprawdę bardzo dobrze i jak na razie (po drugiej partii) gra nie powoduje u nikogo z rodziny "odruchów zwrotnych"; Sid Meier's Civilization: Nowy Początek - Terra Incognita ((+)/--) - Cywilizacje jest dobrą grą a dodatek... Ogólnie nie podoba mi się działanie niektórych kart (szczególnie tej szóstej), działanie bonusów nowych cywilizacji, cudów które zaburzają działanie podstawowego rdzenia gry. Np. przy odpowiednim złożeniu nowych komponentów co poniektóre cywilizację całą grę mogą atakować/bronić się pełną mocą, albo niwelować jakąkolwiek obronę miast etc... Słowem choć grało się dobrze to jednak z przysłowiowym kamieniem w bucie - dobrze że sobie dodatku nie kupiłem; Flamecraft (-/+) - wielka śnieżna kula, gra tytułem i oprawą graficzną obiecuje jakąś opowieść, ale tak na prawdę to tylko zbieranie (nawet nie kolekcjonowanie) punktów z tury na turę więcej. Sama gra nie jest zła ale obiecuje więcej; Niezwykłe ogrody (+) - zaledwie po tzw. grze wstępnej - tzn. sam ze sobą - mogę ocenić że to takie mniejsze ale i trudniejsze Moje Skarby. Czyli raczej na plus
Stali bywalcy i powroty: Cytadela (++) - też tak macie że rodzina kupuje wam sobie prezent, bo tak miałem właśnie w tym przypadku ale tego nie sposób żałować - klasyk - po prostu dobra gra; Esy Floresy (++) - krótko w formie i treści ale przyjemnie się mieści; Potwory w Tokyo (++) - kolejny klasyk i wielkie emocje za sprawą okrutnych kości; Monopoly Junior (0) - proszę nie oceniajcie mnie źle - mieliśmy najazd dzieciatej rodzinki nietkniętej jeszcze planszówkami..; Artefakty Obcych (+++) - wszyscy zapomnieli jak grać i tak wygrałem, nie mniej brak w grze dodatków; Domino (+) - Naprawdę nie chce mi się o tym pisać..; Kemet (++) - Gra którą syn po otrzymaniu może zagrał raz w domu... 5 lat temu. Ponownie ściągnięta z szafy pokazała pazur ale że było mało czasu na grę (nie dokończyliśmy) i jeszcze mniej na tłumaczenie zasad to nie spotkała się z przyjęciem na jakie zasługuje; Ulm (+++) - Co mogę powiedzieć. To jedna z moich ulubionych.
Gra miesiąca:
Jeśli miałbym wybierać tylko wg siebie (zupełnie nieobiektywnie), to było by to Ulm po prostu, ta gra ma tak wiele dosłownie miodnych mechanizmów, że nie da się jej nie kochać. Ale nie grywam sam ze sobą (na ogół), dlatego pod względem rozegranych partii laur gry miesiąca przypadnie Drewgarom.
Moje zestawienie za Grudzień 2022:
1) Standardowe rozgrywki
Nowości: Demeter (2) - super wykreslanka. Co prawda znikoma interakcja, ale poziom kombinowania i kombosów jest na idealnym, wyważonym poziomie Polecam Duos (1) - Prezent swiateczny dla dzieciakow. Wytlumaczona i zagrana rozgrywka pokazowa. Skojarzeniowa gra z casualami zawsze spoko. Władca Kości (1) - nie wiem czemu ale chciałem ten tytuł sprawdzić. Było promo w Auchan, kupielm, zagralem, sprzedalem. Za proste i miałkie. Typowo dla dzieci.
Powroty: Mozaroller (1) - taka oto turlanka. Po kilku partiach poszła dalej. Gra w zielone! (8) - nadal podbija nasze serca Rzuć na tace (2) - jedna z tyc hpartii z tata. W koncu udalo sie namowić i nie żałował Tajniacy (2) - zawsze chetnie zagram. Nie ma co wiecej pisac 7CŚ: Pojedynek + Agora + Panteon (1) - Miód i 10/10 z oboma dodatkami. Nie ma co więcej pisać. Do sprawdzenia z fanowskim dodatkiem Liderzy. 7CŚ: Pojedynek: Podstawka (1) - grajac w sama podstawke czuje sie jakbym gral bez reki i nogi. Jakos tak ubogo jest. Brzdęk: Mokra Robota (1) - Ciekawa rozgrywka na 4 osoby. Przez 90% gry byłem na końcu wyścigu, dotarłem ostatni, a punktowo udało się byc drugim z niewielką stratą. Bardzo lubię smocza serie brzdęka. Do rozegrania pozostało Legacy Fantastyczne światy: Przeklęte skarby (1) - szybki filler. Poki co gra tylko z modułe nowych zestawow. Jakos nie ma parcia na wprowadzenie przekletych skarbow. Kaskadia (1) - świetny abstrakt, a w 2 osoby miesci sie w 25 minutach. Palec Boży (1)
Łącznie rozgrywek - 26
2) Board Game Arena.
w większości turnieje.
Owce na wypasie: 18 gry
Zamki Burgundii: 15 gry
Martian Dice: 8 gry
7 Cudów Świata: Pojedynek: 7 gry
Seikatsu: 4 gry
Troyes Dice: 2 gry
Lucky Numbers: 2 gry
Architekci 7 Cudów Świata: 2 gry
Saint Petersburg: 1 gry
Królestwo w budowie: 1 gry
Łącznie rozgrywek - 60
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowanie: rozgrywek wszelakich - 86
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gra miesiąca: Demeter jako tytuł, Mokra robota jako rozgrywka. Rozczarowanie miesiąca: Władca kości. Strata czasu niestety. Plany na kolejny miesiąc: Clasha nie udało się zdjąć z półki, nowości tez takie szybkie i fillerowate. Nic mięsistego. W styczniu sukcesywnie zdjąć 2 większe gry z półki wstydu oraz spróbować rozpocząć rozgrywkę kampanijną.
PODSUMOWANIE ROKU 2022:
1) Standardowe rozgrywki
Spoiler:
Gra w zielone (19)
Tajniacy (11)
Rakieta imprezowa (9)
Kaskadia (8)
Królestwo w budowie (8)
Wirus (8)
Rzuć na tacę (7)
7 cudów świata (6)
Aeon's End Legacy (6)
Fantastyczne Światy: Przeklęte skarby (6)
Palec Boży (6)
Fiesta de los muertos (5)
Niepożądani Goście (5)
Scythe: Fenris (5)
Urbanista (5)
Draftozaur (4)
Endeavor: Wiek żagli (4)
Ufo (4)
Wyspy Tukana (4)
Zamki Toskanii (4)
7CŚ: Agora + Panteon (3)
Dicetris (3)
Hero Realms (3)
Koty (3)
Mozzaroller (3)
Paleo (3)
Podwodne Miasta (3)
7CŚ: ARchitekci (2)
7 dni Westerplatte (2)
Aeon's End (2)
Azul (2)
Brzdęk: Mokra Robota (2)
Capital (2)
Demeter (2)
Kartografowie (2)
Kolejowy szlak czerowny (2)
Paranienormalni Detektywi (2)
Pocket MArs (2)
Rummikub (2)
Ryzyk Fizyk (2)
Rój (2)
Sabotażysta (2)
Spór o Bór (2)
Terraformacja Marsa (2)
Wyprawa el dorado (2)
7CŚ: Pojedynek (1)
Amazonia (1)
Ankh (1)
Brzdęk w kosmosie (1)
Calico (1)
Cubitos (1)
Dice throne (2)
Disney Villanious (1)
DUOS (1)
Everdell (1)
Gra ze śliwka w tle (1)
Imago (1)
Istanbul Big Box (1)
Kakao: diament (1)
Kartografowie Herosi (1)
Karty dżentelmenów (1)
Księga smoków (1)
Mariposas (1)
Morze mgieł (1)
Na skrzydłach (1)
o mój zboże (1)
Orbis (1)
Ostium (1)
Papierowe podziemia (1)
Pory roku (1)
Pędzące zółwie (1)
Quetzal (1)
Rajas of the ganges the dice game (1)
Reavers of the midgard (1)
Res Arcana (1)
Ryzykanci (1)
Sagrada (1)
PAcjent zero (1)
scythe (1)
Seikatsu (1)
sen (1)
spirit island (1)
splendor marvel (1)
takenoko (1)
Terraformacja MArsa: ARES (1)
ubongo (1)
voyages (1)
włądca kości (1)
Zapraszamy do podziemi (1)
zatoka kupców (1)
zombie kidz (1)
Łącznie rozgrywek - 238
ilość gier - 92
ilość graczy - 21
H-Index - 7
Najlepszy miesiąc - Październik - 32 rozgrywki
Najgorszy miesiąc - Marzec - 13 rozgrywek
2) Board Game Arena
Odkrycie tego roku. Rozpoczęcie grania w kwietniu i ogromny szał. Potem zapał opadł, ale nadal grywam, glownie w szybsze prostsze gry. Bardziej skomplikowane tytuły wole smakować na żywo
Spoiler:
7 Cudów Świata: Pojedynek: 92 gry
Zamki Burgundii: 91 gry
Architekci 7 Cudów Świata: 46 gry
Królestwo w budowie: 46 gry
Martian Dice: 31 gry
Draftozaur: 31 gry
Owce na wypasie: 29 gry
Lucky Numbers: 27 gry
Troyes Dice: 26 gry
Kingdomino: 22 gry
7 Cudów Świata: 22 gry
Kakao: 15 gry
Kolejowy szlak: 13 gry
Seikatsu: 12 gry
Rój: 10 gry
Point Salad: 9 gry
Jaipur: 6 gry
Półeczka: 5 gry
Sabotażysta: 5 gry
Azul: 4 gry
Similo: 4 gry
Sushi Go Party!: 4 gry
Abyss: 4 gry
Puerto Rico: 3 gry
Nidavellir: 3 gry
Oriflamme: 3 gry
Epoka kamienia: 2 gry
New Frontiers: 2 gry
BANG!: 2 gry
Space Base: 2 gry
Serce Smoka: 2 gry
Century: Korzenny Szlak: 2 gry
Res Arcana: 2 gry
Troyes: 2 gry
Na skrzydłach: 2 gry
Załoga: W poszukiwaniu dziewiątej planety: 2 gry
Tuareg: 2 gry
Stella: Dixit Universe: 2 gry
Rallyman: GT: 2 gry
Załoga: Wyprawa w głębiny: 2 gry
Kahuna: 1 gry
Welcome To... Miasteczko marzeń: 1 gry
Carnegie: 1 gry
Splendor: 1 gry
Pandemic: 1 gry
Proszę wsiadać: Nowy Jork i Londyn: 1 gry
Dice Hospital: 1 gry
Klany Kaledonii: 1 gry
Libertalia: 1 gry
Great Western Trail: 1 gry
W roku Smoka: 1 gry
Innowacje: 1 gry
Takenoko: 1 gry
Pory roku: 1 gry
Colt Express: 1 gry
CATAN: 1 gry
Caper: Europe: 1 gry
Zaginiona Wyspa Arnak: 1 gry
Patchwork: 1 gry
6. bierze!: 1 gry
Boomerang: Europa: 1 gry
Carcassonne: 1 gry
Fleet: 1 gry
Idzie fala!: 1 gry
Assyria: 1 gry
Tryktrak: 1 gry
Clash of Decks: 1 gry
Boomerang: Australia: 1 gry
Worldwide Tennis: 1 gry
List miłosny: 1 gry
Welcome To... Nowe Las Vegas: 1 gry
Marco Polo: 1 gry
Saint Petersburg: 1 gry
Taluva: 1 gry
Blood Rage: 1 gry
Wsiąść do Pociągu: 1 gry
Zakazana Wyspa: 1 gry
Can't Stop: 1 gry
Race for the Galaxy: 1 gry
Jednym słowem: 1 gry
Onitama: 1 gry
Trek 12: 1 gry
Bolidy: 1 gry
Red7: 1 gry
Potwory w Tokio: 1 gry
SteamRollers: Maszyny Parowe: 1 gry
Łącznie rozgrywek - 637
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Podsumowanie rozgrywek wszelakich - 875
Wynik dobry, biorąc pod uwagę, że na BGA grałem od 13 kwietnia jakoś. Jakbym grał od stycznia to śmiało by wpadło ponad 1000 partii ogółem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Postanowienia noworoczne:
1) więcej grać
2) wyzerować półkę wstydu/nadziei/możliwości
3) odchudzić kolekcje
4) Zacząć grać kampanie, a jest kilka opcji na półce (Łowcy, Szczęki Lwa, Brzdęk Legacy, Maracaibo, ruiny Thandaru)
Ostatnio zmieniony 16 lut 2023, 11:11 przez JollyRoger90, łącznie zmieniany 1 raz.
Grudzień 2022 roku: 43 partie w 16 tytułów, w tym 3 nowości. Online nic
Nowości:Serowa Uczta, Moje Skarby, Punto. Powroty:Kemet, Choinka, Reef, Kroniki zamku Avel, King of Tokyo, Point Salad, Kiwi: Leć nielocie, leć, Blokus Trigon. Stałe tytuły:Muza, Miodek, Small World, Polowanie na Robale Deluxe, Splendor. Najwięcej Partii:Kiwi: Leć nielocie, leć(9). Powrót miesiąca:Choinka. Chwiler miesiąca:Moje Skarby. Rozczarowanie miesiąca:Serowa Uczta. Zaskoczenie miesiąca:Punto - malutkie i trwałe pudełko, minimum zasad, krótka rozgrywka, mało miejsca na stole - idealna gra w podróży. Nowość miesiąca:Moje Skarby - krótki czas rozgrywki (10-15 min), prostota, elegancja, a jednocześnie ilość decyzji i frajdy z rozgrywki spora. Kolejny zamiennik dla Kingdomino, Draftozaur, Miodek, Splendor, Wsiąść do Pociągu: Nowy Jork, Patchwork Express, czyli coś, co u nas w domu ostatnio bardzo się docenia. Gra miesiąca:Moje Skarby.
Z liczbą 18 rozgrywek grudzień został najlepszym miesiącem 2022r., co pokazuje, jak słaba była reszta. Mam wrażenie, że więcej czytam/oglądam materiałów o planszówkach niż gram. I jakoś rośnie we mnie poczucie, że wypadałoby to zmienić.
Sporo nowości wpadło przy okazji wypadu na "Rzuć kostką" na początku miesiąca.
Nowe gry:
- Bonfire (++) - kawałek solidnego eurasa ze sporą dawką kombinowania, siadło nam na tyle, że koleżanka nabyła własny egzemplarz, chętnie będę do tej gry wracać
- Zamki szalonego króla Ludwika (+) - fajnie, przyjemne układanie kafelków, chętnie zagram, ale nie będzie to top moich gier kafelkowych
- Eter (-+) - chyba nie umiem znaleźć w tej grze głębi, która podobno tam jest grafiki urocze, rozgrywka nie porwała, jak przy kolejnym podejściu nie zaskoczy, to się pożegnamy
- Rallyman DIRT (++) - bdb wyścigówka, chętnie poznam dodatki i inne tryby niż podstawowy
- Sagrada (+) - w końcu miałam okazję sprawdzić o co chodzi w sporze "Sagrada czy Azul" i zostaję przy Azulu, chociaż jak ktoś zaproponuje Sagradę, to nie odmówię
- Pośród Gwiazd (+) - chętnie zagram więcej, bo jedna rozgrywka to za mało żeby poznać wszystkie karty i możliwości, a budowanie własnego miasta/bazy, to coś, co lubię
- Pionierzy (Circle the Wagons) (+++) - kupiłam za grosze na "Rzuć kostką" i... jakie to jest dobre, dużo kombinowania na zaledwie kilkunastu kartach, wpada do czołówki moich dwuosobówek
Regularnie grane:
- Azul (++) jeden z moich ulubionych abstraktów
Powroty:
- Aqua Garden (+) - prosta, przyjemne i kompletnie niezbalansowana zabawa w zbieranie rybek i budowę oceanarium
- Takenoko (+) - lekka gra, którą chętnie wyciągamy na zakończenie spotkań planszówkowych