Po prostu na tej liście można znaleźć gry lepsze od Robinsona.
A co mi się nie podobało. Po pierwsze bajki o wyeliminowaniu efektu dominującego gracza. Zwykły bullshit. Mi to nie przeszkadzało ze względu na dobrych współgraczy, ale niesmak pozostał. Nie grałem w Battlestara, ale wydaje mi się, że motyw zdrajcy dużo lepiej rozwiązuje ten problem, niż rzekome rozwiązanie z Robinsona.
Po drugie i najważniejsze mechanice brakuje jakiegoś 'flow'. Osoby z którymi grałem stwierdziły, że jest po prostu nudna. Ja się broniłem przed takim stwierdzeniem, ale problem był widoczny. Chodzi mi o to, że mechanika się nie zazębia, jedno nie wynika z drugiego, za każdym razem musiałem sobie przypominać "aha teraz jednak trzeba zrobić tamto". Brakuje jakichś łączników, tworzenia tzw. silniczków. Kto grał w coś od Felda (Zamki Burgundii) powinien wiedzieć co mam na myśli. Tam wszystko działa idealnie, jedno wynika z drugiego i gra ma ten, nazwijmy to, flow. I to dla mnie jest głównym powodem dla którego Robinson nie zasługuje na tak wysokie miejsce, wśród takich mechanicznych pereł jak wspomniane Zamki, Agricola, Wysokie Napięcie czy Puerto Rico.
Otoczka, klimat gry - jestem na tak. Mechanika - mogło być lepiej. Na obniżenie noty wpływa też dla mnie masakryczny czas setupu. Widać w tym wpływ Chvatila, który zajmuje nieodległe miejsce ze swoim Mage Knightem.
Na początku wystawiłem 9, po kolejnych partiach zmieniłem na 8.