Nie widziałem modeli do WZ, może są gorsze - znam tylko te z AvP. Są nie tylko wzorowe technicznie - brak nadlewek, minimalne i rozsądnie poprowadzone szwy, ostre, drobne detale, ale całość jest dość organiczna - wyglądają autentycznie. Figurki GW wyglądają jak figurki, składają się z dużej liczby prostych kształtów. Figurki Predatora i Obcych wyglądają jak predator i obcy. Zobaczywszy zdjęcia pomalowanych masterclass, nie pomyślałbym, że to 28/32mm. Dobre makiety 40k wyglądają jak sceny z amerykańskiego komiksu, dobra makieta AvP może wyglądać jak scena z filmu.
Prawdopodobnie kwestia gustu - ja lubię Tre Manora, Toma Meyera, Perrych, czyli true scale, sensowne uzbrojenie i ubranie, a przede wszystkim naturalne pozycje i całą resztę podlegającą prawom fizyki; coś co pewnie można nazwać klasycznym ideałem rzeźbiarstwa. W Citadel, nawet jak już przełknę głowę wielkości połowy klatki piersiowej wyrastającą z mostka (ok, CHGW co robią jeszcze po cichu zamieniając człowieka w SM), nawet pomijając idiotyczną broń, która nie ma prawa działać a człowiek z trudnością może podnieść i wszystkie inne bzdury zgadzając się na stylistykę fantazji nastolatka, to pozy, które przybierają, są generalnie nie tylko nienaturalne, ale anatomicznie niemożliwe. Figurka super dynamiczna, w biegu lub skoku, ale luźno wiszące ubranie/oporządzenie układa się w sposób oczywiście niezgodny z kierunkiem i prędkością ruchu. Czasem biorę do ręki jedną by zastanowić się jak ją wkomponować w podstawkę, analizuję jej dynamikę i wychodzi mi, że zaraz glebnie o ziemię, bo jej tors porusza się w kierunku odwrotnym niż nogi (vide termosy z DV).
Nie mam wątpliwości, że rzeźbienia 3d w zakresie koniecznym so
do tworzenia nowych figurek imitujących GW mógłbym się nauczyć. Kurczę, SM to dziecko ulepi z plasteliny jak dasz mu głowę, dłonie i powiesz jak. Natomiast na zrobienie jednej figurki konkurującej z tymi od Perrych życia mi nie starczy.
Żeby nie było - biegnący marine z podstawki AvP też jest 'niepoprawny', ale nie są to te poziomy absurdu.
Uznaję zdolność GW w plastiku, zarówno ostrość detali, jak i kunszt wyrzeźbienia tego pierdyliarda biżuterii tak by uniknąć undercutów i jednocześnie łączenia przypadały w miejscach możliwie niewidocznych. Niemniej, jest to dla mnie sztuka dla sztuki, bo historyczne plastiki robiły to wszystko jeszcze przed SH, tylko historyczne ubiory były prostsze. Za to twarze wyglądały na ludzkie, a kolczugi na kolczugi, a nie ciepłe swetry (dawno w sumie nie widziałem żadnej nowej kolczugi od gw, może się nauczyli albo poddali).
Jestem w stanie zrozumieć, jak mówię, że ktoś lubi ten styl japońskich wczesnych gier 3d, konwencja jak inne; Terminatorzy mają pewien urok a ich hełmy to autentyczne ikony GW i świetne projekty (w przeciwieństwie do zwykłych SM skopiowanych z Vadera). Nawet Bloodbound stało się dla mnie zjadliwie w postaci Gorechosen, gdzie figurki są cztery a całość od początku do końca ma charakter groteski. Nie chciałbym jednak patrzeć na pełen ich stół walczących z Sigmarines, i nie potrafiłbym jako główną grę 'lajfatajlową' wybrać czegoś tak groteskowego, bo psuje to mi imersję. Obraz Starego Świata mam wykreoweny przez ilustracje z lat '90; gdzieś dekadę później ich rzeźby z nieudolnych ulepków zaczęły doganiać ten obraz. WH zawsze był nieco ironiczny i mocno heroiczny, ale w zakresie, który pozwalał mi na identyfikację i potrafiłem odbierać poważnie. Z bardzo dobrym GM cały czas chętnie bym usiadł do inteligentnego rpga. AoS nie mógłby dla mnie być bardziej idiotyczny nawet gdybym wystawił figurki kucyków (mam!).
Demony i Skaveni cały czas są jednymi z najfajniejszych armii ever, ale grają drugie skrzypce względem nowej stylistyki. Chaos Marauders są bardzo fajni, chaos warriors komiksowi ale cool, natomiast bloodbound mówię 'no nie, są jakieś granice'. Gdy podczas ET krążyły ploty, źe nowa edycja uprości i naprawi zasady i nie potrzebne będą olbrzymie armie i obrzydliwie drogie monstra, byłem pewien, że wejdę skavenami i demonami. Szczury cały czas skupuję jak się trafi okazja, zrobię sobie kiedyś klimatyczną armię do KoW
To powiedziawszy, dla mnie ważniejszy i tak jest ogólny feel oraz odbiór figurki osadzonej na podstawki i przesztrzeni, niż drobiazgowe detale czy super dynamiczna poza. Rzeźby - tak jak obrazy i fotografie - na które lubię patrzeć, to te które tworzą niejawny kontekst, w którym podmiot się znajduje i z którym wchodzi w interakcje. Dynamiczne rzeźby są fajne, ale jeszcze fajniejsze jest jak ktoś umie oddać nastrój postaci w statycznej pozie.
No i jestem przekonany, że 90% klientów planszówkę miało w d - interesowały ich figurki i bitewniak. Gdyby ten ostatni okazał się znośny, to planszówka szła by cały czas jako dawca figurek, bo wychodziła taniej i łatwiej złapać było okazję.