ShapooBah pisze: ↑02 sie 2019, 09:20
Natomiast Łotr 1/10 był jednym z gorszych filmów uniwersum SW.
Zakładając przyjętą przez Ciebie skalę ocen, to The Last Jedi powinno mieć -10, a Mroczne Widmo -50.
Ale żarty na bok. Co do ocen i oceniania - nic się z tym nie da zrobić. Taka jest natura ludzka. Ludzie chcą i lubią coś waloryzować. Odkąd mamy internet, te opinie wyrażone są w sposób matematyczno-cyfrowy są po prostu bardziej widoczne. Nie przywiązywałbym wagi do pojedynczych, prywatnych ocen (o czym za chwilę).
Gorzej robi się, gdy te oceny generują jakiś ranking i to jeszcze na portalach opiniotwórczych. Bo wtedy wkracza już marketing. A tam gdzie marketing - pojawia się wpływ na popyt. I tu zaczynają się schody, bowiem na owych portalach może dochodzić do nadużyć. Takim przykładem najbardziej jaskrawym jest u nas Filmweb, gdzie wielokrotnie udowodniono, że pozytywne głosy i wysokie noty były "kupowane". Dystrybutor zatrudniał ludzi, którzy zakładali fikcyjne konta i wystawiali wysokie noty. Był to niby "marketing szeptany", który był jednak skuteczny. Wysoka ocena na największym filmowym portalu opiniotwórczym ma jednak wpływ na frekwencję w kinach. Od kilku lat toczyła się batalia, żeby świeżo założonym kontom zablokować możliwość wystawiania oceny. No ale wtedy pojawił się kolejny problem - ile lat miała by trwać taka karencja, żeby konto zyskało na wiarygodności? A poza tym - to jednak ograniczenie wolności wypowiedzi. Więc zostało tak jak jest.
Odkąd w Gazecie Wyborczej jeden krytyk wystawił ocenę dwóch gwiazdek na 6 (słaby) mojemu absolutnie ukochanemu filmowi "Obcy, decydujące starcie" (ach te polskie tytuły), przestałem wierzyć w wiarygodność wystawianych ocen. Bo to tylko nic innego jak odbicie prywatnego gustu.
Co do tego, czy coś zasługuje na jedynkę - to sprawa chyba określenia własnej
UMOWNEJ skali. Ja nigdy jeszcze nie wystawiłem ani jedynki, ani dziesiątki, ale raczej z jakiejś psychicznej wewnętrznej blokady. Nie poznałem bowiem niczego jeszcze tak bezwartościowego, żeby zasługiwało na zniszczenie, ani arcydzieła, które zasługiwałoby na wielbienie i stanowiło niepodważalną wartość dla wszystkich. Bo niestety wszystko jest kwestią gustu. I mogę zrozumieć, że krytyk miał zły dzień, pomylił seanse i zamiast na 50 twarzy G. trafił na "Obcego" i ze strachu narobił w pantalony. I jestem w stanie uwierzyć, że mu nie podeszło. Jednocześnie - jego ocena nie przedstawia dla mnie większej wartości.
Reasumując - wystawiajmy oceny, ale traktujmy oceny innych z dużą rezerwą i nieufnością. A już na pewno nie traktujmy ocen na BGG, Filmwebie, czy IMDB, jako wyznacznika jakości dzieła.
Swój post oceniam na 2/10, bo piszę szybko, bez większej refleksji (pewnie z błędami), a powinienem właśnie pracować. Deadline wisi nade mną niczym miecz Damoklesa. Peace!
P.S. Pamiętajmy, że większość ludzkości jest mało wymagająca i wyżej ocenią przystępną papkę niż wykwintne danie w restauracji. "Lubię tylko te piosenki, które znam".