MichalStajszczak pisze: ↑08 gru 2020, 10:33
kisiel365 pisze: ↑08 gru 2020, 10:07
Rozumiem, że prawidłowym zachowaniem jest to, że gracz który już wie, że nie wygra a ma wpływ na rozgrywkę, powinien walczyć o srebro lub (jeżeli srebro nieosiągalne) o brąz. Czy raczej powinien bić bieżącego lidera? A może starać się być maksymalnie neutralny (nie przeszkadzać, albo przeszkadzać po równo).
To może konkretny przykład "filozoficznego dylematu". W trzyosobowej grze, przed ostatnim ruchem gracza C, sytuacja jest następująca: gracz A prowadzi o 1 punkt przed graczem B, a gracz C nie ma szans żadnego z nich dogonić. I teraz, w zależności od tego, co wybierze gracz C, dwa punkty może zyskać albo gracz A albo gracz B. Czy gracz C powinien w tej sytuacji przyjąć strategię "bić lidera" i dać 2 punkty graczowi B, dając mu w ten sposób zwycięstwo, czy może raczej powinien "uszanować dotychczasowy przebieg zmagań" i dać 2 punkty graczowi A?
No, widzę tu istny dylemat wagonika.
Cyel słusznie zwraca uwagę na uznaniowość. Ona nie jest cool, jak właśnie spędziłeś nad czymś 3 godziny. Opcja
toblakai jest kusząca, ale zalatuje światem, gdzie rynek pracy oparty jest na sprawiedliwości i hawajskiej dla wszystkich, policja traktuje wszystkich jednakowo, banki nie oszukują ludzi i cała reszta, łącznie z, no nie wiem, podam kompletnie abstrakcyjny przykład, globalną pandemią - jest przewidywalne i planowalne. Fajny świat. Lubiłbym. Żyję w innym i per analogiam - są gry, gdzie zwłaszcza w konfiguracji 3-4 osoby nie przewidzisz wszystkiego, co wszystkosięmożezdarzyć. Bo ci gra wstrętna i "źle zaprojektowana" nie pozwala. Kanban, Indonesia, Trickerion, GWT, FCM, Alhambra, Container, wiele, wiele innych. Same "popsute" gry, w których nie przewidzisz pełnego pakietu zmiennych, choćbyś zszedł, próbując. A w innych (lepszych, tego nie trzeba dodawać) wszystko zależne od gracza. Yyy, no nie.
Zachodzi truizm: fajna gra, gdyby nie inni gracze. Taki urok tej zabawy, że są sytuacje growe, gdzie wszystkiego nie przewidzisz i nie jest to zasługą projektanta-durnia ani przewidującego. Spoiler: tak bywa nie tylko w grach.
Dlatego wolę odnieść się do postu Michała po pierwsze inaczej i realniej, a po drugie w 3 wersjach:
1) Opcja typu Hubert Urbański: gracz C stwierdza, że i tak zajął zaszczytne miejsce pt. "fajnie, że wziąłeś udział" i nie ma możliwości wyprzedzenia nikogo. Stwierdza, że jego akcją jest brak akcji (lub, bo są i takie gry, że
jakąś akcję wg zasad zrobić musisz: akcja polegająca na zrobieniu czegokolwiek innego bez efektu w postaci tego, co opisał Michał). Ostatecznie.
2) Opcja typu Mahatma Gandhi: gracz C stwierdza, że nie chce w kingmaking. Proponuje pozostałym zakończenie rozgrywki ze stanem, jaki był przed jego ruchem. Wszyscy się godzą. Miłość i pokój na świecie.
3) Opcja typu Eric Cartman: gracz C stwierdza, że ciężar egzystencjalnego dylematu, przed jakim postawiła go sytuacja, przerasta go i nie może lub nie ma ochoty - dla współgraczy żadna to różnica - go rozwiązywać. Oświadcza wszystkim: "Żegnajcie, drodzy koleż
kowie!". I wiecie co, wstaje od stołu, i idzie do domu.