Muad, niestety zdjęć nie robiłem, musi wystarczyć Ci opis... Może Koledzy przy T&T robili fotki?
Rozegrałem dzisiaj z murassem dwie partyjki w Hannibala, niestety obie przegrane
W pierwszej, zaraz na początku postanowiłem zaryzykować rzut kością transportu przy stosunku 3 ścianki pozytywne - 1 neutralna - 2 negatywne, żeby przetransportować Mago z dużą armią do Italii. I cóż - nie wyszło. Gdyby wyszło, miałem kilka wzmacniających go kart, ale ryzyko zdecydowanie się nie opłaciło. Murass wrzucił do Iberii dwie potężne armie (graliśmy w wariancie rozstawienia de la Croix) i po kilku próbach odgryzania się zmuszony byłem poddać grę, bez szans na lądowanie w Italii sensownymi siłami, z groźbą zdobycia całej Iberii i zniszczenia moich wojsk. Zdecydowana porażka.
W drugiej partii (także wariant rozstawienia de la Croix + zasady opcjonalne w zakresie oblężeń i wszystkie możliwe karty) postępowałem już rozsądniej, ale od samego początku atak Rzymu w Iberii sprawił mi mnóstwo problemów. To jest w ogóle bardzo silne otwarcie i murass fajnie to wymyślił: obie armie konsularne, te spod Marsylii i tę z Syclii szybko wrzucić do Iberii, próbując zdobyć któreś z miast (ułatwiają to zasady opcjonalne). 17-18 CU + dwóch wodzów robi duży problem nawet Hannibalowi. Trzy tury gry zajęło mi uporanie się z tym problemem, a i tak jeszcze nie wyczyściłem go do końca, co później odbiło mi się czkawką. W trakcie rozgrywki zastanawialiśmy się nawet, czy to otwarcie nie jest swego rodzaju gamebreakerem. Trudno powiedzieć. Mi się udało Hannibalem pobić rzymskie legiony, choć z dużym trudem i pewną dozą szczęścia. Może to celowy zabieg projektanta tego rozstawienia, żeby gracz kartagiński miał nieco trudniej na początku, zbierając później nagrodę w postaci posiłków 6CU w Italii i relatywnie słabego Rzymu (np ja stanąłem po drugiej stronie Alp w sile 16 CU naprzeciw rzymskim 10 CU). Do zbadania, ale to otwarcie Rzymem bardzo interesujące.
Rzym odbudował się w Iberii i zaczął sukcesywnie zajmować kartagińskie porty w tym regionie, co sprawiło, że moje posiłki ograniczone zostały z 4 do 2CU na turę, a ponadto zacząłem wyraźnie przegrywać na torze polityki (6 do 11). Tak naprawdę miałem jedną turę, żeby zdobyć Rzym, bo politycznie wyglądało to słabo. Wojska miałem sporo, Bomilcar mógł jeszcze coś dosłać z Afryki. Niestety, musieliśmy kończyć, więc zdecydowalismy się obaj na jedną rozstrzygającą bitwę w Italii między armią Hannibala i rzymskimi wojskami powracającymi z Hiszpanii.
W niej Hannibal... przegrał z konsulem Longusem, wcześniej głównym architektem licznych rzymskich porażek w bitwach. Longus losował się praktycznie w każdej turze, widocznie mają duże poparcie w Senacie rzymskim i będąc ulubieńcem rzymskiej ulicy. Gdy dochodziło do bitwy, to zawsze on dowodził, drugiego z konsulów (zwykle znacznie bardziej kompetentnego) spychając na boczny tor. Efektem była porażka za porażką, najpierw w Iberii, później w Italii i wciąż ponawiane wybory na stanosiwko konsula
Ale tę ostatnią bitwę ów Longus Niezatapialny wygrał, udanie przejmując inicjatywę w decydującym momencie (rzucił 1 gdy na ręce miałem zaledwie 3 karty bitwy) i flankując z lewej strony armię Hannibala. Ten poniósł duże straty, i choć w tej turze wciąż jeszcze miał możliwości - po wsparciu posiłkami - zaatakować i zdobyć Rzym (Bomilcar, karta transportu 5CU do Genui, zdrajca w Rzymie) uznałem swoją porażkę i pogratulowałem przeciwnikowi zwycięstwa. Szanse na zdobycie Rzymu były nieduże, a w kolejnych turach dostałbym mocno pogłowie torem politycznym.
Obie gry były bardzo fajne, Hannibal potwierdza duże zróżnicowanie i wariantowość, które zapewniają inne dylematy w trakcie każdej rozgrywki. Dodatkowe karty są bardzo sytuacyjne, czynią dociąg mniej przewidywalnym, ale za to pozytywnie wpływają na regrywalność i klimat (sporo naprawdę ciekawych efektów).
Za tydzień zapraszam do Hamilcara, a potem już powinienem być do Waszej dyspozycji przy innych tytułach.