Zdecydowanie felieton, nie recenzja. Bardzo ciekawy, ale zawierający kilka dyskusyjnych tez.
1. FCM to brzydka gra
Mam wrażenie, że to stwierdzenie stało się już jakimś bezrefleksyjnie powtarzanym sloganem. Żeby mieć szacun na geekowej dzielni, trzeba taką opinię wygłosić.
Tymczasem pytam - co jest takiego brzydkiego w tej grze?
Spójrzmy po kolei:
- bardzo fajne, klimatyczne ilustracje na kartach, wprowadzające nas w świat Ameryki przełomu lat 50/60. XX w.,
- oryginalne kolorowe drewniane znaczniki, kształtem doskonale przedstawiające to, co mają symbolizować,
- świetne karty pomocy: przejrzyste i zrobione w klimacie (a la menu restauracji),
- wreszcie, jak rozumiem, budząca najwięcej emocji plansza: przejrzysta i funkcjonalna (bo plansza musi być bardzo czytelna w grze, w której wszystko liczone jest zasięgami). Nie wiem, jak wcześniejsze edycje, ale ta Portalu ma przyjemne dla oka, kremowe tło (nie białe, jakie widziałem na BGG).
Owszem, nie jest to uczta dla koneserów piękna, szukających estetycznych uniesień, ale do Jasnej Anielki, brzydką planszę to ma Brzdęk, a przecież nikt z tego powodu nie mówi, że to brzydka gra!
Grałem w FCM z osobami nie będącymi geekami, nie ekscytującymi się 'communis opinio' grajdołka graczy, ale znającymi już całkiem sporo planszówek, mającymi porównanie np. z Brassem. Były zdziwione, kiedy im powiedziałem, że ta gra uchodzi za brzydką.
2. FCM jako produkt o kulawej funkcjonalności
To, że Ty lub inni gracze uznali patent z laminatem i pisakiem jako remedium na potrzebę wykładania dziesiątek kart Kamieni Milowych, nie oznacza jeszcze, że Wasz punkt widzenia musi podzielić wydawca.
Mi patent z kartami podoba się dużo bardziej - po pierwsze (ale nie najważniejsze) - daje odczucie, że faktycznie coś "zdobywam". Po drugie jest to dużo bardziej praktyczne rozwiązanie niż bazgroły na kolorowej planszetce. Nie rozmaże się przez przypadek i jest dużo bardziej czytelne. Łatwiej mi też rzucić okiem na wyłożone na stole karty innych graczy, żeby zorientować się, czym dysponują, niż notować te informacje pisakiem na zadrukowanym arkuszu.
Jeśli chodzi o eksponowanie kart będących jeszcze do zdobycia, to nie jest wielkim problemem wyłożenie ich na stole (nie słyszałem podobnie głośnych narzekań pod adresem "Wyprawy do Eldorado"). Ale jeśli ktoś szuka lepszych rozwiązań, to na BGG jest genialne w swojej prostocie i taniości rozwiązanie w postaci "harmonijki", z którego zresztą też sam korzystałem.
Wreszcie, świetna forma pomocy dla graczy - przejrzysta i zawierająca wszystkie ważne informacje.
3. FCM jako szachy (sztampowe otwarcia)
To można napisać o wielu różnych tytułach (GWT, Brass, Pola Arle), które zdobyły sobie licznych oddanych fanów, którzy przeanalizowali setki możliwych pierwszych posunięć i opisali te - wg nich - optymalne (wystarczy zerknąć na BGG).
Ponadto robienie z tego zarzutu jest o tyle dziwne, że przecież większość graczy to nie konwentowe lwy salonowe (wiem, ile osób bywa np. na Zgranym Wawrze i jest to może promil graczy z Warszawy), zmieniające sparring partnerów niczym Tyson przed walką o tytuł, tylko goście (i gościówy
) grający najczęściej we własnym, dobrze sobie znanym gronie (czytaj: są na podobnym poziomie ogarnięcia albo - jeśli jest inaczej - mają to gdzieś, bo cieszy ich wspólna zabawa).
"Tak, że ten"