Zostały mi do opisania wrażenia jeszcze tylko z trzech rozgrywek, więc po kolei:
Symphony No. 9 - znów na wstępie zastrzeżenie, że nie lubię w grach licytacji i tu nie jest inaczej. Pierwsza faza i walka o większości na planszach kompozytorów, aby pozyskać ich dzieła jest całkiem w porządku. Sprytny mechanizm nie pozwala wysforować się do przodu, bo pozyskując dzieło tracimy też wpływy. Ale potem nadchodzi licytacja w ciemno... Zarówno zbyt wysoka stawka, jak i zbyt niska nic nie da. Z trzech pozostałych dość wąskich zakresów chcemy zazwyczaj utrafić w jeden konkretny, ale żeby dostać dodatkowy bonus musimy włożyć najwięcej kasy, ale jak włożymy za dużo, to wypadniemy poza widełki, ech... Być może na dwie osoby jest to policzalne i przewidywalne. Na czterech nie ma na to najmniejszych szans i zasadniczo można dać co bądź, byle nie za mało, bo wtedy są kary. Nie podobał mi się ten mechanizm, faworyzował przypadkowych graczy i dawał im punkty za łut szczęścia. kontroli nad tym żadnej. Samo ułożenie planszy z modułów zapewnia tej grze względnie dużą regrywalność, choć zasadnicze działania będą podobne - nie wyobrażam sobie nie skorzystać choć raz z dzieła kompozytora dającego punkty za meble przeznaczone na kasę. Są po prostu bonusy, w które się chętniej inwestuje, niż w inne. Ale licytacja ograniczona z dwóch stron do konkretnych widełek zupełnie mi nie leży i więcej uśmiercać kompozytorów nie zamierzam.
Walls of York - rodzinna, lżejsza gra od Artipia Games. Mieliśmy na jej spróbowanie 10 minut, więc poprosiłem o szybkie tłumaczenie. Gość się krygował, że nie da rady, że rozgrywka trwa 40 minut, że to bez sensu. Z ociąganiem wytłumaczył grę w 3 minuty. Do specjalnego podajnika wrzuca się trzy kostki, które pokazują jak wiele karczm, studni i czegoś tam jeszcze musimy zamknąć wewnątrz murów budowanego zamku. Opłaca się także zbierać monety, a unikać należy czających się Wikingów. Plansza gracza składa się z czterech modularnych kwadratów podzielonych na mniejsze pola, więc jest jakaś startowa zmienność, ale każdy gra z taką sama planszą. Potem rzucamy specjalną kością i budujemy odpowiednie kształty murów dążąc do ich zamknięcia w obszarze, który spełni początkowy warunek. Jeśli kształt murów na kości nam nie odpowiada, stawiamy jeden klocek. Jednocześnie obserwujemy przeciwników, aby zanadto nas nie wyprzedzili. Kto pierwszy zamknie swój obszar, czeka na pozostałych, ale za każdy ich rzut kostką dostaje określone na kości hajsiwo. Nie powinno się więc odstawać na więcej niż dwa, trzy ruchy. Po jednej rundzie zbieramy kasę z zamkniętych w zamku pól, karę dostaje ten, kto zamknął najwięcej wrogich Wikingów, rozwalamy mury, przerzucamy kości warunku i gramy drugą rundę. Koniec gry. Zagraliśmy w konkretnym tempie i w 6 minut zakończyliśmy pierwszą rundę ku przerażeniu tłumaczącego reguły. Z miejsca chciał nam dać 5 euro rabatu, ale nawet 25 eurasków za tego rozdmuchanego fillerka to za dużo. Fajny tytuł do niezobowiązującego pogrania z dzieciakami, mi przypominał trochę rysowanie w Winnicy, tyle że tu w formie budowania z klocków. Za 70 zł mógłbym wziąć dla dzieciaków, ale więcej za - bądź co bądź - fillerka, to chyba nie ma sensu.
Heckmeck: Extrawurm - dodatek do Polowania na Robale
Dochodzą dwie płytki o niskich wartościach i sześć specjalnych bonusów - dodatkowa kość z samymi robalami i jedynkami oraz pięć drewnianych zwierzątek, które ustawia się na płytkach w konkretnej kolejności i można je pozyskać wraz z nimi. Każdy zwierzak daje inny bonus, a to blokuje możliwość ukradzenia nam płytki, a to daje punkty na koniec gry, a to pozwala przerzucać kość. Zwierzaki tracimy wraz z najwyższą płytką, ale każdy może posiadać tylko jednego - drugi musi wrócić na stół. Fajny dodatek do fajnej gry.