Ale gra warta straconej nocy więc bardzo szkoda
Ojciec dyrektor dał ciała i nie wiem co wymyśli w ramach przeprosin
(Gliwice) Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
- wis
- Posty: 1231
- Rejestracja: 20 sty 2009, 18:01
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 24 times
- Kontakt:
Re: (Gliwice) Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Pogłoski o naszej śmierci są częściowo przesadzone -
Wreszcie powrót Star Wars:Rebelii na stół! Jeszcze nigdy nie miałem tak łaskawego startu jako rebelia - niezagrożone wsparcie Mon Calamari od początku:). I to w zasadzie tyle dobrego, ile mnie spotkało w tej rozgrywce. Rebeliancka armia wykrwawiła się w dwóch-trzech bitwach - mocno wstrzymało to imperium, bo zamiast podbijać rebelianckie systemy, musiał odbijać własne. Wszystkie cele, jakie dostawałem później, zakładały militarne zwycięstwa - a już nie było czym. Baza ukrywała się długo, potem broniła jeszcze trzy rundy, w końcu ewakuowała się w jedno z kilku miejsc, które jeszcze zostały - niestety, pod sam nos jednej z imperialnych flot. Nie pomógł nawet krążownik Mon Calamari na orbicie - walka była krótka i nadzieja dla galaktyki zgasła. Wciąż jest to gra, w którą wolę przegrać, niż w inne wygrać:).
Kto zgadnie, gdzie była pierwsza baza?
Ostatni piątek to partia prototypowej wersji Hegemony (https://boardgamegeek.com/boardgame/321 ... gs?rated=1). Ciężkie euro - nie kocham:). Sytuację poprawia asymetria graczy, gdzie każdy gra inną klasą społeczną i ma inne cele - nie jest to po prostu wyścig, kto lepiej zrobi to samo. Po jednej partii mam kilka wątpliwości, na ile czyjś sukces lub porażka były wynikiem jego akcji, a na ile kart, które dostawał, ale to wymaga kolejnych partii, na które - o dziwo - mam ochotę.
Wreszcie powrót Star Wars:Rebelii na stół! Jeszcze nigdy nie miałem tak łaskawego startu jako rebelia - niezagrożone wsparcie Mon Calamari od początku:). I to w zasadzie tyle dobrego, ile mnie spotkało w tej rozgrywce. Rebeliancka armia wykrwawiła się w dwóch-trzech bitwach - mocno wstrzymało to imperium, bo zamiast podbijać rebelianckie systemy, musiał odbijać własne. Wszystkie cele, jakie dostawałem później, zakładały militarne zwycięstwa - a już nie było czym. Baza ukrywała się długo, potem broniła jeszcze trzy rundy, w końcu ewakuowała się w jedno z kilku miejsc, które jeszcze zostały - niestety, pod sam nos jednej z imperialnych flot. Nie pomógł nawet krążownik Mon Calamari na orbicie - walka była krótka i nadzieja dla galaktyki zgasła. Wciąż jest to gra, w którą wolę przegrać, niż w inne wygrać:).
Kto zgadnie, gdzie była pierwsza baza?
Ostatni piątek to partia prototypowej wersji Hegemony (https://boardgamegeek.com/boardgame/321 ... gs?rated=1). Ciężkie euro - nie kocham:). Sytuację poprawia asymetria graczy, gdzie każdy gra inną klasą społeczną i ma inne cele - nie jest to po prostu wyścig, kto lepiej zrobi to samo. Po jednej partii mam kilka wątpliwości, na ile czyjś sukces lub porażka były wynikiem jego akcji, a na ile kart, które dostawał, ale to wymaga kolejnych partii, na które - o dziwo - mam ochotę.
- wis
- Posty: 1231
- Rejestracja: 20 sty 2009, 18:01
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 24 times
- Kontakt:
Re: (Gliwice) Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Jeszcze parę wieczorów i trzeba będzie skreślić 'Gliwice' z tytułu wątku...
Tym razem w Rudzie Śląskiej podbijaliśmy Stary Świat. Tutaj miłe złego początki:
Mając w pamięci ostatnią partyjkę jako Papa Nurgle, postanowiłem przetestować home rule w celu ulżenia jego doli. Tym razem na równi z Khornem miał 7 punktów mocy co rundę - pozwoliło mu to walczyć na równi z pozostałymi bogami do końca. Ostatnia rundę 3 graczy zaczynało z różnicą może jednego punktu od siebie, jednak Khorne nie dał szans reszcie - rozwinięcie dające punkty za walkę pozamiatało konkurencję. Zwycięstwo Khorna na punkty nie jest zbyt częste, cieszy tym bardziej. Nurgle ostatecznie na drugim miejscu - ostatnie punkty znalazły się w erracie. W angielskiej instrukcji punkty za ruinację dostają tylko Ci, którzy psuli w fazie korupcji - w erracie (i chyba w instruckji polskiej?) ruinują już wszyscy, niezależnie od fazy, w której wrzucili zepsucie.
Tym razem w Rudzie Śląskiej podbijaliśmy Stary Świat. Tutaj miłe złego początki:
Mając w pamięci ostatnią partyjkę jako Papa Nurgle, postanowiłem przetestować home rule w celu ulżenia jego doli. Tym razem na równi z Khornem miał 7 punktów mocy co rundę - pozwoliło mu to walczyć na równi z pozostałymi bogami do końca. Ostatnia rundę 3 graczy zaczynało z różnicą może jednego punktu od siebie, jednak Khorne nie dał szans reszcie - rozwinięcie dające punkty za walkę pozamiatało konkurencję. Zwycięstwo Khorna na punkty nie jest zbyt częste, cieszy tym bardziej. Nurgle ostatecznie na drugim miejscu - ostatnie punkty znalazły się w erracie. W angielskiej instrukcji punkty za ruinację dostają tylko Ci, którzy psuli w fazie korupcji - w erracie (i chyba w instruckji polskiej?) ruinują już wszyscy, niezależnie od fazy, w której wrzucili zepsucie.