A jak to wygląda od strony kupującego? Pewne zalety są. Dzięki crowdfundingowi można kupić grę, która inaczej nie zostałaby wydana (albo nie zostałaby wydana po polsku). Można mieć wpływ na to, jaka będzie finalna postać gry. Można wreszcie mieć poczucie uczestnictwa w tworzeniu projektu poprzez jego finansowe wsparcie.
Ale są też wady. W gruncie rzeczy kupujący ponosi ryzyko. Nie chodzi mi tu nawet o przypadek skrajny, gdy organizator kampanii wyemigruje z zebranymi środkami do kraju, nie mającego z Polską umowy o ekstradycji. Chodzi mi raczej o to, że wspierający kampanię kupuje kota w worku. Bo właściwie nie wiadomo, jakiej jakości będzie finalny produkt.
A ponadto nie wiadomo, kiedy w rzeczywistości klient grę otrzyma, o czym świadczą perypetie z polskim wydaniem pewnej gry.Kezia pisze:Dzisiaj dostałem swoje pudło (choć trudno te powyginane i krzywo posklejane kawałki tektury nazwać pudełkiem) z Piwnym Imperium i to jest chyba jakaś kpina? Mam nadzieję, że przez przypadek dostałem wczesną wersję prototypu i finalny produkt zostanie do mnie wysłany w najbliższym czasie...
Tak w dużym skrócie:
- powłoka którą zabezpieczone są plansze graczy już od początku "odchodzi" od planszy. Dodatkowo w miejscu łamania wygląda koszmarnie.
- karty są bardzo cienkie, dodatkowo poszarpane na rogach, jakby ktoś je wycinał starymi nożyczkami (dodatkowych walorów dodaje to, że karty mają ciemny margines wewnętrzny, dzięki czemu idealnie widać wystające "paprochy").
- gratis do kart dodajemy odpady produkcyjne w postaci w połowie zadrukowanych kawałków papieru.
- ktoś, kto przygotowywał grafiki do druku raczej nie miał dobrego dnia a osoba zatwierdzająca proofy musiała mieć chyba zapalenie spojówek, bo teksty i oznaczenia są bardzo słabo czytelne (wyglądają jakby ktoś drukował je z rastrów o zbyt małej rozdzielczości), dodatkowo zapomnijcie o grafikach na rewersie. Wszystkie grafiki są zlane w jedną brązowo/czarną plamę. Odczytanie z drobnych ikonek wartości praktycznie graniczy z cudem, nie da się ich odczytać nie biorąc karty do ręki.
- o wartościach na żetonach nawet nie wspomnę, wydawca powinien zaopatrzyć każdy egzemplarz w lupę dla graczy.
- pudełko jak już wcześniej wspomniałem jest nienaturalnie powyginane (pewnie dlatego, że jest zrobione z bardzo cienkiej i słabej jakościowo tektury) a miejsca klejenia w środku wyglądają koszmarnie.
- instrukcja jest czarno-biała i nie zawiera praktycznie żadnych wyjaśnień w formie ilustracji.
Reasumując:
Czy nie należałoby wprowadzić jakiejś formy ochrony kupującego, aby zrekompensować mu szkody związane z jakością i terminem wydania gry, sfinansowanej poprzez crowdfunding?